• Nie Znaleziono Wyników

T

o może zabrzmieć pryncypialnie, zaryzykuję: Anna Tokarska jest najlepszą z poetek lubuskich. Pisze od lat przeszło czterdziestu; jej pierwszy tomik – Portret z ptakiem opublikowany został w roku 1968. Całkiem jednak odwrotnie niż prezentowany w poprzednim rozdziale Czesław Sobkowiak, ma ona na swoim koncie zaledwie parę poetyckich zbiorków1. Kilka szczupłych książek. I raczej nie jest o niej głośno.

Andrzej Waśkiewicz, który w Małym leksykonie poetów lubuskich charakteryzo-wał tę twórczość2, zaliczył Tokarską do kręgu poetów pokolenia Orientacji. Chyba nie do końca trafnie, nie tylko ze względu na nieprzystawalność kategorii poko-leniowych do współczesnej rzeczywistości literackiej. Zgodzić się trudno przede wszystkim dlatego, że jeśli szukać „miejsc wspólnych” autorki lubuskiej z innymi twórcami, byłyby to raczej pokrewieństwa z generacją nieco starszą, reprezen-towaną między innymi przez Stanisława Grochowiaka, Halinę Poświatowską, Urszulę Kozioł. Zwłaszcza z ostatnią z wymienionych autorek łączy Tokarską uderzające podobieństwo motywów. Wspólny jest między innymi temat powra-cania do samej siebie, animalizacji słów i wierszy, tropienia i pogoni – oto jeden z przykładów:

Więc już nas tropią już gonią

pogonie

po naszych jeszcze nie wyziębłych śladach o, jak szukają

gdzie żeśmy ukryli tę naszą bliskość co tak ich uwiera

jak drzazga w palcu jak odprysk szkła w oku.

1 Oprócz wspomnianego Portretu z ptakiem są to: Monologi o niepamięci (Zielona Góra 1970), Zapis wędrowny (Poznań 1975), Ból pozornie za duży (Zielona Góra 1976), Moje wiersze posiwiały (Zielona Góra 1997), W białym mieszka anioł (Zielona Góra 2001).

2 A. Waśkiewicz, Anna Tokarska, „Pro Libris” 2004, nr 2, s. 74-77.

więc chodzą za mną tacy załzawieni w starej żałobie

w kirach wyrudziałych

tak chcą mi zajrzeć w oczy przymrużone jakby wiedzieli że pod powiekami portret twój niosę

cały w śmiechu nagi(Więc już nas tropią…)3

Z Kozioł spokrewnia autorkę Portretu z ptakiem także charakterystyczna, rozpo-znawalna już w pierwszym momencie melodia wiersza i fraza. Wypowiedź poetki tylko pozornie przybiera kształt wiersza wolnego. W rzeczywistości nader często konstruowana jest na podstawie tradycyjnych – rozłamanych, przemieszanych bądź okazjonalnie wplatanych w tok monologu lirycznego – porządków rytmicz-nych. Słychać to choćby w wierszu Kamień:

Rzeczy wychodzą poza swe imiona i w słowie kamień

już nie ma kamienia bo który groźny

czai się w maczugach […]

Wyczucie rytmu i słowa, predylekcja do upodobnień brzmieniowych oraz gry zna-czeniowej (która jednak, podobnie jak u Kozioł, nie ciąży w kierunku lingwizmu), tendencja do szyku przestawnego, lekko podniosła, uroczysta fraza... Oto „święto poezji”. A przecież mowa w tych wierszach o rzeczach najbardziej codziennych.

„Same zwyczajności. Zwykła zwyczajność”4 – zauważa Waśkiewicz. Ktoś odszedł, ktoś miał przybyć i nie dotarł, jakieś spotkanie, rozmowa. To, co się zdarza, zawsze przechodzi przez filtr przeżyć. Trafnie dostrzegł Sobkowiak, że:

u Tokarskiej pytanie, dylemat poetycki wynika z treści samego przeżycia, z natury samego podmiotu doznającego uczucia nietrwałości, zagrożenia. Jest to doznanie ograniczoności słowa, nieprzekładalności przeżyć na język potoczny, niemożliwości autentycznego istnienia, przeżycie samotności, pustki, fałszu, szarości egzystencji, bólu egzystencjalnego5.

Twórczość Tokarskiej, podobnie jak wiersze Kozioł, reprezentuje poezję ko-biecą w tym wydaniu, któremu daleko zarówno do ostentacji płci czy apologii

3 Cytowane w tym rozdziale wiersze A. Tokarskiej pochodzą z tomiku W białym miesz-ka…4 A. Waśkiewicz, dz. cyt., s. 75.

5 C. Sobkowiak, Poezja lubuska – zarys obrazu świadomości, [w:] Z problemów literatury czterdziestolecia Polski Ludowej, red. W. Magnuszewski, Zielona Góra 1986, s. 176.

ciała, jak i do sentymentalizmu, czułostkowości. Jej wypowiedź nie zamyka się także w kręgu „spraw domowych”. Przeciwnie, poetkę interesuje przede wszystkim świat i drugi człowiek, mechanizmy losów i zdarzeń. Jest przy tym wyczulona na pół- i ćwierćtony, na niuanse, odcienie. Tokarska chętnie posługuje się znakiem zapytania, nie kryje niewiedzy. Ważny jest dla niej zapis tego, co ulotne, zmienne, przemijalne; co przebiega na styku snu i jawy. Klimat wierszy określają stonowane, pastelowo-szare pejzaże; deszcze, zmierzchy, poranki i niekiedy noce. Rzadko – upalna pełnia lata, zmrożona aura zimy. Melancholia – dykcja podstawowa – nieraz balansuje na granicy sentymentu, nigdy jej jednak nie przekracza. I nawet najbardziej wyeksploatowane rekwizyty poetyckiego mówienia, takie jak kamień, ptak, książę czy róża – pojawiają się tu bez koturnowej ostentacji i wymykają zbanalizowanym ujęciom.

Kobiecość tej poezji to również jej relacyjność; otwarcie i wychylenie ku drugiej osobie. Liryczne „ty” okazuje się tu równie ważne jak „ja”. Właśnie w dialogu, po-dejmowanym z mężczyzną, z mamą, samą sobą czy wierszem, dopełnia się istnie-nie podmiotu. Spotkaistnie-nie „ja” – „ty” wyznacza przestrzeń intymną i pozwala roz-poznać porządek egzystencji. Może dlatego nawet Szkic do autoportretu rozwijany jest w samozwrotnej apostrofie („Zmienna Anno odmieniana nieustannie...”). Nie ma tu jednak opowieści o sobie, nie ma introspekcji i analizy uczuć. Jest wstrze-mięźliwość. Waśkiewicz mówi o dyskrecji. „Na podstawie wierszy – zauważa – nie da się zrekonstruować biografii. Nie potrafimy ustalić sekwencji doświadczeń, ich genezy, realnych tekstów. Możemy mówić tylko o odczuciach i uczuciach”6.

Bohaterem numer jeden wszystkich sześciu tomików jest doznanie bólu egzy-stencji, ale też bólu zwykłego, codziennego, o którym tak powie poetka:

zranienia nasze wszystkie nasze dzienne tak powierzchowne jakby

utulone już w niepamięci a przecież rosną

rozlewają się w ociemniałe jeziora w rany rozległe z których umieramy

[*** zranienia nasze…]

6 A. Waśkiewicz, dz. cyt., s. 77.

Cierpienie nosi tu imiona smutku, żalu, tęsknoty. Inspiracją poetyckiej refleksji są straty: rozstania, odejścia, rezygnacje i klęski – z nich, zdaje się twierdzić poetka, tkane jest życie. Z nich też – paradoksalnie – rodzi się poezja. Bo ból jest tylko

„pozornie za duży” (Ból pozornie za duży – to tytuł jednego z tomików); można go przecież zrównoważyć słowem. Być może także z tego powodu sfera autote-matyczna (wiersze o wierszach) jest dla Tokarskiej tak ważna. W tym obszarze mogą być ponawiane akty przekraczania i przezwyciężania bólu; tu – poprzez swoistą celebrację – dokonuje się zgoda na rozstanie, na przemijalność i starość. Tu wreszcie jest też miejsce na zdziwienie i trudną afirmację. Prywatne końce świata, narodziny i śmierci zostają nazwane i oswojone; metonimie czasu – przebrane w poetyckie stroje: „Moje wiersze posiwiały [...] stare są / dlatego tak garną się do mnie” [*** moje wiersze posiwiały…”].

O twórczości Tokarskiej nie może być głośno. Ta poezja mówi głosem dyskret-nym i ściszodyskret-nym. Jeśli się weń wsłuchać, poprowadzi ku wnętrzu spraw i rzeczy.