• Nie Znaleziono Wyników

Problemy : miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia, 1948 nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Problemy : miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia, 1948 nr 2"

Copied!
71
0
0

Pełen tekst

(1)

MIESIĘCZNIK po św ięco ny z a g a d n ie n io m w ie d z y i życia

N R 2

1 9 4 8

(2)

P R O B L E M Y

M iesięcznik pośw ięcony zagadnieniom w iedzy i życia

Rok LV L u t y 1948 N r 2 (23)

T R E Ś Ć

O D O Ś W IA D C Z E N IA C H N A R K O T Y C Z N Y C H I M IS ­ T Y C Z N Y C H . CZ. I ...

Meskalina, peyotl wyw ołują stany mistyczne podobne do sta­

nów mistycznych yogów hinduskich. Kaktus Anhalonium Lewinii.

K A N D Y D A C I DO A T A K U S E R C O W E G O ...

Nie serce zabija człowieka, ale człowiek zabija swoje serce.

Choroby serca konspirują się. Jak je rozpoznać?

CO T O JEST C Z W A R T Y W Y M IA R ? C Z Y L I O Z A K R Z Y ­ W IO NEJ P R Z E S T R ZE N I. CZ I I ...

O prawdach, które nie są prawdami; o powierzchni kuli będącej przestrzenią wszechświata, o bajecznym świecie termicznym; o tajemnicach hiperboli i paraboli.

R Y W A L D A K T Y L O S K O P II ...

Czy radiografia czaszki zastąpi daktyloskopię?

D Z IE W IĘ Ć M IE S IĘ C Y N A K R Z E ...

Do bieguna można dotrzeć samolotem, można też pływać na krze lodowej przez 274 dni, ale co musi zabrać ze sobą 4-osobowa wypraw a polarna? Czy na biegunie jest zimno?

Czy są tam zwierzęta? Żeby na te pytania odpowiedzieć, Papanin napisał pamiętnik.

T R IU M F N A D Z IE L O N Y M P I E K Ł E M ...

O tym, ja k żona farm era przywiozła do A ustralii kaktus w doniczce i ja k Castoblastis Cactorum ratowała kontynent od zagłady.

T R Z Y R A Z Y B O H R ...

W ywiad z prof. W. Rubinowiczem o w ielkim fizyku, tw ór­

cy teorii kwantów atomu.

E P IZ O D P O L S K I N A L I B A N I E ...

Bliski Wschód w r. 1940. Polacy w Baalbeku. Co to są „ka- sztaniarze“? Od żołnierza tułacza do żołnierza ciułacza. Rzą­

dy Vichy w Syrii. Generał o mentalności sierżanta.

P O C IS K I W IE D Z Y ...

Użycie przez naukę pierwiastków promieniotwórczych w cha­

rakterze „wywiadowców“ lub „pocisków“, wysyłanych w głąb ciała ludzkiego lub roślin, spowoduje przewrót podobny do te­

go, który wywołało swego czasu wynalezienie mikroskopu.

O Z N A JO M O Ś C I P R A W F IZ Y K I U Z W IE R Z Ą T , . . . . czyli o meduzach na spadochronach, o sygnalizacji świetlnej owadów, o grze „w klipę“ u chrząszczyków, o motorach re­

akcyjnych pod wodą i o innych wynalazkach, których jeszcze nie wynaleźliśmy.

M IK R O C H IR U R G IA

O mikroskopijnych szydełkach, których tysiące mieści się w jednym milimetrze, o mikroigłach i mikropipetkach, któ­

rych nie można dojrzeć gołym okiem, wyrabianych w kuźni, której paleniskiem jest włókno platyny.

D R A M A T Z A M K N IĘ T Y W B U R S Z T Y N IE ...

Przed milionami lat rosły drzewa, ciekła z nich obficie ży­

wica, w gęstym, lepkim płynie utknęło wiele owadów. Dziś drzew tych ju ż nie ma, pozostała skamieniała żywica.

N O T A T N IK „PRO BLEM Ó W “ ...

L IS T Y I O D P O W I E D Z I ...

PP. Z. D. Warszawa, Wacław Now ak — Lubań Śląski, K a ­ zek z Sosnowca, Klim kiew icz, Gardoliński, Zofia z Mazow­

sza, inż. W itold Kuckiewicz — Sulęcin Lubuski, Zdzisław Bizoń, M arian K w iatkow ski, X . Y. Z. z Gliwic, Lech N a- dolski — Wolin Szczeciński, Bolesław Eckhardt.

A N K I E T A ...

K S IĄ Ż K I

Janusz L. Jakubowski . . 74

D r Manę ... 82

Eugeniusz Niczyporowicz . 89 ... 95

Iw a n Papanin . . . . 96

Borys D i x o n ... 196

V ... .109

Karol B a d e r ... 112

Vidimus . . . . . . 121

Bohdan Kiełczewski . . . 126

Emery Lam arr . . . . 129

Kazimierz Kapitańczyk . . 132

Q. V. 0 ...135

... 139

143 144

(3)

JZa p.LanU

q,lll

f.a it U l ^

l l x

iw izm e L L U i*

( O tu lin a i±cUi£ialą&cL anzńm, z/L& tiu ńe i (i& d z im a id a )

DOŚWIADCZENIACH o

NARKOTYCZNYCH I M I S T Y C Z N Y C H

Czar dzieciństwa jako wspomnienie stanów półmistycznych. Stany tego typu przy kontemplacji dzieł sztuki i piękna przyrody. Zmiany osobowości pod wpływem peyotlu i meskaliny. Wstrzymanie potoku myśli, uczuć i aktów woli, jako wspólna cecha przeżyć prawdziwych mistyków, przeżyć mistycznych, wywołanych chemicznie, stanów otrzymanych metodg yogów oryginalng i zmodyfikowaną przez Bruntona oraz metodg Schultza (trening autogenny). Stany mistyczne

— to stany naturalne, nie nadprzyrodzone.

*

J A N U S Z L . J A K U B O W S K I D r. n a u k technicznych, inż. e le k try k , dziekan W yd zia łu E lektrycznego P o lite c h n ik i W arszaw­

skiej, p ro f. te c h n ik i w yso kich napięć, naczelny d y re k to r P aństw . In s ty tu tu Elektrotechnicznego, członek nadzw yczajny P o lskie j A k a d e m ii N auk

Technicznych.

tó ż z n a s \ czasem n ie w spom ina z ro z rz e w n ie n ie m s w y c h la t dzie­

cin n ych ... Z d a je nam się, że ś w ia t b y ł w te d y p ię k n ie js z y , p rze życia głębsze i in te n s y w n ie js z e , a życie b a rd z ie j w a rte , aby się n im cieszyć. N a te n czar la t d z ie c in n y c h składa się k ilk a c z y n n i­

k ó w (p a trz np. książka J. F a n c iu lli, Czar T y tu ł podstaw ow ej k s ią ż k i dr. R ouhier o pey­

o tlu 1927 r.

d zieciństw a, B ib l. D zia ł. Pedagog, n r 24), m ię d z y k tó r y m i je d n o z p ie rw s z y c h m ie jsc z a jm u je n ie w ą tp liw ie in n e odczuw an ie ś w ia ­ ta zew nętrznego przez dziecko n iż przez do­

ro słych .

Ż y c ie psychiczne dziecka je s t s ła b ie j ro z­

w in ię te , p o to k jego m y ś li je s t m n ie j bogaty, to te ż m n ie j przeszkadza o d d a w a n iu się bez re szty w ra ż e n io m z m y s ło w y m . D zie ci p o tra ­ fią ta k zatopić się w o b s e rw a c ji p rz e d m io tu ,

74

(4)

że ca ły ś w ia t dla n ic h znika, prócz o b ie k tu o b se rw a cji. P ozw ala to przypuszczać, że dzieci m a ją przeżycia, zbliżone do stanów p ó łm is ty c z n y c h d orosłych, w y s tę p u ją c y c h p rz y k o n te m p la c ji d zie ł sztu ki.

Ż y c ie z a b ija w c z ło w ie k u „ś w ie tla n y w z ro k dzie cka “ . Z b ie g ie m czasu nasza pam ięć się bogaci, m a te ria ł m y ś lo w y rośnie i c ią g ły po­

to k m y ś li n ie pozw ala na niezbędne s k u p ie ­ n ie się, konieczne d la przeżyć p ó łm is ty c z ­ n ych. Toteż z czasem n a w e t pam ięć o n ic h zostaje zepchnięta do podśw iadom ości.

T y lk o lu d z ie w y ją tk o w o w r a ż liw i w p a d a ­ ją p rz y k o n te m p la c ji p ię k n a p rz y ro d y lu b d zie ł s z tu k i w sta n y p ó łm istyczn e . P rzeczu­

ciem ty c h stanów je s t tru d n e do opisania przeżycie, g d y w p a tru ją c się w gw iaździste niebo, u ś w ia d a m ia m y sobie znikom ość spraw lu d z k ic h w obec niezm ierzonego ogrom u w szechśw iata. Ja k m ó w i B ru n to n w „D ro d z e do ja ź n i“ : „ W ż y c iu każdego czło w ie ka są c h w ile , w k tó ry c h sztuka lu b n a tu ra b u d z i w

n im n ie dające się opisać uczucie w yn io słe g o s p o k o ju i najw yższego szczęścia. Są to c h w i­

le, w k tó ry c h staje się na p ro g u ducha...“

F e ile e ry w książce ,,0 k u ltu rz e du szy“ ta k c h a ra k te ry z u je p rze życia p ó łm istyczn e , w y ­ w ołane przez k ra jo b ra z d iu n na d m o rskich *).

„C z u je się szczególny, n ie u ś w ia d o m io n y u - ro k , n ie w ia d o m o skąd idący.. To n ie p ię kn o p rze m a w ia , gdyż p ię k n a ta m n ie ma. Piasek, w oda i tra w a m orska — to w s z y s tk o “ . „M a się uczucie, że w duszy sw ej nosi się coś z d iu n y , że tu o d n a jd u je się s w o ją ojczyznę.

O d n a jd u je w sp o m n ie n ie piasku, k tó r y m ba­

w iło się, będąc d zie ckie m na słonecznych schodach ro d zicie lskie g o dom u. W ta k ic h na­

s tro ja c h na stę p u je ja k b y scalenie z n a tu rą , ja k b y się n ie m y ś la ło samemu, lecz m y ś la m i m orza lu b p rz y ro d y , ja k b y się n ie posiadało w ła s n e j w o li, lecz sp e łn ia ło w o lę n a tu ry , ta k ja k źdźbło tr a w y m o rs k ie j.“

*) Cytowane w g E n cyk lo p e d ii Seksualnej, w yd.

Eskulap, t. I I , str. 256.

Rysunek W itkiewicza wykonany pod w pływ em jakiegoś narkotyku.

75

(5)

N ie z w y k le w n ik liw y opis stanów p ó lm is- ty c z n y c h dał S chopenhauer:

„G d y re z y g n u je m y ze z w y k łe g o sposobu oglądania o b ie k tó w i n ie z a jm u je m y się ic h w z a je m n y m i z w ią z k a m i; g d y p rz e s ta je m y sta w ia ć p y ta n ia : gdzie, k ie d y , dlaczego i po co, a s k u p ia m y się ty lk o na p o ję c iu : co; gdy p o m ija m y m y ś le n ie a b s tra k c y jn e i rozsądek, a całą siłę ducha w k ła d a m y w ko n te m p la c ję ; g d y w tę k o n te m p la c ję c a łk o w ic ie się zata­

p ia m y i całą św iadom ość w y p e łn ia m y spo­

k o jn ą o b se rw a cję rzeczyw istego, n a tu ra ln e g o p rze d m io tu , np. k ra jo b ra z u , drzew a, skały, b u d y n k u ; g d y g u b im y się w ty m p rz e d m io ­ cie — w te d y osiągam y stan, w k tó r y m ja k b y ty lk o p rz e d m io t o b se rw o w a n y is tn ia ł i n ic w ię ce j, w k tó r y m n ie m ożna o dróżnić obser­

w ującego od rzeczy obse rw o w a n e j, bo s ta li się jednością. In d y w id u u m je s t w te d y czys­

ty m , p o z b a w io n y m w o li, is tn ie ją c y m poza p o ję c ia m i b ó lif i czasu, p o d m io te m pozna­

nia.“

Z a ró w n o stany p ó łm is ty c z n e dzieciństw a ja k i d o ro słych są n ie w ą tp liw ie sła b ym i

p rz e ż y c ia m i, wobec p rze żyć p ra w d z iw y c h m is ty k ó w . O potędze uczuć m is ty k ó w , k tó r y m pew ne p ra w d y o b ja w ia ją się z n ie w y p o w ie - d zia ln ą jasnością, o d o znaw a nych przez nich za ch w yta ch i u czu ciu szczęścia — sądzić m o ­ żem y t y lk o na po d sta w ie opisów . N ic w ię c dziw nego, że w iadom ość, iż is tn ie je środek ro ś lin n y , p o z w a la ją c y w y w o ły w a ć sztucznie sta n y m istyczne, w y w o ła ła swego czasu w ie lk ie za interesow a nie całego św ia ta n a u ­ kowego. Ś ro d k ie m ty m je s t k a k tu s m e ksy­

k a ń s k i — p e yo tl.

P E Y O T L I M E S K A L IN A I

K a k tu s A n h a lo n iu m L e w in ii — p e y o tl ro ­ śnie na sp a lo n ych słońcem płaskow yżach

m e ksyka ń skich . W ciągu ca łych w ie k ó w b y ł on ta m u ż y w a n y z o k a z ji ś w ią t re lig ijn y c h . D a w n i m ieszkańcy M e k s y k u p rz e ż y w a li w u p o je n iu p e y o tlo w y m n ie w ą tp liw ie sta n y m istyczn e o tre ś c i r e lig ijn e j. O becnie p e y o tl je s t u ż y w a n y ty lk o w o d cię tych od c y w iliz a ­ c ji okolica ch . „C y w iliz a c ja “ zastąpiła w resz-

Z powodu niemożności znalezienia odpowiedniego m ateriału ilustracyj­

nego (rysunki oryginalne autora w y ­ konane pod wpływem meskaliny uległy zniszczeniu w czasie wojny), reprodukujemy kilka zdjęć z m ie­

sięcznika „Kosmos“, dotyczących transpozycji rysunkowych podświa­

domości. Muzyka może wywoływać również skojarzenia wzrokowe u lu ­ dzi specjalnie na nią wrażliwych, oto rysunek wykonany przez Hugo M eier - Thur, przedstawia wyobra­

żenie kolędy (w wykonaniu na glos i fisharmonię).

76

(6)

Tak ma wyglądać dźwięk bębna I werbla przetransponowany na ry ­

sunek. (Hugo M eier-Thur).

cie k r a ju p e y o tl przez alko h o l... P onadto — m im o iż p e y o tl na ogół n ie w y w o łu je pocią­

gu do stałego u ż y w a n ia — zna la zł on n ie ­ w ie lk ie rozpow szechn ienie w U S A , a n a w e t we F r a n c ji w ś ró d n a rko m a n ó w .

P e y o tl został po raz p ie rw s z y n a u ko w o zba­

dany w r. 1888 przez L e w in a . J a k w ie m y o- oecnie, w p e y o tlu w y s tę p u ją 4 a lk a lo id y : m e­

skalina, anhalo n in a , a n h a lo n id y n a i lo fo fo r i- na- Pod w zględem p s y c h ic z n y m g łó w n ie czynna je s t m eska lin a , k tó r e j w ysuszone k a k tu s y z a w ie ra ją w agow o do 7°/». M e s k a li- udało się uzyska ć ró w n ie ż na drodze syn- e tyczn e j ( fa b r y k i M e rc k , H o ffm a n — L a ro - che i B o h rin g e r).

d z i a ł a n i e p e y o t l u i m e s k a l i n y. D zia ła n ie p e y o tlu i m e s k a lin y je s t zasad- wlczo ta k ie samo i ró ż n i się n a jw y ż e j pod je st ^ em nas^ en^a o b ja w ó w , co zresztą nie to 2 c.a ł3 pew nością stw ierdzone. D zia ła n ie kach-Ze^aW*a g ó w n ie w dw óch k ie ru n - ja c h 7 * ?m ł anło osobowości i w h a lu cyn a c- ra k te ^ r any osobowości m a ją w y b itn y cha- w zak m is ty c z n y- h a lu c y n a c je są najczęstsze w z r° k u , a w y s tę p u ją ró w n ie ż w P 1 W le r in n y c h z m y s łó w .

° S 3 ^ te ra tu ra je s t stosunkow o bogata

°P ls y Przeżyć p e y o tlo w y c h i m e ska lin o - i .'c ' JNa P ie rw s z y m m ie js c u w y m ie n ić na- zy b a rw n e opisy S ta n isła w a Ignacego W it ­ k ie w ic z a w książce p. t. N ik o ty n a , a lk o h o l,

<0 a in a - p e y o tl itd . (W arszaw a 1932). B a r­

dzo in te re s u ją c e są ponadto re la c je Prospera S z m u rły , o p u b lik o w a n e w ty g o d n ik u ^N aoko­

ło ś w ia ta “ , p. t. N a r k o ty k i i w yo b ra ź n ia . Do d z ie d z in y n a u k o w e j należy ro z p ra w a p ro f.

Szum ana na te n te m a t, um ieszczona w K w a r ­ ta ln ik u F ilo z o fic z n y m .

Z p ra c o b cojęzyczn ych najobszerniejsze są: m o n o g ra fia p ro f. K . B e rin g e ra , D e r M es- calin ra u sch , z r. 1927, op a rta na obszernych badaniach w k lin ic e w H e ild e lb e rg u , oraz.

prace A . R o u h ie r: L a p la n te q u i f a it les y e u x é m e rv e illé s i Les p la n te s d iv in a to ire s — obie z r. 1927. D la la ik a bardzo cenny je s t odpo­

w ie d n i ro z d z ia ł z k s ią ż k i H. R om ppa, Che- m ische Z a u b e rtrâ n k e , 1941.

A u to r ninie jsze g o a r ty k u łu p rz e p ro w a d z ił w ciągu w o jn y 2 p ró b y : je d n ą z m e ska lin ą i je d n ą z p e y o tle m (tzw . p a n p e y o tle m dr.

R ouhier). P ró b y te m ia ły na celu g łó w n ie zbadanie m is ty c z n y c h stanów n a rk o ty c z ­ nych. Ic h geneza p o w sta ła w z w ią z k u z dys­

k u s ja m i w g ro n ie cz ło n k ó w T o w a rz y s tw a M etapsychicznego i na zebraniach u inż. Os- sow ieckiego w czasie w o jn y .

N ie s te ty , m o je p ro to k ó ły z doświadczeń łą ­ cznie z ry s u n k a m i, ro b io n y m i od ra zu w sta­

nach n a rk o ty c z n y c h , u le g ły s p a le n iu w cza­

sie pow stania . W n in ie js z y m a rty k u le m a te ­ r ia ły te będą cyto w a n e ty lk o częściowo, z pa­

m ięci.

Z dośw iadczeń m o ich najbog atszy w p rze ­ życia b y ł e k s p e ry m e n t z m eskaliną. B y ć m o­

że p a n p e y o tl b y ł ju ż z w ie trz a ły po k ilk u le t ­ n im le że n iu i d a w a ł m niejsze e fe k ty . B a r­

77

(7)

d zie j praw dopo dobne je s t je d n a k uczulenie o rg a n izm u przez 2 4 -g o d zin n y post zu p e łn y, ja k ie m u się poddałem przed dośw iadczeniem z m eskaliną, w z o ru ją c się na zw ycza ja ch I n ­ d ia n m e ksyka ń skich .

W obu dośw iadczeniach ciekaw e stany psychiczne w y s tą p iły do p ie ro w 3 godziny od c h w ili doustnego zażycia p re p a ra tu . Te 3 g o d z in y są bardzo tru d n e do p rz e trz y m a ­ nia, gdyż m a się w ty m czasie w ie lk ą s k ło n ­ ność do w y m io tó w , bardzo złe samopoczucie ogólne i w ra że n ie p rze jm u ją ce g o zim na. M i­

m o 18° C w p o k o ju siedziałem w fu trz e p rz y piecu i trz ą s łe m się. W id z im y , że tu ta j, p rze ­ c iw n ie n iż p rz y w iększości n a rk o ty k ó w , n a j­

p ie rw w y s tę p u je okres „k a tz e n ja m m e ru “ , a dopiero p ó źn ie j stan dobrego samopoczucia

— e u fo rii, z ja w ia ją c y się zresztą n ie u w s z y s tk ic h osób.

Z g o d n ie z B e rin g e re m należy rozróżniać dw a ty p y dośw iadczeń z m e ska lin ą : m a lo - d a w ko w e (0,1 do 0,2 gram a) i dużodaw kow e (0,3 do 0,6 gram a). M o je dośw iadczenia n a le ­ ż a ły do te j d ru g ie j g ru p y . P rz y m a ły c h d a w ­ ka ch z ja w ia ją się najczęściej t y lk o pew ne z m ia n y w ra że ń z m y s ło w y c h i okres dobrego sam opoczucia (e u fo rii). Całość z ja w is k w y ­ s tę p u je t y lk o p rz y d u żych daw kach.

Z M IA N Y P S Y C H IC Z N E P O D W P Ł Y W E M P E Y O T L U I M E S K A L IN Y

Zacznę od spisu w ła s n y c h stanów , a potem p o ró w n a m je z a n a lo g ic z n y m i p rz e ż y c ia m i in n y c h osób w ró ż n y c h stanach a n o rm a l­

nych. Przede w s z y s tk im m uszę opisać m o je ogólne sam opoczucie w czasie u p o je n ia mes- ka lin o w e g o , po u s tą p ie n iu n ie p rz y je m n y c h o b ja w ó w p ie rw s z y c h 3 godzin. Samopoczucie to tru d n o nazw ać p rz y je m n y m . G ło w a ciąży n ie z m ie rn ie i je s t się oszołom ionym . T ru d ­ ności w chodzeniu są znaczne, trze b a się t r z y ­ mać otaczających p rz e d m io tó w , aby n ie u - tra c ić ró w n o w a g i. O gólne w ra że n ie , ja k czło­

w ie k a schorowanego, k tó r y w dużej gorącz­

ce m u s i w stać z łóżka.

P ro w a d ze n ie dośw iadczeń na sobie sam ym je s t w ty m stanie n ie z w y k le u tru d n io n e . W ola usypia. I ty lk o , je ś li m a się z g ó ry p rz e w i­

d zia n y p la n doświadczeń, m ożna go z w ie l­

k im tru d e m zrealizow ać. To samo d o tyczy p ro w a d ze n ia sam em u p ro to k ó łó w .

G d y w stanie m e s k a lin o w y m spocząć w w y g o d n y m fo te lu i spuścić p o w ie k i, zaczyna się p rz e w ija ć przed oczam i ja k b y film , ze z m ie n ia ją c y c h się obrazów , przechodzących ciągle je d n e w drugie... J e ś li ta k i stan spo­

c z y n k u n ie je s t zakłócony, m ogą z ja w ić się p rze życia m istyczne. O to ic h p rz y k ła d y .

O tw ie ra m oczy i w p a tru je się w stojącą na b iu r k u lam pę. Po c h w ili u św ia d a m ia m sobie, że w ogóle n ic i n ik t n ie is tn ie je na

św iecie, ty lk o te n p rze d m io t. Z n ik a całe o to ­ czenie, n a w e t ja. A w ła ś c iw ie je ste m ty m p rz e d m io te m i ta k trw a m w św iecie bez cza­

su i zdarzeń...

U ś w ia d o m ie n ie sobie opisanego w y ż e j sta­

n u je s t w strząsające. M a ono c h a ra k te r o b ja ­ w ie n ia p ra w d y o b so lu tn e j, w k tó rą w ą tp ić n ie można.

In n y p rz y k ła d utożsam ienia się z o b ie k ta ­ m i z e w n ę trz n y m i. W yo b ra ża m sobie po ca łu ­ n e k z kob ie tą . G d y się sk u p ia m na ty m w y o ­ brażeniu, staje się dla m n ie jasne, że usta m o je i te j w y o b ra ż o n e j k o b ie ty z le w a ją się w jedność, że ja staje się tą k o b ie tą i razem z n ią przechodzę w w ieczne trw a n ie , w n i­

cość... C h a ra k te ry s ty c z n e , że to przeżycie b y ło c a łk o w ic ie poza płaszczyzną e ro ty k i. W stanie m e s k a lin o w y m c z ło w ie k n ie podlega z u p e łn ie sensacjom se ksualnym , chociaż je ­ go m y ś li i p rze żyw a n e sta n y m ogą m ieć treść seksualną.

P rześw iadczenia m istyczn e są często ab­

surdalne. M ożna na p rz y k ła d głęboko w ie ­ rzyć, że się je s t zb io re m a ż u ro w y c h k o n s tru ­ k c ji żelaznych albo b rązow ą m g ła w icą , za k tó rą ciągnie się deszcz is k ie r, ja k ogon k o ­ m e ty (obrazy te w id z i się p rz y z a m k n ię ty c h oczach).

Do osobliw ości przeżyć m e ska lin o w y ch należy, oprócz u tożsam iania się, poczucie swej w szechpotęgi. C z ło w ie k ro b i się, w s w y m m n ie m a n iu , pod o b n y do Boga. M a n ie zło m n e prześw iadczenie, iż w szystko co zechce, może zrealizow ać, np. la ta n ie w po­

w ie trz u , p rz e n ik a n ie przez ściany, p rz e p ro ­ w adzanie c ia ł obcych przez sw o je ciało.

P rześw iadczenie to je s t ta k mocne, w ia ra w swą w szechm oc ta k potężna, że p rz e ż y w a ją ­ cy te n stan w ogóle n ie przedsiębie rze żad­

n y c h prób, aby re a lizo w a ć swą moc. Bo i po co? S koro się w ie , że i ta k w szystko można.

W a rto tu ta j p o d k re ś lić w ia rę za m e s k a lin i- zowanego w możność la ta n ia w p o w ie trz u . W szyscy p a m ię ta m y sny w łasne, w k tó ry c h la ta n ie w p o w ie trz u s p ra w ia na m n ie z w y k łą radość. F re u d p rz y p is u je ty m snom znaczenie sym boliczne seksualne. B y ć może je d n a k, że są to w p ie rw s z y m rzędzie rem inescencje złudzeń m is ty c z n y c h wczesnego dzieciństw a.

D la u zyska n ia stanów m is ty c z n y c h k o n ie ­ czny je s t w ie lk i spokój. W łasne lu b cudze in g e re n c je w życie psychiczne n ie dopuszczą do po w sta n ia ty c h stanów . Z d ru g ie j s tro n y zostaw ienie p a cje n ta sam em u sobie może spowodować, że zapadnie w stan n irw a n y ,

„ tr w a n ia w błogości“ , bez obrazów i przeżyć, k tó r y je s t s tra c o n y d la e k s p e rym e n tu .

Cechą is to tn ą opisanych stanów m is ty c z ­ n y c h je s t p o w sta w a n ie p rze ko n a ń (p ra w d z i­

w y c h i n ie p ra w d z iw y c h ) n ie na drodze ro z u ­ m ow ania, ale na drodze o b ja w ie n ia . T o w a ­

78

(8)

rzyszy im ta k m ocne p rze ko n a n ie o p ra w ­ dziw ości, że w y w o łu je u p a cje n ta zdum ienie.

Poczucie w szechpotęgi ro d z i się p ra w d o p o ­ dobnie ja k o s k u te k fik c y jn e j ła tw o ś c i re a liz a ­ c ji s w ych m y ś li z d o w o ln e j d zie d zin y. T o w a ­ rzyszące m u uczucie szczęścia w y n ik a p ra w ­ dopodobnie z poczucia m ocy. Czyż n ie c z u ł­

b y się k a ż d y z nas szczęśliw y, g d y b y u z y ­ ska ł w szechm oc w e w s z y s tk ic h d zie d zi­

nach? A poczucie to je s t realnością dla za- m eskalinizow an ego.

W k a ż d y m razie, k to n ie p rz e ż y w a ł sta n ó w m is ty c z n y c h , n ie m oże m ieć p o ję cia o ich osobliw ości i sile. Są to przeżycia, k tó ry c h zapom nieć n ie m ożna do końca życia. D la

rozczarow ania a m a to ró w dośw iadczeń n a r-

obserw acje, ja k i s tu d ia lite r a tu r y w skazują, że z ja w is k a te rodzą się na tle niesłychanego zwężenia p o la św iadom ości i z w o ln ie n ia lu b n a w e t w yłą c z e n ia b ie g u m y ś li, uczuć i a któ w w o li. G d y to pole o b e jm u je ty lk o je d n ą m yśl, (m onoideizm ), je s t ona je d y n ą rze czyw isto ś­

cią staje się o czyw istą ; g d y ty lk o w y o b ra ­ żenie jednego p rz e d m io tu — ty lk o te n p rz e d ­ m io t tw o rz y c a ły św ia t. Skąd ju ż je d e n k ro k do u tożsam iania się z ty m p rze d m io te m . T a k w ię c je s t to te n sam m echanizm , co w opisa­

n y c h w y ż e j stanach p ó łm is ty c z n y c h d zieci i dorosłych.

P o s łu c h a jm y teraz, co m ó w i M u lle r — F re ie n fe ls w E n c y k lo p e d ii W ie d z y S eksual­

nej (w yd. E skulap, 1937, t. I I ) o cechach

Rysunek tego samego autora przed­

stawiający pojedyńczy dźwięk dzwo­

nu kościelnego.

ko ty c z n y c h , p rze p ro w a d za n ych dla* zaspoko­

je n ia l i ty lk o żądzy sensacji, podaję, że ani p e y o tlu a n i m e s k a lin y w Polsce dostać nie można, a zagranicą n a r k o ty k i te są dostępne ty lk o dla celów n a u k o w y c h . P odkreślę tu ta j jeszcze raz, że, ja k o całość, dośw iadczenia m e ska lin o w e n ie należą do p rz y je m n y c h i są n ie ch ę tn ie p o w ta rza n e przez te same osoby.

D otychczas dałe m opis przeżyć m is ty c z ­ n ych, p o w s ta ją c y c h pod w p ły w e m m e s k a li­

n y, te ra z s p ró b u ję zastanow ić się nad ich m echanizm em . O tóż za rów no m o je w łasne

przeżyć p ra w d z iw y c h m is ty k ó w , t j. m is ty ­ kó w , k tó rz y swe sta n y osiągają n ie sztucz­

nie, na drodze chem icznej, ale n a tu ra ln ie , za pom ocą m e d y ta c ji, ćw iczeń d u c h o w y c h i u - m a rtw ia n ia się. Z obaczym y tu ta j p o w tó rz e ­ n ie w s z y s tk ic h cech m is ty c y z m u m e ska lin o - wego, uzyskanego na drodze chem icznej.

„ W m is ty c z n y m p rz e ż y c iu b ra k tego, co je s t podstaw ą każdego spostrzeżenia, każdej m y ś li, każdego sądu: o ddziele nia spostrzega­

jącego lu b m yślącego od spostrzeganego lu b pom yślaneg o“ .

79

(9)

„ W p rz e ż y c iu m is ty c z n y m „ j a “ czuje się św ia te m lu b też ś w ia t p rze żyw a się ja k o

„ j a “ .

„P rz e d e w s z y s tk im z n ik a ją w sze lkie n ic i, łączące ś w ia t z ja źn ią . Z m y s ły p rz e s ta ją is t­

nieć, lu b tra c ą z w y k łe swe znaczenie. To, co p o zn a je m y p rz y . pom ocy oka i ucha, pow o­

n ie n ia i d o ty k u , n ie m a ju ż d la nas znaczenia w iadom ości o przedm iocie, k tó r y je s t przed w ła s n y m ja, bo w szystko n a le ży do je d n e j w ie lk ie j, p rz e ż y w a n e j całości. P rzestaje r ó w ­ nież is tn ie ć m y ś le n ie w postaci p o ję c io w e j, będące k o ja rz e n ie m poszczególnych pojęć i sądów, n ie m o ż liw e zatem g d y nie m a podzia­

łu. Po trzecie, p rze sta je is tn ie ć w o la i czyn, k tó re też są o p a rte na p odziale na ś w ia t i ja, na rzeczyw istość, ja k o p rz e d m io t p rz e c iw ­ s ta w io n y p o d m io to w i czynnem u i czyno­

w i“ .

„J u ż z n e g a ty w n e j c h a ra k te ry s ty k i stanu m istycznego, ja k o w y łą c z e n ia a k ty w n o ś c i psychicznej, w id a ć w y ra ź n ie , że is tn ie ją w n im pew ne znam iona p o z y ty w n e , a przede w s z y s tk im osob liw e poczucie w a rto ści, za w ­ sze tow arzyszące ty m stanom . Do określenia tego poczucia n ie w ysta rcza pojęcie „ p r z y ­ je m n o ś c i“ , stosowane w z w y k ły c h w y p a d ­ kach. Jest ono raczej uczuciem n ie p o ró w n a ­ nego szczęścia, ja k b y opasującego w szystkie in n e w a rto ści. Jest ono jednocześnie n a j­

w ię kszym p ię kn e m , n a jw yższą doskonałością m o ra ln ą i r e lig ijn ą p ra w d ą . N a jb a rd z ie j d z i­

w i nas to w ła śn ie , że m is ty k stosuje do sw ych stanów ka te g o rie p ra w d ziw o ści. N a jm ę tn ie j­

sza n a w e t treść przeżycia uznana zostaje za o b ja w ie n ie i ośw iecenie...“

O id e n tyczn o ści stanów m is ty c z n y c h u m i­

s ty k ó w i stanów m e s k a lin o w y c h św iadczy n a jle p ie j p o ró w n a n ie ic h opisów. Są w n ic h używ ane n a w e t d o k ła d n ie te same w y ra ż e ­ nia u b ia ły c h i H in d u só w , w X X i X w ie k u , co n ie pozw ala w ą tp ić o tożsam ości przeżyć.

O czyw iście treść o b ja w ie n ia może b y ć inna.

R e lig ijn y asceta, w y c z e k u ją c y la ta m i o b ja ­ w ie n ia B o g a ,. będzie w stanie m is ty c z n y m p rz e ż y w a ł z la n ie się z B ogiem . Z w y k ły ś m ie rte ln ik może m ieć pod w p ły w e m m eska­

lin y przeżycia banalne, zw iązane ze św ia te m codziennym . Ja k tr a fn ie ktoś o k re ś lił: każdy dostaje się do ta k ie g o n a rko tyczn e g o ra ju , na ja k i zasłużył.

Cecha m o noideizm u , ustalonego panow a­

nia w św iadom ości ty lk o jednego przeżycia, je s t w spólna n ie ty lk o d la stanów m is ty c z ­ nych, n a tu ra ln y c h i w y w o ła n y c h chem icz­

nie. R ó w n ie ż m e to d y yo g ó w p row adzą do analogicznego m onoid e izm u , a w ię c i p rze ­ żyć m is ty c z n y c h . S łu ży do tego specjalne u- ło że n ie ciała, sugestie i ćw icze n ia oddecho­

we. Z a trz y m a m y się nieco d łu ż e j nad m e­

todą znanego w Polsce a u to ra „Ś c ie ż k a m i Y o g ó w “ F. B ru n to n a . W in n e j p ię k n e j ksią ż­

ce. „D ro g a do ja ź n i" podaje on m etodę osią­

gania sta n u n a d ja ź n i, t j. s ta n u zjednoczenia się z B ogiem . W g ru n c ie rzeczy je s t to dopa­

sow anie m etod yo g ó w do p s y c h ik i e u ro ­ p e js k ie j.

B ru n to n zaleca system atyczne ćw iczenia polegające na m e d y ta c ja c h i z w o ln ie n iu tem pa oddechowego, a przez to tem pa m y ś ­ lenia. M e d y ta c je m a ją d o tyczyć te m a tu : ja źń — to n ie cia ło fizyczn e , a n i nam iętności, ani rozum . Po szeregu ćw icze ń i gorącym pożądaniu, p o to k m y ś li staje i osiągam y stan

„n a d p rz y ro d z o n y “ , p rz y c h o d z i o b ja w ie n ie i z ro zu m ie n ie sensu is tn ie n ia i w szechśw iata Już z tego szkicow ego o pisu w y n ik a , że ce­

le m m e to d y je s t: 1° w y w o ła n ie z w o ln ie n ia życia psychicznego i 2° pozostaw ie nie w św iadom ości ty lk o w y o b ra ż e n ia zjednoczenia się z B ogiem . T a k w ię c je s t to p e w ie n stan n a tu ra ln y (nie n a z y w a jm y go psych o p a to lo - g iczn ym ), a n ie n a d p rz y ro d z o n y — z czym oczyw iście B ru n to n się n ie zgadza *).

C a łk o w ite w y łą cze n ie p ie rw ia s tk a n a d ­ przyrodzonego, w p rz y s to s o w a n iu m etod y o ­ gów do p s y c h ik i e u ro p e js k ie j i do celów lecz­

n iczych, je s t p rzeprow ad zone w n ie z w y k le c ie ka w e j m etodzie p ro f. J. H . S ch u ltza (Das A utogene T ra in in g , k o n z e n tra tiv e S elbstent- spannung, 1940). P ra k ty c z n e k o rz y ś c i te j m etody u z y s k a ły p o tw ie rd z e n ie na w ie lu ku rsa ch dla le k a rz y w B e rlin ie (w W yższej Szkole Lessinga). R o z m ia ry ninie jsze g o a r­

t y k u łu n ie p o z w a la ją na zajęcie się n ią b li­

żej. Zaznaczę ty lk o , że przeżycia p a cje n tó w , po stę p u ją cych w e d łu g m e to d y S chultza, są w w ie lu p u n k ta c h zbliżone do m e s k a lin o ­ w y c h (h a lu c y n a c je zm ysłó w , sta n y p ó łm i- styczne) i że je d n ą z u s ta lo n y c h cech tra n s u je s t tu ta j także w y łą c z e n ie m y ś li, uczuć i w o li.

*) Jest znamienne, że Brunton w ostatniej swej książce „The hidden teaching beyond Yoga“ z r.

1947, również odmawia wartości nadprzyrodzonej stanom mistycznym. Czytamy tam: (str. 161):

„Wartość stanów kontemplacyjnych dla osiągnię­

cia spokoju wewnętrznego, ekstazy, uczucia zjed­

noczenia z wszechświatem, jest olbrzymia. Lecz wartość ich dla poszukiwania p ra w d y i rzeczyw is­

tości nie kierowana filozofią — to inna sprawa.

Poszukiwania te wymagają badań spółczulnego ale bezstronnego i krytycznego umysłu, poczucia pro­

porcji i filozofii orientującej. Są to kw alifikacje, których normalnie nie ma w mistycznych trenin­

gach. Ekstaza jest rzeczywiście pełną formą osobis­

tego szczęścia, ale nie jest ona ani kryterium rze­

czywistości ani dostatecznym dowodem prawdy, ponieważ stan szczęśliwości, jakie g o by nie b y l ro ­ dzaju, nawet najbardziej szlachetny, nie jest dowo­

dem prawdy. Naprawdę, im gorętsze są uczucia ludzkie, im bardziej gwałtowny jest jego entuzjazm, tym bardziej powinien je studzić i uspokajać umysł, aby ocenić doświadczenia bezstronnie i bezosobowo.

Jeśli k ry je się za tym i uczuciami prawda — nie straci ona nic z powodu tego badania, ale jeśli byłby za tym fałsz, to nasz spokój bardzo pomoże nam do jego w ykrycia“. (Przyp. Red.).

80

(10)

Rysunek przedstawia pierwsze takty walca „Fale D unaju“. Początek z le ­ wej strony u dołu, koniec z prawej

u góry.

M otyw Zygfryda w muzyce opero­

wej Wagnera przedstawiony jest w postaci spirali.

Na zakończenie opisów przeżyć m is ty c z ­ n y c h m e s k a lin o w y c h p rzytoczę p ię k n ą s yn ­ tezę R óm ppa:

„M e s k a lin a p ro w a d z i duszę lu d z k ą do wczesnego s ta d iu m d zieciństw a. U p o je n ie m eskalinow e, to ekstatyczne p rze żyw a n ie n a jb a rw n ie js z y c h obrazów . P o ję cia i m y ś le ­ nie, te f ila r y późniejszego człow ieczeństw a, n ie przeszkadzają o d d a n iu się b a rw n e m u ś w ia to w i z ja w is k “ .

Rysunkowe przedstawienie marsza.

Rytm jest tu zaznaczony dwojako:

przy pomocy kontrastu barw i ko­

lumn.

Fragment „Pieśni Izoldy“ z opery Wagnera „Tristan i Izolda“.

„W u p o je n iu m e s k a lin o w y m n a w e t n a j­

trz e ź w ie js z y c z ło w ie k d o ro s ły p rze żyw a rz e ­ c z y w is ty lu b u ro jo n y k ra jo b ra z , dzieło sztu­

k i, m u zykę , ja k w n a jp ię k n ie js z y c h la ta c h dzieciństw a. A w ię c zdolność z a c h w y tu , ro z ­ ja ś n ia ją c y w z ro k m łodości n ie z g in ę ły — tr w a ją w podśw iadom ości przez całe życie i trze b a je ty lk o obudzić, aby się u ja w n iły “ .

(C iąg dalszy w n r następnym )

(11)

U /ia le y u traąo u tia Ludiko&ei ( 2 )

K A N D Y D A C I D O ATAKU SERCOWEGO

nie serce zabija człowr

... swoje

D O K T Ó

Z

Z a ch o d n ie j P ó łk u li n a p ły w a ją groźne w iadom ości. Na łam ach p ra sy zam ie­

szczono k o m u n ik a t A m e ry k a ń s k ie g o T o w a rz y s tw a K a rd io lo g ic z n e g o (A m e ric a n H e a rt A ssociation), p o p a rty a u to ry te te m sa-

yii

ska ale człowiek zabija serce

M A N B

mego H o w a r d a F. W e s t a , p rz e w o d n i­

czącego tegoż T o w a rz y s tw a . Treść k o m u n ik a ­ tu w skrócie b rz m i ja k n astępu je: „C h o ro b y serca n a jw ię k s z y m m o rd e rcą lu d zko ści! Po­

w o d u ją one n a jw ię k s z ą liczb ę zgonów w w ie -

82

(12)

Ten człowiek, którego historię znajdziecie w tekście musiał nauczyć się żyć w zgodzie ze

swym sercem.

k u starszym . W w ie k u s z k o ln y m w następ­

stw ie zakażenia gośćcowego p o c h ła n ia ją 4 razy w iększą lic z b ę dzieci, n iż porażenie dziecięce, b ło n ica , p ło n ic a i zapalenie opon m °z g o w y c h razem w z ię te !“ P rz e c ie ra m y z n ie d o w ie rz a n ie m oczy. J a k to? C horoba ser­

ca n a jw ię k s z y m m o rd e rcą lu d z i? W ię c nie ra k, g ru ź lic a , k iła , a ch o ro b y serca? N ie w ia - r °godne! A je d n a k m iażdżąca w y m o w a lic z b w zestaw ienia ch a m e ry k a ń s k ic h p o tw ie rd z a słuszność k o m u n ik a tó w p ra so w ych . Co w ię -

« J , badania nad ty m zagadn ieniem w k r a ­ jach e u ro p e jskich , m ię d zy in n y m i i w P o l­

ice, ró w n ie ż w y s u w a ją c h o ro b y serca na Pierwsze m ie jsce w ś ró d p rz y c z y n , p rz e ry - a13cy c h n ić naszego życia doczesnego. T a -

■a odzy, t j. b ie g li w nauce o ś m ie rc i (są i ta cy a w cy w o lb rz y m ie j ś w ią ty n i w ie d z y ), są r ?nia> że dziś coraz częściej lu d z ie u m ie - ś n ^ ,w sk u te k u sta n ia czynności serca i że le rc sercowa z y s k u je coraz w iększą p rze - J dgę nad ś m ie rcią m ózgow ą czy płu cn ą . O - ro^ n ia nas n ie p o k ó j. W ię c to p ra w d a , że cho-

„ i ! serca je s t naszym n a jw ię k s z y m w ro - c N a w e t m n ie j w r a ż liw y c z y te ln ik za- i u k 3 , ° ? czuw ać u c is k w o k o lic y serca i . ra d k ie m u s iłu je zbadać sobie częstość o larow ość tę tna. N agle w u m y ś le każde- kTrfrin ^ S ° u d zi się p y ta n ie : może i ja jestem y d a te m do a ta k u sercowego? Czem u Co/ P - ć w z ro s t p rz y p a d k ó w ś m ie rc i ser- ' f Gi ' Ja k te m u p rze ciw d zia ła ć? Proszę c w ilę opano w ania i sku p ie n ia . Rozw aża- só b '23^ h n ^6n^a Po w akne i isto tn e . A b y zdać , le l ecłn a k spraw ę z tego, czy rze czyw iście j ■ e^yP:1^ do w ie lk ie j ro d z in y k a n d y d a tó w a a ku sercowego, m u s im y zapoznać się

prze d te m z p o d s ta w o w y m i w ia d o m o ścia m i z zakresu a n a to m ii i czynności serca.

Od n a jd a w n ie js z y c h czasów w ie d zia n o w m e d ycyn ie , że czynność serca je s t sym bolem życia; z c h w ilą je j u sta n ia ko ń czy się i samo życie. J e d n y m z p ra w d z iw ie g łę b o k ic h p rze ­ żyć A r y s t o t e l e s a (384 — 322 a. Ch.) b y ła c h w ila , g d y z n a k o m ity te n badacz zo­

baczył w ro z b ity m ja ju k u rz y m p u n k t d rg a ­ ją c y (p u n c tu m saliens). B y ło to serce ro z w i­

jającego się, a le d w o w idocznego zarodka, rozpoczynające sw ą n ie zm o rd o w a n ą w ie lk ą pracę. W sta ro żytn o ści n ie zdaw ano sobie s p ra w y z m e ch a n izm u krą że n ia k r w i i np.

E r e s i s t r a t o s sądził, że k r e w p ły n ie je d y n ie w żyła ch , podczas g d y w tę tn ic a c h k rą ż y p o w ie trz e (pneum a). D o p ie ro w ie k o ­ pom ne prace i o d k ry c ia A n g lik a W i l l i a ­ m a H a r v e y ‘a (1578 — 1657), z a w a r­

te w jego dziele „D e m o tu cordis...“ , u s ta liły pogląd do dziś n ie z m ie n n y na czynność serca i m echanizm krą ż e n ia k r w i.

Serce je s t narządem z b u d o w a n y m z tk a n ­ k i m ięsnej o szczególnej b u d o w ie , c h a ra k ­ te ry s ty c z n e j ty lk o d la m ięśnia sercowego.

Serce d z ie li się na 4 części: 2 p rz e d s io n k i i 2 k o m o ry . L e w a ko m o ra m a ściankę znacznie grubszą od p ra w e j, p oniew a ż tu rozpoczyna się tz w . krą ż e n ie duże i w z w ią z k u z ty m le ­ w a k o m o ra m a do w y k o n a n ia dużo w iększą pracę. Czynność serca polega na sku rczu i ro z k u rc z u p rze d sio n kó w i k o m ó r oraz k r ó t ­ k ie j p rz e rw ie m ię d z y ro zku rcze m i s k u r­

czem podczas k tó re j m ięsień sercow y m a c h w ilę odpoczyn ku. W w a ru n k a c h p r a w i­

d ło w y c h sku rcz i ro z k u rc z serca tr w a ją 0,8 sek., g d y tym czasem c h w ila w y p o c z y n k u w y -

83

(13)

Serce jest workiem mięś­

niowym, działającym ja k pompa. Każdy jego skurcz wypycha krew do arterii, a stąd rozprowadza naczy­

niam i krwionośnymi po ca­

łym ciele.

Każda komórka ciała m u­

si mieć świeży pokarm i tlen. Hemoglobina, znajdu­

jąca się w czerwonych ciał­

kach krw i. łącząc się z tle ­ nem, doprowadza go do na­

czyń włosko waty ch i komó­

rek ciała, a zabiera stamtąd dwutlenek węgla. Tlenu do­

starczają z każdym wdechem płuca, dwutlenek jest w y ­

dalany z każdym wydechem.

O D PRO W AD ZAJĄ CA K REW Z G ŁO W Y I R A M IE N IA >

Au i'3;

Ż Y Ł Y PŁUCNE

L E W Y P ZE D SIO N E K

P R A W Y PRZEDSIO NEK

L E W A K O M O RA

Ż Y Ł A \ ODPROW A \ D ZA JĄ C A %

K R E W Z « D O LN Y C H ' CZĘŚCI C IA Ł A

PR A W A K OM O RA

ROZKURCZ SERCA

K rew pozbawiona tlenu jest ciemno purpurowa, krew z tlenem jest czer­

wona.

Proces „pompowania“ z a j­

muje mniej niż sekundę czasu. Mięśnie rozkurcza­

jąc się powodują spadek ciśnienia w komorze serca, zastawki półksiężycowate, znajdujące się u wlotu a r­

terii, nie pozwalają na po­

wrót k rw i do komory ser­

cowej. Przy skurczu mięś- ni, krew otwiera zastawki

siłą ciśnienia.

(14)

T Ę T N IC E PŁUCNE

A O R TA

M IĘ S IE Ń SERCOWY

SKURCZ SERCA

Zwapnienie arterii jest częstym źródłem chorób serca. W miarę starzenia się ścianki arterii tw ard ­ nieją i grubieją. Poważne zwężenie arterii powoduje zwiększone ciśnienie krw i, a tym samym zwiększoną pracę serca, co za tym idzie

i jego osłabienie.

Tętnice wieńcowe, które dostarczają k rw i do mięśni serca, widoczne są na jego powierzchni. Mięsień ser­

cowy, który pracuje bez przerwy, potrzebuje du­

żych ilości tlenu. Choroba znana pod nazwą „angina pectoris“, jest skutkiem zwężenia tętnic wieńco­

wych w wyniku arterio- skierozy lub innych zmian

chorobowych.

“ rew napływa ( P^ez inne zasta Pełnione komory, nuęsm wyrzucają arterii, zastawki zamknięte ciśnien Zastawki omoeov snami przypomir łaniem spadoi

Zaatakowane przez gościec stawowy zastawki stają się nieszczelne. W ynikłe z te ­ go przeciekanie k rw i z po­

wrotem do przedsionka po­

woduje wadę serca.

(15)

nosi 0,1 sek. A b y zdać sobie sp ra w ę z w ie l­

kości w y k o n y w a n e j przez serce p ra cy, m u ­ s im y w y k o n a ć k ilk a p ro s ty c h d zia ła ń m a ­ te m a ty c z n y c h . W ie m y , że k o m o ry serca podczas sk u rc z u w y rz u c a ją do k rw io b ie g u 50 — 70 cm 3 k r w i. Jest to tz w . objętość w y ­ rz u to w a serca. P oniew aż częstość uderzeń serca w y n o s i 70/m in., p rze to objętość w y r z u ­ to w a w ciągu m in u ty w y n ie s ie 3,5— 4,9 litr a . W ciągu g o d z in y serce p rz e p o m p o w u je 210—

294 litr ó w , w okresie d o b y 5040— 7056 litr ó w , w ciągu zaś ro k u 1.839.600— 2.575.440 lit r ó w k r w i. N a b ie ra m y szacunku i uzn a n ia dla n ie ­ z w y k łe j p ra c o w ito ś c i i w y d a jn o ś c i p ra c y n a ­ szego serca. W k rą ż e n iu k r w i ro z ró ż n ia m y krą ż e n ie w ie lk ie i m ałe, c z y li płucne. K rą ż e ­ n ie w ie lk ie rozpoczyna się w le w e j kom orze, skąd k re w tę tn icza , u tle n io n a , dostaje się do tę tn ic y g łó w n e j (a o rty ) i przez coraz d ro b ­ niejsze tę tn ic e do tk a n e k i k o m ó re k całego u s tro ju . Po o d d a n iu tle n u k re w o d tle n io n a przez sieć n a czyń w ło s o w a ty c h zb ie ra się w u k ła d z ie ż y ln y m i s p ły w a do p ra w e g o p rz e d ­ sionka, k tó r y ku rczą c się w tła c z a ją do p ra ­ w e j k o m o ry . T u bie rze początek k rą ż e n ie m a ­ łe, b o w ie m p ra w a k o m o ra w y s y ła k re w ż y l- ną przez tę tn ic ę p łu c n ą do p łu c , gdzie o d b y ­ w a się je j u tle n ie n ie . Z p łu c k r e w u tle n io n a przez ż y ły p łu c n e zb ie ra się w le w y m p rz e d ­ s io n k u i w okre sie s k u rc z u p rzechodzi do le ­ w e j k o m o ry . W ty m m ie js c u w ie lk a gra u k ła ­ du krą ż e n ia zaczyna się od now a. A b y k re w k rą ż y ła t y lk o w je d n y m k ie r u n k u i n ie cofała się np. z k o m ó r do p rze d sio n kó w , serce i w ie l­

k ie n a czyn ia zaopatrzone są w urządzenia w e n ty lo w e , tz w . za sta w ki. W w ie lk ic h naczy­

n ia ch m a m y z a s ta w k i pó łksię życo w a te , m ię ­ dzy p ra w y m p rz e d s io n k ie m i k o m o rą zastaw ­ kę tró jd z ie ln ą , a w le w e j p o ło w ie serca za­

s ta w kę d w u d z ie ln ą . D rg a n ia zastaw ek i ścian serca podczas jego czynności są ź ró d łe m to ­ n ó w serca, będących w ażną w ska zó w ką dla badającego leka rza . Serce, p ra c u ją c e n ie z m o r­

d o w a n ie przez całe życie i w y k o n u ją c e ta k w ie lk ą pracę, w ym a g a szczególnie dobrego o d ż y w ia n ia i d u żych ilo ś c i tle n u . P oniew aż k r e w w k o m o ra c h n ie o d ż y w ia m ięśnia serco­

wego, p rze to zadanie to s p e łn ia ją tz w . t ę t n i­

ce w ieńcow e, ro zgałęziają ce się d rz e w k o w a - to na p o w ie rz c h n i serca. C zynność serca je s t a utom atyczna , d z ię k i p e w n y m m e chanizm om n e rw o w y m , z n a jd u ją c y m się w ścianie m ięś­

n ia sercowego. D z ię k i ty m m e ch a n izm o m ser­

ce, n a w e t c a łk o w ic ie izo lo w a n e z u s tro ju ż y ­ wego, um ieszczone w c ie p ły m ro z tw o rz e so li fiz jo lo g ic z n e j, może w y k o n y w a ć skurcze i ro z ­ kurcze. Za p o ś re d n ic tw e m u k ła d u n e rw o w e ­ go w spółczu ln e g o i błędnego serce pozostaje pod w p ły w e m bodźców psych iczn ych . Stąd przyspieszenie czynności serca pod w p ły w e m radości, a p rz y s ło w io w e z a m ie ra n ie serca w c h w ili p rzerażenia , czy g łę b o k ie j rozpaczy.

Na zakończenie u w a g o czynności m ięśnia

sercowego w spom nę, że serce je s t źró d łe m p rą d ó w e le k try c z n y c h , k tó re m ożna za pom o­

cą o d p o w ie d n ic h p rz y rz ą d ó w re je s tro w a ć i badać. W te n sposób p o w sta ła tz w . e le k tro ­ k a rd io g ra fia , będąca je d n ą z n a jc z u ls z y c h i na jd o sko n a lszych m etod w rozpo zn a w a n iu chorób serca.

P rz y g o to w a n i te o re ty c z n ie z b liż a m y się do ro z s trz y g n ię c ia dręczącego nas od p oczątku p y ta n ia , czy jesteśm y k a n d y d a ta m i do ata ku sercowego. W ie m y z dośw iadczenia ż y c io w e ­ go, że serce m oże b yć siedzibą ro z m a ity c h sp ra w c h o ro b o w ych , z k tó r y c h w ie le m a cha­

r a k te r p rz e w le k ły . Do te j g ru p y n a le ży zapa­

lenie, czy z w y ro d n ie n ie m ię śn ia sercowego po c ię ż k ic h chorobach zakaźnych, zwłaszcza po b ło n ic y . W w ie k u m ło d s z y m n a jw ię k s z e znisz­

czenia w sercu sprow adza zakażenie gośćco­

w e (in fe c tio rh e u m a tic a ). P oczątkow o zakaże­

nie to a ta k u je s ta w y , p o te m je d n a k , zgodnie z p o w ie d ze n ie m zn a ko m ite g o le k a rz a fr a n ­ cuskiego L a s s e g u e’ a, że „gościec liże sta w y, ale kąsa serce“ , p ro w a d z i do zm ian za p a ln ych i z b lizn o w a ce n ia zastaw ek. Po­

w s ta je w te n sposób zw ężenie lu b n ie d o m y ­ kalność zastaw ek, co w te rm in o lo g ii le k a r ­ s k ie j nosi nazw ę w a d y serca. W ada serca je st w ię c chorobą zastaw ek, a n ie m ię śn ia serco­

wego. P o w a ż n y m c z y n n ik ie m ch o ro b o w ym , o s ła b ia ją c y m serce, je s t ta kże w y s o k ie c iśn ie ­ n ie tę tn ic z e k r w i, gdyż zmusza ono serce do n a d m ie rn e j p ra cy. W s z y s tk ie w y m ie n io n e w y ż e j c h o ro b y m a ją c h a ra k te r p rz e w le k ły i nie będą t u szczegółow iej om aw iane. C h c ia ł­

b y m t u podać p rz y c z y n y i o b ja w y a ta k u serco­

wego, a w p o ję c iu a ta k u m ie ści się coś n a g łe ­ go i g w a łto w n e g o , n ie m ającego n ic w s p ó ln e ­ go z p rz e b ie g ie m p rz e w le k ły m . A ta k sercow y

— to cie rp ie n ie , k tó re p rz y c h o d z i na g le i p o ­ w a la czło w ie ka , zda się, w p e łn i s ił i z d ro w ia . P rzez o b ro to w e d rz w i b a n k u w y b ie g a w ła ­ śnie ja k iś m ocno z b u d o w a n y m ężczyzna w ro z p ię ty m p a lcie i z dużą teczką w rę k u . S i­

w ie ją c e s k ro n ie p rz e m a w ia ją za w ie k ie m o- k o ło 50 la t. Spieszy się, c h w ilę rozgląda się poszu ku ją c bezskutecznie ta k s ó w k i, w re sz­

cie d u ż y m i k ro k a m i p rze m ie rza je z d n ię i spiesznie k ie r u je się w stro n ę n a jb liż s z e j p rze czn icy. W p e w n e j c h w ili... cóż to? W i­

d z im y , ja k na g le z w a ln ia i z a trz y m u je się.

teczka w y p a d a z rę k i. P odb ie g a m y do niego S to i p le c a m i o p a rty o la ta rn ię u liczn ą . Na tw a rz y m a lu je się ogrom ne cie rp ie n ie , oczy błędne, tw a rz i k o ń c z y n y p o k ry te z im n y m i k r o p lis ty m potem . L e w a rę k a u s iłu je n ie ­ zręcznie ro zp ią ć k o łn ie rz y k k o s z u li, p ra w a spoczyw a w o k o lic y sercow ej. P y ta m y , co się stało, o fia ru je m y swą pomoc. Po p e w ­ n e j c h w ili n ie z n a jo m y s ła b y m głosem poda­

je, że nagle poczuł g w a łto w n y , p rz e s z y w a ją ­ cy b ó l w o k o lic y serca, p ro m ie n iu ją c y do le ­ wego b a rk u , ło p a tk i i ło k c ia . B ó l te n p o łą ­ czony b y ł z uczuciem ogrom nego w yczerpa-

86

(16)

nia i z b liż a ją c e j się ś m ie rc i. Po k ilk u n a s tu sekundach b ó l m in ą ł ta k samo nagle, ja k się p o ja w ił, pozostało je d n a k ogrom ne osłabienie ogólne. K ie r u je m y się do najb liższe g o le k a ­ rza, k tó r y ośw iadcza: „P a n m ia ł a ta k d u szn i­

cy bolesnej — a n gina p e c to ris “ . T u następu je szereg w ska zó w e k le czn iczych i groźne o- strzeżenie, że n a stę p n y atak może m ie ć ja k najgorsze następstw a.

D usznica bolesna (angina p e cto ris) je s t je ­ dną z najcięższych, n a jb a rd z ie j n a g ły c h i niebezp iecznych chorób serca. G łó w n y m ob­

ja w e m te j c h o ro b y je s t n a p a d o w y b ó l w o ko ­ lic y sercow ej, p ro m ie n iu ją c y do lew ego b a r­

ku. R ozpoznanie c h o ro b y le k a rz opiera je ­ d y n ie na p o d sta w ie w y ­

w ia d ó w ze b ra n ych od cho­

rego, b o w ie m w c ie rp ie ­ n iu ty m n ie m a żadnych o b ja w ó w o b ie k ty w n y c h . D usznica bolesna — to choroba, w k tó r e j w y w ia ­ d y są w s z y s tk im , a bada­

nia le k a rs k ie n ic z y m . B ó l w o k o lic y serca je s t o b ja ­ w e m n ie d o s ta tk u tle n u w m ię ś n iu se rco w ym , w s k u - te k je g o niedostatecznego u k rw ie n ia . S tan ta k i spo­

strzega się wówczas, gdy w w ie k u sta rszym ro z w i­

ja się s tw a rd n ie n ie (skle ­ roza) tę tn ic w ie ń co w ych . W p ią ty m d z ie s ią tk u la t tętnice w ie ń co w e tra cą swą elastyczność, ściany ich g ru b ie ją i tw a rd n ie ją , św ia tło n a czyn ia w y ra ź n ie S1ę zm niejsza. Podczas w iększych w y s iłk ó w serce Pfzez s tw a rd n ia łe naczy- nia o trz y m u je m n ie j k r w i

* tle n u i to je s t pow odem o lu ty p o w e g o d la d u szn i- cy bolesnej. T a k w ię c na Ple rw s z y m m ie js c u w śród P rzyczyn du szn icy bo- iesnej p o s ta w ić trzeba

w a rd n ie n ie tę tn ic , w m ło d szym zaś w ie k u ro k u życia) p rz e b y tą ongiś k iłę c i 'iT S) fa le n ie ty to n iu , n a p o je w ysko ko w e , ęzka praca fiz y c z n a , p rze życia psychiczne, .fo r m u ło w a n y t r y b życia — to dalsze cz y n - 1 P rzyczyn o w e tego ciężkiego c ie rp ie n ia , usznica bolesna w y s tę p u je u m ężczyzn n n k ° ,k ro tn ie częściej, n iż u k o b ie t, n ie je d - , ro tn ie też m a skłonność do w y stę p o w a n ia zinnego. P oniew aż w zru sze n ia i n e rw o - (in PrZe^yC^a g ra ją dużą ro lę w p o w s ta w a n iu

■ ZniCy bolesnej, p rze to jasną je s t rzeczą, . 1cb a n ie m choroba ta szerzy się ro d ,m ek tó ry c h zaw odów , k tó ry c h w y k o - am e zw iązane je st z b o g a ty m i d oznan ia­

m i e m o c jo n a ln y m i. D la te g o bardzo często słyszy się o du szn icy bolesnej i n a g łe j ś m ie r­

ci sercow ej w śró d lu d z i in te re su , le k a rz y , p ra w n ik ó w , m ężów sta n u i d y p lo m a tó w , a n a w e t w śród... w ie lk ic h przestępców (na atak serca z m a rł sła w n y' A l Capone).

N apad d u szn icy bolesnej z ja w ia się nagle w o ko licznościa ch p o w ię ksza ją cych pracę serca: podczas w chodzenia na schody, po s z y b k im m arszu, po s u ty m obiedzie, p rz y zm ia n ie c ie p ło ty (w y jś c ie z ciepłego lo k a lu na chłód) itp . N apad d u szn icy je s t zawsze zapow iedzią g ro źn e j i n ie p e w n e j p rzyszło ści chorego, b o w ie m n a stę p n y a ta k może skoń­

czyć się śm iercią. Z darza się to w ów czas, g d y je d n a z tę tn ic w ie ń c o w y c h u le g n ie zaczopow aniu. W następstw ie tego część ścia n y serca n ie je s t o d ży­

w iana, a całe serce g w a ł­

to w n ie słabnie. S tan ten nosi nazw ę z a w a łu m ięśnia sercowego. Z a w a ł ro zp o ­ czyna się n a g ły m bólem za m o stkie m , k tó r y je d ­ nak n ie słabnie i n ie ustę­

puje, tę tn o staje się słabo w yczu w a ln e , k o ń c z y n y z i­

m ne i sine, w reszcie w 60

— 70% p rz y p a d k ó w za w a ­ łu ch o rz y na g le u m ie ra ją . Ta n a g ła śm ie rć je s t często określana w m o w ie potocz­

n e j ja k o „a n e w ry z m serca“

Częstość d u szn icy boles­

nej w zro sła po m in io n e j w o jn ie . N ic w ty m d z iw n e ­ go, bo w o jn a d o sta rczyła lu d z io m ty le strasznych przeżyć, że n ie może to po­

zostać bez w p ły w u na tę t­

nice w ieńcow e. R ów nież z a w ro tn e te m p o życia co­

dziennego, cię żkie w a ru n ­ k i b y to w a n ia i tru d n o ś c i k o m u n ik a c y jn e w k ra ja c h d o tk n ię ty c h w o jn ą , o d g ry ­ w a ją tu doniosłą rolę.

Z p o w yższych d a n y c h w y n ik a , że lu d z ie m ło d z i bez o b ja w ó w s tw a rd n ie n ia tę tn ic , k tó rz y n ie p rz e b y li k i ł y i p a lą ty to ń w spo­

sób u m ia rk o w a n y , m ogą śm ia ło s k re ś lić się z lis t y k a n d y d a tó w do a ta k u sercowego.

T ym czasem w ie le osób m ło d y c h , zwłaszcza p łc i że ń skie j, zgłasza się do le k a rz a z p o w o ­ d u d o le g liw o ś c i sercow ych, ja k bóle i u czu ­ cie g niecen ia za m o stkie m , k o ła ta n ie serca itp . O b ja w y te w y s tę p u ją po z d e n e rw o w a ­ n iu , n ie p o tę g u ją się n a to m ia s t po w y s iłk a c h fiz y c z n y c h , dotyczą z w y k le o so b n ikó w p rz e ­ sadnie w ra ż liw y c h . O b ja w y ta k ie p rz e m a ­ w ia ją za n e rw ic ą serca i n ie m a ją n ic w s p ó ł-

87

(17)

nego z c ię ż k im c ie rp ie n ie m , ja k im je s t d u ­ sznica bolesna. P rz y c z y n ą d o le g liw o ś c i b ó ­ lo w y c h są t u skurcze tę tn ic w ie ń c o w y c h pod w p ły w e m bodźców p sych iczn ych . R o ko w a ­ nie w ty c h razach je s t ja k n a jp o m y ś ln ie js z e

W zapobieganiu ro z w o jo w i duszn icy b o le - • snej n a jw ię k s z ą uw agę pośw ięcić n a le ży u r e ­ g u lo w a n iu t r y b u życia. N ig d y n ie należy śpieszyć się, w biegać po schodach, u n ik a ć p rz y k ry c h w zruszeń, w m ia rę m ożności n ie d e nerw ow a ć się.

P o s iłk i spożyw ać stale o te j samej porze, z d ie ty w y łą c z y ć p o k a rm y tłu s te , w z d y m a ją ­ ce i ciężkostraw ne, u n ik a ć a lk o h o lu , m ocnej k a w y i h e rb a ty . B e zw zg lę d n ie ograniczyć n a le ży p a le n ie ty to n iu , gdyż n ik o ty n a je st n a js iln ie j d z ia ła ją c y m ja d e m n a c z y n io w y m . Po 40 ro k u życia ka ż d y p o w in ie n pom yśleć o le cze n iu u z d ro w is k o w y m , zwłaszcza dziś, g d y m a m y ty le p ię k n y c h u z d ro w is k na zie ­ m ia ch odzyskanych. Z m ie jsco w o ści s ły n ­

n y c h z leczenia chorób serca w y m ie n ić n a le ­ ży C zarniecką G órę, a na D o ln y m Ś ląsku m a m y u z d ro w is k a o sła w ie e u ro p e js k ie j.

W spom nę tu K u d o w ę - Z d ró j (400 m n. p.

m orza), P o la n icę - Z d ró j (400 m. n. p. m.) oraz D u s z n ik i - Z d ró j (568 m. n. p. m.). D z i­

siejsza o rg a n iza cja w y p o c z y n k ó w le tn ic h u m o ż liw ia w ła ś c iw ie każdem u c z ło w ie k o w i p ra cy w z m o cn ie n ie swego serca w w y ż e j w y ­ m ie n io n y c h u zd ro w iska ch .

S tan naszego serca i przyszłość nasza za­

leżą od nas sam ych. Z n a jm n ie js z ą choćby d o le g liw o ścią sercow ą po 40 ro k u życia po­

w in n iś m y z w ró c ić się do lekarza. Wczesne leczenie może u c h ro n ić nas od n ie b e zp ie ­ czeństwa du szn icy bolesnej. Z n a ją c p rz y c z y ­ n y i o b ja w y a ta k u sercowego, u czm y się żyć ze s w y m sercem i u ła tw ia jm y m u jego n ie ­ p rz e rw a n ą pracę. U m ie ję tn o ś ć ta na pew no z m n ie js z y liczb ę p rz y p a d k ó w n a g łe j śm ie rc i sercow ej i poprze w y s iłk i le k a rz y w w alce z „n a jw ię k s z y m m o rd e rcą lu d z k o ś c i“ .

PRZYCZYNY ODŁOŻENIA WYPRAWY PROFESORA PICCARDA.

Z apow ie d zia n a w y p ra w a p ro f. P iccarda, k tó ra w z b u d z iła ogrom ne zainte re so w a n ie w c a ły m św iecie, a o k tó r e j p is a liś m y w n r n r 9 i 10, została odłożona.

M in ą ł w rzesień, na k tó r y w yznaczone b y ło opuszczenie ba- ty s c a p h ‘u w g łę b in y oceanu, m in ą ł g ru d z ie ń i lu ty , poczęły k r ą ­ żyć różne m n ie j lu b w ię c e j fa n ta styczn e p o g ło s k i na te m a t opóźnienia w y p ra w y . Sabotaż, b łą d w obliczenia ch, re zyg n a cja ucze stn ikó w . P ro f. P ic c a rd został zasypany lis ta m i od cieka­

w y c h i n ie c ie rp liw y c h z całego św iata.

P o s ta n o w iliś m y zasięgnąć w ia d o m o ści u źródła.

„W y p ra w a ? — o dpisał p ro f. P ic c a rd -— w y p ra w a w y ru s z y . W y n ik ło opóźnienie, ale to m n ie n ie zniechęca. O zbadan iu g łę ­ b in m o rs k ic h m y ś lę od czte rd zie stu la t, w ię c to, że w y ru s z y m y k ilk a m ie się cy p ó źn ie j n ie r o b i w ie lk ie j ró ż n ic y “ .

„F o n d s N a tio n a l B elge de la R echerche S c ie n tifiq u e “ *), fin a n ­ su ją c y w y p ra w ę , w y d a ł k o m u n ik a t, k t ó r y przeszedł w w ie lu re ­ d a k c ja c h p ra w ie n ie zauw ażony, m ó w i on o n ie u k o ń c z e n iu prac p rz y s to s o w u ją c y c h „S c a ld is “ (statek, na k tó r y m m a p o p łyn ą ć w y p ra w a ) do n o w y c h zadań. O kres d o b re j pogody w Z atoce G w i- n e js k ie j m in ą ł i trze b a przeczekać te ra z sezon ta jfu n ó w . S ta te k

„S c a ld is “ , k tó r y o d b y ł n ie d a w n o podróż p ró b n ą do S k a n d y n a w ii d la p rz y w ie z ie n ia ła d u n k u drzew a, o k tó re tru d n o w B e lg ii, u le g ł w y p a d k o w i, ta k że p o w ró c ił do A n tw e r p ii z 3 -ty g o d n io w y m opóźnieniem . W czasie p o d ró ży w y s z ła na ja w potrze b a lepsze­

go p rzysto so w a n ia k a b in d la ce ló w d a le k ie j w y p ra w y . „S c a l­

d is “ s to i w su ch ym doku, „F o n d s N a tio n a l B e lg e “ u d z ie lił d a l­

szych k re d y tó w , n a p ra w a s ta tk u posuw a się szybko naprzód.

K ie d y w y p ra w a nareszcie w y p ły n ie ?

Je ś li n ie będzie ża d n ych przeszkód, to w s ie rp n iu ro k u b ie ­ żącego, a w ię c za p ó ł ro k u .

„ P ro b le m y “ n ie om ieszkają p o in fo rm o w a ć sw o ich C z y te ln i­

k ó w o p rze b ie g u i w y n ik a c h te j sensacyjnej i ro k u ją c e j duże n a d zie je n a u ko w e eksp e d ycji.

*) Belgijski Fundusz Narodowy dla Badań Naukowych.

(18)

O pra w d ac h, k t ó r e n ie są p ra w d a m i, o p o w ie rz c h n i k u li, b o d ą c e j p r z e s t r z e n ią wszechświata, o b a je c z n y m świecie t e r ­ m icznym , o ta je m n ic a c h h ip e r b o l i i p a ­

r a b o li.

E U G E N I U S Z N I C Z Y P O R O W 1 C Z

naszych zie m skich w a ru n k a c h i sto­

sunkach zja w is k a , ja k ie o b s e rw u je ­ m y , w y d a ją się w przew ażające j

lic z b ie n ie z a c h w ia n ie „ n a tu ra ln e “ . Uczono nas w szkole całego szeregu pojęć, k tó re dotąd p rz y jm u je m y za „n ie w z ru s z o n e “ . Do tego stopnia z ż y liś m y się z p ojęciem

p ro s te j, ja k o l i n i i n ie z a m y ka ją ce j się, k tó r e j końce o d d a la ją się coraz b a rd z ie j w m ia rę w y d łu ż a n ia p ro s te j; z w y o b ra ­ żeniem d w óch ró w n o le g ły c h ja k o p ro s ty c h n ig d y n ie p rz e c in a ją c y c h się; z o d cin kie m , ja k o n a jk ró ts z ą odległością m ię d zy d w o ­ ma p u n k ta m i, że g o to w i jesteśm y zaciekle

89

Cytaty

Powiązane dokumenty

obrazy typu marzeń sennych sterowane przez podrażnienia ośrodka wzrokowego (fosfeny). Zwolnienie biegu czasu.. Poczuje ona ty lk o jedno ukłucie.. zniknąć dla

C ały pokład zasłany rybam i, ludzie brodzą wśród nich po kolana... Dalioniczny obraz

nych działaniem alkoholu. Niejednokrotnie bowiem pacjent, mimo najsolenniejszego postanowienia otrząśnięcia się ze zgubnego nałogu nie jest w stanie oprzeć się

sze, że „się opowiada“, że znalezione w grobowcach faraonów ziarna psze­. nicy wydają

nienie wyrównuje się w obu bańkach (wywołując drobne wahania ptaka) i znów środek ciężkości przesuwa się do korpusu, ptaszek się prostuje i cykl ruchów

ją takiej dokładności. Ich temperatura ciała stosuje się w znacznej mierze do otoczenia. Gdy temperatura dookoła jest korzystna dla nich, zwierzęta są ożywione

Jednak w masie uranowej, znajdują się jedynie ślady tego pierwiastka, i praktycznie, — nie mogą być one, ani wykorzystane,( ani przechowywane. Z drugiej znów

sną strukturę ze ściśle określonego stosunku poszczególnych składników, uwarunkowany i wyznaczony jest przez ten czynnik, który w danym środowisku znajduje się