• Nie Znaleziono Wyników

Nasza wiosna

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nasza wiosna"

Copied!
88
0
0

Pełen tekst

(1)

K. LEPKO W SKI

N A S Z A W I O S N

Z I L U S T R A C Y A M I

J Ó Z E F A Ś W I R Y S Z R Y S Z K I E W I C Z A

(2)
(3)

K. Ł E P K O W S K I

NASZA WIOSNA

Z OKŁADKĄ I 8 IL USTRACYAMI

JÓZEFA ŚWIRYSZ RYSZKIEWICZA

W E W I E D N I U 1916

N A K Ł A D E M I L U S T R O W A N E G O K Y R Y E R A C O D Z I E N N E G O W K R A K O W I E

S k Ł A D G Ł Ó W N Y N A K R Ó L E S T W O P O L S K I E W K S I Ę G A R N I G E B E T H N E R A I W O L F F A W W A R S Z A W I E .

(4)

K- 9 8 f « f

M . b .

50,00

Z DRUKARNI A D O L F A H O L Z H A U S E N A W E W IE D N IU .

(5)

Przedmowa.

W czerwcu b. r. wydałem zbiór moich poezyi p. t. «Szlakiem legionów*. Zachęcony powodzeniem jakie sobie ta praca zyskała, oraz pochlebną jej oceną przez K . Tetmajera i L. R ydla, na życzenie R edakcyi Ilustrowanego K u ryera codziennego w K r a ­ kowie, przystąpiłem do publikacyi nowego zbioru wierszy, w którym dla skompletowania ilustracyi Józefa Sw irysz Ryszkiewicza, powtarzam z «Szlakiem legionów* rzeczy następujące: «List żołnierza»,

«Odwet», «Choinka», «Pierwszy order», »Jeniec«,

- 3 - i*

(6)

«Na chrzest ogniowy» i «Modlitwa*. Tak więc tomik niniejszy stanowi dla siebie osobną całość. — W cza­

sach obecnych, jak słusznie zauważył L . R ydel w swojej ocenie poezyi moich — »melodya wierszowa spływ a, jak z oczu łzy — jak z rany krew».

Oby i ta książka służąc idei legionowej, zna­

lazła to samo uznanie i powodzenie, i oby kiedyś me- lodya wierszowa spłynąć nareszcie mogła, jak z oczu płyną łzy — radości . . ,

K r a k ó w . Listopad 19 15 .

A utor.

_ 4 -

(7)

Kwiat jabłoni.

T ak odchodzili wśród gromu burz, Jako ta modra fala,

Co z rozpętanej powierzchni mórz, Od brzegu się oddala.

Poszli do boju, w pożogi świat, W kraj sercu dobrze znany, A pod ich stopy, jabłoni kwiat,

Kobierzec słał w iośniany!

I choć nie jeden nie wróci się, G d y błyśnie świt radosny — Opadłe kwiecie jabłoni tchnie

Powiewy świeżej wiosny . . . _ 5 _

(8)

A kiedy wreszcie skończy się bój, I skończą się ofiary —

— Tym , co powrócą — Boże T y mój . . . Zadzwoni Zygmunt s ta r y ! .

(9)

Pobudka.

Ranna zorza świta z nieba,

Snopem iskier płomień błyska . , . K to zyw — skupiać nam się trzeba, I drwa rzucać do ogniska! . . .

Choć szaleje zawierucha,

W tej, czy w owej świata stronie, Nic nie zgasi mocy ducha,

Co zapałem świętym p ło n ie!

K to opuści ręce młode,

K o g o zwątpień brzemię gniecie, Nie wart sięgnąć po nagrodę Lepszej doli na tym św iecie!

- 7 -

(10)

Ranna zorza świta z nieba,

Snopem iskier płomień błyska . , . K to żyw— skupiać nam się trzeba, I drwa rzucać do ogniska! . . .o

- 8 -

(11)

Drzewo wolności.

Przez jedno zgody i miłości słowo, Jedno spojrzenie nadzieji oczyma, Mogliśmy innym wyróść ponad głową, Mogliśmy sami mieć siłę olbrzyma, Co umie chwycić w ręce swoje dumne, Własnej Ojczyzny spękaną kolumnę. —

K ę d y ś ... na zgliszczach tych krajów pustyni, Drzewo wolności stało w słońca skwarze . . . Liściem podobne kopule świątyni,

Smukłe konary — to niby ołtarze,

Przy których siedzał pielgrzym zasłuchany, W zbłąkanych ptaków grające organy.

_ 9 _

(12)

Cudnej my pieśni słuchali za młodu, I dla nas biła wolności godzina . . .

A ż drzewo złamał wiatr płynący z wschodu I tak nas klątwą przywalił Kaina,

Ze pod gruzami zburzonych ołtarzy — Smutnej wędrowca nie rozpoznasz twarzy . . .

(13)

Wspomnienie.

Jakże to często na zoranem czole, Wspomnienie ziemi oczystej zab łyśn ie!

Dom na uboczu — tuż za domem pole . . . I sad, gdzie białe okwitały wiśnie . . . W ierzby przydrożne, lub widne z daleka Pnie drzew spękanych, jak zmarszczki człowieka.

Teraz im dalej do pielgrzymki celu, Lepiej odbytej nie wspominać drogi, Zamiast o szczęściu marzyć i weselu, Trzeba róż ciernie usuwać i głogi,

N a których nawet w skrach słońca ku wiośnie, K w iat szczęścia rychlej zwiędnie, niż urośnie.

- 11 -

(14)

Nim świt zabłyśnie, jeszcze nocną ciszą, Błąka się jak b y senna chmur gromada, I pól zagony szare m gły kołyszą,

Posępna wiecznie miesiąca twarz blada, Pożyczonymi blaskami od słońca,

Świeci nam w drogę samotną — bez k o ń ca!

- 12 -

(15)

W ygnaniec.

W yspa umarłych! N a skale ruina Zamku, murami otoczonym wszędzie, Morze szafirów i — jak u Bócklina — N a wodach białe pływ ają łabędzie, Ciągle swe szyje zanurzając śnieżne W bezbrzeżny smutek, jak w morza

bezbrzeżne!

A na tej wyspie, pobladłymi usty

Biedny wędrowiec odmawia pacierze . . . Ojczyzną jego, to ziemi szmat pusty,

N a którym walczy zbrojne państw przymierze, A towarzyszem, płochych snów zjawisko:

Anioł pociechy — nad bolu kołyską . . .

- 13 -

(16)

On — co miał wszystko, co ziemia dać może, Jako wygnaniec zwiedza cudze kraje,

Jeg o zagony obcy pług dziś orze, I obca ręka mu jałmużnę daje —

Choć Chrystus krzyża swojego ramiony, Objął i polski naród um ęczony! . „ .

- 14 -

(17)

Czyli teź kiedy . . . ?

Czyli też kiedy odniosą nagrodę, Ci, co po cierniach stąpali boleśnie, Co zaprawiali do walki tak wcześnie —

R ęce swe młode ?

Odda-li kiedy w róg nieprzejednany, Ziemię krwią ojców zroszoną obficie, I kiedyż nowe poczynając życie —

Zrzucim kajdany?

Czyli też kiedy przecierpiawszy tyle Mąk i zwątpienia, które niemoc rodzi, Staniem y wreszcie, zjednoczeni, młodzi —

O własnej sile ?

- 15 -

(18)

Baterya.

Grzmiała baterya . . . W dali gdzieś, Przeleciał anioł stróż —

I rozkołysał polską wieś W potokach złotych zbóż . . . Pośród zieleni białych plam, W struchlały patrzy świat:

Kościelna wieża — boży chram — I rząd skulonych chat . . .

Spójrz tam . . . pod lipą okna dwa . . ,

— To twój rodzinny dom . . . Tam może twoja matka łka — — Spójrz tam, gdzie huknął grom . . . Patrz — runął dach ze szczytu wież I wzbił się ognia słup . . .

- 16 -

(19)

I dom twój się zawalił też I został jeno — grób . . .

W poświście kul, wśród grzmotu dział, Pobity pierzcha w róg —

Tam, gdzie syn celny pocisk słał, Tam ojca widać pług . . .

I znowu orze ziemi szmat, Choć ptak się zrywa z drzew, I za oraczem leci w świat — R ycerskiej kuli siew! . . .

- 17 - 2

(20)

Zamek.

Z ruin starego zamku, co widnieje w dali, Sterczały dwie posępne i omszałe wieże.

R az po raz gruz się tylko z baszt i murów wali I resztki rumowiska ze sobą zabierze —

R az po raz wiatr zawieje i puszczyk przeleci, Prom yk światła gdzieś mignie na stropu szczelinie, Przebieży kilka komnat, jasno się zaświeci,

I znowu gdzieś w ciemnicy — w głębi lochów ginie, Z pod szczerup i kamieni strumień wody spada, Okala stopy zamku i w słońcu się złoci,

To się piętrzy i burzy, jak górska kaskada, To znowu cicho szemrze rosząc kwiat paproci . .

- 18 -

(21)

A przy basztach, u góry nad brzegiem urwiska, Zwiesza się dąb prościutki. W ystrzelił wysoko;

Zrazu do skał przyrosły, jak krzewina niska, Potem z dumą spoglądał w dolinę szeroką,

I patrzał! . . Czas mu jeno przypruszył konary, Lecz mówią, że nie jedno stąd widział dąb stary!

Dawniej w salach zamkowych inne b yły czasy . . . Tam, gdzie dzisiaj samotne, ciężkie leżą głazy, Skrzypiały drzwi okute w żelazne zawiasy I przodków starożytne w isiały obrazy . . .

Dawniej możny pan siedział pilnie bacząc grodu, A choć czasem w komnatach zabrzmiało wesele, G d y potrzeba, to stanął w obronie narodu, I swe hufce do walki prowadził na czele.

Dzisiaj . . . wnuki, nie bacząc na swych przodków [czyny

Opuścili domowe, prastare siedlisko . . . ja k długo było można zbierali wawrzyny, W iodąc za sobą ojców sławę i nazwisko! . . . Dawniej było inaczej . . . Ach — kiedyż się zrodzi

- 19 - 2*

(22)

W iara w praw dy zwycięstwo i hart silnej woli, I ta pewność, że przecie — ci co walczą młodzi, Ci osiędą na wolnej, starych ojców roli . . .

Już słychać — słychać głosy pod zamkową bramą . . . Idą . . . idą legiony . . . znów będzie tak samo . . .!

- 20 -

(23)

Sen żołnierza.

(Ustęp z listu.)

... N ie wiem, czy te słowa D ojdą cię kiedy, czy zastaną w domu, Bo słychać ponoś, że poczta połowa Już od tygodni nie nosi nikomu Listu, ni kartki, co w wojennej porze, Dom i rodzinę przypominać może, A jednak piszę . . . ot-tak sobie przecie Dobrze jest czasem podumać, pogwarzyć, Krótkie notatki spisyw ać w kajecie,

Zbierać wrażenia . . . . bo może się zdarzyć, Ze, co się teraz w pamięci przewinie, /

ja k ten huk armat przegrzmi i zag in ie !

Wczoraj n ap rzykład : noc zimna i dżdżysta . . . Spaliśm y twardo, choć w przydrożnym rowie — G rało nam do snu dział pewnie ze trzy sta;

- 21 -

(24)

Co jedno zagrzmi, to drugie odpowie Takim koncertem, że niechaj się schowa Pierwsza kapela naszego K rako w a!

Sen oczy klei, tuląc duszę biedną,

W ięc człek się kładzie i leży jak długi . . . G rają arm aty . , . dziś wszystko mi jedno . . . W koło się pali. jeden pożar, drugi , . . Aż potem wszystko powoli zagaśnie

W raz z tym, co z trudu wojennego zaśn ie!

T ak, kiedym zasnął, zdało mi się wtedy,

/ . . .

Zem widział, jak b y w szarej mgle porannej, Tę, co po świecie zbiera ludzkie biedy:

/

Świetlaną postać Przenajświętszej Panny, K tó ra chwytała pociski armatnie,

A ż wszystkie działa umilkły ostatnie!

Potem znów śniłem siebie w cudnym stroju, Z biało-czerwonym proporcem przy boku . . . Spieszy mój rumak do wielkiego boju,

Ja k ongi, kiedyś w bohaterskim roku,

- 22 -

(25)

I

\

■ : - 1

liMM

m m m .

,^v^>w vH |iaJ^łvW U w U ^

(26)
(27)

K ied y ułanów pędziła drużyna

N a pole walki — gdzieś koło Raszyna . . . Widzę ja siebie i oczom nie wierzę,

I nie wiem, czy to polne kwiaty maku, Czyli to sławni książęcy rycerze,

Za honor Polski idą do ataku — Alem pom yślał: g d y z kopyta ruszą, Pojdę za nimi i ciałem i duszą!

W ięc spiąłem konia i dalej przed siebie . . . K siążę prowadzi . . . on sam jest na czele . . . On sam . . . toć widzę .. . jak ten B ó g na niebie. . . Głos jego słyszę i dreszcz mnie po ciele

Przechodzi zimny i pytam dokoła:

Zali to prawda, że mnie książę woła . . . ? Naraz . . . mój Boże . . . senli to, czy ja w a ? Skądże mi dzisiaj taki cud się roi . . . ?

Jak b y na dłoni przedemną — W arszawa . . . Arm aty huczą i słyszę chrzęst zbroi,

A książę ciągle dodaje odwagi

I nas prowadzi poprzez most od P r a g i!

- 23 -

(28)

W szystkich kościołów ozwały się dzwony, A na ulicach okrzyki, wiwaty,

I nieprzejrzany tłum i nieskończony, Rzuca na niego spojrzenia i kwiaty!

On — ruchem ręki wszystkim odpowiadał, A jam mu konia trzymał, kiedy z sia d a ł!

I poraź drugi zobaczyłem wtedy

Pod «Świętym krzyżem», w szarej mgle porannej Tę, co po świecie zbiera ludzkie biedy:

Świetlaną postać Przenajświętszej Panny . . . Sam a się do mnie zwróciła łaskawie

I rzekła! «Uwierz, a staniesz w W arszawie* !

Tak mi noc przeszła, noc zimna i dżdżysta . . . Spałem dość twardo, choć w przydrożnym rowie.

Św ita . . . huk a rm a t..,. gra ich pewnie z trzysta .. . Co jedna zagra, to druga odpowie . . .

W iatr się poruszył . . . sypnęło się liście I obudziło . . . Śniłem oczywiście . . . !

- 24 -

(29)

Ostatni list.

Pamięci porucznika Janusza Rakowicza.

«Kochana Matko — T y, coś mnie uczyła, Jak obowiązek wypełniać na ziemi — T y mnie nie szukaj, gdzie leży mogiła, Ani mnie łzami opłakuj swojemi,

Bo, choćbym upadł pod ołowiu gradem,

Dla żywych — żywym chcę zostać przykładem!

T y nie płacz Matko! Nie w mrokach spowity, Ale jasnością świeci mi dzień chwały,

I jak te złomów olbrzymich granity Odcięte od swej macierzystej skały, T ak kiedyś może będzie Ci wiadomem, Że syn Twój żyje granitowym złomem!

- 25 -

(30)

G d yb y tak w wszystkich piersiach naszych grała, T a sama, wielka pobudka zapałów,

Jużby dziś dawno Polska zmartwychwstała, W śród dzwonów bicia i zwycięstw hejnałów, Jużby nie była, ojczyzna, ni wiara,

Poniewieraną despotyzmem cara!

Jeśli tej chwili nie doczekam może, Duchem proroczym w ostatniej godzinie Pozwól mi przecie, wiekuisty Boże, Zobaczyć jeszcze tę falę, co płynie Z podniesionymi do nieba sztandary, I ten Legionów długi pochód szary! . . .

Piszesz, że ręka raniona granatem

N ie włada dobrze. To praw da —- niestety . . . Lecz widzisz Matko — Bóg, co rządzi światem, Dość mi da siły, by pójść — na bagnety . . . B y poprowadzić towarzyszów broni,

Jeszcze utrzymam szablę w mojej dłoni! . . .

- 26 -

(31)

Dzisiaj dzień wielki . . . dzień Polski patrona . . , Ósmego Maja . . , Święto Stanisława,

A kto na polu walki dzisiaj skona, Sam ego siebie Ojczyźnie oddawa, I choćbym nawet miał zostać kaleką, Św ięty mnie biskup otoczy opieką! . . .

T y nie płacz Matko! Radość błyszczy w oku . . . Rozkaz w ydany . . . dziś jedna jest droga . . , Idziemy . . . szabla mi dźwięczy u boku . . . Podwójne święto . . . idziemy na w roga . . . Rankiem się kładą pierwsze świateł snopy . . . Idziemy . . . naprzód . . . zdobywać okopy! . . .»

- 27 -

(32)

Porucznik zginął. Jeg o list ostatni, Posyłam pani przez pocztę połową.

Piekło tam było . . . straszny huk armatni . . .

«Naprzód» — powtarzał — więc to jedno słowo:

«Naprzód» — na prostym krzyżu wypisałem , I sam go własną ręką pochowałem . . .

- 28 -

(33)

W y r o k .

Pamięci porucznika Stanisława Kaszubskiego.

Pojmano go w Tarnowie! K ręcił się zbyt blisko — Aż i w padł w czujne oko rosyjskich patroli . . . Spisano z nim protokół. Powiedział nazwisko:

«Legionista K aszu b ski» — a potem, w niewoli, N a ścianie w yskrobyw ał, że wie co go czeka:

«Stryczek, albo na Syb ir droga — tak daleka»!

Miał prawie lat dwadzieścia . . . szczupły . . . w ątły [nieco,

Poszedł służyć w legionach z ochotą radosną . . . W ziął z sobą święty zapał — i oczy, co świecą Tęczową barw ą kwiatu i młodości wiosną,

I zabrał cały ogrom miłości i w iary

Potrzebnej do spełnienia ostatniej ofiary . . . - 29 -

(34)

Jakoż, w czasie, g d y nastał pierwszy dzień wiosenny I myśleć poczynano o spiesznym odwrocie,

Jeszcze się na naradę zebrał sąd wojenny.

W śród salwy karabinów i przy bębnów grzmocie Ogłoszono mu wyrok: «honor Polski plami,

K to urodzon w Królestw ie walczy z Rosyanam iU

Honor Polski — tak wiele sprawiał im kłopotów, Ze dodano z wyrazem boleści i straty:

«Car jest łaskaw — na wolność stryczek zmienić [gotów,

«Jeśli złoży przysięgę, ze pójdzie w sołdaty —

«Car jest łaskaw . . . toć przecie zasłużona kara . . .

«W ybieraj: śmierć, lub życie — dla R o syi i c a ra !“

Kaszubski stał i milczał, jak posąg N ioby —- Słuchał z wielką godnością wyroku powodów . . .

«Ja was znam — rzekł po chwili — znam wasze [sposoby,

- 30 -

(35)
(36)
(37)

«W y o wolność słowiańskich walczycie narodów . . .

«Ani mnie śmierć przeraza, ani męki straszą . . .

«Już wybrałem . . . ja, wolę śmierć niż wolność

Stracono go wieczorem w przydrożnej stodole . . . Przybyła jedna więcej cierniowa korona . . .

M ogiłę stratow ały kozackie patrole,

I przeszły przez nią wojska północy Nerona . . . N a ziemię coraz bliższe padały pociski . . .

T o nasi . . . nasi idą . . . wyzwolin kres bliski! . . . [w aszą!»

- 31 -

(38)

C n o ty w o jen n e.

Nie ten odważny, co krzyczy w głos, Ze pragnie zginąć,

Lecz, kto zadany potrafił cios Wcześnie ominąć!

N ie ten litościw, co zbierał wprzód Skarbów obfitość,

Lecz ten, co dawał, choć cierpiał głód, Tenci ma litość!

*

Jeżeli w domu gościnny próg, W ejdzie ubogi —

Choć nieprzyjaciel to, albo wróg, Nie schodź mu z drogi!

Lecz, kto pochlebstwa błyszczących słów Sidłem cię mota —

Przed tym zejść z drogi — podobno znów W ielka jest cnota! —

- 32 -

(39)

O dw et.

i863— 1 9 1 4 r.

Spojrzyj carze: pożogą i krwią ziemia płonie, Tyle ofiar zginęło w młodej życia wiośnie, Tyle zbrodni wiekowych stoi przy twym tronie, Że z krwi sierót, z łez matek straszny pomnik rośnie!

Pół roty widać w linii wyciągniętej sznurkiem . , . N a śniegu, jak z Grottgera wyjęci obrazu,

Z bronią w ręku nabitą, odwiedzionym kurkiem, Czekali, surowego komendy rozkazu . . .

Jeszcze chwila . . . Ofiarę związano powrozem, Św iat zastygł, gdzieś na polach prószył śnieg obfity, W iatr zajęczał, aż ziemia zaskrzypiała mrozem I Chrystus zwiesił głow ę na krzyżu przybity! . . .

- 33 - 3

(40)

Miał tylko lat szesnaście . . . włos mu spadał splotem N a twarz młodą, rumianą, o błyszczącym wzroku . . . Oficer skinął szablą . . . huknęło jak grzmotem . . . Ot . . . i koniec! . . . tak było ongiś w znanym roku!

Dziś młody legionisto, g d y z uczuciem świętem Ruszyłeś znowu w pole, na bój z Moskwą krwawy, Nie zapomnijże przecie oddać im z procentem, Za siebie i za tamtych męczenników spraw y!

Spojrzyj carze! pożogą i krwią ziemia płonie, T yle ofiar znów ginie w młodej życia wiośnie, T yle zbrodni wiekowych stoi przy twym tronie, Że z krwi sierót, z łez matek straszny pomnik rośnie!

- 34 -

(41)
(42)
(43)

Jesienią.

Ziemia zastyga — wiatr borem kołysze I m gła wilgotna letnie żary studzi — — — Gdzież oni? . . . Poszli w cmentarne zacisze, Spoczęli, zdała od świata i ludzi! . . .

Opadłe liście do nóg im się tarza.

W e mgle porannej odbija się tęcza, I krzyż na grobie wiejskiego cmentarza Cienka niteczka zasnuła pajęcza! . . . Jak aś piosenka, niby przędza biała,

Z podmuchem wiatru w mroczny płynąc świat, Gdzieś z ramion krzyża w niebo uleciała — — N a grób -— zwarzony porzuciłem kwiat . . .

- 35 - 3-

(44)

P o p rz e z u g o ry

Poprzez ugory, poprzez pola, Szlakami ziemi ukochanej, Szła z nimi jak aś lepsza dola, Nieśli ją w piersi rozśpiewanej, Wiedli ją z sobą w dzień i w nocy, W czasach goryczy i męczeństwa, W chwili zwątpienia i niemocy:

I tak szli w drogę — do zwycięstwa!

Bez słowa skargi, bez lamentu,

Z otuchą w sercu, w burz zawiejach, Spełniali wolę testamentu,

Napisanego w ojców dziejach , . .

36

(45)
(46)
(47)

N a m o g iła ch .

W iodły ich, w cichy, jasn y poranek Tajemne g ło sy . . .

W ił się im kwiecia polnego wianek, Chyliły kłosy . . .

Potem spętały życia południe Nadzieji sploty,

Słonecznym blaskiem oświetlił cudnie Jej promyk złoty —

Lecz, g d y wieczorem pierzchła daleko Marzeń ułuda —

Ł za się stoczyła w ich trumny wieko —

— I — ziemi gruda!

- 37 -

(48)

Choinka.

Noc taka jasna, taka czysta, N ad cichą, senną, Rafajłow ą, Ze choć czasami wiatr zaśwista, Słychać szept każdy, każde słowo A kędy spojrzysz, w dal po świecie, Prószy białego śniegu kwiecie . . .

N a ziemię w całun owiniętą K siężyc się srebrną patrzy twarzą, Coś — jak b y jakieś wielkie święto, Coś — jak b y cuda się dziś marzą, Jak b y spływ ała moc tajemna

Od brzegów W arty — aż do N iem n a!

- 38 -

(49)

/ >

Św ierkow e drzewko ścięte w lesie,.

Starym zwyczajem, w iskier snopach, Sam major R o ja w ręku niesie, Staw ia wysoko . . . na okopach . . . A ż potem świeczki jasne płoną N ad R afajłow ą i Zieloną . . .

Potem kolęda, jedna, druga, Praw ie ją cały legion śpiewa, N a niebie gwiazda jakaś mruga, N a ziemi szare szumią drzewa, A kędy spojrzysz w dal po świecie Prószy białego śniegu kwiecie . . .

U stała w a lk a ! Z drugiej strony ~ Także w okopach, w mrocznej dali, Ten sam śpiew słychać ulubiony, W szeregach w roga — u M oskali!

I tam kolędy płyną zwrotki Przez śnieżne pola i opłotki . . . !

- 39 -

(50)

— K toś t y . . . ? — zapytał major R o ja —

— K toś t y . . . ? skąd rodem? jaka w iara —

— T a sama pewnie, co i twoja . . .

— Ot — Polak, jeno w służbie cara . . . Ot . . . kula może jutro s p o tk a ...

-— Śpiewajm y razem . . . śliczna zw rotka. . . !

«Wśród nocnej ciszy» — O mój Boże . . .

«Głos się rozchodzi» jak na L it w ie ...

— Pan Legionista . . . ? — To się może

— Spotkam y jutro razem w bitwie . . .

— Teraz śp ie w a jm y ... nic nie sz k o d z i...

— Z których okolic Pan Dobrodziej ?

«Z K rakow a rodem matka moja —

— A ja z guberni jestem mińskiej . . . » T ak się poznali: major R oja

I sztabskapitan pan K w ieciń ski!

K raków i Litwa, wielkie sło w o : Zielona w walce z Rafajłow ą . . . ?

- 40 -

(51)
(52)
(53)

Choinka stała wciąż na dworze, Świeczki, się skrzyły iskierkami . . .

« W śród nocnej ciszy» . . . o mój B o ż e ... ! Płynie kolęda okopami,

Z jednej i z drugiej suną stro n y:

Kom panie wrogów — i legiony.

Nazajutrz ledwie zorze błysły, Przerwana dalej wrzała bitwa . . . G órą Polacy — hej — z nad W isły, Górą legiony . . . R uś i Litwa . . . ! A niechaj zginie w róg rosyjski . . . !

. . . Ugodzon kulą — padł Kwieciński . . . ! K rew go zalała . . . towarzyszy

W alczyło wielu w służbie cara — Zginęli w szyscy. . . «W nocnej ciszy*,

«Głos się rozchodzi» . . . sen czy mara . . .?

— Znasz tę kolędę — rzekł do R oj i —

— Niech żyje Polska ! — bracia m o i. . . !

- 41 -

(54)

Kantata

(na odsłonięcie pomnika A . Mickiewicza).

Pod królewskimi śpiąca szkarłaty, Gdzie wodze Twoi drzemią — W weselne dzisiaj przystrój się szaty

Posępna mogił ziemio! . . . Przywiedź zdobyte laury spiżowe, Monarszej dobądi korony, B y tego barda uwieńczyć głowę,

K tó ry pokochał miliony! . . . Spiesz ziemio polska z Twoimi syny,

Jeden Mu okrzyk wznieść:

Za nieśmiertelnej pamięci czyny

O cześć Ci wieszczu — cześć! . . , Przybyw aj Litwo, zrzuć swe okowy,

Z sercem przybywaj wdowiem;

- 42 -

(55)

T y pierwsza nieś Mu wieniec laurowy, Boś Jeg o życiem i zdrowiem ! . . . Do niskiej chaty —- biednego sioła,

Gdzie dola ludu ciemna, O światy z sobą sprowadź anioła

Z nad brzegów Wilii i Niemna . . . Przybywaj Litwo i kwiatów woń

Z zbożowych przynoś łanów . ..

W esele nieś Mu z Kowieńskich błoń, Tęsknotę z twych kurchanów! . . . Niebios królowo, co w Częstochowie

D la narodowej świecisz idei, Miast laurów połóż na Jeg o głow ie

Świetlany promyk nadziei:

Ze w czci zostanie Polsko Twe imię, Że w róg nie zdoła Cię zgnieść, Ze się obudzisz śpiący olbrzymie,

Hymn zmartwychwstania wznieść . . .!

- 43 -

(56)

P ie r w s z y order.

Rekonesans jest trudny — tak kończył generał — Trudny i niebezpieczny . . . Śmierć wokoło czyha . . , K to pojedzie . . . no . . . niechby, g d y trzeba, umierał, Jak bohater . . . a może powrócić — do licha -—

Więc kto się o fia ru je ...? , który na czas z d ą ż y ...? ! -— Milczenie. . . Ze szeregu w ystąpił — ch orąży.. .!

Młodzieniaszkiem b ył jeszcze ■— Takich synów wiele Poszło bronić Ojczyzny w ofiarnym zapale . . . ! Stał chwilę, salutując — poczem rzekł nieśmiele:

«Jam gotów, choćby na śmierć — panie generale !>

D owódca skinął ręką i dodał: «jedź z Bogiem, A chyłkiem, byś samotrzeć nie spotkał się z w rogiem !»

_ 4:4 _

(57)
(58)
(59)

I pojechał chorąży! Gościńcem na lewo,

Ją ł się zaraz przedzierać przez gąszcza i krzaki, Nie rzadko z konia zsiadał, spinał się na drzewo I śledził, czy nie ściga nieprzyjaciel jaki —

I tak jechał przez góry, doliny i ja ry . . .

Koń parskał i przez nozdrza puszczał kłęby p ary . . . !

Praw ie była zadymka i płatkami śniegu

Pomiatał wiatr północny. Księżyc świecił w n o c y ...

Chorąży mknął galopem. Nie wstrzymać go w biegu, Choćbyś użył nieludzkiej, lecz szatańskiej m ocy — Bo z nim na szybkim koniu pędzi jedna siła:

Zwyciężyć, albo zginąć —■ powrót, lub mogiła.

G d y minął dzień i drugi, mówiono w obozie, Ze w yprawa przechodzi zasób sił chłopięcy, Ze zginie kędyś w górach na śniegu i mrozie I że nigdy do swoich nie powróci więcej . . . To pewna, że on sobie prędzej w łeb wypali, Nim by się żywym dostał w niewolę Moskali!

- 45 -

(60)

Gdzie spojrzeć bój się toczył krwawy i zażarty, W ięc tem pewniej sądzono, że na czas nie zdąży — Aż oto, oczekiwań, g d y minął dzień czwarty,

Od przełęczy pantyrskiej -— pow racał chorąży . . . ! Nie sam jechał, bo przy nim szło dwóch jeńców razem I tak w trójkę stanęli z posłusznym rozkazem!

Chwalono czyn młodzieńca, pomyślność wyprawy, A kiedy przypinano mu medal zasługi —

On marzył, b y w Królestwie, gdzieś koło W arszawy, M ógł otrzymać w nagrodę taki medal drugi . . .

(61)

Szarża W ąsowicza.

Biją arm aty . . . pocisk ziemię ryje . . . Zwalił się ułan . . . inni pędzą dalej . . . R az się umiera i raz tylko żyje ■—

Wezmą okopy, ci co pozostali, I zawołają słow y zwycięskiem i:

«Precz z tego miejsca i precz z ojców ziemia Łuny pożarów, to płoną, to gasną,

W dział huku tonie miarowy trzask kurka, A w blaskach słońca mieni się tak jasno, Ułańska, z ramion spadająca burka, Ze prawie widać, jak ją wiatr wydym a I rękę widać, która szablę trzyma!

R ąbią i sieką, jak wiatraku śmigi, I w róg się kładzie, niby zboża snopy, A oni lecą, dalej •— na w yścigi . . .

Bluznąć krwi strugą przed oczy Europ y . . . Całemu światu dostarczyć dowodu,

- 47 -

(62)

Że w krwi przelanej, tkwi dusza narodu!

Jak lw y się biją . . . tuż . . . tuż . . . okop trzeci, A potem czwarty . . . W śmiertelnym galopie P ad a W ąsowicz —- W łodek z konia leci . . . Zwycięski sztandar zatknięto w okopie — I krzyż samotny zatknięto nad ziemią . . . Tam, gdzie waleczni legioniści drzemią . . . Leżą tam oni, jak Rejtan u proga,

Z otwartą piersią — na straży honoru . . . Św iecąc przykładem, tym, co wobec w roga . . . Czekali przyjścia anioła pomoru —

Co zapomnieli, że trwanie w pokorze, Zamiast rozluźniać — zacieśnia obrożę, Mówią do rzeszy, co snać nie pamięta, Jakie tam przodków byw ały koleje —

Mówią z zagrobu, że w Polsce rzecz święta Zdobyw ać złotej wolności nadzieje,

Lecz, że się nie da dwulicowej twarzy

Pogodzić z onym honorem — na straży . . . !

- 48 -

(63)
(64)
(65)

Po szarzy.

Tam — na cmentarzu, pod Rokitną . . . Tam — leży polska Somo-sierra,

I pęki maków polnych kwitną, Czerwonych, jak krew bohatera . . . W ciche wieczory i poranki — — — K ędyś — od W awru, Ostrołęki — Płynie melodya „W arszaw ianki", Budząc ich słowem swej piosenki:

Ach — „oto dzień dziś krwi i chw ały". . . Oby już został „dniem wskrzeszenia". . . Spojrzeli . . . „w tęczy orzeł b ia ły ". . . Sen się im w obraz Polski zmienia . . .

- 49 - 4

(66)

Jakiś głos słychać z przed lat wielu, Głos jakiś wielki, niepowszedni . . . To — Skarga rzuca na Wawelu

Gromy swych strasznych przepowiedni. — Później „T e Deum* z świątyń wnętrza, Jakieś królewskich ślubów słowo,

Ze ciebie Panno Przenajświętsza Czyni Ojczyzny tej Królow ą ! I znowu barwnych maków kwiecie Stroi zielonych łąk uśmiechy . . . A.ch — jeno dla nich na tym świecie Nie masz już starej ojców strzechy . . . ! Słuchają . . . dzwony biją wszędzie, Tryumfu echa niosą wici,

Ze już wyśnionia prządka przędzie Złotej wolności lśniące nici . . . Słuchają głosu kołowrotka, I widna przędzy tej osnowa — I już ostatnia pieśni zwrotka, Swe rozełkane śle im słowa :

- 50 -

(67)

I

(68)
(69)

„Hejże — kto Polak — na bagnety , . Po jednej szarży — druga . . . trzecia , , . Bo z krwawych czynów nam — niestety — Trzeba uzbierać dużo kwiecia,

A b y snać — Piastów, Chrobrych chwała, Dziś — męczennica wśród narodów, W dzień zmartwychwstania otrzymała Dostojny bukiet swoich godów ! Trzeba nam dumną podnieść głowę, I wszystkim trzeba po kolei — Zwlekać paciorki różańcowe,

Z petów niewoli — w nić nadzieji ! Bo „oto dzień dziś krwi i chw ały“

Dzień, który będzie „dniem wskrzeszenia“ , Skoro już „w tęczy orzeł b ia ły “

N a skrzydłach niesie moc zbawienia —

Idzie, już idzie w kwiatów woni, W poszumie wichrów — tajemnicza

- 51 - 4*

(70)

W różka, co wróży z bratniej dłoni I z krwi posiewu W ąsowicza . . . A za nią, płynie w dał błękitną, W ułańskiem czaku, męstwa cnota — To rotmistrz, z szarży pod Rokitna, W stępuje w niebo, w blaskach złota .

(71)

Dla Ciebie Polsko . . .

(pamięci Leona Kulczyńskiego, chorążego legionów).

Padłeś na polu, wśród okrzyku:

«Dla Ciebie Polsko» — aż ten śpiew N a ustach Twoich żołnierzyku

Z astygł, jak stygnie skrzepła krew . . .

N a prostych noszach z karabinów, Bieli się Tw oja młoda twarz, I oto w boju, z takich synów Poszła do nieba przednia straż!

K rew , co się sączy z bladej skroni, N ib y czerwony rubin lśni,

A łzy, co matka, ojciec roni,

T e łzy — to perły naszych dni . . . ! - 53 -

(72)

S ą to klejnoty, czystej wody,

Hartowne w ogniu, w huku dział — D la Ciebie Polsko — on, tak młody, W szystkie te skarby, z życiem dał . .

(73)

W alka Bogów.

Jakże to dawno przechodziłem tędy . . . ? ! Półzmrok zapada . . . wśród posągów mnóstwa, Czyjaż to ręka przy ścianach, w dwa rzędy — Białe z marmuru ustawiła bóstwa . . ! ?

Od lat szeregu, co dnia w tej godzinie Przem yka widzów ciekawych gromada,

Co dnia, na niemych, bogów i boginie, Światło poranku jasną smugą w pada . . . Spowici w marmur wieki tak przetrwali Patrząc, gdzie oko ludzkie nie dosięga — — Słoneczny promień wpadł i znikł na sali . . . Znikł jak Olimpu miniona potęga . . . !

- 55 -

(74)

R w ą się rumaki . . ! To jutrzenka wschodzi I Helios na swym ognistym rydwanie, Pędzi wśród światła jasnego powodzi, B y na niebiosach objąć królowanie.

Cisza . . . Z płomieniem błyszczącym u czoła, Z gwiazdą świeżego poranku promienną, E os na śpiących rycerzy już woła, Budząc drużynę bohaterów senną . . . ! Za nic nie pójdą b ogi i boginie

W służalczych pętach nosić jarzm a wrogów K to żyw nie ujdzie, ten lepiej niech zginie, N iżby miał splamić wielkie imię bogów . , , ! Pallas Atene kędyś z Partenonu

W róży świetnego zwycięztwa nadzieje, I widzi z swego podniósłszy się tronu, Jak G igant olbrzym, raniony się chwieje — Chrzęst zbroić słyszy . . . Czasem głośne jęki D olecą uszu, zanim padną zwłoki,

Lub piorum błyśnie z Zeusowej ręki I zagrzmi kędyś, przedarłszy obłoki . . . !

- 56 -

(75)

Brzmią od wesela świątyni kolumny,

Z Olimpu powiał zapach wiosny świeży . . . A Zeus w te słowa ze zwycięstwa dumny, Ozwał się do swych bogiń i rycerzy . . !

»Kto mściwej pragnąc uniknąć pogoni,

»Święte ołtarze opanuje zdradnie,

»Temu bogowie z świętokradzkiej dłoni

»W ytrącą oręż i ręka opadnie . . . !

»I zanim miłość znów otoczy wieńcem,

»We krwi skąpane możnych władców trony,

»Nim W enus rzuci z dziewiczym rumieńcem —

»Z krwi Adonisa kwiecie anemony . . . —

»Niech Heraklesa muskularne nogi,

»Zdepczą najeźdźców pobitych z sromotą . . .

»Nim przyjdzie miłość . . . boginie i bogi —

»Gigantów onych niech na wieki zgniotą . . . !»

Rzekł, a bogowie, słysząc te w yrazy Stanęli niemi, choć laur na ich skroni . . . Milcząc czekają zaklęci, jak głazy,

Czy światło tryśnie z pod Heliosa koni . . . ! - 57 -

(76)

Czekają . . . Dawno przechodziłem tędy . . .

Półzmrok zapada — — W śród posągów mnóstwa, Czyjaż to ręka przy ścianach w dwa rzędy — Białe z marmuru ustawiła bóstwa . . . ! !

(77)

Samotność.

Idziem samotni pośród dziejów drogi . . . Łuna pożarów nad ziemią się dymi, Ostał się jeno w ręku kij pielgrzymi — Pustka i ciernie kaleczące nogi . . . I tak szukamy, ciągle idąc dalej,

Szukamy kraju -— choć droga daleka — W którym-by złego nie było człowieka, W którym-by ludzie wzajem się kochali!

Lecz chociaż w smutku posępnego toni, Braterskie dla nas nie uderza tętno, Ni pomoc swojej użycza nam dłoni — Myśmy się przecież porwali do broni, B y chociaż teraz, w tę chwilę pamiętną Zdjąć już ze siebie niewolnicze piętno . . . i

- 59 -

(78)

Pod T w oją Obronę!

Królow o polska! W którąkolwiek stronę Skierujem czynów poryw y płomienne,

T y nam przewodzisz, jak szczęście zbawienne W ciąż pożądane i nie doścignione!

Dawnośmy, dawno, pod Tw oją obronę Się uciekali i krzywdy codzienne I losy nasze straszne, nieodmienne

Wiecznie w cierniową wplatali koronę . . . — Za Twoim kwiaty kołyszą się szlakiem,

Słońce się złoci jaśniej i pogodniej I gwiazdy płyną za Twoim orszakiem

Po mlecznej drodze szybując swobodniej . . . K ied yż my idąc, jak hufiec z Twym znakiem Odnajdziem drogę do gwiazdy przewodniej?!

- 60 -

(79)

Jest chwila

Jest chwila, kiedy jastrząb żerując w obłoku.

Zanim się na ofiarę upatrzoną ciśnie,

Nim się rzuci na ziemię, w błyskawicznym skoku, Nieruchomy w powietrznej przestrzeni zawiśnie,

Zanim naród waleczny szablą przodków błyśnie I dobędzie jej z pochwy wiszącej u boku,

Nim się rzuci na w roga — jakżeby umyślnie Staje tak nieruchomy z zadumaniem w oku . . . W onej chwili dziejowej, w serc młodzieńczych

[głębi, Jak zaklęta się budzi siła tajemnicza — Jakaś moc olbrzymieje i ogniem się kłębi

- 61 -

(80)

Wielki zapał ofiarny podobien do Znicza, Aż w końcu się odezwie surma wojownicza — I moce lotem szybkich podobne jastrzębi . . .

- 62 -

K i

(81)

Poświęcenie.

Lepiej jest raczej spłynąć w zapomnieniu, Zginąć jednostką w wspólnym ludu czynie, Niżeli walcząc w Ojczyzny imieniu,

Myśleć o własnej zasługi wawrzynie.

Pochlebstwa słowo zbyt prędko przeminie I litość jeno zostawi w spojrzeniu

Dla tych, co w dziejów poważnej godzinie, Bez poświęcenia szli ku w yzw oleniu!

- 63 -

(82)

Ja k nieprzebrane oceanu tonie

Mieniące perły kryją w swojfem łonie, Chociaż nad niemi wodna fala bieży —

T ak Polski żołnierz — czy w laurów koronie, Czy zapomniany w obcej ziemi leży —

W duszy narodu skarbiec pereł dzierży!

- 64 -

%

(83)

Jeniec.

Leniwie się po szynach toczyły w agony . . . Jechali w nich dzień czwarty chorzy i kaleki;

N a ścianach w białem polu znak krzyża czerwony, Nadaremnie się ludzkiej dopraszał opieki . . .

Może wreszcie dojadą — może B ó g odwoła Sw ego, co na świat zesłał, nieszczęścia anioła!

W kącie, na wiązce słomy legło rannych wielu;

Ten i ów z przestrzeloną, to ręką, to głow ą, Nieco dalej w rosyjskim okryty szynelu

Leżał jeniec. Zaledwie mógł wykrztusić słowo!

B y ł słaby i spragniony, brudny i obdarty,

A w dodatku głód cierpiał, bo nie ja d ł dzień czwarty...

Lękliwem pytał okiem, gdzie się pociąg zbliża . . . Co z nim zro bią...? czy dadzą choć kawałek ch leb a...?

- 65 - 5

(84)

Czasem go uspokajał czerwony znak krzyża, A czasem beznadziejnie patrzał w skrawek nieba I w szmat ziemi tak bardzo nieszczęsny i pusty, Ze chciałby go całować omdlałemi usty!

Jeniec ciężko b ył ranny. K aw ałek szrapnela R ozdarł piersi. Ból spraw iał niewymowne mę k i . . . K rew spływ ała obficie z brudnego szynela — K rew z rany pochodzącej z polskiej, bratniej ręki...!

Tam . . . w domu . . . żona z dzieckiem . . . chłopiec [taki mały . . . Samotni, jak te wierzby, co przy drodze stały!

W estchnął ciężko . . . na piersi skłonił lico blade I słychać tylko było urywane słowa . . .

Jakieś prośby błagalne o pomoc i radę,

Jak postąpić, by zostać się jeńcem ■— K rakow a, Tam, gdzie kopiec Kościuszki, gdzie bije z W awelu Dzwon Zygmunta . . . ? Ł za gorzka spływ a po

[szynelu . . . - 66 -

(85)
(86)
(87)
(88)

D o z w o lo n o d r u k o w a ć z a z e z w ol e ni e m biura p r a s o w e g o c. k. M i n i s te r s t w a w o j n y w Wiedniu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Odzwierciedleniem takiego wniosku są jego słowa: „Wszystkie momen- ty zawarte w owych definicjach, że sakrament jest przez Chrystusa usta- nowionym znakiem rei sacrae, czyli

Kościół był niejako zmuszony bronić się przed taką inter­ pretacją teorii ewolucji, która nie tylko strącała człowieka z uprzywilejowanego stanowiska w

Nauka jest ucieleśnieniem racjonalności ludzkiej, a zatem zasadni­ czym pytaniem, które de facto kryje się u podstaw debaty pomiędzy na­ uką a religią, jest pytanie, czy

The Eastern Scheldt ebb-tidal delta has been adapting itself to the presence of a storm surge barrier in the inlet for the past 25 years. This adaptation has shown no sign so far

Aby ułatwić poruszanie się po nim umieszcza się obok napisów również odpowiednie „obrazki”, które ułatwiają orientowanie się gdzie co się znajduje.. O tych

- atrakcyjne wynagrodzenie w euro - legalne zatrudnienie na umowę o pracę - ubezpieczenie zdrowotne. - elastyczny czas pracy - podszkolenie języka -

Ewaluacja – dzieci odpowiadają na pytanie, czy im się podobały zabawy i jeśli tak, to zabierają marchewki do sali.. W przedszkolu chętne dzieci myją marchewki i przygotowują

Innym elementem kom- pozycyjnym powtarza- j¹cym siê wielokrotnie jest kwadrat, który poja- wia siê w sposobie u³o-.. ¿enia boisk sportowych, Labiryncie, w szachow- nicowym