MONVAL, FRONTIN FRONTIN
Cóż, jeśli nadal myślisz, Panie, jak zdobyć serce pięknej niedostęp-nej, to radziłbym o tym zapomnieć. Jesteś, Panie, bogaty, po praw-dzie bardzo nawet bogaty; lecz zamożność wielka, jak dla mnie zaleta pierwsza ze wszystkich, dla panienki wagi wielkiej nie ma.
MONVAL
A więc co takiego urzec zdoła piękną Angélique?
FRONTIN
Co ją urzec potrafi? To, czego nieszczęściem nie posiadasz. Właś-nie wracam z ich domu i oto, czego się dowiedziałem. Zamie-rzeniem Panienki Angélique, tak, tak, Panie, Panienki Angélique, córki Pana Dupuis, byłego kupca sukiennego z ulicy Saint–Denis, jest błyszczeć wśród dam szlachetnie urodzonych. A tu syn pro-stego kupca, sekretarzem królewskim nie został1, znamienitych przodków brak, tytułu szlacheckiego okazać nie zdoła, a ona je-dynie tego u męża pożąda.
1 Funkcja administracyjna pozwalająca uzyskać tytuł szlachecki, a przy spra-wowaniu jej przez dwadzieścia lat dająca również możliwość dziedziczenia szlachectwa. W XVIII wieku zdarza się kupowanie tej funkcji przez pragną-cych zmienić swój status społeczny bogatych mieszczan.
MONVAL
Wiem o tym tak samo dobrze, jak Ty.
FRONTIN
Wiesz również, że Angélique znalazła już kogoś odpowiednie-go, że niejaki markiz de Luzimoure, przybyły niewiadomo skąd i którym panienka jest zachwycona, przebywa tam każdego dnia i że podobno była już mowa o małżeństwie, na które poczciwy Pan Dupuis przystaje, chociaż w głębi serca ciebie by wolał za zięcia. Ale cóż, nie zamierza sprzeciwiać się córeczce.
MONVAL
Wiem o tym wszystkim… Frontin.
FRONTIN
Panie…
MONVAL
Słuchaj… Twoja dyskrecja jest mi znana, mogę ci zatem powie-rzyć mój sekret. Mijają już dwa miesiące, jak Angélique odrzuciła moje oświadczyny, prawda?
FRONTIN
Tak, Panie.
MONVAL
A mimo to pamiętasz, jak nadal przychodziłem do ich domu i okazywałem te same względy córce i szacunek ojcu.
FRONTIN
Tak, Panie.
MONVAL
Zakomunikowałeś mi wtedy, że jestem jedną z tych dobrotli-wych duszyczek, które wybaczają wszelkie obelgi, bo brak im dowcipu i odwagi, żeby się zemścić.
FRONTIN
Przyznaję, że od dawna uważam cię za poczciwinę o wielkiej szczodrości.
MONVAL
Wiesz dobrze, co sądzę o szczodrości wobec kobiet, nie jestem na tyle niezręczny, żeby je w ten sposób rozkapryszać.
FRONTIN
Wiadomo mi, Panie, że wierzysz w cnotliwość kobiet mniej wię-cej tak samo, jak wierzy się w uczciwość prokuratorów… i dlate-go wolisz przebywać w towarzystwie kobiet, którymi pogardzać można swobodnie.
MONVAL
A więc mówię ci, że panienka zapłaci mi za zniewagę.
FRONTIN
A cóż to za spektakl jej, Panie, przygotowałeś?
MONVAL
Ten jej uwielbiany szlachcic, ten markiz, który łaskawie zgodzi się zostać zięciem Pana Dupuis, uszyty jest z mojej tkaniny.
FRONTIN
Nie wiedziałem, że markizów szyje się jak frak.
MONVAL
A jednak! W mojej rodzinnej Langwedocji ojciec mój znał pew-nego farmera, który przed śmiercią prosił o opiekę nad synem w moim mniej więcej wieku. Ten młodzieniec, Laurenty mu było na imię, skończył dobre szkoły, bo ojciec wszystko co miał, przeznaczył na jego edukację wykraczającą poza jego urodzenie. Ojciec mój polecił go swojemu przyjacielowi, kupcowi z Rouen, który uczynił Laurentego subiektem. Przez sześć lat, kiedy tam
pracował, niezmiernie chwalono jego talent i zasługi. I oto tym śmiałkiem posłużę się, żeby się zemścić za wyniosłość pięknej Angélique. Przybył przed miesiącem, wygląda okazale, maniery ma nienaganne, idealnie pasował do roli, jaką mu przewidzia-łem. Na początku brzydził się pomysłem, bo pomimo ducha oświeconego, przechowuje w sobie również jakieś przesądy źle pojętej uczciwości, które pozostały mu z rodzinnych stron. Lecz gdy przypomniałem mu, ile zawdzięcza mojej rodzinie, nie miał innego wyjścia, jak zgodzić się na wszystko. Nadałem mu najpierw zaszczytne nazwisko markiza de Luzimoure; otrzy-mał własny powóz, służbę, wszystko, co olśniewa i cieszy oczy. Z taką oprawą przyjęty został jak najlepiej w ich domu, a raczej z łatwością go tam wprowadziłem.
FRONTIN
I jaki w tym twój cel, Panie?
MONVAL
Mój cel, głupcze! Nie domyślasz się jeszcze? Chciałem, żeby Laurenty zdobył względy dumnej Angélique, żeby ujarzmił jej serce, które kochać potrafi jedynie puste tytuły, i wreszcie, żeby ta mała osóbka poślubiła mojego Laurentego myśląc, że jest mar-kizem de Luzimoure. Postęp, jaki poczynił mój dzielny młodzie-niec jest ogromny, skoro znają się od trzech zaledwie tygodni, a oto przed nami finał tej powieści.
FRONTIN
Istotnie, takiej hecy się nie spodziewałem. Chytry plan zemsty wymyśliłeś, Panie. Lecz trochę to niepodobne do Pana zasad, czyżbyś trochę kochał tę piękną bezwzględną, bo, między nami mówiąc, czuć w tym wszystkim gorycz jakąś.
MONVAL
Kochać! Śmieszne słowo. Owszem, widziałem Angélique wczo-raj wieczorem, a jak dobrze wiesz, ostatnia, którą widzę, jest tą, którą kocham.
FRONTIN
Wydawało się jednak, że ciężko ci było na sercu skończyć tę hi-storię… wtedy, gdy miałeś jeszcze, Panie, jakąś nadzieję.
MONVAL
Angélique ma trzydzieści tysięcy dochodu, ta sumka byłaby mi-łym dodatkiem do mojego majątku; ale słyszę kogoś; Dupuis się zbliża. Chcę się trochę zabawić naiwnością ojczulka, który nie ma odwagi mieć własnej woli. Zostaw nas, żeby niczego nie po-dejrzewał.