• Nie Znaleziono Wyników

IV. HEROICZNE BOJE

3. PRASA ANTYFASZYSTOWSKA

Specjalną uwagę warto zwrócić na rozwój antyfaszystowskiej prasy nie­

legalnej w Niemczech. W obecnej sytuacji odgrywa ona tam szczególnie wielką rolę. Po całkowitem „ujednoliceniu" całej oficjalnej prasy której nakład w związku z tern spadł o 70$, pisma nielegalne są nietylko kuźnią myśli i agitacji antyfaszystowskiej, ale i spoidłem organizacyj- nem, cementującem klasę robotniczą, są organizatorem szerokich mas, organizatorem ich walk codziennych. Prasa antyfaszystowska, po likwi­

dacji wszystkich legalnych trybun, odrazu przyjęła formy masowe, nie­

tylko pod względem wielkości nakładu, ale i ilości i różnorodności wydawnictw oraz liczby osób, zajmujących się jej rozpowszech­

nianiem.

Dziesiątki tysięcy robotników niemieckich pisze, redaguje, drukuje i kolportuje wydawnictwa antyfaszystowskie. „Rotę Fahne" np. jest przedrukowywana w różnych formatach i różnemi środkami teehnicznemi przez dziesiątki organizacyj. Tworzą się całe sieci korespondentów i kolporterów, rekrutujących się w wielkiej mierze z robotników bezpar­

tyjnych i esdeckich.

W takim np. Hamburgu ukazują się systematycznie następujące gazety: Hamburger Volkszeitung, Hafentelegramme, Funkspruche, Sturm, Rotę Wacht i inne.

Poza gazetkami fabrycznemi, dzielnicowemi, bloków domowych i t. p. poza biuletynami ogólno politycznemi, które się ukazują na okrę­

gach kilka razy w tygodniu, wychodzą m. inn. następujące większe pisma, przeważnie drukowane, a częściowo powielane:

Die Rotę Fahne (Czerwony Sztardar) R. G. O. Betriebs-Presse-Dienst (Obsługa Prasowa Fabryk) Hamburger Volkszeitung (Hamburska Gazeta Ludowa)

.Fanfarę" (Fanfara)

43

Das Tribunal zmobilizowali najlepsze swe siły. Stosują oni masowe rewizje, obejmując niemi całe domy, ulice i dzielnice, prowadzą ścisłą kontrolę i ewidencję sprzedawanego przez sklepy papieru, aresztują zecerów, którzy muszą dawać swe alibi o każdej godzinie, spędzonej poza pracą lub domem, strzelają do kolporterów nawet bez ostrzeżenia, mordują na miejscu robotników, przyłapanych na gorącym uczynku odbijania pisma, jak to miało miejsce przy „nakryciu" drukarni „Turyńskiej Gazety Ludowej".

Lecz nic nie jest w mocy stłumić tego wielkiego ruchu wydawniczego, w obliczu którego rząd wydał specjalne prawo, przewidujące nawet karę śmierci za drukowanie i rozpowszechnianie literatury antyfaszystowskiej.

M. inn. skazano na śmierć dwuch starych szturmowców nacjonal-socja- listycznych, którzy w koszarach S. A. kolportowali odezwy antyfaszy­

stowskie w związku z oświadczeniem Hitlera o „zakończeniu rewolucji narodowej".

4. SĄDY i EGZEKUCJE

Pisząc o heroicznych bojach klasy robotniczej Niemiec, nie można przemilczeć sprawy zachowania się proletarjackich jeńców faszyzmu przed sądami i na placach straceń. A to zachowanie się świadczy o potężnej, niezłomnej sile duchowej proletarjatu, który się nie ugiął w walce i z ofiar­

nością prowadzi ją dalej.

Z pośród wielu procesów, wytoczonych rewolucjonistom niemieckim, podczas których oskarżeni ujawniają niezwykły hart ideowy, bohaterską odwagę, pewność siebie i wiarę w zwycięstwo proletarjatu, na pierwszy plan wysuwa się proces o podpalenie Reichstagu, wytoczony trzem Buł­

garom i przewodniczącemu komunistycznej frakcji poselskiej Reichstagu.

Każdy dzień procesu przynosił nową klęskę sprawiedliwości hitlerowskiej.

44

Przez dziewięć miesięcy wystudjowana i wyreżyserowana tragikomedja sądowa, która miała udowodnić wszem i wobec i każdemu z osobna, że czterej rewolucjoniści podpalili Reichstag, spaliła na panewce, dzięki bohaterskiemu zachowaniu się oskarżonych, popartych przez miljony ro­

botników całego świata.

Proces zdemaskował właściwych podpalaczy, rekrutujących się ze

„sfer decydujących” Trzeciej Rzeszy. Zawiodły pliki sfałszowanych do­

kumentów. Zawiedli wytresowani świadkowie. Zawiedli urzędowi obroń­

cy. Zawiódł degenerat Van der Lubbe, powolne narzędzie prowokacji.

Zawiódł wreszcie minister Goering, którego karczemne i obłędne zacho­

wanie się na sądzie, w szczególności w konfrontacji z mocną, stanowczą, pewną siebie i swej idei postawą Dymitrowa, była wielką kompromitacją

„rządu narodowego” Niemiec.

Zachowanie się Dymitrowa na sądzie, jego rewolucyjna energja, odwaga i bojowość wywołały najgłębszy podziw, najszczerszą sympatję i żywiołowy entuzjazm mas pracujących całego świata. Dymitrow i jego towarzysze nie boją się śmierci. Patrzą jej odważnie w oczy. Nie bronią się, lecz atakują. Oskarżają i demaskują faszyzm, wydają wyrok na cały reżym burżuazyjny. Każde słowo Dymitrowa, każde zdanie—cięte i ostre nietylko w swej formie, ale przedewszystkiem w swej treści klasowej, wyprowadza z równowagi aktorów sądowych i rządowych aranżerów procesu.— „Boi się pan moich pytań, panie ministrze” — w tern retorycz- nem pytaniu Dymitrowa, skierowanem do Goeringa, zawarta jest odpo­

wiedź na nieustanne wykluczanie tego głównego oskarżonego-oskarżyciela z obrad sądowych.

W cieniu wielkości Dymitrowa usiłują się skryć nędzne, ze szlif odarte, poszarzałe eminencje esdeckie. Kapitulanci i zdrajcy z „Nowego Vorvarts’u“, którzy w Reichstagu gięli tłuste karki przed „Fuhrerem”, nazywają teraz raptem Dymitrowa—towarzyszem, zamilczają jego — jakże im wrogą przynależność polityczną. „Robotnik” drukuje różne na jego cześć dytyramby, a „Nowe Pismo” śpiewa wierszowane hymny chwalebne z dopiskiem redakcyjnym, że szkoda, iż Dymitrow jest Dymitrowem, a nie jest z nowopismackiej parafji politycznej, nie jest jakimś Weisem, Schei- demanem, lub jakimś „lewicowym, rewolucyjnym” socjalistą... Oto więc jeszcze jedno oskarżenie pod adresem obozu antyfaszystowskiego, że za­

przęga takich ludzi do tak „niegodziwego ruchu.”

Przy okazji przypomnijmy niedyskretnie co o podpaleniu Reichstagu pisał pepesowski „Dziennik Ludowy”, wychodzący we Lwowie, redagowany wespół z krakowskim „Naprzodem” przez Hauznera oraz „informatora”

Wydziału Bezpieczeństwa — Heckera. Zaznaczmy, że ta notatka dotychczas jeszcze nie została przez prasę ^socjalistyczną” odszcze- kana:

„Podpalenie gmachu niemieckiego parlamentu p r z e z k o m u n i s t ó w rozjaśnia straszliwą rolę komunizmu w obecnej epoce. Co za szkodnicy! Co za podpora reakcji!

Co za szaleńczy plan I Popełnić taką zbrodnię, aby łuna pożaru oświetliła Hitlera blas­

kiem wybawiciela! Tak jak we Włoszech komuniści swemi szaleństwami wywołali przewrót faszystowski i wynieśli Musoliniego. a lud włoski wpędzili w niewolę, tak teraz komuniści niemieccy rzucili kraj pod stopy Hitlera"...

„W komunistycznem szaleństwie jest metoda. Akurat w momencie decydujących walk między demokratyczno-parlamentarnym porządkiem a faszyzmem, spalić parlament.

To jest symbol historyczny, który zawiera w sobie całą odstraszającą istotę komunizmu!

45

Nikt nio był taką przekszkodą w rozwoju historycznym proletarjatu, jak sowiecka Moskwa. I tak długo jak ona zarażać będzie świat, tak długo żaden ruch wolnościowy nie będzie zabezpioczony przed ukrytym nożem, który celuje w jego plecy".

Komentarze chyba zbyteczne...

Ci sami bezwstydni oszczercy i pasorzyci cudzego bohaterstwa ogłosili za wiedeńską „Arbeiter Zeitung" (w „Robotniku" z końca sierpnia ub. r.) następujący i tym razem wyjątkowo wierny opis procesu i egze­

kucji czterech altońskich bohaterów proletarjatu:

„Główny oskarżony, robotnik Leu|tgens, już podczas przewodu sądowego wykazali niezwykły hart ducha. Gdy prokurator zgłosił wniosek skazania Leutgensa na karę śmierci, oskarżony podziękował mu, zaznaczając, iż jest to najwyższy honor, jaki może spotkać rewolucjonistę, gdy może zginąć za sprawę. Gdyby sąd wszakże skazał go na więzienie, to prosi, aby do jego wyroku zaliczono także czas więzienia współoskarżonego, który wyda} swoich towarzyszów, bo nie życzy sobie siedzieć w jednem więzieniu z takim łotrem.

Tę zimną krew i żelazną wolę zachował Leuttgens do ostatniej chwili, a kładąc głowę pod topór kata, zawołał:

— Umieram za rewolucję proletarjacką. Czerwony frontl

Drugi oskarżony, Wolf, również z podniesioną głową wstąpił na szafot. Gdy przed straceniem zapytano go, czy ma jakiekolwiek życzenie, Wolf odparł:

— Chciałbym porządnie wyciągnąć się, wyprostować członki.

Kaci i asystujący szturmowcy byli dosyć zdziwieni tern niezwykłem tyczeniem.

Wolf wyprostował ręce, ale trzasnął w pysk najbliżej stojącego szturmowca, wybijając mu zęby.

Tak .samo spokojnie i bez strachu położyli swe głowy na katowski kloc pozostał dwaj robotnicy (Muller i Tesch).

Szczegóły stracenia prędko rozeszły się po mieście i wzburzyły ludność. Pomimo skonsygnowania policji i licznych oddziałów szturmowców, odbyła się samorzutna demon­

stracja, której uczestnicy złożyli wieniec z czerwonemi szarfami na miejscu, gdzie słynnej krwawej niedzieli w Altonie toczyły się Jwalki i polata się krew robotnicza. Dopiero po godzinie policja odważyła się na uprzątnięcie wieńca.

Matka najmłodszego z pośród skazanych, 19-letniego Tescha, z radja dowiedziała się o straceniu jej syna. W dzikiej rozpaczy wypadła na ulicę zamieszkałą przez rodziny robotnicze. Dookoła nieszczęśliwej matki zebrała się gromada kilkudziesięciu kobiet, które ruszyły na sąsiednie ulice. Do kobiet przyłączało się coraz więcej osób, które napotkanym szturmowcom wjf^/ślały, biły ich i zdzierały im szlify i odznaki.

Przez cały dzień w Altonie i Hamburgu trwał podniecony nastrój. Niektóre fabryki nie pracowały".

„Robotnik” i „Arbeiter Zeitung" nie podają kim byli owi robotnicy, co to była za „słynna krwawa niedziela’, kto spowodował ich areszt i oddał pod sąd. Obie te gazety uważały również za stosowne prze­

milczeć list żony Leufctgensa, wysłany do redakcji naczelnego organu

„austromarksizmu*. Oto jego-jakże wymowna-treść:

„W gazecie „Arbeiter Zeitung" z 27.VIII, pod nagłówkiem „Rewolucjoniści umierają", czytałam opis bohaterskiej śmierci męża mego—Augusta Leutgensa i jego trzech towarzy­

szy. Artykuł ten może stworzyć wrażenie że „Arbeiter Zeitung" — dokładniej mówiąc — socjaldemokracja solidaryzuje się z ofiarami Altony.

Przez pamięć na mego męża, który był szczerym rewolućjonistą, czuje się zobowią­

zana wypowiedzieć prawdę przed całym światem. A prawdą jest, że mąż mój i jego trzej ścięci towarzysze zostali zaaresztowani wtedy, gdy prezydentem policji w Altonie był

soc-46

jaidemokrata Egerstadt. To on dał zezwolenie brunatnym siepaczom i bandytom na prze­

marsz w niedzielę 17 lipca przez miasto robotnicze, to on jednocześnie zakazał komu­

nistyczną kontrdemonstrację i posłał równocześnie policję dla ochrony nacjonalsocj»Ustów przed gniewem i oporem robotników.

Esdecka policja aresztowała wówczas mego męża i jego towarzyszy, którzy od tej chwili nie zaznali już wolności. Zostali oni oddani w ręce morderców hitlerowskich, którzy ścięli tych czterech robotników w dniu 1 sierpnia,

Przykład ten oraz doświadczenie ostatnich lat wskazuje proletarjatowi, że socjal­

demokracja oddała klasę robotniczą w ręce brunatnych zbirów. Najlepszym sposobem uczczenia pamięci mego męża i wszystkich ofiar robotniczych będzie wzmocnienie rewo­

lucyjnej walki antyfaszystowskiej, która zburzy krwawą dyktaturę Hitlera".

Henri Barbusse, opisując w pięknym artykule śmierć altońskich bo­

haterów, zestawia ich zachowanie się na sądzie i na miejscu straceń z zachowaniem się w identycznych okolicznościach przedstawicieli feoda- łów i burżuazji, klas, skazanych na zagładę. Dochodzi on do wniosku, że tak jak Leutgens, Wollf, Tesch i Muller mogą umierać jedynie przedsta­

wiciele klasy, do której należy przyszłość, reprezentaci ruchu, który mi­

mo uderzeń, mimo prześladowań nie został złamany, ale walczy dalej o swą wielką sprawę. Artykuł swój kończy Barbusse słowami:

„Robotnik WoBf, skazany na śmierć gdyż postępował jak proletarjusz, skorzystał - chwili uwolnienia go z kajdan, by pięścią grzmotnąć faszystowskiego stupajkę. Robotnik ten jest bohaterską postacią nowego, walczącego pokolenia. Na skraju grobu zaciska on pięść i wali wrogów. Pewny, że za chwilę żyć nie będzie, zapowiada jednak swym czy­

nem mocarną siłę i bojowość młodej klasy proletariackiej.

Pod kajdanami, w które skuta jest dziś niemiecka klasa robotnicza ściągają się muskuły, żarzy się gorąca wola walki.

W okresie, kiedy kapitalizm szuka obrony u bandytów, nadejdzie dzień, gdy robot­

nicy sami rozerwą swe kajdany. I wtedy podniosą się w górę miljony pięści—i tak jak na chwilę przed śmiercią bohaterów altońskich—spadną one i wkują swą wolę w twarz wro­

ga klasowego".