• Nie Znaleziono Wyników

RYS HISTORYCZNY

W dokumencie Wycieczki szkolne (Stron 193-200)

W edukacji polskiej podróże zagraniczne były, w powszechnym zwyczaju. Młodzi panicze po odby­ ciu studiów w krajow ych akademiach wyjeżdżali na uniw ersytety lub dwory zagraniczne. Niemal wszyscy w ybitni ludzie nie ograniczali się do studiów m iej­ scowych. W listach scholarzy w akadem iach włoskich lub Sorbonie paryskiej nie brak nazwisk polskich. Za granicą uzupełnili studia Kochanowski, Kopernik, Ja n Zamoyski, który w Padw ie zdobywa godność rektora, król Ja n Sobieski i w. i. Dla poznania w ła­ snego k raju nie odbywano podróży, ale poznawano go praktycznie w licznych wyprawach, na obronę Rzeczypospolitej. Pam iętniki Paska świadczą, ile ten, zresztą przeciętny szlachetka, zwiedził ziem, swoich i cudzych, ile widział i jak oceniał. Z nich też poznać możemy to zamiłowanie do ziemi ojczystej, do przy­ rody i jej tworów. Ze stopniowym upadkiem ducha i tu zaniedbanie, myśl o wygodzie, o swym zaścianku tłum iła szersze poglądy. Z upadkiem Rzeczypospo­ litej podróże za granicę nie ustały, jeździli tam uczyć się „rządu u obcych, którzy nie przestali być nie­ podległymi, bądź sztuki wojennej, bądź adm inistra­ cyjnej". Ojczyzna zostawała na ustroniu, ale wielcy obywatele i organizatorzy w ychowania narodowego, jak Staszic, K ołłątaj, Czacki naw oływ ali do poznania własnej ziemi.

Wycieczki bliskie, powszednie, w średnich w ie­ kach, gdy mądrość czerpano niem al wyłącznie z ksiąg,

nie były w zwyczaju; raczej były to zabawowe, cza­ sem puste, rozryw ki żaków, karcone i tolerowane raczej, niż popierane przez szkołę. Nie różniliśmy się zr.esztą od Zachodu; i tam wiedza książkowa m iała jedynie wartość. Dopiero wolnomyślne prądy XVIII w ieku zwróciły młodzież w kierunku przyrody; trzeba przyznać, że i m y nie staliśm y pod tym wzglę­ dem w tyle, przepisy Komisji Edukacyjnej kładą silny nacisk na w ychowanie fizyczne; wycieczki o cha­ rakterze m ajów ek z muzyką, podwieczorkiem i za­ baw ą na świeżym pow ietrzu były powszechne w szko­ łach wszelkich kategoryj.

Głębiej pojm ował wycieczki Tadeusz Czacki; to­ też w wolne dni młodzież krzem ieniecka dążyła w okolice zamiejskie nie tylko dla zabawy, lecz gro­ madziła zbiory dó muzeum, wstępowała do chat wło­ ściańskich, poznając w ten sposób ziemię ojczystą i życie ludu. Duże -zasługi w tym kierunku m iał znany botanik Antoni Andrzej owski. Wzniosłe też cele m iały wycieczki Prom ienistych i Filomatów w Wilnie, gdzie stały się nie tylko zabawą, ale środ­ kiem uszlachetnienia obywatelskiego, terenem w y­ robienia narodowego. Tam śpiewano pieśni n aro ­ dowe, układano i odczytywano utw ory własne, czer­ piąc natchnienie z uroczej przyrody litewskiej, tam układano plany i wiązano organizacje dla odrodzenia dusz i odzyskania straconej Ojczyzny. Nie dziw też, że wzbroniły ich policyjne ukazy Nowosilcowa.

W połowie zeszłego stulecia zasłynęły w k raju naukowe wycieczki uczniów szkoły Marymonckiej pod przewodnictwem W ojciecha Jastrzębowskiego (* 1799 f 1882), profesora nauk przyrodniczych (1836—1858), który może być uw ażany za ojca współ­ czesnych wycieczek szkolnych przyrodniczo-krajo- znawczych. „Przyrodnik z powołania, pedagog, mi­ łujący całą duszą pokolenie kształcącej się młodzie­ ży, dobry syn Ojczyzny, którą całym sercem miłował, pragnął tęż sam ą miłość wpoić w serca młodego po­

kolenia, a uważając wycieczki po k raju za jedną z najprostszych dróg, wiodących do tego celu, nie­ zm ordowany w pracy, poświęcał im w łaśnie miesiące wakacyjne, które inni nauczyciele słusznie zużytko- w ują na wypoczynek po całorocznych trudach cięż­ kiego, acz zaszczytnego zawodu...“

„Pielgrzym ki takie — mówi dalej J. Wieniawski, jeden z jego uczniów -— prócz korzyści moralnej zdo­ byw ały nam młodym zapas zdrowia, zdw ajały nasze siły, czyniły nas w ytrzym ałym i na zmiany atmosfe­ ryczne, na deszcze, w ichry i skwary".

L ata po styczniowym pow staniu zniweczyły wszel­ kie usiłowania pracy narodowej, zanika szkoła pol­ ska pod zaborem rosyjskim i pruskim, w Galicji trzeba było lat, by otrząsnąć się z apatii, by skutecz­ nie oprzeć się łagodnemu, ale tym groźniejszemu jadowi serwilizmu. Oczywiście ja k wszędzie, w y­ cieczki wchodzą w program naukow y przy nauce hi­ storii naturalnej, wycieczki krajoznawcze leżą odło­ giem. Do w yjątków należy podróż do Krakowa, prze­ ciw czemu jeszcze w roku 1905 oponował mój dy­ rektor* jako przeciw zbędnemu luksusowi.

Wielkie wycieczki, jeśli się urządzało, to do Wie­ dnia, jako „serca i stolicy naszej monarchii"; czasem j akiś miłośnik k ultu ry klasycznej w ybrał się z kil­ koma w ybrańcam i do Włoch, ale o poznaniu w ła­ snych ziem, Warszawy, Poznania, W ilna nie myślano, lub raczej obawiano się mówić. W roku 1905 zorga­ nizował ks. arcybiskup J. Bilczewski w ielką piel­ grzymkę do Rzymu; mimo usterek, w ynikłych z jej ogromu i braku doświadczenia, jest to pierwsza wy­ cieczka polska szkolna w wielkim stylu.

Wiosną 1907 roku zorganizował autor, podówczas nauczyciel w gimn. samborskim, wycieczkę pod zabór pruski. Rada szk. kr., udzielając pozwolenia na wy­ cieczkę i przeznaczając zasiłki dla uczniów z fundu­ szu zakładu na gry i zabawy, nie poskąpiła kierow ­ nikowi uwag w kierunku lojalnego poprowadzenia

wycieczki. W sprawozdaniu dyrekcji umieszczono następujące króciutkie sprawozdanie: „Udział wzięło 5 uczniów przy pomocy funduszów szkolnych. Ucz­ niowie zwiedzili w Poznaniu pam iątki historyczne i zbiory naukowe, w Gnieźnie katedrę, w Kruśw icy zabytki historyczne i najw iększą cukrownię do nie­ daw na w państw ie niemieckim, pozostającą w rę­ kach polskich. Prócz tego zwiedzono wieś W ęgier­ ce". Z kolei następują podziękowania naszym gospo­ darzom. Cennych wskazówek udzielił nam d r B. Chrzanowski, późniejszy pierwszy ku rator Okręgu Szkolnego poznańskiego, gościł nas i oprowadzał dr M arian Seyda w Poznaniu, dr Trepiński w Gnieźnie i śp. Antoni Dembiński w Węgiercach.

Zachęcony powodzeniem, postanowiłem w roku następnym , już ze Lwowa, pokonać trudności pasz­ portow e i w ybrać się „pod Moskala11. Rzeczywiście, przy pomocy kolegi T. Bałabana, zorganizowałem wycieczkę szkolną do W arszawy. Po drodze zwiedzi­ liśmy Sandomierz i Puław y, a w drodze powrotnej Częstochowę i Kraków, wszędzie gościnnie podejmo­ w ani przez „Królewiaków“.

Lody były przełamane.

Znikają wiadomości o wycieczkach do Wiedńia, a jaw ią się wycieczki po naszych ziemiach bez względu na kord.ony. Ruch te n obejm uje tak Galicję, jak i K rólestwo mimo trudności paszportowych. P ro ­ w adzą je liczni profesorowie szkół średnich jak B. Błażek, A. D udryk, Al. Jaworski, jeden z najdziel­ niejszych pionierów tego ruchu, Al. Janowski, M. Wisznicki, K. Kulwieć, S. Łabendziński, J. Kołodziej­ czyk, T. Dybczyński, J. Piątek, B. Póchmarski, R. Pol- lak, W. Schneiberg, K. Moszyński, i w. i. P rąd ten ogarnia szersze sfery. W r. 1906 poseł Gnoiński pod­ nosi spraw ę wycieczek w sejmie galicyjskim i składa na ten cel znaczniejszą sumę do dyspozycji Rady Szkolnej i W r. następnym w ydaje w iceprezydent Płażek okólnik dó dyrekcyj szk. śr. i rad szk. okrę­

gowych, zachęcający do organizacji wycieczek po kraju. Hasło to stało się od razu popularne. Ju ż od r. 1908 sprawozdania rady szk. kr. poświęcają osobny rozdział wycieczkom szkolnym, których liczba rośnie z każdym rokiem. W roku 1910 na w ystaw ie złączo­ nej z międzynarodowym kongresem higieny szkol­ nej w Paryżu mogliśmy przedstawić sprawozdanie, poparte szeregiem fotografij i zbiorów, nie ustępu­ jące potężnym państwom niezależnym.

Niemal równocześnie z wskrzeszeniem polskiej szkoły w K rólestw ie po rew olucji rosyjskiej, budzi się w spaniały ruch wycieczkowy. W alną zasługę ma tu „Polskie Towarzystwo Krajoznawcze", propagu­ jące swe idee na miejscu, ułatw iające podróż przy­ jezdnym. Chorążymi są K. Kulwieć, M. Wisznicki, a przede wszystkim niestrudzony A. Janowski. I tam ­ tejsze wycieczki, mimo szykan i trudności, jakie okazywał stale rząd zaborczy, nie kierujący się, jak wobec nas „spod A ustriaka11, względami grzeczności i słowiańskiej gościnności, nie ograniczają się do jed­ nej dzielnicy; terenem pracy od razu staje się cała Polska. Dzielnie sekundują związki harcerskie.

Oczywiście nie wyłącza się zagranicy; po zaznajo­ m ieniu się z ziemią rodzinną godzi się poznać i obce k raje i zwyczaje; odbyw ają się też podróże szkolne i do klasycznych Włoch, i do Szwajcarii, Francji i Anglii i na słowiański Bałkan.

W czasie wielkiej w ojny światowej ruch wyciecz­ kowy oczywiście zm alał z powodu trudności w po­ dróży i przeszkód ze strony okupantów. Ograniczano się do pobliskich, pieszych wycieczek. Niemniej po traktacie brzeskim i po zlikwidowaniu frontu na wschodzie udało się autorowi latem 1918 roku zorga­ nizować wycieczkę kilkunastu uczniów lwowskiego gim nazjum V III do „Królestwa Polskiego". W praw ­ dzie władze niemieckie odmówiły bezwzględnie wstępu na obszar swojej okupacji i trzeba było ogra­ niczyć się do terenów południowych, niemniej

wraże-nią były silne i pouczające, a kontakt z rodakam i pod okupacją nie był też bez znaczenia. Oczywiście zakaz w stępu do stolicy „niepodległego K rólestw a11 był rów­ nież doskonałym, acz nie zamierzonym zabiegiem pe­ dagogicznym.

Z chwilą odzyskania niepodległości stosunki zasa­ dniczo się zmieniły. Wycieczki nie tylko znajdują pełne zrozumienie i uznanie, ale wchodzą jako obo­ wiązkowe do urzędowych programów szkolnych, po­ czątkowo naw et z pew ną przesadą, w liczbie godzin trudnej do zrealizowania. P rak ty ka w niedługim cza­ sie wskazała właściwy w ym iar i kierunek.

Uznano, że znajomość ziem ojczystych nie może być odświętnym przyw ilejem wybrańców, lecz jest obo­ wiązkiem każdego wykształconego, a poznanie n aj­ w ażniejszych zabytków przeszłości, osobliwości przy­ rody i wartości kulturalnych choćby w szczupłym zakresie bliskiej okolicy, a w m iarę możności także i dalszych, o znaczeniu ogólnonarodowym, jak K ra­ ków lub Warszawa, powinno cechować każdego oby­ watela. Działalność wycieczkowa musi więc objąć wszystkie rodzaje i stopnie szkół we właściwym za­ kresie.

Nie ograniczono się jednak do samego teoretycz­ nego stwierdzenia ważności zadania, ale zabrano się do jego realizacji w życiu. Pracę podjęto w bardzo szerokim zakresie. Obecnie akcja wycieczkowa nie jest dorywczym i odosobnionym poczynaniem entu­ zjastycznych pionierów, ale planową i szeroką dzia­ łalnością, w której biorą udział rząd, szkoła i społe­ czeństwo. Jeżeli w pierwszym w ydaniu „Wycieczek" pisałem w r. 1919, iż „rzeczą rządu jest ustalić plany naukow e i dostarczyć środków do ich ucieleśnienia, rzeczą szkoły znaleźć chęć i zdolność do ich w ykona­ nia, rzeczą społeczeństwa otoczyć te dążenia ser­ deczną opieką i poparciem tak moralnym, jak m ate­ rialnym ", to dziś z radością trzeba stwierdzić, że po­ stulat ten jest w pełnym toku realizacji. Decydujące

czynniki przyznają daleko idące ułatw ienia podróży wycieczkom szkolnym, dają poważne ulgi taryfowe przy przejazdach kolejowych, podobnie życzliwie od­ noszą się tow arzystw a żeglugowe *).

Władze szkolne oraz liczne organizacje społeczne, a naw et pryw atne osoby zorganizowały na terenie Rzeczypospolitej liczne schroniska wycieczkowe, któ­ rych liczba ciągle wzrasta. Nie podajemy tu ich wy­ kazu wobec tego, że M inisterstwo W. R. i O. P. co rocznie w ydaje szczegółowego „Informatora". Tu dajem y jedynie daty z ostatniego1 dziesięciolecia, ilu­ strujące rozwój ich na podstawie „Inform atora11 z r. 1937.

Na ogólną liczbę osób korzystających ze schronisk w r. 1936 było:

młodzieży szkolnej . . . . 78.367 tj. 74,2% młodzieży akademickiej . . . 3.174 tj. 3,0% nauczycieli i uczestników wycieczek

pozaszkolnych . . . . 24.086 tj. 22,8% W tym chłopców i mężczyzn 62.192 tj. 58,8%, dziew­

cząt i kobiet 43.435 tj. 41,12%. Spośród młodzieży szkolnej, było:

ze szkół powszechnych . . . 23.384 tj. 29,84% ze szkół średnich ogólnokształcąc. 42.749 tj. 54,56% ze szkół zawodowych . . . 9.957 tj. 12,7% z zakładów kształcenia nauczycieli . 2.277 tj. 2,9%

*) N iezrozum iały dysonans stanow ią n iektóre zarządzenia ostatnich czasów, jak np. cofnięcie u lg dla szkół i stow a­ rzyszeń przy zakupnie map W. I. G. P rzeciw n ie należałoby się dom agać jak najdalej idących u łatw ień dla osób i orga-

nizacyj pracujących cnaukow o i sam okształceniow o, co

przecie ma ogrom ne znaczenie dla p odn iesien ia kultury narodu. W ydaw nictw a m asow e, jak w spom niane mapy, w óbec taniości crodu k cji pow inn y być udostępnione jak najszerzej. Podobnie podróże i przejazdy k olejow e dla ce­ ló w nauk ow ych p ow inn y być jak najbardziej ułatw ion e tym bardziej, że w obec n iew ielk iej ilości u czestników nie w ym agają z reguły osobnych taborów a n aw et w agonów i nie zakłócają norm alnego ruchu kolejow ego.

W szkołach "wszelkich typów chętne nauczyciel­ stwo nie tylko zaznajam ia swych wychowanków z najbliższą okolicą, ale prowadzi w licznych wę­ drówkach po całej Polsce. Rozwój sportów i tu ry ­ styki w ydatnie tu współdziała, upowszechniając zwy­ czaje i sposoby dostępne dawniej tylko nielicznym wybrańcom. Zwłaszcza należy podkreślić upowszech­ nienie się sportów wysokogórskich i wodnych. O entuzjazm ie młodzieży w tym kierunku nie trzeba mówić, rzuca się on w prost w oczy. W ystępował on zresztą zawsze, a dziś tylko się upowszechnił i zna­ lazł możność realizacji. Ja k duże m a to znaczenie w ogólnym w yrobieniu ducha i podniesieniu etyki jednostkowej i społecznej, w szczególności w w yra­ bianiu patriotyzm u, koleżeństwa i wzajemnej po­ mocy, mówiono wyżej.

Społeczeństwo wreszcie mimo trudności kryzyso­ wych ze swej strony darzy te poczynania życzliwo­ ścią i pomocą m aterialną, dostarczając potrzebnej dla wycieczek naukow ych pomocy i środków finan­ sowych dla niezamożnych.

Można powiedzieć bez przesady, że w wielkim dziele wychowania czynny jest cały naród, a w dziele tym wycieczki zajm ują dziś należne im miejsce.

W dokumencie Wycieczki szkolne (Stron 193-200)

Powiązane dokumenty