• Nie Znaleziono Wyników

2. H ISTORIA

2.3 Przybylski i Rosja

Przywiązanie Przybylskiego do tradycji demokratycznej szczególnie silnie uwidacznia się w rusycystycznych pracach eseisty, czy – szerzej – w tych z jego szkiców, w których mowa o Rosji. Autor często posługiwał tu bowiem dychotomicznym ujęciem, zgodnie z którym wolność polityczna łączona była z Zachodem, Rosję zaś kojarzono z jednowładctwem. Twórczość Przybylskiego przynosi złożony i niejednoznaczny obraz Rosji oraz ujawnia ambiwalentny, pełen napięć i sprzeczności, stosunek eseisty względem ojczyzny Puszkina. Fascynuje go ona i odpycha zarazem, wzbudza czułość i pogardę, jest czymś bliskim i rozumianym, a jednocześnie obcym i nieprzenikalnym. Postawa ta jest oczywiście wypadkową biograficznych doświadczeń Przybylskiego z czasów około- i powojennych. Dlatego też porachunki eseisty z Rosją mają zawsze charakter głęboko osobisty, są żarliwe i emocjonalne; naznaczone bolesnymi wspomnieniami prywatnych krzywd i urazów, ale i ciepłą pamięcią lektur i ludzi.

Gdybym nie miał osobistych porachunków z państwem rosyjskim, od dnia 17 września 1939 roku do dnia dzisiejszego; gdybym nie spędził części swego życia ze wspaniałymi Rosjanami, od zwykłych sołdatów zaczynając, na Annie Achmatowej kończąc, nie zdołałbym pojąć znaczenia twórczości i zachowań Osipa Mandelsztama w wyrocznym roku 1917 (OR, 5).

– wyznawał Przybylski w cytowanym już fragmencie otwierającym szkic Odwieczna Rosja. Cytat ten jest bardzo znamienny, wręcz symboliczny dla całej „okołorosyjskiej” twórczości autora Cienia jaskółki. Doskonale ukazuje bowiem, którędy wiodła linia podziału pomiędzy tym, co, było mu w Rosji bliskie, a tym, co odległe. Z jednej strony pisarz żywo interesował się rosyjską kulturą i sztuką, a także duchowością wschodniego chrześcijaństwa i teologią ikony. Był miłośnikiem i znawcą literatury rosyjskiej a dwudziestowieczni bohaterowie jego rusycystycznych prac, to właściwie wyłącznie pisarze sprzeciwiający się sowieckiemu reżimowi, prześladowani i represjonowani przez komunistyczne władze: Mandelsztamowie, Achmatowa, Pasternak. We wczesnych latach pracy w IBL PAN zabiegał o wyjazdy stypendialne w głąb ZSRR, chętnie podróżując za wschodnią granicę. Rosja, której był orędownikiem i emisariuszem, to – jak powtarzał za Gustawem Herlingiem-Grudzińskim – Rosja „głęboka”, która „trwa w milczeniu pod lodem i odzywa się rzadko”182

. Rosja dysydencka i antysowiecka, otwarta i uniwersalistyczna, a także, a może nawet przede wszystkim, Rosja „domowa” – kryjąca się w mieszkaniach i listach przyjaciół. Z drugiej strony Przybylski pozostawał głęboko niechętny wobec Rosji postrzeganej jako ciało

99 polityczne. W twórczości autora Krzemieńca państwo rosyjskie konsekwentnie ukazywane jest jako imperium zaborcze i ekspansywne, rządzone twardą ręką autokraty, opresywne i niebezpieczne nie tylko dla innych państw i narodów – zwłaszcza ościennych – lecz również dla własnych obywateli. Biskie były zatem Przybylskiemu te elementy rosyjskiej rzeczywistości, które wpisać można w ramy szerszej, ekumenicznej, śródziemnomorskiej wspólnoty. Daleka natomiast pozostawała ta część rosyjskiej kultury, która ciążyła ku biegunowi nacjonalizmu, mocarstwowości i słowianofilskiego szowinizmu religijno-etnicznego. Pomimo iż aura intelektualna panująca w powojenne Polsce nie sprzyjała zwracaniu się ku „przyjaciołom Moskalom”, Przybylski nie był w swych poszukiwaniach Rosji „głębokiej” odosobniony. Przeciwnie – szedł tą samą drogą, którą kroczyli inni pisarze, artyści i uczeni będący wielkimi miłośnikami i krytykami Rosji. Podążał za Czesławem Miłoszem, wymienionym już Gustawem Herlingiem-Grudzińskim (który zresztą pochlebnie wypowiadał się na temat rusycystycznych prac Przybylskiego183

), Jerzym Nowosielskim, Andrzejem Walickim czy Zbigniewem Podgórcem. Dzieje poszukiwań „innej” Rosji w polskim powojennym życiu literackim i kulturalnym są zresztą dużo bogatsze, o czym przekonywał chociażby Tadeusz Sucharski184

.

Podczas audycji radiowej poświęconej Przybylskiemu Zbigniew Mikołejmo powiedział:

Tak naprawdę mówiąc o Rosji, Ryszard rachuje się jakoś z polskimi problemami z Rosją. Mam wrażenie, że […] przedstawiając inną Rosję – Rosję cierpiącą i Rosję szlachetną także – Ryszard chce nam coś powiedzieć coś o nas samych i naszym zdrożnym nieraz, bolesnym stosunku do Rosji185.

Rzeczywiście, wydaje się, że ilekroć eseista pisał o Rosji, zawsze opowiadał jednocześnie o polsko-rosyjskim uwikłaniu w historię: we wzajemne walki i antagonizmy, ale też we wspólne cierpienie, w którym przejawia się paralelność losów polskich i rosyjskich ofiar historycznych katastrof. Taką perspektywę w znacznym stopniu wyznaczały teksty literackie, które Przybylski omawiał: literatura polskiego porozbiorowego klasycyzmu i romantyzmu oraz krajowa liryka powojenna z jednej strony, z drugiej zaś – twórczość rosyjskich poetów-dysydentów, szykanowanych przez sowieckie władze.

183 Zob. wypowiedź Adama Pomorskiego dla Programu II Polskiego Radia (J. Szwedowska, Przeklęte

problemy..., dz. cyt.). 184

Zob. T. Sucharski, Polskie poszukiwania "innej" Rosji : o nurcie rosyjskim w literaturze Drugiej Emigracji, Gdańsk 2008.

100 Oczywiście przed rokiem 1989, ze względu na – raz słabszy, raz silniejszy, ale zawsze obecny – nadzór cenzury, swoboda wypowiedzi na tematy rosyjskie była znacząco ograniczona. Chcąc dać wyraz zaniepokojeniu sytuacją polityczną w kraju, Przybylski uciekał się więc do języka ezopowego. Obiektem krytyki czynił carską odsłonę rosyjskiej mocarstwowości. Dobrym przykładem jest tutaj esej o Stawroginie. Opowiadając o protagoniście Biesów oraz ideowych konfliktach i poszukiwaniach bohaterów tej powieści, Przybylski formułował tezę, że w świadomości zbiorowej narodu rosyjskiego szczególnie silnie zakorzenił się „mit cara”, który Moskwa, „Trzeci Rzym”, odziedziczyła po starożytnym Wiecznym Mieście za pośrednictwem jego spadkobiercy – Bizancjum. Mit ten, jak przekonywał dalej eseista, przejawiał się skłonnością do otaczania kultem silnej jednostki – przywódcy wyposażanego w boskie niemalże atrybuty, wcielającego jakąś społeczną ideę. Zgodnie z opinią eseisty w Rosji wszystkie wielkie idee – zarówno narodowo-religijne, jak i rewolucjonistyczne – łączyło to, że, aby mogły zostać zrealizowane potrzebowały „Wielkiej Jednostki”, która by je uosabiała. W przestrzeni powieści Dostojewskiego takim charyzmatycznym przywódcą, swego rodzaju mężem opatrznościowym, miała być postać Stawrogina. Tak chcieli go widzieć Iwan Szatow – słowianofil-mesjanista i Piotr Wierchowieński – rewolucjonista i spiskowiec. Pisał Przybylski:

Szatow i Wierchowieński reprezentują dwa podstawowe nurty myśli politycznej wieku XIX: nacjonalizm i rewolucję. Obaj wiążą realizację swoich idei z nadprzyrodzoną mocą Wielkiej Jednostki. Obaj gotowi są odsprzedać jej swoją wolność. Każdy z nich w bizantyńskiej proksynezie dokonuje reifikacji „ja” i przekształca swoją osobę w instrument posłuszny woli Zbawcy Rosji. Ich adoracja Stawrogina jak wspaniały symboliczny sen odsłania źródła dewiacji europejskiej idei w Rosji. Na Zachodzie nacjonalizm i rewolucja stanowiły w wielu XIX absolutną antynomię. W Rosji tkwiący głęboko w duszach ludzkich mit cara konsekwentnie zredukował te dwa prądy do dwóch form jedynego moskiewskiego cezaro-papizmu (ST, 17).

Tezę głoszącą, że kult cara stanowi trzon rosyjskich wyobrażeń tożsamościowych powtarzał Przybylski wielokrotnie. Przykładem może być fragment napisanego ponad trzydzieści lat później eseju Uśmiech Demokryta:

Jakikolwiek ruch, który odbywa się wewnątrz imperium, musi służyć caratowi. Dla Rosjan jest to instytucja święta. Stanowi spiżowy fundament państwa, a jednocześnie jest czymś w rodzaju czarnej dziury, w której ciemnościach ginie wszelkie światło przychodzące z zewnątrz. […] Komu w przypływie naiwności zda się, że oto wybiła godzina i rozpoczął się proces „uchylania” caratu, bardzo szybko sama Rosja wybije mu tę głupotę z głowy. Car wczepił się w Rosję jak rzep w pis ogon. Carat to gwarancja jej istnienia (UD, 67).

Pomimo że z oczywistych względów w szkicu o Stawroginie Przybylski zatrzymał się na wieku XIX (mowa tu bowiem wyłącznie o carze, którego powieściową figurą stał się bohater

101 Biesów), publikacja tego szkicu zakończyła się dlań zakazem druku tekstów rusycystycznych. Trudno wszakże było mieć wątpliwości co do tego, że krytyka rosyjskiego „mitu cara” w równym stopniu wymierzona była w ideę stanowiącą przedłużenie tego wyobrażenia, czyli – w parareligijny „kult jednostki”, jakim w Związku Radzieckim otaczano Stalina. Krytyka rosyjskiej mocarstwowości i apologii silnej władzy dokonywana w sytuacji politycznego uzależnienia od ZSRR miała niewątpliwie swe doraźne cele.

Esej o Stawroginie został wydrukowany, przypomnijmy, w roku 1972. W latach osiemdziesiątych polityczne aluzje w szkicach Przybylskiego stały się śmielsze i jeszcze bardziej czytelne. Najważniejszym tekstem pozostaje tutaj rozprawa Klasycyzm czyli Prawdziwy koniec Królestwa Polskiego, a szczególnie jej końcowy fragment zatytułowany Wieczna Polskość. W tym silnie emocjonalnym, perswazyjnym i wartościującym tekście Przybylski postawił tezę, że to właśnie w czasach I Rzeczypospolitej wykrystalizowała się polska esencja narodowa, na którą składały się: w planie politycznym – parlamentarna forma rządów oraz w planie kulturowym – zestaw wartości streszczający się w humanistycznym nakazie poszanowania godności i praw jednostki. Tak scharakteryzowany sposób istnienia ówczesnej Polski przeciwstawiony został autokratycznym monarchiom państw zaborczych, przede wszystkim Rosji.

Klasycy nie mieli żadnych złudzeń, iż najświętszą tajemnicą Wiecznej Polskości jest parlamentarna forma rządów. Kto tego nie rozumie, nie rozumie klasyków. […] Ta walka z duchem Polski, którego z reguły oskarżano o anarchię zagrażającą światu i samej Polsce, przysparzała naszemu narodowi cierpień, uniemożliwiając mu normalny rozwój, ale skądinąd była całkowicie daremna. Można bowiem było zniszczyć lub splugawić Sejm, instytucję, która wyraża Wieczną Polskość, ale nie można było zniszczyć siły duchowej, tajemniczej woli, z której się ta instytucja ciągle odradza (KPKKP, 388)

– pisał Przybylski z emfazą. Stwierdzenie, że powyższe słowa dotyczą nie tylko wydarzeń z historii osiemnastowiecznej Polski, lecz stanowią także zawoalowany komentarz do aktualnych wydarzeń, nie budzi, jak się wydaje, większych wątpliwości. W tym samym tekście czytamy również, że po roku 1795 państwa zaborcze zbierały „potężne siły polityczne w celu […] wypaczenia lub zniszczenia” (KPKKP, 389) polskiej literatury oraz że główną sprzecznością pomiędzy Polską a Rosją był wówczas odmienny sposobów sprawowania rządów: demokratyczny lub autorytarny. Eseista zauważał ponadto, że w dobie braku niezależnego państwa poczucie wspólnotowej więzi Polacy odnaleźli w Kościele. Podkreślał także, że Królestwo Kongresowe, jako „podarunek cara”, pozostawało od niego całkowicie

102 zależne. Dlatego też – chcąc odzyskać rzeczywistą niepodległość polityczną – Polacy musieli zacząć organizować spiski i prowadzić działalność opozycyjną.

Szkic ten, czytany dzisiaj, może się wydawać nazbyt patetyczny, wręcz egzaltowany. Z perspektywy historycznej można też zapewne sformułować zarzuty pod adresem niektórych wyrażonych w nim opinii. Należałoby na przykład zauważyć, że tytułowa „Wieczna Polskość”, czyli, mówiąc prościej – charakter narodowy, czy też wiązka cech wyznaczających rdzeń zbiorowej tożsamości Polaków – jeżeli w ogóle stanowi jakąś socjologicznie opisywalną realność, to nie sytuuje się ona w porządku „wiecznym”, jako metafizyczna jakość urastająca do rangi jednej z tak wyklinanych przez Przybylskiego „platońskich idei”, lecz stanowi pewne diachronicznie zmienne zjawisko natury historyczno-kulturowej. Ekspresyjne rozważania o narodowych imponderabiliach wykorzystujące tak podniosłe sformułowania, jak „Najjaśniejsza Rzeczpospolita” (odnoszące się do I RP), „Święty Krąg Polaków” (czyli parlament), narodowa „entelechia” (to znaczy esencja) czy „mistyczny kult parlamentaryzmu” współcześnie mogą się jawić jako retoryczna przesada. Ale jednocześnie wybór dykcji, jaką posłużył się Przybylski, jest tutaj znakiem osobistego zaangażowania autora piszącego o tragedii – by przywołać określenie Milana Kundery – „Zachodu porwanego” w latach, gdy wolnościowe, antyradzieckie nastroje w kraju sięgały zenitu.

Po roku 1989 Przybylski pisał o Rosji wykorzystując ten sam schemat, to znaczy dokonując wyraźnego rozróżnienia pomiędzy światem zachodnim i państwem rosyjskim. W przeciwieństwie do lat wcześniejszych eseista nie musiał już jednak ograniczać się do krytyki caratu. Mógł wówczas swobodnie wyprowadzić refleksję poza historyczną cezurę wyznaczaną przez rewolucję październikową. Idąc w ślady takich historyków Rosji jak Jan Kucharzewski czy Richard Pipes (których rozpoznania zresztą przywoływał), Przybylski skłonny był uważać, że sowiecka Rosja była bezpośrednią spadkobierczynią caratu, a zmiana rządzących nie wpłynęła znacząco na „sposób istnienia” imperium. W dalszym ciągu miał on się wspierać na dyktaturze jednostki i poddaństwie społeczeństwa. Pogląd ten najsilniej wyartykułowany został w ostatnich dwu książkach warszawskiego eseisty: Uśmiechu Demokryta oraz Odwiecznej Rosji.

Państwo tylko na pozór było własnością Rosjan, sami Rosjanie bowiem nie mogli się ukonstytuować w nowożytny naród, który w ówczesnej Europie zaczął właśnie organizować nowy typ wspólnoty: społeczeństwo obywatelskie. […] Proces ten ominął Rosję. Państwo carów było strukturą feudalną, którego zmurszałe trwanie i chełpliwą potęgę gwarantował despotyzm. Suwerenem był tu autokrata. Rosja nie mogła się więc dorobić społeczeństwa obywatelskiego (UD, 65)

103 – pisał Przybylski w pierwszym z wymienionych esejów. Kanwę dla okołorosyjskich rozważań stanowią tutaj osobiste wspomnienia z czasów hitlerowskiej okupacji Wołynia. Eseista opowiada o tym, jak na strychu opuszczonego polskiego majątku znalazł stary, dziewiętnastowieczny egzemplarz czwartego tomu Dzieł Maurycego Mochnackiego. Lektura szkicu O charakterze zaborów moskiewskich oraz towarzysząca jej pamięć sowieckiej agresji z roku 1939 i późniejszych wydarzeń wojennych, miała – wedle zwierzeń eseisty – w istotny sposób naznaczyć jego późniejszy stosunek do państwa rosyjskiego. Podobnie jak czynił to Mochnacki, podstawową różnicę między Rosją a zachodem Europy Przybylski dostrzegał bowiem w systemie władzy: Zachód wiązał z tradycją demokratyczną i wolnością obywatelską, państwo rosyjskie zaś z autokracją, polityczną „wolą mocy”, ekspansywnością oraz brakiem poszanowania obywatelskich swobód.

Chłopakowi, który przed czterema laty podziwiał popis tej siły, co rozwaliła mu ojczyznę, i oglądał jej ekstatyczną euforię w dniach napaści, słowa te zdały się po prostu opisem ponurej rzeczywistości, którą w swym krótkim życiu sam zdążył już przeżyć. Mochnacki ukazał mu więc istotę państwa, które chociaż mieniło się Związkiem Radzieckim, nie bez poważnych racji pozostał dla Polaków Rosją (UD, 63).

Swoje rozważania Przybylski podsumowywał następująco:

Państwo rosyjskie nie straciło swych konstytutywnych cech, o których pisał Mochnacki. […] Istota Rosji jest więc niezmienna. Kiedy okoliczności dziejowe zaczynają zagrażać instytucji jedynowładztwa, Rosja zaczyna tracić swą tożsamość i przestaje rozumieć sama siebie. […] Kiedy nadarza się możliwość zbudowania obywatelskiego społeczeństwa, zorganizowania wolnej wspólnoty kontrolującej działania instytucji rządowych, Rosja dostaje konwulsji. Kiedy trzeba się liczyć z Zachodem, który od czasu do czasu pobredza o takich swoich politycznych wynalazkach, jak demokracja czy prawa człowieka, rząd rosyjski zaczyna się krzątać wokół takich swoich atrap, jak konstytucja, parlament czy partie polityczne. O rzeczywistej mentalnej przemianie własnego społeczeństwa moi rosyjscy przyjaciele nadal rozmawiają w swoich legendarnych kuchniach. Tam, gdzie zawsze chowa się ich nieustannie zagrożone człowieczeństwo (UD, 79-89).

Wyrażona w powyższym fragmencie opinia o niezmiennej istocie Rosji stała się podstawą i osią ostatniej książki Przybylskiego poświęconej okołorewolucyjnym wierszom Mandelsztama. Wskazuje na to już sam jej tytuł – Odwieczna Rosja. Eseista w istocie powtarza tu diagnozy sformułowane trzy lata wcześniej.

To, co nazywa się rewolucją bolszewicką – czytamy – było w istocie pozornym przeistoczeniem imperium, które dzięki bolszewizmowi nabrało, co prawda, nowych, a nawet zdumiewających ozdób, ale jego istota nie uległa zmianie. Pozostał bowiem ten sam system rządzenia: eurazjatycki despotyzm, niekontrolowany przez

104

nikogo, a już zwłaszcza przez idealnie spacyfikowane społeczeństwo. Pozostała nieograniczona władza bezkarnie posługująca się wszystkimi niemal formami opresji (OR, 148).

Podobnie jak w Uśmiechu Demokryta, również i tutaj Przybylski przekonuje, że życie społeczno-polityczne w carskiej Rosji rozwijało się inaczej niż na zachodzie Europy, uniemożliwiając zaszczepienie na tamtejszym gruncie idei społeczeństwa obywatelskiego – co, jak podkreślał autor – było zamiarem i marzeniem kilku pokoleń rosyjskich demokratów, utożsamiających się z tradycją patriotyczną spod znaku powstania dekabrystów.

W swych żarliwych, osobistych obrachunkach z Rosją Przybylski szczególnie silnie dawał wyraz przejęciu kształtem życia publicznego w Polsce i Europie. „Okołorosyjskie” szkice nie były jednak jedynymi tekstami, w których autor Krzemieńca występował jako obrońca demokracji i baczny obserwator rzeczywistości społeczno-politycznej. Warto przyjrzeć się temu problemowi nieco bliżej, próbując wskazać, jakie formuły zaangażowania pozostawały Przybylskiemu bliskie.