CIŻ SAMI I PANNA SABINA. (Rublewiczowie powstają, panna się kłania).
SĘDZINA.
Prezentuję państwu moję starszą córkę, Sabinę. (znów ukłony, Sabina siada na taborecie)
RUBLEWICZ.
Powinszować można państwu sędziostwu tak doro dnej córki.
(Sabina się uśmiecha, pan i Rublewicz siedząc kłania się pochyle niem pani sędzinie, ta i nawzajem kłania się Rublewiczowej, Błażej kłania się pannie Sabinie, stary Rublewicz kłania się sędziemu,
sędzia ukłonem dziękuje, — milczenie trica małą chwilkę).
RUBLE WICZOWA.
Powietrze mamy od dni kilku bardzo piękne.
SĘDZINA.
RUBLEWICZ.
W dobrach państwa dobrodziejstwa zboże zapewne dobrze w polu stoi.
SĘDZIA.
Z łaski Boga, na urodzaje skarżyć się nie możemy.
HUBLEWICZOWA.
1 myśmy także kupili dobra Mieszków za Suw ał kami.,
SĘDZINA.
Daleko od stolicy.
RUBLE WICZ.
Uwięziłem znaczną summę na Mieszkowie, a gdy od kilku lat pan jenerałowicz ani procentu nie opłacał, ani o oddaniu kapitału nie myślał, wystawiliśmy dobra na licytaciją, — i gdy nie było konkurentów, musieliś my się utrzymać.
RUBLE WICZOWA.
Mój mąż przedsięwziął teraz z każdym tak sobie postąpić jak z panem jenerałowiczem , bo tą cierpli wością nic wskórać nie mógł.
(sęilziostwo spojrzeli po sobie).
RUBLEWICZ.
Racz mnie pan sędzia objaśnić, czyli dobra w Au- gustowskiem przy porządnem gospodarstwie przyniosą dziesięć procent od kapitału zwykłej ceny, to jest ku pując włókę chełmińską za 2000 złp.
SĘDZIA, (pomięszany)
Już ja bym Topolina po 2000 złp. włóki nie sprze dał.
3 4
KUBLEW1CZ.
Wierzę, blisko Warszawy, gleba zapewne pszen na, ale ja mówię o dobrach w Augustowskiem.
SĘDZIA.
Dobra ziemskie w każdej okolicy mogą przynieść 10 procent, jeżeli są w ręku obywatela sprężystego względem poddanych.
SĘDZINA.
Myśmy teraz zakupili dzieło agronomiczne.
KUBLEWICZ. (spogląda na syna)
Już to ja mam się kim wyręczyć.
BŁAŻEJ.
Zapomniałem papie powiedzieć, że w Mieszkowie surowo ukarałem jednego chłopa.
SABINA.
1 pan mogłeś być tak okrutnym?
SĘDZIA.
Wymierzyć sprawiedliwość nie jest okrucieństwem, zapewne zasłużył na karę.
BŁAŻEJ.
Widzicie państwo, chłop ten pobił żouę swoją za to, że się w karczmie bez jego pozwolenia upiła, ja więc tego ścierpieć nie mogłem, aby w dobrach na szych, kobiet nie szanowano.
SĘDZINA, (z ukontentowaniem)
3 5
RUBLEWICZ.
(mniemając ie to zapytanie jest prsymówką) Młody, zbyt porywczo sobie postąpił....
SĘDZINA.
Owszem ja uwielbiam pana Błażeja, że się ujął za płcią naszą, i chociaż chłopkę w bezwzględnem stano wisku umieszczać nie można, ale zawsze w czynie pa na Błażeja znajduję dowód jego wiedzy skierowanej bezpośrednio do emancypacyi kobiet, — i prawdziwie czułabym się niewymownie szczęśliwą, aby mój mąż był podobnem uczuciem przejęty.
RUBLEW ICZOW A.
Baństwo dobrodziejstwo jeszcze o losie panny Sa biny nie postanowili?... pan hrabia Majonez czy często bywa w domu państwa dobrodziejstwa?
SĘDZINA.
Dzisiaj był po raz ostatni. Filozofija jego jest berliń ską, wiadomo pani zapewne, że ci panowie nie przy znają objawu i urn biorą za siłę twórczości, na co ja w żaden sposób zgodzić się nie mogę.
SĘDZIA (niecierpliw i się widocznie) SABINA.
Jeżeli uważają rzecz ze stanowiska emancypacyi; (do Rublewiczowej) jakżeż pani sądzisz?...
RUBLEWICZOWA
36
spóźnił się ze złożeniem vadium, dla tego nie wiemy co się dzieje w konsumpcyi.
(sędzina zakryła twarz chustką, Salina wstrzymuje się od uśmiechu).
RUBLEWICZ. (do zony)
Kochanku! panna sędzianka mówiła o emancypa cji kobiet, to jest o usunięciu kobiet z pod zwierzchni ctwa mężczyzn, rzecz niepodobna, przecież projekto wać wolno,— konsumpcija to znów co innego.
SĘDZIA.
Moja żona marzy zawsze, — zwyczajnie kobieta u- czona....
BŁAŻEJ, (do Sabiny)
Pani grywasz na fortepijanie? pani śpiewasz? czy pani dzisiaj już śpiewała?...
SĘDZIA.
Sabinko! zagraj państwu.
RUBLE WICZOWA.
Bardzo prosimy.
SABINA.
na datuj znak ojca powstaje, siada przy fortepijanie i gra gallo- padę (fortepijan odstrojony)
BŁAŻEJ.
(podryguje, zagląda z tyłu w nuty, biegnie do matki) Mamulu! niech tylko mamula uważa jak ona teini paluszkami przebiera.
(do ojca)
Niech tylko papa patrzy jak ona ślicznie gra. (Sabina przestaje grac i wstaje od fortepijanu, cała fam ilija Ru-
37
RUBLEWICZ (do sędziostw a),
P aństw o je ste śc ie bardzo szczęśliw i, m ając tyle u talen to w an ą córkę.
(sędzia się kłania).
RUBLE WICZO W A.
(podnosi się z kanapy i zegna się ze sędziną).
Bardzo nam miło żeśmy dopełnili naszej powin ności.
SĘDZINA.
Wdzięczni tylko państwu dóbr. być możemy.
RUBLE WICZ.
Polecam nas życzliwej pamięci pana sędziego.
SĘDZIA.
Skoro tylko wełnę sprzedam, pospieszę się z ui szczeniem procentu.
RUBLE WICZ.
Pan sędzia nie jesteś łaskaw mnie zrozumieć.
SĘDZIA.
Już to co kapitału, raczy pan dobrodziej aż do przyszłego ś. Jana być cierpliwym, w tym roku ponio słem klęskę w inwentarzu , w przeszłym roku grad mi wybił.
RUBLE WICZ.
Panie sędzio! ani o procent, ani o kapitał nie upo minam się, względom tylko j. w. państwa polecam sy na mojego (Błażej i matka kłaniają się) aby mu wol no było uczęszczać w dom j. w. państwa i skarbić sobie ich łaskę.
SĘDZIA (do Błażeja).
Zawsze pan Błażej mile u nas jest widzianym, i w każdym razie zechce się do uczuć przyjaznych Ra- zinowskiego, z ufnością, odezwać.
KUBLE WICZ.
Trzymam pana Sędziego za słowo.
(całuje rączki pani sędziny i panny sędzianki, lUazej tuz za uj- ccm, niemal odpychając ojca, całuje także rączki pan i sędziny i panny sędzianki, w zapomnieniu całuje i ręce swojej matki Bu-
hlewiczowej.
ł ł rszyscy tv niezliczonych ukłonach toczą się ku głównym drzwiom.) Zasłona spada.
g s s f n w ii§ § ® § iii« § w f f ®
A K T IL
Ttttlr wyobraża pięknie umeblowany pokój, mieszkanie Rublewictów.