• Nie Znaleziono Wyników

Do rozważań na temat różnych strategii zagospodarowania przestrzeni i budowania etnicznych miejsc chcę włączyć analizę jednego z charakterystycznych terenów ru-sińskich na Słowacji. Zgodnie z założeniami projektu badawczego, najwięcej uwagi poświęciliśmy rozpoznaniu kwestii zarządzania przestrzenią na terytoriach zróżni-cowanych etnicznie. W omawianym rejonie obserwowaliśmy różne strategie lokal-nych władz starających się uwzględnić obecność Rusinów, liczną społeczność Romów i wykorzystać przygraniczny charakter badanego miasteczka. Dzięki wcześniejszym doświadczeniom badawczym na tym obszarze dodatkowo mogliśmy ocenić realiza-cję planów zagospodarowania przestrzennego przygotowanych kilkanaście lat temu.

Grupa Rusinów jest etnicznie i historycznie związana zarówno z Hucułami, jak i z Łemkami. Podobny etnicznie profi l i tradycyjne sposoby organizacji społecznej miały nam pomóc w porównaniu strategii zarządzania przestrzenią.

Rusini zamieszkiwali od wieków przede wszystkim północno-wschodnie regio-ny Słowacji. Administracyjnie i geografi cznie przyjęto umieszczać ich w rejonie pre-szowskim. Na terytorium Słowacji odnaleźć dziś można około 200 osiedli rusińskich.

Ich liczba, jak powszechnie się sądzi, wraz z postępującą słowakizacją ulega systema-tycznemu zmniejszaniu się. Wciąż jednak stanowią grupę o w miarę jasnej identyfi ka-cji, wyróżniającą się na tle słowackiej większości. Obserwacje prowadziłem głównie w rejonie Medzilaborec, miasteczka uważanego powszechnie za centrum rusińskiej kultury w tym kraju zapewne dlatego, że umieszczono w nim muzeum znanego arty-sty Andy’ego Warhola, którego w swoim czasie uznano za jedną ze znaczących postaci narodu karpatorusińskiego. Celowo wykorzystaliśmy w badaniu miasteczkową orga-nizację tej grupy, chcąc sprawdzić, jak w nietypowym dla siebie miejscu (większość Rusinów w Karpatach zamieszkuje głównie wsie) realizuje ona strategie zagospoda-rowania przestrzeni. Inne miasta zamieszkane przez Rusinów, takie jak Preszów czy Swidnik, ze względu na swój (wielko)miejski charakter dalece odbiegają w sposobach organizacji przestrzeni i są również zbyt trudne do tego typu badań.

Pomimo że na zewnątrz wspólnota ta posiada jednoznaczną etniczną identyfi -kację, to wypada stwierdzić, że jej etniczność znajduje się raczej w fazie uśpienia.

Mieszkańcy badanego regionu nie są specjalnie zainteresowani dyskusją o swojej et-nicznej tożsamości. Żyją własnymi wspomnieniami i tradycją przekazywaną w pro-cesie transmisji etnicznej z pokolenia na pokolenie. Coraz częściej, jak sami mówi-li, zapominają o tym, co było tak ważne dla ich dziadków. Postępująca asymilacja utrudnia im zapamiętywanie historii wspólnej wszystkim Rusinom. Etniczność jest

dla nich wciąż ważną formą organizacji tożsamościowej, ale stopniowo ignorowaną i zapominaną. Istotnym czynnikiem budującym tożsamość badanej społeczności jest religia. Podobnie jak język i kultura, cerkwie Rusinów skupiają elementy wschodniego i zachodniego chrześcijaństwa. Zarówno prawosławie, jak i grekokatolicyzm są dla samych zainteresowanych najważniejszymi fi larami ich tożsamości, jak również pod-stawowymi wyróżnikami ich etniczności na zewnątrz wspólnoty. Ponadto religia peł-ni rolę pewnego łączpeł-nika między politycznymi frakcjami rusińskimi. Bez względu na sympatie proukraińskie czy prosłowackie, wszyscy Rusini spotykają się w cerkwiach.

Podziały religijne przebiegają raczej wzdłuż linii wyznaczonych przez tradycję i hi-storie poszczególnych wsi i rodzin. Niekiedy owe podziały, tak jak w Medzilaborcach, mają na tyle trwały charakter, że są ogniskiem waśni i sporów ciągnących się już od wielu lat. Księża, będący zawsze w tej społeczności naturalnymi liderami etnicznymi, do dzisiaj spełniają podobną rolę, choć są często wypierani przez zawodowych lide-rów przygotowanych do walki o różne społeczne czy polityczne przywileje.

Rusini dumni są ze swojego języka i procesów kodyfi kacyjnych podnoszących jego rangę. Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku odbywał się w ich miasteczku światowy kongres języka rusińskiego, wydawało się, że na fali ogólnego zainteresowania wspólnota wiecznie przeżywać będzie etniczny festiwal podobny do tego, który wywołały w Polsce łemkowskie „Watry”. Tymczasem ożywienie etniczne stopniowo wygasało, by obecnie osiągnąć stan zamrożenia. Częściowo da się to wy-tłumaczyć przez porównanie z grupą łemkowską. Społeczność rusińska nie podle-gała tu represjom w takim stopniu jak Łemkowie w Polsce, zatem zmiany w latach dziewięćdziesiątych, postępująca demokratyzacja, nie miały tu takiego znaczenia. Nie wydarzyło się nic takiego w najnowszej historii tej grupy, co ożywiłoby etniczne życie.

Ani transformacja ustrojowa, ani wejście do europejskich struktur nie zdynamizowa-ło życia wspólnotowego. Większość szdynamizowa-łowacka nie zwraca uwagi na małą i spokojną rusińską społeczność. Opinię publiczną bardziej bulwersuje konfl ikt z mniejszością węgierską czy kłopoty z Romami. Lokalnym liderom trudno wykrzesać ze swej spo-łeczności odrobinę entuzjazmu, która zdynamizowałaby życie wspólnotowe. Lokal-ność jedynie w minimalnym stopniu naznaczona jest rysem rusińskiej etniczności.

3.1. Aktorzy lokalności

Medzilaborce były obiektem mojego zainteresowania już w połowie lat dziewięćdzie-siątych XX wieku. Prowadziłem tam badania nad etnicznością Rusinów. Wielotygo-dniowa obserwacja uczestnicząca dostarczyła mi wówczas materiału na temat stra-tegii etnicznych tej społeczności. Po wielu latach postanowiłem, w ramach nowego grantu badawczego o zarządzaniu przestrzenią, odwiedzić to miasteczko, by spraw-dzić, w jakim kierunku rozwija się ta grupa, a przede wszystkim wychwycić reguły organizacji przestrzeni. Badania miały dość pobieżny charakter, ale już na pierwszy rzut oka udało mi się zaobserwować pewne prawidłowości, które interesująco pre-zentują się w zestawieniu z innymi analizowanymi tu miejscami. Skoncentrowałem się przede wszystkim na samym miasteczku. Jego charakter w zestawieniu z szeroki-mi kategoriaszeroki-mi dotychczasowej analizy wprowadza do tych rozważań nową jakość.

Analiza traktuje o wybranym miejscu, równie etnicznie złożonym, ale ze względu na wyraźnie ograniczony terytorialnie charakter przestrzeni ukazuje ją w sposób bar-dziej skondensowany. Potraktujmy tę przestrzeń jako Goff manowską scenę, na której pojawiają się aktorzy odgrywający swoje role, a ich realizacja ma społeczne konse-kwencje. Mamy w tym miasteczku do czynienia ze skumulowaną przestrzennie et-nicznością. Na stosunkowo niewielkim obszarze wychwytujemy charakterystyczne elementy przestrzeni zdefi niowane etnicznie, które podlegają i są częściowo zarzą-dzane przez etniczną wspólnotę. A raczej, jak zauważamy, są negocjowane pomiędzy wieloma zbiorowymi aktorami społecznymi. W głównej roli występuje jednak grupa większościowa, czyli Słowacy posiadający wszelkie atrybuty władzy dające im nad tą przestrzenią kontrolę. Równolegle o prymat zarządcy tej przestrzeni toczą walkę, choć to określenie trochę na wyrost, Rusini. Statystami wydają się być Romowie, których najbardziej widać i łatwo rozpoznać, ale mają oni do odegrania role drugoplanowe.

Scenariusz przewiduje kilka płaszczyzn odczytywania tych ról oraz wyznacza odsłony i dekoracje owych zmagań o przestrzeń. Mamy więc scenę, na której prezentowane są sposoby i strategie zagospodarowywania miejsca przez władzę. W tle toczy się spek-takl, w którym występują aktorzy ubrani w szaty etniczne, a wątkiem próbującym się przebić w tym scenariuszu jest globalizacja.

Pierwsza odsłona. Kiedy wjeżdżamy do Medzilaborców, odnosimy wrażenie, że znajdujemy się w typowym słowackim miasteczku. Piękna okolica: wysokie wzniesie-nia pokryte lasem i przepływająca tam rzeka wprowadzają nas w prawie górski klimat, charakterystyczny dla tej części Karpat. Stara zabudowa domków jednorodzinnych wymieszana z blokowiskami z lat siedemdziesiątych psuje jednak nastrój sielskości małego miasteczka. Na pierwszy rzut oka widać chaos architektoniczny wprowa-dzający niepokój i dezorientację co do tożsamości tego miejsca. Stare przeplata się z nowym, nie widać żadnego czytelnego wzoru organizacji przestrzeni, a to od razu powoduje poczucie zagubienia. Z czasem zauważamy jednak pewne cechy przestrzeni świadczące o tym, że lokalna społeczność podejmuje próby jej zawłaszczenia i ozna-czenia. Takim symbolem wydaje się być cerkiew wznosząca się na wzgórzu w centrum miasteczka. Urokliwa architektonicznie, wysyła sygnały, że znaleźliśmy się na terenie grupy religijnej wschodniego obrządku. W świadomości turysty zaczyna pojawiać się porządek i spokój. Ale obok zauważamy też duży, tajemniczy bunkier, całkowicie ano-nimowy i brzydki. Kiedy nasz wzrok szuka czegoś przyjemniejszego dla oka, znajdu-jemy fontannę w stylu popart, od razu przywołującą skojarzenia z Andym Warholem.

Kiedy do tego obrazu dołączymy duże blokowisko chaotycznie rozłożone na wzgó-rzu, mamy zapewnione wrażenia surrealizmu, w który przeniesiono nas wbrew naszej woli. Przygnębiające wrażenie pogłębiają siedliska Romów, naznaczając przestrzeń brzydotą. Obrazu dopełniają stare, zniszczone i zdewastowane budynki z wybitymi szybami i odpadającym tynkiem.

Kiedy planowałem przyjazd do Medzilaborców, spodziewałem się, że w ciągu tych kilkunastu lat od czasu mojej ostatniej tu bytności znacznie odmienił się wizerunek tego miejsca. Tymczasem pierwsze wrażenie wzmogło poczucie nawet nie zatrzyma-nia czasu, ale zastoju i regresu. Gołym okiem widać postępującą ruinizację miastecz-ka. Wydaje się, że przez ten okres nie wybudowano nic nowego. Wiele budynków

przemysłowych stoi opuszczonych i zdewastowanych, potęgując wrażenie wymiera-nia. Jedynie nowy hotel mógłby nas zmylić, sugerując swoją fasadą, że ktoś chce w to miejsce przyjeżdżać, bo coś tu się jednak dzieje. Wydaje się, że ambitne plany władzy starającej się ożywić ten region (tak wynikało z deklaracji lokalnych władz w czasie wywiadów) nie znajdują oparcia i zrozumienia wśród mieszkańców. Miasteczko nie zmienia swojego wyglądu i sprawia wrażenie miejsca, które dotąd nie wykorzystało szansy na rozwój. Taką szansą mogły być środki z Unii Europejskiej, ale jedynym wi-docznym znakiem dotacji i przemian jest nowo powstały miniskansen prezentujący rusińską kulturę w dość kiczowatej formie. Samo jego wybudowanie wprawia w do-bry nastrój zarówno lokalne władze, jak i społeczność rusińską dumną z promowa-nia własnej kultury. Większość moich pytań, zadawanych w wielu miejscach, o formy lokalnej aktywności, doczekała się głównie przywołania tej inwestycji. Jedynie nowy hotel i prywatne pensjonaty potwierdzają, że jest zapotrzebowanie na rozwój bazy turystycznej. Lecz choć, jak się wydaje na pierwszy rzut oka, region ten sprzyjać po-winien rozwojowi turystyki, niewiele się tu dzieje. Obraz regionu nie odbiega od tego sprzed kilkunastu lat. Władze uporczywie powtarzają hasła o wyjątkowej szansie mia-steczka włączenia się w politykę przygranicznej turystyki. W kilku miejscach można znaleźć duże tablice informujące o szlakach rowerowych pomiędzy Medzilaborcami a kilkoma miasteczkami w Polsce. W praktyce jest to kolejna papierowa inicjatywa, niewnosząca niczego w życie lokalnej wspólnoty i na pewno nie ożywiająca regionu.

Szukując rozmówców mogących mi wyjaśnić fenomen miasteczka, natrafi łem na Hassana z Macedonii (jak sam o sobie mówił: eks-Bałkana), który przywędrował do Medzilaborców kilka lat temu w poszukiwaniu spokojnego miejsca do życia. Prowa-dzi loProwa-dziarnię i obserwuje życie w miasteczku. Był wcześniej w Danii i Szwecji, ale najlepiej żyje mu się, jak mówił, wśród Rusinów. To miejsce trochę przypomina mu macedoński dom. Nie wie tylko, dlaczego ludzie tu są tacy nieszczęśliwi. Może, jak mówił, przez Unię Europejską, która wykorzystuje biedne kraje postkomunistyczne, bo zamiast dawać pieniądze, buduje im miniskansen. Może przez Cyganów, którzy tylko się rozmnażają i wkrótce będą w tym mieście większością. A może przez Ame-rykę, dla której najważniejszy jest biznes i pieniądze, a wszyscy liczą się z jej głosem.

Co innego w Iranie, a w ogóle to islam jest nadzieją na lepsze życie, mówił Hassan.

Zapewne inni mieszkańcy nie upatrują nadziei w islamie, ale też nie wiedzą, gdzie jej szukać. Panuje raczej przygnębiająca atmosfera i oczekiwanie, że ktoś coś w tym miasteczku zmieni.

Akt drugi, czyli w poszukiwaniu gospodarza terenu. W badaniach interesowało mnie przede wszystkim, jaki wpływ na politykę zarządzania przestrzenią ma licznie tam zamieszkująca społeczność Rusinów. Wydaje się jednak, że tak jak na Łemkow-szczyźnie, aktywność tej grupy ogranicza się jedynie do działań nielicznych liderów.

Część z nich zajmuje miejsca w lokalnych władzach. Pozostali nie angażują się w pra-ce na rzecz wypracowania jednolitej strategii, i dominują stare wzory gospodarowania terytorium. Działalność liderów etnicznych sprowadza się przede wszystkim do ak-tywizowania społeczności w organizacji folklorystycznych imprez. Miejscowa grupa Rusinów nie prowadzi dyskusji na temat zmiany form zagospodarowania regionu.

Pozostają w tej sferze absolutnie bierni. Jest to o tyle zastanawiające, że Rusini jako

wspólnota mogliby tę przestrzeń społecznie zdominować. Przemawia za tym zarów-no historia, jak i tradycja tej grupy. Jest ona na tyle liczna i jaszarów-no zdefi niowana, że jej aktywność w przestrzeni mogłaby być zauważana, a nawet, ze względu na bogatą sym-bolikę, dominująca. Nie chodzi tu tylko architekturę, bo poza cerkwiami typ miejskiej zabudowy nie wyróżniałby tej grupy, ale o możliwość rozmieszczenia swojej etnicznej symboliki. Nawet atut w postaci języka jest przez grupę w przestrzeni społecznej sła-bo wykorzystywany. Rzadko w miejscach publicznych słyszy się język rusiński (choć w rozmowach podkreśla się jego znaczenie i etniczną siłę). Prawie nieobecne są znaki rusińskości w miejscach publicznych. Jedynie w budynku lokalnej władzy można ze-tknąć się z tablicami i ogłoszeniami w tym języku, tak jakby liderzy chcieli zaakcento-wać, że się w tym miejscu liczą, a na zewnątrz już nie potrzeba niczego manifestować.

Kolejna uwaga dotyczy romskich aktorów przedstawienia. Poważnym społecz-nym problemem pozostają próby aktywizacji społeczności romskiej. Jednak już na pierwszy rzut oka widać, że polityka władz nie przynosi pozytywnych rezultatów.

Lokalni politycy narzekają, że nie są w stanie prowadzić z tą wspólnotą dialogu, bo klanowy układ zależności eliminuje negocjacje wewnątrzgrupowe. Większość inicja-tyw ze strony władz, mających uakinicja-tywnić społecznie Romów, kończy się na poziomie negocjacji z liderami. W dość przykrym dla tej grupy żarcie jeden z miejscowych działaczy zauważył, że o ile sporym problemem Medzilaborców są wyjeżdżający za granicę w poszukiwaniu pracy mieszkańcy, to jeszcze większym problemem jest to, że nie chcą pójść ich śladem miejscowi Romowie. Zdecydowana większość Romów żyje biednie i nie szuka pracy. Ci, którzy się jej podejmują, wykonują mało społecznie atrakcyjne zawody, sprzątając ulice czy pomagając w pracach polowych i na budo-wach. Zajęcia te stygmatyzują ich w oczach pozostałych społeczności, utrzymując na marginesie życia miasteczkowego. Romowie wciąż żyją na obrzeżach tamtej wspólno-ty, a zajmowana przez nich przestrzeń potwierdza ich społeczne wykluczenie. Lokalni liderzy potwierdzają, że Romowie generują wiele społecznych problemów, co prze-kłada się na liczne zatargi i nieporozumienia w kontaktach międzygrupowych. Grupa ta nie podejmuje starań o wpływ na zarządzanie terytorium, zajmuje pozycję konsu-menta przestrzeni, ograniczając się do przejmowania niezagospodarowanych miejsc.

Co charakterystyczne dla tej wspólnoty, miejsca te pozostają w jej władaniu przez ich zajmowanie, fi zyczną obecność i zawłaszczanie, a nie nadawanie jej walorów spo-łecznie atrakcyjnych. Przestrzeń romska pozostaje nisko oceniana i traci na wartości wraz z upływem czasu. Społeczność ta nie inwestuje w nią, a raczej grabi i przeżuwa, ogołacając ze wszelkich wartości. Są to miejsca izolowane i marginalizowane. Stają się miejscami odspołecznymi. Z punktu widzenia społeczności miasteczkowej zdegrado-wanymi i wstydliwymi. Romowie tworzą lokalność przez swoją obecność w niej, ale nie wytwarzają wartości dodanej. Nie wnoszą elementów wartościowych, co w oczach pozostałych wspólnot wyklucza ich z prawa decydowania o charakterze lokalności.

3.2. Muzeum. Coś interesującego i obcego przestrzennie

Tak jak analizowałem pojawienie się Bukowela na Huculszczyźnie, tak i w tym przy-padku interesująca badawczo jest próba wykorzystania przez lokalną społeczność mu-zeum Andy’ego Warhola. W założeniu mumu-zeum ma służyć promowaniu miasteczka w Europie. Łączą się tutaj interesy dwóch grup: zarówno lokalne władze, jak i społecz-ność Rusinów uczyniły z tej instytucji lokomotywę strategii PR. Liderzy po raz kolejny (to samo bowiem słyszałem już 15 lat temu) doszli do wniosku, że powinni zaktywizo-wać promocję miasta i regionu w Europie z wykorzystaniem postaci i twórczości tego artysty. Co jakiś czas temat ten powraca, wokół muzeum powstają liczne inicjatywy, które chyba jednak nie przynoszą spodziewanych rezultatów. Co charakterystyczne, muzeum to nie cieszy się specjalnym zainteresowaniem lokalnej społeczności, a działa-nia liderów kierowane są głównie na zewnątrz wspólnoty. Dyrektor muzeum opowia-dał mi o kilku performansach organizowanych przez tę instytucję, które bądź w ogóle nie wzbudziły tu zainteresowania, bądź, jak w przypadku instalacji wystawionej na skwerze przed muzeum, miejscowa ludność podziwiała ją z perspektywy okolicznych wzniesień. Pomimo wielu lat funkcjonowania muzeum jest wciąż „ciałem obcym” w tej przestrzeni. Lokalna społeczność nie zinternalizowała go i uważa za twór obcy i mało pasujący do ich miejsca. Jest to interesujący badawczo przykład inwestycji mającej być wizytówką terenu, która nie zostaje przez społeczny organizm przyjęta. W wielu mia-stach jesteśmy zapewne w stanie wskazać liczne takie przykłady źle wykorzystanych obiektów przestrzennych, ale w małej społeczności jest to szczególnie widoczne i zna-czące. W tym wypadku społeczność zafundowała sobie „pomnik ku czci”, który jest społecznie martwy. Może to wynikać zarówno z charakteru tego obiektu (jego obcości architektonicznej), jak i z braku kompetencji kulturowych wspólnoty w przepracowa-niu misji tej instytucji. Miejscowi nie tylko nie identyfi kują się z tym symbolem, ale też nie potrafi ą go odczytać i adaptować do własnych strategii organizacji miejsca. Dla mnie, po wielu latach obserwacji, jest oczywiste, że władze lokalne nie wybrały trafnej strategii promowania regionu i uporczywie lansują niewłaściwe wzory. Deklaracje li-derów, że Warchol jest synonimem globalnego świata zakorzenionego w tej przestrze-ni, wydają się absolutnie niezrozumiałe dla mieszkańców.

W przeciwieństwie do obu analizowanych w tekście regionów nie widać tu pozy-tywnych efektów ożywienia przestrzeni społecznej. Mam na myśli zarówno zmiany w przestrzeni fi zycznej, jak i reorganizację więzi lokalnych. Najprostszym wskaźni-kiem byłyby zmiany w charakterze organizacji przestrzeni, nowa infrastruktura czy działania poprawiające estetykę miejsca. Jednym z powodów wydaje się brak w Me-dzilaborcach „aktora globalnego”, który zdynamizowałby procesy redefi nicji prze-strzeni. Sama wspólnota zaś nie wnosi w swoich strategiach ożywczych elementów, które rewitalizowałyby zarówno kondycję więzi, jak i przestrzeń. Wspólnota Rusi-nów nie jest zdolna wypracować przewagi, która pozwoliłaby przejąć kontrolę nad tym miejscem. Wciąż pozostaje ono wielowymiarową przestrzenią naznaczoną ra-czej chaosem niż porządkiem. Przyczyn takiego stanu rzeczy należałoby upatrywać w słabej kondycji wspólnot organizujących ową przestrzeń. Dotyczy to zarówno niekompetencji władz lokalnych, jak i braku aktywności grup, zarówno Słowaków, Rusinów i Romów. O ile jednak ta ostatnia z wymienionych, w żadnym ze znanych

mi przypadków, nie pretendowała do roli gospodarza terenu i dominowania w prze-strzeni, o tyle pozostałe, w innych kontekstach społecznych, takie aspiracje przeja-wiają. Różnice w porównaniu z Łemkowszczyzną i Huculszczyzną polegają na tym, że nie odnotowano tu impulsu globalnego. Nie pojawili się „nowi obcy” wnoszący do polityki zagospodarowania przestrzeni nową jakość. Nie ma na Słowacji, w tym rejonie, aktorów wprowadzających nowe wzory, które konkurowałyby z tradycyjnymi regułami zawłaszczania przestrzeni. Mówiąc językiem Mertona, mamy do czynienia z rytualizacją wzorów zarządzania, a brak jest elementów innowacyjności czy buntu.

4. Podsumowanie

Analiza materiału badawczego z terytorium Rusinów i Hucułów wykazała, że wybory strategii i projektów zagospodarowania przestrzeni wymagają od aktorów społecznych zmierzenia się z mechanizmami i konsekwencjami postępującej globalizacji. Przede wszystkim zauważamy, że w nowych warunkach relacje i więzi społeczne stają się w większym stopniu niezależne od miejsca, w którym znajduje się człowiek. Innymi słowy: miejsce – uformowana w procesie historycznym, specyfi cznie uporządkowana i zinterpretowana przestrzeń społeczna – przestaje być jedynym, a niekiedy nawet podstawowym elementem determinującym działania i kreującym poczucie wspól-notowości. Globalizacja wymusza bowiem kulturową transgresję, wykraczanie poza granice kultury, która kiedyś defi niowała i dominowała na danym terenie. Opisywa-ne terytoria Huculszczyzny, Łemkowszczyzny i północOpisywa-nej Słowacji nacechowaOpisywa-ne są znaczeniami historycznie utrwalonymi, co wymaga uwzględnienia ich w projektach

Analiza materiału badawczego z terytorium Rusinów i Hucułów wykazała, że wybory strategii i projektów zagospodarowania przestrzeni wymagają od aktorów społecznych zmierzenia się z mechanizmami i konsekwencjami postępującej globalizacji. Przede wszystkim zauważamy, że w nowych warunkach relacje i więzi społeczne stają się w większym stopniu niezależne od miejsca, w którym znajduje się człowiek. Innymi słowy: miejsce – uformowana w procesie historycznym, specyfi cznie uporządkowana i zinterpretowana przestrzeń społeczna – przestaje być jedynym, a niekiedy nawet podstawowym elementem determinującym działania i kreującym poczucie wspól-notowości. Globalizacja wymusza bowiem kulturową transgresję, wykraczanie poza granice kultury, która kiedyś defi niowała i dominowała na danym terenie. Opisywa-ne terytoria Huculszczyzny, Łemkowszczyzny i północOpisywa-nej Słowacji nacechowaOpisywa-ne są znaczeniami historycznie utrwalonymi, co wymaga uwzględnienia ich w projektach

Powiązane dokumenty