• Nie Znaleziono Wyników

po raz dziesiąty!

W dokumencie Relacje-Interpretacje, 2008, nr 2 (10) (Stron 31-41)

R e l a c j e I n t e r p r e t a c j e

Jak to się robi w Bielsku-Białej

Skromna początkowo impreza w ciągu dekady osią-gnęła poziom jednego z najbardziej prestiżowych festi-wali jazzowych w Polsce, zaś Bielsko-Biała zyskało mia-no prawdziwego „city of jazz” lub, jak kto woli, „zagłębia jazzu”. Swą wyjątkowość i pozycję Zadymka zawdzięcza przede wszystkim niestrudzonej pracy, inwencji i deter-minacji organizatorów, wśród których przeważają ludzie zawodowo związani ze sztuką: aktorzy (np. dyrektor fe-stiwalu Jerzy Batycki), plastycy, fotograficy, dziennikarze.

Ważną cechą Zadymki jest różnorodność stylistycz-na i repertuarowa. We „wczesnym stadium” grało się tu głównie jazz środka. Z czasem pojawiły się bardziej współczesne trendy, zaś od kilku lat furorę robią koncer-ty pod hasłem „okolice jazzu”, podczas których wyko-nuje się fuzję jazzu i najnowszych trendów (m.in. tech-no, dance, hip-hop, house, trance).

Inną charakterystyczną cechą festiwalu jest przypi-sanie muzyki do konkretnych miejsc. Piwnica Zamko-wa, jeden z najbardziej kultowych punktów

Bielska-Bia-łej (i jedyna piwnica, do której wchodzi się pod górę), jest dobrze znana fanom; to tutaj narodziła się idea Zadymki.

Ciasnota, tłok przy barze i niebywały stopień nasycenia powietrza papierosowym dymem nie odstraszają miło-śników dobrej muzyki; takiej atmosfery, entuzjazmu słu-chaczy i poziomu gry wykonawców próżno szukać w in-nych klubach jazzowych. Piwnicy nie omijają gwiazdy światowego jazzu goszczące na Zadymce. W przeszło-ści pojawili się tu: David Murray, Roy Hargrove, Terence Blanchard i wielu innych. Tegoroczne potyczki w Zamko-wej przejdą do historii festiwalu, w Piwnicy zagościli: Joe Lovano, Eric Harland i Kevin Eubanks. Polską stronę re-prezentowali m.in. świetny tenorzysta Marcin Żupański i pianista Nikola Kołodziejczyk; drugiego dnia z Ame-rykanami zagrał saksofonista z Rosji Aleksiej Krugłow.

Kolejnym ważnym miejscem jest Teatr Polski. To tu-taj odbywają się otwarcia festiwalu i koncerty galowe.

W tym roku, z powodu remontu Polskiego, zadymkowe życie koncentrowało się wokół klubu Klimat. Miejscem szczególnym jest schronisko na Szyndzielni, gdzie gra Tak, tak, drodzy fani, to już dziesięć lat – w tym roku Bielskiej Zadymce Jazzowej stuknął okrągły ju-bileusz. Nic więc dziwnego, że tegoroczna edycja imprezy musiała mieć charakter szczególny; pod-czas dziesięciu dni na siedemnastu koncertach wystąpiła setka artystów, co noc trwały mordercze jam sessions, odbył się konkurs dla młodych muzyków i wernisaż fotografii, pokazano jazzowe filmy.

Do Bielska-Białej ściągnęły największe gwiazdy światowego jazzu, m.in. Wayne Shorter, który przy-był ze Stanów na jeden, jedyny koncert.

B o g d a n C h m u r a

Zadymiło

po raz dziesiąty!

Bogdan Chmura – muzykolog, dziennikarz, krytyk jazzowy.

Od lat związany z Polskim Wydawnictwem Muzycz-nym w Krakowie (obecnie redaktor naukowy działu

„Jazz” Encyklopedii Muzycznej PWM). Publikuje m.in. w „Jazz Forum”

i „Tygodniku Powszechnym”.

Wayne Shorter



R e l a c j e I n t e r p r e t a c j e się muzykę z pogranicza jazzu i folku. Stałym

elemen-tem Zadymki jest konkurs, w którym biorą udział młode zespoły jazzowe; wielu jego laureatów świetnie sobie ra-dzi na polskiej scenie, by wymienić choćby pianistę Paw-ła Kaczmarczyka, wibrafonistę Dominika Bukowskiego czy wreszcie alcistę Maćka Obarę, którego niedawno za-prosił do współpracy Tomasz Stańko. W tym roku pod-czas wspólnego koncertu wystąpili laureaci poprzednich konkursów: Przemysław Raminiak, Maciej Garbowski, Krzysztof Gradziuk, Jacek Namysłowski, Paweł Toma-szewski oraz wspomniani Bukowski i Obara.

Przez 10 lat historii Zadymka nie zanotowała żadnej wpadki, a jeśli nawet coś nie wypaliło z tzw. przyczyn obiektywnych (kiedyś, z powodu choroby, nie dojechał Johnny Griffin, innym razem Joe Lovano), organizatorzy błyskawicznie znajdowali godne zastępstwo; nawet awa-ria kolejki na Szyndzielnię nie była w stanie zepsuć dobrej zabawy (fanów dowieziono na koncert do... remizy stra-żackiej). Pewnych korekt wymaga chyba konkurs (jego

zasady, przebieg, kryteria oceny). Wydaje się, iż nale-żałoby dopuszczać do nie-go także muzyków grają-cych bardziej nowocześnie, mających do przekazania coś więcej niż szkolną po-prawność. Może warto by wprowadzić dodatkowe nagrody (np. dziennika-rzy, publiczności)?

Tradycją Zadymki sta-ło się nagradzanie wybit-nych artystów jazzu statu-etkami Anioła Jazzowego autorstwa bielskiej rzeź-biarki Lidii Sztwiertni.

Wystarczy rzut oka na listę laureatów, by przekonać się, jak ewoluował festi-wal. Pierwszym uhono-rowanym (1999) był prof.

Andrzej Zubek z Akade-mii Muzycznej w Katowi-cach, kolejnymi laureatami zostali: Kazimierz Jonkisz, Urszula Dudziak, Jan Pta-szyn Wróblewski, Johnny Griffin, Adam Pierończyk,

Simple Acoustic Trio, Roy Hargrove, zespół Yellowjac-kets, Hank Jones, Joe Lovano, Charlie Haden; w tym roku Anioła otrzymał Wayne Shorter.

Marcin Wasilewski Trio

Jednym z ważniejszych koncertów tegorocznej Za-dymki był występ Tria Marcina Wasilewskiego (do nie-dawna Simple Acoustic Trio). Zespół wykonał utwory z nagranego w tym roku dla ECM albumu January. Przez wiele lat Simple Acoustic działał jako autonomiczne trio i grupa Tomasza Stańki; to właśnie z tymi muzykami nasz trębacz nagrał serię płyt dla wytwórni Manfreda Eichera. Po sukcesie January Eicher uznał Wasilewskie-go za jedneWasilewskie-go z najlepszych pianistów jazzowych w Euro-pie. Choć koncert w Bielsku-Białej był reklamowany jako premiera, to przecież zawartość krążka była dobrze zna-na wielu fanom; wersja live okazała się niejako rozwinię-ciem pomysłów utrwalonych na płycie. Muzycy, czując dobre energie z widowni, bez trudu mogli skoncentro-wać się tak na detalach interpretacyjnych (artykulacja, dynamika, kolorystyka), jak i na budowaniu dramatur-gii, która, podobnie jak na płycie, osiągnęła poziom ide-ału. Nie bez znaczenia było tu ogromne doświadczenie muzyków, którzy grając ze sobą nieprzerwanie od kil-kunastu lat, porozumiewali się na „wyższym” poziomie;

wystarczył jeden dźwięk, akord, spojrzenie, by muzy-ka podążała dokładnie tam, gdzie zaplanowali. Wśród utworów najbardziej podobała mi się Balladyna Stań-ki; historia zatoczyła koło – w zamierzchłych latach 70.

Stańko nagrał ten utwór właśnie dla ECM.

Wayne Shorter Quartet

Największym wydarzeniem całego festiwalu był nie-wątpliwie koncert Wayne’a Shortera. Występ poprzedziła uroczystość wręczenia mu statuetki Anioła Jazzowego.

„Polska to kraj z sercem” – powiedział wzruszony lau-reat. Obecność gwiazdy tego formatu wymagała szcze-gólnych warunków. W Klimacie zamknięto wszystkie bary, wyłączono klimatyzację, poproszono o ciszę na widowni, zaś fotograficy mogli robić zdjęcia tylko przez pierwszych 10 minut. Publiczność przejęła się tymi ob-ostrzeniami, do wyrażenia spontanicznych reakcji doj-rzewała niemal godzinę.

Występ kwartetu Shortera stanowił całość złożoną z mniej lub bardziej zamkniętych fragmentów. Przyminało to obszerną suitę, której kolejne części łączył po-dobny charakter muzyki, ekspresji, sposób gry zespołu i nieco abstrakcyjny sposób narracji. Muzyka nie była Kevin Eubanks

SF JAZZ Collective



R e l a c j e I n t e r p r e t a c j e

podawana słuchaczowi w formie skończonego produk-tu, mieliśmy raczej do czynienia z żywym, kształtowa-nym intuicyjnie procesem; forma rodziła się z drobnych motywów, odcinków, powstających w wyniku szybkiej wymiany myśli między członkami kwartetu. Muzycz-ne zdarzenia przebiegały szybko, intensywnie i na wielu poziomach jednocześnie; można było odnieść wrażenie, że wykonawcy prowadzą między sobą jakiś zakodowa-ny dialog, wznosząc się ponad klasyczne zasady kształ-towania formy i nawyki słuchaczy; percepcja tej muzyki przez pryzmat typowo jazzowych kategorii (temat, wy-wiedziona z niego improwizacja, harmonia, puls ryt-miczny) zupełnie się nie sprawdzała. Brak stałych ele-mentów, które ułatwiałyby śledzenie akcji, mógł być dla niektórych fanów źródłem dyskomfortu (mam na myśli zwłaszcza tych, którzy nie znali ostatnich nagrań Shor-tera). Artysta poruszał się z jednej strony w tradycji jaz-zu akustycznego, z drugiej, świadomie rozbijał uświę-cone reguły, zwłaszcza te związane z formą, jej linearną budową i zamkniętą całością.

Shorter grał (na tenorze i sopranie) pięknym, lekko matowym dźwiękiem, snując długie skomplikowane li-nie, kontrastujące szybkimi biegnikami. W jego muzyce było sporo pauz, podczas których wydawał się poszuki-wać samej istoty przekazu. Ważną osobą w zespole był pianista Danilo Perez. Świetnie wypadł John Patitucci, muzyk myślący jednocześnie rytmem, brzmieniem i ko-lorystyką. Podobnie Brian Blade, perkusista śmiało wy-chodzący poza rolę członka sekcji rytmicznej. Kulmina-cją koncertu był Joy Ryder (z albumu Beyond the Sound Barrier); w końcowej partii utworu Shorter grał w stanie niezwykłego uniesienia, a ostatnie minuty utworu wpro-wadziły słuchaczy w prawdziwy trans. Po występie wśród fanów toczyły się dyskusje, czy muzyka Shortera nie była zbyt hermetyczna. Kluczem do jej rozszyfrowania mo-gła być aktualna filozofia lidera: „Doszedłem do punk-tu, gdy mogę powiedzieć: do diabła z zasadami. Mam 75 lat i nic do stracenia. Sięgam ku niewiadomej”.

Chris Potter’s Underground

Wartym odnotowania wydarzeniem był koncert Chrisa Pottera, muzyka należącego do czołówki ame-rykańskich saksofonistów młodego pokolenia. Potter (rocznik 1971) ma na koncie współpracę z wieloma zna-mienitymi muzykami, m.in. z Rodem Rodneyem (nie-gdyś muzycznym partnerem Charliego Parkera), Rayem Brownem, Marian McParland, Davem Hollandem.

W Bielsku-Białej wystąpił ze swą formacją

Undergro-und. Czterej Amerykanie zagrali muzykę ży-wiołową, a jednocześnie finezyjną i precyzyjnie zorganizowaną. Imponowała ogromna dawka ekspresji i dynamiczny styl lidera; moc, z ja-ką wydobywał dźwięki z saksofonu, dosłownie wbijała w fotel. W swej grze zawarł to, co sta-nowi o jego oryginalności, a więc otwartość na różne style jazzu (tradycja, blues, fusion, free), bogaty katalog środków muzycznych, olśniewa-jącą technikę, wyobraźnię dźwiękową. Wspa-niałe uzupełnienie dla gry Pottera stworzył gitarzysta Adam Rogers, który w wejściach so-lowych „zatracał się” w rozbudowanych, osza-łamiających technicznie solówkach. Bardzo po-dobała mi się gra sekcji, zwłaszcza perkusista Nate Smith. Na bis grupa wykonała kompozycję Togo ze swej ostatniej płyty Follow The Red Line.

Przed koncertem Pottera wystąpił laureat tegorocz-nego konkursu. Nagroda Aniołka Jazzowego 2008 przy-padła zespołowi Michał Wierba Quintet (lider, Klaudiusz Kłosek, Marcin Kaletka, Andrzej Święs, Sebastian Kuch-czyński). Młoda formacja wykonała repertuar złożony ze standardów. Należy mieć nadzieję, że niebawem ze-spół będzie w stanie zaproponować coś bardziej orygi-nalnego, że szybko porzuci wyuczone schematy.

SF JAZZ Collective

22 lutego odbyły się dwa koncerty. Najpierw posłu-chaliśmy reaktywowanego Polish Jazz Quartetu z Janem Ptaszynem Wróblewskim, Wojciechem Karolakiem, An-drzejem Dąbrowskim i Romanem Dylągiem. Ten ucho-dzący dziś za legendę zespół zadebiutował w 1963, w rok później nagrał płytę, która wciąż jest uznawana za je-den z najważniejszych krążków w historii polskiego jaz-zu. Muzyka Quartetu zabrzmiała lekko i stylowo; oka-zało się, że muzycy, mimo upływu czasu, nie stracili nic ze swej energii i uroku osobistego.

Drugą część wieczoru wypełnił koncert SF JAZZ Collective, zespołu, w którym zaroiło się od gwiazd – trębacz Dave Douglas, saksofonista Joe Lovano, perku-sista Eric Harland i puzonista Kevin Eubanks to prze-cież najwyższa półka. Także pozostali członkowie grupy – wibrafonista Stefon Harris, alcista Miguel Zenón oraz pianistka Renee Rosnes są znanymi i cenionymi artysta-mi. SF JAZZ Collective zyskał w świecie rozgłos m.in.

także z powodu misji, jaką realizuje od kilku lat – raz w roku grupa przygotowuje program poświęcony dzie-dzictwu jednej wybitnej postaci jazzu nowoczesnego;

Stowarzyszenie Sztuka Teatr:

10. Lotos Jazz Festival – ska Zadymka Jazzowa, Biel-sko-Biała, 15–24 lutego 2008 Aleksiej Krugłow

Bogdan Chmura

0

R e l a c j e I n t e r p r e t a c j e w minionych latach były to utwory Colemana,

Coltra-ne’a, Hancocka, Monka, a w tym roku wybór padł na...

Wayne’a Shortera. Czterej frontmeni, grający na instru-mentach dętych, nadali zespołowi siłę big-bandu, zaś fortepian i wibrafon wzbogaciły brzmienie subtelnym kolorytem. Utwory miały dość tradycyjną budowę, co dawało dużą swobodę solistom. Chyba największe wra-żenie robiły wejścia Lovana i Douglasa, grających z nie-zwykłą dynamiką i ekspresją. Douglas, przez cały wy-stęp bardzo aktywny, najlepiej wypadł w opracowanym przez siebie Secrets of the Code. Świetnie spisywał się także Miguel Zenón (zaaranżował utwór Armageddon) oraz Stefon Harris. Obok koncertu Shortera był to chy-ba najważniejszy występ całej Zadymki.

Rosyjska ekspresja i kubański luz

Sobotni wieczór w Klimacie rozpoczął koncert kwar-tetu rosyjskiego saksofonisty Aleksieja Krugłowa. Kie-dy tylko pojawił się na scenie, narzucił sobie taki pułap ekspresji, iż wydawało się, że nie zdoła utrzymać go do końca. A jednak udało mu się, a występem udowodnił, że jest artystą dojrzałym, posiada indywidualny sound i wirtuozowską technikę (grał na saksofonie, klarnecie basowym, flecie prostym). W jego grze pojawiały się echa Coltrane’a, Colemana, Rolanda Kirka i Erica Dolphy’ego, którego Out to Lunch zabrzmiał naprawdę intrygująco.

Ostatnim galowym koncertem był występ zespołu kubańskiego pianisty Omara Sosy. W jego formacji zna-leźli się muzycy z różnych zakątków świata: Childo To-mas z Mozambiku, Molla Sylla z Senegalu, Julio Barre-to z Kuby (Sosa mieszka obecnie w Hiszpanii, nagrywa kolejne albumy, był trzykrotnie nominowany do Gram-my). Artyści wykonali repertuar ze swej najnowszej płyty Afreecanos. Była to muzyka łącząca afrykańskie korze-nie jazzu, kubański folklor i subtelkorze-nie dawkowaną elek-tronikę. Cała ta fuzja zaskoczyła wyrafinowaniem, po-mysłowością i humorem. Niestandardowe podejście do muzyki, łączenie odległych elementów bardzo przypadło do gustu publiczności. Sam Sosa okazał się nie tylko wy-bornym pianistą, ale też osobą pełną spokoju i ciepła, co potwierdziło się podczas podpisywania autografów.

10. Zadymka nie zawiodła oczekiwań fanów. Orga-nizatorzy zadbali, by impreza miała prawdziwie jubile-uszowy rozmach, by ilość przechodziła w jakość. Wspa-niałe koncerty i jam sessions z udziałem największych gwiazd na długo pozostaną w pamięci. Gratulując do-tychczasowych osiągnięć, trzymamy kciuki za kolejne edycje tej znakomitej imprezy.

Zdrowie i sztuka

Człowiek jest psychofizyczną całością – ból zęba nie wyklucza możliwości estetycznych doznań, dobra ko-media może się okazać lekarstwem na grypę, a ekspresji artystycznej towarzyszy ekscytacja odczuwana w mięś-niach, żywszym biciu serca czy rumieńcach ogrzewają-cych policzki. Te same rozgrzane policzki w innych sy-tuacjach będą świadczyć a to o gorączce, a to o gniewie czy zawstydzeniu. Różnorakie stany fizyczne i emocjo-nalne przekładają się na nasz wygląd i mniej lub bar-dziej wyraźne symptomy – zależnie od indywidualnej wrażliwości.

„W zdrowym ciele zdrowy duch” – łatwo powiedzieć.

Zbyt łatwo, zbyt jednoznacznie. Spotykam czasem ludzi o zdrowym duchu uwięzionym w niepełnosprawnym ciele. Spotykam ich i nabieram pokory, bardziej doce-niam dany mi przez los dar poruszania się o własnych Problematyka związana z optymalnym funkcjonowaniem ludzkiego ciała i ducha od zarania dziejów interesuje ludzkość nie tylko w kontekście prze-myślanej profilaktyki czy skutecznych remediów na wszelkie bolączki, ale również w perspektywie artystycznych form wyrażania refleksji, obaw, na-dziei czy śmiechu przez łzy w sytuacjach, gdy trudno o spontaniczną, wy-nikającą z dobrego samopoczucia radość.

Rafał Sawicki w trakcie zajęć z młodzieżą Krzysztof Tusiewicz



R e l a c j e I n t e r p r e t a c j e

R e n a t a M o r a w s k a

siłach. Spotykam i czasem chciałabym ich umówić na spotkanie z – na pozór zdrowymi, w pełni sprawnymi – malkontentami, dla których szklanka zawsze do po-łowy jest pusta...

Wychodzący od ponadczasowej myśli z fraszki Jana Kochanowskiego artystyczno-edukacyjny projekt „Szla-chetne zdrowie”, realizowany przez BSA Teatr Grodz-ki, rozwija ideę mistrza z Czarnolasu w odniesieniu do różnych kontekstów tak uniwersalnych, jak i współcze-snych. Spotkanie dwóch dziedzin – szeroko rozumianej perspektywy zdrowia i wartkiego nurtu sztuki społecz-nie zaangażowanej – pozwala promować postawy aktyw-ne, prozdrowotne i twórcze. Skłania też do głębokiego zastanowienia nad kondycją współczesnego człowieka w zakresie troski o zdrowie własne i innych oraz umie-jętności artystycznej transformacji trudnych i ważkich wątków będących chlebem powszednim osób zagrożo-nych wykluczeniem społecznym.

Jeden temat, siedem grup

W warsztatach twórczych uruchomionych w ramach projektu bierze udział siedem grup (młodzież i osoby nie-pełnosprawne). Ponieważ zwieńczeniem kilkumiesięcz-nej pracy instruktorów i uczestników będą prezentacje teatralne podczas 23. Międzynarodowego Festiwalu

Sztu-Szlachetne zdrowie, Nikt się nie dowie, Jako smakujesz, Aż się zepsujesz...

Jan Kochanowski

ki Lalkarskiej (zespoły wystąpią na bielskiej starówce 26 maja od godziny 14.00), twórcze poszukiwania w grupach koncentrują się nie tylko na realizacji konkretnego wąt-ku czy tematu związanego z ideą projektu, ale i na znale-zieniu atrakcyjnej wizualnej formy scenicznej, ciekawej i przyjaznej dla odbiorców.

Co ciekawe, aż cztery grupy podjęły wątek uzależ-nień. Uczestnicy warsztatów pod okiem instruktorów pracują nad widowiskami, które w wymowny, happe-ningowy sposób obnażają szkodliwość nałogów wszel-kiej maści (uzależnienie od używek, telewizora, kompu-tera, leków, słodyczy itp.). Wybrali choroby i dysfunkcje, żeby pokazać wartość zdrowia. Problemów nie trzeba było daleko szukać. Wiele z nich dotyczy bezpośrednio pracującej nad spektaklem grupy (dla niektórych było to na pozór niewinne zajadanie się słodkościami, dla innych głębokie, poddane regularnej terapii uzależnie-nie od narkotyków). To uzależnie-nie nowość – choroba, skaza czy zbłądzenie staje się źródłem inspiracji twórczej i moż-liwości przemiany.

Dwie grupy wybrały wątki inspirowane tematyką ekologiczną – jedna skupiła się na problemie zanieczysz-czenia wód, druga przygotowuje teatralną interpretację opowieści Shela Silversteina Drzewo, które umiało da-wać. Alegoryczne ujęcie tematu pozwala widzieć w opo-wiadaniu nie tylko perspektywę relacji człowiek–natu-ra, ale i głęboką refleksję o ludzkiej potrzebie dawania i doznawania miłości. To bodaj najważniejszy temat we wszystkich kulturach (z popkulturą włącznie). U jego podstaw leży umiejętność nawiązywania i pielęgnowa-nia relacji z drugim człowiekiem. Ostatpielęgnowa-nia z grup zaję-ła się wzaję-łaśnie tą podstawą. Zatrzymajmy się przy niej na dłużej. W końcu jakość kontaktów społecznych warun-kuje i zdrowie, i miłość, i zwykłą codzienną harmonię wewnętrzną – w domu, w pracy, w szkole, podczas za-kupów czy w przepełnionym autobusie...

Szlachetne i zdrowe relacje

Gimnazjaliści ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wy-chowawczego nr 2 przy ul. Filarowej w Bielsku-Białej pracują pod kierunkiem Rafała Sawickiego. Aktor od sześciu lat prowadzi zajęcia z młodzieżą dotkniętą pro-blemami społecznymi i/lub niepełnosprawnością o róż-nym nasileniu. Podczas zajęć wspomagają go wychowaw-cy uczestników warsztatów, zwłaszcza Joanna Noszka, która od 28 lat pracuje z dziećmi i młodzieżą w ośrod-ku. Wychowawczyni podkreśla wartość zajęć prowadzo-nych przez aktora. Jego autorytet, zachowanie, odważne

Szlachetne

zdrowie

Renata Morawska – teatrolog, instruktorka teatralna, redaktorka, koordynatorka projektów edukacyjno-artystycznych.

Z Teatrem Grodzkim współpracuje od 2003 roku.

Od stycznia 2008 koordynuje projekt

„Szlachetne zdrowie”.



R e l a c j e I n t e r p r e t a c j e i jednoznaczne podkreślanie takich wartości, jak miłość,

wrażliwość, szacunek dla drugiego człowieka nierzadko otwierają przed uczestnikami zajęć nowe światy. Więk-szość z nich wywodzi się z patologicznych środowisk, nie mają fundamentów, wzorców. Do tego dochodzą ba-riery fizyczne i psychiczne – problemy z wymową, kon-centracją uwagi, traumą wyniesioną z rodzinnego domu bądź trudne do okiełznania stany wynikające z koniecz-ności farmakoterapii.

Prowadzący proponuje ciekawe działania, potrafi rozładować trudne sytuacje, w sposób naturalny mobi-lizuje grupę do zmierzenia się z własnymi ułomnościami, niechęcią, uporem. Zablokowane dzieci w pewnym mo-mencie nie tylko zaczynają się wypowiadać, ale i wyrażać w twórczych działaniach wymagających szczególnego skupienia i odwagi. Dzięki warsztatom rośnie w wycho-wankach odpowiedzialność, obowiązkowość, umiejęt-ność współpracy w zespole (próby i przygotowania do spektaklu wymagają zaangażowania wszystkich uczest-ników – w miarę zbliżania się terminu występu rośnie ich świadomość konieczności współdziałania, opanowa-nia roli, regularnego uczestnictwa w zajęciach).

Pytam prowadzącego, dlaczego w ramach projektu wybrał temat relacji międzyludzkich.

– Zawsze w spektaklach i w pracy nad nimi staram się dotykać tematów, które przełożą się na wyraz arty-styczny, formalny, ale również, czy może właśnie przede wszystkim, dotkną sfer życia młodzieży, z którą pracu-jemy. Zawsze dążę do tego, żeby to, co robimy w ramach zajęć teatralnych, miało związek z pozytywnym kształ-towaniem postaw uczestników każdego projektu, każde-go spektaklu. Dlaczekażde-go zdecydowałem się podjąć temat

„szlachetnego zdrowia” w kontekście relacji międzyludz-kich? Ponieważ znam to środowisko już od sześciu lat i wiem dobrze, że ich relacje nie są takie, jakie

„szlachetnego zdrowia” w kontekście relacji międzyludz-kich? Ponieważ znam to środowisko już od sześciu lat i wiem dobrze, że ich relacje nie są takie, jakie

W dokumencie Relacje-Interpretacje, 2008, nr 2 (10) (Stron 31-41)

Powiązane dokumenty