• Nie Znaleziono Wyników

Procesja jerozolimska

Jan Sęk

Od wczesnego średniowiecza to była pierwsza na taką skalę Pascha, podczas której chrześcijanie w Polsce i de facto na całym świecie nie mogli świętować Zmartwych-wstania Pańskiego, uczestnicząc w nabożeństwach w miej-scach kultu. Ów rok – 2020 – pozostanie zapewne na dłu-go w pamięci pokoleń.

Serdeczny gościniec góralski Eweliny Pęksowej, podob-nie jak rozważania o Męce Pańskiej ks. arcybiskupa Józefa Życińskiego, zdobi bliską memu sercu półkę z książkami opatrzonymi osobistymi dedykacjami autorów. Ówcze-sny metropolita lubelski zdecydował się podzielić swymi odczuciami w szczególnym momencie, bo w pierwszym roku III Tysiąclecia. Jego studium filozoficzno-teologiczne o współczesnym i zarazem globalnym wymiarze boskiego cierpienia, zilustrował harmonijnie 14 obrazami olejnymi na płótnie artysta malarz Tadeusz Boruta.

Duchowy wymiar Misterium zaowocował jeszcze istot-nym dopełnieniem w postaci przytoczenia ewangelicznej sceny z apostołem Tomaszem domagającym się od Chry-stusa namacalnych dowodów ziszczenia się zapowiadane-go Zmartwychwstania. Ponadto w epilogu w symbolicznej relacji do Słowa, przywołana została znamienna rękojmia ufnego zawierzenia dla wszystkich tych „…którzy nie wi-dzieli a uwierzyli” (J 20, 24–29). Również ten fragment rozważań duchownego, opatrzył olejną ikoną na desce, autor całego plastycznego cyklu.

Zaraza zamknęła przed wiernymi furty kaplic i bra-my kościołów. Ten duchowy uszczerbek dzięki postępowi technicznemu zrekompensowały im w części media elek-troniczne. Transmisje telewizyjne z zabytkowych sanktu-ariów pozwoliły wszystkim chętnym uczestniczyć bez-piecznie w mszach świętych, nie wychodząc z własnych domów.

Szczególne wrażenie zrobiła na mnie via crucis po pu-stym placu przed bazyliką św. Piotra w Watykanie. Quo vadis Domine, chciało się zawołać, widząc procesję osa-motnionych świadków wiary.

Wśród dominującej ciszy, garstka wiernych rekru-tująca się z członków rodzin skazanych, więźniów oraz ich kapelanów, służby penitencjarnej i lekarzy, w mdłym blasku świec kraszących rzymskie ciemności, obnosiła Krzyż pomiędzy poszczególnymi stacjami Męki Pańskiej.

Symboliczne ramy takiego scenariusza – z czego wszy-scy zdają sobie sprawę – wyznaczył tym razem nie fana-tyczny dyktator czy sekciarski wizjoner, lecz śmierciono-śny wirus, sklasyfikowany w terminologii medycznej jako COVID-19. Jego nośną siłą budzącą powszechny lęk – to przy braku skutecznego leku, wpędziło ludzkość w przy-gnębiającą samotność.

Taki stan uczynił z Chrystusa podążającego samotnie na Golgotę postać bliższą nam duchowo, pomimo upły-wu ponad dwóch tysięcy lat. Powtarzane zaś wszędzie jak mantra hasło stay home, ostrzegające przed morowym powietrzem, wybrzmiało jak memento wieńczące Dro-gę Krzyżową.

XV stacja Drogi Krzyżowej, malowane na szkle, Ewelina Pęksowa

W ten szczególny czas mój dobry znajomy Zdzisław Strycharz, znany lubelski specjalista w zakresie ekologii i ochrony środowiska naturalnego przysłał mnie i mojej żonie gościniec świąteczny w postaci napisanych przez siebie rozważań Męki Pańskiej, rozpisanych na 14 stacje Drogi Krzyżowej.

Podniosłość osobistych refleksji ugruntowana została jeszcze starannie dobranymi cytatami z Pisma Świętego i utworów o treści religijnej. Całość przypomina swoisty dukt ducha, kogoś kto pragnie swym życiem naśladować Chrystusa, w stylu jaki zalecał przed laty Tomasz á Kempis.

Kilka lat temu podobny dar serca w postaci Via Cru-cis z Dąbrowicy otrzymałem od profesora Cezarego Ta-rachy. Uczony wespół z ojcem Kazimierzem Manieckim i poetą Andrzejem Materą uczcili kronikarskimi zapiska-mi rocznicę 700-lecia założenia podlubelskiej wsi. Przy-wołanie dziejów własnej małej ojczyzny zostało klarownie wkomponowane w fundament misterium o rzeczach osta-tecznych na kalwaryjskim szlaku wokół 14 kapliczek imi-tujących jerozolimskie etapy cierpienia Odkupiciela w dro-dze na śmierć. Słowem, ważki parafialny kodycyl credo…

Finał tego tragicznego dramatu, zwieńczony XIV sce-ną złożenia Syna Bożego do grobu, uwiarygodniający sens życia doczesnego i oczekiwanego zbawienia po śmierci, odnalazłem też w świeckim przekazie pt. Kalwaria Lubel-ska Maud Vanhawaert. Pisarka z Niderlandów przebywa-ła w mieście nad Bystrzycą przez 2 tygodnie. Szczęśliwym trafem losu mogła zobaczyć wystawę malarską Tytusa Dzieduszyckiego-Sasa, fetowaną na Zamku Lubelskim od 16 marca 2012 roku. Twórca w swoim czasie mieszkał w Lublinie, a po wyjeździe z kraju w 1959 roku osiadł w Paryżu. Tam też zginął tragicznie w wieku 39 lat. Ese-istka eklektyczne refleksje z 14 dni pobytu rozpisała na XIV stacji, a przestrzeń kulturowa między Lublinem a Pa-ryżem stała się kanwą nietuzinkowej opowieści.

Wiara w Zmartwychwstanie dopomina się jednak przyobiecanej nadziei, co najlepiej odzwierciedla kultu-ra i sztuka ludowa, pokazując fazy narodzin i obumiekultu-ra- obumiera-nia w przyrodzie. Przed laty utwierdziła mnie w tym prze-konaniu okazjonalna wizyta w lipcowe popołudnie 2004 roku w domu ludowej artystki Eweliny Pęksowej w Zako-panem. Twórczyni realizująca się z powodzeniem w sztu-ce malowania na szkle, podarowała mi na pamiątkę swój album Kolorowy Świat. To w nim dostrzegłem góralską wi-zję pierwowzoru XV stacji Drogi Krzyżowej.

Postać Chrystusa Zmartwychwstałego z alegorią Ducha Świętego w postaci gołębicy powracała jeszcze kilkakrot-nie w jej twórczości, w kolejnych odsłonach i mutacjach.

W minionych bowiem dekadach wszystko było na po-zór normalne, cykliczne i powtarzalne. Także obycza-je związane z celebrowaniem Męki Pańskiej w formie misterium religijnego, obyczaju kulturowego czy zgoła

turystyczno-pielgrzymkowej atrakcji w miejscach kultu religijnego, przede wszystkim w Jerozolimie.

Doświadczają tego stale wierzący, odwiedzając o każdej porze roku Ziemię Świętą. Historyczny szlak Via Dolorosa przemierza codziennie tysiące pątników. Na dobrą spra-wę zjawisko to zaczęło być kultywowane na większą skalę po pobycie tam w czasie II wojny światowej wojsk gen. W.

Andersa. Nasi wojskowi przyczynili się bowiem walnie do odrestaurowania części kalwaryjskich stacji.

Literacko utrwalił ten szczególny czas żołnierz 2. Kor-pusu Artur Międzyrzecki, notabene przyszły mąż lubel-skiej poetki Julii Hartwig. W zbiorku wierszy Namiot z Kanady, wydanym w Tel Awiwie w 1944 roku, zamieścił fragment swego poematu Droga krzyżowa. Zakończył go gorzką refleksją, godną przypomnienia:

Ciemnieje. Znów noc zapadnie I wejdzie między cyprysy.

Błądzę za Tobą bezradnie Zaułkiem jerozolimskim…

Ściemniało po latach ponownie i długie miesiące pan-demii uczyniły nas równie bezwiednymi na przebieg zdarzeń.

Trzeba jednak w tym miejscu dopowiedzieć, że tak postrzegany szlak zapowiedzianej nadziei nie jest czymś nadmiernie nowatorskim. Powstałe bowiem w Krakowie w ostatnim dziesięcioleciu XVI wieku Arcybractwo Męki Pańskiej kultywowało nabożeństwo pasyjne rozpisane na 15 stopni cierpienia Syna Bożego. Mottem jego była pieśń:

Memento homo mori (Pamiętaj człowiecze o śmierci).

Śpiewano ją i recytowano po łacinie i polsku podczas tzw.

Procesji Jerozolimskiej po okolicznych kościołach.

Z racji urządzania i nabożnego celebrowania pogrze-bów przylgnęło szybko do konfratrów miano Arcybractwa Dobrej Śmierci. Podstawowym celem jego była oczywiście troska o zbawienie dusz, swoich i bliźnich. W wymiarze ziemskim pamiętano jednak o potrzebach chorych i ubo-gich oraz pomocy dla więźniów i pocieszaniu skazanych na śmierć. Tego typu działalność charytatywna zwróci-ła uwagę także wzwróci-ładz kościelnych i to nawet w odległym Rzymie. Papież Klemens VIII, doceniając miłosierny wy-miar aktywności bractwa, nadał organizatorom pokutnej Procesji Jerozolimskiej, stosowne przywileje odpustowe.

Koherentna kooptacja symbolicznej pięt-nastki do kanonu jako ostatniej stacji na kalwa-ryjskich dróżkach, oddaje w pełni sens wiary w Zmartwychwstanie, w bezkres głębi ofiary Mesjasza. To zarazem antidotum, zwłaszcza dla chrześcijan i ludzi do-brej woli, na patogen morowej zarazy pustoszący kondy-cję umysłową i fizyczną jednostek, rodzin, grup etnicz-nych i narodów.

Jan Sęk Lublin, dnia 30 maja 2020 r.

Ewelina Pęksowa Zmartwychwstanie

1977 2009

Tom Artura Międzyrzeckiego „Namiot z Kana-dy”, zawierający wiersze z lat 1942–1944, pisane w Ro-sji, Iranie, Iraku, Palestynie, Libanie i Egipcie, opubliko-wano w Palestynie w roku 1944 nakładem wydawnictwa

„Przez Lądy i Morza”. Debiutancką publikację poruszają-cym wstępem opatrzył mjr Wł. Kamiński.

Artur Międzyrzecki we wrześniu 1939 roku opu-ścił Warszawę, ruszył na Wschód i znalazł się we Lwo-wie, stamtąd został w 1940 roku wywieziony przez Ro-sjan do Kazachstanu. W 1942 roku przedostał się do armii gen. Andersa i wraz z nią opuścił Związek Sowiecki. Wraz z 2. Korpusem Polskim przeszedł cały szlak bojowy, wal-czył pod Monte Cassino i w bitwie o Bolonię. Był oficerem artylerii. Po wojnie rozpoczął studia we Włoszech, w Bo-lonii, a później w Paryżu, w École des Sciences Politiques.

Po studiach, w roku 1949, wrócił na stałe do Polski i roz-począł pracę literacką na wielu polach jako poeta, pro-zaik, tłumacz literatury francuskiej i angielskiej oraz jako krytyk literacki. Od 1950 roku drukował w „Nowej Kultu-rze”, „Twórczości”, pisywał do „Nowych Książek”. W 1965 roku został zastępcą redaktora naczelnego miesięcznika

„Poezja”, współpracował z Polskim Radiem jako autor słu-chowisk i felietonista. W 1954 roku poślubił poetkę Ju-lię Hartwig. Przetłumaczył na język polski utwory wielu pisarzy obcych, głównie francuskich: Apollinaire’ a, Rim-bauda, Aragona, Racine’ a, ale także Mandelsztama, Cu-mmingsa i Audena. Twórczość tych ostatnich poznał le-piej dzięki pobytowi w Stanach Zjednoczonych w latach 1970–73, gdzie przebywał jako stypendysta i wykładowca International Writing Program w State University of Iowa.

W styczniu 1976 roku zaprotestował przeciwko propo-zycjom zmian w konstytucji PRL, stał się jednym z sy-gnatariuszy „Memoriału 101”. W latach 1977–78 ponow-nie przebywał w Stanach Zjednoczonych, tym razem na stypendium Fundacji Kościuszkowskiej. Po powrocie ak-tywnie uczestniczył w tworzeniu niezależnego życia lite-rackiego i kulturalnego w Polsce. W latach 1980–81 był, między innymi, ekspertem w Komisji Kultury w Regio-nie Mazowsze NSZZ „Solidarność”. Od 1976 roku dzia-łał w Zarządzie Polskiego PEN Clubu, w 1978 roku zo-stał jego wiceprezesem. W latach 1987–90 był członkiem

Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie. W 1989 roku został wybrany na przewodniczącego Komitetu Porozumiewawczego Stowarzyszeń Twórczych i Towa-rzystw Naukowych, współtworzył Stowarzyszenie Pisa-rzy Polskich.

Długo można by wymieniać uczelnie, których był sty-pendystą i na których wykładał, równie długo można pi-sać o jego literackich nagrodach, medalach i wyróżnie-niach, wreszcie o komitetach, stowarzyszewyróżnie-niach, zespołach redakcyjnych, w których działał i gdzie piastował zaszczyt-ne stanowiska. Życzliwi mu krytycy pisali, że interesował się przemianami kultury i pisał o ludzkich losach w cza-sach szczególnie trudnych. Podkreślali, że zawsze jed-nak kierował się wiarą w zwycięstwo klasycznego rozu-mu i w zwycięstwo ładu nad chaosem.

Przypomnijmy więc, jak ten autorytet intelektualny, w poemacie żałobnym „Marzec 1953”, opłakiwał śmierć generalissimusa wszech czasów Josifa Wissarionowicza Stalina.

(…) Przyszło, za gardło ścisnęło, Mijały doby;

Słuchaliśmy, nie rozumiejąc, O śmierci, męce choroby.

Słuchaliśmy do rozpaczy Bolejący niemi

Stalin. Duma dni naszych.

Największy z ludzi na ziemi.

Wrócił nam wolność. Był dla nas Najlepszym z przyjaciół.

Nauczył nas męstwa i trwania.

Nawet w bólu i płaczu. (…) Płakaliśmy w Warszawie, Na Śląsku, na dumnym Helu, I przysięgaliśmy sprawie, I przysięgaliśmy dziełu. (…) Wybudujemy nad Wisłą Piękną, szczęśliwą ziemię.

Wrogów zmieciemy. Przyszłość Nazwiemy Jego imieniem. (…).

Powiązane dokumenty