• Nie Znaleziono Wyników

Góry na księżycu.

Księżyc jest największym służalcem na świecie.

On zawsze zwraca ku nam swą okrągłą twarz. Nie­

kiedy tylko zdaje się, że chce on się odważyć na boja- źliwe spojrzenie na bok i ukradkiem rzucić wzrok na inną gwiazdę, może na piękną Wenus, która przecho­

dzi obok niedaleko; lecz obawa surowćj matki jest za­

nadto wielką. Szybko zwraca się do nidj napowrót, i takie bojaźliwe rzuty głowy księżyca nazywamy łibracyą (czyli ważeniem). Dzięki temu, z całój po­

wierzchni księżyca możemy widzióć więcśj niż połowę i tylko trzy siódme tój powierzchni będą dla nas naza- wsze terra incognita.

Tu się może dowolnie rozszerzać fantazya. Ta włóczęga lubi sprawiać nieład w tych okolicach, które leżą poza obwodami rozumu i nudnój logiki.

Według woli czytelnika można niewidzialną poło­

wę księżyca o ile się podoba zaludniać mieszkańca­

mi księżyca, którzy, według mego zdania, mają ogony

GÓRY NA KSIĘŻYCU. 4 3

wszystkich barw tęczy, ażeby w ten sposób odrazu dać poznać swą, narodowość. Ich uszy w czasie dojrzało­

ści i stopniowego dojścia do rozumu, około 40 roku stają się tak długiemi, że im służą za skrzydła—i wte- dy wyglądają oni poniekąd jak skrzydlate osły.

Zawsze wpadam w tęskną rozpacz, gdy słyszę wypowiadane zdania, że tam wysoko wszystko może być inaczój niż u nas. W każdym razie, na księżycu z pewnością nióma wody i powietrza; nióma zatóm żadnych istot z mięsa i krwi. A le może są*ludzie, któ­

rzy nie potrzebują powietrza i wody, którzy się kar­

mią krzemykami, serca mają twarde jak dyamenty, a w ich żyłach zamiast krwi toczy się piasek. Zamiast wilgotnych oczów mają oni suche lornetki teatralne, a w czaszce nic nie mają, oprócz suchój słomy, i na tym ostatnim punkcie nie różnią się znacznie od wielu gatunków ludzi ziemskich.

Jeżeli chcemy wywracać prawa przyrody, te za­

sadnicze ideje, na których budujemy cały gmach stwo­

rzenia, to jednocześnie burzymy także słupy funda­

mentalne budowy logicznćj, która unosi całą wiedzę, i wtedy wszystko razem wali się. Wówczas albo nie­

ma niczego, albo wszystko, cokolwiek wymarzy w go­

rączce wyuzdana, rozszalała fantazya. Jeżeli się chce­

my rozumnie zastanowić nad budową wszechświata, to musimy przedewszystkiem przypuścić, że wszędzie w analizie i syntezie będziemy mieli do czynienia z te- mi samemi prawami logicznemi; a czem są te prawa logiczne dla świata umysłowego, na to wskazują pra­

wa przyrody w dotykalnem stworzeniu. Musimy przypuścić, że wszędzie istnieją one w jednakim sto­

pniu. Zresztą znaleźliśmy tysiące i tysiące dowodów

4 4 W PA Ń STW IE GWIAZD.

doświadczalnych, bezpośrednich, na to, że w istocie aż do ostatecznych granic wszechświata, jakie jeszcze możemy dostrzegać zapomocą. naszych najlepszych na­

rzędzi optycznych, dokładnie te same prawa i tym sa­

mym sposobem ja k na ziemi przenikają, i rządzą ma- teryą.

Musimy zatźm być z góry przekonanymi o tóm, że organizacya księżyca była niegdyś taką,, ja k ziemi, a jego stan teraźniejszy, tak różny zasadniczo, pocho­

dzi głównie od innego stopnia wieku, jak i on repre­

zentuje. Gdybyśmy tego nie widzieli własnemi oczy­

ma, ktoby uwierzył, że szara od starości twarz babki umierającej, pokryta labiryntem zmarszczek, jak gdy­

by przyroda chciała grubą, zasłoną, odziać ukrytą, na spodzie krzywiącą się w grymas trupią główkę,— kto­

by uwierzył, że ta stara, drżąca kobieta niegdyś była zadziwiająco podobna do kwitnącego anioła z ponso- wemi różami na ustach i jagodach, ze złotemi, roztrze- panemi lokami, który dziś zamyka babce gasnące oczy?

I księżyc ma więcśj fałdów na twarzy, niż naj- stai’sza staruszka na świecie. Jest to chaos najrozma­

itszych kształtów na jego powierzchni, którćj oddanie drwi sobie ze zręczności najdoskonalszego i najwy- trwalszego rysownika i którćj przybliżonego pojęcia niepodobna wysłowić zapomocą żadnego opisu. Naj­

lepsza ze wszystkich istniejących mapa gór księżyco­

wych, nad którą Schmidt, niedawno zmarły dyrektor obserwatoryum w Atenach, pracował 36 lat, mierzy sześć stóp w śi-ednicy i zawiera 32,856 utworów wr kształcie kraterów. Jednak ów najlepszy znawca księżyca przypuszcza, że przez lunety średniej siły można z pewnością naliczyć sto tysięcy takich gór na

GÓRY NA KSIĘŻYCU. 4 5

widzialnej dla nas połowie księżyca, tak, że na swej mapie on nie narysował ani połowy tego, co na księ­

życu jest dla nas dostrzegalnem faktycznie.

Na tym punkcie, jak sądzę, który się odnosi do wspaniałej obfitości ukształtowania plastycznego po­

wierzchni księżyca, ukazuje się dobitna różnica po­

wierzchni tego ostatniego od ziemi, która względnie posiada mało takich utworów w kształcie kraterów.

Różnica ta musi naturalnie mieć głębsze przyczyny.

Ponieważ postać zewnętrzna wielu z tych gór posiada łudzące podobieństwo z naszemi wulkanami, uważano je istotnie za wulkany i nadano im dzięki temu nazwę

„kraterów księżycowych.” Gdyby zaś wszystkie te góry istotnie wyrzucały kiedyś ogień, to niegdyś na księżycu byłaby straszna czynność zniszczenia, tak, jak gdyby wszystkie nasze góry stały się wulkanami i obrzucały się nawzajem lawą i ogniem, a kraje leżące pomiędzy niemi ciągle były okryte parami siarki i obłokami popiołu. Nie można byłoby sobie lepiej wyobrazić istnego piekła.

Lecz nietylko ta wielka liczba tak zwanych kra­

terów księżycowych jest powodem wątpliwości co do ich wulkanicznój natury, lecz również ich niepomier­

nie wielkie rozmiary, jakie wiele z nich posiada. K ra ­ ter Kopernika (fig. 3), który jest może najpiękniejszym takim utworem, przedstawia się jako prawie dokła­

dnie kołowy wał, posiadający więcój niż dwanaście mil średnicy. Ten wał wznosi się w niektórych pun­

ktach dość stromo do wysokości 12,000 stóp nad po­

ziomem równiny. Krajobraz wewnętrzny, ograniczony tym olbrzymim wałem, jest znowu dosyć równym i leży znacznie wyżej niż kraj poza obrębem wału. Z tój

możnaby nazwać właściwemi stożkami nasypowemi, gdybyśmy chcieli utrzymać analogię z wulkanami ziemskiemi.

płaszczyzny wewnętrznćj wznosi się dopiero nagle sześć gór stożkowych] wysokości 2,000 stóp i góry te

4 6 ' W PA Ń STW IE GWIAZD.

Nie jest to wszakże możliwym ze względu na wielkie rozmiary tych płaszczyzn, otoczonych wałami.

Przedstawmy sobie na chwilę, jak się tworzy postać wulkanu na ziemi wskutek jego czynności. Przez szczeliny kory ziemnej woda morska przesiąka do go­

rącego wnętrza ziemskiój skorupy. W podziemnych grotach powstaje para, którśj naprężenie dosięga wkońcu tak wielkiego napięcia, że kora ziemska pęka z łoskotem i w gorącym potoku uwolnionśj pary zo­

stają miotane w powietrze kamienie, popioły, ziemia, podczas gdy skały, pochwycone rozpaloną masą, wy­

pływają bokiem z otworu nasypowego jako lawa. W y ­ rzucone do góry masy padają napo wrót na ziemię, za­

kreślając wielki luk, i układają się wokoło otworu wy­

buchowego, piętrząc się w wał kolisty, który wszakże zawsze znajduje się w pewnej odległości od właściwe­

go stożka wybuchowego, dlatego właśnie, że kamienie w powietrzu zakreślają dość krzywy łuk, którego część wstępująca znajduje się w pewnój odległości od części zstępującej. Krótkie zastanowienie jednak pokazuje natychmiast, że produkty wybuchu były wyrzucane daleko wyżej, niż odległość stożka od wału, ponieważ łuk, jak i kamienie zakreślają w powietrzu, tam, gdzie zmieniają kierunek i zaczynają padać na ziemię, musi być silnie skrzywiony, dosyć ostry. Gdyby zatóm wa­

ły krateru Kopernika były produktem wybuchu, w y­

rzuconym przez otwór środkowej góry stożkowój, to musiałby taki produkt być wyrzuconym dziesięć lub dwadzieścia razy wyżój, niż odległość wału od stożka, t. j. przynajmniej na 60 mil (1). Jest to dla nas zu­

pełnie niepojętćm. Musielibyśmy przeto chwycić się nowej hypotezy i wynajdywać możliwe nowe siły, po­

GÓRY NA K SIĘ ŻYC U . 4 7

W PA Ń ST W IE GWIAZD.

ruszające tam wulkany, lecz przez przyjęcie nowego tłómaczenia musi upaść nasze zdanie uprzednie, że po­

wstały one tak, ja k wulkany ziemskie.

Obecnie bardzo wielu ludzi wydało bardzo wiele nowych myśli, zapomocą. których możnaby przypu­

szczalnie objaśnić powstawanie kraterów księżyco­

wych. Faye np., astronom francuzki, który przypad­

kowo stał się sławnym przez odkrycie komety peryo- dycznśj i odtąd stawia nowe teorye o wszystkich przedmiotach, o których my nie wiemy — dotychczas sfabrykował nową teoryę plam słonecznych, gór księ­

życowych, komet i, ostatecznie, teoryę pochodzenia całego świata. Faye (2) sądzi, że powstały one sposo­

bem następującym: naprzód na powierzchni księżyca powstały duże dziury, tak duże, jak płaszczyzny oto­

czone wałami, i te otwory dochodziły aż do rozpalone­

go, płynnego wnętrza księżyca, podczas gdy cienka skorupa zewnętrzna była jeszcze niezbyt twardą. Nie będziemy tak ciekawi, aby pytać, ja k powstały te otwory. Dość, że gdy już były we właściwych miej­

scach, wskutek wypływu płynnego jądra utworzyły się wokoło nich wały, a wewnątrz płynna skała pod­

niosła się nad poziom płaszczyzny zewnętrznej. Na­

stępnie płynna masa zaczęła ulegać wstrząśnieniom, ja k gęste ciasto we wstrząsanej misce. Takie wstrzą- śnienia pochodzą wskutek przyciągania księżyca przez ziemię, która sprowadza przeszło pięćdziesiąt razy większy przypływ masy płynnej na powierzchni księ­

życa, niż księżyc na ziemi. Eozpalona płynna masa zwolna ochładza się i na wewnętrznej pochyłości wa­

łów osadza gęste skupienia lepkiej skały, osadzając warstwę za warstwą, ja k twardniejące ciasto na brze­

GÓRY NA KSIĘŻYCU. 4 9

gu niecki. W iele utworów na księżycu, jak np. spe- cyalnie góra Kopernika, okazuje szczegóły, przema­

wiające, jak się zdaje, za podobnóm objaśnieniem.

Lecz tylko takie szczegóły objaśniają się w ten sposób wielka zagadka gór księżycowych, tych olbrzymich, okrągłych cyrkowych aren, pozostaje pomimo to nie­

rozwiązaną i tysiące innych utworów wymaga innych objaśnień.

Zapomocą siły, działającej od spodu ku górze te okrągłe i prawidłowe utwory powstać nie mogły.

Gdy wyciska się na powierzchnię płynny, rozpalony środek, powłoka zewnętrzna zostaje poprzerywaną, gwałtownie i tworzą się rozwarte szczeliny, które roz­

chodzą się promienisto od głównego punktu nacisku wewnętrznych sił podziemnych. Istotnie, widzimy takie kształty promieniste na księżycu i takie należą do najrzadszych rzeczy, jakie można spostrzedz na naszym sąsiednim świecie niebieskim. Największy system promienisty rozchodzi się z wielkiego krateru Tycho na południowej półkuli księżyca. Można wi­

dzieć podczas pełni znaczną liczbę wązkich, jasnych,, zaostrzonych na końcu, prostolinijnych smug, wycho­

dzących z tego krateru i przebiegających połowę po­

wierzchni księżyca. Przytóm promienie przechodzą najspokojniej przez góry i doliny i nie są naturalnie ani wzniesieniami, ani zagłębieniami gruntu, lecz ozna­

czają tylko błyszczące miejsca powierzchni. W ytwór cały łudząco naśladuje szczeliny na szybie, w którą uderzył kamień. Dwaj angielscy badacze księżyca, Nasmyth i Carpenter (3), podobne kształty otrzymali w rzeczywistości sposobem następującym; W zięli pustą kulę szklaną i napełnili ją zupełnie wodą,

na-W p aństw ie g w iaz d . 4

stępnie zalutowali. Później ogrzewali ją. Woda od ciepła rozszerza się prędzej, niż otaczające szkło, które usiłuje ograniczać owo rozszerzanie się. Lecz siły molekularne, które sprawiają rozszerzanie i kurczenie się przy zmianach temperatury, pomimo swego dzia­

łania niewidzialnego i postępującego zwolna, mają, taką moc, która zupełnie dorównywa prochowi i dy­

namitowi. Woda, gdy zostanie zamkniętą w bombach i zamrożoną, z łatwością rozsadza je (4). W naszym wypadku szklana kula szybko pęka, woda wypływa, a smugi pęknięcia, wychodzące z najcieńszego miejsca kuli, maj ą taki sam kształt, ja k system promieni na księżycu. Moglibyśmy zatem przyjąć, że olbrzymia kula księżyca pękła skutkiem tego, że powłoka ze­

wnętrzna zamknęła się nad płynną, rozpaloną masą wewnętrzną i stopniowo ochładzała się bez utraty ciepła masy środkowej. Tak powstały rysy promieni­

ste, które natychmiast zostały wypełnione przez wy­

ciekającą masę środkową. Ta jednak masa wewnętrzna składała się z bardziej błyszczących skał, niż pokłady powierzchni, i dlatego te rysy jeszcze i teraz są widzial­

ne przy sprzyjających okolicznościach oświecenia, ja k ­ kolwiek wszystko już tam wystygło.

A le powstawania okrągłych płaszczyzn cyrko­

wych—kraterów księżyca, nie możemy objaśnić za­

pomocą pałającego nacisku masy wewnętrznćj. Siły te nadto są burzliwe i dzikie, aby mogły utworzyć coś tak prawidłowo ukształtowanego. Zapytajmy się te­

raz, co może działać z góry?

Pewien pseudonimowy majster hypotez chciał zepchnąć sprawę na meteoryty (5). Potężne kule ogni­

ste, jakie często widzimy przebiegające ponad naszą

5 0 W PA Ń ST W IE GWIAZD.

ziemią i jakie niekiedy ciskają na nas kamienie mniej­

szych lub większych rozmiarów, spadają na cienką jeszcze i miękką powierzchnię księżyca, przebijają ją , rozpuszczają się w rozpalonej, płynnej masie środko­

wej, lecz pozostawiają otwór, którego zarysy zewnętrz­

ne wznoszą się do wału wskutek ciśnienia spadłej kuli.

Następnie płynny środek wypływa na wierzch i two­

rzy równą płaszczyznę wewnątrz wału.

Meteoryty jednak, czyli kule ogniste, muszą być częściowo olbrzymich rozmiarów i mieć wiele mil śre­

dnicy. Nie spotykaliśmy dotychczas ciał tak wielkich, a jeżeli nie możemy bezwarunkowo przeczyć ich istnie­

niu, to jednak ważna racya po temu, aby przyjąć, że księżyc nie spotkał ich w tak wie!kiej liczbie, jaka jest konieczną, by w ten sposób objaśnić tysiące kra­

terów.

Ponieważ raz zajęliśmy się wynajdywaniem hy- potez, chcemy przytoczyć jeszcze jednę do wyboru.

Księżyc jest synem ziemi. Oddzielił on się niegdyś z je j macierzyńskiego łona, jest on jej prawdziwem mięsem i krwią i dotąd nie rozłącza się z dobrą matką.

Z równika ziemi, kiedy ona składała się jeszcze z pary i mgły, oddzielił się niegdyś pierścień. Pierścień ten tak otaczał ziemię, jak jeszcze teraz inny pierścień ota­

cza bladego Saturna. W walce współzawodniczących sił przyrody pierścień zginął. Pękł i utworzył pewną liczbę ciał samodzielnych, które krążyły około ziemi, ja k teraz księżyc, i które zgodnie z przyrodą zgęszcza- ły się coraz bardziej do kształtu kulistego. Ziemia miała wówczas przypuszczalnie wielką liczbę księży­

ców rozmaitej wielkości, lecz prawie jednakowo odda­

lonych, a krajobraz musiał być przedziwnie piękny,

GÓRY NA KSIĘŻYCU. 5 1

5 2 W PA Ń ST W IE GWIAZD.

jeżeli tylko posiadał powab dzisiejszego rozwoju orga­

nizmów. Setki księżyców w spokojnym przebiegu przecinało niebo; jedne wschodziły, drugie w zmęcze­

niu pochylały się ku widnokręgowi i tysiące cieni musiało w szybko zmiennej grze migać około naszych stóp.

Lecz tak na niebie ja k na ziemi panuje gorzka walka o byt. Silniejszy nie znosi słabszego na swojój drodze. Z początku największy z tych księżyców musiał poprzyciągać ku sobie mniejsze przez stałe działanie zboczenia ich dróg niebieskich i połączył je z sobą w spotkaniu. Tak żarłoczny największy sprzą­

tał jeden po drugim mniejsze w narodzie księżyców, aż nareszcie ostatni, drugi pod względem wielkości, spadł na potężnego samowładcę w tój dziedzinie, i przebijając jego skrzepłą korę, rozpuścił się w płyn- nćm wnętrzu. Jeżeli uznamy za prawdę tę ideę stwo­

rzenia planet i księżyców, tak ja k ją kiedyś postawili K ant i Laplace, to widzimy zaraz, że z jćj pomocą daje się także objaśnić powstawanie na księżycu wiel­

kich płaszczyzn, otoczonych wałami. Są to dziury, jakie porobiły na skorupie największego księżyca spa­

dające nań mniejsze. W ały powstają wskutek chwi­

lowego stopienia skorupy i wypływu na wierzch wsku­

tek działania ciepła, rozwiniętego przy spadku. Można również przyjąć jednocześnie, że wskutek nagłego przyrostu materyi wewnętrznśj, dzięki spadnięciu księżyca, wywołanym zostało to pękanie powierzchni, które spowodowało powyżej wspomniane systemy pro­

mieni (6).

Oprócz tych utworów jest jeszcze charakterysty­

cznie odmienny trzeci rodzaj kształtu gruntu na księ­

życu: wązlcie, głębokie, wydłużone szczeliny, nazywa­

ne bruzdami (rille), które w nieprawidłowym rozsypa­

niu na powierzchni mają prawie kształt szpar, jakie się ukazują, na gruncie gliniastym lub błotnistym, gdy zostanie długo wystawionym na słońce i wyschnie.

Te bruzdy to zmarszczki starości księżyca. Grunt wyschły, niezraszany już deszczem, niepokryty żadną, roślinnością, na zawsze zabezpieczony przed zwietrze­

niem i kruszeniem się od działania wiatru brakiem powietrza, był wystawiony na działanie promieniują­

cego ciepła słonecznego. W pewnej danej miejscowo­

ści na księżycu podczas 14 dni z rzędu trwa noc i ska­

ły zatóm są wystawione bezpośrednio na lodowe zimno przestworów międzyplanetarnych. Następnie w ośle­

piającym blasku wschodzi słońce, bez przejściowego działania łagodzącego brzasku i miłćj zorzy porannej—

zjawisk, które u nas wytwarza atmosfera. Teraz w ciągu dni czternastu ciepło słoneczne palącemi pro­

mieniami spływa na tę samą okolicę, ciepło, nieosła- bione oponą obłoków, pary lub mgły. Te wielkie zmiany temperatury przez kurczenie i rozszerzanie się wierzchnich warstw gruntu na księżycu wywołują silne napięcia powierzchni, których ostatecznym sku­

tkiem jestrozrywanie tej ostatniej, tworzenie się owych rys, które tylko przy szczególnie sprzyjającóm oświe­

tleniu danego krajobrazu występują jako bardzo de­

likatne postacie w kształcie szczelin i należą do naj­

trudniejszych przedmiotów badania dla obserwatora księżyca. Na księżycu jest około setki takich szczelin.

Zrobiliśmy przegląd najważniejszych ukształto- wań powierzchni księżyca i staraliśmy się wyjaśnić ich pochodzenie. Z pewnością jednak potrzeba setki

GÓRY N A KSI ĘŻYCU. 5 3

5 4 W PA Ń ST W IE GWIAZD.

różnorodnych przyczyn objaśniających, aby wyświetlić niewyczerpaną, różnorodność geografii księżyca, a ra- czój selenografii. Jest-to pogląd jednostronny, gdy Faye mówi, że na księżycu nie może być wulkanów w ziemskićm znaczeniu tego słowa, dlatego, że na księ­

życu nićma wody, ani powietrza—tych dwóch czynni­

ków, koniecznych niezbędnie do ich wytwarzania.

Może on zatóm tylko twierdzić, że obecnie nićma już na księżycu żadnego czynnego wulkanu i że nie może utworzyć się żaden nowy wulkan (wyraz wulkan uży­

wa się zawsze w ścisłóm porównaniu z podobnemi utworami na ziemi). Nie dowiedziono jednak, że księ­

życ nie posiadał nigdy wody i powietrza. Z innój znowu strony daje się wykazać, że na ziemi nieustan­

nie absorbuje się woda i powietrze—przechodzi w stałe związki chemiczne, z których następnie już nie może się uwolnić. A zatóm taki jest naturalny bieg rzeczy na świecie, że kiedyś na ziemi musi ustać wspaniałość naszój pięknćj przyrody. Powietrze i woda znikną wte­

dy, a wraz z niemi wszystkie warunki życia. Ziemia będzie kiedyś tak martwą, jak dziś księżyc, i dlatego chcemy wierzyć,że księżyc także miał niegdyś swe mło­

de lata, gdy go w wesołym rozkwicie otaczało życie szczęśliwe. Wówczas czynne wulkany, w ziemskiem znaczeniu, mogły istnićć, a ich martwe ciała zostały dla nas zachowane w tój wielkićj liczbie małych gór wul­

kanicznych na księżycu. Przeciwnie zaś wielkie płaszczyzny otoczone wałami, które przedstawiają ty l­

ko szczególne zewnętrzne podobieństwo do naszych wulkanów, ja k widzieliśmy powyżśj, wymagają innego wyjaśnienia ogólnego.