W edukacji polskiej podróże zagraniczne były, w powszechnym zwyczaju. Młodzi panicze po odby ciu studiów w krajow ych akademiach wyjeżdżali na uniw ersytety lub dwory zagraniczne. Niemal wszyscy w ybitni ludzie nie ograniczali się do studiów m iej scowych. W listach scholarzy w akadem iach włoskich lub Sorbonie paryskiej nie brak nazwisk polskich. Za granicą uzupełnili studia Kochanowski, Kopernik, Ja n Zamoyski, który w Padw ie zdobywa godność rektora, król Ja n Sobieski i w. i. Dla poznania w ła snego k raju nie odbywano podróży, ale poznawano go praktycznie w licznych wyprawach, na obronę Rzeczypospolitej. Pam iętniki Paska świadczą, ile ten, zresztą przeciętny szlachetka, zwiedził ziem, swoich i cudzych, ile widział i jak oceniał. Z nich też poznać możemy to zamiłowanie do ziemi ojczystej, do przy rody i jej tworów. Ze stopniowym upadkiem ducha i tu zaniedbanie, myśl o wygodzie, o swym zaścianku tłum iła szersze poglądy. Z upadkiem Rzeczypospo litej podróże za granicę nie ustały, jeździli tam uczyć się „rządu u obcych, którzy nie przestali być nie podległymi, bądź sztuki wojennej, bądź adm inistra cyjnej". Ojczyzna zostawała na ustroniu, ale wielcy obywatele i organizatorzy w ychowania narodowego, jak Staszic, K ołłątaj, Czacki naw oływ ali do poznania własnej ziemi.
Wycieczki bliskie, powszednie, w średnich w ie kach, gdy mądrość czerpano niem al wyłącznie z ksiąg,
nie były w zwyczaju; raczej były to zabawowe, cza sem puste, rozryw ki żaków, karcone i tolerowane raczej, niż popierane przez szkołę. Nie różniliśmy się zr.esztą od Zachodu; i tam wiedza książkowa m iała jedynie wartość. Dopiero wolnomyślne prądy XVIII w ieku zwróciły młodzież w kierunku przyrody; trzeba przyznać, że i m y nie staliśm y pod tym wzglę dem w tyle, przepisy Komisji Edukacyjnej kładą silny nacisk na w ychowanie fizyczne; wycieczki o cha rakterze m ajów ek z muzyką, podwieczorkiem i za baw ą na świeżym pow ietrzu były powszechne w szko łach wszelkich kategoryj.
Głębiej pojm ował wycieczki Tadeusz Czacki; to też w wolne dni młodzież krzem ieniecka dążyła w okolice zamiejskie nie tylko dla zabawy, lecz gro madziła zbiory dó muzeum, wstępowała do chat wło ściańskich, poznając w ten sposób ziemię ojczystą i życie ludu. Duże -zasługi w tym kierunku m iał znany botanik Antoni Andrzej owski. Wzniosłe też cele m iały wycieczki Prom ienistych i Filomatów w Wilnie, gdzie stały się nie tylko zabawą, ale środ kiem uszlachetnienia obywatelskiego, terenem w y robienia narodowego. Tam śpiewano pieśni n aro dowe, układano i odczytywano utw ory własne, czer piąc natchnienie z uroczej przyrody litewskiej, tam układano plany i wiązano organizacje dla odrodzenia dusz i odzyskania straconej Ojczyzny. Nie dziw też, że wzbroniły ich policyjne ukazy Nowosilcowa.
W połowie zeszłego stulecia zasłynęły w k raju naukowe wycieczki uczniów szkoły Marymonckiej pod przewodnictwem W ojciecha Jastrzębowskiego (* 1799 f 1882), profesora nauk przyrodniczych (1836—1858), który może być uw ażany za ojca współ czesnych wycieczek szkolnych przyrodniczo-krajo- znawczych. „Przyrodnik z powołania, pedagog, mi łujący całą duszą pokolenie kształcącej się młodzie ży, dobry syn Ojczyzny, którą całym sercem miłował, pragnął tęż sam ą miłość wpoić w serca młodego po
kolenia, a uważając wycieczki po k raju za jedną z najprostszych dróg, wiodących do tego celu, nie zm ordowany w pracy, poświęcał im w łaśnie miesiące wakacyjne, które inni nauczyciele słusznie zużytko- w ują na wypoczynek po całorocznych trudach cięż kiego, acz zaszczytnego zawodu...“
„Pielgrzym ki takie — mówi dalej J. Wieniawski, jeden z jego uczniów -— prócz korzyści moralnej zdo byw ały nam młodym zapas zdrowia, zdw ajały nasze siły, czyniły nas w ytrzym ałym i na zmiany atmosfe ryczne, na deszcze, w ichry i skwary".
L ata po styczniowym pow staniu zniweczyły wszel kie usiłowania pracy narodowej, zanika szkoła pol ska pod zaborem rosyjskim i pruskim, w Galicji trzeba było lat, by otrząsnąć się z apatii, by skutecz nie oprzeć się łagodnemu, ale tym groźniejszemu jadowi serwilizmu. Oczywiście ja k wszędzie, w y cieczki wchodzą w program naukow y przy nauce hi storii naturalnej, wycieczki krajoznawcze leżą odło giem. Do w yjątków należy podróż do Krakowa, prze ciw czemu jeszcze w roku 1905 oponował mój dy rektor* jako przeciw zbędnemu luksusowi.
Wielkie wycieczki, jeśli się urządzało, to do Wie dnia, jako „serca i stolicy naszej monarchii"; czasem j akiś miłośnik k ultu ry klasycznej w ybrał się z kil koma w ybrańcam i do Włoch, ale o poznaniu w ła snych ziem, Warszawy, Poznania, W ilna nie myślano, lub raczej obawiano się mówić. W roku 1905 zorga nizował ks. arcybiskup J. Bilczewski w ielką piel grzymkę do Rzymu; mimo usterek, w ynikłych z jej ogromu i braku doświadczenia, jest to pierwsza wy cieczka polska szkolna w wielkim stylu.
Wiosną 1907 roku zorganizował autor, podówczas nauczyciel w gimn. samborskim, wycieczkę pod zabór pruski. Rada szk. kr., udzielając pozwolenia na wy cieczkę i przeznaczając zasiłki dla uczniów z fundu szu zakładu na gry i zabawy, nie poskąpiła kierow nikowi uwag w kierunku lojalnego poprowadzenia
wycieczki. W sprawozdaniu dyrekcji umieszczono następujące króciutkie sprawozdanie: „Udział wzięło 5 uczniów przy pomocy funduszów szkolnych. Ucz niowie zwiedzili w Poznaniu pam iątki historyczne i zbiory naukowe, w Gnieźnie katedrę, w Kruśw icy zabytki historyczne i najw iększą cukrownię do nie daw na w państw ie niemieckim, pozostającą w rę kach polskich. Prócz tego zwiedzono wieś W ęgier ce". Z kolei następują podziękowania naszym gospo darzom. Cennych wskazówek udzielił nam d r B. Chrzanowski, późniejszy pierwszy ku rator Okręgu Szkolnego poznańskiego, gościł nas i oprowadzał dr M arian Seyda w Poznaniu, dr Trepiński w Gnieźnie i śp. Antoni Dembiński w Węgiercach.
Zachęcony powodzeniem, postanowiłem w roku następnym , już ze Lwowa, pokonać trudności pasz portow e i w ybrać się „pod Moskala11. Rzeczywiście, przy pomocy kolegi T. Bałabana, zorganizowałem wycieczkę szkolną do W arszawy. Po drodze zwiedzi liśmy Sandomierz i Puław y, a w drodze powrotnej Częstochowę i Kraków, wszędzie gościnnie podejmo w ani przez „Królewiaków“.
Lody były przełamane.
Znikają wiadomości o wycieczkach do Wiedńia, a jaw ią się wycieczki po naszych ziemiach bez względu na kord.ony. Ruch te n obejm uje tak Galicję, jak i K rólestwo mimo trudności paszportowych. P ro w adzą je liczni profesorowie szkół średnich jak B. Błażek, A. D udryk, Al. Jaworski, jeden z najdziel niejszych pionierów tego ruchu, Al. Janowski, M. Wisznicki, K. Kulwieć, S. Łabendziński, J. Kołodziej czyk, T. Dybczyński, J. Piątek, B. Póchmarski, R. Pol- lak, W. Schneiberg, K. Moszyński, i w. i. P rąd ten ogarnia szersze sfery. W r. 1906 poseł Gnoiński pod nosi spraw ę wycieczek w sejmie galicyjskim i składa na ten cel znaczniejszą sumę do dyspozycji Rady Szkolnej i W r. następnym w ydaje w iceprezydent Płażek okólnik dó dyrekcyj szk. śr. i rad szk. okrę
gowych, zachęcający do organizacji wycieczek po kraju. Hasło to stało się od razu popularne. Ju ż od r. 1908 sprawozdania rady szk. kr. poświęcają osobny rozdział wycieczkom szkolnym, których liczba rośnie z każdym rokiem. W roku 1910 na w ystaw ie złączo nej z międzynarodowym kongresem higieny szkol nej w Paryżu mogliśmy przedstawić sprawozdanie, poparte szeregiem fotografij i zbiorów, nie ustępu jące potężnym państwom niezależnym.
Niemal równocześnie z wskrzeszeniem polskiej szkoły w K rólestw ie po rew olucji rosyjskiej, budzi się w spaniały ruch wycieczkowy. W alną zasługę ma tu „Polskie Towarzystwo Krajoznawcze", propagu jące swe idee na miejscu, ułatw iające podróż przy jezdnym. Chorążymi są K. Kulwieć, M. Wisznicki, a przede wszystkim niestrudzony A. Janowski. I tam tejsze wycieczki, mimo szykan i trudności, jakie okazywał stale rząd zaborczy, nie kierujący się, jak wobec nas „spod A ustriaka11, względami grzeczności i słowiańskiej gościnności, nie ograniczają się do jed nej dzielnicy; terenem pracy od razu staje się cała Polska. Dzielnie sekundują związki harcerskie.
Oczywiście nie wyłącza się zagranicy; po zaznajo m ieniu się z ziemią rodzinną godzi się poznać i obce k raje i zwyczaje; odbyw ają się też podróże szkolne i do klasycznych Włoch, i do Szwajcarii, Francji i Anglii i na słowiański Bałkan.
W czasie wielkiej w ojny światowej ruch wyciecz kowy oczywiście zm alał z powodu trudności w po dróży i przeszkód ze strony okupantów. Ograniczano się do pobliskich, pieszych wycieczek. Niemniej po traktacie brzeskim i po zlikwidowaniu frontu na wschodzie udało się autorowi latem 1918 roku zorga nizować wycieczkę kilkunastu uczniów lwowskiego gim nazjum V III do „Królestwa Polskiego". W praw dzie władze niemieckie odmówiły bezwzględnie wstępu na obszar swojej okupacji i trzeba było ogra niczyć się do terenów południowych, niemniej
wraże-nią były silne i pouczające, a kontakt z rodakam i pod okupacją nie był też bez znaczenia. Oczywiście zakaz w stępu do stolicy „niepodległego K rólestw a11 był rów nież doskonałym, acz nie zamierzonym zabiegiem pe dagogicznym.
Z chwilą odzyskania niepodległości stosunki zasa dniczo się zmieniły. Wycieczki nie tylko znajdują pełne zrozumienie i uznanie, ale wchodzą jako obo wiązkowe do urzędowych programów szkolnych, po czątkowo naw et z pew ną przesadą, w liczbie godzin trudnej do zrealizowania. P rak ty ka w niedługim cza sie wskazała właściwy w ym iar i kierunek.
Uznano, że znajomość ziem ojczystych nie może być odświętnym przyw ilejem wybrańców, lecz jest obo wiązkiem każdego wykształconego, a poznanie n aj w ażniejszych zabytków przeszłości, osobliwości przy rody i wartości kulturalnych choćby w szczupłym zakresie bliskiej okolicy, a w m iarę możności także i dalszych, o znaczeniu ogólnonarodowym, jak K ra ków lub Warszawa, powinno cechować każdego oby watela. Działalność wycieczkowa musi więc objąć wszystkie rodzaje i stopnie szkół we właściwym za kresie.
Nie ograniczono się jednak do samego teoretycz nego stwierdzenia ważności zadania, ale zabrano się do jego realizacji w życiu. Pracę podjęto w bardzo szerokim zakresie. Obecnie akcja wycieczkowa nie jest dorywczym i odosobnionym poczynaniem entu zjastycznych pionierów, ale planową i szeroką dzia łalnością, w której biorą udział rząd, szkoła i społe czeństwo. Jeżeli w pierwszym w ydaniu „Wycieczek" pisałem w r. 1919, iż „rzeczą rządu jest ustalić plany naukow e i dostarczyć środków do ich ucieleśnienia, rzeczą szkoły znaleźć chęć i zdolność do ich w ykona nia, rzeczą społeczeństwa otoczyć te dążenia ser deczną opieką i poparciem tak moralnym, jak m ate rialnym ", to dziś z radością trzeba stwierdzić, że po stulat ten jest w pełnym toku realizacji. Decydujące
czynniki przyznają daleko idące ułatw ienia podróży wycieczkom szkolnym, dają poważne ulgi taryfowe przy przejazdach kolejowych, podobnie życzliwie od noszą się tow arzystw a żeglugowe *).
Władze szkolne oraz liczne organizacje społeczne, a naw et pryw atne osoby zorganizowały na terenie Rzeczypospolitej liczne schroniska wycieczkowe, któ rych liczba ciągle wzrasta. Nie podajemy tu ich wy kazu wobec tego, że M inisterstwo W. R. i O. P. co rocznie w ydaje szczegółowego „Informatora". Tu dajem y jedynie daty z ostatniego1 dziesięciolecia, ilu strujące rozwój ich na podstawie „Inform atora11 z r. 1937.
Na ogólną liczbę osób korzystających ze schronisk w r. 1936 było:
młodzieży szkolnej . . . . 78.367 tj. 74,2% młodzieży akademickiej . . . 3.174 tj. 3,0% nauczycieli i uczestników wycieczek
pozaszkolnych . . . . 24.086 tj. 22,8% W tym chłopców i mężczyzn 62.192 tj. 58,8%, dziew
cząt i kobiet 43.435 tj. 41,12%. Spośród młodzieży szkolnej, było:
ze szkół powszechnych . . . 23.384 tj. 29,84% ze szkół średnich ogólnokształcąc. 42.749 tj. 54,56% ze szkół zawodowych . . . 9.957 tj. 12,7% z zakładów kształcenia nauczycieli . 2.277 tj. 2,9%
*) N iezrozum iały dysonans stanow ią n iektóre zarządzenia ostatnich czasów, jak np. cofnięcie u lg dla szkół i stow a rzyszeń przy zakupnie map W. I. G. P rzeciw n ie należałoby się dom agać jak najdalej idących u łatw ień dla osób i orga-
nizacyj pracujących cnaukow o i sam okształceniow o, co
przecie ma ogrom ne znaczenie dla p odn iesien ia kultury narodu. W ydaw nictw a m asow e, jak w spom niane mapy, w óbec taniości crodu k cji pow inn y być udostępnione jak najszerzej. Podobnie podróże i przejazdy k olejow e dla ce ló w nauk ow ych p ow inn y być jak najbardziej ułatw ion e tym bardziej, że w obec n iew ielk iej ilości u czestników nie w ym agają z reguły osobnych taborów a n aw et w agonów i nie zakłócają norm alnego ruchu kolejow ego.
W szkołach "wszelkich typów chętne nauczyciel stwo nie tylko zaznajam ia swych wychowanków z najbliższą okolicą, ale prowadzi w licznych wę drówkach po całej Polsce. Rozwój sportów i tu ry styki w ydatnie tu współdziała, upowszechniając zwy czaje i sposoby dostępne dawniej tylko nielicznym wybrańcom. Zwłaszcza należy podkreślić upowszech nienie się sportów wysokogórskich i wodnych. O entuzjazm ie młodzieży w tym kierunku nie trzeba mówić, rzuca się on w prost w oczy. W ystępował on zresztą zawsze, a dziś tylko się upowszechnił i zna lazł możność realizacji. Ja k duże m a to znaczenie w ogólnym w yrobieniu ducha i podniesieniu etyki jednostkowej i społecznej, w szczególności w w yra bianiu patriotyzm u, koleżeństwa i wzajemnej po mocy, mówiono wyżej.
Społeczeństwo wreszcie mimo trudności kryzyso wych ze swej strony darzy te poczynania życzliwo ścią i pomocą m aterialną, dostarczając potrzebnej dla wycieczek naukow ych pomocy i środków finan sowych dla niezamożnych.
Można powiedzieć bez przesady, że w wielkim dziele wychowania czynny jest cały naród, a w dziele tym wycieczki zajm ują dziś należne im miejsce.