• Nie Znaleziono Wyników

Boy, boy, wilt thou be a boy for ever?

Maurice Hewlett, Pan and the Young Shepherd188

Myśląc o postaci Piotrusia Pana nie sposób nie zatrzymać się choćby na chwilę nad powiązaniami mitologicznymi oraz symbolami kulturowymi, które Barrie przydaje bohaterowi swojej opowieści. Maria Tatar zwraca uwagę, że Piotruś pomyślany jest jako realizacja mitu nieśmiertelności, którego korzenie sięgają czasów starożytnych:

Puer aeternus (z łaciny „wieczny chłopiec”), obecny w Metamorfozach Owidiusza, to bóg-dziecko o imieniu Iakchos, utożsamiany wielokrotnie z Dionizosem (bogiem winnej latorośli i ekstatycznego upojenia), a także z Erosem (bogiem piękna i miłości). Związany z tajemnicą śmierci i odrodzenia, Iakchos jest bogiem, który pozostaje wiecznie młody. Szwedzki psychiatra Carl Gustaw Jung powiązał natomiast postać wiecznego chłopca (puer aeternus) z archetypem starca (senex). Bez wątpienia tę samą parę archetypiczną możemy odnaleźć w Piotrusiu Panie, w którym Hak jest niejako cieniem Piotrusia, podobnie jak senex stanowi ciemne podwojenie

„wiecznego chłopca”.189

Trudno nie zgodzić się z archetypiczną interpretacją Piotrusia Pana190, tym bardziej, że na podobne jakości utworu wskazuje sam Barrie, uchylając się od wyodrębnienia zarówno początku („I have no recollection of having written it.”), jak i końca swojego dzieła191. Piotruś jest bez wątpienia literackim ucieleśnieniem mitu o wiecznej młodości i stanowi doskonałą realizację postaci puer aeternus: podobnie jak Owidiuszowy bóg Iakchos, związany jest ściśle z cyklem narodzin i śmierci: finał Piotrusia Pana w Ogrodach Kensingtońskich pokazuje nam wiecznego chłopca kopiącego groby dla

188 M. Hewlett, Pan and The Young Shepherd: a pastoral in two acts, Nowy Jork 1907, s.1.

189 M. Tatar, Introduction to J.M. Barrie’s „Peter Pan”..., s. 36.

190 Jungowską analizę Piotrusia Pana przeprowadza w swojej pracy Anna Yeoman. A. Yeoman, Now or Neverland. Peter Pan and the Myth of Eternal Youth. A Psychological Perspective on a Cultural Icon, Toronto 1998.

191 H. Carpenter, op.cit., s. 180.

96

dzieci, które wypadły z wózków, a pani Darling w powieści Peter Pan and Wendy, przypomina sobie „przedziwną historię o Piotrusiu”, która mówi, że „gdy dzieci umierają, to on je odprowadza przez pewną część drogi, żeby się nie bały”192. W

„przeprowadzaniu” zmarłych dzieci na drugą stronę Piotruś upodabnia się niezwykle po postaci psychopompa (psychopompus, z łaciny „przewodnik dusz”), którym w mitologii greckiej był Hermes „prowadzący dusze do Hadesu i zsyłający ludziom sny”193, pośrednik pomiędzy światem a zaświatami. Nietrudno zauważyć, że ową umiejętność pośredniczenia, bycia (między-i) pomiędzy, współdzieli Piotruś także z Erosem – w Uczcie Platona Sokrates opisuje wszakże Erosa jako „tłumacza między bogami i ludźmi”194, pośrednika łączącego świat nieśmiertelnych ze światem śmiertelników i umożliwiającego dialog pomiędzy nimi.

Jednakże główna nić kulturowych nawiązań wiedzie wprost ku mitowi dionizyjskiemu195: w orszaku boga winnej latorośli na koźlich nogach kroczy bowiem sam bożek Pan, syn Hermesa i nimfy Dryope, arkadyjski opiekun lasów, łąk oraz pasterskiej trzody, który trzyma w ręku swoją fletnię – syringę.

Pan, grecki bóg natury, pół-chłopiec, pół-zwierzę, jest postacią, która przewija się przez całą kulturę europejską, szczególnie po okresie romantyzmu. Jednak dla epoki edwardiańskiej Pan stał się w naturalny sposób bohaterem nieodzownym i wszechobecnym: figlarny, dziki mieszkaniec wolnej przestrzeni, który nigdy się nie starzeje, łączy bowiem w jedno rozkosze radosnego dzieciństwa i wiejskiego ustronia. Kenneth Grahame pisał eseje na pochwałę Pana – The Lost Centaur, The Rural Pan – który jest także ukrytym bohaterem powieści O czym szumią wierzby: „Piper at the Gates of Down” jest panem zwierzęco-ludzkiej społeczności znad Rzeki i z Puszczy, podobnie jak Piotruś Pan panuje nad gromadą

192 J. M. Barrie, Piotruś Pan i Wendy…, s. 13.

193 M. Tatar, Introduction to J.M. Barrie’s „Peter Pan”..., s. 36. Warto zauważyć, że również tę drugą właściwość współdzieli Piotruś z boskim synem Zeusa i Mai – podczas swojego pierwszego powrotu do domu Piotruś „zsyła” śpiącej matce sen, grając jej cudowną melodię na swojej fletni.

194 Platon, Uczta, przeł. i wstępem opatrzył W. Witwicki, Warszawa 1992, s. 76.

195 W Piotrusiu Panie w Ogrodach Kensingtońskich Barrie nazywa Piotrusia „tragicznym chłopcem”

[tragic boy], czym zdaje się sugerować jego związek z Dionizosem, a raczej z tworzonymi na jego cześć

„pieśniami kozła” (łac. tragoedia, z gr. τραγῳδία tragōdía) (sic!). K. MacGavock, op. cit., s. 197.

Pojawiająca się w powieści „koza Piotrusia” nie jest więc bynajmniej „rekwizytem” przypadkowym – J.

G. Frazer pisze, że sam Dionizos bywał również przedstawiany pod postacią kozła, a wtedy trudno było go „odróżnić od mniejszych bóstw takich jak Pany, Satryry i Sylenowie, które są ściśle z nim powiązane i występują w mniej lub bardziej pełnej postaci kozłów.” J. G. Frazer, Złota gałąź, t.2, przeł. H.

Krzeczkowski, Warszawa 1971, s. 130.

97

Zaginionych Chłopców. […] „Pan jest wciąż żywy” napisał w jednym z esejów Robert Louis Stevenson „i to on jako jedyny z całej antycznej hierarchii przetrwał triumfując – w radosnych taktach jego melodii […] cały świat kroczy we wspólnej harmonii. Na dźwięk tej muzyki młode jagnięta podskakują jakby w rytm bębenka, a londyńska ekspedientka wywija skocznie w swawolnym tańcu.”196

Rzeczywiście, epoka edwardiańska była bodaj najlepszym momentem na ożywienie zastygłego w marmurowych posągach bożka Pana – prócz Stevensona i Grahame’a sławił go także Rudyard Kipling (Puck od Pook’s Hill, 1906), Aubrey Beardsley w powieści Under the Hill (1904), Frances Hodgson Burnett w Tajemniczym ogrodzie (postacią „paniczną” jest tam bez wątpienia chłopiec Dickon), a także Maurice Hewlett w sztuce Pan and the Young Shepherd. Jednak najsławniejszym z Panów ówczesnej kultury angielskiej (i nie tylko angielskiej) jest z pewnością sam Piotruś Pan, niefrasobliwy i bezduszny puer aeternus, grający wesoło na sporządzonej z trzciny fletni.197

Serce Piotrusia było […] tak radosne, iż czuł, że musi śpiewać przez cały dzień, jak ptak, który śpiewa z radości, ale będąc po części człowiekiem, potrzebował do tego instrumentu. Zrobił więc sobie fletnię Pana z trzcinek i wieczorami siadywał na brzegu wyspy, wygrywając dla wprawy szemranie wiatru i pluskanie wody. Łapał też w otwarte dłonie garsteczki księżycowego blasku, wsypywał je do swojej fletni i grał tak pięknie, że nawet ptaki dawały mu się zwieść i mówiły do siebie: „Czy to ryba plusnęła w wodzie, czy to Piotruś zagrał na swojej fletni rybę pluskającą w wodzie?”.198

196 J. Wullschläger, op. cit., s. 112.

197 J. G. Frazer pisze, że rzymskimi odpowiednikami „bóstw koźlich” – Panów i Satyrów – były Fauny, opisywane jako „półkozły z koźlimi kopytami i rogami” (J. G. Frazer, op. cit., s. 130). To prowadzi nas do kolejnej, nieco późniejszej, niż edwardiańska, realizacji „mitu panicznego” w literaturze angielskiej, którą znaleźć można w pierwszym tomie Opowieści z Narnii C. S. Lewisa, tuż za drzwiami starej szafy, za którymi Łucja odkrywa tajemniczą krainę i spotyka mieszkającego w niej fauna Tumnusa: „Dziwna istota była tylko trochę wyższa od Łucji. Od pasa w górę przypominała człowieka, ale jej nogi były nogami kozła (pokrytymi czarną, połyskującą w świetle latarni sierścią), a zamiast stóp miała najprawdziwsze kopytka. […] Twarz wędrowca była dziwna, lecz miła. Miał krótką, ostro zakończoną bródkę i kręcone włosy, z których wystawały dwa małe różki.” C. S. Lewis, Opowieści z Narnii. Lew, czarownica i stara szafa, il. P. Baynes, przeł. A. Polkowski, Poznań 1996, s. 15–16.

198 J. M. Barrie, Peter Pan in Kensington Gardens...,s. 32.

98

Przebywający w arkadyjskiej, pastoralnej przestrzeni Ogrodów Kensingtońskich – pamiętajmy, że za czasów Barriego w parku znajdowało się miejsce, w którym pasły się owce – Piotruś Pan wpisuje w niekończący się cykl narodzin i śmierci; bierze udział w nieustannym, płodnym odradzaniu się natury:

Czasami grał narodziny pisklęcia, a wtedy ptasie mamy obracały się zdziwione w swoich gniazdach, żeby zobaczyć, czy przypadkiem nie złożyły jajka. Jeśli jesteście dziećmi z Ogrodów, musicie znać kasztanowiec w pobliżu mostku, który zakwita jako pierwszy ze wszystkich kasztanowców, ale być może nie wiecie, dlaczego tak się dzieje. To Piotruś Pan tęskni za wiosną i gra, że wiosna już przyszła, a kasztanowiec rośnie tak blisko, że słyszy muzykę i daje się zwieść.199

Dzięki muzyce swojej fletni Piotruś zostaje także „orkiestrą wróżek i elfów”, których szalone tańce, kończące się często omdleniami tancerek i tancerzy, nieodparcie przywodzą na myśl dionizyjskie bachanalia, choć niewątpliwie podane w wersji nieco złagodzonej, baśniowej. U dołu odręcznie rysowanej mapy Ogrodów Kensingtońskich, zamieszczonej na frontyspisie powieści The Little White Bird, można zauważyć małego chłopca z długą fujarką, jadącego na kozie: za nim, w roztańczonym korowodzie, podążają zwiewne postaci wróżek i elfów. Dosiadający kozy Piotruś jest dosłowną niemal realizacją mitycznej postaci bożka Pana, pół-człowieka, pół-kozła (goat-god, jak pięknie podsuwa angielszczyzna), którego rzeźbiarskie i malarskie przedstawienia portretują często z kozią twarzą lub z głową torsem i człowieka, osadzonymi na dwóch kozich nogach (w tym względzie Pan podobny jest do sylenów i satyrów, których nazywano także Panami). Jednakże koza nie zawsze była atrybutem Piotrusia, podobnie jak on sam nie zawsze był „Panem”:

Gdybyście spytali waszej mamy, czy wiedziała o istnieniu Piotrusia Pana, kiedy była małą dziewczynką, odpowiedziałaby wam z pewnością:

„Oczywiście, że tak, moje dziecko”, a gdybyście zapytali ją, czy w tamtych czasach Piotruś jeździł na kozie, odpowiedziałaby: „Co za śmieszne pytanie!

No pewnie, że jeździł!”. Gdybyście zapytali się z kolei waszej babci, czy znała Piotrusia Pana, kiedy była dziewczynką, ona też by wam

199 Ibidem. Opis ten zawiera ciekawe przedstawienie Piotrusia jako artysty, który za pomocą mocy swojej muzyki jest w stanie uwodzić słuchające go ptaki i kreować otaczającą go rzeczywistość.

99

odpowiedziała: „Oczywiście, że tak, moje dziecko”, ale gdybyście zapytali, czy w tamtych czasach Piotruś jeździł na kozie, odparłaby, że nigdy nie słyszała, żeby Piotruś kiedykolwiek miał kozę. […]200

Piotrusiowa koza jest z początku bohaterką dość tajemniczą – przytoczona wyżej krótka wzmianka narratora, z drugiego rozdziału Piotrusia Pana w Ogrodach Kensingtońskich, nie przynosi właściwie żadnej odpowiedzi na pytanie o pochodzenie zwierzęcej towarzyszki wiecznego chłopca. Odpowiedź pojawia się dopiero pod koniec ostatniego rozdziału opowieści. „Koza Piotrusia” (taki tytuł nosi zresztą rozdział ostatni) okazuje się darem od Maimie, który dziewczynka „przynosi” do Ogrodów w wielkanocnym prezencie dla swojego ukochanego Między-i-Pomiędzy. Owego „przynoszenia” nie można jednak rozumieć dosłownie, ponieważ koza jest wymyślona przez Maimie – „za jej pomocą” dziewczynka straszyła w nocy swojego starszego brata, Tony’ego.

„Prawdziwa” staje się dopiero, gdy wróżki i elfy urealniają ją swoimi czarami.

Wieczny chłopiec współdzieli z greckim bożkiem zamiłowanie do płynącej z fletni muzyki, charakterystyczne dla Pana zwierzę, a także niejasną, pograniczną naturę (Piotruś, nazywany przez Salomona Pół-na-Pół czy Między-i-Pomiędzy, nie jest jednak, jak Pan, pół-kozłem; z podarunku Maimie korzysta, by jeździć po parku w poszukiwaniu zaginionych dzieci). Wspólna wydaje się także ich przeszłość, gdyż mit głosi, że Pan został porzucony przez swoją matkę Dryope zaraz po urodzeniu. Piotruś Pan nie jest jednak samym Panem, podobnie jak Ogrody Kensingtońskie nie są samą Arkadią. Od greckiego bożka odróżnia go przede wszystkim niewinność – cecha, której nie można z pewnością przypisać jurnemu Panowi, przedstawianemu często wraz z fallicznym bóstwem Priapem, symbolem ludzkiej płodności i erotyzmu. W mitologii starożytnych Pan bywał też utożsamiany z grozą, niepohamowanym, bezprzedmiotowym strachem, ogarniającym nieraz wędrowców czy śpiących wśród pastwisk pasterzy. Dawcą owego irracjonalnego lęku miał być właśnie Pan, a tę jego właściwość przechowało do dzisiaj słowo „panika”, posiadające swój źródłosłów właśnie w postaci mitycznego bóstwa201. Tymczasem Piotruś Pan nie ma właściwie nic wspólnego ze strachem – sam pozostaje nieustraszony prócz jednej tylko chwili w Syreniej Lagunie, nie jest także przyczyną lęku dzieci, które spotykają go w Ogrodach

200 Ibidem, s. 19–20.

201 Pisze o tym Carrie Wasinger: Getting Peter’s Goat: Hybridity, Androgyny, and Terror in „Peter Pan”, [w:] Peter Pan In and Out of Time. A Children’s Classic At 100..., s. 228.

100

po zmroku, czy tych, które – jak Wendy – widzą go przed zaśnięciem za oknem dziecinnego pokoju. Chłopiec, który nie chciał dorosnąć jest Panem londyńskiego parku, nie zaś greckim bożkiem pasterzy, płodności i grozy – James Matthew Barrie jest bowiem wynalazcą własnego mitu, w którym mieszają się porządki archetypiczne i mityczne, symbole kulturowe przeplatają się z wyobraźnią, a powstała na styku rzeczywistości i fantazji kraina, choć przypomina miejscami znane nam elementy zbiorowego imaginarium, pozostaje zawsze niezależną dziedziną baśni, w której rządzi wolność, płynność i swoboda nieustannych przemian.

101

Powiązane dokumenty