c z y l i :
Jak była ukarana pani Przypeciowa.
Nieboszczyk mój dziad, Panie świeć nad jego duszą, byli sobie bardzo dobry i rozumny starow ina, a bywało zaw sze, kiedy zimowe wieczory nastały, opowiadali rozmaite piękne hi- storje i przytrafunki.
Niejedno się ju ż zapomniało co dziaduś opowiadali, ale zawsze gdybym chciał spisać i to , co się człeku zostało j e szcze w głowie, to nie starczyłoby na to i wołowej skóry. A zaś, aby sobie długo nie napominać, opowiem zaraz pierwszą lepszą historyjkę, co ją słyszałem od-dziadka.
— Kiedym był jeszcze młodym parobczakiem — opowia
dali mój dziadek — służyłem u starego Baltazara Przypecia , co miał chatę hen tam za dworskiemi łanami koło grobli. B alta
zar Przypeć był sobie gospodarz nielada, miał roli ja k dzie
dzic, chudoby, aż pomieścić nie można, a w komorze kilka czapek srebrnego grosza.
Zona Baltazara, K atarzyna, była córką ekonoma, a choć za wieśniaka się wydała, zawsze okrutnie się pyszniła, gdyby jaka królow a, choć uczciwszy uszy brzydkie było b ab sk o , aż oczy zamknąć! A niedobre do tego, a skąpe, że aż bez zgorszenia patrzeć się nie można b y ło ! K azała się zwać zawsze panią Przypeciną, choć się za to srodze gniewał na nią nieboszczyk B altazar, który prawdą a Bogiem był sobie człek niczego.
Żył sobie ten Baltazar Przypeć długo w dostatku, aż w końcu umrźeć mu przyszło. Niemiło było staremu żegnać się z św iatem , bo mu dobrze było na nim , ale cóż ro b ić , śmierć na nic nie pyta i prawda to nad praw dam i, co mówią ludzie:
K ręć się i wierć A przyjdzie śmierć.
Otóż przyszła ona i do starego Baltazara. Było to właśnie wieczorem w lecie, powróciłem z pola z innymi paro b k am i, a tu mi mówią, że B altazar już na skonaniu. Biegnę do izby — a Baltazar leży już w śmiertelnych potach. Kobiety Baltaza- rowej nie było dom a, bo pojechała do miasta na ta rg , więc też jeno ksiądz proboszcz i my byli przy śmierci starego.
Kiedy ju ż widział swój bliski koniec Baltazar, prosił aby zawołać wójta, i zrobić testament. Przyszedł wójt i pisarz gro
madzki także i poczęli pisać. B altazar zapisał wszystko żonie, jeno jednej krowy nie, co była najpiękniejsza.
— T ę krowę — mówił B altazar — niech żona sprzeda w m ieście, a pieniądze niech rozda ubogim, aby się modlili za moją duszę.
Pisarz zapisał to razem do testamentu. Potem podpisał znakiem krzyża świętego B altazar, a jako świadkowie ksiądz proboszcz i wójt. Rozrządziwszy tak swoim dobytkiem, niedługo już żył Baltazar. Nie minęło dwie godziny a skonał.
Gdy przyjechała żona z miasta, to nie bardzo płakała za mężem , jeno dopytywała się bardzo, co komu zapisał, bo była kobieta chciwa i niedobra. Kiedy się dowiedziała, że jedną najpiękniejszą krowę zapisał na ubogich, okrutnie była zła i markotna, i mówiła:
— 173 —
— No patrzajcie! Stary rozum stra c ił! J a się tu koło go
spodarstwa całe życie mozoliłam, a on najpiękniejszą chudobę zapisuje na ubogich! Ale ja już temu zaradzę.
I owo co zrobiła pani Przypeciow a? Zaraz po pogrzebie nieboszczyka wybrała się do m iasta, aby tę krowę sprzedać i pieniądze ubogim rozdać. Ale jadąc do m iasta, wzięła z sobą starego koguta, co się wałęsał po podwórzu. W mieście wy
prowadziła krowę na targowisko, a koło krowy usiadła z kogutem.
Ludzi było na targu co maku. Do Baltazarowej przycho
dzili kupcy całą hurmą i pytali, co chce za krowę?
— J a tę krowę tylko razem z tym koguteni sprzedaję! — mówi Baltazarowa.
— A to czemu? — pytają ludzie i śmieją się z takiej dziwnej sprzedaży.
— Ju ż ja mam w tem mój ro zu m !— mówi Baltazarowa — kto chce kupić razem koguta z krow ą, to mu go sprzedam.
No i znalazł się jak iś kupiec i przystał na to.
— Moiściewy — mówi Baltazarowa — za koguta dacie mi trzydzieści reńskich, a za krowę pięć dudków.
— Czy oszalała kobieta, czy co? — mówi kupiec toć zapewne pomyliliście się kobieto ? Chcecie pewnie za krowę trzydzieści reńskich a za koguta pięć dudków.
— Ju ż ja wiem co robię! — zawołała z gniewem Balta
zarowa — za koguta trzydzieści reńskich, za krowę tylko pięć dudków!
Kupiec myśli sobie:
— T ać mi to wszystko je d n o , czy tak czy t a k , a kiedy taka szalona, to niech będzie!
I mówi do B altazarow ej:
— No to kończmy handel! J a ju ż przystaję.
— Dobrze — mówi Baltazarowa — ale ja chcę przy świadkach.
Pewnikiem już domyśliliście się, czemu tak robiła Balta
zarowa i czemu chciała świadków. Mąż nakazał przed śm iercią, aby tem , co dostanie za krow ę, obdzieliła ubogich. Otóż s k ą pej babie żal było dać te pieniądze, więc się wzięła na taki cygański sposób, myśląc sobie:
— 175 —
— Przedam krowę razem z kogutem. Za krowę wezmę pięć dudków, a za koguta trzydzieści reńskich. W tedy dam dla ubogich to co wzięłam za k ro w ę , to jest pięć dudków, a trzydzieści reńskich zostaną w kieszeni, bo świadkowie za
świadczą , źe to za koguta.
Kupiec przyprowadził świadków i przy nich dobił ta rg u , dając za koguta 30 reńskich a za krowę 5 dudków.
— Chodźcież do chaty — mówi do Bałtazarowej Przy- peciowej — to wam zapłacę.
Popędzili więc ludzie krowę a Baltazarowa poniosła ko
guta w kobiałce. Gdy przyszli do chaty, wypłacił kupiec pie
niądze i kazał krowę zapędzić do stajni, a koguta wyciągnąć z kobiałki.
Ale oto patrzcie co się sta ło ! K ogut co był stary i chudy ja k trzaska i już mu nie wiele do śmierci brakowało, udusił i się w kobiałce, bo go Grzegorzewa zw iązała i zapokowała między inne rzeczy.
Kiedy Baltazarowa wyciągnęła koguta, patrzą — a tu kogut zdechł. J a k to zobaczył kupiec, zawołał:
— Kiedy kogut zdechł, to ja już go nie mogę kupić.
Oddajcie mi więc 30 reńskich za koguta a pięć dudków za krowę Weźcie sobie.
— Co!... Jak!... — zawołała Baltazarowa i aż jej w oczach pociemniało a twarz jej pobladła ja k chusta.
— A nie inaczej ! —■ mówi na to kupiec — ja mam na to świadków, coście ich sobie sami obrali. Za koguta wypłaci
łem wam 30 re ń sk ich , a źe kogut zdechły, więc oddajcie mi te pieniądze. K rowa zdrow a, no to za nią macie 5 dudków, jakeście chcieli!
— A na miłosierdzie B o że ! — zawołała z płaczem B alta
zarowa — to wy chcecie krzywdy biednej wdowy! Kogut zdechł, no to p raw d a, ale zmiłujcie się przecie, to jakże krowę przedać za 5 dudków?...
— A dyć mnie ją tak przedaliście — mówi kupiec — a od czego świadkowie!
Poczęła się kłótnia, Baltazarowa zawodziła i ręce łamała i od siebie z gniewu odchodziła. W końcu poszli do sądu —
ale i to nic nie pomogło, bo handel był już skończony, a świad
kowie zeznali, że Baltazarowa sprzedała krowę z 5 dudków, a koguta za 30 reńskich. Powiedzieli Baltazarowej w sądzie, że się może precesować o t o , ale ja k na teraz to musi oddać 30 reńskich za koguta.
Baltazarowa wróciła do domu ledwo żywa, klęła na czem świat stoi i aż się rozniemogła ze zgryzoty. Ale nie na tem się skończyło. J a k urząd odczytał testament B altaz a ra , to ka
zał Baltazarowej oddać pieniądze za krow ę na ubogich. B alta
zarowa mówiła i klęła się, że wzięła za nią tylko 5 dudków, ale nie znalazła oczywiście wiary, jeno ją jeszcze nałajali i zagrozili, że ja k nie zapłaci tyle co krowa była w arta, to za oszukaństwo jeszcze do aresztu pójdzie.
I Baltazarowa nietylko źe krowę marnie straciła — ale jeszcze drugich 30 reńskich musiała dać na ubogich, bo ta krow a, co ją nieboszczyk ubogim zapisał, tyle akuratnie była warta. T ak ukaraną została pani Przypeciow a, za to źe chy- trością chciała ocyganić i oszukać ostatnią wolę swego niebo
szczyka męża.
Zaś ów kupiec, co kupił krowę, ja k się dowiedział o całej sp raw ie, ja k to b y ło , zaraz dał te 30 reń sk ich , co była warta k ro w a , na ubogich, bo był to człowiek zacny i uczciwy. Otóż patrzajcie, Baltazarowa chciała oszukać swego nieboszczyka męża i ubogich, a oszukała tylko siebie — bo wola zmarłego się wypełniła, a ubodzy zamiast 3Q reńskich dostali aż sześć
dziesiąt!
— T a k to się dzieje na świecie — kończyli mój niebo
szczyk dziadek tę historję — każdy zdradliwy człowiek wpada sam w własną ła p k ę , oszust sam się w końcu oszuka, a skąpy dwa razy traci! W ypadek ten zdarzył się dawno już bardzo, kiedy ja jeszcze młodym parobczakiem byłem, ale nauka za
wsze je st ta sama!
T akie to historję opowiadali mój nieboszczyk dziadek.
Opowiedziałem wam tu jedną na naukę, a kiedy będzie czas po temu to opowiem i drugą.
Wojtek ze Smolnicy.
O dpow iedzialny re d a k to r i w y d aw ca: E. W iniarz. Z d ru k arn i E . W iniarza.
\r . 12,
1864 .
K osztuje ro czn ie z p rz esy łk ą pocztow ą 2 zir. w. a., półrocz
nie 1 złr. w. a.
Tom XI
21. października
W ychodzi w e Lw ow ie co 10 d n i, t,o jest.
1. 11. i 21. każd eg o m iesiąca
Boga, dzieci, B oga trzeba, Kto chce syt być sw ego chleba.
d a w ęd a o gromadzie.
u .