PaNu H.ś.
W mieście tym mieszkam. i ono jest we mnie – W moim oddechu, spojrzeniu, uśmiechu.
tak jest na co dzień – zwykłe przenikanie.
Albo inaczej – bardziej zwięźle – życie.
Miasto zbudzone syrenami fabryk Spieszy gdzieś. Dokąd? i co znaczą twarze Żołnierzy, majstrów, urzędników, uczniów?
Co znaczy niebo skrzydłami wież cięte?
Chlebem rumieni się, pachnie południe.
Potężne bloki dźwigają słońce
W cierpliwym rytmie rąk, maszyn, powoli Zmieniają architekturę spojrzenia.
Szept południa. Grzebień wodospadu.
Dziewczyna zerka w zwierciadło mych oczu.
Lubisz tę rzekę? Wiesz, że ciebie bardzo…
Ale tę rzekę…? Też… Łączy mnie z morzem…
Chwila pieniąca się słońcem, marzeniem – W dal mnie unosi. i już mogę dotknąć Chwili zgubionej w pamięci powrotu W dzieciństwo – piaskiem sypiące się lata…
już wieczór. Spokój, wytchnienie, samotność.
Albo – niepokój: Most kotem się czai.
Pijany księżyc wlecze się ulicą, Nucąc chrapliwie melodię z głośnika.
Snem ociekają chłodne liście nocy.
Z całego miasta światła w moich oczach Barwę dni tłoczą, z każda chwilą inną – Coraz bogatszą i coraz piękniejszą.
12 kwietnia 1965 r.
dWócH Z rOStarZeWa
Nie widzieliśmy się dobre cztery lata, po serii spotkań, które zapoczątkowała reporterska wizyta w szprotawskim technikum Rolniczym, a uwieńczyło zapre-zentowanie laureata na łamach „Zarzewia”. Po drodze była uroczystość wręczenia nagród głośnego konkursu na pamiętniki młodzieży wiejskiej. Hieronim Szczegóła, nauczyciel ze Szprotawy zdobył w tym konkursie jedną z dwóch pierwszych nagród.
Swą pracę pamiętnikarską, jak wielu uczestników konkursu, kończył rysem planów na przyszłość. Wspominał, że w 1964 roku ma powstać w Zielonej Górze wyższa uczelnia. Hieronim miał już wówczas stopień magistra historii i pisał:
Taka praca by mi bardzo odpowiadała. Napisałem nawet podanie o wzięcie pod uwagę mej osoby przy doborze kadry nauczycielskiej. Otrzymałem zapewnienie, że to uczynią. Po uzyskaniu stopnia doktora rozpocznę może pracę habilitacyjną…
jest rok 1967 w hallu pięknej Wyższej Szkoły inżynierskiej im. jurija Gagarina w Zielonej Górze pytam o Hieronima.
– Do pana prorektora? Proszę bardzo, o te drzwi na prawo…
Chwilkę później zza prorektorskiego biurka uśmiecha się do mnie stary zna-jomy, autor pamiętnika, który zaczynał się od słów:
Miałem zawsze kłopot z precyzowaniem swojej przynależności społecznej.
Kiedykolwiek trzeba było tę rubrykę wypełniać, zawsze pojawiała się we mnie wątpliwość, co napisać. Urodziłem się i wychowałem na wsi. Rodzice pochodzą z rodzin chłopskich, ale my sami nie mieliśmy nigdy ani kawałka ziemi…
π
– Dzień dobry, Hieronimie.
– Witaj! jadłeś już obiad? jeśli nie, to maszerujemy, bo stołówkę zamkną…
Całkiem jak byśmy wczoraj dopiero widzieli się na uroczystości w Domu Chłopa, jak by nie było tych, bądź co bądź pełnych różnych nowości czterech lat. Ale taki już jest Hieronim, lub – jak kto woli – dr Szczegóła, zastępca rektora zielo-nogórskiej WSi do spraw nauki. Bezpośredni i „życiowy” – jak to określali jeszcze jego szprotawscy wychowankowie. Serdeczny dla innych, skromny i nieledwie surowy wobec samego siebie. Sądzę, że źródła takiej postawy można m.in. znaleźć na kartkach wspomnianego już pamiętnika. tych z dzieciństwa w przedwojennej Polsce, gdy jesienią szło się na tzw. sztrebel. Polegał on na szukaniu na kartoflisku pozostałych jeszcze ziemniaków, zwłaszcza małych, których pańscy nie zbierali…
tych lat z okupacji, które dla 10-letniego podówczas Hieronima zapisały się takimi obrazkami: Niemka tłukła mnie dosyć często… Wezwano nas na posterunek i tam odbyło się wstępne bicie gumowcami… a także z kart o latach późniejszych, gdy kilkunastoletni chłopak z Rostarzewa w wolsztyńskim powiecie wstąpił do Związku Walki Młodych i w wyzwolonej już ojczyźnie rozpoczął uporczywy marsz ku dok-torskiemu tytułowi i innym odpowiedzialnym stanowiskom…
Wiecie już, że obietnica poczyniona mu w odpowiedzi na zgłoszenie się do no-wej zielonogórskiej uczelni spełniła się i to z nadwyżką. Hieronim myślał o pracy wykładowcy, tymczasem powierzono mu funkcje „prawej ręki” rektora uczelni, profesora dr. kołakowskiego.
Uzyskał doktorat pisząc pracę o panowaniu piastowskim nad Środkową odrą.
Niebawem praca ukaże się drukiem, zresztą – nie jako pierwsza pozycja książkowa Hieronima. Do monografii o Szprotawie, pisanych jeszcze w czasie pracy w tam-tejszym technikum, dorzucił „Walkę o księstwo głogowskie w latach 1476-1490”,
„jana Głogowczyka”, teraz gromadzi materiały do pracy habilitacyjnej. temat:
„kształtowanie się władzy ludowej i podstawowe przeobrażenia społeczno-ustrojowe na Ziemi Lubuskiej w latach 1945-1947”. Nie wspominam już o innych pozycjach, z których być może wielu czytających te słowa zna opracowanie o ZMW na Ziemi Lubuskiej, drukowane niedawno w miesięczniku „Pokolenia”.
Hieronim Szczegóła do dawnych laurów konkursu pamiętnikarskiego dorzucił również ostatnio i nagrodę konkursu Ministerstwa oświaty na podręcznik pt.
„Wychowanie obywatelskie”.
Patrząc na te tytuły nie mogę się znów oprzeć refleksji, ściśle związanej z pew-nymi fragmentami pamiętnika sprzed lat.
Pisał w nim Hieronim o tym, jak w latach okupacji biciem, groźbą, a równocze-śnie przedstawianiem hitlerowskiej Rzeszy jako niezwyciężonej potęgi kształtowano w nim świadomość niewolnika, stworzonego do pracy, posłuszeństwa i podziwiania
„Herrenvolku” (narodu panów). Nie jest chyba rzeczą przypadku, jest natomiast – nie wstydźmy się patosu – czymś nieledwie symbolicznym, iż niedoszły niewolnik jest prorektorem polskiej uczelni na polskich ziemiach zachodnich, swój talent, wiedzę i zapał naukowca poświęca badaniom nad ich piastowskim rodowodem.
i druga refleksja migawkowa. Znacie tytuł nagrodzonego pamiętnika. otóż na kartach pamiętnika Hieronima z roku 1945, pierwszego roku w wolnej ojczyźnie, przeczytać można taki oto fragment o obchodzie majowym w rodzinnej wsi:
Utworzono pochód, na którego czele szedł nauczyciel w mundurze oficerskim z medalami i szablą w ręku, dalej orkiestra strażacka, sztandary, harcerze, młodzież i starsi. Po pochodzie przed szkołą była akademia, na której i ja mówiłem wiersz pt. „O powinnościach obywatela”.
π
jedne nowości od Hieronima wydobyć trudno, inne same dają znać o sobie, ener-gicznie włączając się do naszej rozmowy. to dwuletni urwis, Leszek. W Szprotawie poznałem już starszą córkę, Mirkę. Pedagogiczne zacięcie taty, a także i mamy Szczegółówej – nauczycielki musi mieć również pełne zastosowanie w domu.
Hieronim z żoną nie są zresztą jedynymi przedstawicielami nauczycielskiego fachu w rodzinie. Brat pracuje w szkole w rodzinnym Rostarzewie, jedna z sióstr jest
w Liceum Wychowawczyń Przedszkoli, druga studiuje polonistykę. Spotkania u rodzi-ców, jak np. ostatnie, świąteczne przypominają małe konferencje pedagogiczne.
Ale, ale… Nie myślcie, że ów „drugi” zapowiedziany w tytule, to właśnie brat Hieronima. Mowa tu o kimś innym. Byliśmy gdzieś przy sprawach najbardziej aktualnych. Notowałem, że zielonogórska Wyższa Szkoła inżynierska ma już na 2 latach 480 studentów, w tym około 68 procent młodzieży z terenu samego wo-jewództwa. Żartobliwie spytałem:
– Ale Rostarzewo reprezentujesz na razie sam?
– Nic podobnego! Właśnie na pierwszym roku jest z rostarzewskich młody Lenart. Zdawał maturę razem z moją siostrą. innymi słowy jest nas dwóch.
Powodzenia Hieronimie! Powodzenia kolego Lenart!
K. Strzelecki
„Zarzewie” 1967, nr 19.