• Nie Znaleziono Wyników

Listy o wystawie czeskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Listy o wystawie czeskiej"

Copied!
52
0
0

Pełen tekst

(1)

JBC LISTY

O WYSTAWIE CZESKIEJ

napisał

E

d w a r d

J

e j l i n e k

.

W K R A K O W I E ,

W D R U K A R N I „ C Z A S U " F R . K L U C Z Y C K IK G O I S P Ó Ł K I p o d z a r z ą dem J ó z e f a Ł a k o c iń s k ie g o .

1891.

(2)
(3)

LISTY

O WYSTAWIE CZESKIEJ

n a p is a ł

E D W A R D J

e

L I N E K .

C Rą q q

Vl£NSlS

W K R A K O W I E ,

W D R U K A R N I ,',C ZA SU “ P R . K L U O Z Y C K IR G O I S P Ó Ł K I p o d z a rz a d e m J ó z e f a Ł a k o c iiis k ie g o .

1891.

(4)

O d b itk a z „C Z A S U ” . — N a k ła d e m A u to ra .

(5)

(Przed rokiem . — U sunięcie się Niemców. — P ro te k to ra t Cesarza Franciszka Józefa I. — M agnaterya czeska. — Zagajenie wystaw y. — Organizacya. — K om itet — D o­

chody i w ydatki. — Prelim inarz — Program wystaw y. — Cel i oczekiwania).

W zywasz mnie łaskaw ie do napisania ci listów kilku o w ystaw ie czeskiej w P rad ze, urządzonej dla uświetnienia jubileuszu pierwszej w ystaw y prze­

mysłowej r. 17 9 1 , która również miała m iejsce w stolicy naszej. W ezwaniu twemu czynię chętnie zad ość, ciesząc się szczerze, że w ystaw a czeska zainteresowała ogół szerszej in teligen cyi, o czem nas zresztą już teraz dochodzą z różnych stron świata echa bardzo m iłe i pożądane.

P ozw olisz, ażebym i dziś zachował ton poufnej pogadanki.

Mniej więcej rok temu po raz pierwszy ogląda*

liśm y pod przewodnictwem prezesa instalacyjnego

w ydziału wystaw y, radcy R. Jahna wschodnią

część uroczego naszego parku S t r o m o w k i , gdzie

w łaśnie teraz znajduje się na przestrzeni blisko

(6)

400,000 metrów kwadratowych oryginalne m iaste­

czko pałaców żelaznych, budynków murowanych w stylu odrodzenia staroczeskiego i niemniej jak 106 eleganckich pawilonów. W tedy jeszcze w szyst­

ko znajdowało się w m gle niepew ności, zw łasz­

cza ze względu na współdziałanie Niemców, nie­

pewne i niezdecydowane. Tylko tu i owdzie ob­

jaw iały się ślady prac przygotow aw czych, nieda- jących naturalnie żadnego pojęcia o dzisiejszym obrazie w ystaw y. Przyznam Ci się otw a rcie, że mnie wtedy ogarniało dziwne uczucie, nawet i pewna obawa. Bo nie ulegało w ątp liw ości, że w ystaw a, zaprojektowana na szerszą sk a lę , w y­

m agała koniecznie skupienia wszelkich sił kraju.

Tymczasem Niem cy czescy, wezwani uprzejmie do współudziału, od sam ego początku powikłali w y­

staw ę z kwestyam i politycznem i, wbrew prokla- m acyi najpoważniejszych osób stronnictwa czeskie­

go , że w ystaw a ma mieć cele tylko cywilizacyjne i ekonom iczne, łączące obie narodowości tego kraju. Fatalna potem sprawa „ugody czesko n ie­

mieckiej" stała się niby pretekstem , na podsta­

w ie którego Niem cy czescy z początku wstrzym y­

w ali cały bieg sprawy, co dla życzliw ie wobec w ystaw y usposobionych ludzi prawdziwą było tor­

turą. Mimo to , starano się dogodzić Niemcom

wszełkiem i sposobami, robiono zadość ich specyal-

nym w ym aganiom , nawet starano się w pływ ać i

prywatnie ze strony wielce wybitnych osobistości,

słowem nie brakowało po czeskiej stronie dobrej

chęci pójścia ręka w rękę choć raz z wszystkim i

(7)

synam i tej ziemi. Lecz nie było sposobu. N iew y­

mownie przykro było śledzić na posiedzeniach sta­

w iane przeszkody, poważnie narażające na szw ank wielkie przedsięwzięcie krajowe. W końcu dnia 27 listopada usunęli się Niem cy oficyalnie od w ysta­

w y, występując ze wszystkich w ydziałów i hono­

rowych stanowisk. D ziś bez ogródek m ogę pow ie­

d zieć, że usunięcie się Niemców miało tendencyę:

zadania ciosu śm iertelnego w ystaw ie. A jednak.,, okazało się inaczej. W łaśnie owego usunięcia się niepodobna inaczej nazw ać, jak tylko wielkim błędem polityki niem ieckiej; jest to błąd, który niem iecka ludność, powiem poczciwa ludność n ie ­ m iecka, nie porwana zapędami stronniczem i, s a ­ m a p o t ę p i a i krytykuje zachowanie się swoich przewodników, o czem nie trudno się przekonać. ’)

A w ięc zostali na arenie m iejscowego cyw ili­

zacyjnego dążenia Czesi sami!

D zięki taktownemu postępowaniu komitetu w y­

staw y, zachowała ona sobie życzliwość, jaką ją obdarzono zaraz na początku w najwyższych sferach.

Monarcha przyjął protektorat czeskiej w ystaw y, przez co nadał jej piętno najdonioślejszych w pań­

stw ie przedsięwzięć. Przez to i rząd cały, wido­

cznie dobrze poinformowany o faktycznym stanie

]) P r z y tej sposobności ja k n a ju p rz e jm ie j cię p ro ­

szę, aż e b y cię n ie ra z iły e c h a pew nej części nam

te n d e n c y jn ie n ieży czliw ej p ra s y n iem ieck iej, k tó r a ju ż

d a ła stanow czo h a sło b ezw zg lęd n eg o a g ito w a n ia p rz e ­

ciw czesk iej w y staw ie.

(8)

rzeczy, zajął stanowisko wobec w ystaw y przy­

chylne.

Podnieść jednak muszę jednocześnie dużo zna­

czące zachowanie się przy tej sposobności arysto- kracyi czeskiej. Jeżeli dziś już można z uczuciem prawdziwego zadowolenia zaznaczyć moralne po­

wodzenie czeskiej wystaw y, trzeba też cześć szczerą oddać szlachcie czeskiej, która kierowana rycer­

ską świadom ością ważnego sw ego stanowiska, stanęła wraz z narodem na posterunku doniosłego dążenia. Gorliwie ona zajęła się wystawą, popie­

rając ją słowem i czynem. Nadała też ona w y­

staw ie charakter istotnego współdziałania w szyst­

kich warstw narodu czeskiego. W ystawa znajdu­

jąc w pierwszych reprezentantach arystokracyi czeskiej szlachetnych współdziałaczy, dała św ietny dowód tejże arystokracyi rozumu i uczucia dla tej ziemi, na której ona jest pierwszym stanem. Któż mógłby powątpiewać o wielkich zasługach magna teryi czeskiej w kw estyi w ystaw y? Św ietne prze­

mówienie dzielnego marszałka kraju, ks. Jerzego Lobkowitza, ogrzało nasze serce podczas zagaje­

nia wystaw y. P iecza, jaką otaczają w ystaw ę namiestnik hr. Thun, ks. Schwarzenbergowie, ks.

Lobkowitzowie, hr. Zedwitz, książę Hanauski, hr.

Harracb. hr. Czernin i t. d., żyw e ich zaintereso­

wanie się dziełem, przyno3zącem zaszczyt krajo­

wi i narodowi, wszystko to pięknym jest objawem harmonii i solidarności.

A w ięc stoim y przed w y sta w ą , której podw oje

uroczyście otw orzyły się d n ia 15 m aja w obecno­

(9)

ści arcyksięcia Karola Ludwika, jako zastępcy ce­

sarza, dostojnej jego małżonki i córki, pięciu m i­

nistrów, pierwszorzędnych dygnitarzy państwa i kraju, inteligencyi i ludu. Nie będę tu opisywał wzniosłego, ze w szech miar uroczystego aktu za­

gajenia, bo szczegóły znane Ci są z pewnością już zkądinąd. Podczas zagajenia trzy tylko brzmiały m elodye: hymn państwowy, potężny chorał staro- czeski: Sw. W acławie i „Kde domow muj“.

Nim zaproszę Cię do małej przechadzki po w y­

stawie, pozwól mi pośw ięcić słów kilka jej orga- nizacyi.

Otóż jubileuszowa powszechna w ystaw a czeska jest przedsięw zięciem , kierowanem przez osoby pryw atne, lecz rzą d , kraj i miasto Praga mają w centralnym komitecie w ystaw y swoich oficyal- nych zastępców. Komitet w ykonawczy składa się z osób następujących: prezesa hr. Karola Maxa Z edw itza, wiceprezesa Franciszka K fiżik a , Dra Jana Sedlaka, Bogumiła Bondy, Dra J. Forta, Ry­

szarda Jahna, Dra Jana Jefabka (zastępca kraju), Józefa Kauderta (zastępca miasta Pragi), Vaclawa N ekw asila, Jana Otty, Józefa Vohanki i Franci­

szka Zabusza (zastępca rządu). Ten to komitet prowadził w szystkie prace. W prezydyum jeneral- nego komitetu znajdujemy zaś jako prezesa Fry­

deryka Karola hr. K insky’ego i wiceprezesa Fr.

Sebora. Honorowymi prezydentami są: namiestnik

hr. Thun, marszałek kraju ks. Jerzy Lobkowic,

ks. K. Schw arzenberg, burmistrz miasta Pragi

Dr Solc, minister handlu marg. Bacąuehem. Osób

(10)

należących do komitetów pojedynczych grup nie wymieniam z osobna. Jest to poważne ciało fa­

chowców, składające się z kilkuset osób.

Co do strony finansowej zabezpieczyły przed­

sięw zięcie czeskie głów nie kraj i miasta. Sejm czeski uchwalił subw encyę w kw ocie 100,000 złr., miasto Praga 60,000 złr., inne czeskie miasta, in- stytueye i towarzystwa również składały datki, ta k , że fundusz wkrótce wzrósł do 300,000 złr., prócz gwarancyjnego funduszu, w ynoszącego złr, 260.000. Preliminarz w ydatków zestawiony 1889 r., w ynosił pierwotnie 1,132.000 złr., wzrósł jednak później znacznie wskutek ciągle się mnożącej liczby wystaw ców , która dosiągnęła pokaźnej cyfry 6.000, nie licząc w to galeryi obrazów i oddziału retrospektywnego. I tak obliczono wydatki na bu­

dowanie gm achów własnych komitetu na 745,400 złr., na administracyę 100,000 złr., na ogrodni­

ctwo 20 000 złr., na św iatło elektryczne 35,000 złr., na wodociągi 20,000 złr., na druk katalogów (po czesku i niemiecku) 39,000 złr., na muzykę 50,000 złr. i t. d. Prócz tego oczyw iście k ilk a­

naście milionów złr. wynoszą wydatki i warto­

ściow e przedmioty- wystaw ców .

Cała w ystaw a składa się obecnie z 27-miu w iel­

kich działów, w których skład wchodzi głów nie rolnictwo, leśnictwo, przem ysł, gospodarstwo (cu­

krownictwo, piwowarstwo i t. p.), wyroby ze sk ó ­ ry, z drzewa, kości, słom y, jedw abiu, w ełny, pa­

piernictwo, poligrafia, górnictwo, szkło, porcelana,

przemysł chemiczny, wyroby z żelaza i metalów,

(11)

ze złota i srebra, machiny, budownictwo, środki kom unikacyjne, meb^e i dekoracye, przedmioty naukowe (optyka, chirurgia, mechanika) zegary, instrumenta m uzyczne, p ed agogia, sztuki piękne (malarstwo, rzeźba, architektura i literatura p ię­

kna), hygiena i t. d., słowem wszystko, co pro­

dukuje praca i cyw ilizacya czeska. A ponieważ w edług prastarej tradycyi królestwo nasze posiada w szystko, prócz soli, zrozumiesz łatwo, że na w y ­ staw ie rozwija się obraz w ielce urozmaicony.

Nadto niektóre oddziały uwydatniają rozwój h i­

storyczny w ciągu stu lecia, jak n. p. w ystaw a sztuk pięknych, znajdująca się w osobnym bu­

dynku.

Do tego z głów ną w ystaw ą stalą łączy się cały szereg wystaw czasowych i specyalnych, jako to:

w ystaw a kwiatów ozdobnych, bydła karmnego i pociągowego, drobiu, nierogacizny, bydła rogatego rasow ego; dalej w ystaw a specyalna róż i goździ­

ków pod otwartem niebem , bukietów, w ystaw a psów, dalej kwiatów, jęczm ienia, suszonych k w ia­

tów, w ystaw a chm ielarska, jarzyn ogrodowych, w ystaw a mleczarska, rybacka, owoców i przetwo­

rów owocowych i t. d.

W szystko to biorąc w rachubę, mamy do cz y ­

nienia z ogromną masą harmonijnie połączonych

czynników i w yników cywilizacyjnej pracy, która

zainteresować musi każd ego, komu całkiem nie

je st obojętny najdalej na zachód posunięty lud

słow iański. Tam na tle uroczego parku królew ­

skiego Stromowki oglądać można i osądzić doro­

(12)

bek naszej pracy. Tam spodziewam y się sami po­

zbawić się owych licznych przesądów, jakiem i otaczają nas czasami nawet i ludzie dobrej woli.

Tam zresztą pragniemy sami sobie złożyć rachunki.

Skład tej pracy miliona rąk poczciwych ludności naszej niech nam wskaże nietylko chwałę i chlu­

bę n aszą, lecz i niedostatki i braki nasze.

Tym czasem ze spokojem patrzeć możemy na w ystaw ę czeską. Stała się ona „zdumiewającą niespodzianką1', jak się do mnie w yraził w łaśnie w tych dniach jeden z waszych bywalców na roz­

maitych wystawach europejskich.

D ziś, mój kochany przyjacielu, m ogłem się po­

dzielić z tobą tylko ogólnemi u w agam i; w n astę­

pnym liście pozwolę sobie zaprosić cię na poglą­

dową przechadzkę po czeskiej w ystaw ie.

Praga czeska 26 maja 1891.

(13)

(Pierw sze odw iedziny. — D w orek czeskiego w ieśniaka. — E tnografia ludowa. — K eminiscencya. — M atka W acława H anki. — D udy. — „R etrospektyw a." — S tara cywiliza- cya w Czechach. — Bohuslaw Lobkowic. — Staroczeskie kancyonały, graduały, m odlitwy. — Białe k ruki — Sąd papieża P iusa II. — Miecz z 1621 r. — Obraz z P rachatic.

G alerya obrazów i rzeźby. — M anes, Czerniak i inni. — Fundaeya K lara).

W ięc zajeżdżamy przed w ielką bramę w ystaw y, zbudowaną w starożytnym czeskim stylu. Rzu­

ciw szy okiem na teren , rozciągający się przed centralnym pałacem przem ysłow ym , cały szereg oryginalnych przedmiotów zwraca naszą uwagę.

Po obu stronach rozległego i pysznego gazonu, na którego ogrodniczą ozdobę spotrzebował dziel­

ny nasz ogrodnik Thomayer niemniej jak 70,000 kwiatów i roślin, wznoszą się ióżnokształtne bu­

dynki i pawilony. Są ta k ie , które zbudowano

ściśle w stylu odrodzenia staroczeskiego, co w y ­

stawie nadaje odrębny charakter, a są znów t a ­

k ie , w których skoncentrowano w szelkie postępy

(14)

nowożytnej techniki i architektury, czego mia­

nowicie żelazny pałac centralny najpotężniejszym jest przedstawicielem. W tyle gazonu wznosi się pomnik genialnego króla czeskiego Jerzego Podie- brada.

Ale... gdzie najprzód mam cię w prow adzić, zkąd rozpocząć wędrówkę po czeskiej w ystaw ie?

D aruj, jeżeli pomijając w ielkie pałace i skarby w nich porozkładane, przeprowadzę cię boczną drogą na prawo, ażeby za grupą drzew stanąć pod słomianą strzechą dworku czeskiego w ieśnia­

ka i rolnika, który tu zbudowano. Bo kto wie, czy miałbym przyjemność oprowadzać cię dziś po w ystaw ie c z e s k i e j , gdyby właśnie nie było te­

go , czego dworek ten schludny i składny ma być symbolem.

Z góry naturalnie nadmienić m uszę, że ani na m yśl mi nie przychodzi przesunąć obrazu wyczer­

pującego w szystko to, co nas na w ystaw ie otacza.

Przy ogromie materyalu tu nagromadzonego nie­

podobieństwem jest zatrzymywać się nad drobiaz­

gami. Zajrzyjmy tedy tylko tu i owdzie przelotem i pozwól mi, ażebym w celu urozmaicenia niniej­

szych listów dorzucił choć czasami odpowieduie refleksye historyczne i cywilizacyjne.

Mniejsza o to, jak dalece udało [się przenieść na grunt w ystaw ow y typ czeskiego dworku. Bu­

dow niczy musiał zastosować się do potrzeb w y ­ staw y, wym agających oczyw iście rozmaitych w z g lę­

dów. D ość i na tem, że „chata“ przedstawia cały

(15)

szereg wielce charakterystycznych motywów, spo­

tykanych zewnątrz i wewnątrz mieszkań Indu w Czechach.

Wrotami wchodzimy na podwórze, gdzie nie njdzie twej uwagi ul, gołębnik z parą gruchają­

cych gołąbków, studnia i t. d. Przez okienko lub drzwi zaglądam y do wieśniaczej izby. Jest to isto­

tne muzeum ludowej etnografii. Urządzenie jest kompletne, nie brakuje tam nic, co czeskiego rol­

nika starej daty otacza w cichem, pracowitem ży ­ ciu. N ie będę w yliczał tych setek prostych przed­

miotów, należących do składu harmonijnego urzą d zen ia , nie będę zosobna zwracał uwagi na po­

jedyncze meble, narzędzia, talerze, dzbanki, ze­

gary, sk rzyn ie, krucyfiks, obrazki św ięty ch , po­

rozwieszane po ścianach i t. d. i t. d., wskazuję tylko na stół dębowy, okryty w yszyw anym obru­

sem. Na stole leży chleb, o który lud nasz tak sa ­ mo, jak wasz, codzień Boga prosi, a obok chleba leży — modlitewnik.

Zobaczywszy raz pierwszy modlitewnik w cze­

skim dworku, mimowoli przypomniała mi się matka W acława H anki, w imieniu której pisał Hanka lat temu 50 do słynnego uczonego Purkyniego, bawiącego w ówczas w e Wrocławiu, z prośbą o na­

desłanie p o l s k i c h modlitw. „Moja stara matka — pisał wtedy Hanka — ogromnie pragnie mieć mo­

dlitwy p o l s k i e i modlić się z nich chce, bo ta­

ka jest biedaczka znękana, że się jej wydaje, że

Pan B óg może łaskaw szym będzie dla nas, skoro

do Niego po polsku się odezwiem y.“

(16)

Nim wyjdziem y z izby, zwracam jeszcze uw a­

gę Twoją na atrament i pióro, znajdujące s ię tuż nad stołem czeskiego w ieśniaka. Nie zapom inajm y, że w łaśnie z takich to mniej więcej izb w yszedł poważny szereg najzasłużeńszych czeskich w skrze­

sicieli i piastunów szlachetnej idei odrodzenia na­

rodowego.

Również reszta izb dworku w ieśniaczego m ieści w sobie wyłącznie przedmioty ludowej etnografii.

Ileż tam pięknych, pełnych delikatności i świetnej harmonii barw robót ręcznych Indowych; niemniej zaciekaw ią Cię ubiory ludowe z rozmaitych oko­

lic naszego królestwa, sławne czepki złote naszych poczciwych babek, pasy, meble malowane, potrze­

by rolnicze i gospodarskie, instrumenta rozmaite, modele, rysunki i t. d. Ileż tu ciekaw ego matery- ału dla miłośnika ludowej historyi i cyw ilizacyi!

Nawiasem nadmieniam, że urządzeniem dworku tego zajął się osobny komitet, składający się z pań najlepszego naszego towarzystwa i specyalistów ze świata literackiego.

Ale czas już pożegnać to ustronie ciche i spo­

kojne. W yprowadzają nas ztąd dźw ięki dudarza, typowego czeskiego muzykanta. Jest to rodak z okolic Domażlic, najdalej na zachód posuniętej i do dziśdnia zachowanej ziemi słowiańskiej Co dalej, to już morze niem ieckie z bijąeemi na arkę naszego życia falami—

A w ięc grajcie dudy dom ażlickie:

„Zadudej dudacku, zadftdej,

Nebo mne ty svoje dfidy dej. “ . . .

(17)

Z dworku skierujmy kroki do obszerniejszego budynku tak zwanej w ystaw y r e t r o s p e k t y w n e j , gdzie roztacza się bogactwo cywilizacyjnej pracy Czecb od najdawniejszych czasów aż do końca zeszłego stulecia. Składa się ten oddział z kilku grup, obejmujących starożytności przedhistoryczne (wykopaliska, bronzy, urny, łzaw nice i t. p.), bo­

gaty zbiór numizmatów czeskich i klejnotów (me­

dale, brosze, pierścienie, naramienniki i t. d.), sta­

rożytne obrazy na płótnie i drzewie, rzeźby (ołta­

rze), stare druki, wspaniałe kancyonały, m szały i graduały, ozdobione zadziw iająco pięknemi m i­

niaturami, następnie przedmioty kościelne (reli­

kwiarze, kielichy, monstrancye, ornaty, haftowane złotem kapy i t. p.), zbroje, pomiędzy któremi na szczególną uw agę zasługują bronie husyckie, w końcu przedmioty domowego pożytku, puhary, szkła staroczeskie, misy, meble i t. d. Kolekcya ta, mimo kataklizmów dziejowych, nader jasne światło rzuca na przeszłość czeską. Potężne i pię­

kne to musiało być życie w kraju, który się zdo­

był na takie wspaniałe jego objawy. W ielkie mu­

siało tu być zamiłowanie dla piękna i sztuki w ogóle, skoro nawet odległe kościółki zapadłych gdzieś za lasam i mieścin, do dziśdnia dostarczać mogą w ystaw ie prawdziwych arcydzieł sztuki. Nie brakło w dawnych Czechach mecenasów sztuki.

D osyć przypomnieć takiego Ih huslaw a z Lobko-

w ic ( f 1510), którego malowniczy zamek Hasisztein

równał się małej akademii. Tam i w innych

gniazdach możnych panów czeskich krzewiła się

(18)

nauka i sztuka. W łaśnie oddział retrospektywny w ystaw y naszej rzetelnym jest tego dowodem.

Skarby te w przeważnej części do dziśdnia są majątkiem czeskich magnatów, dziedziców dostoj­

nych swoich przodków, jak to zresztą dowodzą napisy na odnośnych przedmiotach.

Tu, wpośród drogocennych sercu czeskiem u pa­

miątek, znajdziesz i rękaw iczkę, pierścień i mitrę św. Wojciecha, a także miecz św. W acława.

Obejrzawszy uważnie pyszne staroczeskie kan- cyonały, graduały i modlitewniki (m iędzy niemi też brewiarz królowej E liszki Przemyślówny z r.

1317) rzućmy okiem na białe kruki naszej litera­

tury. Pierwszą czeską drukarnię założono w 1467 r. w Pilznie a stare nasze drukarnie, zwłaszcza w Pradze, wkrótce nabyły niemałego rozgłosu.

Drukowano w nich także prace słynnych autorów zagranicznych, nawet i niejeden skarb dawnej lite­

ratury polskiej. I tak naprzykład druki b r a c i C z e s k i c h dorównywają współczesnym drukom weneckim i flamandzkim. A patrząc na te stare druki, pamiątki chwały i sław y, występują przed nasze oczy takie powagi umysłowej pracy, jak Tomasz z Sztitnego, Emil Flaszka z Pardubic, Jan Hus, Karol Zerotin, Ctibor Towacovsky, Vśehrd, Veleslavin, wreszcie Komeniusz, który w smutnych czasach prześladowania znalazł schronienie w wa- szem polskiem Lesznie.

B yła w ięc cyw ilizacya w kraju czeskim , którą

sam papież Pius II ( + 1464 r.), znając naocznie

Czechy, podnosił, dając historyczne świadectwo

(19)

„niepospolitemu wykształceniu tego ludu, gdzie nawet i kobiety książki czytają i gdzie można tak pyszne widzieć kościoły i budynki — jak n ig d z ie !“

Nim opuścimy oddział retrospektyw ny, godzi się zatrzymać Cię jeszcze przy dwóch przedmio­

tach. Otóż w środkowym salonie przy drzwiach (po prawej stronie), wisi prosty i ciężki miecz.

Miecz to praskiego kata, Jana Mydlarza, pod któ • rego ciosami 1621 roku, w jednym strasznym dniu spadło 24 głów czeskich panów, na śmierć sk a­

zanych. To krwawa, tragiczna refleksya Białej Góry. N azw iska ofiar są na mieczu wyryte.

W bocznym zaś salonie znajduje się na ścianie starożytne malowidło. Przywieziono je tutaj ze starożytnego czeskiego miasteczka Prachatic, a przedstawia ono starych literatów (śpiewaków), śpiewających pieśń o św. W acławie.

W spółczesny napis z 1604 roku na obrazie sa­

mym opiewa w naszym języku: „Tu zfiś kur Prachaticky, jak peje ćesk y .“

A dziś ? Prastara Norymberga czeska, owe Pra- eh atice, gdzie pierwsze nauki pobierał Jan Hus, są zupełnie zgermanizowanem miastem. Głośne tam mówienie dziś po czesku uważają Niemcy za drażniącą dem onstracyę, jak raz sam przeko­

nałem się, bawiąc lat kilka temu w Prachaticach.

Ale idźmy dalej.

Równolegle do budynku retrospektywy, znajduje się z drugiej strony owego gazonu, podobny kształ­

tem budynek, przeznaczony na galeryę obrazów

(20)

i rzeźby. Znajdziesz tam około 1000 obrazów, po­

chodzących z epoki 1791— 1891 r., a w ięc obraz malarstwa czeskiego z ubiegłego stulecia. Przy­

zwyczajeni do olbrzymich międzynarodowych ga- leryj nowożytnych i sta ry ch , jakie zwiedzamy w Paryżu, Rzymie, Monachium, Wiedniu i Berli­

nie, muszą uwzględnić, że na W ystawie praskiej przedstawia się nam dorobek sztuki pięknej m a­

lej tylko ziem i i małego tylko narodu. W „Li­

stach o społeczeństw ie czeskiem “ podnosiłem, jak to w epoce naszego odrodzenia wogóle mało po­

pierano sztukę swojską. 1 dziś powtarzam, że uderzająca w iększość prawie najlepszych m alowi­

deł czeskich jest własnością galeryj zagranicz­

nych, które obecnie użyczyły uprzejmie choć nie­

których w ybitnych płócien czeskich W ystawie pra­

skiej. Ale nasza galerya obrazów jest ze wszech- miar interesującą, a jest ona ponownym dowodem, jak w Czechach z kolei w szystko się rozwija i

postępuje.

Pam iętam, jak sw ego czasu krytyka warszaw­

ska jednogłośnie przychylnie powitała w ielki obraz Brożika „Jan H us.“ I tego głośnego „Husa“ mo­

żna oglądać na W y sta w ie — a obok niego wcale nie znikają płótna innych artystów krajowych.

Idąc porządkiem chronologicznym w malarstwie

czeskiem w epoce 1791— 1891, zatrzymasz się

przy starszych malowidłach pierwszego dyrektora

malarskiej Akademii w Pradze, Józefa Berglera

( t 1829), jeg o następcy Kadlika, a przedewszyst-

kiem przy kartonach Fiihricha (Niemca czeskiego).

(21)

Do mniej więcej tej samej epoki należy wyborny portrecista Machek. Następuje potem cały szereg dobrych przedstawicieli, lecz nad wszystkim i gó­

ruje Józef Manes ( f 1871), w ielki przedstawiciel malarstwa czeskiego. Artysta to czystej krwi sło­

wiańskiej, poeta-malarz w najszlachetniejszem zna­

czeniu tego słow a. Oceni go każdy w ykw intnego smaku człow iek; jego obrazki ludowe są istotnie niezrównane. Ze starszych pejzażystów w ym ie­

niam tylko Kosarka, Navratila i mało nawet u nas znanego R iedla; ze starszych malarzy historycz­

nych Svobodę. Niezawodnie głębokie wrażenie wywrą na tobie obrazy Jarosława Czermśka ( f 1878 w Paryżu), spokrewnionego z ks. Czarto­

ryskimi. Arcydzieła jego, zdobiące galerye zagra­

niczne, mianowicie brukselską, zajmują całą ścianę.

Takie „Niewolnice hereegow ińskie,“ „Prokop przed Naumburgiem,“ „Raniony Czarnogórzec,11 „Guślar- k a ,“ to dzieła mistrza skończonego i w ielkiego.

Jaki wyraz, jak a głębokość oczu, któremi patrzą Słowianki południowe z ram obrazów Czermśka.

Ileż poetycznej tkliwości w grupie dzieci przed potężnym Prokopem ! Tu mistrz przemawia do widza całą siłą sw ego uczucia.

Ze spółczesnych malarzy, którzy bardzo licznie

są reprezentow ani, uw agę twoją zwracać będą

g łó w n ie : B r o ż i k , Ż e n i s z e k , H y n a i s , L i s z ­

k a , Aleś C h i t t u s i , K n i i p f e r , Pirner, Inne-

w e in , bracia L i b ś e r o w i e , Veśin, S f i e b r a l ,

Bartonek, D oubek, D ouba, Scbikanedr, Sochor i

inni. Szkoda, że na W ystawie niema żadnego kraj­

(22)

obrazu Maraka. Zresztą galeryę niniejszą w zbo­

gacą wkrótce jeszcze nowe obrazy, jak np. do­

piero co skończony „Sen Michała Anioła" Liski, którego starsze płótna Madonna i Chrystus już teraz zwracają na siebie uwagę powszechną znaw­

ców i miłośników sztuki malarskiej. Bądź co bądź niejedna tam rzecz prawdziwie piękna i m iła, a nie w ątpię, że całość daje pożądaną sposobność do studyum nad malarstwem czeskiem.

W krużgankach tegoż budynku znajdują się dzieła dłuta. Ze starszych mistrzów niezawodnie najwybitniejsze tu zajmuje miejsce Lewy, którego Madonna jest dziełem niepospolitej piękności. Ory­

ginał jest w łasnością biskupa Strossmayera. Ze współczesnych zaś rzeźbiarzy mistrzem o europej­

skim rozgłosie jest genialny Myselbek (Oddanost11,

„Sw. Józef“ itd.). Jego prace oceniono już dawno w W iedniu, Paryżu i Berlinie. Po Myselbeku wypada wym ienić Józefa Maudra, a dalej Schnircha, Herge- Sela, Wurcla, Strachowskiego, Procbazkę, Poppa itd.

Przy tej sposobności choć mimochodem przypo­

minam miejscową fundacyę imienia K lara, zało­

żoną w celu popierania młodych i utalentowanych artystów. Stypendyum roczne w ynosi 1000 złr.

Każdy jednak stypendysta jest obowiązany ofia­

rować jedno dzieło własnego pędzla kościołowi, w którym go chrzczono. N ie dziw więc, że takim sposobem czasami nawet najbiedniejsze kościółki czeskiej krainy stać się mogą w łaścicielam i dzieł najbardziej utalentowanych artystów czeskich.

Praga czeska 30 maja 1891.

(23)

(Pawilon W ydziału krajow ego i m iasta P ragi. — Inne mniej ■ sze pawilony. — Pałac centralny. — Specyalny przem ysł czeski. — K alejdoskopem . — Instrum enta muzyczne. — Szkło. — G ranaty czeskie i szlifiernie. — Fezy. — K sięg ar­

nie. — E cha polskie. — Uwagi).

D wa są na W ystawie osobne pawilony, w któ­

rych można się zapoznać z całą organizaeyą na­

szego królestwa i stołecznego miasta Czech; jestto pawilon W y d z i a ł u k r a j o w e g o i pawilon m i a- s t a P r a g i . Tu i tam odpowiadają na najroz­

maitsze zapytania przedmioty, k sią ż k i, obrazy, plany i dyagramy.

W pawilonie W ydziału krajow ego, którego w e ­ stybul ozdobiony jest portretami marszałków ziemi czeskiej, a wśród których znów podobizna obe­

cnego m arszałka, ks. Jerzego Lobkowica, najsym ­ patyczniej przemawia do naszego patryotycznego uczucia, znajdziesz dokładny obraz stosunków na­

szego królestwa. Zechciej zauw ażyć, że dochód

p a ń s t w a z k r ó l e s t w a c z e s k i e g o wynosi

obecnie 119,403.236 złr., nie licząc w to dochodu

(24)

z kolei żelaznych. Preliminarz wydatków W ydziału krajowego obliczono 1891 r. na 12,435,589 złr., to jest na jednego m ieszkańca Czech przypada 2 złr. 13 ct. Z kwoty tej najw iększa suma przy­

pada na oświatę (szkoły), bo 6,717.877 złr. Na cele naukowe i artystyczne w ydał kraj czeski w ciągu lat 1861— 1891 6,169.151 złr. Zbudowa­

nie nowego narodowego Muzeum kosztowało złr.

1,905.830, urządzenie wewnętrzne 300 000 złr. Mo­

numentalny dom położniczy w Pradze, mający roz­

głos europejski, wym agał nakładu 900.000 złr.

z funduszów krajowych.

Rozumie s ię , że przedmioty skupione w paw i­

lonie W ydziału krajowego najwięcej powinny in­

teresować autonomistów, techników, pedagogów i humanistów.

Rzućmy też okiem na pawilon m iasta Pragi, który powinien zdobić starożytny napis P ra g a caput regni. Przed stu laty liczyła Praga ledwie 100.0C0 mieszkańców, obecnie liczy wraz z przed­

m ieściami przeszło 30 0 .0 0 0 , co trzeba uwzględnić, oglądając w pawilonie porozwieszane plany na­

szego miasta z r. 1791 i 1891. Niezmiernie jest też ciekawa plastyczna mapa Pragi z 1820 r., gdzie szczegółowo oglądać można kształty każ­

dego budynku, nawet i podwórza. Historyka i ar­

cheologa zaciekawi niemniej mapa Pragi z 1419 roku, przedstawiająca miasto nasze przed burza­

mi husyckiemi. Są na tym planie oznaczone zo- sobna i domy, w których m ieszkały ówczesne zn a­

komitości. Jestto mozolna praca czeskiego histo-

(25)

ryografa W. W. Tomka i chyba coś podobnego trudno znaleść gdzieindziej. Tu są także publika- cye biura statystycznego i fizykatu m iejsk iego.—

W bocznych salach przedstawione jest gospodar­

stwo miasta P ragi, z odpowiednemi refleksyami historycznemi. Szkoły, instytucye humanitarne, hy- gien a, statystyka św ietnie się przedstawiają.

Tu też poinformować się możesz o zdumiewa­

jącej czynności znanej zapewne i tobie M a c i e ­ r z y s z k o l s k i e j . T yle już pisano o naszej Ma­

cierzy, a zawsze dowiadujemy się o nowych i no­

wych imponujących szczegółach. Otóż kilka nowych dat o Macierzy, o ile są przedstawione na W ystawie.

Od 1880 roku do dziś dnia doszło na rzecz Ma­

cierzy dobrowolnemi składkam i 1,660.975 z łr .;

wydatki wynoszą 1,436.521 złr. Macierz utrzymuje swoim kosztem 1 w yższe gimnazyum w Opawie, 32 szkół gminnych (72 klas) i 33 ochron! A ileż to motywów pięknych otacza dzieje Macierzy.

Godzi się przypomnieć, że Antoni Chwojka, ko­

wal w Jabłonce, zapisał na rzecz Macierzy w ła­

sny dom. Tam też założono czeską szkołę, jako w miejscu, otoczonem najbardziej prądami germa- nizacyi.. . .

Ale dalej nas pędzi szeroki program wędrówki.

Niepodobna się dłużej zatrzymywać.

Za pawilonem miasta Pragi znajduje się arcy- gustowny pawilon miejskich f a b r y k g a z o w y c h . Główna jego funkcya odbywa się wieczorem;

w ówczas cały tonie w płomieniach, dostarczając

w ystawie rzadkiego efektu iluminacyjnego. Gaz

(26)

miejski współzawodniczy ta oczyw iście z światłem elektrycznem.

Przesunąwszy się w prawo, stoimy przed całym kompleksem innych pawilonów. W pawilonie ogro­

dniczym i na grantach go otaczających znajdzie miłośnik kwiatów, parków i pomolog przez cały sezon W ystaw y mnóstwo zajmujących „now ości11 ogrodnictwa. Praktyczne znaczenie mają sadzonki drzew owocowych, których tu nie lada okazy sp o ­ tykamy. Przecież są w Czechach majątki, którym owoce przynoszą dochodów aż 50.000 złr. rocznie- Co do hodowli rzadkości flory mimochodem nad­

mieniam, że głośne szklarnie mają w swoich cze­

skich majątkach ks. Rohan (Sycbrow), hr. Thun (Dzieczyn), baron Hrab^ (Pecky) i t. d. Storczyk do specyalności tu należy.

Poetyczne państwo róż i kwiatów ma w bez- pośredniem sąsiedztwie pawilon „ B a n k i ż i v n o - s t e n s k i e j i k a s z a l i c z k o w y c h 11 znajdujących się w Czechach, na Morawie i Szląsku. Ogromne dyagram y objaśniają obrót czeskich pieniędzy.

W s z y s t k i e finansowe instytucye w Czechach razem przechowują niemniej jak 786,909.000 zlr.

To nie b a g a tela !. . .

Dalej bije w oczy egipski pawilon P a p i e r n i c t w o . Roczny wyrób papieru listowego i drukowego do­

chodzi obecnie w Czechach wartości 2,000.000 złr.

Ale dalej, dalej. Elegancki pawilon Arcyksięcia F r a n c i s z k a F e r d y n a n d a d’ E s t e przedsta­

w ia produktywność majątku Konopiśt w Czechach.

W ielce oryginalnego widoku dostarcza pawilon

(27)

K l u b u c z e s k i c h t u r y s t ó w , bo jest to kopia starej bramy świętego Wyśekradu, której oryginał niestety dziś nie istnieje. A w ięc wspomnienie sław y W yśebradu z czasów przedhusyckick. W e­

wnątrz znajduje się, prócz zbiorów klubu turystów, ciekawych dla każdego turysty, osobne panorama.

Przedstawia ono oblężenie Pragi przez Szw edów ; praca to m alarzy krajowych, braci Libśerów.

Inne pawilony po tej stronie przedstaw iają or- ganizacyę straży ogniowej w Czechach, „ S o k o ła / fabryki i instytucye prywatne.

A le czas spiesznie skierować kroki do p a ł a c u c e n t r a l n e g o , tak zwanego przemysłowego. Roz­

miary pałacu centralnego 12,009 metrów kw., a w ięc nie jest to cacko. Olbrzym ten jest arcydzie łem Żelaznem nowszej techniki, wykonanem przez czeskie ręce. Spotrzebowano na ten kolos 800 ton żelaza, przeszło milion tablic szklaunyeh. K o­

sztuje też ten budynek w edług pierwotnego k o ­ sztorysu 462,940 złr. Środkowa część jest prawdzi­

wym majestatycznem tumem wielkiego przemysłu.

Urządzenie jest królewskie, pyszne i eleganckie.

W środku wznosi się pawilon królew sk i, bardzo kosztow ny, w którym dnia 15 maja arcyksiążę Karol Ludwik zagaił W ystawę.

A gdzie tylko rzucisz okiem, nieocenione zoba­

czysz skarby pracowitości, chlubne owoce znoju, ducha i energii. Co kto najlepszego miał z prze­

m ysłowców i rękodzielników, tu przysłał i w ysta­

wił, Chodzi się tu wśród miasta i całych ulic w i­

tryn. Począw szy od klejnotów i brylantów, składów

(28)

jubilerskich, wobec których zam ilknąć musi n ie ­ jedno westchnienie,— aż do lalek dla dzieci, wzdłuż i wszerz w szystko tu je st—aż głow a się zawraca.

Praca, cyw ilizacya, energia — to echo zdaje się, jakoby się odbijało z w szystkich stron, domagając się sprawiedliwego choć uznania, jeżeli nie... po­

dziwu. Kalejdoskop to ze wszechmiar imponujący.

Ani o brylantach, ani o zabawkach dla dzieci, ani o pysznych m eblach, modach itd., mówić ja tu nie będę; pozwól mi wszelako choć pobieżnie dotknąć się niektórych takich speeyalności cze­

skiego przem ysłu, o jakim w ie także i szerszy świat.

I tak np. m usiałeś słyszeć o instrumentach mu­

zycznych czesU ej fabryki W acława Czerwenego w Hradcu Królowej. Pawilon jego ozdobiony jest całym zbiorem złotych medali, jakie otrzymał Czer- w eny za swoje wyroby na wszechświatowych i fachowych W ystawach. Kto w ie, ile razy tańczy­

liśm y nawet aż w Polsce mazura, przy dźwiękach, wychodzących z instrumentów Czerwenego.

A cóż dopiero szkła dla chemików fabryki Ka- walira z Sazawy, lub szkła z hut hrabiego Harra- cha? Przecież już w XV II wieku szło czeskie szkło w szeroki świat. U Was nawet Hordliczka pod W arszawą znane założył „ C z e c h y . " A znów czy podobna zamilczeć o czeskich granatach i szlifierniach, głośnych w Turnowskiem ? Ileżto dyamentów w Turnowie szlifowanych, wrażanie robi na głowach dam w ielkiego świata? A te cze­

skie granaty i to szlifowanie, to także stary bar­

(29)

dzo przemysł krajowy. Już Karol IV, „ojciec oj­

czyzny," zapraszał do Czech W łochów, aby Cze­

chów uczyli szlifować drogie kam ienie, których niemało b y ło , szczególnie w północno-wschodnich Czechach. B yły tu agaty, chalcedony, krwawniki, am etysty, chrysopazy. Do dziś dnia uderzające wrażenie wywiera spotykanie w skromnych w io ­ skach około Turnowa — jubilerów. Bo zajmuje się przemysłem tym w Czechach koło 10,000 osób.

Gdzieindziej znów zastanowisz się przy w itry­

nie, gdzie niema nic innego, jak wschodnie fezy.

Są to okazy fabryki, znajdującej się w czeskiem miasteczku Strakowicach. Ojczyzną przemysłu fe­

zów jest Tunis i Maroko; dopiero później robio­

no fezy także w W enecyi, Pizie i w południowej Francyi. A roku 1805 rozpoczyna Czech Jan P e- tras w Strakonicach robić fezy, których wyroby idą głów nie na Wschód. Rocznie w yw ozi się ze Strakonic około 400.000 tuzinów fezów (tuzin po 6 —70 franków).

Zastanowisz się też niezawodnie przed witry­

nami czeskich k s i ę g a r z y , takich firm ruchli­

w ych i zasłużonych jak Jan Otto, Simaćek i t. d., gdzie zadziwi cię niesłychanie potężny rozwój cze­

skiego piśmiennictwa w e wszystkich prawie g a łę ­ ziach literatury naukowej i pięknej. Każ sobie u Otty łaskaw ie przedłożyć dla przejrzenia pomni­

kową encyklopedyę czeską S ł o w n i k N a u ć n y ,

lub kosztowne dzieło C e c h y , bogato illustrowane,

albo N a r o d n i d i v a d l o , tę w ielką monografię

przybytku muz dramatycznych. Albo zajrzyj znów

(30)

w eleganckie tomiki V rcblickiego, Św iętopełka Czecha, Juliusza Z egra, Świetlej i t. d. Zajrzyj też do pism illustrow anych, Z ł o t a P r a g a lub S v e t o z o r . U Śim aćka nie zapomnij obejrzeć ró ­ wnież dzieła kosztownego H r a d y i z ń m k y će- s k e . Zresztą znajdziesz tam i s w o i c h w szacie czeskiej: takich M ickiewiczów, K rasińskich, S ło­

w ack ich , Kraszewskich i Sienkiewiczów (z cze- skiem i illustracyami). Znajdziesz tam w końcu i oryginalne książki czeskie, gdzie czeski autor ser­

decznie i z najw iększą sym patyą opisuje polskie strony, dworki i dwory szlacheckie na Litwie, W arszawę i inne kąty polskie. Bo jest w czeskiej i polonofilska literatura, dla której, jej autorów bardzo nie lubią krańcowi, kochani panslawiści pokroju panruskiego. Ale mniejsza o to...

Nie ujdzie twej uwagi też k a r t o g r a f i a cze­

ska, zw łaszcza mapy, wydane przez nakładcę Kyt ka w Pradze.

Koniecznie też musisz przyjrzeć się głośnemu zakładowi k l i c h o t y p y i i c y n k o g r a f i i M. Hu- śnika w Pradze już dlatego, że jego roboty za pełniają illustracye polskie, krakowskie i war­

szaw skie, zw łaszcza elegancki w asz Ś w ia t.

Ale wpadłbym w chaos ogromny i podobno nie skończyłbym dzisiejszego listu , gdybym się tu chciał rozwodzić nad treścią i bogactwem poje­

dynczych witryn. Taka ich masa, że nie pom ie­

ścił ich nawet w szystkich olbrzymi pałac central­

ny i że trzeba było przybudować osobny jeszcze

budynek dla drobniejszego przemysłu.

(31)

Wędrówka po pałacu przemysłu nasuwa nieje- dnę myśl. Oglądamy tu rzeczy w ielkie i małe, któ­

rych motorem jest zarówno kapitał wielki, jak mały.

Gdzieś na boku stoi ładna skrzynia, nadzw y­

czaj piękna robota stolarska. Grzechem byłoby pominąć ją, choć nie dorówna ona okazałością pysznym buduarom dla wielkich dam, któremi po chlubiły się w ielkie firmy wyrobów meblowych. Bo trzeba ci wiedzieć, że ta skrzynia jest dorobkiem pra­

cowitości i talentu biednego robotnika stolarskiego, który nie szczędził ostatniego grosza i niejednej no­

cy mozolnego życia sw ego, ażeby się pokazać — na W ystawie. A w i j c w a r t o zdjąć przed nią kapelusz.

Może przyciągnie eię też polski napis znanego z Przykop praskich sklepu Nefia, gdzie narzędzia domowe i drobne przedmioty galanteryjne zwrócą na siebie twoją uwagę.

Idąc od witryny do witryny, nieraz wogóle za­

trzymujemy się przy przedmiotach, które dawniej uważaliśm y za wyrób zagraniczny. Tymczasem jestto praca swojska, zasługująca na uznanie i na poparcie. To mając na w zględzie, mimowoli nasu­

wa się myśl, że nieraz kupujemy od naszych wrogów, czego dostatek mamy w kraju, gdyż w y­

rób domowy dorównywa produktowi zagranicznemu.

Ileż tu nawzajem korzystaćby m ogły ludy sło­

wiańskie, reorganizując swoje stosunki handlowe.

Z frazesu stałby się czyn, korzystny wam i nam!

W ystawa czeska dostarcza ważnego materyału do

studyów tego rodzaju. A w ięc badajm y!

(32)

(Hala maszyn. — Żelazo. — H uty. — Cukrow nictw o. — Szkolnictw o. — Zakład Frića. — L iteratura. — Polskie rzeczy. — Gospodarstwo rolnicze. — M leczarstwo. — A r­

m aty pokoju. — G rupa magnacka. — K atalog w ysta­

wy. — W ystaw a kogutów i róż).

Aleja stara, szeroka i cienista dzieli W ystawę na dwie głów ne części. Jeżeli w pierwszej części dominuje olbrzymi pałac przemysłowy, to po dru­

giej stronie rozmiarami dominuje hala maszyn (6,722 metrów kwadr.) wraz z kotlarnią, gdzie maszyny dynamo-elektryczne stale są w ruchu.

H a la , zapełniona maszynami nieraz potwornych rozmiarów, kipi ruchem potęgi żelaza, pary i ele­

ktryki. Dla fachowca pole to nauki, dla reszty śmiertelników pole podziwu i pouczenia. Dopuścił­

bym się zarozum iałości, gdybym się tu silił na

sądy lub zdania. Ale bądź co bądź muszą tu być

przedmioty niepospolitej dobroci, skoro fabryki tu

rywalizujące swemi okazami pochlubić się mogą

wywozem w daleki św iat, jak n. p. Skoda w Pil-

zn ie, Ringhofer na Sm ichow ie, „Czesko-morawska

(33)

strojowna“ w Pradze, Bondy, Ruston, Bolzano itd. W szak roczny obrót przemysłu m aszynowego w Czechach wynosi mniej więcej 20 milionów złr.

Przypominam sobie m im owoli, gd y kilkanaście lat temu po raz pierwszy jechałem do Petersbur­

ga , jak miłą dla mnie było niespodzianką, że po drodze warszawsko-petersburskiej unosił mnie w te­

dy wagon fabryki Ringhofera, a w ięc wyrób rąk czeskich. Zresztą najnowszy pociąg cesa rsk i, który Monarcha w tych dniach w Wiedniu oglądał, od­

znaczający się w ykwintnością i okazałością, jest w niemałej części owocem rąk i ducha czeskie­

go , wagony i artystyczna ich ozdoba pochodzi bowiem z fabryki Ringhofera, co pewne dzienniki niemieckie — naturalnie — zamilczają.

Piękny pawilon h u t c z e s k i c h i prywatne pawilony p r z e m y s ł u ż e l a z n e g o , w sąsiedz­

tw ie hali maszyn rozstawione, dopełniają obrazu tego. Skoro mowa o żelazie, podnieść wypada szczególnie wielce wytworny pawilon ks. Hanaw- skiego, zawierający wyroby sławnych hut czeskich w Komarowie. N ie bez dumy wskazuje napis, że huty komarowskie założone były w X II w ieku!

Dalej są w osobnych pawilonach przedstaw ione:

górnictwo, wyroby z gliny, kamienia, cementu, keramika itd. Fabryka Nowaka i Jahna w e w ła ­ snym pawilonie przed cezami widzów i w atmo­

sferze prawie tropikalnej w y r a b ia ... lód. Lód ten konsumują piwnice W ystawy. W yniki nowych w y­

nalazków oglądać można w pawilonie p a t e n t ó w .

Okazale prezentuje się c u k r o w n i c t w o c z e s k i e .

(34)

Posiadam y obecnie 48 cukrowni akcyjnych i 86 cukrowni prywatnych w Czechach. Obok pawilo­

nu cukrowni wystawiono, dzięki pomysłowi bar­

dzo oryginalnemu, olbrzymią śpiczastą głow ę cu­

kru, od góry białą, następnie w ciemno-niebieski papier owiniętą. Tę górę cukrową widać zdaleka.

Zawartość jej przedstawia statystycznie ściśle obli­

czoną ilość cukru, d z i e n n i e w Czechach konsu­

mowanego t. j.: 220.000 kilogr. Nie dziw się mój drogi, że tyle słodyczy potrzebujemy dziennie, bo koniecznie nam jej trzeba na rozmaite gorzkości, jakiem i bywam y w życiu karmieni.

Prawdziwą satysfakcyę zrobi pedagogowi, przy­

jacielow i oświaty i literatury pawilon „ Szkolnictwo. “ R ozległy to bardzo budynek. Oglądając sz c z e g ó ­ łowo prace naszych licznych fachowych szkół, tak praskich, jak prowincyonalnycb, wróżymy mimowoli dobrą przyszłość następnemu pokoleniu, któremu w cyw ilizacyjnych dążeniach niech pomaga Bóg.

I tu jest taka m asa szczegółów i drobiazgów, im­

ponujących mimo swej drobiazgowości, że poczu­

cie naturalnej wdzięczności rodzi się w duszy w i­

dza dla wszystkich tych, którzy w jakikolw iek sposób przyczynili się do kompletu tak wspania­

łego. Bo młodzież pracowita i um iejętna— to przyszłość nasza.

I tu są zresztą rzeczy rozgłosu europejskiego.

Zajrzyj np. do oddziału znanego zakładu przyro­

dniczego V. F rića, który szkołom i instytucyom

naukowym dostarcza przedmiotów przyrodniczych,

m ianowicie też preparatów, odróżniających się

(35)

w ielk ą doskonałością. Na pary sk iej w ystaw ie o trz y ­ m ał F rić m edal złoty. Z a k ła d to rozgłośnie znany ja k o specyalny, a p re p a ra ty jeg o w yrobu p o szu ­ k iw ane są w pierw szorzędzych g ab in etach zoolo­

gicznych w P aryżu, B erlinie, W iedniu i t. d. Id ą one też do B ritish Museum, do zoologicznego m u­

zeum w P etersburgu, zuajdziesz je w m uzeach lub gabinetach uniw ersyteckich w M eksyku, Sidney, T om sku i t. d. Z a k ła d ten założono w r. 1861.

W paw ilonie szkolnictw a zn alazła tak że m iejsce l i t e r a t u r a c z e s k a , p rzed staw iająca tu taj z a ­ k res czasu lat 100. N ajw ażniejsze d ru k i zm ar­

tw y ch w stałeg o naszego piśm iennictw a tu system a­

tycznie oglądać m ożesz. Miłe zapew ne w yw rze n a tobie w rażenie, że lite ra tu ra p olska za pom ocą licznych bardzo i czasam i w ybornych przekładów p rzeszła w k rew literatu ry czeskiej. P rzek ład ó w ty c h , licząc w to p rzek ład y pom ieszczone w p i­

sm ach i najrozm aitszych w ydaw nictw ach zbioro­

w ych je s t okrągło 1500 (!). Z najdziesz tu i k ilk a g ra m a ty k polskich dla Czechów (G ram aty k a pol­

s k a S pachty, w yszła w czterech w ydaniach), S ło ­ w nik p o ls k o -c z e s k i, je d e n S tra n sk ie g o , a drugi H ory i t. d.

Dalej idzie oddział inży n iery i poligrafii, liczne paw ilony pryw atne, ja k „D ru k arn ia J. R. y ilim k a 1',

„P apiernictw o J. F u c h sa “ itd. J e s t i w ielk a p ie k a r­

nia cechu piek arzy czeskich, w yrób w ędlin itd. itd.

Lecz zw róćm y się już do gospodarstw a, k tó re p rzed staw ia zdum iew ająco w yczerpujący obraz k u l­

tu ry rolniczej ziemi naszej.

(36)

Leśnictwo i rybołówstwo mają obszerne, w y­

kwintnie urządzone pawilony. W szystko to robi wrażenie otwartych książek, z których nieocenioną czerpać można naukę.

Bogactwem treści odznacza się też budynek, poświęcony gospodarstwu rolnemu. Nie wątpię, że każdy gospodarz, w łaściciel ziem i, obywatel podziwia racyonalność pracy, przez którą się w C ze­

chach ziemia i przyroda w yzyskuje. Zdum iewa­

jące nadsyłki tak zwanych „Spolku hospodar- sk ych “ i nawet osób prywatnych, dostarczają spo­

sobności, aby nabyć pojęc e , jak to w Czechach pracowita ręka ludzka pilnuje każdej garści ziemi, każdego drzew a, każdego krzaku, nawet każdej pszczoły.

Przyjemnie popatrzeć na plastyczne plany naszych dworów gospodarskich, gdzie mimowoli i bez trudu widzi się urządzenia czeskich z a ­ kładów rolniczych. Ileż tu motywów wielce cie­

kawych nasuwa się do badania domowego gospo­

darstwa. Przypadkiem wpadła mi tu do rąk „Pri- rucni kniha m lekarska11 Berty Pichowej, ozdobio­

na lieznemi illustracyami. Jest to w ięc podręcznik dla gospodarskiego w yzyskiw ania produkcyi m le­

ka. Do książki tej trzeba jednak dodać małą n o ­ tatkę. Otóż pani Pichowa, oczyw iście Czeszka, lat parę temu energicznie w zięła się do studym g o ­ spodarstwa m lecznego, w tym celu podróżowała po Saksonii, po Niemczech, a głów nie po Szwaj- caryi. Z powrotem, nabrawszy specyalnego do­

św iadczenia, pani Pichowa ze swych studyów

(37)

nad mleczarstwem zdała sprawę radzie krajowej, poczem zaproszono ją na odczyty o tymże przed

miocie do gospodarskich szkół krajowych i tow a­

rzystw gospodarskich. W ciągu lat kilku w ygło­

siła pani Picbowa o mleczarstwie 400 odczytów (w Pradze i na prowineyi), w ydała wyżej w y m ie­

nioną książkę w kilku wydaniach... a rezultat?

Dziś produkujemy nawet i drogie zagraniczne s e ­ ry (jako Camenbert, de Brie i inne gatunki) z cze­

skiego m leka u siebie, to jest w Czechach. Masz przykład. Daruj łaskaw ie, żem tu przytoczył szcze­

gół tak drobny, lecz są d zę, że w łaśnie rzeczy w ielkie objaśniać można nieraz za pomocą rzeczy małych.

Gdy opuszczamy budynek, poświęcony gospo­

darstwu rolnemu, zwracają uwagę naszą na siebie m aszyny gospodarskie, porozstawiane pod obszer- nemi szopami w setkach okazów. Stoją tu te p łu ­ gi, radła, siew niki i t. d. w regularnych szeregach jako „armaty pokoju/1 jak słusznie zauważył nasz powieściopisarz Jirasek. Na jak wysokim stopniu wogóle stoi uprawa ziemi w Czechach, tego św ie ­ tnym dowodem są eleganckie i bogate pawilony naszych wielkich panów, hrabiego Jana Haracha, ks. Schw arzenberga, ks. Maurycego Lobkowica, hrabiego Franciszka Thuna (namiestnika), Ernesta Sylwa-Taroucca, Nostica, hrabiów Buąuoy, hrabie­

go Jaromira Cernina. Pawilony te nazwać można

„grupą m agnacką11 na w ystaw ie czeskiej. A gru­

pa to imponująca pod każdym względem . Każdy

z tych pawilonów przedstawia zupełny obraz g o ­

(38)

sp o d arstw a rolniczego, le śn ic tw a , rybołów stw a , przem ysłu gospodarskiego i t. d., upraw ianego w obrębie m ajątków dotyczących m agnatów . A j a ­ kich rozm iarów są te m ajątk i, przedstaw isz sobie, jeżeli w eźm iesz n a uw agę, że np. je d en ks. Schw ar- zenberg posiada w C zechach niem niej, niż 176.366 hektarów ziemi. S pecyalny k ata lo g paw ilonu ks.

Schw arzenberga zaw iera 700 num erów.

Z w szystkich paw ilonów ary sto k racy i czeskiej przem aw ia do ciebie w ym ow ne św iadectw o w iel­

kiego postępu i kultury, jak ie j w ten sposób szla ­ chta czeska je s t zasłużonym czynnikiem — ku w łasnem u i k ra ju całego zaszczytow i. Co do z a ­ słu g szlachty naszej wobec w ystaw y, podniósłem je już w w stępnym liście; w paw ilonach zaś tej że szlachty znajdziesz um otyw ow anie słów pochleb­

nych. Ba, z pod pióra w ym yka mi się w iersz w a ­ szego K rasińskiego, k tó ry z głębi uczucia patryo- tycznego w ysław iał łączność szlachty z ludem —

Nie do k ilk u listów skrom nych, lecz do obszer­

nych, n a w e t kilku-tom ow ych studyów m ateryału dostarcza niezaw odnie w ystaw a czeska. Nie chcąc i nie m ogąc nudzić cię suchym regestrem lub p o ­ w tórzeniem katalogu, poprzestać m usiałem na po­

bieżnym tylko rzucie oka, zatrzym ując się ledw ie

tu i owdzie. N aturalnie, żem niejedno pom inął. Niech

m nie je d n a k tłum aczy ta okoliczność, że tu z z a ­

kresu pracy i cyw ilizacyi nagrom adzono tak ie m asy,

że sam głów ny k a talo g naszej w y staw y (po czesku

i po niem iecku), bardzo staran n ie zestaw iony przez

D ra Józefa F o rta, w ypełnia blisko 500 stronnic dru

(39)

ku, nie licząc w to g alery i obrazów , oddziału ,,r e ­ tro sp ek ty w n eg o “ i katalogów licznych pawilonów.

W y p ad a jeszcze d otknąć się dziś w ystaw c z a s o ­ w y c h , które rów nież m ają pow odzenie niezw ykle po­

cieszające, gdyż budzą ogólne zainteresow anie i do­

p e łn ia ją obrazu i ta k nad spodziew anie szerokiego.

I ta k np. m ieliśm y w tych dniach w tylnej części w ystaw y, w osobnych budynkach, nadzw yczaj cie k a­

w ą i w esołą w ystaw ę czeskich k o g u t ó w . Z ebrano tam około 600 kogutów z najrozm aitszych stron k r a ­ ju. P rzed staw sobie niem ałą g rom adkę pociesznego narodu koguciego, k tó ry tu gościnnie w ystępow ał z całą dum ą swej wrodzonej rycerskości. Z giełki i ruch nie do opisania. U jrzeliśm y m iny k o g u cie , o ja k ic h się dziecku m iasta ani śniło.

P ierw szą nagrodę otrzym ał k o gut z hodow li księżniczki Id y Sehw arzenberg. Z postaw y dumnej teg o ko g u ta m ożaaby sądzić, iż w iedział, ja k i go

zaszczyt czeka.

Ale będziem y mieli jeszcze inne chw ilow e w y­

staw y, ja k to w jed n y m z poprzednich listów pod- niósłem . Jeszcze w tym m iesiącu rozw inie n a W y­

staw ie urok swój poetyczny olbrzym ia w ystaw a r ó ż. Mówił mi d y rek to r ogrodów p. T hom ayer, że zbierze się n a tej nadobnej arenie m niej w ię ­ cej 50,000 róż. W idzisz w ięc. że na naszej czeskiej W ystaw ie nie brak naw et i poetycznej strony.

Pozwolisz, abym ci jeszcze n a zakończenie opisał w n astęp n y m liście ruch i życie, panujące na w ystaw ie.

P ra g a czeska 9 czerw ca 1891.

(40)

(Życie na W ystaw ie. — Konsum cya. — Piw o i wino cze­

skie. — R estauracye i paw ilony zakąsek. — Muzyka. — R ozryw ki. — Udział obcych. — A gitacya przeciw W y sta­

wie. — Pociecha. — Podziękow anie publicystyce polskiej.

Cloście. — W ieczór na W ystaw ie. — Korona).

Mogą być w ystaw y w ielkie i im ponujące, lecz nie zaw sze przyjemne i mile. Zawisło to nie- tylko od wewnętrznej treści wystaw, lecz i od n- rządzenia ogólnego i terenu. Otóż z najw iększą przyjemnością jestem w stanie zaznaczyć, zasto- sowując się zresztą do zd^ń licznych i zaw sze m iłych g o śc i, zwłaszcza bywalców na w ystawach europejskich, że W ystawa czeska jest i przyjem­

na i miła. Porządek jest i elegan cya, i jeżeli tu i owdzie srogi krytyk napotyka dotychczas ja k ie­

kolw iek wady, niema w ątpliw ości, że będą usu­

nięte może p ręd zej, nim dojdą słowa niniejsze do rąk twoich.

Trzeba przyznać, źe zasłużony komitet uczynił w szystk o, co w jego było siłach. Z W ystawą po­

łączono mnóstwo w ygód i dogodności, a ciągle

Cytaty

Powiązane dokumenty

Proszę, żeby dzieci powtarzały rymowankę klaszcząc rytm, tupiąc, stukając ołówkiem o blat stołu.. Może dzieci będą miały jeszcze inny pomysł, aby nadać rytm

szczeniu „K raju ” przez Piltza objął redakcję tego pisma. Oprócz współpracowników stałych redakcja opierała się na

Jako uczeń

zim ą uczęszczało do szkoły 50 dzieci, ale latem tylko 20 zjawiało się w szkole, program obejmował naukę czytania i pisania w języku polskim, cztery podstawowe

Sławomir Marzec, z cyklu „Wokół ikony, czyli smok o złotym zębie”, collage, tektura, linia ołówkiem bezpośrednio na ścianie, 2009 (fot... Sławomir Marzec, z

Od kilku dni trwa akcja zbierania starych fotografii zorganizowana przez Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN", „Gazetę w Lublinie" i Biuro Promocji Miasta.. od 9 do 17

Po pierwsze, aktywność placówek, które biorą udział w pilotażu, jest wielokrotnie większa, niż zakładaliśmy, a to oznacza, że proces raportowania i indeksowania

Fotokopia Legionowej Karty Woj­ skowej Jana Bielaka.... Kazim ierz Kaczor w