G órnolotny tytuł tego opracow ania jest, moim zdaniem, w pełni uzasad
niony. Łatwo też sobie uświadomić jego wieloznaczność, jeśli skojarzym y go z planetarium. Już pierwszy wyraz „M uzeum ” nie oznacza tutaj tego, co powszechnie się pod nim rozumie, a więc instytucję grom adzącą, przechowują
cą, konserwującą i udostępniającą zbiory z różnych dziedzin.
Eksponaty kosmiczne są za wielkie, za gorące, za zimne, za rzadkie, za gęste i na ogół są za daleko, by m ożna je gromadzić. Jednak są pokazywane, a nieliczne z nich nawet grom adzone, jak na przykład m eteoryty. Samo planetarium bywa w świecie postrzegane jak o eksponat m uzealny i często podlega organizacyjnie jakiem uś muzeum. D w a polskie planetaria też należą do muzeów. Są nimi planetaria w W arszawie i we F rom bork u. D w a dalsze wyrazy: „czas i przestrzeń” obejm ują wszystko co m ożna sobie wyobrazić, a nawet więcej, bo i to „o czym nie śniło się nawet filozofom”. M uzeum wszystkiego przestaje być muzeum, mimo iż zawiera najstarsze do pom yślenia eksponaty sięgające absolutnego początku wszechrzeczy.
Nie. Z całą pewnością planetarium nie m ożna nazwać instytucją muzealną, chociaż w pewnym stopniu cechy takiej instytucji posiada. Myślę, że jed no znaczne zakwalifikowanie planetarium do jakiejś wyraźnie określonej formy działania nie jest możliwe — planetarium jest trochę szkołą, trochę pałacem młodzieży, trochę każdą z licznych placówek w ychow ania pozaszkolnego, trochę pracownią dla studentów, trochę ośrodkiem m etodycznym , trochę instytutem badawczym i również trochę m uzeum [1,2].
N atom iast było planetarium , i jest nadal, terenem licznych ekspozycji [2,3]. N iektóre z nich to typowe ekspozycje muzealne. D o takich ekspo
zycji zaliczyłbym stałą galerię portretów polskich astronom ów , a również wystawy:
— Czas i jego pom iar w rozwoju dziejowym (1963— 1964),
— M ikołaj K opernik (1972— 1975),
— W ybitni polscy astronomowie (1989— 1991),
— Planetarium 1955— 1975 (1976— 1977).
45
Pewne cechy ekspozycji muzealnych miały też wystawy:
— Ziemia w kosmosie (wysŁ U N ESC O 1960),
— Księżyc dawniej i dziś (1970),
— Człowiek poznaje W szechświat (1977— 1981),
— Dzieje W szechświata (1983— 1988).
W ystawa eksponow ana od 1992 roku nie m a cech ekspozycji muzealnej.
Dotyczy tem atyki na wskroś współczesnej — prom ieniow ania elektrom ag
netycznego, głównego źródła informacji astronomicznej.
Prezentowane w planetarium wystawy tw orzone są głównie z myślą 0 młodzieży szkolnej, a o zapotrzebow aniu środow iska szkolnego na ten rodzaj działalności świadczy zawsze wysoka n a nich frekwencja. D latego też planeta- ryjne wystawy trw ają wyjątkowo długo — od ro k u do kilku lat. K ażda wystawa jest elementem uzupełniającym program zajęć grup młodzieży szkol
nej w planetarium.
Lekcja szkolna przeprow adzona na wystawie, m imo iż często trw a krócej od czasu trw ania lekcji przeprowadzonej w szkole, może dać, i wierzę, że daje, dużo lepsze, bo trwalsze efekty. D o takiego wniosku skłaniają powracające echa dawnych wystaw. W ielokrotnie spotykałem osoby dorosłe, które wspomi
nają wystawy oglądane w przeszłości w planetarium podczas szkolnej wycie
czki. Głównie dotyczy to wystaw o dużej liczbie autentycznych przyrządów 1 przedmiotów, ciekawych, przemawiających do wyobraźni modeli, i innych oryginalnych eksponatów.
T aka z całą pewnością była wystawa dotycząca pom iaru i rachuby czasu.
Głównie dotyczyła czasu jak o pojęcia fizycznego — jego definicji i sposobu pomiaru.
D la fizyka zegarem może być każde regularne zjawisko periodyczne. Ruch wahadła, balansu, obrót Ziemi, ruch obiegowy Ziemi, drgania w krysztale, w atomie to przykłady takich zjawisk. Ale to, co przem aw ia do wyobraźni, co jest przyjazne i przyjemne w bezpośrednim kontakcie, a przede wszystkim zrozumiałe to piękny zegar kominkowy, zdumiewające zegary wodne, ogniowe, zadziwiająca konstukcja zegara wieżowego bez wskazówek czy kolorow e i zapachowe zegary kwiatowe. N atu ralna em ocja w kontakcie z tą zaskakującą pomysłowością człowieka w budow aniu czasomierzy i możliwość bezpośred
niego ich oglądania na trwale wpisywała do pamięci obraz tej pięknej i wartościowej wystawy.
N a wystawie o czasie zgrom adzono typowe eksponaty muzealne. Nieziems
kie pochodzenie miały już eksponaty zgrom adzone n a wystawie poświęconej materii meteorytowej w Układzie Słonecznym. M eteoryty to odłam ki materii, którym i zaśmiecony jest cały nasz System Słoneczny. Czasam i spadają one na Ziemię i stanow ią ważne źródło informacji o U kładzie Planetarnym . Są to mało masywne bryłki, nie wyrządzające podczas upadku większych szkód.
Duże odłamy, nazywane planetoidam i, są w naszym Układzie Planetarnym
mniej liczne, a katastrofalna kolizja z nimi jest m ało praw dopodobna, chociaż możliwa. Tom asz Kw iatkowski [4] tak charakteryzuje te ciała niebieskie:
„...przetrw ały w praktycznie niezmienionej postaci, jak o pozostałość tych zamierzchłych czasów gdy powstawał nasz U kład Słoneczny. M ożem y je więc traktow ać jak o swoiste „wykopaliska archeologiczne”. Zbierając skorupy naczyń z dawnych czasów archeolog może dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o ludziach, którzy je pozostawili. Podobnie astronom , b adając planetoi- dy, będące stosunkowo m ało przetworzonym i bryłam i m inerałów z odległej przeszłości U kładu Planetarnego, może uzyskać cenne inform acje o m echaniz
mach powstawania planet, a więc i Ziemi”.
W spom niana wystawa m eteorytow a prezentow ała b o g atą kolekcję tych kamiennych i żelaznych brył „nie z tej Ziemi”. To co wydaje się tak nieuchwytne w pojęciu przestrzeni kosmicznej, n a tej wystawie m ożna było niemal dotknąć, a wiek eksponatów, sięgający m iliardów lat, budził respekt.
I ta wystawa, licznie odwiedzana przez młodzież szkolną, długo pozostaw ała w ich pamięci.
Jest wreszcie trzeci rodzaj „eksponatów i ekspozycji” wykorzystywanych w planetarium . Nie zawsze m ożna je oglądać, b o wym aga to bezchm urnej pogody. Oczywiście myślę o eksponatach, którym i są ciała niebieskie, a eks
pozycją — całe niebo. D o tych najstarszych, w porów naniu z ziemskimi, eksponatów m ożna się zbliżyć jedynie przy pom ocy silnych teleskopów.
I jeszcze raz chcę zwrócić uwagę na tem at tego wystąpienia — planetarium jako miejsca oryginalnej prezentacji czasu i przestrzeni.
W 1987 roku, w Wielkim O błoku M agellana, odległym od nas o sto kilkadziesiąt lat świetlnych zauważono obiekt nazywany przez astronom ów supernową (SN 1987A). Periodyki naukow e i popularno-naukow e donosiły wtedy: „W Wielkim O błoku M agellana wybuchła pierwsza zauw ażona w tym roku supernowa”. Tymczasem wybuch tej supernowej, tak napraw dę, nastąpił sto kilkadziesiąt tysięcy lat temu i, być może, dzisiaj nie m a już śladu po tej rozerwanej gwieździe. Jednak informacja o tym wybuchu d o tarła do Ziemi dopiero w 1987 roku. 28 m arca ubiegłego rok u odkryto podobny obiekt (ZN1983 J), tym razem w Wielkiej Niedźwiedzicy, a ściślej w położonej tam galaktyce M 81, odległej od nas o kilkanaście milionów lat świetlnych.
Gwiazda wybuchła więc kilkanaście milionów lat tem u, a my Ziemianie dopiero dzisiaj jesteśmy świadkami tego wydarzenia. Czyż nie stanow i to oryginalnego eksponatu?
Z powodu skończonej prędkości światła, astronom spoglądając w niebo widzi historię. Poza Układem Planetarnym , gdzie opóźnienia w przekazywaniu informacji (np. obrazu) nie przekraczają kilku godzin, co m ożna uznać za informację aktualną (współczesną), każdy inny obraz obiektu niebieskiego dochodzi do nas z co najmniej kilkuletnim opóźnieniem, a to już historia — nie współczesność. Im bardziej odległe są od nas obserw owane ciała niebieskie,
47
tym odleglejszych epok dotyczy odbierany przekaz. O biekty położone na krańcach obserwowanego przez nas W szechświata widzimy tak, ja k wyglą
dały kilkanaście... miliardów lat temu. Żadne m uzeum nigdy nie będzie dysponować fotografią starszego eksponatu! Chyba, że będzie to muzeum historii świata i Wszechświata. W tym właśnie sensie planetarium jak o placówka astronom iczna zajmuje się również bardzo szeroko rozum ianym muzealnictwem.
LITER A TU RA
[1] Henryk C h r u p a ła , Planetarium Śląskie, w: Postępy Astronomii, 2/1992.
[2] Jan D e s s e lb e r g e r , „Planetarium Śląskie po trzydziestu latach”, w: Urania, 6/1986.
[3] Henryk C h r u p a ła , Jan P a lo w s k i, Wystawy Problemowe, w: Urania 8/1975.
[4] Tomasz K w i a t k o w s k i , Początek nowej ery w badaniach planetoid, w: Postępy Astronomii, 1/1993.
Tadeusz G ołaszew ski
Uniwersytet Jagielloński, K raków