• Nie Znaleziono Wyników

SILNIK BENZYNOWY

W dokumencie Nowoczesna encyklopedia zdrowia. Tom 1 (Stron 77-110)

ZESPÓŁ REDAKCYJNY

SILNIK BENZYNOWY

M ASZ.Yn-A / P A R O W A

BENZYNA

K A R T O F L E

W Ę G I E L

N a czym że polega owo doniosłe znaczenie odpoczynku podczas pracy ?

W m omentach wytchnienia kwas mlekowy i inne produkty znu­

żenia wytw orzone w mięśniu powoli znikają. Ł ącząc się z dow ożo­

nym przez krew tlenem częściowo się spalają, częściowo zaś zamie­

niają we wspomniany ju ż wyżej glikogen.

Spalaniu się kwasu mlekowego tow arzyszy oczywiście w ytw a­

rzanie się ciepła. W sp ó łd ziała ono w utrzym yw aniu naszego ciała w stałej tem peraturze około 37° C.

W mięśniach naszych dokonyw a się więc, podobnie jak w każ­

dej maszynie, stały proces przem iany energii na pracę i ciepło. W

ma-S to p ie ń u ż y te c z n o śc i (t. j. p ro cen t e n e r g ii m e ch a n iczn ej w sto su n k u do o g ó ln e j p r z e m ia n y e n e rg ii) p racy m ię ś n io w e j w p o ró w n a n iu ze z n a n y m i s iln ik a m i. Na ry c in ie w s k a z a n e są ź ró d ła e n e rg e ty cz n e pracy m ię ś n io w e j (k a r to fle , w z g lęd n ie

in n e m a te r ia ły o d ż y w c z e ) i s iln ik ó w (w ę g ie l, b e n z y n a ). ( W g F. K a h n a ) .

szynie jednak w ażna jest jedynie praca. Ciepło jest nieużytecznym dodatkiem , w idom ą oznaką nieuniknionej a niepożądanej straty ener­

gii. W mięśniach spraw a przedstaw ia się inaczej. Ciepło nie jest tu produktem ubocznym i zbędnym , lecz jednym z podstaw ow ych czyn­

ników życia organizmu.

P ra c a mięśni ludzkich nie ustaje całkowicie naw et podczas snu.

W stanie najzupełniejszego spoczynku w ykazują one jeszcze lekkie napięcie. Jest to jedno ze znamion charakterystycznych żywego ciała.

W y ra z spokoju i pogody na tw arzy um arłego jest często skutkiem odprężenia mięśni, które za życia, napięte, nadaw ały pew ną surowość rysom.

78 M I Ę Ś N I E

M I Ę Ś N 1 E 79

W ejrzeliśm y więc w tajniki działania mięśni. W iem y już, że ży­

wiołem ich jest ruch, praca.

A cóż się stanie, jeżeli wskutek nieodpow iedniego trybu życia mięsień skazany zostanie n a przym usow ą bezczynność? P rz e d e wszy- skim straci on sw ą jędrność i sprężystość — zwiotczeje. W w y p ad ­ kach zaś, gdy próżniaczy tryb życia w iąże się z nadm iernym , zbyt obfitym odżyw ianiem , skutki mogą być w ręcz katastrofalne.

N ależy bowiem pam iętać o tym, że praca mięśni nie odbyw a się w odosobnieniu, lecz ożyw ia działalność niemal wszystkich narządów ciała. G d y mięśnie p racują, zuży w ają więcej tlenu, zarazem w zm aga się, siłą rzeczy, w ydzielanie kw asu węglowego. O b a te procesy po­

ciągają za sobą przyśpieszone oddychanie.

Jednocześnie w ym aga też pracujący mięsień dopływ u większych ilości m ateriałów potrzebnych do przem iany materii. Substancji tych dostarcza mu krew , która z kolei czerpie ją z m ateriałów zapasow ych, np. glikogenu nagrom adzonego w w ątrobie. P o d c z a s pracy fizycznej organizm zapasy te zużyw a, wskutek czego w zrasta zapotrzebow anie na m ateriały odżyw cze.

Pojem ność organizm u n a glikogen jest ograniczona. G d y więc mięśnie trw ają w bezczynności, nadm iar nie zużytych m ateriałów o d­

żyw czych zam ienia się n a zapasy tłuszczu (nadm ierne ty c ie ).

W ielk ie niebezpieczeństwo d la zdrow ia człow ieka kryje w sobie m echanizacja powszechna. P osiadaczom pięknych aut nie wolno za­

pom inać o nogach, których powołaniem jest chodzenie. W ie le przy ­ jemności d a je niew ątpliw ie przebyw anie w ciągu krótkiego czasu ol­

brzym ich przestrzeni, należy jednak od czasu do czasu „ponieść ofia­

rę“ na rzecz nóg i pospacerow ać pieszo. M ięśnie — to z natury swej element „pracow ity“ .

O prócz ruchów lokomocyjnych (poruszanie całego ciała) pełnią mięśnie w ażne funkcje w takich procesach, jak oddychanie, krążenie, przeprow adzanie pokarm u przez przew ód pokarm ow y, fonacja (w y ­ daw anie głosu) i zw iązana z tym mimika. G d y z zachw ytem i w na­

pięciu śledzimy bogatą a subtelną mimikę tw arzy aktora na scenie czy na ekranie, która umie w yrazić najsubtelniejsze, najbardziej nieuchw yt­

ne odcienie uczuć, podziw iam y właściwie ruchy mięśni.

M ięśnie czynią też z nas ciekawy m odel d la artysty. O ne przy­

oblekają nasz szkielet kostny w żywe, jędrne „ciało“ . A rty zm pięk­

nej rzeźby polega często właśnie na tym, że o d d aje ona w całej peł­

ni plastykę mięśni.

80 ,1/ / Ę S N I E

M I Ę ś N I E

81 G rzbiet pokryty jest grubym pokładem m asyw nych mięśni, które wespół z mięśniami okryw ającym i powierzchnię klatki piersiowej po­

w odują ruchy ramienia.

przed-M ię s ie ń

M ięśnie i śc ię g n a od ty łu

W s p ó ln y p r o s to w ­ n ik p al

có w

Z g in a c z

■łokciowy n a d g a r ­

s tk a

M ię sień p o d g r z e b ie - n io w y M ię sień n a js z e r s z y

g r z b ie tu

M ię sie ń p o ś la d k o w y ś r e d n i M ie śn ie

R o z e ię g n o m ię ś n ia p o ­ ś la d k o w e g o w ie lk ie g o

G ło w a

M ię sie ń p o d e s z w o w y

M ię sień b r z u ­ c h a ty ły d k i

M ię s ie ń s tr z a ł k o w y d łu g i

M ię sień m o s tk o w o - o b o jc z y k o w o -s u tk o w y M ię sień c z w o r o b o c z n y

M ię s ie ń n a r a m ie n n y

M ię sie ń r ó w n o le g ło - b o c z n y w ię k s z y

trój g ło w y

p o ś la d k o w y w ie lk i

M ięsień k r a w ie c k i

M ię s ie ń s m u k ły

M ię sie ń p ła s z c z y k o w a t y

M ię sie ń z g in a c z p a lc ó w — d łu g i

A c h ille s a

84 M I Ę S N I E

ramienia do ramienia. N astępuje zgięcie ręki w łokciu pod kątem . A ntagonistą w zględem mięśnia dw ugłow ego — który, jak w idzi­

my, spełnia rolę zginacza, jest t. zw. m i ę s i e ń t r ó j g ł o w y . P rzyczepiony jednym końcem do zewnętrznej powierzchni kości ramieniowej, a drugim do wyrostka łokciowego, kurcząc się, pow oduje wyprostowanie ręki.

N a przedram ieniu bardzo licznie rozmieszczone są mięśnie. Jak już wiemy z poprzednich rozw ażań, skurcze mięśni przedram ienia pow odują ruchy dłoni i palców . D ziałanie ich zaobserw ow ać m ożna najlepiej dotykając przedram ienia osoby grającej na fortepianie. W y ­ czuw am y w tedy w yraźnie skom plikowaną a harm onijną grę mięśni.

R uchy oddechow e klatki piersiowej o d b y w ają się dzięki skurczom

M IĘSNIE G R Z B IE T U , a. S c h em a t n a jg łę b sz e j w a r s tw y m ię ś n io w e j k r ę g o słu p a

i żeb er (str o n a g r z b ie to w a ), u w id o c z n io n e j n a r y su n k u s ą s ie d n im , b. G łębsza w a r s tw a m ię ś n i g r zb ie tu i k arku . c. M ięsień n a js z e r s z y g rzb ietu .

m i ę ś n i m i ę d z y ż e b r o w y c h z e w n ę t r z n y c h i w e w ­ n ę t r z n y c h . Z ew nętrzn e unoszą żebra w górę i ułatw iają w dech, wew nętrzne pełnią rolę w ręcz przeciw ną — dzięki ich skurczom że­

bra o p a d a ją w dół i następuje w ydech. Pojem ność klatki piersiowej*

podczas w dechu zwiększa też skurcz przepony, która spłaszcza się i opuszcza ku dołowi.

Ja m a brzuszna jest otoczona czterem a param i mięśni, w

spółczyn-M I Ę Ś N I E 85

ANATOMIA RĘKI CZŁOWIEKA. A. P ie r w sz a w a r s tw a ( z e w n ę tr z n a ): ro zcięg n o d ło n io w e . B. D ruga w a r s tw a : n e r w y , n a c z y n ia i p o ch ew k i śc ię g ie n m ię ś n io w y c h . C. T rzecia w a r s tw a : m ię ś n ie i śc ięg n a d ło n i. D. C zw arta w a r s tw a (n a j g łę b s z a ) :

k o ś ci i w ię z a d ła d ło n i.

86 M I Ę ś N I ' E

nych przy w ytw arzaniu t. zw. t ł o c z n i b r z u s z n e j (przy n a­

dym aniu się). P r a c a tych mięśni w p ły w a n a niektóre elementy pracy n arządów trawienia. K urcząc się w yw ierają one bowiem ucisk na jeli­

ta i ułatw iają czynność w y dalania kału. P o z a tym n a d a ją moc i sprę­

żystość powłokom brzusznym i nie p o zw alają osuwać się jelitom w ła­

snym ciężarem.

Skurcz m i ę ś n i p o ś l a d k o w y c h prostuje staw biodrow y i w spółdziała w utrzym yw aniu ciała w postaw ie wyprężonej.

K ończynom dolnym natura także nie poskąpiła mięśni. Kość udo­

w a jest cała przyobleczona w duże, m asywne mięśnie. R o zk ład zgi- naczy i prostowników jest tu przy tym zupełnie inny niż w kości ramieniowej, ściślej m ówiąc — w ręcz przeciw ny. Z g inacze rozmie­

szczone są w zdłuż tylnej powierzchni kości udow ej, prostowniki zaś.

rozpięte są na przedniej. T e ostatnie tw orzą główną masę mięśniową.

W a g ą swą przew yższają swych „przeciw ników “ trzykrotnie. Z g in a ­ cze zajm ują tu niejako stanowisko drugorzędne, rola główna p rz y p a d a w udziale prostownikom.

Jeśli by przeciąć — oczywiście żyjącem u, zdrow em u człowieko­

wi — jeden ze zginaczy rozpiętych na kości udow ej, nie pociągnęłoby to żadnych pow ażnych zaburzeń w funkcjach kończyny. G dyby nato­

miast dokonać tego samego eksperymentu n a prostowniku przytw ier­

dzonym do przedniej powierzchni uda, ciało załam ałoby się n atych­

miast.

T e n nierówny podział ról jest zupełnie zrozum iały, jeśli zw ażyć, że zadaniem nóg jest p rzede wszystkim utrzym yw anie ciała w postaw ie pionowej.

M asyw ny mięsień przedniej części u da, utrzym ujący nogę w po ­ zycji w yprężonej, sięga aż do kości goleniowej. W pobliżu miejsca przyczepu w ychodzące zeń ścięgna o p lata ją t. zw. r z e p k ę k o l a ­ n o w ą , której zadaniem jest zamknięcie staw u kolanow ego od przodu.

Spośród mięśni p odudzia najw ażniejszy jest m i ę s i e ń ł y d ­ k o w y , dolnym końcem przyczepiony do pięty za pom ocą szero­

kich, m ocnych ścięgien, zw anych Achillesowym i. D zięki temu stopa utrzym yw ana jest stale w stanie pewnego napięcia.

Silnie sklepiona stopa stanoM swoisty element nogi ludzkiej i przystosow ana jest do trw ałego dźw igania wielkiego obciążenia,, t. j. ciężaru całego ciała. N a samej stopie jest niewiele słabych mięś­

ni. N atom iast na podudziu stw ierdzam y układ licznych mięśni o d łu­

gich ścięgnach, za spraw ą których dochodzą do skutku ruchy stopy' i palców .

K R Ą ŻE N IE K RW I I LIM FY K R E W

K om u z nas nie zd arzyło się pokaleczyć sobie palca?

W miejscu skaleczenia pojaw ia się krew — gęstawa, czerwona, nieprzezroczysta, jednolita na pozór ciecz. G d y jednak obejrzym y kroplę krwi przez mikroskop, przekonam y się, że płynna krew zaw iera cały szereg składników stałych.

P rz e d e wszystkim w yróżniają się pod mikroskopem bladożółte krążki, skupiające się na kształt m onet w ruloniki. S ą to t. zw. c z e r ­ w o n e c i a ł k a k r w i ( kr w in k i czerwone, w języku naukowym — erytrocyty). B ezbarw ne komórki, przyjm ujące kształt pełzaka ( a m e ­ b y ) , noszą nazw ę b i a ł y c h c i a ł e k k r w i i dzielą się n a l e u ­ k o c y t y (jeszcze inaczej — fa g o cy ty ) i l i m f o c y t y . W reszcie trzecim elementem stałym krwi są t. zw. p ł y t k i k r w i . W szystkie te ciałka krwi unoszą się swobodnie, są zawieszone w o s o c z u , sta­

nowiącym istotny składnik ciekły krwi.

K re w spełnia w organizm ie niezwykle doniosłe funkcje: rozpro­

w ad za po całym ciele produkty odżyw cze i tlen — niezbędne do ży­

cia — i oczyszcza organizm z nie zużytych resztek.

Z a w a rto ść tego bezcennego soku żywotnego w organizmie nie przekracza 5 litrów. Z tego jest dopuszczalna utrata najw yżej dwóch litrów. J u ż jedn ak zubożenie organizm u o 2 litry krwi w ystaw ia życie człow ieka na pow ażne niebezpieczeństwo.

J a k broni się organizm przed nadm ierną utratą krw i?

W iad om o , że k ażde skaleczenie pow oduje upływ krwi. U p ły w ten trw a jednak na ogół krótko — gdy minie kilka chwil, krew gęstnie­

je, ciemnieje, zamienia się w galaretow atą masę. W miejscu zadraśnię­

cia pow staje skrzep.

D laczegóż tak się dzieje, że krew praw ie natychm iast po w ydo­

staniu się z ranki krzepnie, a nie czyni tego jeszcze w naczyniach krwionośnych, w ew nątrz naszego ciała?

D la w yjaśnienia tego ciekawego zjaw iska przeprow adzono cały szereg doświadczeń. O kazało się, że do krzepnienia pobudza krew

ze-88 K R Ą Ż E N I E K R W I I U ¡UFY

tknięcie z ciałem chropow atym , a więc w w ypadku skaleczenia — z brzegam i powstałej rany.

G d y przew iązyw ano na przy kład w dw óch m iejscach jedno z głównych naczyń krwionośnych psa, w przew iązanej części krew pozostaw ała nadal płynna. W y starczyło jednak w prow adzenie cze­

gokolwiek z zew nątrz, np. drzazgi, a krew krzepła natychm iast. P o ­ dobne wyniki dały inne dośw iadczenia. K rew nie krzepła, jeżeli wlewano ją do naczynia posm arowanego w ew nątrz tłuszczem ; żad ­ nych zmian nie w yw oływ ało też zanurzanie do naczynia z krw ią gład­

kiej sztabki sz k la n e j; krzepnienie następow ało jednak natychm iast, gdy sztabkę szklaną zastępow ano drew nianą.

Jak ie zachodzą przem iany w krzepnącej krw i?

T ru d n o z b ad ać dokładnie proces krzepnienia na m ałej ilości krwi, jak a w ydostaje się z drobnej ranki. W le jm y jedn ak do szklanki więk­

szą ilość krwi świeżo zarżniętego zwierzęcia i odstaw m y ją na pewien czas, a przekonam y się, że cała zaw artość szklanki zamieni się w ga­

laretę. P o dłuższym czasie jednolita początkow o galareta rozdzieli się na przejrzysty płyn — s u r o w i c ę i bezkształtną, zw artą, ciemno zabarw ioną masę — s k r z e p .

P roces krzepnienia krwi polega więc na skupianiu się i w yod­

rębnianiu z niej ciał stałych.

P o d w pływ em zetknięcia z brzegam i rany następuje rozpad pły­

tek krwi, który z kolei — w obecności zaw artej w osoczu soli w ap­

nia — w yw ołuje w ytw arzanie się włókienek, t. j. przem ianę rozpusz­

czonego w osoczu c i a ł a w ł ó k n i k o r o d n e g o w nierozpusz­

czalny włóknik. W łó k ien k a te chw ytają w swe „sid ła“ czerwone ciałka krwi, zlew ają się z nimi w gęstą, zw artą masę, dokoła której tw orzy się otoczka z ciałek białych. P o w stały w ten sposób skrzep za­

m yka ranę i uniemożliwia dalszy upływ krwi.

P o n a d to zw ężają się w tedy naczynia krwionośne, przez co zm niejsza się ich ujście, a tym samym otw ór w ranie, przez który w y­

dobyw a się krew.

K rzepliw ość krw i stanowi jeden z najdonioślejszych środków obronnych organizmu. Bez tej naturalnej klapy bezpieczeństwa czło­

wiek żyłby w ustaw icznej trw odze. N iew ielkie skaleczenie, np. w y­

rw anie zęba, groziłoby mu u tra tą całego zasobu krwi.

Z d a r z a się niestety u ludzi m ała krzepliwość krwi jako w ad a orga­

niczna, w o d z o n a . O sobniki dotknięte tym schorzeniem ,' zw anym h e ­ m o f i l i ą , żyją pod znakiem ciągłego niebezpieczeństwa. Lekkie ska- * leczenie m oże bowiem położyć kres ich życiu. Ja k wiadomo, na

hemo-K R E W L U D Z hemo-K A

(W g „D. Leben d. M en schen“ ).

surowicy włóknika

P o d czas krzepnienia w ydziela się z k rw i:

składa się z:

iałek krwi

CIAŁKA KRW I DZIEŁA SIĘ n a :

czerwone ciałka płytki białe

krwi krwi ciałka krwi

1) płynna surowica

2 ) galareta — skrzep, złożony z czerwonych ciałek krwi, płytek krwi oraz sieci nitek w łóknika; (n ad skrzepem w idać otoczkę z białych

ciałek k rw i).

90 K R Ą Ż E N I E K R W I I L1 MFY

filię cierpiały całe dynastie królewskie w R osji, F rancji, H iszpanii i niektórzy książęta niemieccy.

Często i ludzie zdrow i zaprzepaszczają w swej niewiedzy tę cenną właściwość krwi. B ardzo rozpowszechniony jest zw yczaj ob­

m yw ania świeżej rany zimną w odą. T ru d n o o mniej rozsądne p rzy ­ zw yczajenie. W ten sposób usuwam y z rany ^zewnętrzne w arstw y krwi, które m ają utw orzyć skrzep, a tym samym w ręcz przeciw

dzia-SK R ZE P KRW I POD MIKROdzia-SKOPEM. W id a ć z le p k i p ły te k k rw i oraz sieć n itek w łó k n ik a , o p la ta ją c a c zerw o n e c ia łk a k rw i (k r ą ż k i). ( W g F. K a l i n a ) .

łam y zatam ow aniu krwi. P o d staw iając np. skaleczony palec pod prąd w ody płynącej z w odociągu, pow odujem y niekiedy wm ożone krw a­

wienie rany. Z tych samych pow odów przestaje w ystarczać sama krzepliwość krwi w w ypadkach uszkodzenia większych naczyń krwio­

nośnych. W te d y bowiem silny p rąd krwi tryskającej z rany uniemo­

żliwia proces krzepnienia.

O bm yw anie rany mija się z celem jeszcze z innych w zględów . W ra z z w od ą spływ a do niej i zanieczyszcza ją bru d znajd ujący się dokoła. Skóra człow ieka nie jest bowiem nigdy absolutnie czysta.

N adm ierną, przekraczającą dopuszczalną granicę utratę krwi,

K R Ą Ż E N I E K R W I I L I MF Y 91

nieuniknioną niekiedy w w ypadkach uszkodzenia głównych naczyń krwionośnych, m ożna w yrów nać sztucznie drogą t. zw. transfuzji krwi, t. j. przetoczenia poszkodow anem u krwi człow ieka zdrow ego.

Jest to jedyny środek uratow ania mu życia.

D o transfuzji nie nad aje się bynajm niej krew dowolnego osobni­

ka. U ż y ta do zabiegu krew musi posiadać ten sam skład chemiczny, te same właściwości indyw idualne, co k rew człow ieka, którem u m a być przetoczona. Stw ierdzono bowiem, że niekiedy krew dw óch osob­

ników, zlana razem , nie tw orzy jednolitej mieszaniny. Poszczególne elementy łączą się w bryłki dostrzegalne naw et gołym okiem. D o ­ kładniejsze b ad ania w ykazały, że w takich w ypadkach krew każdego osobnika z d rad za zupełnie odm ienne właściwości.

W y d a je się to dziw ne n a pierwszy rzut oka. Ja k to ? M ów i się przecież i pisze o właściwościach krwi ludzkiej, jej składzie chemicz­

nym, jakby zak ład ając, że jest jednakow a u każdego człowieka. W y ­ jaśnimy te pozorne sprzeczności przy pomocy porów nania. W iado m o , że dom y bu du je się z cegieł, drzew a, żelaza. T o są zasadnicze elemen­

ty, z których pow staje skom plikowana budow la. R z e c z jasna, że sa­

ma ilość budulca nie decyduje jeszcze o planie, kształcie, architektu­

rze domu. Jest rzeczą budow niczego w yzyskać budulec w edług swe­

go smaku estetycznego. M ożliw ości jest co niem iara. N ie m a dw óch dom ów zupełnie identycznych. P o d ob n ie przedstaw ia się sprawca ze składem chemicznym i innymi właściwościami krwi. Poszczególne ele­

menty są u wszystkich ludzi takie same, różne jest jednak ich ugrupo­

wanie, kształt i budow a.

W e d le podobieństw a i różnic, jakie w ykazuje krew poszczegól­

nych ludzi, nauka dzieli ją na cztery następujące grupy:

grupa O B

A A B

Jeżeli dostarczy się organizmowi krwi, wziętej od osobnika z tej samej grupy, przyswoi on sobie krew tę jak sw oją w łasną. W takich w ypadkach stan chorego polepsza się od razu po transfuzji. U życie natom iast krwi człow ieka należącego do innej grupy okazuje się nie tylko bezcelowe, ale w ręcz szkodliwe. K rew chorego ulega w tedy stę­

żeniu i zam yka niby korek drobne naczynia krwionośne w płucach, kiszkach, mózgu. W y w ią z u ją się ciężkie kom plikacje, nierzadko koń­

czące się śmiercią.

D la uratow ania człowiekowi życia, zagrożonego wskutek gw ał­

townego upływ u krwi, w ystarczy przetoczenie P/2 litra krwi. L itr

92 k r ą ż e n i e k r w i i l i m f y

krwi zaczerpnąć m ożna z organizm u zdrow ego człow ieka bez wiel­

kiej dla niego szkody (w razie potrzeby korzysta się z krwi dwóch k rw io d aw có w ).

T ransfuzję krwi stosuje się obecnie nie tylko w celu wyrównania nadm iernej utraty krwi, ale także jako m etodę leczniczą.

Swoiste właściwości krwi, jako dziedziczne, służą często jako wskaźnik przy ustalaniu ojcostwa. W ielk ie usługi o d d aje też rozpo­

znaw anie grup krwi w kryminalistyce. P o d d a je się np. analizie che­

micznej ślady krwi w ykryte na miejscu zbrodni i zestaw ia ze śladam i na rękach podejrzanego o m ord osobnika.

Jak ie funkcje spełniają w organizmie poszczególne składniki krwi ?

R o la roznosicieli tlenu p rzy p a d a w udziale czerwonym ciałkom krwi. Z a w a rty w nich barw ik, zw any h e m o g l o b i n ą , posiada w ybitną zdolność łączenia się z tlenem. M aleńkie czerwone łodzie za­

bierają więc z płuc swój ładunek tlenu, a prąd krwi unosi je ze sobą i dow ozi do n ajdalszych, najbardziej ukrytych zakątków organizmu.

P rzesycona tlenem krew jest jasnoczerw ona, gdyż hemoglobina, łącząc się z tlenem, zamienia się na o k s y h e m o g l o b i n ę , przy czym zmienia barw ę z ciemnoczerwonej na jaskraw oczerw oną.

N ieodpow iedni tryb życia w zam kniętych m urach w połączeniu z niedostatecznym odżyw ianiem pociąga za sobą niekiedy zmniejsze­

nie zaw artości barw ika w e krwi. R o zw ija się w tedy choroba, zw a­

na niedokrwistością. Słabszy dow óz tlenu do tkanek obniża intensyw­

ność procesów spalania w organizmie, co objaw ia się w szybkim mę­

czeniu się i złym samopoczuciu ogólnym.

L ekki stopień niedokrwistości jest udziałem większości mieszkań­

ców wielkich miast. Cięższą postać tej choroby spotyka się często w śród górników.

H em oglobina łączy się nie tylko z tlenem, ale także — i to nie­

równie łatw iej — z tlenkiem w ęgla. T e j właściwości barw ika krwi zaw dzięczam y w ypadki śmierci przez zaczadzenie lub zatrucie gazem świetlnym. T len ek w ęgla jest bowiem owym w ydzielającym się nie­

raz z pieca „czadem “ i jednym ze składników gazu świetlnego.

O ksyhem oglobina (utleniona hem oglobina) nie jest związkiem trw ałym . G d y krew dociera do tkanek, ulega ona natychm iast rozpa­

dowi. N atom iast połączenie hemoglobiny z tlenkiem w ęgla jest zw iąz­

kiem w zględnie trw ałym . Sw oistą cechę tego zw iązku stanowi jasna a nasycona b arw a czerw ona. N a d a je ona ludziom zatrutym tym za­

bójczym gazem charakterystyczny a złudny w y g lą d ; patrząc na ru­

K R Ą Ż E N I E K R W I I L I M F Y

94 K R Ą Ż E N I E K R W I I L I MF Y

m aleje, zm niejsza się też z konieczności ładunek tego cennego gazu, jaki dowozi k ażde ciałko krw i do tkanek. Z apotrzebow anie tlenu w organizmie pozostaje zaś, rzecz jasna, takie samo. Czerwone ciałka krwi stają w obec trudnego zadania. W y w ią z u ją się zeń jednak zna­

komicie, a to dzięki temu, że ilość ich zaczyna wzrastać.

Jakim to tajem niczym urządzeniom zaw dzięcza nasz organizm zdolność do tak szybkiej samoobrony wobec niekorzystnych zmian oto­

czenia?

W dw ojaki sposób zabezpiecza nas n atu ra przed przykrym i nie­

spodziankam i z zew nątrz. W w arunkach norm alnych nie cała krew krąży po organizmie. P osiadam y spore zapasy krw i w w ątrobie i śle­

dzionie. G d y tylko nastąpi niepożądana zm iana w arunków zew nętrz­

nych, wszystkie komórki i tkanki naszego ciała zaczynają bić na alarm.

N astępuje natychm iastow a m obilizacja „oddziałów rezerw ow ych“ . O r­

ganizm w erbuje je, aby wzięły ud ział w dowozie tlenu do tkanek.

G d y jednak okoliczności zm uszają nas do przebyw ania w zmienionych w arunkach przez czas dłuższy, ten środek obronny organizmu okazuje się niew ystarczający. W te d y zaczyna się wzm ożone w ytw arzanie czer­

G d y jednak okoliczności zm uszają nas do przebyw ania w zmienionych w arunkach przez czas dłuższy, ten środek obronny organizmu okazuje się niew ystarczający. W te d y zaczyna się wzm ożone w ytw arzanie czer­

W dokumencie Nowoczesna encyklopedia zdrowia. Tom 1 (Stron 77-110)

Powiązane dokumenty