• Nie Znaleziono Wyników

dyskursu toczącego się w domowym zaciszu z dyskursem publicz-nym i ofi cjalpublicz-nym. Paradoksalnie charakterystyczpublicz-nym rysem pamięci zbiorowej Olsztyna, rozłożonej na tysiące pamięci rodzinnych, jest pamięć o korzeniach, miejscach i przodkach wywodzących się spoza Olsztyna.

Procesy związane z konstruowaniem tożsamości miasta i – co za tym idzie – próby wytwarzania spójnych narracji o przeszłości miej-sca idą w parze z ponownymi, a niekiedy ciągle żywymi procesami odkrywania, przypominania sobie i przywracania do życia zapo-mnianych bądź zaniedbanych tożsamości rodzinnych i regionalnych.

ZBIERANIE

K

onstruowane i odtwarzane przeszłości zapisywane są w material-nych artefaktach pamięci. Szeroko pojęta materialność, na którą mogą składać się tak pojedyncze drobne przedmioty, jak i całe zbiory artefaktów oraz zorganizowane i zaaranżowane, udekorowane miej-sca, pozostaje niezwykle ważnym wehikułem pamięci w przestrze-niach prywatnych i rodzinnych. Przedmioty nasączane znaczeniami odsyłającymi do upływu czasu, przemijania zyskują wartość poprzez włączanie je w systemy szczególnych, choć niekiedy szczątkowych kolekcji związanych z pamięcią. Z drugiej jednak strony stają się strażnikami trwania pamięci, o tyle jednak, o ile pozostają połą-czone z narracjami i znaczeniami. Przedmioty będące pamiątkami wyłamują się – jak pisze Igor Kopytoff – z porządku ekonomii obiek-tywnej, w której są „towarami”, i włączają się w system ekonomii moralnej, gdzie stają się „rzeczami ujednostkowionymi”. W ekonomii moralnej ich wartość wynika albo z systemu kulturowych znaczeń (dobra wspólne, przedmioty ceremonialne, rytualne), albo z powią-zań z konkretnymi jednostkami3.

W dyskursie rodzinnym materialność odsyła najczęściej do hi-storii rodziny. Gromadzone w domu pamiątki rzadko są związane z pamięcią bądź historią regionu lub Olsztyna. Jeśli są związane

3 I. Kopytoff, Kulturowa biografi a rzeczy – utowarowienie jako proces, [w:]

Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej, red. M. Kempny, E. Nowicka,

z jakimś terytorium bądź miejscem, odsyłają do obszarów, z których wywodzi się rodzina bądź któraś z jej gałęzi: do Wileńszczyzny, Kre-sów, centralnej Polski. Pytani o pamiątki związane z przeszłością Polski lub bardziej regionalną (regionu bądź miasta) respondenci (uczniowie olsztyńskich liceów oraz ich rodzice i dziadkowie) wska-zywali przedmioty, które najczęściej równie dobrze mogłyby być zaliczane (i rzeczywiście były zaliczane) do pamiątek rodzinnych: zdjęcia, ordery, monety. Pytani o pamiątki regionalne lub narodowe najmłodsi często wskazywali także: książki, stare banknoty, obrazy. Pojedyncze odpowiedzi mówiły o trzymanych w domu hełmach, listach, mapie Warmii, starych fl akonach po perfumach, starych narzędziach, pamiątkach z wycieczek do zabytkowych miejsc, kart-kach żywnościowych. Rodzice uczniów pisali najczęściej o starych pocztówkach z Olsztyna, albumach i fotografi ach, książkach i en-cyklopediach. Rzadziej o kalendarzach, mapach. Przedstawiciele najstarszego badanego pokolenia – nie licząc zdjęć i monet – wska-zywali książki.

Zdecydowana większość respondentów w każdej grupie po-koleniowej (uczniowie, ich rodzice i ich dziadkowie) deklarowała posiadanie jakichś pamiątek rodzinnych, związanych z dziadkami, pradziadkami, rodzicami, dziećmi, wnukami. Nie brakowało pa-miątek eksponowanych w przestrzeni domu a związanych z samym respondentem. Wyliczmy. Uczniowie wymieniali: albumy ze zdję-ciami, zdjęcia, (stare) fotografi e (59 osób); biżuterię (10); ubrania (5); listy i pocztówki (5); książki (4); fi lmy i nagrania (3); meble (np. szafę) (3); obrazy, dzieła malarskie (3); medale, odznaczenia, ordery (wojskowe) (3); świadectwa szkolne (3); zegarki i zegar z wahadłem (3); fi gurki (np. duże fi gury z Afryki) (2); dyplomy (2); porcelanę (2); artykuły prasowe („o mojej babci”); dokumenty; dowody osobiste (stare); maszynę do szycia; prywatne prace („moje prace”); naczynia; pamiątki z Pierwszej Komunii Świętej; pianino; pieczęć szlachecką; prezenty; przepisy; szatki z chrztu; zabawki; zeszyty z lat szkolnych. Ich rodzice wskazywali: albumy, zdjęcia, stare fotografi e (31); biżu-terię (6); listy i pocztówki (5); meble (np. stare krzesło) (4); obrazy, portrety i prace plastyczne (4); naczynia (2); obrusy i serwetki (2); książki (2); dokumenty (osobiste) (2); zegar i zegarek (2); bibeloty; dyplom; fi gurki; krzyżyki; monety; odznaczenia; pamiętniki; pieczęć szlachecką dziadka; płyty DVD (z rodzinnymi nagraniami);

porce-lanę; przedmioty codziennego użytku; rękodzieło; sztućce; ubrania; złoto. Przedstawiciele pokolenia dziadków wymieniali: albumy ze zdjęciami i zdjęcia (12); dokumenty (2); biżuterię; fl akon; koszyk posrebrzany; listy; naczynia; obrazy; obrus (haftowany); pamiątki kultu religijnego; porcelanę; zastawę stołową; zegar (zabytkowy).

Niezależnie od pokolenia najważniejszymi pamiątkami – no-śnikami przeszłości włączanymi w przestrzeń prywatnych praktyk pamięci – pozostają zdjęcia. Wyniki ankiety przeprowadzonej wśród uczniów, ich rodziców i ich dziadków są pod tym względem zbieżne z wypowiedziami informatorów.

Zgodnie z koncepcją Jeffreya Olicka, który proponuje podział na zbiorowe i indywidualne praktyki i wytwory pamięci4, możemy mówić o rodzinnych „fotografi cznych” praktykach upamiętniania i o rodzinnych „fotografi cznych” wytworach pamięci. Sama foto-grafi a jako materialny przedmiot jest tylko jednym z wielu elemen-tów układanki. Interesujące nas praktykowanie pamięci to przede wszystkim wykonywanie zdjęć (komuś, przez kogoś, dla kogoś, w ja-kichś okolicznościach). Intensywność fotografowania jako upamięt-niania wzrosła wraz z upowszechnieniem się technologii cyfrowej, ale zmalało znaczenie, jakie przywiązuje się do zdjęć.

Technologia cyfrowa wyeliminowała tradycyjny proces wywo-ływania zdjęć, a ich obróbkę w zupełności przeniosła w przestrzeń prywatną, czyniąc fotografi ę rodzinną jeszcze bardziej prywatną i intymną, bo uwolnioną od wzroku pośredniczącego specjalisty. Niezależnie od tego, czy w grę wchodzą technologie tradycyjne czy cyfrowe, do praktykowania pamięci zaliczymy tworzenie kolekcji, układanie, przechowywanie, eksponowanie bądź skrywanie, tworze-nie albumów, oglądatworze-nie – wspólne i indywidualne – odbywające się w różnych sytuacjach, z różnych powodów, w różnym towarzystwie i dla różnych celów, przekazywanie, oddawanie, czy wreszcie celowe bądź przypadkowe niszczenie. Oprócz samych zdjęć, które są zinter-pretowanym już przez oko fotografa i technologię fotografi i5 obrazem pamięci, do zmaterializowanych wytworów pamięci zaliczymy też wytwarzane (w praktykach) kolekcje, albumy, wystawy, rodzinne „ołtarzyki pamięci”.

4 J. Olick, From Collective Memory…, s. 157 – 158.

Krzysztof Olechnicki zwracał uwagę – powołując się na analizy Pierre’a Bourdieu – że „fotografi e rodzinne są głównym obszarem produkcji fotografi cznej”, bowiem instytucja rodziny zaprzęgła fotografi ę do zadań uwieczniania wartości rodzinnych i nadawania im szczególnego znaczenia oraz wzmacniania integracji wewnątrz-rodzinnej6. Zdjęcia niekiedy nie tylko dokumentują historię, przed-stawiając przeszłe wizerunki żyjących i nieżyjących bliskich osób, ale często same stają się ważnym elementem historii. W wypowiedziach olsztynian na temat historii rodzinnej losy fotografi i przeplatają się z losami rodziny, krewnych bądź miejsc. Jak wynika z relacji, ze względu na swój osobisty charakter i niewymierną wartość często stawały się one jedynymi ocalałymi pamiątkami i namacalnymi do-wodami wydarzeń z przeszłości:

NKWD zabrało wszystko babci, ale zostało parę zdjęć, udało się ocalić parę takich zdjęć, właśnie tego wujka, jakieś takie, gdzieś przy kolacji. To są pojedyncze też takie [W10].

Mam taką tablicę, na której są fotografi e przodków moich upamięt-niające. Są. Bardzo mało pamiątek mam. Mamy to właściwie dzięki panu Bętkowskiemu, w książce znaleźliśmy dom rodzinny. Dwa domy rodzinne moich dziadków. [Fotografi e] [s]ą wyeksponowane, są [W1].

Samowar mam tylko z pamiątek rodzinnych, ale to też nie, nie z na-szego domu. Nasz dom spalił się kompletnie. Tato tylko uratował swoje, swoje te pamiętniki i swoje albumy, bo przed wojną fotogra-fował bardzo dużo. Ma fotografi e, też, też stare fotografi e, bo to jest dwudziesty rok, jak on zaczął fotografować to wszystko. Tak że, no, w każdym razie to przetrwało. Od taty pamiątki, od taty pamiątki mam [W3].

Jednak z tego względu, w jaki sposób rodzina mojej mamy musiała opuścić dom, nie mam prawie nic z pamiątek rodzinnych mamy, na-tomiast z pamiątek rodzinnych taty trochę. Jakkolwiek ilość

pamią-6 K. Olechnicki, Fotoblogi, pamiętniki z opcją przekazu. Fotografi a i

tek przechowywana jest przez rodzeństwo mojego taty. Jest u jednej z cioć, jest w sumie archiwum rodzinne. To jest za duże słowo, ale tam jest cały zbiór fotografi i, pamiątek po moich dziadkach i pradziad-kach. Ja mam bardzo niewielki. Mam parę fotografi i mojego taty, właśnie z tego okresu dzieciństwa, ze szkoły. Po śmierci mojej mamy nawiązałam parę kontaktów ze znajomymi, którzy mamę znali, i od nich otrzymałam trochę zdjęć. Oni mieli więcej szczęścia [W15]. (…) Mamy wielki album rodzinny, taki ogromny, robiony na za-mówienie (…). Został znaleziony ten album, został, bo my mamy taką… bo ja mieszkam w domku jednorodzinnym i za domkiem jednorodzinnym mamy jeszcze tak jakby altanę, coś takiego. No to w tej altanie było, jeszcze tam było, moja babcia, jak przyjechała do Olsztyna to miała, na studia, to miała tylko ze sobą… Bo potem wrócili do F(…), a babcia została w Olsztynie na studiach i miała tylko do szkoły walizkę po minach, nosiła ze sobą i tam znaleźliśmy właśnie pełno listów jej i takich różnych [W29].

Z perspektywy praktyk kulturowych związanych z pamięcią ważną kwestią pozostaje nie tylko swoista biografi a ocalałych zdjęć, ale także to, co się z nimi robi, jakim czynnościom się je poddaje i jaki tym działaniom nadaje się sens. Fotografi e mogą być – zgodnie z deklaracjami informatorów – przechowywane lub eksponowane z nabożną czcią, ale i z niedbałością. Mogą być przechowywane w specjalnych bądź „normalnych” miejscach i wyjmowane przy spe-cjalnych okazjach bądź przez cały czas wystawione i eksponowane, tak by każdy je widział:

(…) ja je trzymam normalnie bez żadnego problemu gdzieś na swoim miejscu. (…) trzymam takie w foliach, w teczkach [W2].

(…) leżą tak normalnie, spokojnie [W4].

(…) album stoi w jakimś ważnym miejscu? Nie, no w szafi e… wia-domo [W26].

Niekiedy to wyciągnięcie i oglądanie albumu fotografi cznego wytwarza specjalną okazję. Zazwyczaj zdjęcia eksponowane są też w szczególnych miejscach w domu lub obecność fotografi i nadaje miejscu charakter specjalny, sakralny. Fotografi e rodzinne i ich

oglądanie łączą się zatem ze szczególnym czasem lub szczególnym miejscem, w którym dochodzi do połączenia przeszłości z teraźniej-szością.

André Rouillé nazywa albumy fotografi czne „miejscem spotkania ludzi z ich własnym wizerunkiem i bliskich”7. Zdjęcia rodzinne są niekiedy substytutem spotkania rodzinnego. Eksponowanie zdjęć rodziny na poziomie językowym bywa równoznaczne z uobecnianiem rodziny, a samo pokazywanie fotografi i gościom przypomina przed-stawianie bliskich, do którego dochodzi podczas spotkania:

– A proszę mi powiedzieć, czy jakieś przedmioty czy pamiątki ro-dzinne Pan posiada? Na przykład czy fotografi e jakieś?

– No gdzieś tam mam jakieś. A zresztą moja rodzina tu wisi: ojciec, mama, żona [W12].

Wypowiedzi na temat eksponowanych i skrywanych zdjęć mogą charakteryzować się także pewną niedbałością, z której można by-łoby wyciągnąć wniosek, iż zdjęcia, ekspozycje, albumy nie są dla informatorów czymś ważnym, niekiedy wręcz przeszkadzają, zajmują miejsce, kurzą się.

Ja mam dużo czasu, bo wnuki są, jak mówiłam, w Szczytnie, to nie muszę się zajmować nimi. To często siadam i oglądam. Oczywiście na ścianie wiszą. Całe ściany oblepione. Tak że oglądam cały czas [W19].

Przeglądanie i oglądanie zdjęć zdeponowanych w rodzinnych archiwach (albumach, teczkach, szafach, pudełkach) wiąże się naj-częściej z wizytą gości, rodziny, często dzieci lub wnuków. Najmłodsi członkowie rodziny (choć nie tylko oni) domagają się „poznania” swoich bliskich, co sprowadza się do obejrzenia ich wizerunków:

Ktoś z rodziny przyjdzie, zacznie się rozmowa na ten temat. To wtedy nawet jest: A kto to był? A kto to jest? A jak wyglądał? Czy da się rozpoznać, znając fi zycznie tą osobę? Czy można ją rozpoznać na zdjęciu? [W2]

Jak do mnie ktoś przyjdzie, to się pokazuje komuś. Wtedy się ogląda. Czy przyjedzie ktoś ze znajomych, ktoś, kto dawno nie widział, wtedy się ogląda [W26].

Znaczy czasu nie ma na przeglądanie. Od czasu do czasu, nieraz tak żona wyciągnie, ale to już nasze zdjęcia. Tak jak nieraz ktoś przyjdzie, czy ten. Żeby tak szczególne daty, czy ten, nieraz wnuki, czy ten, przyjdą. Żeby przypomnieć, jak ich tata wyglądał. „A tak, to mój tata. Tak!” [W5].

Przeważnie przy robieniu porządków, wtedy je się otwiera i prze-gląda. Czasami dzieci chciały, jak to u nich wygląda, kto jest kim w rodzinie [W9].

– A na przykład dzieci czy wnuki Pani siostry to chętnie oglądają? – Chętnie, chętnie: „Ciociu, ciociu, chodź, obejrzymy, jak ja byłam mała” – R. mówi. A jest jedno takie bardzo ładne zdjęcie, stare, stare, chyba ono ma już sto lat. Ta moja najstarsza siostra, pierwsze dziecko moich rodziców, córeczka, D. [W25]

Wizyta gości, zjazd bądź spotkanie rodzinne wyznaczają spe-cjalny czas, który niekiedy zintensyfi kowany jest przez okres świą-teczny, skłaniający do refl eksji, wspomnień i przypominania. Zdjęcia wyciągane są przy okazji „nostalgicznych” Wszystkich Świętych, ale i w „rodzinne” Boże Narodzenie:

[Przeglądam] czasem w okolicy świąt Bożego Narodzenia, przełomu roku, czasem w okolicy 1 listopada i przy jakiejś, jak dzieci wymy-ślą, żeby coś powspominać, to się wtedy przegląda. Nie ma takich szczególnych… [W2]

– Ostatnio [przeglądam], powiem szczerze, że rzadziej, ale czasami tam, jak siądę, coś tam szukam i przy okazji mi coś tam wpadnie w rękę, to człowiek, no…

– A kiedyś?

– Kiedyś? Święta. To przeważnie, kiedyś się częściej spotykało z rodziną i zawsze to była jakaś okazja. Święta, imieniny, urodziny, a teraz, teraz to zanika wszystko [W17].

Wspólne przeglądanie fotografi i jawi się jako czynność cemen-tująca więzi rodzinne, wręcz je odnawiająca, co odsyła do kategorii rytualnych. Można mówić o całym ceremoniale wyciągania albumu, przeglądania zdjęć, zadawania pytań:

Mieliśmy na przykład takie różne spotkania rodzinne, jak się rodzeń-stwo mojego brata spotykało. To ci właśnie od tego herbu Ślepowron. Mój ojciec ma lekkiego fi oła, właśnie, drzewa genealogiczne… Tam właśnie było oglądanie zdjęć wspólne i tych zdjęć jeszcze z naszego dzieciństwa, ale też jeszcze tych wcześniejszych, powiedzmy z ich dzieciństwa czy też jeszcze z Wileńszczyzny [W11].

Niekiedy przeglądanie fotografi i wiąże się z porządkowaniem („Przeważnie przy robieniu porządków, wtedy je się otwiera i przegląda” [W9]), przestawianiem i przekładaniem rzeczy, oczysz-czaniem miejsc („Tak, jest okazja taka, trzeba wygruzić [odgruzo-wać, oczyścić – przyp. autorzy] część szafy, to się przejrzy. To takie okazje”. [W30]) i odbywa się w sposób przypadkowy, „przy oka-zji”, „nierytualny”, choć owa „nierytualność” może być pozorna. Po pierwsze, dlatego że przeglądanie zdjęć przy porządkowaniu wymaga przerwy, chwili oderwania się od codziennych czynności, po drugie, wiąże się z zanurzeniem w przeszłość. Porządkowanie i uzupełnianie albumów lub poszukiwanie jakiegoś konkretnego zdjęcia jest także odpowiednim momentem do przeglądania ca-łości: porządkowanie teraźniejszości, którym jest uzupełnianie niekończącej się kolekcji, jest związane z odnoszeniem się do prze-szłości:

Ostatni raz [przeglądałam album] dosyć niedawno, zaraz, w grud-niu. Nie, troszeczkę później, ponieważ mamy jeden taki olbrzymi album, no i po prostu nowe zdjęcia się dokłada. Jak się dokłada, to się automatycznie przegląda tamte. Tak że jak, no jakoś na początku tego roku [W16].

No nie, no może tak bardziej, jak sięgnie się do albumu, jak coś się szuka, to wtedy się wyjmie i wtedy już się obleci właśnie wszystkie zdjęcia. Wtedy się wspomina. Raz do roku się trafi , ale tam… (…) Ostatnio to rok temu, bo jak szukałam, bo musiałam na ślub córki, bo

tam robili takie od urodzenia, to przy okazji znalazłam, oglądałam. Ale moim dzieciom też pokazywałam, one tak znają [W27].

Bezpośrednim impulsem do sięgnięcia po zdjęcia może być też chwilowe poczucie nostalgicznej potrzeby zanurzenia się w prze-szłość:

Nie ma prawidłowości, to znaczy nie jest to związane, załóżmy, z datami śmierci rodziców. Tylko po prostu jakoś tak, czasami mam chwilę wolnego, nachodzi mnie jakaś nostalgia i sobie przeglądam te rzeczy, nie [W6].

Jak mnie coś napadnie. Czasem bywa coś takiego, że człowieka naj-dzie, że chce się zobaczyć, zajrzeć, prawda. Tak jak i swoje zdjęcia czy zdjęcia dzieciaków. Sportowców mam, trójkę dzieci mam. Wszystkie mistrzami Polski były. Tak, nie, ale o, tak samo jak ojca. Leży tutaj cały album z pogrzebu, no leży, a nieraz przyjdę, wieczorem usiądę i… no chwycę go [W21].

Fotografi e – oprócz tego, że są przeglądane z większą bądź mniej-szą regularnością – są również powielane, przesyłane, oddawane, przekazywane. Zabiegi, którym są poddawane, wyznaczane są przez zmieniające się możliwości technologiczne i odsyłają – w pewnym stopniu – do przemian, którym poddawane są rodzina i jej dyskurs pamięci. W literaturze socjologicznej zwraca się uwagę na przemiany więzi rodzinnych, które w coraz mniejszym stopniu mogą być sym-bolicznie reprezentowane przez solidne i uporządkowane fotografi e w albumie rodzinnym, w coraz większym – przez przypadkowe, nieuporządkowane i niekompletne zbiory zdjęć cyfrowych8. Dla

8 Krzysztof Olechnicki, analizując praktyki związane z fotografi ami ro-dzinnymi w kulturze konsumpcyjnej, dookreślanej kategoriami cyfryzacji i sie-ciowości, stawia ostrożnie tezę mówiącą, że ewolucja fotografi i zaprzęgniętej w praktyki rodzinne ściśle wiąże się z przemianami, jakie dotykają instytucję rodziny, lub by uściślić: z instytucją rodziny i jej przemianami wiąże się sposób przechowywania, archiwizowania i przeglądania zdjęć. Autor pisze: „Albumy babcine przypomniały inkunabuły: wielkie solidne księgi z bogato inkrusto-wanymi oprawami, często zamykane na kluczyk, aby uchronić je przed okiem niepowołanego, na kunsztownie rozplanowanych kartach prezentujących

hi-analizy rodzinnych praktyk pamięci olsztynian wokół materialnych jej reprezentacji, którymi są zdjęcia, teza ta wydaje się trochę za mocna, wskazuje jednak pewien kierunek poszukiwań i interpretacji. Tworzenie rodzinnych albumów i zabiegi z nimi związane odsyłają do praktykowania pamięci, a te, jako działania o charakterze wręcz rytualnym, ceremonialnym, symbolicznym – do kondycji rodzinnych wspólnot. Pojawiają się z jednej strony głosy mówiące o zanikaniu pewnych zjawisk, na przykład wspólnego przeglądania zdjęć podczas wyjątkowych okazji. Z drugiej jednak strony nie brak wypowiedzi świadczących o potrzebie scalania, łączenia, wręcz centralizacji zbiorów:

Wszystkie fotografi e moje, cały plik, oddałam kiedyś M. Ona ma duży dom, duże mieszkanie i ona jeden pokoik poświęciła na ta-kie rodzinne muzeum. Całą ścianę obwiesiła fotografi ami rodziny, w rameczkach każde zdjęcie, no i prosiła mnie, żebym ja jej dała te swoje fotografi e, bo może coś sobie jeszcze wybierze z dawnych takich starych fotografi i. No a potem pytała: „Ciociu, czy oddać ci te fotografi e? Mogę ci już oddać”. Ja mówię: „M., weź te fotografi e, które chcesz to weź, które nie chcesz, to rób z nimi, co chcesz, bo ja nie lubię przepisywać”. Choć teraz czasem żałuję, bo myślę sobie, pooglądałabym te fotografi e, wszystkie u niej zostawiłam. Siostra ma dużo fotografi i, albumy takie całe [W25].

W swoim domu nie [gromadzę fotografi i rodzinnych], natomiast moi rodzice jak najbardziej, mają w domu zdjęcia dziadków. Po prostu wisi w jednym miejscu, żeby już nie dublować, nie kserować. W tej chwili jak na razie to wszystko jest skupione u moich rodziców. Jest taki kącik, gdzie wiszą zdjęcia dziadków, pradziadków. W jednym

storię rodu”. Tradycyjne albumy (babcine) skontrastowane zostały z albumami współczesnymi, które „przynależą już raczej do zjednoczonych sił plastiku i jednorazowości: są małe, tandetne, dostosowane do zdjęć o standardowych rozmiarach. Korci, żeby zmianę formy albumów powiązać z ewolucją instytucji rodziny – od solidnej instytucji do przypadkowego i niestabilnego związku. Albumy współczesne są mniej trwałe, ale co ważniejsze, często w ogóle się ich nie zakłada. Sporej części osób wystarczą zbiory zdjęć na nośnikach optycznych albo dysku twardym domowego komputera” (Ibidem, s. 164 – 165).

z pokoi. Natomiast ja gromadzę zdjęcia rodziny, robię fotoalbumy rodzinne [W9].

Fotografi e są przesyłane, krążą w sieci jako zdobycze bądź wizerunki do „podzielenia się”. Funkcjonują jako coś, co poprzez wymianę łączy, mimo iż – jak przyznaje jedna z informatorek – jest coraz mniej okazji do „zjeżdżania się” i wspólnego oglądania. Znaj-dujące się w „centralnym” miejscu pamięci rodzinnej zdjęcia są skanowane, powielane i przechowywane na dyskach komputerów. Są też wydawane jako połączenie daru i rodzinnego dziedzictwa:

Ale zdjęcia też są na przykład przesyłane, tak, czyli ten mój wujek teraz był, chyba w lipcu, na Wileńszczyźnie, ten jeden, który w Łodzi teraz mieszka. Mieliśmy cały zestaw zdjęć tam z M(…) i z D(…) i też różnych dokumentów rodzinnych, które tam z parafi i D(…) wydobył przy okazji wyjazdu. Natomiast ogląda się, czy też bardziej się oglą-dało. Teraz może ostatnio rzadziej się zjeżdżamy niż ileś lat temu, ale jakoś nas tak nachodzi i sobie oglądamy bez okazji [W11].

[Zdjęcia są przechowywane] w albumach albo też teraz już w

Powiązane dokumenty