• Nie Znaleziono Wyników

To niezwykle poczucie solidarności i odpowiedzialności za środowisko żydowskie, wynikało z poglądów Wallenberga na miejsce i rolę postępowych Żydów

w tradycyjnym, żydowskim świecie. Wallenberg owo bycie postępowym Żydem rozumi ał przede wszystkim jako obowiązek, szczególnego rodzaju misję

9

7 Dwór, s. 162.

:

8 W wielu przypadkach konwersja pociągała za sobą zmianę nazwiska. W tropieniu żydowskich korzeni neofitów celował czołowy polski żydożerca - Teodor Jeske-Choiński. Ów działacz polskiego ruchu antysemickiego wydał nawet książkę pod znamiennym tytułem: Neofici polscy. Podstawowym celem publikacji była, rzecz jasna, denucjacja chrześcijan żydowskiego pochodzenia i krytyka niskich pobudek, jakimi rzekomo byli motywowani w momencie podejmowania decyzji o konwersji. Por.: A. Cała, Asymilacja…, s. 89; A. Hertz, Żydzi…, s. 125; A. Landu-Czajka, Syn będzie Lech…,s. 288.

9 Odpowiedzialność za losy „współbratymców” Zygmunt Bauman interpretuje jako element konieczny asymilacji. Nie wynikała ona ze szczególnie ciepłych uczuć żywionych do tradycyjnych Żydów. Wręcz przeciwnie. Została niejako narzucona przez społeczeństwo dominujące. Solidarność, w myśl tej koncepcji, stawała się zarówno obowiązkiem, jak i dowodem „grzechu bycia Żydem”. Uporczywe istnienie „Żydów chałatowych” miało być ewidentnym dowodem porażki asymilatorów: „Sukces asymilacyjny – pisał Bauman – miał być punktowany indywidualnie, ale piętno, od którego wyzwolenie miało być wynikiem asymilacji, ciążyło na całej wspólnocie. (…) jak długo masy żydowskie obstawały przy swoich tradycyjnych obyczajach, tak długo nawet najgorliwsze samodoskonalenie cywilizowanych pobratymców nie mogło przekonać rodzimej opinii, że żydowskość nie jest już stygmatem”. Jak pisał Sartre: „Ktokolwiek świadczy o istnieniu rasy żydowskiej, unicestwia wysiłki zmierzające do jej negowania”. Asymilantów oceniano przez pryzmat zachowania się społeczności żydowskiej jako całości. Doświadczenia Wallenberga zdają się uzasadniać tę tezę. Wprawdzie ów przechrzczony potentat finansowy przez większość swojego życia obracał się w kręgach chrześcijańskiej inteligencji i burżuazji, jednak nie mógł zapomnieć o istnieniu Żydów. On sam w oczach Polaków, jak i Żydów

takie jak Dom Sierot Auerbacha w Berlinie (…). Żydzi zamieszkali w Anglii i Stanach Zjednoczonych dawali ogromne pieniądze na domy i zakłady dla sierot i biednych dzieci, gdzie uczono je rzemiosła, przeznaczali fundusze dla szkół, szpitali i seminariów rabinackich! A co mają warszawscy Żydzi? Brudny szpital i nędzną garkuchnię, gdzie wydaje się talerz zupy. Jeśli zaś chodzi o chasydów, nie ma sensu w ogóle o nich mówić. To dzicy Beduini. A jak zachowuje się postępowy Żyd w Polsce? Żyje tylko dla siebie. Nie czuje się odpowiedzialny wobec swojej społeczności. (Dwór, s. 162.)

Z godnie z wyznawanym przez siebie światopoglądem, żywo interesował się każdym żydowskim problemem, tak jakby „nadal był Żydem”

10

. Obserwuje życie swoich byłych współwyznawców i bardzo krytycznie ocenia tradycyjny sposób życia i rolę Żydów we współczesnej Polsce. Zauważył fakt odrębności, obcości, zupełnej izolacji i autonomizacji społecznej, politycznej i kulturalnej polskich Żydów.

Jednocześnie miał świadomość, że stan taki nie jest Żydom „zadany”, a jest przez nich świadomie wybrany. Problem separatyzmu, izolacjonizmu, pozostawania na uboczu, Wallenberg rozumie jako pochodną żydowskiego ekskluzywizmu, poczucia własnej religij nej wyjątkowości, która każe w religii chrześcijańskiej widzieć bałwochwalstwo

11

nie był nikim więcej, jak tylko „ochrzczonym Żydem”. Tak postrzega Wallenberga nawet Azriel, sam zwolennik asymilacji, daleki od szufladkowania: „Czarne oczy płonęły gniewem, a następnie zmieniały wyraz i napełniały się typową dla wszystkich Żydów troską o całą ludzkość, troską, której żadna święcona woda nie jest w stanie zmyć” (Dwór, s. 163). Samo zaangażowanie Wallenberga w działalność na rzecz Żydów, była dowodem na oczywistość jego związku z żydostwem i obracała w niwecz postępy w osobistej emancypacji (w antyżydowskich zajściach ucierpiała również rodzina Wallenberga). Z perspektywy socjologicznej postawę Wallenberga zakwalifikować można do kategorii, którą Antonina Kłoskowska nazywa biwalencją narodową.

Wprawdzie postawa Wallenberga nie jest tak jednoznaczna, ponieważ trudno mówić w jego przypadku o udziale w dwóch tradycjach narodowych jednocześnie, jednakże żydowskie nazwisko, sytuuje go na pograniczu dwóch kultur. Chrzest przypieczętował jego polskość, nazwisko pozostawiło go na zawsze Żydem. Świadomie lub nie, Wallenberg zdaje się akceptować tę podwójną identyfikację narodową. Por. Z. Bauman, Wieloznaczność…, s.181; A. Kłoskowska, Tożsamość i identyfikacja narodowa …, s. 140; J.P. Sartre, Rozważania…, s. 98.

:

10 Dwór, s. 163.

11 Żyd polski jako spadkobierca bogatych tradycji historyczno-kulturalnych, czuł się członkiem wielkiej wspólnoty religijnej. Izaak Cylkow postępowy kaznodzieja pisał: „Nie byliśmy nigdy i nie jesteśmy narodem w zwykłem, pospolitem znaczeniu tego wyrazu (…) u nas nie pierwiastek rasowy, ale duchowy, idealny, czysto ludzki, ze wszystkich zewnętrznych szat wyzwolony, górujące miejsce zajmował. (…) Jeżeli dotąd stanowimy całość odrębną, stanowiącą nie rasę i nie sektę, i nie dźwięk, i formę mowy, lecz humanizm za najwyższą teorię swego życia, jeżeli dla tej teorii tyle klęsk i nieszczęść przebyli i tyle hartu duszy rozwinęli, to jest ten sam fakt świadectwem (…) że działa w nas wyjątkowa wielka siła”. (cyt. za A. Cała. Asymilacja…, s. 130) Nade wszystko Żyd czuł się – jak pisał Aleksander Hertz – członkiem zespołu charyzmatycznego i uczestnikiem charyzmy. Żydzi tworzyli „ naród wybrany” naród „Przymierza z Bogiem”. To, że Żyd urodził się Żydem, że tym samym stał się członkiem narodu wybranego, posiadaczem charyzmy, czyniło go jednostką wybraną, wyjątkową i jedyną w swoim rodzaju. Było to dla Żyda kolosalnym wręcz wyróżnieniem. Każdy Żyd żył więc w przekonaniu ekskluzywizmu własnej religii. Zygmunt Freud poczucie żydowskiej wyjątkowości tłumaczył wspanialszym wyobrażaniem Boga, jakie oferowała religia judaistyczna: „Ktokolwiek w niego wierzył, niejako dostępował udziału w jego wielkości, by tak rzec, sam mógł stać się wywyższony”. Dość śmiałą tezę na temat żydowskiego ekskluzywizmu wysnuwa Leon Poliakov. Badacz żydowskie poczucie duchowej wyższości tłumaczy działaniami chrześcijan, zwróconymi przeciwko Żydom: „Podobnie polowanie na ich dusze mogło

zakazanego, uznaje jego córkę jako osobę nieczystą, czyż tym wszystkim nie ściąga na siebie traktowania należnego osobie niepożądanej i obcej? Przecież do tego się to sprowadza. (Dwór, s. 34.)

Istotną przeszkodą na drodze do pełnej asymilacji był również w opinii bohatera powieści język. W myśl zasady: „Mową naszą powinna być ta, która żyje w ustach i w piśmiennictwie ludu, wśród którego mieszkamy”

12

, Wallenberg uznawał jidysz za mowę pospólstwa, symbol kulturowego getta. Widział w nim jedynie wędzidło i piętno. O jidysz wyrażał się z pogardą, język większości Żydów polskich nazywając mową niemiecką, sprymityzowaną, niezdolną do oddania żadnych wyższych uczuć i pojęć. Określał go mianem „żargonu” lub „szwargotu”

13

jedynie wzbudzić wśród Żydów przekonanie o ich znaczeniu: czy już w 1236 roku Stolica Apostolska nie dała do zrozumienia, że o ile nawrócenie każdego poganina jest czynem zbawiennym, o tyle konwersja Żyda jest szczególnie cenna? (…) W tym sensie możemy powiedzieć, że Kościół zrobił wszystko, co mógł żeby rozpowszechnić wśród Żydów pogląd o ich wyjątkowości i o tym, że są Narodem Wybranym”. Chrześcijaństwo zaś było przez wielu myślicieli żydowskich uznawane za bałwochwalstwo. Goja nie uznawano za kogoś będącego na tym samym moralnym i społeczno-kulturalnym poziomie, co Żyd. Żydzi uważali, że goje prowadzą zwierzęcy tryb życia. Według kabalistów goj należy do kabalistycznego świta sił demonicznych. Ma duszę zdecydowanie niższego rzędu niż Żyd. Własną wersję goja mieli również mistycy. Według nich goj był splugawionym dzieckiem, zrodzonym ze stosunku cielesnego kobiety z wężem – symbolem mocy szatańskich.

Skoro zaś nie-Żydzi nie zostali poddani oczyszczającemu działaniu objawionego przez Boga zakonu, pozostali istotami na pół ludzkimi, na pół szatańskimi. Teorie te stwarzają między Żydami i resztą ludzi ogromną i nieprzekraczalną przepaść Por. Z. Freud, Człowiek imieniem…, s. s. 133; A. Hertz, Żydzi…, s. 133; L. Poliakov, Historia…, t.1, s. 272; A. Unterman, Żydzi... , s.227.

:

12Cyt.za: A. Cała, Asymilacja Żydów …, s.69.

13 Jednym z integralnych elementów tożsamości narodowej jest język. XIX wieczna haskala wprowadziła pewien lingwistyczny zamęt w środowiskach postępowych Żydów. Powstało bowiem pytanie w jakim języku ową żydowską tożsamość wyrażać. Istniały trzy możliwości. Pierwszą był język hebrajski, drugą język kraju, który aktualnie zamieszkiwali, trzecią propozycją był język jidysz, którym w rzeczywistości władała większość Żydów. Kwestia stosunku do jidysz stała się wkrótce jednym z fundamentalnych zagadnień żywo dyskutowanych wśród polskich integracjonistów. Paul Johnson pisał: „Jidysz był bogatym, żywym językiem, gwarą plotki miejskiego plemienia. (…) Główną jego zaletą była wewnętrzna subtelność zwłaszcza w charakterystyce ludzkich typów i emocji. Był to język wiedzy ulicznika, bystrego pechowca, język cierpienia, rezygnacji, które łagodził humorem, gryzącą ironią i przesądem” (P. Johnson, s. 361). Jidysz był czynnikiem petryfikującym więź społeczną Żydów nie tylko w Polsce, ale i poza jej granicami. Jidysz był więc nie tylko czynnikiem stanowiącym o odrębności Żydów, ale również był istotnym elementem żydowskiej tożsamości.

Tymczasem polscy asymilatorzy widzieli w nim brzydki żargon, pseudojęzyk społecznych nizin, warstw niewykształconych i zacofanych, język pogardzanej kasty (W interpretacji Alexandra Kurca nie język sam w sobie, a raczej, Ci którzy się nim posługiwali budzili niechęć). Odmawiali mu właściwie statusu języka, klasyfikując go jako żargon, zepsutą niemczyznę. Trwanie przy żargonie uważano za społeczną przeszkodę na drodze do integracji i jeden z powodów antysemityzmu. Wyznacznikiem asymilacji stała się dla postępowców doskonała znajomość języka polskiego. Polski miał się stać symbolem przejścia „od nomadycznej azjatyckości do europejskiego ucywilizowania, osiągnięciem psychicznej i lingwistycznej stabilizacji” – pisała Agnieszka Jagodzińska ( Jagodzińska, s. 163). Polski miał się stać językiem drugiej ojczyzny, ojczyzny z wyboru. Czysta polszczyzna, bez akcentu, bez wtrącania określeń typowo żydowskich była szczególnie ceniona.

Hiperpoprawność językowa stała się wkrótce cechą typowo żydowską, odróżniającą Żyda od Polaka, który swój język ojczysty traktował ze znacznie mniejszą estymą. Anna Landau-Czajka pisała „O asymilacji decydowała zatem nie tylko znajomość polskiego – może nawet przede wszystkim – nieznajomość jidysz” (A. Landau-Czajka, s. 228). Proces polonizacji młodych Żydów nabrał tak szybkiego tempa, zwłaszcza w latach trzydziestych XX wieku, że Ezra Mendelsohn komentując to zjawisko pisał: „ (…) gdyby niepodległa Polska

dziewiętnastego wieku, a zachowywać się tak, jakby się żyło w czasach starożytnych .(...) Żydzi muszą stać się stuprocentowymi Polakami. (Dwór, s. 35.)

Uprzywilejowane miejsce w strukturze społecznej, rozległe kontakty z

Powiązane dokumenty