• Nie Znaleziono Wyników

OŚW IATĘ I NAUKĘ

W dokumencie Poznań (Stron 34-41)

Szkół przeróżnych, a m iędzy niem i także przygotow ujących do h a n d lu i przem ysłu m a Poznań dużo. I słusznie, bo przecież potrzeba nam ciągle w ykształconych kupców, oraz

dziel-U n i w e r s y t e t 33

nych przem ysłow ców dla rozw oju h an d lu i p rze­

mysłu. Chodzi o to, abyśm y nie byli zm uszeni kupow ać tow arów obcych, lecz przeciw nie, aby­

śm y m ogli w łasne w yroby wywozić. M ając do­

stęp do m o rza m ożem y wywóz tak i zorganizo­

wać. P o trzeb a n am jed n ak do tego ludzi p rzed ­ siębiorczych, rozum nych i do zaw odu przygo­

tow anych.

U niw ersytet kształci zaw ody wyższe i p rz y ­ szłych uczonych. Za czasów niew oli było w P o ­ znaniu m ało osób, m ogących pośw ięcać się b a ­ daniom naukow ym . T rzeb a było dla obrony przed p ru sk ą k u ltu rą, dążącą do zniszczenia pol­

skiej, pośw ięcać praw ie wszystkie siły n a b u ­ dzenie uczuć narodow ych. Dziś, gdy dba o to w łasne nasze państw o, gdy jest czas n a zajęcie się n auką, zastęp naszych uczonych w inien się zwiększać, tak dla pożytku k raju , jak i dla sław y Polski. Słynny uczony zjednyw a bow iem dla w łasnego n a ro d u pow ażanie u obcych. — Główny budynek uniw ersytecki wznosi się n ie­

daleko zam ku; pożatem rozporządza uniw ersytet p arterem zam kow ym i szeregiem budynków , rozrzuconych w różnych częściach m iasta. Dla m łodzieży uniw ersyteckiej niezam ożnej zbudo­

w ano przy p lan tach olbrzym i Dom A kadem icki n a czterysta studentów .

B ibljotek n a usługi m łodzieży i uczonych jest kilk a: U niw ersytecka, R aczyńskich, T o w a­

rzystw a P rzy jació ł N auk i bib ljo tek a przy Mu­

zeum W ieikopolskiem . — M uzealne zbiory

znaj-P o z n a ń . 3

34 M u z e a i t e a t r y

du ją się w Muzeum przyrodniczem p rzy Zwie­

rzyńcu, w zbiorach Tow. P rzyj. N auk. (przed­

historyczne i g alerja m a la rstw a polskiego) oraz w M uzeum W ielkopolskiem . Są tam dzieła sztuki, przew ażnie obrazy i rzeźby o raz okazy sztuki zd o b n iczej; są także i zbiory stro jó w ludow ych.

Młodzież zw iedza M uzeum to z w ielkiem zacie­

kaw ieniem . Przecież sztuka, to źródło n ajszla­

chetniejszej rad o ści i rozkoszy człowieka. Możnai tam poznać h isto rję m alarstw a, gdyż z każdej p raw ie szkoły znajdzie się chociaż kilk u p rzed ­ stawicieli. — T rzeb a jed n ak do tego M uzeum w y ­ b ierać się nie z „przew odnikiem “ drukow anym , lecz żywym, znającym się n a sztuce, um iejącym dopom óc do głębszego odczuw ania piękna. D la m łodzieży, chcącej pośw ięcić się zastosow aniu sztuki do w yrobów przem ysłow ych jest w P o ­ znaniu szkoła zdobnictw a.

T e a tró w m a Poznań, o ile chodzi o budynki, dwa. N ajpiękniejszy z nich, a m oże i z w szyst­

kich okazałych budow li, pozostaw ionych nam przez zaborców , to T e a tr W ielki, przy plantach, w śród zieleni drzew, n ad staw em okolonym wieńcem róż. N ajm ilszy jednak, ze w zględu n a złączone z nim w spom nienia przeszłości, to sk ro m n y te a tr w podw órcu przy ul. 27 G rudnia, w zniesiony z tru d em w niewoli. Był on ku jej końcow i schronem d la polskiej m owy, w y p artej z m iejsc publicznych. W salach tych teatró w tak, jak w bibljo tek ach i m uzeach, m ożna spotkać dużo młodzieży, bo te atr jest przecież i

roz-D z ie d z in ie c i s ta d jo n 35

ry w k ą i n au k ą i w ychow aniem , bo m ów ią tam F red ro i Bliziński, Słow acki i W yspiański, Sofokles i Szekspir, a m oże w przyszłości p rze­

m ów i i w ielki poeta — d ram atu rg , k tó ry w yj­

dzie dopiero z tej zasłuchanej, zapatrzonej lam dziś młodzieży.

STARANIA 0 ZDROW IE.

P rzybyw ający do P o zn an ia z innych m iast chw alą jego czj^stość i obfitość zieleni. Jest w P o zn an iu bezw ątpienia tro sk a o zdrow ie dzieci. D la najm łodszych służy przy drodze do D ębiny potężny now y dzieciniec z w szelkiem i w ygodam i; będzie on jeszcze m ilszy, gdy drzew a n a nim podrosną. Jest stad jo n sportow y, do­

tychczas najw iększy w Polsce. T ow arzystw o

„Sokół“ m a swój stad jo n m niejszy. Są obszerne, now ocześnie urządzone łazienki m iejskie, z któ­

ry ch w lecie k o rzy stają w jednym d n iu tysiące osób.

Są n a m iejscu daw nych w ałów fortecznyeh piękne p lan ty ; jest szereg cały p ark ó w ; jest co do urząd zen ia praktycznego, ułatw iającego naukę, jed y n y w Polsce duży ogród botaniczny szkolny. Jest n ad W artą dziś jeszcze p raw ie dzika dębina, w przyszłości śliczny p ark . — D rzew a i kw iaty przy o zd ab iają wiele ulic. Sło­

wem, dużo zieleni, a m im o to w ydaje się zawsze, że jej za m ało, gdyż w m ieście wiecznie się za n ią tęskni. Będzie jej w przyszłości coraz w ię­

cej. — Miasto jest czyste i zdrowe.

3'

36 J e z io r o g ó r e c k i e

W okolicy jego i to niedaleko są la s y i je ­ ziora. — N a p o łu d n iu lasy puszczykow skie i, po ­ m inąw szy jezio ra tatrzańskie, jedno z n a jp ię k ­ niejszych jezio r w Polsce, góreckie. Tylko n a Pom orzu jest kilka jezio r m oże rów nie pięk ­ nych. K ształt m a ono n ieregularny, w śro d k u zalesioną w ysepkę z ruinam i, otoczone w znacz­

nej części lasam i iglastem i i liściastem i, brzegi m a to niskie, to w yniosłe, a n a n ic h rozm aitość p rzechadzek i w idoków. S łynna Świteź przew yż­

sza jedynie poezją to jezioro. Można za niem zatęsknić n aw et w S zw ajcarji nad jeziorem Czte­

rech K antonów . Jest przecudne !

PRZYSZŁOŚĆ.

Poznań nie m a takiej przebogatej i b a rw ­ nej trad y cji historycznej, ja k K raków . Nie m a też tej chociaż późno rozpoczętej, lecz m im o to wielkiej, a przytem , szczególniej za czasów niewoli, tragicznej h isto rji stolicy, jak W arszaw a.

Nie m a w reszcie ani aureoli obro n n y ch w alk k re ­ sowych, ja k Lwów, ani jasn y ch i bolesnych w spom nień naro d zin naszej poezji rom antycznej, ja k W ilno. Mimo to, ten szary naogól P oznań m a sw oją wielkość. Ma ją w cnotach społecznych obywatel i. w pełnieniu przez nich obow iązków codziennego życia, w rów nej, spokojnej, w y trw a ­ łej pracow itości, oszczędności i przedsiębiorczo­

ści, a co najw ażniejsze, w oświecić narodow ej szerokich m as m ieszczańskich i robotniczych.

D w a o b o w ią z k i 37

Żadne z m iast naszych nie jest w dniach uroczy­

stych tak ub arw io n e sztandaram i, jak Poznań.

Zw isają one bodaj, że p raw ie z każdego, naw et ubogiego m ieszkania. I w tern leży potęga P o zn a­

nia, w tej narodow ej uśw iadom ionej jednolitości.

Żywioł obcy, sztucznie do m iasta przesadzony i stanow iący n a początku XX wieku praw ie jed n ą trzecią ludności, został, gdy zaw iał w iatr w olności, zm ieciony, jak roślina, k tó ra korzeni w ziemię nie zapuściła. D zisiaj m a P o zn ań 96%

czysto polskiej ludności, a obcej praw ie żadnej, bo tylko zaledw ie 4 % . Jest zatem m iastem najw ięcej polsk iem ; m a około 250 tysięcy m ie­

szkańców!

W państw ie m a P o zn ań dwa obowiązki do spełnienia.

Pierw szy to — czuw anie nad zachow aniem swej jednolitości. Jest bow iem basztą potężną na zachodzie, strzegącą ziem polskich przeciw w rogow i odwiecznem u. Bo już przed tysiącem lat p o ty k ały się orężne nasze drużyny z sąsiadem zachodnim w tych sam ych praw ie kresow ych okolicach, ja k w ro k u 1919. A poty k ały się dlatego, bo sąsiad ten p a rł już wówczas, tak jak i dziś, na w schód, p o żąd ając żyznej, cudow ­ nej naszej ziemi. Przez ten tysiąc lat ukru szy ło się jej s p o r o ; więcej jej już a n i piędzi ubyć nie p o w in n o ; przeciw nie, w inno jej przybyw ać.

T o pierw szy obowiązek.

D rugi to — dopom aganie państw u w jego ..zamierzeniach cnotam i obywateli, p racą,

po-38 N a d z ie ja p r z y s z ł o ś c i

łączoną z karnością. Ma przecież P ozn ań p o ­ czucie swej siły. Dlatego to wziął niedaw no n a swoje b a rk i ciężar i tru d urząd zen ia w dziesię­

ciolecie polskiej państw ow ości przeglądu w yni­

ków tej dziesięcioletniej pracy. I urządził pod kierunkiem swego prezydenta, C yryla R atajskie­

go, prześliczną „Pow szechną W ystaw ę K rajo w ą“

w 1929 r. W idzieliśm y n a niej w ysoką k u ltu rę rolnictw a, w ybitne początki przem ysłu i m o r­

skich zam ierzeń, w sp an iały pokaz sztuki, n ie­

zw yczajne tru d y m łodego w o jsk a i okazałe zdo­

bycze szkolnictw a, a w szystko w śró d kw iecistych pól bratków , tulipanów , nagietek i róż. N ieza­

pom n ian ą pozostanie szczególniej m apa, n a k tó ­ rej za pociśnięciem k o n tak tu elektrycznego, u k a ­ zyw ały się św ietlne ogniki, oznaczające tysiące szkół, stw orzonych przez la t dziesięć.

One są nadzieją przyszłości. Młodzież, k tó ra z nich wyjdzie, obow iązki P o zn an ia w obec p a ń ­ stwa, da Bóg, z pew nością spełni.

P A Ń S T W O W E

W dokumencie Poznań (Stron 34-41)

Powiązane dokumenty