• Nie Znaleziono Wyników

Ostatni list

W dokumencie Nasza wiosna (Stron 29-61)

Pamięci porucznika Janusza Rakowicza.

«Kochana Matko — T y, coś mnie uczyła, Jak obowiązek wypełniać na ziemi — T y mnie nie szukaj, gdzie leży mogiła, Ani mnie łzami opłakuj swojemi,

Bo, choćbym upadł pod ołowiu gradem,

Dla żywych — żywym chcę zostać przykładem!

T y nie płacz Matko! Nie w mrokach spowity, Ale jasnością świeci mi dzień chwały,

I jak te złomów olbrzymich granity Odcięte od swej macierzystej skały, T ak kiedyś może będzie Ci wiadomem, Że syn Twój żyje granitowym złomem!

25

-G d yb y tak w wszystkich piersiach naszych grała, T a sama, wielka pobudka zapałów,

Jużby dziś dawno Polska zmartwychwstała, W śród dzwonów bicia i zwycięstw hejnałów, Jużby nie była, ojczyzna, ni wiara,

Poniewieraną despotyzmem cara!

Jeśli tej chwili nie doczekam może, Duchem proroczym w ostatniej godzinie Pozwól mi przecie, wiekuisty Boże, Zobaczyć jeszcze tę falę, co płynie Z podniesionymi do nieba sztandary, I ten Legionów długi pochód szary! . . .

Piszesz, że ręka raniona granatem

N ie włada dobrze. To praw da —- niestety . . . Lecz widzisz Matko — Bóg, co rządzi światem, Dość mi da siły, by pójść — na bagnety . . . B y poprowadzić towarzyszów broni,

Jeszcze utrzymam szablę w mojej dłoni! . . .

- 26

-Dzisiaj dzień wielki . . . dzień Polski patrona . . , Ósmego Maja . . , Święto Stanisława,

A kto na polu walki dzisiaj skona, Sam ego siebie Ojczyźnie oddawa, I choćbym nawet miał zostać kaleką, Św ięty mnie biskup otoczy opieką! . . .

T y nie płacz Matko! Radość błyszczy w oku . . . Rozkaz w ydany . . . dziś jedna jest droga . . , Idziemy . . . szabla mi dźwięczy u boku . . . Podwójne święto . . . idziemy na w roga . . . Rankiem się kładą pierwsze świateł snopy . . . Idziemy . . . naprzód . . . zdobywać okopy! . . .»

27

-Porucznik zginął. Jeg o list ostatni, Posyłam pani przez pocztę połową.

Piekło tam było . . . straszny huk armatni . . .

«Naprzód» — powtarzał — więc to jedno słowo:

«Naprzód» — na prostym krzyżu wypisałem , I sam go własną ręką pochowałem . . .

- 28

-W y r o k .

Pamięci porucznika Stanisława Kaszubskiego.

Pojmano go w Tarnowie! K ręcił się zbyt blisko — Aż i w padł w czujne oko rosyjskich patroli . . . Spisano z nim protokół. Powiedział nazwisko:

«Legionista K aszu b ski» — a potem, w niewoli,

-Jakoż, w czasie, g d y nastał pierwszy dzień wiosenny

-«W y o wolność słowiańskich walczycie narodów . . .

«Ani mnie śmierć przeraza, ani męki straszą . . .

«Już wybrałem . . . ja, wolę śmierć niż wolność

Stracono go wieczorem w przydrożnej stodole . . . Przybyła jedna więcej cierniowa korona . . .

M ogiłę stratow ały kozackie patrole,

I przeszły przez nią wojska północy Nerona . . . N a ziemię coraz bliższe padały pociski . . .

T o nasi . . . nasi idą . . . wyzwolin kres bliski! . . . [w aszą!»

- 31

-C n o ty w o jen n e.

Lecz, kto pochlebstwa błyszczących słów Sidłem cię mota —

Przed tym zejść z drogi — podobno znów W ielka jest cnota! —

32

-O dw et.

i863— 1 9 1 4 r.

Spojrzyj carze: pożogą i krwią ziemia płonie, Tyle ofiar zginęło w młodej życia wiośnie, Tyle zbrodni wiekowych stoi przy twym tronie, Że z krwi sierót, z łez matek straszny pomnik rośnie!

Pół roty widać w linii wyciągniętej sznurkiem . , . N a śniegu, jak z Grottgera wyjęci obrazu,

Z bronią w ręku nabitą, odwiedzionym kurkiem, Czekali, surowego komendy rozkazu . . .

Jeszcze chwila . . . Ofiarę związano powrozem, Św iat zastygł, gdzieś na polach prószył śnieg obfity, W iatr zajęczał, aż ziemia zaskrzypiała mrozem I Chrystus zwiesił głow ę na krzyżu przybity! . . .

- 33 - 3

Miał tylko lat szesnaście . . . włos mu spadał splotem N a twarz młodą, rumianą, o błyszczącym wzroku . . . Oficer skinął szablą . . . huknęło jak grzmotem . . . Ot . . . i koniec! . . . tak było ongiś w znanym roku!

Dziś młody legionisto, g d y z uczuciem świętem Ruszyłeś znowu w pole, na bój z Moskwą krwawy, Nie zapomnijże przecie oddać im z procentem, Za siebie i za tamtych męczenników spraw y!

Spojrzyj carze! pożogą i krwią ziemia płonie, T yle ofiar znów ginie w młodej życia wiośnie, T yle zbrodni wiekowych stoi przy twym tronie, Że z krwi sierót, z łez matek straszny pomnik rośnie!

34

-Jesienią.

Ziemia zastyga — wiatr borem kołysze I m gła wilgotna letnie żary studzi — — — Gdzież oni? . . . Poszli w cmentarne zacisze, Spoczęli, zdała od świata i ludzi! . . .

Opadłe liście do nóg im się tarza.

W e mgle porannej odbija się tęcza, I krzyż na grobie wiejskiego cmentarza Cienka niteczka zasnuła pajęcza! . . . Jak aś piosenka, niby przędza biała,

Z podmuchem wiatru w mroczny płynąc świat, Gdzieś z ramion krzyża w niebo uleciała — — N a grób -— zwarzony porzuciłem kwiat . . .

- 35 -

3-P o p rz e z u g o ry

Poprzez ugory, poprzez pola, Szlakami ziemi ukochanej, Szła z nimi jak aś lepsza dola, Nieśli ją w piersi rozśpiewanej, Wiedli ją z sobą w dzień i w nocy, W czasach goryczy i męczeństwa, W chwili zwątpienia i niemocy:

I tak szli w drogę — do zwycięstwa!

Bez słowa skargi, bez lamentu,

Z otuchą w sercu, w burz zawiejach, Spełniali wolę testamentu,

Napisanego w ojców dziejach , . .

36

N a m o g iła ch .

W iodły ich, w cichy, jasn y poranek Tajemne g ło sy . . .

W ił się im kwiecia polnego wianek, Chyliły kłosy . . .

Potem spętały życia południe Nadzieji sploty,

Słonecznym blaskiem oświetlił cudnie Jej promyk złoty —

Lecz, g d y wieczorem pierzchła daleko Marzeń ułuda —

Ł za się stoczyła w ich trumny wieko —

— I — ziemi gruda!

37

-Choinka.

Noc taka jasna, taka czysta, N ad cichą, senną, Rafajłow ą, Ze choć czasami wiatr zaśwista, Słychać szept każdy, każde słowo A kędy spojrzysz, w dal po świecie, Prószy białego śniegu kwiecie . . .

N a ziemię w całun owiniętą K siężyc się srebrną patrzy twarzą, Coś — jak b y jakieś wielkie święto, Coś — jak b y cuda się dziś marzą, Jak b y spływ ała moc tajemna

Od brzegów W arty — aż do N iem n a!

38

-/ >

-— K toś t y . . . ? -— zapytał major R o ja -—

-Choinka stała wciąż na dworze,

Nazajutrz ledwie zorze błysły, Przerwana dalej wrzała bitwa . . .

-Kantata

(na odsłonięcie pomnika A . Mickiewicza).

Pod królewskimi śpiąca szkarłaty, Gdzie wodze Twoi drzemią — W weselne dzisiaj przystrój się szaty

Posępna mogił ziemio! . . . Przywiedź zdobyte laury spiżowe, Monarszej dobądi korony, B y tego barda uwieńczyć głowę,

K tó ry pokochał miliony! . . . Spiesz ziemio polska z Twoimi syny,

Jeden Mu okrzyk wznieść:

Za nieśmiertelnej pamięci czyny

O cześć Ci wieszczu — cześć! . . , Przybyw aj Litwo, zrzuć swe okowy,

Z sercem przybywaj wdowiem;

42

-T y pierwsza nieś Mu wieniec laurowy,

-P ie r w s z y order.

Rekonesans jest trudny — tak kończył generał — Trudny i niebezpieczny . . . Śmierć wokoło czyha . . , K to pojedzie . . . no . . . niechby, g d y trzeba, umierał, Jak bohater . . . a może powrócić — do licha -—

Więc kto się o fia ru je ...? , który na czas z d ą ż y ...? ! -— Milczenie. . . Ze szeregu w ystąpił — ch orąży.. .!

Młodzieniaszkiem b ył jeszcze ■— Takich synów wiele Poszło bronić Ojczyzny w ofiarnym zapale . . . ! Stał chwilę, salutując — poczem rzekł nieśmiele:

«Jam gotów, choćby na śmierć — panie generale !>

D owódca skinął ręką i dodał: «jedź z Bogiem, A chyłkiem, byś samotrzeć nie spotkał się z w rogiem !»

_ 4:4 _

I pojechał chorąży! Gościńcem na lewo,

-Gdzie spojrzeć bój się toczył krwawy i zażarty, W ięc tem pewniej sądzono, że na czas nie zdąży — Aż oto, oczekiwań, g d y minął dzień czwarty,

Od przełęczy pantyrskiej -— pow racał chorąży . . . ! Nie sam jechał, bo przy nim szło dwóch jeńców razem I tak w trójkę stanęli z posłusznym rozkazem!

Chwalono czyn młodzieńca, pomyślność wyprawy, A kiedy przypinano mu medal zasługi —

On marzył, b y w Królestwie, gdzieś koło W arszawy, M ógł otrzymać w nagrodę taki medal drugi . . .

W dokumencie Nasza wiosna (Stron 29-61)

Powiązane dokumenty