• Nie Znaleziono Wyników

Było to właśnie w niedzielę świętą po nieszporach. Na niebie wisiały ciemne chmury i nie puszczały na wierzch słonka, aby się choć ludziom przypatrzyło — a deszcz lał sobie ja k z konew ki, ja k to się u nas tego lata bez ustanku dzieje.

Markotno było bardzo w chacie Maciejowi Suszce, dumał sobie długo, co to za koniec będzie z tym deszczem — a nareszcie zawołał na Wojtusia swego syna i wziął go z sobą do starego kowala Józefa, co był człek piśmienny i taki fo-.

zumny, że aż miło pogwarzyć z nim było.

U Józefa było już kilku gospodarzy i parobków, co sie ­ dzieli na ławie i słuchali, ja k im coś rozpowiadał stary kowal.

— Niech będzie pochw alony! — przywitał się Maciej Suszka wchodząc do izby. .

— Na wieki wieków! Siadajcie k u m ie! — odpowie kowal

— a co tam słychać u w as?

— A cóżby? — odpowiedział siadając Maciej — to co wszędzie. Człek sobie głowę kłopoce, wedle deszczu, co leje a leje ja k z studni.

— A mnie to przychodzi zawsze na m y śl, kiedy deszcz p ada, zkąd się też on bierze? — ozwał się Marcin Z apiętka, sąsiad kowala. Słyszał ci ja wprawdzie j u &o t e m, ale dokumen­

tnie to nie wiem, ja k się ten deszcz fabrykuje tam w obłokach?

— A ju źci, że z chm ur!— wyrwał się Wojtuś.

— Ba a chmury zkąd? — zapytał znowu Marcin. ' W ojtuś się zczerwienił ja k burak, bo nie umiał tego na rozum wyłożyć i dalej ani gęby nie roztworzył.

N a to stary k o w a l:

— Czytałci ja o tern po xiążkach, a jeżli wam nie będzie nudno, to bym wam i opowiedział.

— Oj opowiedźcie, opowiedzcie Józefie! — zawołali wszyscy, a Józef w niedługo począł tak mówić:

— Mówiłeś W ojtusiu, że deszcz nizkąd inąd nie pocho­

dzi jeno z chmur. Ale- wpierwej trzeba wiedzieć co to jest chmura. Widzieliście przecie nieraz mgłę. Otóż mgła a chmury to wszystko jedno —- bo i mgła i chmury to nic innego jeno p ara, co przez zimno tak zgęstnieje, źe się pościna w malu­

sieńkie kropelki wody, że je widzieć można oczyma. Między mgłą a chmurami jest tylko ta jedna różnica, źe mgła jestto zgęszczona para w powietrzu blisko ziemi będącem, chmury zaś są podobnie zagęszczoną p arą, ale w wielkiej nad ziemią wysokości. Gdybyście się więc znaleźli pomiędzy chm uram i, to wasze włosy, suknie i t. p. tak by zwilgotniały, ja k to bywa zazwyczaj kiedy nas gęsta mgła otacza. Że to tak jest w istocie, przekonali się o tem ci, którzy byli na wysokich gó rach, a szukać ich daleko nie potrzebujemy, bo i w naszych górach polskich najwyższe wierzchołki chowają się w chmu­

rach. Tem u kto tam jest na górze, taka chmura wydaje się tylko gęstą m głą; kto zaś patrzy na nią z dołu, ten taką mgłę uznaje za chmurę, Otóż tedy jedno i to samo temu kto patrzy z bliska wydaje się m głą, temu zaś nad kim je st wy­

soko zdaje się być chmurą.

Już więc wiecie, źe chmura nie jest co innego, tylko

47

mgła wisząca wysoko w powietrzu. Jakże to jednak być może, że ta chmura, która składa się z, samych małych kropelek wody, może się utrzymywać w powietrzu? Przecież każda kro­

pelka cięższa je st od powietrza, więc też tak na dół opadać powinna ja k np. opada kam yk rzucony na wodę. Naprzód tedy potrzeba wam wiedzieć, że kropelki te nie są pełne, ale dęte z powietrzem we środku, ot np. takie ja k bańki mydlanę.

Gdyby te krople były całkiem pełne, to oczywiście spadaćby musiały, bo trzeba wam wiedzieć, że w takim razie byłyby blisko 800 razy cięższe od powietrza. Że zaś są d ę te , więę też o tyle stają się lźejszem i, o ile, we środku zawierają po­

w ietrze, dlatego też nie cisną tak mocno na powietrze, które się pod niemi znajduje, i jeżeli się zniżają, to zawsze tak zwolna, ja k np. powoli spada bańka m ydlana, którą ze słomki puszczamy w powietrze. W szakże bądź co bądź, powiecie sobie zapewne, gdy powietrze jest spokojne, to owe bańki pary, tak ja k i bańki mydlane, choćby też i najwolniej, zawsze wszelako spadaćby powinny, a następnie i cała chmura z takich kropelek utworzona osiąśćby musiała na ziemi. Otóż to jeszcze wytłumaczyć wam należy.

Bańki pary, które przy powietrzu spokojnem w istocie powoli na dół się spuszczają, trafiają tamże na powietrze cie­

plejsze, i w którem nie ma jeszcze tyle pary ja k tam gdzie się chmury zrobiły, na nowo więc rozchodzą się w powietrzu, zamieniają się w niewidzialną parę i znikają nam z oczu. Co gdy się dzieje poniżej, tam w górze tworzą się tymczasem , nowe bańki pary, z którem i robi się to samo co z pierwszemi.

T ak więc w istocie chmura ciągle się odnawia, a nam z daleka zdaje się jakoby jednostajnie zawieszona była w powietrzu.

Gdy się powietrze porusza, kropelki pary muszą się po­

suwać w kierunku wiatru; jeśli wiatr taki ciągnie równolegle do ziemi, to też i chmury unosi z sobą poziomo, jeśli zaś ciągnie ku g ó rze, to i kropelki pary pędzi także do góry, tak jak to wiemy o bańkach mydlanych, które uniesione wiatrem nieraz wzbijają się po nad domy, lub w izbach nawet unoszą się wysoko, jeżeli pod nie podbiegamy i poddmuchujemy. Przez takieto ciągi powietrza od dołu ku górze, dzieje się, że mgła idzie do góry, czyli co jedno, że z mgły robi się chmura.

Chmury według tego ja k wiszą wyżej lub n iż e j, ja k są gęstsze lub rza d sz e , Judzieź ja k są oświetlone od słońca, wy­

glądają bardzo rozmaicie. Jedne które przy pogodnem niebie naprzód się pokazują, delikatne, sm ugow ate, zwane pierzastemi;

drugie ja k kłęby dym u, w wielkich, półkolistych, częstokroć

bardzo pięknych grom adach, zwane grom adnem i; inne które dają się widzieć przy zachodzie słońca w przepysznych kolo­

rach, zwane warstwowemi; inne wreszcie powstają z groma­

dnych a niekiedy całe niebo szaro powlekają i zwape są d'e- szczowemi, ja k dziś naprzykład.

— A jakżeż z tych chmur robi się deszcz? — zapytał kowala jeden z parobków. ,

— Otóż posłuchajcie — odpowiedział kowal — niedużo by o tern mówić, jeno się namyślić dobrze trzeba:

J a k wam już powiedziałem, obłoki, co się nizkąd inąd biorą jeno z pary, która wychodzi z wody i ziemi, Unoszą się wysoko i tam wiszą. Im taki obłok zimniejszy, tern jest gęstszy i łatwiej z. niego deszcz może upaść. Otóż wystawcie sobie, że jeden taki obłok wisi w-powietrzu. Naraz nadnosi wiatr obłok drugi, co je st znowu cieplejszy. Cóż się zrobi?

— To się pomieszają z sobą! — zawołał Wojtuś.

— Ba to jeszcze nie koniec — odpowiedział stary kowal

— ale co potem będzie ? Oto już nieraz uw ażaliście, że ja k w zimie przynieść ze dworu do ciepłej izby na przykład sie­

k ierę, to siekiera ta zaraz się pokryje kropelkami wody, jak rosą. A dla czego? Bo ciepłe powietrze, co jest w izbie, ja k się zbliży do zimnego żelaza, tak zaraz od niego nabiera zimna i robi się coraz gęstszem , aż nareszcie osiada kropelkami na siekierze. Otóż, akuratnie tak dzieje się z obłokami. J a k cie­

plejsza chmura zejdzie się z zimniejszą, to cieplejsza poczyna gęstnieć coraz bardziej i zmienia się w maleńkie bańki wody.

T e bańki robią się coraz cięższe, bo gdzie jeno się posuną a natrafią na cieplejsze powietrze, to z niego coraz bardziej wody wciągają. Nareszcie kropelki te takie się zrobią ciężkie, źe już nie mogą się utrzymać na górze, jeno spadają na dół.

Zaś lecąc na dół, to znowu lecą przez cieplejsze powietrze i zabierają z niego w siebie coraz więcej wody, a gdy już spadną na ziemię, to są wielkiemi kroplami wody. T a k to się moiściewy robi deszcz. Trudno to wam całkiem wyraźnie wy­

łożyć, ale kto dobrze nad tem pomyśli, to mu się powoli sta­

nie wszystko zrozumiałem. A zresztą lepiej to choć po trosze wiedzieć o tem , co się dzieje w oczach człowieka, niż tak nic a nic ja k tabaka w rogu ,

Tymczasem przestał padać deszcz na dworze a słonko zaglądnęło do chaty Józefowej. Zabrał się tedy Maciej z W oj­

tusiem do w yjścia, a podziękowawszy kowalowi za pouczenie, poszedł do domu

Odpowiedzialny redaktor i wydawca: E . W i n l a r z . Z drukarni E . Winiarza.

Tom XI.

1. sierpnia

Wychodzi we Lwowie co 10 d n i, to jest i ■ 11. i 21. każdego

m iesiąca.

K osztuje rocznie z przesyłkę pocztowa 2 złr. w. a., półrocz­

nie 1 złr. w. a.

B oga, dzieci, B oga trzeba, Kto chce syt byd sw ego chleba.