C1Ż SAMI I Dr. PIGUŁA.
(Piguła modnie ubrany, z wstążeczką u f r a k a , z wielką trzciną,, z pugilaresem chirurgicznym w bocznej keszcni).
(Majonez powstaje z kolan)
DR. PIGUŁA.
Mam honor zapytać się o zdrowie j. w. państwa do brodziejstwa.
SĘDZIĄ.
PIGUŁA.
Fan sędzia zdrów dobrze, a pani dobrodziejka? ( całuje podaną tobie rączkę)
SĘDZINA.
Ja zawsze słabi} jestem: kongestija do głowy, ból skroni, tłoczenie na ciemieniu (wskazuje miejsca cier pień) krótki oddech, spazina, i szum w uszach, ciągle
mi dokuczają.
PIGUŁA.
Fani zbytnie natężasz myśli, mało masz domo wego zatrudnienia; potrzeba pani ruchu, umiarko wanego utrudzenia ciała, a odpoczynku głowie.
SĘDZIA, (do Majoaeza)
Później powiemy o tern.
SĘDZINA, (odpowiadając doktorowi)
Frzyjąwszy raz na moje barki dźwignienie filozo fii z jej mylnego stanowiska, nie mogę na pół drogi ustawać.
PIGUŁA.
Aleczyliżbez pani dobrodziejki nie damy sobie ra dy? potrzebaż koniecznie aby się płeć słaba fatygowa ła w tak uciążliwe szranki?...
SĘDZIA.
Jesteście na ścieszce potępienia, ja was muszę na wrócić, oświecić, wybawić.
PIGUŁA
Pozwól pani że zdanie moje wyraźnie objawię: fi lozofia nie jest powołaniem kobiety.
6!)
SĘDZINA.
Więc chcielibyście abyśmy w zupełnej żyły nie- wiadomości?..
PIGUŁA.
Bynajmniej!— Nie jesteście przeznaczone niewolni czym wzrokiem obojętnie na swoje patrzyć istnienie, przeciwnie—powinnością waszą jest, starać się oto, ażeby życie wasze nie było samą zmysłowością. — Ale zaniedbywać najświętszych obowiąsków żony i matki, niszczyć zdrowie swoje, aby iść w szranki z męż czyznami o porządek świata, nie do was należy. Przy rodzenie dało wam dział wielki, — nie zazdroście nam praw naszych. Pierwotne wychowanie dziatek, początkowa dla tychże nauka miłości Boga i bliźniego, zaszczepienie w młodociane serca cnót chrześcijań skich, ukształcenie waszych córek, łagodzenie suro wszych nawyknień mężów, uprzyjemnienie życia ca łego społeczeństwa, oto wasz zawód! Przez śpiew, muzykę, poeziją, malarstwo, przez skarb uczuć swo ich, wywrzecie najszczęśliwszy wpływ na nas, a użycie siły i część umniczą, nam zostawrcie, bo te dwa wydziały do waszego departamentu nie należą, i każde pokuszenie się wasze albo chybi celu, albo wyrodzi karłowaty lub szalony potwór. Natura uczy niła pomiędzy nami widoczną granicę, nie przechodź cie za naszą! Błogosławiąc wasze dobrodziejstwa żo ny i matki, wielbiąc serce, szanując radę waszą,— nie żądamy od was więcej. Po cóż więc chcecie być naszy mi nauczycielami, zapaśnikami na drodze ciężkich ba- dańPCzyż żądacie abyśmy szorstką dłonią nad kołyskami dzieci naszych pończochy robili, a wy iżbyście z mie
70
czem w drobnych rączętach, czytały nam prawidła wszech— świata! Myż będziem zbiorem uczuć?-... wy absolutną potęgą?.... Wolę Boga, porządek natury, czy li chcecie znieść i przekształcić?....
SĘDZIA.
(Patrząc na swoję zonę, wyciąga palce przed swoim, nosem., chcąe oznaczyć za sędzina nosa dostała>
SĘDZINA.
Czyliż ta surowa oracija była jedynym powodem, że nas pan Piguła odwiedzić raczył.
PIGUŁA.
Stało się to przypadkowo, od niechcenia: ja przy byłem, (spostrzegając Majonezu')... Pan hrabia już wy chodzi; po tak mocnym katarze należałoby się szano wać, — upominałem.
(do sędziego).
Nie mógłbym z państwem dobrodziejstwem sam na sam po mówić.
SĘDZIA DO ŻONY
Proszę cię kochanie na chwilę.
PIGUŁA.
(Podaje b trejnością rękę sędzinie, ona mu grozi przyjaźnie,—odda lają się do pokoju sędziego).
SCENA CZWARTA.
SABINA, MAJONEZ I FRÓZIA.
MAJONEZ.
Sabino! chwila stanowcza nadeszło. Piguła jest przysłany od Rublewiczów.
71
FRÓZIA.
Na moje własne uszy słyszałam, iż pan sędzia po wiedział pani sędzinie, że Kublewiczowi a nie panu Majonezowi rękę panny Sabiny przeznacza, że pan Ru- blewicz pożyczy 200,000 złp., że dzisiaj będą zarę czyny.
SABINA.
Więc mnie sprzedają! (załamuje rgce)
MAJONEZ.
Ty więc anielska istoto! miałażbyś należeć do Bła żeja? serce twoje miałożby być rzucone do nóg sre brnego bałwana?.. Sabino! dla twojego zbawienia zbro dnię popełnię... tu, tu w tern miejscu, kiedy przyjdzie za umówioną cenę domagać się twojej ręki,—ja jednem pchnięciem sztyleta, oddalę całą grożącą ci burzę.
SABINA.
1'antaleonie!... (wyciąga do niego ręce i pada w jego objecie).
FRÓZIA.
I cóż pan hrabia dobrego zrobi?... przyjdzie poli- cyja, osadzą w więzieniu, i ślubny wianek zamieni się w kajdany na całe życie.
SABINA.
Więc ja umrę!...
FRÓZIA.
Łatwo powiedzieć umrę! umrę! ale kiedy panna zdrowa, jakżeż tu na raz umierać. Jabym sobie inaczej poczęła.
7 2 MAJONEZ.
Mów! daj radę! Afryki i Azyi złota i srebra kopal nie oddam ci w nagrodę.
FRÓZJA.
Proszę pana hrabiego (z figlarnym uśmiechem) da leko to do tych kopalni?...
(Majonez wydobywa kieskę, lecz ta jest próżną; zrywa ze siebie lornetkę z łańcuszkiem, przy którym jest stalowy kluczyk; wyj muje z bocznej kieszeni pudełko z sygarami, wyciąga chustkę
fularową z kieszeni, i kładzie przed Frózią na stole).
SABINA.
Mów, mów, moja Fróziu.
FRÓZIA. (odsuwając podarki)
Co to pani starsza zawsze rozprawia o jakiejś aca- cypacyi,— czyliby niemożna za pozwoleniem tej jejmo ści, ażeby panna Sabina z panem hrabią, dzisiaj ciemnym wieczorem, wyjechała do księdza biskupa, a iżby by ło przyzwoiciej, ja już z państwem pojadę; przecież on jest dziaduniem panny Sabiny, dałby ślub i zaraz-by młodej parze obmyślił z dóbr swoich jaki folwarczek, na początek byłoby dosyć.
MAJONEZ.
Fróziu! anioł przez ciebie przemówił.
SABINA, (skubie chusteczkę w ręku)
Ja nie wiem...
MAJONEZ.
Pamiętasz Sabino! co twoja matka tutaj, tam oto w' tern miejscu (wskazuje na krzesło przy stoliku z pa
pierami) mówiła, dając Horci lekciją absolutnego sta nowiska.
b i n a.
Ale inój dobry ojciec...
MAJONEZ.
On cig sprzedaje, aby świetność swojego imienia utrzymać.
SCENA PIĄTA.
CIŻ SAMI i LOKAJ JAN.
J A N.
Państwo proszą do ogrodu, (odchodzi)
MAJONEZ.
Sabino! usłyszymy tam wyrok naszego rozłączenia, chwila ostatnia nadeszła.
SABINA.
Pantaleonie! mój los w twoje rgce oddajg.
(Majonez z namiętnością przyciska do ust swoich rękę Sabi ny, — Frózia w dloii klaszcze z radości).
(Majonez i Sabina odchodzą).
SCENA SZÓSTA.
FRÓZIA (sama)
(zamyślona chodzi przez chwil kilka, nakoniec stawa i mówi z uczuciem).
Piórczyński mnie porzuci, ulracg narzeczonego, do którego przywiązałam sig szczerze; utracg los... może na zawsze pozostanę w służbie, zależną, ponie*
74
wieraną, — ale wspomnienie żem się przyczyniła do uszczęśliwienia dwojga ludzi, — to wspomnienie, ten głos mej duszy, nagrodzi wszystkie cierpjenia. Oni rozumieją, że serce moje jest bez barwy, bez szlache tniejszego uczucia... a przecież ja dla nieb szczęście całej mojej przyszłości poświęcam....
(iodchodzi)
SCENA SIÓDMA.
SĘDZIA i SĘDZINA.
SĘDZIA.
Nie spodziewałem się tak łatwego nad Sabinką zwycięstwa.
SĘDZINA.
Widzisz w ięc, że zasady w ychow ania, jakie dałam
Sabinie, s ą gru n to w n e i w zorow e. SĘDZIA.
Zostaw te pochwały na czas wolniejszy, teraz idź pani zrobić toaletę, Sabina niechaj weźmie tę. gazową sukienkę zkrótkiemi rękawkami i wieniec ze złoconych róż na głowę, tak jak była u gubernatora.
SĘDZINA.
Obejdzie się bez twojej rady, jestem matką i wiem jaki ubiór Sabince najlepiej do twarzy. (odchodzi)
SCENA ÓSMA.
SĘDZIA, (sain)
Rublewiczowie mają być o godzinie 7ej. ci ludzie zaczynają dobry ton pojmować, (dzwoni)