• Nie Znaleziono Wyników

L. M. F r e y t a g . U źródła w iedzy i życia. W arszaw a 1936. W yd. S ro­

czyński i Hofman, ul. M arszałkow ska 91.

K siążka o 368 stro n ach dużego form atu, ilu stro w an a, zaw iera te k st w czterech częściach, zatytułow anych: „Filozofja fizyki“, „Św iat m a te rji i d u ch a“, „Ew olucja w iedzy“ i „P sychosynteza“.

W przedm ow ie zw raca a u to r czytelnikow i uw agę n a to, że „dzisiejsza n a u k a nie daje n a m rzeczy najw ażniejszej: nie w skazuje sposobów dla doświadczeń przyrodzonych, k tóre pozw oliłyby człowiekowi badać i stw arzać siebie samego jako objekt n ieśm ierteln o ści“; poczem w y jaśn ia: „P o d staw ą w szechśw iata są dwie siły: dośrodkow a i odśrodkow a, k tóre określam , jako m agnetyzm i energję...

Poziom e działanie m agnetyzm u i pionowe działanie energji, krzyżując się w za­

jem nie, pow odują pow staw anie m a te rji i zarazem św iatła ciepłego i zim nego“.

W e „filozofji fizyki“ staw ia a u to r ak sjo m at: „Człowiek nie może i nie pow i­

nien wiedzieć nic więcej ponad to, co jest zdolny stw orzyć w m yśl p raw a stw orze­

nia, na mocy którego p o w stał“, poczem przechodzi do m etod tej fizyki: „W ym ie­

rz ając ja k ą ś rzecz od zew nątrz zapom ocą sztucznych narzędzi jako objekt względ­

nie stały, m u sim y posiłkow ać się g eom etrją euklidesow ą, czyli lin jam i prosterni

— chcąc zaś w ym ierzyć rzecz n a m ocy jej w ew nętrznego p erm an en tn eg o ruchu, m u sim y uciec się do geom etrji nieeuklidesow ej, czyli zasady krzyw izny lin ji“.

Zaznajom iw szy w ten sposób czytelnika z różnicam i obu tych działów geo­

m etrji, o kreśla a u to r dalsze ak sjo m aty filozofji fizyki, a to: „Żywa przestrzeń, to nie co innego, jak przyrodzony m agnetyzm , w ytw arzan y przez duszę i prze­

jaw iający się w postaci wiedzy duchow ej jako żywej geom etrji nieeuklidesow ej, zapom ocą której spostrzegam y zjaw isk a od w ew nątrz w edług ich p ie rw ia st­

kow ych linij krzyw yęh o nieskończonej m ałości“. W spom niaw szy o „polaryzacji próżni“ objaśnia dalej działanie siły dośrodkow ej i odśrodkow ej: „W ten sposób z dw u sił pow staje k ą t prosty. W sk u tek takiego u k ła d u ty ch sił d z ia ła ją one odw rotnie proporcjonalnie: co siła dośrodkow a przyciągnie... to siła odśrodkow a odciągnie“.

„Przez połączenie m in im aln y ch różnic m iędzy jak o ścią a ilością dw u rzeczy otrzym am y absolutny ru c h oraz ab so lu tn y czas, n a m ocy k tó ry ch m a te rja ulega ewolucji pow szechnej“. W k rą g sw oich rozw ażań w ciąga a u to r także spirytyzm , w yjaśniając ta k pow staw anie zjaw isk: „Z chw ilą, gdy osoby, biorące udział w seansie, po w strzy m u ją w sobie działanie energji, w p ro w ad zają w s ta n bezw ładu nietylko swe ciała w idzialne, lecz i swoje niew idzialne sfery lotne". Podobnież

„rola m ed ju m polega n a w ytw orzeniu w śród osób sean su jący ch m ożliwie n a j­

większego bezw ładu. W tym celu m edjum w yłącza ze swej sfery lotnej w łasn ą energję i czyni przez to sferę tę w olną, t. j. niezależną od energetycznego stan u ciała m edjum ". T ak więc p arapsychologia m a już gotowe w y jaśn ien ie zjaw isk m edjum izm u, gdyż „zjaw y spirytystyczne nie p o sia d a ją dostatecznej podstaw y do przezw yciężania ciężkości m asy, nieodzownego przy organicznem p o w staw an iu ciał... N atom iast duchy wyższej organizacji w p ły w ają dodatnio n a m agneto- energetyczny rozwój naszego system u nerwowego, u ła tw ia ją n a m tw órcze pozna­

nie i szczęśliwe życie doczesne“.

Om awianie „ewolucji w iedzy“ zaczyna a u to r od stw ierdzenia, że „pełny proces poznania odbywa się n a mocy trzech g raw itacy j: duszy, u m y słu i m a te rji życio­

wej. G raw itacja duszy decyduje o g raw itacji um ysłu, zaś g ra w ita c ja m a te rji życiowej pow staje n a m ocy w spółdziałania dw u pierw szych g raw itacy j". P rze­

chodzi dalej do atry b u tó w Boga: „Jeżeli w eźm iem y pod uwagę, że Bóg nietylko zaw iera w sobie dw a w szechśw iatow e źródła energji i m agnetyzm u, lecz i działa niem i w sposób, k tó ry pozw ala Mu spraw ow ać rząd y n ad isto tam i rozum nem i, to możemy porów nać Boga do żywej ra d jo sta c ji wszechświatowej, k tó ra n ad aje w szystkim istotom rozum nym treść by tu wiecznego..."

W „psychosyntezie“, k tó ra m a być lecznictw em racjonalnem , w ażne będzie dla m edycyny stw ierdzenie a u to ra : „Każdy ru c h ciała lu b błysk m yśli z n a jd u ją o p a r­

cie o powietrze, n a b ran e w płuca. Oparcie to polega n a n atężen iu w m niejszym łub w iększym sto p n iu nerwów, m ających przew odnictw o odśrodkow e i zatrzy ­ m an iu w ten sposób w ydechu pow ietrza. Z atrzy m u jąc zaś w ydech pow ietrza, w ytw arzam y energetyczne ciśnienie leukocytów n a czerwone ciałk a krw i, od k tó ­ rego zależy krążenie i p rzem ian a m a te rji“.

Sm utne św iadectw o w ystaw ia a u to r p sy ch jatro m w zd an iu : „Mogłoby się wydawać, że obcowanie z chorym i um ysłow o jest szkodliw e i specjalnie niebez­

pieczne dla dzieci. Tym czasem pogląd ta k i nie odpow iada rzeczywistości, co stw ierdzają niektórzy w ybitni p sy ch jatrzy n a w łasnych dzieciach“ ; z czego w y­

nikałoby, że ci p sy ch jatrzy są chorzy um ysłowo.

Niezm ierna głębia m yśli a u to ra z n ajd u je swój n ajlepszy w yraz w zdaniu (str. 51): „Można powiedzieć, że ew olucja polega n a zdobyw aniu przez poszcze­

gólne ciała absolutnej w ew nętrznej próżni drogą ciążenia k u w spólnem u środko­

w em u punktow i w szechśw iatow ej a m a te rja ln ej lin ji poziomej".

Dla bezstronnego czytelnika nie ulega zapew ne w ątpliw ości, że a u to r tę w ew nętrzną absolutną próżnię już zdobył. j gw itkow ski.

157

k r o n i k a

Jeszcze o jasnow idzeniu Gizeli W in iarsk ie j z K rakow a.

W zw iązku z a rty k u łe m o m etagnom icznych zdolnościach G. W in iar­

skiej („Lotos“ III, 1/36) otrzym aliśm y wiele za p y ta ń i'lis tó w , świadczących o żywem zain tereso w an iu się jej jasnow idzeniem . W śród listów nie brak także spraw ozdań i inform acyj o u d ały ch „ekspertyzach“, i spełnionych co do jo ty przepow iedniach. Za n ad esłan e w iadom ości b. dziękujem y i pro­

sim y o dalsze przesyłanie n am inform acyj szczególnie co do spraw dzonych już przepow iedni „na przyszłość“, tern więcej, że z tego ro d zaju jasnow i­

dzeniem spo ty k am y się naogół bardzo rzadko. Poniżej zam ieszczam y w wy­

ją tk a c h jeden z nad esłan y ch n a m ostatnio listów (przyp. red.).

„Od chw ili zetknięcia się z p. Gizelą W in ia rsk ą stw ierdzić m ogłam , że dar jasnow idzenia został udzielony tej niezw ykłej istocie z nadzw yczajną w prost hoj­

nością. Osoby, sytuacje, czas m iniony, a n aw et w ielka „zagadka ju tr a “ — to dla niej zupełnie p rzejrzy sta zasłona, k tó rą p rzen ik a zdum iew ająco łatwo.

„Jej to darow i zawdzięczam , że u n ik n ę ła m zła, k tó re w in n y m w ypadku stało­

by się napew no m oim u działem i dzięki jej jasnow idzeniu p o trafiłam tak pokie­

row ać życiem, że obdarzyło m ię — zam iast cierpienia — rad o ścią i zadowoleniem.

„Dla nas, ludzi przeciętnych, k tó ry m zdolność jasnow idzenia jest — z w łasne­

go dośw iadczenia — zaledw ie u chw ytną, ta k ie zjaw isko, ja k G. W in iarsk a, zacie­

k aw ia mocno, w zbudza zainteresow anie, pociąga niesam ow icie, a zarazem n ap aw a nieufnością; krytycyzm — w ierny tow arzysz ludzi n a u k i — i tu w ysuw a swe żądło: podejrzliw ość! Dlatego potrzeba n a m dużej dozy dobrej woli, by się wżyć i wczuć w ten dla n a s zam k n ięty krąg , w k tó ry m ona porusza się z ta k ą swobodą i uśm iechem ...

„Przyszłość, k tó rą odsłoniła przede m n ą — w ciągu ubiegłych k ilk u miesięcy zrealizow ała się z zadziw iającą dokładnością, z tego też powodu uw ażam się za u p ra w n io n ą do z a b ra n ia głosu w szeregu tych, k tórzy o jasnow idzeniu G. W in ia r­

skiej m ów ią i piszą.

„Jako ludzie n au k i, m usim y dokładnie b adać i obserwować każde zjawisko, zanim się o niem w ypowiem y. Dlatego też przez szereg m iesięcy badałam , co — z n ad biegających faktów w m em życiu potw ierdzi jasnow idzenie p. W iniarskiej.

Dzisiaj — z mego w łasnego, oraz m oich bliskich dośw iadczenia — stw ierdzam , że p o s i a d a o n a n i e s ł y c h a n y w p r o s t t a l e n t , k tó ry m nas, zwykłych śm iertelników , obdarza bardzo hojnie, o ile odniesiem y się do niej b e z u p r z e ­ d z e ń .

„Do p. W in iarsk iej zaprow adziła m ię początkowo tylko ciekawość badacza, re z u lta t przekroczył jed n ak oczekiw anie i zm ienił się w błogosławione źródło św iadom ości, ja k m am pokierow ać sw em życiem, aby u n ik n ąć przykrych jego ciosów.

N iniejsze spraw ozdanie niech będzie d la p. W in iarsk iej podziękow aniem za

jej niezw ykły dar! Dr med. M. Solecka (Zakopane).

Muzyka a ezoteryzm.

Istn ieje w P a ry ż u k sięg arn ia n a u k okulty sty czn y ch 1) pod k ieru n k iem braci C hacornac. W ydaje ona wiele cennych książek w tej dziedzinie, a także m ie­

sięczny przegląd filozoficzny, pośw ięcony stu d jo m ezoterycznym p. t. „ Z a s ł o n a I z y d y “.2) R edakcja m iesięcznika w ydaje od czasu do czasu n u m ery nadzw y­

czajne dla om ów ienia specjalnych sp raw i zagadnień. W 33 ro k u w ydaw nictw a setny jego n u m e r w szechstronnie i głęboko u jm u je sto su n k i zachodzące między e z o t e r y z m e m a n a u k ą . Poszczególne a rty k u ły ro z p a tru ją m uzykę w jej zw iązkach z różnem i gałęziam i wiedzy ja k : m a t e m a t y k a , m e d y c y n a ,

•) P a ris (V), 11, Quai St. Michel. Ł ibrairie g śn erale des sciences occultes.

!) „L e v o i l e d’I s i s “. Revue philosophique des h a u te s etudes.

a s t r o l o g i a i a l c h e m j a ; w y k a z u ją jej czar niezw rów nany, u sz lach etn ia­

w strzym aniem rozw oju danych roślin. Użyte w dośw iadczeniach szw ajcarskiego

l ) Platon. Legenda o O rfeuszu i jego cudow nej lirze.

p releg en ta jarzy n y (ogórki, selery) i zboże, rozw ijały się znacznie gorzej w pasie d ziałan ia prom ieni, podczas gdy tuż obok, n a tej sam ej grządce, jednakow o k u lty ­ w ow ane rośliny w ykazyw ały doskonałą w egetatyw ność. W pływ rzeczonych pro­

m ieni n a zw ierzęta b adali inż. L ienert i jego tow arzysze na białych m yszach.

U m ieszczone w k la tk a c h , ustaw ionych częściowo w strefie d ziałan ia prom ieni a częściowo poza nią, zw ierzęta s ta ra ły się usilnie sadow ić zawsze w m iejscach poza stre fą działania. Czyli, że instynktow nie uw ażały przebyw anie w tej strefie za niebezpieczne. F a k t ten w ystępow ał tern w yraźniej, gdy położenie k la tk i wzglę­

dem prom ieni raz po raz zm ieniano — zw ierzęta stale uciekały z „niebezpiecz­

nych" części k latk i. Profesor W im m er i dr. W ü st z M onachjum , zajm u jąc się tern sam em zagadnieniem , dowiedli, że p ły ta celuloidow a, położona n a podłodze k la tk i lub d ru t stalow y nam agnetyzow any m a ją w tym w yp ad k u działanie n e u tra liz u ją ce — sta ją c się rodzajem „piorunochronów “ unieszkodliw iających siłę prom ieni. Na czem polega w łaściw ie przeciw działanie p łyty celuloidowej lu b d ru ­ tu nie je st jeszcze naukow o zbadane ani w ytłom aczone, fak tem jest jednak, że m yszy przy zastosow aniu celuloidu lu b d ru tu zachow yw ały się zupełnie n o r­

m alnie.

N ajbardziej interesu jące są jed n ak b a d a n ia szw ajcarskich uczonych, p rzep ro ­ w adzone n ad isto tą choroby r a k a u m yszy i jego n asilen iu , w zależności od obec­

ności prom ieni ziem nych. W ypadki zachorzeń n a ra k a u m yszy są zbyt rzadkie i tru d n e do kontrolow ania, aby m ogły stanow ić w ystarczający m a te rja ł dośw iad­

czalny — należało w yw ołać sztucznie chorobę rak a, in fek u jąc go zapomocą pendzłow ania rakotw órczym terem (dziegciem). Okazało się, że z rów nej ilości m yszy infekow anych rak iem , znacznie w cześniej pozdychały n a ra k a te, których k la tk i znajdow ały się bezpośrednio w sferze d z iałan ia prom ieni ziem nych. U in ­ nych m yszy choroba ro zw jała się w tem pie w olniejszem i m niej ostrej formie.

I w tym w y p ad k u dośw iadczenie w ykazało, że m ożna opóźnić niszczące działanie rozw ijającej się choroby ra k a , w staw iając do k la tk i płytę celuloidową.

Rzecz prosta, że dośw iadczenia te są żm udne i kłopotliw e —- tru d n o bowiem było odrazu tra fić n a w łaściw y sposób infekow ania m yszy rakiem . Z początku pendzlow ano je po 20 razy, co okazało się zbyt silne, wreszcie ostatnio przekonano się, żedziesięciokrotne pendzlow anie in fek u je w szystkie m yszy jednocześnie. Re­

zu lta te m o statn ich b ad a ń szw ajcarskich je st pew nik, że po dziesięciokrotnem pendzlow aniu terem karcinogenicznym , m yszy, znajd u jące się w obrębie działania prom ieni ziem nych zginęły w k ró tk im czasie w szystkie bez w yjątku, podczas gdy d ru g a część chorych zw ierząt, m ieszcząca się n a teren ie w olnym od prom ieni,

w egetuje do tej pory. . . . . . . .

Pom im o w ielu prób ze stro n y uczonych szw ajcarskich, m e udało im się bliżej zainteresow ać św iata naukow ego tajem niczem i prom ieniam i, nie udało się bliżej zdefinjow ać ich z p u n k tu w idzenia fizyki. N iem niej jed n ak tego rodzaju dośw iad­

czenia, ja k szw ajcarskich badaczy z A arau, którzy w danej chwili eksperym en­

tu ją n a dw u ty siącach m yszy, może stanow ić pow ażny m a te rja ł naukow y, który w przyszłości pozwoli n a postaw ienie pew nych teoryj o tak m ało dziś znanej nauce o prom ieniach.

Powiązane dokumenty