go mechanika, przez niego wynalezione, taką dlań cześć uczuł, że odchodząc nizko bardzo mu się ukło
nił. Kiedy znowu pewnego razu przechadzał się na Ś-tej Helenie z panią Balcombe, ta spostrzegł
szy idących ku nim służących z ciężarem, z gnie
wem zaw ołała by się usunęli—wówczas Napoleon rzekł: „Poszanowanie dla tych, pani, co idą z cię
żarem,” i sam zeszedł z drogi. Nawet praca naj
mniejszego robotnika przyczynia się do dobrobytu społecznego. Pew ien chiński cesarz mądrze się wyraził, mówiąc: „Jeśli jest jaki nie pracujący człowiek, lub jaka nic nie robiąca kobieta w mem państwie, to z pewnością ktoś w takim razie głód i zimno cierpi.”
Zwyczaj ciągłego i pożytecznego zajęcia, ró
wnie dla szczęścia i spokoju kobiety jest potrze
bnym jak i dla mężczyzny. Bez tego bowiem ko
biety wpadają w stan przykrych nudów, którym towarzyszy zw ykle ból głow y i choroba nerwowa.
Karolina Perthes napominała usilnie swoją zamę
żną córkę, aby nie poddawała się takiej przykro
ści. „Kiedy dzieci po południu w yb iegły na dwór, mawiała ona, to mi się tak ciemno i głupio na sercu zrobiło jak sowie podczas d n ia,. ale nie na
leży się poddawać temu usposobieniu mniej lub więcej właściwemu wszystkim młodym kobietom.
Najlepszą tu pociechą jest praca, do której pilnie i energicznie wziąść się należy. Pracuj więc usil
nie i ciągle to nad tern, to nad owem, bo lenistwo jest tak dla w ielkich jak i dla małych
djabel-125
aką pokusą. Tak m awiał dziadek i miał słusz
ność.” *)
Ciągłe i użyteczne zajęcie nie tylko korzystnem jest dla ciała ale i dla duszy. Podczas gdy leniwy człow iek w lecze się przez życie obojętnie a jego lepsza natura w głębokim leży pogrążona śnie i umiera moralnie — człow iek energiczny, dla w szystkich wchodzących w zakres jego działal
ności, jest istotnem źródłem czynności i radości.
N aw et najzwyczajniejszy mozół jest lepszym jak próżniactwo. Fuller mówiąc o Sir Franciszku Drakę, wcześnie wziętym na okręt i surowo przez swego pana napędzanym do pracy, powiada: „że te m ozoły i próby cierpliwości w młodyoh latach wzmocniły wiązania jego duszy.” Schiller często mawiał, że jest nader korzystnem, zajmowanie się co dzień jaką mechaniczną robotą, wymagającą ciągłej uwagi.
Tysiące ludzi mogą udowodnić prawdę przy
słow ia wyrzeczonego przez francuzkiego malarza Greuse, że praca, czynność, pożyteczne zajęcie jest jedną z najważniejszych tajemnic szczęścia.
Casaubon na nalegania swoich przyjaciół, zgodził się przez jakiś czas zupełnie nic nie robić—szyb
ko jednak wrócił do pracy, mówiąc, że lepiej cho
rować pracując jak świętując.
Karol Lamb, kiedy się uw olnił na zawsze od swego zajęcia przy biórku w urzędzie
Wschodnio-*) Życie Perthesa. II, 20.
127
indyjskim, rzekł, że się uważa za najszczęśliwsze
go z ludzi! „Nawet za dziesięć tysięcy funtów, wołał, nie wróciłbym się do mego więzienia.”
Z prawdziwą radością p isał do Bernarda Barton:
„zaledwie mogę na tyle zebrać moje myśli, żeby parę wierszy napisać! Jestem w olny jak powie
trze. Teraz jeszcze pięćdziesiąt lat żyć będę.
Chciałbym gdybym mógł sprzedać wam coś z me
go wczasu. Doprawdy człow iek nic lepszego ro
bić nie może, jak nic nie robić — bo nakoniec coś dobrego zrobić może.” Dwa długie i występne lata minęły, kiedy w umyśle Karola Lamb całko
wita nastąpiła przemiana. Teraz dopiero po
strzegł, że urzędnicza, po części machinalna pra
ca, regularny pochód zajęć, codzienne zadania, daleko lepszemi dlań b yły, chociaż początkowo tego nie widział. Wprzódy czas dlań b y ł przyja
cielem, teraz stał się wrogiem. Znów napisał do Bernarda Barton: „Zapewniam was, że nic nie robić jest daleko gorzej jak przerobić się na
wet. Dusza pożera się sama a jest to ze w szyst
kich najniezdrowsze pożywienie. Już w niczem nie biorę udziału—nigdy wody niebieskie nie la
ły się na bardziej niepożyteczną głow ę. Tylko przechadzać się, ciągle się przechadzać—oto jesz
cze moja praca. Jestem krwi chciwym mordercą cza
su, dla mnie atoli wyrocznia milczy."
N ikt nie miał w yższego pojęcia o praktycznem znaczeniu pracy, jak W alter-Scott, który należał do najpracowitszych i nigdy niezmordowanych lu
dzi. Lockhart powiada, że można poszukać we
w szystkich czasach i krajach a nigdzie się nie znajdzie, nawet u wielkich monarchów i wodzów, może zaledwie pomiędzy pisarzami, takiego rzad
kiego przykładu niewyczerpanej z wesołym uray;
słem połączonej pracy. W alter-Scott usilnie się etarał zaszczepić w swych dzieciach to pojęcie, źe praca jest wszystkiem dla szczęścia ludzkiego.
Kiedy syn jego Karol b y ł w szkołach, tak do nie
go pisał: ,,Nie mogę ci dość wyrazić tego, że pra
ca jest prawem danem nam od Boga w każdem położeniu życia. Majątek bez niej nabyty nie ma wartości—onajest wszystkiem, począwszy od kęsa chleba jaki chłop w pocie czoła pożywa aż do spo
sobu jakim bawi się w swych nudach bogaty człow iek. Co się tyczy nauki, to takowej bez pracy duch ludzki nabyć nie może, podobnie jak rola nie przyjmie nasienia, nie będąc zoraną.
Z drugiej strony, gospodarz zasiawszy rolę może nie zebrać plonu, który kto inny zabierze — gdy tymczasem żaden człowiek ani przez przypadek ani nieszczęście stracić owoców swych nauk nie może, a w yższa i szersza wiedza jaką zdobył, za
w sze mu na dobre wyjdzie. Pracuj więc mój ko
chany synu i korzystaj z twego czasu. W młodo
ści kroki nasze są lekkie, dusza powolną a wiadą- mości łacniej się nabywają. Jeśli wiosnę naszą zaniedbamy, to lalo będziem mieli bezpożyteczne i przykre, jesień plew y tylko przyniesie a zima starości naszej stanie się nieznośną i pozbawioną ludzkiego współczucia.” *)
*) Życie W alter-Scotta, Loekharta, p. 442.
Southey b y ł równie pilnym jak W alter-Scott pracownikiem. Można nawet powiedzieć, że pra
ca b yła jego religią. L iczył dopiero dziewiętna
ście lat, kiedy następne słow a napisał: „D zie
więtnaście lat są czwartą częścią a może i więcej mego życia, a jednak dotąd żadnego pożytku spo
łeczności nie przyniosłem. W iejski dzieciak, spę
dzający za dwa pensy dziennie wrony z pola, jest pożyteczniejszym ode mnie — pracuje bowiem na chleb, który ja spożywam w próżniactwie.” Sou
they atoli będąc chłopcem nie b y ł wcale leni
wym, owszem uczył się bardzo pilnie. N ie tylko, że angielską literaturę znał dość dobrze, ale na
wet w tłomaczeniu poznał Tassa, Aryosta, Home
ra i Owidyusza. Mimo to, zdało mu się jego życie bezcelowem i pragnął koniecznie coś zrobić. Zro
b ił więc początek i odtąd przez ciąg swego życia całego nie przerwał ani na chwilę swych literac
kich zajęć, podczas których mówiąc jego słowy:
„w wiedzy ciągle postępował i nie b y ł tak uczo
nym jak biednym, tak biednym jak dumnym, tak dumnym jak szczęśliwym.”
Co może praca i wytrwałość najlepszym dowo
dem jest Samuel Bogum ił Linde, który b y ł sy
nem ślusarza z Torunia, rodem Szwed, a jednak wypracował najznakomitszy słownik języka pol
skiego, za który książę namiestnik Zajączek wrę
czył mu osobiście medal złoty z napisem: Za sto- wnik języka polskiego—Ziomkowie. Linde początko
wo nie umiał dobrze języka polskiego. Bawiąc w Dreźnie pow ziął zamiar napisania takowego.
Charakter 9
129
Zabrał się *więc do pracy w r, 1791 i przez lat piętnaście nieustannie nad nim pracował to w W arszawie, to w W iedniu, gdzie zostając w do
mu Józefa Ossolińskiego sławnego założyciela biblioteki, materyały przygotowywał. Samo w y
danie tej pracy jest dowodem wytrwałości Linde
go, zało ży ł bowiem jedynie w tym celu drukar
nię i mimo czasów wojennych 6 olbrzymich to
mów wydrukował.
W ulubionych zdaniach ludzi, zdradza się zwy
k le ich charakter. J) W alter-Scott często powta
rzał: „W szystko można zrobić.” Historyk Ro
bertson już w piętnastym roku w ziął sobie za de
w izę zdanie: „Życie bez nauki, to śmierć.” Motto W oltera było: „Zawsze przy pracy.” Przyrodnik Laceped zw y k ł b y ł mówić: „Żyć to znaczy ob
serwować”—co i Pliniusz już gło sił. Bossuet bę
dąc w szkołach, tak usilnie się uczył, że koledzy żartując z jego nazwiska nazywali go: Bos-suetus aratro (wołem do pługa przywykłym). Imię Vita- lis (Życie walką) które przybrał szwedzki poeta Sjoberg, oznaczało, podobnie jak pseudonim Fry
deryka Hardenberga Nova-lis, dążności i prace obu tych genialnych mężów.
Dotąd pracę uważaliśmy jako morał—ona atoli jest i kształcicielką charakteru. Nawet praca bez
*) Southey w swoim Doktorze powiada, że charakter danej osoby lepiej się poznajo z listów do niej przez kogo innego pisanych, ja k z jej własnych.
131
rezultatu, jest lepszą od próżniactwa, już dla tego samego, że jest pracą, że podnosi nasze zdolności i przygotowuje do owocnego w przyszłości tworzenia. Zwyczaj pracowania uczy metody.
Zmusza ona do urządzenia czasu i do mądrego po
działu dnia. Jeśli przez ćwiczenie raz nabyło się sztuki zapełniania życia pożytecznemi zajęciami, to później użytkuje się z każdej chw ili—a gdy przyjdzie spoczynek, to smakuje podwójnie le
piej.
Słusznie też zauw ażył Coleridge: „Jeżeli po
wiadają o leniwym, że czas zabija, to można o sy
stematycznym człow ieku powiedzieć, że go wskrzesza niejako, tak w życiu jak i wmoralnem istnieniu, że go robi przedmiotem sumienia. Po
rządkuje on godziny, wlewa w nie ducha i tym sposobem je dzieli. Istota czasu jest to coś ucie
kającego, coś nieprzystępnego i duchowego zara
zem. O dobrym i wiernym słudze, którego ener
gia w ten sposób została ujętą w metodę, można powiedzieć że nie on w czasie ale czas w nim ży
je. Dni, miesiące i lata, będą dlań wskazówkam i w wypełnionych powinnościach, które koniec świata przeżyją i nawet wtedy istnieć będą, gdy czasu już nie stanie.”
Czynność prowadzi nas zaw sze do system aty
czności i z tego powodu jest ona ważną jako kształcicielka charakteru. N ajw yższe własności pracy, przez pilne i przyjazne z innymi stosunki w obec okoliczności codziennego życia najlepiej
się rozwijają,. W szystko to jedno, czy interes jaki rodzina czy naród prowadzi. W jednym z po
przednich rozdziałów wskazaliśm y, że dzielna matka rodziny powinna być dokładnie z intere
sami obeznaną. Ma ona bowiem do urządzenia w szystkie drobnostki bytu rodzinnego: dochód z rozchodem w zgodzie utrzymać, w szystko we
dług pewnego planu i aystematu prowadzić i ty
mi co pod jej są władzą, mądrze kierować. D ziel
ne domu utrzymanie wymaga pilności, zręczności, systematu, obyczajowości, przezorności, mądro
ści, zm ysłu praktycznego, znajomości ludzi oraz talentu organizacyjn«go a więc przymiotów nie- odbicie potrzebnych do każdego prowadzenia in
teresu.
W szystk ie te przymioty mają w rzeczy samej ogromny zakres działalności. Są one konieczne czy to wśród rozlicznych wypadków życia, czy w obec jakiejkolw iek pracy, czy wprowadzeniu rodziny, rzemiosła, handlu i przemysłu, na czele wielkiego jakiego towarzystw a czy nakoniec w rządzie. Owóż ta szkoła, która nas doskonale obznajmia z rozmaitemi interesami jest dla prak
tycznego życia najpożyteczniejszą — prócz tego jest ona najlepszą szkołą dla charakteru, bo w y
rabia pilność, uwagę, władzę nad sobą, sąd, takt, znajomość i miłość ludzi.
Tego rodzaju wyrobienie się więcej szczęścia i pożytecznej przynosi działalności, jak najwyż
133
sze literackie w ykształcenie lub uczone odoso
bnienie, bo w końcu zaw sze prawie się okazuje, że zdolność praktyczna więcej jest wartą, jak in- teligencya, a usposobienie i przyzwyczajenie w ię
cej jak talent. N ie należy zresztą 'zapominać, że tego rodzaju wykształcenie można otrzymuć je
dynie przez pilną obserwacyę i staranne zużytko
wanie doświadczenia. „Chcąc być dobrym ko
walem, powiada generał Trochu w jednym ze swoich ostatnich pism, należy przez długi czas kuć żelazo— chcąc być dobrym władcą, trzeba ca
łe życie uczyć się i obznajiniać ze stroną prakty
czną rzeczy.”
W alter-Scott miał dla dzielnych, praktycznych ludzi w ysoki szacunek i często głośno się odzy
wał, że najwyższego literackiego odznaczenia się nie można porównywać nawet z mistrzowstwem w wysokich sferach praktycznego życia, miano
wicie z wodzem pierwszego rzędu.
W ielki wódz nio nie zostawia przypadkowi;
najmniejszą możliwą rzecz bierze na uwagę—po
zornie najmniej znaczące drobnostki stara się rozpatrzyć. W ellington stojąc w Hiszpanii na czele wojsk przepisał nawet jak żołnierze mają sobie jeść gotować. W Indyach oznaczył szyb
kość z jaką wQzy zaprzężone wojami iść miały.
Najmniejsza drobnostka uzbrojenia nie uszła jego uwagi. Tym sposobem zapew nił sobie nie tylko gotowość swych żołnierzy na każde zawołanie,
ale zysk a ł także ich miłość oraz w lał w nich zu
pełne do siebie zaufanie. *)
Podobnie jak w szyscy w ielcy wodzowie, W el
lington b y ł niezmordowanie pracowitym. Krążąc koło ujścia rzeki Mondego, gdzie go Junot z ar
mią francuzką oczekiw ał, u łożył on główne ar
tyk u ły prawa policyjnego dla Dublina. 2) Drugi w ielk i wódz Cezar, miał w czasie pochodu z woj
skiem przez Alpy, ułożyć swą rozprawę o sztuce wymowy. W allenstein stojąc na czele 60,000 lu
dzi i mając tuż przed sobą nieprzyjaciela, nie omie
szk a ł w ysłać ze swej kwatery głównej wiadomo
ści, w jak i sposób ptaszarnia domowa pod wzglę
dem hygienicznym ma być urządzoną.
W aszyngton b y ł także człow iekiem niezmor
dowanej pracy. Od dzieciństwa przyzwyczajał się on do pilności, w ytrwałości i systematycznej pracy. Jego szkolne rękopisy dotąd zachowane, dowodzą że już w trzynastym roku życia zajmo
w ał się dobrowolnie kopiami kwitów, weksli, tranzakcyj, długów, kontraktów, umów, plenipo- tencyj i tym podobnych suchych dokumentów.
') Kiedy się ukazały w druku pierwsze toiny jego Depeszy, rzek ł do niego jeden z jego przyjaciół, który dopiero co przeczytał wiadomość o wyprawie Indyjskiej: „Wygląda to ta k książę, ja k gdybyś tylko się zajmował ryżem i wołami w Iudyacli.“ „Tak w istocie było, odrzekł Wellington, bo gdy miałem ryż i woły to miałem i ludzi, a jak miałem ludzi, to wiedziałem, że nieprzyjaciela pobić mogę.“
2) Był jeszcze wtedy sekretarzem do spraw Irlandzkich.
Przyzwyczajenie to, wcześnie nabyte, stało się później podstawą tej olbrzymiej czynności, jaką okazał u władzy.
Tak mężczyzna ja k i kobieta, którym udało się przeprowadzić jaki interes, mają do zaszczytów tyle prawa, ile artysta malujący obraz, lub pisarz kreślący jakie dzieło, albo nakoniec generał w y
grywający bitwę. Mogli oni przecież osięgnąć swój cel pośród równie wielkich trudności i ró
wnie ciężkich walk, a że zw ycięztwo otrzymali na drodze pokojowej, bez krwi rozlewu, to już nie zm ienia istoty rzeczy.
W ielu mniema, że prowadzenie jakiego intere
su nie zgadza się z geniuszem. W opisie życia Ryszarda Lovell Edgeworth *) jest mowa o nieja
kim Bicknellu, który b y ł zacnym ale pospolitym człowiekiem , a o którym nic więcej nie wiem y nad to że się ożenił z Sabiną Lidney, uczennicą Tomasza D ay autora dzieła p. t. Sandford i Mer
ton. Otóż człow iek ten gniew ał się pewnego razu na swego przyjaciela „że ten uw ażał za zw yczaj
ny błąd u ludzi geniuszu, niedołęztwo w rzeczach codziennego życia.” Jest to jednak w ielk i błąd tak ie mniemanie. Najgenialniejsi mężowie prawie bez wyjątku byli największymi pracownikami;
nawet sami się zajmowali w szelkiem i robotami.
Dalej, nie tylko że sami jak zw yczajni ludzie pra
cowali, ale do każdej pracy w nosili wysoką zdat- ność i św ietną gorliwość. N ic trw ałego i w ielkie
135
*) Pamiętniki B. L. Edgewortka, II, 94.
go nie wyrosło samo przez się z ziemi. Tylko szlachetna cierpliwość i szlachetna praca wytwa
rza arcydzieła geniuszu.
Sami tylko ludzie pracy posiadają potęgę—
próżniacy są zaw sze bezsilni. Pracowici ludzie są zaw sze panami świata. N ie było nigdy żadne
go znakomitego a nie pracowitego statysty.Ludwik X IV słusznie więc wyrzekł: „Przez pracę rządzą królowie.” Clarendon opisuje Hampdena jako „mę
ża pracy i czujności, niezmordowanego i niedają- cego się najpracowitszym nawet wyprzedzić—ja
ko męża tak obdarzonego,że najsilniejsze głow y nie m ogły mu dotrzymać i takiej osobistej odwagi,
„że równała się ona "najlepszym jego przymio
tom.” W pośród swoich mozolnych ale przez
nie-§
o samego podjętych obowiązków, pisze razu je- nego Hampden do swej matki: „Moje życie od■wielu lat jest ciągiem pracy—tak było za rzeczy- pospolitej tak samo i za królów. Nie mam nawet czasu, żebym mógł swoje obowiązki względem mych drogich rodziców wypełnić, lub tylko list do nich przesłać.” I w rzeczy samej wszyscy mę
żow ie stanu rzeczypospolitej b yli niezmiernie pracowici; sam Clarendon b y ł człow iekiem nie
zmordowanej pilności.
Ta to energiczna siła życiowa, będąca w rozwo
ju swoim zdolnością do pracy, odznaczała w szyst
kich w yższych mężów tak naszych jak i dawniej
szych czasów. Podczas agitacyi przeciw prawu zbożowemu, pisał Cobden pewnego razu do przy
jaciela: „Pracuję jak koń i nie mam chwili wolnej."
Lord Brougham b y ł nadzwyczajnym przykładem niezmordowanie czynnego męża, a o Lordzie Pal- merston można powiedzieć, że w późnej starości w alczył z uporem o zwycięztwo i podobnie jak w kw iecie w ieku zachował siłę do pracy, dobry humor i łagodność aż do końca życia. *) Mawiał on, że jest najlepiej dla jego zdrowia znajdować się w ministeryum i mieć obie ręce zajęte. To też prawdopodobnie nigdy się nie nudził. Helvetius utrzymuje: ,,że głów ną wyższość człow ieka nad zwierzętami stanowią nudy, bo chcąc uniknąć tych nieznośnych cierpień, w ysila się, pracuje a przez to naprzód postępuje.”
Ożywiająca ta zasada ciągłej pracy po w szyst
kie czasy powodowała rozliczne zajęcia i prakty
czne stosunki między ludźmi i w yw oływ ała doj
rzałość w silnych organizacyach tej potęgi życiowej.
Równego pożytku jest praca w każdem powoła
niu, tak w polityce jak i w literaturze, nauce i sztuce. W iększa część płodów literackich w jr- szła od łudzi, którzy doskonale znali się na inte
resach. *) Ta sama pilność, ta sama pomyślność 137
]) Jeden z przyjaciół Lorda Palm erstona opowiada n astę
pującą anegdotę. S pytał go się on pewnego dnia, ja k i wiek uważa dla mężczyzny za najsilniejszy, lord mu na to odrzekł:
„rok siedmdziesiąty dziewiąty—niestety, dodał spuszczając oczy, zacząłem już ósmy krzyżyk a więc ju i po sile wieku."
a) Zdanie to może się dotyczeć tylko Anglii. (Przyp. tłum).
i mądre użycie czasu, które b y ły im nader pomoc- nemi w jednym zakresie działalności, przyniosły im w drugim te same usługi.
W iększa część angielskich najstarszych poe
tów początkowo była ludźmi przemysłu, interesu, którzy postarzawszy się w praktycznym zawo
dzie, w zięli się do literatury, bo pod owe czasy z wyjątkiem może duchowieństwa, nie było jeszcze osobnej klasy piszących. Chancer, ojciec angiel
skiej poezyi, b y ł naprzód żołnierzem a potem niż
szym dozorcą podatków. Urząd ten wcale nie był synekurą, bo musiał sam w szelkie rachunki pisać, a dopiero kiedy w biórze ukończył te rzeczy, to sp ieszył się do domu, do swych studyj ulubionych, zasiadał do książek, dopóki mu w oczach nie po
częło ciemnieć.
W ielcy poeci za czasów Elżbiety, pod którą m iał miejsce taki silny rozwój życia w Anglii, nie b yli wcale literatami w nowoczesnem znaczeniu tego słowa, ale ludźmi czynu, doświadczonymi na polu interesów. Spencer pracował przy namiest
niku w Irlandyi jako tajny pisarz — Raleigh ko
lejno b y ł dworzaninem, żołnierzem, majtkiem i wynalazcą — Sidney b ył politykiem , dyplomatą i żołnierzem—Bakon wprzód nim został Lordem- kanclerzem, b y ł pilnym adwokatem—Sir Tomasz Brown lekarzem wiejskim—Hooker mocno zapra
cowanym proboszczem pewnej gminy wiejskiej—
Szekspir dyrektorem teatru, w którym b ył także miernym aktorem i więcej zapewne zajęty dobrem
ulokowaniem swych pieniędzy jak płodami swe
go ducha. W szyscy ci mężowie czynnego prakty
cznego^ życia, należą, do największych poetów wszystkich czasów, tak że epoka od Elżbiety do Jakóba I-go uważa się za czas największej literac
kiej płodności i blasku.
Pod rządem Karola I-go, Cowley zajmował roz
maite urzędy. Różnym przywódcom rojalistow- skim służył jako sekretarz, później b y ł tajnym królowej pisarzem, której korespondencyę z mę
żem prowadził w cyfrowem piśmie. Praca ta przez
żem prowadził w cyfrowem piśmie. Praca ta przez