• Nie Znaleziono Wyników

SCENA TRZECIA

W dokumencie Ramoty i ramotki literackie. T. 2 (Stron 71-79)

C1Ż SAMI I Dr. PIGUŁA.

(Piguła modnie ubrany, z wstążeczką u f r a k a , z wielką trzciną,, z pugilaresem chirurgicznym w bocznej keszcni).

(Majonez powstaje z kolan)

DR. PIGUŁA.

Mam honor zapytać się o zdrowie j. w. państwa do­ brodziejstwa.

SĘDZIĄ.

PIGUŁA.

Fan sędzia zdrów dobrze, a pani dobrodziejka? ( całuje podaną tobie rączkę)

SĘDZINA.

Ja zawsze słabi} jestem: kongestija do głowy, ból skroni, tłoczenie na ciemieniu (wskazuje miejsca cier­ pień) krótki oddech, spazina, i szum w uszach, ciągle

mi dokuczają.

PIGUŁA.

Fani zbytnie natężasz myśli, mało masz domo­ wego zatrudnienia; potrzeba pani ruchu, umiarko­ wanego utrudzenia ciała, a odpoczynku głowie.

SĘDZIA, (do Majoaeza)

Później powiemy o tern.

SĘDZINA, (odpowiadając doktorowi)

Frzyjąwszy raz na moje barki dźwignienie filozo­ fii z jej mylnego stanowiska, nie mogę na pół drogi ustawać.

PIGUŁA.

Aleczyliżbez pani dobrodziejki nie damy sobie ra­ dy? potrzebaż koniecznie aby się płeć słaba fatygowa­ ła w tak uciążliwe szranki?...

SĘDZIA.

Jesteście na ścieszce potępienia, ja was muszę na­ wrócić, oświecić, wybawić.

PIGUŁA

Pozwól pani że zdanie moje wyraźnie objawię: fi­ lozofia nie jest powołaniem kobiety.

6!)

SĘDZINA.

Więc chcielibyście abyśmy w zupełnej żyły nie- wiadomości?..

PIGUŁA.

Bynajmniej!— Nie jesteście przeznaczone niewolni­ czym wzrokiem obojętnie na swoje patrzyć istnienie, przeciwnie—powinnością waszą jest, starać się oto, ażeby życie wasze nie było samą zmysłowością. — Ale zaniedbywać najświętszych obowiąsków żony i matki, niszczyć zdrowie swoje, aby iść w szranki z męż­ czyznami o porządek świata, nie do was należy. Przy­ rodzenie dało wam dział wielki, — nie zazdroście nam praw naszych. Pierwotne wychowanie dziatek, początkowa dla tychże nauka miłości Boga i bliźniego, zaszczepienie w młodociane serca cnót chrześcijań­ skich, ukształcenie waszych córek, łagodzenie suro­ wszych nawyknień mężów, uprzyjemnienie życia ca­ łego społeczeństwa, oto wasz zawód! Przez śpiew, muzykę, poeziją, malarstwo, przez skarb uczuć swo­ ich, wywrzecie najszczęśliwszy wpływ na nas, a użycie siły i część umniczą, nam zostawrcie, bo te dwa wydziały do waszego departamentu nie należą, i każde pokuszenie się wasze albo chybi celu, albo wyrodzi karłowaty lub szalony potwór. Natura uczy­ niła pomiędzy nami widoczną granicę, nie przechodź­ cie za naszą! Błogosławiąc wasze dobrodziejstwa żo­ ny i matki, wielbiąc serce, szanując radę waszą,— nie żądamy od was więcej. Po cóż więc chcecie być naszy­ mi nauczycielami, zapaśnikami na drodze ciężkich ba- dańPCzyż żądacie abyśmy szorstką dłonią nad kołyskami dzieci naszych pończochy robili, a wy iżbyście z mie­

70

czem w drobnych rączętach, czytały nam prawidła wszech— świata! Myż będziem zbiorem uczuć?-... wy absolutną potęgą?.... Wolę Boga, porządek natury, czy­ li chcecie znieść i przekształcić?....

SĘDZIA.

(Patrząc na swoję zonę, wyciąga palce przed swoim, nosem., chcąe oznaczyć za sędzina nosa dostała>

SĘDZINA.

Czyliż ta surowa oracija była jedynym powodem, że nas pan Piguła odwiedzić raczył.

PIGUŁA.

Stało się to przypadkowo, od niechcenia: ja przy­ byłem, (spostrzegając Majonezu')... Pan hrabia już wy­ chodzi; po tak mocnym katarze należałoby się szano­ wać, — upominałem.

(do sędziego).

Nie mógłbym z państwem dobrodziejstwem sam na sam po mówić.

SĘDZIA DO ŻONY

Proszę cię kochanie na chwilę.

PIGUŁA.

(Podaje b trejnością rękę sędzinie, ona mu grozi przyjaźnie,—odda ­ lają się do pokoju sędziego).

SCENA CZWARTA.

SABINA, MAJONEZ I FRÓZIA.

MAJONEZ.

Sabino! chwila stanowcza nadeszło. Piguła jest przysłany od Rublewiczów.

71

FRÓZIA.

Na moje własne uszy słyszałam, iż pan sędzia po­ wiedział pani sędzinie, że Kublewiczowi a nie panu Majonezowi rękę panny Sabiny przeznacza, że pan Ru- blewicz pożyczy 200,000 złp., że dzisiaj będą zarę­ czyny.

SABINA.

Więc mnie sprzedają! (załamuje rgce)

MAJONEZ.

Ty więc anielska istoto! miałażbyś należeć do Bła­ żeja? serce twoje miałożby być rzucone do nóg sre­ brnego bałwana?.. Sabino! dla twojego zbawienia zbro­ dnię popełnię... tu, tu w tern miejscu, kiedy przyjdzie za umówioną cenę domagać się twojej ręki,—ja jednem pchnięciem sztyleta, oddalę całą grożącą ci burzę.

SABINA.

1'antaleonie!... (wyciąga do niego ręce i pada w jego objecie).

FRÓZIA.

I cóż pan hrabia dobrego zrobi?... przyjdzie poli- cyja, osadzą w więzieniu, i ślubny wianek zamieni się w kajdany na całe życie.

SABINA.

Więc ja umrę!...

FRÓZIA.

Łatwo powiedzieć umrę! umrę! ale kiedy panna zdrowa, jakżeż tu na raz umierać. Jabym sobie inaczej poczęła.

7 2 MAJONEZ.

Mów! daj radę! Afryki i Azyi złota i srebra kopal­ nie oddam ci w nagrodę.

FRÓZJA.

Proszę pana hrabiego (z figlarnym uśmiechem) da­ leko to do tych kopalni?...

(Majonez wydobywa kieskę, lecz ta jest próżną; zrywa ze siebie lornetkę z łańcuszkiem, przy którym jest stalowy kluczyk; wyj­ muje z bocznej kieszeni pudełko z sygarami, wyciąga chustkę

fularową z kieszeni, i kładzie przed Frózią na stole).

SABINA.

Mów, mów, moja Fróziu.

FRÓZIA. (odsuwając podarki)

Co to pani starsza zawsze rozprawia o jakiejś aca- cypacyi,— czyliby niemożna za pozwoleniem tej jejmo­ ści, ażeby panna Sabina z panem hrabią, dzisiaj ciemnym wieczorem, wyjechała do księdza biskupa, a iżby by­ ło przyzwoiciej, ja już z państwem pojadę; przecież on jest dziaduniem panny Sabiny, dałby ślub i zaraz-by młodej parze obmyślił z dóbr swoich jaki folwarczek, na początek byłoby dosyć.

MAJONEZ.

Fróziu! anioł przez ciebie przemówił.

SABINA, (skubie chusteczkę w ręku)

Ja nie wiem...

MAJONEZ.

Pamiętasz Sabino! co twoja matka tutaj, tam oto w' tern miejscu (wskazuje na krzesło przy stoliku z pa­

pierami) mówiła, dając Horci lekciją absolutnego sta­ nowiska.

b i n a.

Ale inój dobry ojciec...

MAJONEZ.

On cig sprzedaje, aby świetność swojego imienia utrzymać.

SCENA PIĄTA.

CIŻ SAMI i LOKAJ JAN.

J A N.

Państwo proszą do ogrodu, (odchodzi)

MAJONEZ.

Sabino! usłyszymy tam wyrok naszego rozłączenia, chwila ostatnia nadeszła.

SABINA.

Pantaleonie! mój los w twoje rgce oddajg.

(Majonez z namiętnością przyciska do ust swoich rękę Sabi­ ny, — Frózia w dloii klaszcze z radości).

(Majonez i Sabina odchodzą).

SCENA SZÓSTA.

FRÓZIA (sama)

(zamyślona chodzi przez chwil kilka, nakoniec stawa i mówi z uczuciem).

Piórczyński mnie porzuci, ulracg narzeczonego, do którego przywiązałam sig szczerze; utracg los... może na zawsze pozostanę w służbie, zależną, ponie*

74

wieraną, — ale wspomnienie żem się przyczyniła do uszczęśliwienia dwojga ludzi, — to wspomnienie, ten głos mej duszy, nagrodzi wszystkie cierpjenia. Oni rozumieją, że serce moje jest bez barwy, bez szlache­ tniejszego uczucia... a przecież ja dla nieb szczęście całej mojej przyszłości poświęcam....

(iodchodzi)

SCENA SIÓDMA.

SĘDZIA i SĘDZINA.

SĘDZIA.

Nie spodziewałem się tak łatwego nad Sabinką zwycięstwa.

SĘDZINA.

Widzisz w ięc, że zasady w ychow ania, jakie dałam

Sabinie, s ą gru n to w n e i w zorow e. SĘDZIA.

Zostaw te pochwały na czas wolniejszy, teraz idź pani zrobić toaletę, Sabina niechaj weźmie tę. gazową sukienkę zkrótkiemi rękawkami i wieniec ze złoconych róż na głowę, tak jak była u gubernatora.

SĘDZINA.

Obejdzie się bez twojej rady, jestem matką i wiem jaki ubiór Sabince najlepiej do twarzy. (odchodzi)

SCENA ÓSMA.

SĘDZIA, (sain)

Rublewiczowie mają być o godzinie 7ej. ci ludzie zaczynają dobry ton pojmować, (dzwoni)

SCENA DZIEWIĄTĄ.

W dokumencie Ramoty i ramotki literackie. T. 2 (Stron 71-79)

Powiązane dokumenty