• Nie Znaleziono Wyników

oglądając dzieło pewnego znakomite

W dokumencie O charakterze. T. 1 (Stron 126-162)

go mechanika, przez niego wynalezione, taką dlań cześć uczuł, że odchodząc nizko bardzo mu się ukło­

nił. Kiedy znowu pewnego razu przechadzał się na Ś-tej Helenie z panią Balcombe, ta spostrzegł­

szy idących ku nim służących z ciężarem, z gnie­

wem zaw ołała by się usunęli—wówczas Napoleon rzekł: „Poszanowanie dla tych, pani, co idą z cię­

żarem,” i sam zeszedł z drogi. Nawet praca naj­

mniejszego robotnika przyczynia się do dobrobytu społecznego. Pew ien chiński cesarz mądrze się wyraził, mówiąc: „Jeśli jest jaki nie pracujący człowiek, lub jaka nic nie robiąca kobieta w mem państwie, to z pewnością ktoś w takim razie głód i zimno cierpi.”

Zwyczaj ciągłego i pożytecznego zajęcia, ró­

wnie dla szczęścia i spokoju kobiety jest potrze­

bnym jak i dla mężczyzny. Bez tego bowiem ko­

biety wpadają w stan przykrych nudów, którym towarzyszy zw ykle ból głow y i choroba nerwowa.

Karolina Perthes napominała usilnie swoją zamę­

żną córkę, aby nie poddawała się takiej przykro­

ści. „Kiedy dzieci po południu w yb iegły na dwór, mawiała ona, to mi się tak ciemno i głupio na sercu zrobiło jak sowie podczas d n ia,. ale nie na­

leży się poddawać temu usposobieniu mniej lub więcej właściwemu wszystkim młodym kobietom.

Najlepszą tu pociechą jest praca, do której pilnie i energicznie wziąść się należy. Pracuj więc usil­

nie i ciągle to nad tern, to nad owem, bo lenistwo jest tak dla w ielkich jak i dla małych

djabel-125

aką pokusą. Tak m awiał dziadek i miał słusz­

ność.” *)

Ciągłe i użyteczne zajęcie nie tylko korzystnem jest dla ciała ale i dla duszy. Podczas gdy leniwy człow iek w lecze się przez życie obojętnie a jego lepsza natura w głębokim leży pogrążona śnie i umiera moralnie — człow iek energiczny, dla w szystkich wchodzących w zakres jego działal­

ności, jest istotnem źródłem czynności i radości.

N aw et najzwyczajniejszy mozół jest lepszym jak próżniactwo. Fuller mówiąc o Sir Franciszku Drakę, wcześnie wziętym na okręt i surowo przez swego pana napędzanym do pracy, powiada: „że te m ozoły i próby cierpliwości w młodyoh latach wzmocniły wiązania jego duszy.” Schiller często mawiał, że jest nader korzystnem, zajmowanie się co dzień jaką mechaniczną robotą, wymagającą ciągłej uwagi.

Tysiące ludzi mogą udowodnić prawdę przy­

słow ia wyrzeczonego przez francuzkiego malarza Greuse, że praca, czynność, pożyteczne zajęcie jest jedną z najważniejszych tajemnic szczęścia.

Casaubon na nalegania swoich przyjaciół, zgodził się przez jakiś czas zupełnie nic nie robić—szyb­

ko jednak wrócił do pracy, mówiąc, że lepiej cho­

rować pracując jak świętując.

Karol Lamb, kiedy się uw olnił na zawsze od swego zajęcia przy biórku w urzędzie

Wschodnio-*) Życie Perthesa. II, 20.

127

indyjskim, rzekł, że się uważa za najszczęśliwsze­

go z ludzi! „Nawet za dziesięć tysięcy funtów, wołał, nie wróciłbym się do mego więzienia.”

Z prawdziwą radością p isał do Bernarda Barton:

„zaledwie mogę na tyle zebrać moje myśli, żeby parę wierszy napisać! Jestem w olny jak powie­

trze. Teraz jeszcze pięćdziesiąt lat żyć będę.

Chciałbym gdybym mógł sprzedać wam coś z me­

go wczasu. Doprawdy człow iek nic lepszego ro­

bić nie może, jak nic nie robić — bo nakoniec coś dobrego zrobić może.” Dwa długie i występne lata minęły, kiedy w umyśle Karola Lamb całko­

wita nastąpiła przemiana. Teraz dopiero po­

strzegł, że urzędnicza, po części machinalna pra­

ca, regularny pochód zajęć, codzienne zadania, daleko lepszemi dlań b yły, chociaż początkowo tego nie widział. Wprzódy czas dlań b y ł przyja­

cielem, teraz stał się wrogiem. Znów napisał do Bernarda Barton: „Zapewniam was, że nic nie robić jest daleko gorzej jak przerobić się na­

wet. Dusza pożera się sama a jest to ze w szyst­

kich najniezdrowsze pożywienie. Już w niczem nie biorę udziału—nigdy wody niebieskie nie la­

ły się na bardziej niepożyteczną głow ę. Tylko przechadzać się, ciągle się przechadzać—oto jesz­

cze moja praca. Jestem krwi chciwym mordercą cza­

su, dla mnie atoli wyrocznia milczy."

N ikt nie miał w yższego pojęcia o praktycznem znaczeniu pracy, jak W alter-Scott, który należał do najpracowitszych i nigdy niezmordowanych lu­

dzi. Lockhart powiada, że można poszukać we

w szystkich czasach i krajach a nigdzie się nie znajdzie, nawet u wielkich monarchów i wodzów, może zaledwie pomiędzy pisarzami, takiego rzad­

kiego przykładu niewyczerpanej z wesołym uray;

słem połączonej pracy. W alter-Scott usilnie się etarał zaszczepić w swych dzieciach to pojęcie, źe praca jest wszystkiem dla szczęścia ludzkiego.

Kiedy syn jego Karol b y ł w szkołach, tak do nie­

go pisał: ,,Nie mogę ci dość wyrazić tego, że pra­

ca jest prawem danem nam od Boga w każdem położeniu życia. Majątek bez niej nabyty nie ma wartości—onajest wszystkiem, począwszy od kęsa chleba jaki chłop w pocie czoła pożywa aż do spo­

sobu jakim bawi się w swych nudach bogaty człow iek. Co się tyczy nauki, to takowej bez pracy duch ludzki nabyć nie może, podobnie jak rola nie przyjmie nasienia, nie będąc zoraną.

Z drugiej strony, gospodarz zasiawszy rolę może nie zebrać plonu, który kto inny zabierze — gdy tymczasem żaden człowiek ani przez przypadek ani nieszczęście stracić owoców swych nauk nie może, a w yższa i szersza wiedza jaką zdobył, za­

w sze mu na dobre wyjdzie. Pracuj więc mój ko­

chany synu i korzystaj z twego czasu. W młodo­

ści kroki nasze są lekkie, dusza powolną a wiadą- mości łacniej się nabywają. Jeśli wiosnę naszą zaniedbamy, to lalo będziem mieli bezpożyteczne i przykre, jesień plew y tylko przyniesie a zima starości naszej stanie się nieznośną i pozbawioną ludzkiego współczucia.” *)

*) Życie W alter-Scotta, Loekharta, p. 442.

Southey b y ł równie pilnym jak W alter-Scott pracownikiem. Można nawet powiedzieć, że pra­

ca b yła jego religią. L iczył dopiero dziewiętna­

ście lat, kiedy następne słow a napisał: „D zie­

więtnaście lat są czwartą częścią a może i więcej mego życia, a jednak dotąd żadnego pożytku spo­

łeczności nie przyniosłem. W iejski dzieciak, spę­

dzający za dwa pensy dziennie wrony z pola, jest pożyteczniejszym ode mnie — pracuje bowiem na chleb, który ja spożywam w próżniactwie.” Sou­

they atoli będąc chłopcem nie b y ł wcale leni­

wym, owszem uczył się bardzo pilnie. N ie tylko, że angielską literaturę znał dość dobrze, ale na­

wet w tłomaczeniu poznał Tassa, Aryosta, Home­

ra i Owidyusza. Mimo to, zdało mu się jego życie bezcelowem i pragnął koniecznie coś zrobić. Zro­

b ił więc początek i odtąd przez ciąg swego życia całego nie przerwał ani na chwilę swych literac­

kich zajęć, podczas których mówiąc jego słowy:

„w wiedzy ciągle postępował i nie b y ł tak uczo­

nym jak biednym, tak biednym jak dumnym, tak dumnym jak szczęśliwym.”

Co może praca i wytrwałość najlepszym dowo­

dem jest Samuel Bogum ił Linde, który b y ł sy­

nem ślusarza z Torunia, rodem Szwed, a jednak wypracował najznakomitszy słownik języka pol­

skiego, za który książę namiestnik Zajączek wrę­

czył mu osobiście medal złoty z napisem: Za sto- wnik języka polskiego—Ziomkowie. Linde początko­

wo nie umiał dobrze języka polskiego. Bawiąc w Dreźnie pow ziął zamiar napisania takowego.

Charakter 9

129

Zabrał się *więc do pracy w r, 1791 i przez lat piętnaście nieustannie nad nim pracował to w W arszawie, to w W iedniu, gdzie zostając w do­

mu Józefa Ossolińskiego sławnego założyciela biblioteki, materyały przygotowywał. Samo w y­

danie tej pracy jest dowodem wytrwałości Linde­

go, zało ży ł bowiem jedynie w tym celu drukar­

nię i mimo czasów wojennych 6 olbrzymich to­

mów wydrukował.

W ulubionych zdaniach ludzi, zdradza się zwy­

k le ich charakter. J) W alter-Scott często powta­

rzał: „W szystko można zrobić.” Historyk Ro­

bertson już w piętnastym roku w ziął sobie za de­

w izę zdanie: „Życie bez nauki, to śmierć.” Motto W oltera było: „Zawsze przy pracy.” Przyrodnik Laceped zw y k ł b y ł mówić: „Żyć to znaczy ob­

serwować”—co i Pliniusz już gło sił. Bossuet bę­

dąc w szkołach, tak usilnie się uczył, że koledzy żartując z jego nazwiska nazywali go: Bos-suetus aratro (wołem do pługa przywykłym). Imię Vita- lis (Życie walką) które przybrał szwedzki poeta Sjoberg, oznaczało, podobnie jak pseudonim Fry­

deryka Hardenberga Nova-lis, dążności i prace obu tych genialnych mężów.

Dotąd pracę uważaliśmy jako morał—ona atoli jest i kształcicielką charakteru. Nawet praca bez

*) Southey w swoim Doktorze powiada, że charakter danej osoby lepiej się poznajo z listów do niej przez kogo innego pisanych, ja k z jej własnych.

131

rezultatu, jest lepszą od próżniactwa, już dla tego samego, że jest pracą, że podnosi nasze zdolności i przygotowuje do owocnego w przyszłości tworzenia. Zwyczaj pracowania uczy metody.

Zmusza ona do urządzenia czasu i do mądrego po­

działu dnia. Jeśli przez ćwiczenie raz nabyło się sztuki zapełniania życia pożytecznemi zajęciami, to później użytkuje się z każdej chw ili—a gdy przyjdzie spoczynek, to smakuje podwójnie le­

piej.

Słusznie też zauw ażył Coleridge: „Jeżeli po­

wiadają o leniwym, że czas zabija, to można o sy­

stematycznym człow ieku powiedzieć, że go wskrzesza niejako, tak w życiu jak i wmoralnem istnieniu, że go robi przedmiotem sumienia. Po­

rządkuje on godziny, wlewa w nie ducha i tym sposobem je dzieli. Istota czasu jest to coś ucie­

kającego, coś nieprzystępnego i duchowego zara­

zem. O dobrym i wiernym słudze, którego ener­

gia w ten sposób została ujętą w metodę, można powiedzieć że nie on w czasie ale czas w nim ży­

je. Dni, miesiące i lata, będą dlań wskazówkam i w wypełnionych powinnościach, które koniec świata przeżyją i nawet wtedy istnieć będą, gdy czasu już nie stanie.”

Czynność prowadzi nas zaw sze do system aty­

czności i z tego powodu jest ona ważną jako kształcicielka charakteru. N ajw yższe własności pracy, przez pilne i przyjazne z innymi stosunki w obec okoliczności codziennego życia najlepiej

się rozwijają,. W szystko to jedno, czy interes jaki rodzina czy naród prowadzi. W jednym z po­

przednich rozdziałów wskazaliśm y, że dzielna matka rodziny powinna być dokładnie z intere­

sami obeznaną. Ma ona bowiem do urządzenia w szystkie drobnostki bytu rodzinnego: dochód z rozchodem w zgodzie utrzymać, w szystko we­

dług pewnego planu i aystematu prowadzić i ty­

mi co pod jej są władzą, mądrze kierować. D ziel­

ne domu utrzymanie wymaga pilności, zręczności, systematu, obyczajowości, przezorności, mądro­

ści, zm ysłu praktycznego, znajomości ludzi oraz talentu organizacyjn«go a więc przymiotów nie- odbicie potrzebnych do każdego prowadzenia in­

teresu.

W szystk ie te przymioty mają w rzeczy samej ogromny zakres działalności. Są one konieczne czy to wśród rozlicznych wypadków życia, czy w obec jakiejkolw iek pracy, czy wprowadzeniu rodziny, rzemiosła, handlu i przemysłu, na czele wielkiego jakiego towarzystw a czy nakoniec w rządzie. Owóż ta szkoła, która nas doskonale obznajmia z rozmaitemi interesami jest dla prak­

tycznego życia najpożyteczniejszą — prócz tego jest ona najlepszą szkołą dla charakteru, bo w y­

rabia pilność, uwagę, władzę nad sobą, sąd, takt, znajomość i miłość ludzi.

Tego rodzaju wyrobienie się więcej szczęścia i pożytecznej przynosi działalności, jak najwyż­

133

sze literackie w ykształcenie lub uczone odoso­

bnienie, bo w końcu zaw sze prawie się okazuje, że zdolność praktyczna więcej jest wartą, jak in- teligencya, a usposobienie i przyzwyczajenie w ię­

cej jak talent. N ie należy zresztą 'zapominać, że tego rodzaju wykształcenie można otrzymuć je­

dynie przez pilną obserwacyę i staranne zużytko­

wanie doświadczenia. „Chcąc być dobrym ko­

walem, powiada generał Trochu w jednym ze swoich ostatnich pism, należy przez długi czas kuć żelazo— chcąc być dobrym władcą, trzeba ca­

łe życie uczyć się i obznajiniać ze stroną prakty­

czną rzeczy.”

W alter-Scott miał dla dzielnych, praktycznych ludzi w ysoki szacunek i często głośno się odzy­

wał, że najwyższego literackiego odznaczenia się nie można porównywać nawet z mistrzowstwem w wysokich sferach praktycznego życia, miano­

wicie z wodzem pierwszego rzędu.

W ielki wódz nio nie zostawia przypadkowi;

najmniejszą możliwą rzecz bierze na uwagę—po­

zornie najmniej znaczące drobnostki stara się rozpatrzyć. W ellington stojąc w Hiszpanii na czele wojsk przepisał nawet jak żołnierze mają sobie jeść gotować. W Indyach oznaczył szyb­

kość z jaką wQzy zaprzężone wojami iść miały.

Najmniejsza drobnostka uzbrojenia nie uszła jego uwagi. Tym sposobem zapew nił sobie nie tylko gotowość swych żołnierzy na każde zawołanie,

ale zysk a ł także ich miłość oraz w lał w nich zu­

pełne do siebie zaufanie. *)

Podobnie jak w szyscy w ielcy wodzowie, W el­

lington b y ł niezmordowanie pracowitym. Krążąc koło ujścia rzeki Mondego, gdzie go Junot z ar­

mią francuzką oczekiw ał, u łożył on główne ar­

tyk u ły prawa policyjnego dla Dublina. 2) Drugi w ielk i wódz Cezar, miał w czasie pochodu z woj­

skiem przez Alpy, ułożyć swą rozprawę o sztuce wymowy. W allenstein stojąc na czele 60,000 lu­

dzi i mając tuż przed sobą nieprzyjaciela, nie omie­

szk a ł w ysłać ze swej kwatery głównej wiadomo­

ści, w jak i sposób ptaszarnia domowa pod wzglę­

dem hygienicznym ma być urządzoną.

W aszyngton b y ł także człow iekiem niezmor­

dowanej pracy. Od dzieciństwa przyzwyczajał się on do pilności, w ytrwałości i systematycznej pracy. Jego szkolne rękopisy dotąd zachowane, dowodzą że już w trzynastym roku życia zajmo­

w ał się dobrowolnie kopiami kwitów, weksli, tranzakcyj, długów, kontraktów, umów, plenipo- tencyj i tym podobnych suchych dokumentów.

') Kiedy się ukazały w druku pierwsze toiny jego Depeszy, rzek ł do niego jeden z jego przyjaciół, który dopiero co przeczytał wiadomość o wyprawie Indyjskiej: „Wygląda to ta k książę, ja k gdybyś tylko się zajmował ryżem i wołami w Iudyacli.“ „Tak w istocie było, odrzekł Wellington, bo gdy miałem ryż i woły to miałem i ludzi, a jak miałem ludzi, to wiedziałem, że nieprzyjaciela pobić mogę.“

2) Był jeszcze wtedy sekretarzem do spraw Irlandzkich.

Przyzwyczajenie to, wcześnie nabyte, stało się później podstawą tej olbrzymiej czynności, jaką okazał u władzy.

Tak mężczyzna ja k i kobieta, którym udało się przeprowadzić jaki interes, mają do zaszczytów tyle prawa, ile artysta malujący obraz, lub pisarz kreślący jakie dzieło, albo nakoniec generał w y­

grywający bitwę. Mogli oni przecież osięgnąć swój cel pośród równie wielkich trudności i ró­

wnie ciężkich walk, a że zw ycięztwo otrzymali na drodze pokojowej, bez krwi rozlewu, to już nie zm ienia istoty rzeczy.

W ielu mniema, że prowadzenie jakiego intere­

su nie zgadza się z geniuszem. W opisie życia Ryszarda Lovell Edgeworth *) jest mowa o nieja­

kim Bicknellu, który b y ł zacnym ale pospolitym człowiekiem , a o którym nic więcej nie wiem y nad to że się ożenił z Sabiną Lidney, uczennicą Tomasza D ay autora dzieła p. t. Sandford i Mer­

ton. Otóż człow iek ten gniew ał się pewnego razu na swego przyjaciela „że ten uw ażał za zw yczaj­

ny błąd u ludzi geniuszu, niedołęztwo w rzeczach codziennego życia.” Jest to jednak w ielk i błąd tak ie mniemanie. Najgenialniejsi mężowie prawie bez wyjątku byli największymi pracownikami;

nawet sami się zajmowali w szelkiem i robotami.

Dalej, nie tylko że sami jak zw yczajni ludzie pra­

cowali, ale do każdej pracy w nosili wysoką zdat- ność i św ietną gorliwość. N ic trw ałego i w ielkie­

135

*) Pamiętniki B. L. Edgewortka, II, 94.

go nie wyrosło samo przez się z ziemi. Tylko szlachetna cierpliwość i szlachetna praca wytwa­

rza arcydzieła geniuszu.

Sami tylko ludzie pracy posiadają potęgę—

próżniacy są zaw sze bezsilni. Pracowici ludzie są zaw sze panami świata. N ie było nigdy żadne­

go znakomitego a nie pracowitego statysty.Ludwik X IV słusznie więc wyrzekł: „Przez pracę rządzą królowie.” Clarendon opisuje Hampdena jako „mę­

ża pracy i czujności, niezmordowanego i niedają- cego się najpracowitszym nawet wyprzedzić—ja­

ko męża tak obdarzonego,że najsilniejsze głow y nie m ogły mu dotrzymać i takiej osobistej odwagi,

„że równała się ona "najlepszym jego przymio­

tom.” W pośród swoich mozolnych ale przez

nie-§

o samego podjętych obowiązków, pisze razu je- nego Hampden do swej matki: „Moje życie od

■wielu lat jest ciągiem pracy—tak było za rzeczy- pospolitej tak samo i za królów. Nie mam nawet czasu, żebym mógł swoje obowiązki względem mych drogich rodziców wypełnić, lub tylko list do nich przesłać.” I w rzeczy samej wszyscy mę­

żow ie stanu rzeczypospolitej b yli niezmiernie pracowici; sam Clarendon b y ł człow iekiem nie­

zmordowanej pilności.

Ta to energiczna siła życiowa, będąca w rozwo­

ju swoim zdolnością do pracy, odznaczała w szyst­

kich w yższych mężów tak naszych jak i dawniej­

szych czasów. Podczas agitacyi przeciw prawu zbożowemu, pisał Cobden pewnego razu do przy­

jaciela: „Pracuję jak koń i nie mam chwili wolnej."

Lord Brougham b y ł nadzwyczajnym przykładem niezmordowanie czynnego męża, a o Lordzie Pal- merston można powiedzieć, że w późnej starości w alczył z uporem o zwycięztwo i podobnie jak w kw iecie w ieku zachował siłę do pracy, dobry humor i łagodność aż do końca życia. *) Mawiał on, że jest najlepiej dla jego zdrowia znajdować się w ministeryum i mieć obie ręce zajęte. To też prawdopodobnie nigdy się nie nudził. Helvetius utrzymuje: ,,że głów ną wyższość człow ieka nad zwierzętami stanowią nudy, bo chcąc uniknąć tych nieznośnych cierpień, w ysila się, pracuje a przez to naprzód postępuje.”

Ożywiająca ta zasada ciągłej pracy po w szyst­

kie czasy powodowała rozliczne zajęcia i prakty­

czne stosunki między ludźmi i w yw oływ ała doj­

rzałość w silnych organizacyach tej potęgi życiowej.

Równego pożytku jest praca w każdem powoła­

niu, tak w polityce jak i w literaturze, nauce i sztuce. W iększa część płodów literackich w jr- szła od łudzi, którzy doskonale znali się na inte­

resach. *) Ta sama pilność, ta sama pomyślność 137

]) Jeden z przyjaciół Lorda Palm erstona opowiada n astę­

pującą anegdotę. S pytał go się on pewnego dnia, ja k i wiek uważa dla mężczyzny za najsilniejszy, lord mu na to odrzekł:

„rok siedmdziesiąty dziewiąty—niestety, dodał spuszczając oczy, zacząłem już ósmy krzyżyk a więc ju i po sile wieku."

a) Zdanie to może się dotyczeć tylko Anglii. (Przyp. tłum).

i mądre użycie czasu, które b y ły im nader pomoc- nemi w jednym zakresie działalności, przyniosły im w drugim te same usługi.

W iększa część angielskich najstarszych poe­

tów początkowo była ludźmi przemysłu, interesu, którzy postarzawszy się w praktycznym zawo­

dzie, w zięli się do literatury, bo pod owe czasy z wyjątkiem może duchowieństwa, nie było jeszcze osobnej klasy piszących. Chancer, ojciec angiel­

skiej poezyi, b y ł naprzód żołnierzem a potem niż­

szym dozorcą podatków. Urząd ten wcale nie był synekurą, bo musiał sam w szelkie rachunki pisać, a dopiero kiedy w biórze ukończył te rzeczy, to sp ieszył się do domu, do swych studyj ulubionych, zasiadał do książek, dopóki mu w oczach nie po­

częło ciemnieć.

W ielcy poeci za czasów Elżbiety, pod którą m iał miejsce taki silny rozwój życia w Anglii, nie b yli wcale literatami w nowoczesnem znaczeniu tego słowa, ale ludźmi czynu, doświadczonymi na polu interesów. Spencer pracował przy namiest­

niku w Irlandyi jako tajny pisarz — Raleigh ko­

lejno b y ł dworzaninem, żołnierzem, majtkiem i wynalazcą — Sidney b ył politykiem , dyplomatą i żołnierzem—Bakon wprzód nim został Lordem- kanclerzem, b y ł pilnym adwokatem—Sir Tomasz Brown lekarzem wiejskim—Hooker mocno zapra­

cowanym proboszczem pewnej gminy wiejskiej—

Szekspir dyrektorem teatru, w którym b ył także miernym aktorem i więcej zapewne zajęty dobrem

ulokowaniem swych pieniędzy jak płodami swe­

go ducha. W szyscy ci mężowie czynnego prakty­

cznego^ życia, należą, do największych poetów wszystkich czasów, tak że epoka od Elżbiety do Jakóba I-go uważa się za czas największej literac­

kiej płodności i blasku.

Pod rządem Karola I-go, Cowley zajmował roz­

maite urzędy. Różnym przywódcom rojalistow- skim służył jako sekretarz, później b y ł tajnym królowej pisarzem, której korespondencyę z mę­

żem prowadził w cyfrowem piśmie. Praca ta przez

żem prowadził w cyfrowem piśmie. Praca ta przez

W dokumencie O charakterze. T. 1 (Stron 126-162)

Powiązane dokumenty