• Nie Znaleziono Wyników

F rića, który szkołom i instytucyom naukowym dostarcza przedmiotów przyrodniczych,

W dokumencie Listy o wystawie czeskiej (Stron 34-52)

m ianowicie też preparatów, odróżniających się

w ielk ą doskonałością. Na pary sk iej w ystaw ie o trz y ­ m ał F rić m edal złoty. Z a k ła d to rozgłośnie znany ja k o specyalny, a p re p a ra ty jeg o w yrobu p o szu ­ k iw ane są w pierw szorzędzych g ab in etach zoolo­

gicznych w P aryżu, B erlinie, W iedniu i t. d. Id ą one też do B ritish Museum, do zoologicznego m u­

zeum w P etersburgu, zuajdziesz je w m uzeach lub gabinetach uniw ersyteckich w M eksyku, Sidney, T om sku i t. d. Z a k ła d ten założono w r. 1861.

W paw ilonie szkolnictw a zn alazła tak że m iejsce l i t e r a t u r a c z e s k a , p rzed staw iająca tu taj z a ­ k res czasu lat 100. N ajw ażniejsze d ru k i zm ar­

tw y ch w stałeg o naszego piśm iennictw a tu system a­

tycznie oglądać m ożesz. Miłe zapew ne w yw rze n a tobie w rażenie, że lite ra tu ra p olska za pom ocą licznych bardzo i czasam i w ybornych przekładów p rzeszła w k rew literatu ry czeskiej. P rzek ład ó w ty c h , licząc w to p rzek ład y pom ieszczone w p i­

sm ach i najrozm aitszych w ydaw nictw ach zbioro­

w ych je s t okrągło 1500 (!). Z najdziesz tu i k ilk a g ra m a ty k polskich dla Czechów (G ram aty k a pol­

s k a S pachty, w yszła w czterech w ydaniach), S ło ­ w nik p o ls k o -c z e s k i, je d e n S tra n sk ie g o , a drugi H ory i t. d.

Dalej idzie oddział inży n iery i poligrafii, liczne paw ilony pryw atne, ja k „D ru k arn ia J. R. y ilim k a 1',

„P apiernictw o J. F u c h sa “ itd. J e s t i w ielk a p ie k a r­

nia cechu piek arzy czeskich, w yrób w ędlin itd. itd.

Lecz zw róćm y się już do gospodarstw a, k tó re p rzed staw ia zdum iew ająco w yczerpujący obraz k u l­

tu ry rolniczej ziemi naszej.

Leśnictwo i rybołówstwo mają obszerne, w y­

kwintnie urządzone pawilony. W szystko to robi wrażenie otwartych książek, z których nieocenioną czerpać można naukę.

Bogactwem treści odznacza się też budynek, poświęcony gospodarstwu rolnemu. Nie wątpię, że każdy gospodarz, w łaściciel ziem i, obywatel podziwia racyonalność pracy, przez którą się w C ze­

chach ziemia i przyroda w yzyskuje. Zdum iewa­

jące nadsyłki tak zwanych „Spolku hospodar- sk ych “ i nawet osób prywatnych, dostarczają spo­

sobności, aby nabyć pojęc e , jak to w Czechach pracowita ręka ludzka pilnuje każdej garści ziemi, każdego drzew a, każdego krzaku, nawet każdej pszczoły.

Przyjemnie popatrzeć na plastyczne plany naszych dworów gospodarskich, gdzie mimowoli i bez trudu widzi się urządzenia czeskich z a ­ kładów rolniczych. Ileż tu motywów wielce cie­

kawych nasuwa się do badania domowego gospo­

darstwa. Przypadkiem wpadła mi tu do rąk „Pri- rucni kniha m lekarska11 Berty Pichowej, ozdobio­

na lieznemi illustracyami. Jest to w ięc podręcznik dla gospodarskiego w yzyskiw ania produkcyi m le­

ka. Do książki tej trzeba jednak dodać małą n o ­ tatkę. Otóż pani Pichowa, oczyw iście Czeszka, lat parę temu energicznie w zięła się do studym g o ­ spodarstwa m lecznego, w tym celu podróżowała po Saksonii, po Niemczech, a głów nie po Szwaj- caryi. Z powrotem, nabrawszy specyalnego do­

św iadczenia, pani Pichowa ze swych studyów

nad mleczarstwem zdała sprawę radzie krajowej, poczem zaproszono ją na odczyty o tymże przed

miocie do gospodarskich szkół krajowych i tow a­

rzystw gospodarskich. W ciągu lat kilku w ygło­

siła pani Picbowa o mleczarstwie 400 odczytów (w Pradze i na prowineyi), w ydała wyżej w y m ie­

nioną książkę w kilku wydaniach... a rezultat?

Dziś produkujemy nawet i drogie zagraniczne s e ­ ry (jako Camenbert, de Brie i inne gatunki) z cze­

skiego m leka u siebie, to jest w Czechach. Masz przykład. Daruj łaskaw ie, żem tu przytoczył szcze­

gół tak drobny, lecz są d zę, że w łaśnie rzeczy w ielkie objaśniać można nieraz za pomocą rzeczy małych.

Gdy opuszczamy budynek, poświęcony gospo­

darstwu rolnemu, zwracają uwagę naszą na siebie m aszyny gospodarskie, porozstawiane pod obszer- nemi szopami w setkach okazów. Stoją tu te p łu ­ gi, radła, siew niki i t. d. w regularnych szeregach jako „armaty pokoju/1 jak słusznie zauważył nasz powieściopisarz Jirasek. Na jak wysokim stopniu wogóle stoi uprawa ziemi w Czechach, tego św ie ­ tnym dowodem są eleganckie i bogate pawilony naszych wielkich panów, hrabiego Jana Haracha, ks. Schw arzenberga, ks. Maurycego Lobkowica, hrabiego Franciszka Thuna (namiestnika), Ernesta Sylwa-Taroucca, Nostica, hrabiów Buąuoy, hrabie­

go Jaromira Cernina. Pawilony te nazwać można

„grupą m agnacką11 na w ystaw ie czeskiej. A gru­

pa to imponująca pod każdym względem . Każdy z tych pawilonów przedstawia zupełny obraz g o ­

sp o d arstw a rolniczego, le śn ic tw a , rybołów stw a , przem ysłu gospodarskiego i t. d., upraw ianego w obrębie m ajątków dotyczących m agnatów . A j a ­ kich rozm iarów są te m ajątk i, przedstaw isz sobie, jeżeli w eźm iesz n a uw agę, że np. je d en ks. Schw ar- zenberg posiada w C zechach niem niej, niż 176.366 hektarów ziemi. S pecyalny k ata lo g paw ilonu ks.

Schw arzenberga zaw iera 700 num erów.

Z w szystkich paw ilonów ary sto k racy i czeskiej przem aw ia do ciebie w ym ow ne św iadectw o w iel­

kiego postępu i kultury, jak ie j w ten sposób szla ­ chta czeska je s t zasłużonym czynnikiem — ku w łasnem u i k ra ju całego zaszczytow i. Co do z a ­ słu g szlachty naszej wobec w ystaw y, podniósłem je już w w stępnym liście; w paw ilonach zaś tej że szlachty znajdziesz um otyw ow anie słów pochleb­

nych. Ba, z pod pióra w ym yka mi się w iersz w a ­ szego K rasińskiego, k tó ry z głębi uczucia patryo- tycznego w ysław iał łączność szlachty z ludem —

Nie do k ilk u listów skrom nych, lecz do obszer­

nych, n a w e t kilku-tom ow ych studyów m ateryału dostarcza niezaw odnie w ystaw a czeska. Nie chcąc i nie m ogąc nudzić cię suchym regestrem lub p o ­ w tórzeniem katalogu, poprzestać m usiałem na po­

bieżnym tylko rzucie oka, zatrzym ując się ledw ie tu i owdzie. N aturalnie, żem niejedno pom inął. Niech m nie je d n a k tłum aczy ta okoliczność, że tu z z a ­ kresu pracy i cyw ilizacyi nagrom adzono tak ie m asy, że sam głów ny k a talo g naszej w y staw y (po czesku i po niem iecku), bardzo staran n ie zestaw iony przez D ra Józefa F o rta, w ypełnia blisko 500 stronnic dru

ku, nie licząc w to g alery i obrazów , oddziału ,,r e ­ tro sp ek ty w n eg o “ i katalogów licznych pawilonów.

W y p ad a jeszcze d otknąć się dziś w ystaw c z a s o ­ w y c h , które rów nież m ają pow odzenie niezw ykle po­

cieszające, gdyż budzą ogólne zainteresow anie i do­

p e łn ia ją obrazu i ta k nad spodziew anie szerokiego.

I ta k np. m ieliśm y w tych dniach w tylnej części w ystaw y, w osobnych budynkach, nadzw yczaj cie k a­

w ą i w esołą w ystaw ę czeskich k o g u t ó w . Z ebrano tam około 600 kogutów z najrozm aitszych stron k r a ­ ju. P rzed staw sobie niem ałą g rom adkę pociesznego narodu koguciego, k tó ry tu gościnnie w ystępow ał z całą dum ą swej wrodzonej rycerskości. Z giełki i ruch nie do opisania. U jrzeliśm y m iny k o g u cie , o ja k ic h się dziecku m iasta ani śniło.

P ierw szą nagrodę otrzym ał k o gut z hodow li księżniczki Id y Sehw arzenberg. Z postaw y dumnej teg o ko g u ta m ożaaby sądzić, iż w iedział, ja k i go

zaszczyt czeka.

Ale będziem y mieli jeszcze inne chw ilow e w y­

staw y, ja k to w jed n y m z poprzednich listów pod- niósłem . Jeszcze w tym m iesiącu rozw inie n a W y­

staw ie urok swój poetyczny olbrzym ia w ystaw a r ó ż. Mówił mi d y rek to r ogrodów p. T hom ayer, że zbierze się n a tej nadobnej arenie m niej w ię ­ cej 50,000 róż. W idzisz w ięc. że na naszej czeskiej W ystaw ie nie brak naw et i poetycznej strony.

Pozwolisz, abym ci jeszcze n a zakończenie opisał w n astęp n y m liście ruch i życie, panujące na w ystaw ie.

P ra g a czeska 9 czerw ca 1891.

(Życie na W ystaw ie. — Konsum cya. — Piw o i wino cze­

skie. — R estauracye i paw ilony zakąsek. — Muzyka. — R ozryw ki. — Udział obcych. — A gitacya przeciw W y sta­

wie. — Pociecha. — Podziękow anie publicystyce polskiej.

Cloście. — W ieczór na W ystaw ie. — Korona).

Mogą być w ystaw y w ielkie i im ponujące, lecz nie zaw sze przyjemne i mile. Zawisło to nie- tylko od wewnętrznej treści wystaw, lecz i od n- rządzenia ogólnego i terenu. Otóż z najw iększą przyjemnością jestem w stanie zaznaczyć, zasto- sowując się zresztą do zd^ń licznych i zaw sze m iłych g o śc i, zwłaszcza bywalców na w ystawach europejskich, że W ystawa czeska jest i przyjem­

na i miła. Porządek jest i elegan cya, i jeżeli tu i owdzie srogi krytyk napotyka dotychczas ja k ie­

kolw iek wady, niema w ątpliw ości, że będą usu­

nięte może p ręd zej, nim dojdą słowa niniejsze do rąk twoich.

Trzeba przyznać, źe zasłużony komitet uczynił w szystk o, co w jego było siłach. Z W ystawą po­

łączono mnóstwo w ygód i dogodności, a ciągle

odbywają się posiedzenia kom itetu, rokujące o najroznraitszych ulepszeniach. Gmach administra­

cyjny stale jest podobny do u la , gdzie codzień tysiąc załatwia się interesów dziennego porządku.

Nic dziw nego, że nie ostatnią rolę na W ysta­

w ie odgrywa k o n s u m e y a . — Ta m, gdzie cały dzień się b iega, koniecznie też trzeba spocząć, jeść i pić. A zdarzają się d nie, że takich, co chcą jeść i pić, bywa przeszło 50.000! Trzeba więc było mieć na w zględzie także zachcenia gastrono­

miczne.

W tym w zględzie w Czechach oczyw iście pier­

w sze miejsce zajmuje p iw o, sławne piwo czeskie, którego nasze browary (w liczbie 766) w 18P0 r.

wyprodukowały niemniej niż 6,112.852 hektolitrów.

Sław niejsze browary mają na W ystawie swe w ła­

sne pawilony lub restauracye, jak stary m iesz­

czański browar w P ilznie, browar akcyjny na Smichowie, browar księcia Schwarzenberga w Trze- boniu, hr. Harracha, Bohemian Breweries L im i­

ted i t. d. A jednak piwem nad piwami zawsze jest nektar pilzneński, który chyba już reklamy nie potrzebuje.

Mniej głośne jest za granicą wino czeskie z la­

torośli burgundzkiej, może dlatego ty lk o , że go ziemia czeska wydaje ilość stosunkowo mniejszą.

Bądź co bądź zasmakuje ci niewątpliwie praw­

dziwe wino mielnickie w gustownych winiarniach Yiktorina lub H aupta, albo w pawilonie zakąsek, gdzie ks. Jerzy Lobkowic gościnne ma ustronie.

Są to w yłącznie wina szlachetnej rośliny

bur-g u n d z k ie j, k tó ra że ak lim atyzow aną została w C ze­

c h a c h , zaw dzięczam y cesarzow i K arolow i IV.

U rządzenie osobnych paw ilonów czyli w erand spożyw czych, znajd u jący ch się za pałacem p rz e ­ m ysłow ym , pom ysłem je s t bardzo dobrym , bo gdy nigdzie niem a m ie jsc a , tam w ypocząć m ożna.

W w eran d ach tych, n azy w an y ch po czesku ochu- tn a v a rn a m i za m ały pieniądz zaspokoić m ożna gastronom iczne sw e ż y czen ia, bo 60 sklepików d aje do w yboru n ajrozm aitsze p rze k ąsk i i tr u n k i:

wino, piwo, lik iery , w ody m ineralne, szynki, k i e ł ­ basy, pasztety, ła k o c ’e i c i a s t k a . . . naw et i p ie r­

niki polskie C zyńskiego. T a m też m a swój p rzy ­ bytek czeska szkoła k u c h a rsk a „D om acnost.“

W osobnych znów paw ilonach znajdziesz k a ­ w iarnię, w odę sodow ą D ra Z a tk i, szam pana L it- k ie , w odę k ro n d o rfsk ą , A m erican Bau (usługa m urzynów ), V an H outen C acao , gdzie u słu g u ją w eleganckim salonie p ięk n e H olenderki w n aro ­ dow ych kostium ach itd. itd.

Rozumie się, że nie b ra k i m uzyki. Co dzień koncertuje m uzyka w ojskow a przed pałacem p rz e ­ m ysłow ym od godziny 3 - 1 0 po południu. Prócz tego k o n certu ją na rozm aitych m ie jsc a c h : k ap e la m oraw ska, dam ska, serb sk a, w ęg iersk a i inne.

M iędzy godziną 6 a 7 w ieczorem g ra ją n a o r ­ ganach w pałacu przem ysłow ym . N iem niej spo­

tk ać możesz dw óch typow ych d u d arzy czeskich.

W program koncertów w chodzą hym ny i kompo- zycye w szystkich ludów , i bardzo się b ę d ę cie­

s z y ł, je ż e li tra fisz , ta k ja k m nie ju ż nieraz się zdarzyło, n a pieśni i kom pozycye p o ls k ie !

D la rozryw ki są z resztą i inne rzeczy „po za k o n k u rsem “ stojące, J e s t halon c a p tif, unoszący się w ysoko n ad m ia ste m , je s t zabaw na kolej p a ­ górkow a (po czesku sk lu za v k a ) i t. d. W oso­

bnym paw ilonie zapoznać się m ożesz z cudam i fonografu, gdzieindziej znów do usług są zak ład y fotograficzne. N ad w szystko je d n a k pociąga tłum y ciekaw ych pyszna fo n ta in e lum ineuse (K fiżik), k tó ra sw em i czarodziejskiem i efektam i co w ieczór zach w y ca ty siące ludzi.

D la ścisłości za z n a cz a m , że p o c z ta , te le g ra f i telefon m ają na W ystaw ie osobny budynek w stylu staroczeskim . K om unikacyę z m iastem ułatw ia głów nie tram w ay i kolej ż e la z n a, k tó ra przy s a ­ mej W ystaw ie m a p rzy stan ek . N a tu raln ie, że nie b ra k też doróżek, fiakrów i omnibusów.

W ięc niby w szystko j e s t . ..

A je d n a k pozostaje jeszcze je d e n k a rd y n a ln y w aru n ek , ażeby zadow olenie Czeehów było w p ra- w dziw em tego słow a znaczeniu zupelnem .

Chodzi też o zainteresow anie się obcych W y sta ­ w ą, na k tóre ona ze wszech m iar zasługuje. N ie dla siebie tylko urządzaliśm y W ystaw ę, lecz i dla tych, którym z tej lub owej przyczyny nie jesteśm y całkiem obojętni. Rozum ie się samo przez s i ę , że W y staw a a ren ą politycznych stronnictw nie jest.

W szak z całą gościnnością przyjęto n a nią tych Niemców, którzy sam i się nie usuw ali od ko n k u - ren cy i cyw ilizacyjnej. A zatem tylko bezw zględny

wróg szlachetnego dążenia cyw ilizacyjnego koso patrzyć może na ten istnie piękny skutek żyw ot­

ności czeskiego narodu. Powtarzam, że tylko b e z ­ w zględny wróg cyw ilizacyi uledz może jakiem u­

kolwiek uprzedzeniu wobec W ystawy, uprzedzeniu, wywołanemu tendeneyą, dobrze ci znaną. Każda agitacya przeciw W ystaw ie, niech ona pochodzi z jakiegobądż źródła i niech się zasłania jakim ­ kolwiek pozorem politycznym, zaw sze jest niepię- kną i niesprawiedliwą. Wyrażam się umyślnie oględnie. Doprawdy w ielkiego potrzeba zasobu nieżyczliwości, ażeby źle być usposobionym w zglę­

dem W ystawy. Do tego dodać powinienem , że kw estya młodoczeska i staroczeska nic a nic nie ma wspólnego z pełnem uroku miasteczkiem w kró­

lewskim parku Stromowce.

Jeżeli z jednej strony wypadło choć mimocho­

dem żalić się na tu i owdzie pojawiające się obja­

w y agitacyi przeciw W ystawie, to znów z drugiej strony z najw iększem zadowoleniem zaznaczam, że poważna i sprawiedliwa prasa niemiecka nie dała się unieść prądowi zaczepek tendencyjnych i sama już zaczyna występować p r z e c i w n ieży ­ czliwej i nieuzasadnionej agitacyi wobec W ystawy.

Już niejedno z poważnych pism berlińskich, dre­

zdeńskich, hamburskich, monachijskich i wiedeń skich zaprotestowało stanowczo przeciw teroryzmo- wi żyw iołów nieprzejednanych. Bo naturalnie, n ie­

jeden już poczciwy Niemiec z Berlina, Hamburga, W iednia, Monachium itp. był na W ystawie pra­

skiej i przekonał się naocznie, że całkiem tak nie

jest, jak alarmują trąby prasy anticzeskiej. Sam oprowadzałem po W ystawie takich Niemców, któ­

rzy z oburzeniem wyrażali się o niesprawiedliwem zachowaniu się pewnej części ich własnych roda­

ków. Przecież są prawie w szędzie niem ieckie n a ­ pisy i N iem iec, który nie drażni umyślnie uczuć tubylców, wcale żalić się nie może na brak grze­

czności. Przeciwnie. Z resztą, stare powiada przy­

słow ie: „jak się odezwiesz, tak ci echo z lasu od­

powie". Można to zastosować w zupełności i tutaj.

Czyżby raziły Niemców napisy czeskie na W ysta­

w ie czeskiej, lub tu i owdzie rozbrzmiewające me- lodye naszego ludu?!

Zresztą bardzo charakterystyczne jest zachowa­

nie się miejscowych Niemców. Wbrew agitacyi miejscowej prasy niemieckiej, codzień spotkać mo­

żesz na W ystawie naszych przyzwoitych Niemców.

Widzę tam Niemki z najlepszego niem ieckiego to­

warzystwa, widzę i w ojskowych najwyższych rang.

Kogo w ięc brakuje? Brakuje tylko fanatyków i agitatorów. Niemniej ciekawą jest rzeczą, że n. p.

taki P ra g er T a g b la tt, jak z dobrego wiem źródła, stracił mnóstwo abonentów w ostatnich tygodniach z tej tylko przyczyny, że zajął wobec W ystaw y stanowisko ignoracyi i nieżyczliwości. Za to o kil­

kuset abonentów przybyło P o litik i rządowemu A bendblattow i. Bo naturalnie, mój drogi, cóż obcho­

dzą dobrych ludzi, chcących się razem z nami cieszyć z przyjemności i korzyści W ystaw y — złe chęci żydowskich świstków praskich.

A więc to w szystko są objaw y pocieszające.

Niem niej pocieszającem jest, że i dalsza p ra sa z a ­ graniczna, m ianow icie francuska, an g ielsk a, w ę­

gierska, w łoska i rum uńska przychylnie odzyw a się o W ystaw ie. K om itet odebrał już cale p a k i pism zagranicznych z sym patycznemu echam i o W y­

staw ie. — N ajpotężniejsze i n ajg o d n iejsze je ­ d n ak echo w y d a ła p ra sa polska, k tó ra inform u­

ją c publiczność sw oją od sam ego początku sz c z e ­ gółowo spraw am i W ystaw y, ponow ny d a ła dowód, że choć nie rozporządza pustem i frazesam i „ sło ­ w iańskiem u “ um ie należycie ocenić k ażd y praw y, sym patyczny objaw u ludu pobratym czego. O rga­

nem ocenienia tak ich rzeczy i objaw ów nie są n aturalnie N a r o d n i L is ty , lecz p osiadam y jeszcze inne pism a i dzienniki czeskie, k tó re szlachetne zachow anie się publicystyki polskiej, nie zw racając uw agi n a bardzo podrzędne przytem dyssonanse, potrafią zakom unikow ać szerokim w arstw om pu­

bliczności krajow ej. T a k się też już stało w oso­

bnych a rty k u ła c h , — pełnych należnego uzn an ia dla najpow ażniejszych organów publicznej opinii w Polsce.

W końcu jeszcze zaznaczam , że dziś przy n ie ­ byw ałym napływ ie obcych do P ra g i k a żd y Czech praw y z całej duszy i z całego serca p ragnie, a- żeby tu gościom m iłym było dobrze pod k ażdym w zględem , aby się czuli m iędzy ludźm i dobrym i.

Rozum ie się, że „geniusz narodu" b łag a też o pew ną w yrozum iałość B ądź co bądź zrobiono w szystko, co tylko m ożna było, ażeby u przyjem ­

nić pobyt w stolicy naszej, ażeby pozyskać po­

m yślne w rażenia i m iłe w spom nienia życzliw ych i — nieżyczliw ych. G m ina P rag i praw ie pół m i­

liona złr. pośw ięciła w ostatnim czasie n a u p ięk ­ szenie m iasta i rozm aite dogodności. Z budow ała ona specyalnie dla W y staw y now y most, zap ro ­ w ad ziła w niektórych ulicach ośw ietlenie elektryczne, u rząd ziła now e bruki i t. d.

A dogodzić w szystkim — je s t dążenie na całej linii. N iem ała to zaś rzecz, skoro zw ażysz, że obecnie praw ie co dzień n adchodzą do P rag i spe- cyalne pociągi w ystaw ow e, przew ożące do m iasta naszego tysiące gości; lecz niem a przyczyn po­

w ątpiew ać, że w szystko pójdzie należycie dzięki w zajem nej dobrej woli. Z resztą W y s t a w a s a m a , ten przedm iot głów ny, dla którego się w tym ro ­ ku do P ra g i naszej królew skiej przyjeżdża, je s t pow itaniem i p o d ark iem , górującym n ad w szelkie frazesa i błachości.

Podniósłem już pop rzed n io , że W y staw a je s t punktem zbornym w szystkich sił naszego to w a­

rzystw a. P ochłania też W y staw a praw ie całe ż y ­ cie publiczne, co odczuw a naw et i T e a tr narodo­

wy. Szczególnie w dni pogodne i ciche je s t W y ­ staw a m iłem rendez-vous bliskich i dalekich. J e s t tam ary sto k racy a m iejscowa, je s t inteligencya, m iesz­

czaństw o i lud. N iebrak i bardzo ładnych tw arzy i bardzo ładnych strojów . P rz y dźw iękach m uzyki tw orzy się praw dziw e c o rso , przesuw ające się szczególnie w godzinach popołudniow ych aż do wieczora. W niedziele i św ięta natło k

konkuru-jacy z rnchem Paryża i Londynu. Słyszysz obce języ k i; dochodzi twych uszu nierzadko i polska

mowa.

Cóż powiedzieć o takiej np. niedzieli, jak była poprzednia? Od rana do wieczora gwarno i szu ­ rano w szędzie. Zdawało się, jakoby tam wyruszyła cała Praga i przyjaciele jej z szerokiego św iata.

Wieczorem ze 30.000 ludzi pełnych życia otaczało fo n ta in e lum ineuse. Pyszny widok. Zachwycone masy biją oklaski i muzyce wtórują pieśniami na- rodow em i, które odbijają się o góry, jak hymn majestatyczny. A przytem spokój i porządek. Są i Niemcy, biją oklaski i dobrze im z nami.

A w takich właśnie chwilach czujesz dobrze, że te ogromne m asy ożywia nietylko ogólne z a ­ interesow anie, lecz i poczucie miłości dla W y ­ staw y. To potęga podwójnie przyciągająca.

O godzinie 11 wieczorem powoli gasną lampy elektryczne, tłumy wracają do P ragi, do staroży­

tnej i królewskiej stolicy „serca Europy1'.

Na najwyższym punkcie pałacu przemysłowego, dominując nad całą W ystaw ą, błyszczy jeszcze w elektrycznych refleksach korona św. W acława.

Praga czeska 11 czerwca 1891.

■<r§

W dokumencie Listy o wystawie czeskiej (Stron 34-52)

Powiązane dokumenty