C HR Ó Ś C IK 6:1 — czerwono - żół
ty, silnie zanieczyszczony bursztyn, kawałek surowy. Lampa łukowa na prąd stały, kierunek nachylenia światła poniżej 45° — Zeiss - P la n a r f — 75 mm, przysłonięty na 1:25.
Agfa - Superpan, naświetl. 50 sek., bez filtru.
m usi ta k im być, zwłaszcza że ję st fragm entem opisu naukowego (G. T cherm ak — Lehrbuch der M ine
ralogie — tłu m . w ł.). Jest je d n a k pew ien zło ty k lu czyk, k tó r y odm yka zam ki szkatuł, k ry ją c y c h ta jem nice w iedzy i w y z w a la z n ich słońce. Ludzie zwą go w yobraźnią. Jeśli k ie ru je n ią ręka uczonego, o tw ie ra ją się w te d y księgi tęczowych opowieści z zam ierzchłych d zie jó w p rzyro d y — w iecznie żyw ej i pięknej.
P rzyroda pisze swe dzieje i w p erłach z bursztynu.
Jest to opowieść s k ru p u la tn a o świecie, k tó ry w y gasł przed w ie ka m i. Życie p ła w iło się w te d y w blaskach słońca i tc h n ie n iu atm osfery — a pochło
nęło je morze. Uczona n o ta tk a w spom ina sucho:
„Często zaw iera (to zn. bursztyn) in k lu z je z m ró w kam i, kom a ra m i, żukam i itd .“ Dodamy, że są tam i liście, p ió ra ptasie i w ie le in n ych drobiazgów.
Z a klę te w bu rsztyn ie skam ieniałe organizm y sprzed m ilio n ó w la t b u d z iły zawsze
zainteresowa-133
1
nie. Są to n ie k ie d y okazy o p ię kn ie zachowanych form ach, p ra w d z iw a rozkosz dla nowoczesnych m i
strzów m ik ro fo to g ra fii. F otografow anie in k lu z y j w sztyw nych okruchach bu rsztyn o w ych je st oczyw iś
cie trudniejsze, aniżeli fo to g ra fo w a n ie p re p a rató w w ygodnie ułożonych w balsam ie k a n a d y js k im . K a w a łk i b u rsztyn u są na p o w ie rzch n i zw ie trza łe i po
rysowane. U tru d n ia to obserwację — n ie k ie d y zu
pełnie ją u n ie m o żliw ia ją c. Poza ty m b u rsztyn za
w ie ra banieczki pow ietrza, k tó re o d b ija ją silnie św ia tło i p rz y c z y n ia ją się do pow stania złudzeń op
tycznych. S zlifo w a n ie b u rs z ty n u u ła tw ia obserw a
cję a także i fo to grafow anie. Nie zawsze jednak prow adzi to do celu. O bserwowane szczegóły są często niedostępna fo to g ra fii ze w zględu na swe ułożenie. S tw ie rd zić wypada, że liczne zdjęcia b u r
sztynow ych in k lu z ji, spotykane w nowszej naw et lite ra tu rz e , nie budzą z b yt w ie le radości.
Stosowa-B E D L IS Z K A 23:1 — złoto - żółty bursztyn. K aw ałek surowy o kształ
cie kulistym. Nachylenie światła poniżej 45°. — Zeiss - Planar f—20 mm, przysłonięty na 1:18. A gfa-S u-
perpan, naświetl. 20 sek.
no często niew łaściw e p ły ty , zbędne f i l t r y p rz e d łu żające czas naśw ie tla n ia , czego re zu lta te m b y ły n ie rzadko ta k zw. „o b ra zy w id m o w e “ . D robniejsze szczegóły udaw ało się u ja w n ia ć p rz y zastosowaniu siln ych źródeł św ia tła . Radzono sobie też i ry s u n kiem , n ie kie d y w w s p a n ia ły m w y k o n a n iu . N ie za
stąpi on je d n a k n ig d y m ik ro fo to g ra fii, oddającej naukow o o b je k ty w n e szczegóły. Trzeba b yło w ięc zrobić u k ło n w k ie ru n k u chem ii i prosić ją , aby po
mogła. Chemia odpow iedziała na u kło n . Ostatnie lata- p rzyn io sły w spaniałe re z u lta ty w zakresie fo - g ra fii. M iędzy in n y m i otrzym ano bardzo uczulone p ły ty fotograficzne, uczulone w najrozm aitszych kie ru n k a c h . Z d ru g ie j stro n y n o tu je m y w y s u b te l- nienie sprzętu technicznego, pozwalającego p raco
wać nie ty lk o w św ie tle przepuszczonym — co uda
je się ty lk o p rz y b u rsztyn ie bardzo cienko zaszli- fo w a n ym — ale i św ie tle odbitym .
Załączone fo to g ra fie (zaczerpnięte z a rty k u łu E rn s t Z ille n , „Einiges iiber die Mikrophotographie der Bernstein Inklusen“ . Zeiss — Nachrichten, 1935) są w y m o w n y m potw ie rd ze n ie m sukcesów nowocze
snej m ik ro fo to g ra fii. D ługoletnie prace, podjęte w ty m k ie ru n k u , dają paleontologom i entom ologom w spaniałą b ro ń do rę ki.
P rzy ty m , obok w a rto ści naukow ych, nowoczes
na m ik ro fo to g ra fia przynosi ze sobą i rzetelne w a r
tości artystyczne. Są to dwa w a lo ry , któ re nie ty lk o że nie k o lid u ją ze sobą, a przeciw nie, doskonale się uzupełniają. Bo praca naukow a to nie n u d ziarstw o ! M a pełne p ra w o do oceny artystyczn e j, w ym aga co n a jm n ie j ty le w yo b ra ź n i co ja k a k o lw ie k twórczość artystyczna.
G abinet fig u r b u rsztyn o w ych jest p ię kn y, bo nie je st obrazem k o p iu ją c y m życie» jest samym życiem, k tó re się w y k ry s ta liz o w a ło .
K O M A R Y . 13:1 — ciemny, czerwono - brunatny bursztyn, kawałek surowy. Grubość 3,8 mm — nachylenia światła poniżej 45°. Zeiss - Planar f—35 mm, przysłonięty
na 1:12,5.
a) płyta: Perutz - Silber — Eosion, naświetl. 6 min., bez filtru.
b) płyta: Agfa - In fra ro t 810, naświetlenie 3 min., filtr: Zeis-Infrarot.
134
■ ^ O ^ Ä T i y i K _ , , P
äÖ
j b l] |
m ö^
C ZY O B C IN A N IE G U Z IK Ó W O S Ł A B IA IN T E L IG E N C JĘ ?
W ierzę w szlachetną i łago
dną, w y ro z u m ia łą i d o b ro tli
w ą n a tu rę filo z o fó w . G dybym tej w ia ry nie posiadał, p rz y sięgam na w szystkie ka czki naukowe, ja k ie łagodny, w y ro zu m ia ły i d o b ro tliw y a na
iw n y czło w ie k k ie d y k o lw ie k w ciągu nieco, ja k ju ż widać, p rz y d łu g ie j naszej c y w iliz a c ji p o łk n ą ł, że nie m ia łb y m absolutnie odw agi zedrzeć za
słony z in ty m n e j przeszłości cenionego i żyjącego dziś p ro fesora K azim ierza T w a rd o w skiego.
B y ło to tak.
P rof. T w a rd o w s k i p o b iera ł naukę w w iedeńskim w zorow ym zakładzie Theresianum . Działo się w ow ych do b rych czasach, k ie d y uczniów dzielono nie ty lk o na kla s y i k ie d y rozum iano potrzebę roz
sądnego bodźca, ja k im jest am bicja. W yraźnie w ó w czas rozróżniano uczniów dobrych i złych. U zna
wano h ie ra rch ię in te lig e n c ji i pilności, szanowano, chwalono i za p rz y k ła d staw iano prym usa, zaleca
jąc naśladowanie jego zalet. U zyskanie samej p ro m o c ji nie b yło dostatecznym i zadow alającym ce-
em, a najlepszego w klasie ucznia koledzy nie ob-1 epitetem głupiego w a ria ta , k tó ry się chce
»poKazac“ .
W tych zatem czasach stało się więc, że K azio T w a rd o w s k i b y ł prym usem , zdobyw ając pierwszą lokatę w postępach na u ko w ych i w zachowaniu.
K oledzy — zupełnie zresztą słusznie — p o w zię li po
dejrzenie, że w y ró ż n io n y w ta k zaszczytny sposób discipulus może nabaw ić się niebezpiecznych w ad przedwczesnej zniewieściałości i okazywać niechęć do bohaterskich w yczynów , bez k tó ry c h życie szkol
ne w yg lą d a ło b y ja k ochotnicza straż bez dętej o r
kie s try .
Zaczęto w ięc w m a w ia ć w młodzieńca, że nie od
w a ż y łb y się n ig d y spłatać fig la , k tó r y m ó g łb y na
razić na szw ank nieskazitelną jego opinię. A le p.
K a z im ie rz ry c h ło d a ł dowód, że obaw y kolegów są płonne i że p o jm u je on prym usostw o we w ła ści
w y sposób, n ie utożsam iając go z tchórzostw em i l i zusostwem, ja k to nazbyt chętnie sugerują tę p a ki i lenie.
P o sta n o w ił urządzić psotę w łaśnie groźnem u su
row em u filo lo g o w i.
S tanął zakład, że obetnie g u z ik od profesorskie
go surduta. S praw a nie b y ła tru d n a , bo profesor m ia ł zw yczaj podczas egzam inu siadyw ać w ławce obok prym usa. F a k t jednak, że T w a rd o w s k i odw a
ż y ł się i w y k o n a ł psotę, podniósł jego reputację w śród kolegów.
Z ciężkim sercem zdecydowałem się na opow ie
dzenie tego epizodu (b yn a jm n ie j n ie anegdoty) z życia znakom itego profesora, aby wykazać, że i f i lozofow ie nie są w o ln i (p rz y n a jm n ie j w okresie d ojrzew ania) od m a łych lu d z k ic h nam iętności i że p ła ta n ie fig ló w , dow cipnych a k u ltu ra ln y c h , n ie koniecznie łam ie k a rie rę i osłabia inteligencję.
135
W głów nej m ierze je d n ak p rzytoczyłem tę historię,
O FE N S Y W A N A R A K A
•ekarskich, zaspokajając n atychm iastow ą odpow ie- ozią ciekawość C zytelnika. W zm agałbym karyg o d n ie
Z badajm yż zatem, ja k ic h to chw alebnych w yczy
n ó w dokonał d r Hauschka. Przede w s z y s tk im za
m ie n ił starą ru d e rę na c a łko w icie nowoczesne la b o ra to riu m . Z a ło żył ta m dużą m ysią kolonię.
Wszczepił b ie d nym m yszkom raka. Teraz leczy za
każone chore gryzonie sowiecką endotoksyną KR . J a k dotychczas doszedł do przekonania, że endoto- ksyna łagodzi przebieg a częściowo niszczy ra ka myszy, ale pow o du je ciężkie schorzenie w ą tro b y, nerek, co w efekcie za b ija zw ierzęta. Z daniem dra H auschki w ty m sta d iu m badań nie można stoso
wać K R do leczenia ludzi.
A w ięc znow u „a le “ . Przeczuwam , że w szystkie te ^ „a le “ „jeszcze przedwcześnie“ , „m o ż liw ie “ ,
„n ie k ie d y “ i „częściowo“ doprow adzają do p a s ji na
w e t cie rp liw e g o C zytelnika, k tó ry ch cia łb y wreszcie w iedzieć, ja k ie są rzetelne i bezsporne osiągnięcia w dziedzinie w a lk i z ra kie m . Proszę bardzo! Ro
zum iem doskonale zdenerw ow anie i spieszę speł
n ić życzenie.
T y m razem służę p aństw u profesorem H a rry S.N.
Greene z Yale, którego prasa określa m ianem z u chw ałego eksperym entatora. Proszę nie sądzić, że d a łe m się uwieść re k la m ie i u w ie rz y łe m a p r io r i w solidność profesora Greena. Jestem teraz bardzo
¡ostrożny. S praw dziłem uprzednio, że zu ch w a ły eks
p e ry m e n ta to r uzyskał od A m erykańskiego T o w a rzystw a W a lk i z R akiem 12.300 d o la ró w rocznego
■stypendium na ko n tyn u o w a n ie badań. Myślę, że jest to dostateczny pro b ie rz, bow iem ja k dotychczas n ik t się nie k w a p i z podarow aniem tysiączków za p ię k n e oczy.
P rofesor G ieene przeszczepił ka w a łe k lu d z k ie j ra k o w a te j tk a n k i oraz cząsteczki nerek, serca, p łu c i in n y c h organów ludzkiego em b rio n u (z w y ją t
k o m w ą tro b y) na św inkę m orską i s tw ie rd z ił, że tra n sp la n ta cja we w szystkich w ypadkach się uda
ła. Ucieszyło to bardzo profesora Greena, szczegól
nie gdy w ypłacono m u za ten w yczyn 12.300 dola
ró w na dalsze prace. A oto m o tyw a cja doniosłości o d k ry c ia p ro f. Greena:
Przeszczepienie żyw e j tk a n k i jednego g a tu n ku na
d ru g i (np. z człow ieka na zwierzę) m ożliw e je s t ty lk o w w yp a d ku , je ś li tka n kę pobierzem y z em b rio n u , w odp o w ie d n im w ie k u . A b y udała się tra n s p la n ta c ja tk a n k i e m b rio n u ludzkiego, nie może on przekraczać w ie k u 5 miesięcy. Z ja w is k o to biologia tłu m a czy w ten sposób, że p łó d do pewnego w ie k u n ie posiada jeszcze zróżniczkow ania gatunkowego.
P om yślny w y n ik pró b y przeszczepienia lu d z k ie j tk a n k i ra k o w a te j dorosłego człow ieka na św inkę m orską, ja k ie j dokonał p ro f. Greene, je st w ięc w m yśl ty c h w yw o d ó w rew elacją. E ksp e rym e n t ten św iadczyłby, że tk a n k a ra k o w a ta posiada cechy tk a n k i em brionu, lu b naw et, że składa się z k o m ó re k em brionalnych. W y n ik a ło b y też, że człow iek dorosły posiada u k ry te w sw ym organizm ie k o m ó r
k i em brionalne. Dlaczego p o w o d u ją one ty lk o w n ie k tó ry c h osobnikach pow stanie n o w o tw o ru złoś
liw e g o i od ja k ic h zależne je st to okoliczności, od
pow iedzi na to p yta n ie nie może jeszcze u d z ie lić ani p ro f. Greene, ani k to k o lw ie k in n y.
Z daję m i się, że ty m razem dotrzym a łe m słowa i podałem wiadomość, k tó ra zasługuje na uwagę i w ia rę : n ie obiecuje ona cudownego u zd ro w ie n ia chorych, ale odsłania przed n am i bardzo ciekawą, biologiczną zagadkę. P ro f Greene (i A m e ryka ń skie T o w a rzystw o do W a lk i z R akiem , k tó re nie je st n ie spokojne o swe pieniądze) pocieszają się m yślą, że odkrycie to może skierow ać dalsze badania na w ła ś ciw ą drogę. P rz e łk n ijm y i m y tę nadzieję. N ic nam innego nie pozostaje.
Kończę. Słyszę ju ż groźne p o m ru k i: ja k długo bę
dą nas jeszcze k a rm ić tą ra ko w ą m izerią, w k tó re j końca ani p ra w d y n ie w idać. W strzym a j się C zyte l
n ik u z pogróżkam i, n ie w ie le one zdziałają. Będę c ie rp liw ie i starannie in fo rm o w a ł o w ydarzeniach z tego fro n tu , k tó ry je s t p ię k n y m p rzykła d e m upo
ru , e n e rg ii i naiw nego entuzjazm u k lin ic y s tó w ca
łego świata. P ro te sty n ic nie pomogą, a co do s tra chu, drżę ty lk o przed O b yw a te lskim K o m ite te m W alecznych Pań D oktorow ych.
Q. V. O.
I
\
l i s t y
i O D
kobiety, będzie to zagadnienie Panią interesowało jeszcze za miesiąc (a może i innych Czy
telników „Problemów“), to umieścimy go w następ
e m numerze.
W SPR A W IE A S T M Y .
Wacław Nowak, Lubań Śląski.
z ’’Dychawica (astma) oskrzelowa jest jednym i.zna.3*>ar,tziej uporczywych i niewdzięcznych w le- j < n.lu cierpień. Jest to choroba uczuleniowa, po-
^aj‘ica na napadowych kurczach oskrzeli, co kolei wiedzie do napadów duszności. Wszelkie ysilki lecznicze zmierzają do odczulenia chore- ustroju przez podawanie rozmaitych przetwo- ow, leków, czy wreszcie k rw i ludzkiej. W ostat- cz*1* -czas*e w ielki rozgłos zyskała sobie metoda le-
<r,la dychawicy, ogłoszona przez Fiłatowa, .Polegająca na wszczepianiu błon płodowych (owo- D chorym. Sposób ten w Polsce jest w okresie Umieszczając artykuł pod tytułem: „Cztery stre
fy mózgu“, nie przypuszczaliśmy nawet, że będzie
my musieli polemizować z Czytelnikam i „Proble
mów“. Miejsce i czas nie pozwalają nam na długie
będą liczne zakończenia nerwowe, warunkujące po
wstawanie wrażeń zmysłowych: wzroku, słuchu, dotyku, smaku i węchu. Bez zmysłów nie ma po
znania świata otaczającego, a wrażenia zmysłowe są tym źródłem, z którego czerpie się m ateriały niezbędne dla rozwoju życia psychicznego.
Życzymy p. Kazkowi, by biegłość w ortografii szła w parze z jego poczuciem humoru. Radzimy, by prócz studiów nad zagadnieniami życia psychicz
nego, w ziął czasem do ręki pouczającą książkę St.
Jodłowskiego i W. Taszyckiego pt. Słownik ortogra
ficzny i prawidła pisowni polskiej (Toruń 1946 r.).
P. K lim kiew iczowi wyjaśniamy, że niezupełnie zrozumiałe wydaje nam się powiązanie pytania z dalszym ciągiem Jego cennego listu. Że płaty czo slawowi nie możemy odpowiedzieć równie obszernie i wyczerpująco na jego czterostronicowy list. By wyjaśnić trapiące „szarego człowieka“ w ątpliw o
ści, odpowiadamy na zadane pytania w stylu na
szego Szanownego Korespondenta.
1. Faktycznie płaty czołowe decydują o poziomie intelektualnym człowieka.
139
\ możliwości myślenia prelogicznego u plemion dzi
kich.
Przyjm ujem y do wiadomości wszelkie wyjaśnie
nia cytowane z pracy prof. dr M . Michałowicza odnoś
nie życia psychicznego w wieku niemowlęcym. Nie sądzimy jednak, by psychiatrzy i pediatrzy różnili się w swych poglądach tak zasadniczo, ja k to uważa
List Pani porusza pewne bardzo delikatne spra
wy, będące zwykle tajemnicą gabinetu lekarskiego.
Zapytania Pani dowodzą w ielkiej w iary, jaką P a
ni ma do wszystkowiedzącej redakcji „Proble
mów“. Nie chcąc zawieść Pani zaufania i podtrzy
mać opinię odnośnie wszechstronnego charakteru naszego miesięcznika komunikujemy, że w strzyki
wania hormonów żeńskich mogą dać bardzo ko
rzystne w yniki w interesującej Panią niedomodze.
Przebiegiem leczenia kierować winien doświad
czony lekarz chorób kobiecych. M am nadzieję, że planowo i systematycznie prowadzone leczenie da upragniony przez kuzynkę Pani wynik. Odpo
wiedź na list Pani decydujemy się zamieścić, nie bacząc nawet na domysły reszty Czytelników“.
S IŁ A P R Z Y C IĄ G A N IA W E W N Ą T R Z Z IE M I punkt materialny, znajdujący się wewnątrz niej, jest dokładnie równa zeru. Droga, którą Pan po
daje, jest zupełnie słuszna, wzór również (z tym zastrzeżeniem, że granice całkowania względem c[>
powinny być od zera do x a nie do 2 u Można jednak dojść do wyżej przytoczonego wyniku nie
porównanie prościej. Proszę sobie wyobrazić nie
skończenie cienką warstwę kulistą i punkt m ate runkach wprost przeciwnych. Elementy owe, jak widać, są proporcjonalne do kwadratów ich odle lekkiej stosunkowo skorupy. Dopiero na głęboko
ści około 1500 km ciężkość (g) przechodzi przez maximum (około 10°/o więcej niż na powierzchni), a później już maleje aż do środka. Ostatnie dane liczbowe nie są bardzo ścisłe wobec niewystarcza
jąco dokładnej znajomości rozkładu mas wew nętrz
nych ziemi.