• Nie Znaleziono Wyników

Osobliwości polityczności

Bohater rozdarty – współczesne seriale jako obszar symulacji dylematów etycznych

5. Osobliwości polityczności

Rzecz jasna, profesją najbardziej narażoną na wszelkiego typu degeneracje jest zawód polityka. W USA powstały przynajmniej dwa wybitne seriale polityczne: Boss i House of Cards. Mogłoby się wydawać, że będą one kontynuacją pewnego nurtu demaska-torskiego o bogatej w kinie amerykańskim tradycji (Wszyscy lu-dzie prezydenta, Zasada domina itp.). Istnieje jednak ważna róż-nica – we współczesnych serialach nastąpiło bowiem poważne

22

przewartościowanie: oto widzowie kibicują postaciom, „których nie da się lubić” (57% Amerykanów chętnie widziałoby Franka Underwooda, bohatera serialu House of Cards, na fotelu prezy-denta!); natomiast ci, którzy mają demaskować polityczne kno-wania, czyli dziennikarze śledczy, są przedstawiani jako – kolej-na destrukcja społecznej misji? – „cmentarne hieny” rozszarpu-jące i kupczące ochłapami informacji (czyli zupełnie odwrotnie niż miało to miejsce choćby we wspomnianych tu już Wszystkich ludziach prezydenta). I to pomimo pewnej, nazwijmy to, „komik-sowości” i umowności – na co słusznie zwraca uwagę psycho-lożka społeczna, profesor Krystyna Skarżyńska (2015: 39) – po-staci Underwooda. Być może na podstawie casusu tego serialu dotykamy tu interesującego (choć niepokojącego) zjawiska spo-łecznego: na tle kompletnej „bezpłciowości” i amorficzności kla-sy politycznej, jej deklarowanej „politycznej poprawności”, ak-sjologicznej neutralności i nijakości, Frank Underwood, cynik, który „wie, czego chce”, jawi się jako alternatywa atrakcyjna?

Czy wyniki ostatnich wyborów prezydenckich w Polsce nie były pokłosiem politycznego znudzenia wyborców?

Na inną jeszcze funkcję tego typu postaci wskazuje Skar-żyńska – kompensacyjną mianowicie. „Może oglądając brutalne zagrania Franka, usprawiedliwiamy swoje drobne grzeszki?”

(Skarżyńska 2015: 39). Oczywiście, mamy tu do czynienia z kwe-stią skali – w im większe zło wmieszani są bohaterowie seriali, tym bardziej nikłe wydają nam się nasze przewiny. Jeśli jednak rzeczywiście by tak było, widz mógłby poszukiwać w sztuce se-rialowej już tylko wzmocnień potworności, w celu subiektywne-go niwelowania własnej grzeszności (choć z niweczeniem w sen-sie obiektywnym nie ma to, rzecz jasna, nic wspólnego).

Kwestią skali, choć w nieco innym kontekście, jest rów-nież problem proporcjonalności użytych przez polityka (przyj-mijmy, że podłych) środków w celu uzyskania pozytywnego spo-łecznie celu. Często przywołuje się w takich rozważaniach casus Winstona Churchilla, który w czasie II wojny światowej miał zadecydować, że lepszym wyjściem jest dopuszczenie do zbom-bardowania Coventry niż ujawnienie Niemcom, że aliantom uda-ło się złamać kod szyfrujący tajne informacje. Jest to klasyczny dylemat moralny: przecież po to łamano kody, by zapobiegać ofiarom; zarazem niezapobieżenie jednej katastrofie daje

alian-Bohater rozdarty – współczesne seriale jako obszar…

23

tom długoterminowe „alibi” i możność wstrzymania innych – większych jeszcze zapewne – hekatomb i tragedii.

Przed dylematami o mniejszej jednak skali dramaturgii staje burmistrz Chicago Tom Kane z serialu Boss. Wydaje się bo-haterem o wiele ciekawszym i bardziej psychologicznie pogłę-bionym niż Frank Underwood. Jest to postać rzeczywiście roz-darta, „ranny olbrzym” – ukrywający postępującą chorobę mó-zgu, powodującą upośledzenie zdolności poznawczych i decy-zyjnych; widzi postacie zmarłych, które pełnią tu rolę już to

„chóru greckiego”, już to niemilknącego wyrzutu sumienia (w czym nieco przypomina Szekspirowskiego Makbeta). Cier-pienie Kane’a można tłumaczyć na różne sposoby; Maria

Ossow-ska w swych Motywach postępowania (2002: 94-95) dokonuje – nieco ironicznej – klasyfikacji funkcjonalności cierpienia. Otóż

może ono pełnić funkcję oczyszczającą, katartyczną (i rzeczywi-ście, burmistrz Chicago po seansach bólu wewnętrznego i wy-czerpujących „dialogach” ze zmarłymi, wydaje się zyskiwać no-we pokłady energii, ale po to tylko, by znów czynić zło). Inna funkcja podana przez wybitną etyczkę – czyli funkcja zaostrza-nia naszej wrażliwości na krzywdę innych – wydaje się w ogóle nie mieć nic wspólnego z życiem wewnętrznym Toma Kane’a.

Scenarzyści rzeczonego serialu bardzo często stawiają bohatera w obliczu sytuacji dylematu nie do rozstrzygnięcia, a w każdym razie nie do łatwego, prostego rozstrzygnięcia. Przy-pomnijmy dla porządku warunki, jakie ma wypełnić sytuacja dy-lematyczna: musi wystąpić konflikt opcji, wartości, powinności, podmiot doświadcza poczucia bezsilności i niezdecydowania;

ma zawsze poczucie winy już po dokonaniu wyboru jednej z op-cji. Burmistrz Chicago doświadcza owych sensacji moralnych na-der często, usiłuje jednak je przezwyciężać.

Ma bowiem na sumieniu Tom Kane dużo – śmierć przyja-ciół i wrogów, korupcję polityczną, ubezwłasnowolnienie teścia (notabene byłego burmistrza) itd., itp. Jednak wydaje się, że w odróżnieniu od oczywistego cynika Underwooda, Kane próbu-je zdobywać i piastować urzędy „po coś”, w jakimś celu, hołdu-jąc, rzecz jasna trudnej do zaakceptowania, makiawelicznej za-sadzie uświęcającego środki celu. Jakże daleko – westchnie star-szy widz – odeszliśmy od Rudiego Jordache’a z Pogody dla boga-czy…

24

Możliwe, że postaci typu Kane’a czy Underwooda są ofia-rami – jak dookreśla to Piotr Aszyk (1998: 146) – „rozbieżności (dysonansu) między światem wartości a rzeczywistością ludz-ką”. Świat tak jest skonstruowany, że nie da się w tym samym czasie realizować różnych wartości – co naraża nas na sytuacje wewnętrznych naprężeń, konfliktów, dylematów. Bo też

sytuacja dylematu wymyka się prostej logice; człowiek posta-wiony wobec wyboru drogi swego postępowania napotyka na dwa (lub więcej) równoważne wzorce, które z taką samą siłą domagają się wcielenia w życie, podczas gdy fizyczna struktura świata pozwala na spełnienie tylko jednej możliwości (Aszyk 1998: 146).

Bywa też, że świat nie pozwala na realizację żadnego ze świetli-stych zamierzeń, jakby jakaś bariera o naturze wręcz ontolo-gicznej nie dopuszczała do spełnień i uszczęśliwień nadmier-nych. Sztuka polityki (i chyba w ogóle życia) okazuje się często umiejętnością rezygnacji i zaniechań.