• Nie Znaleziono Wyników

Smolaga L.: Specyfika popytu na innowacje na początku XXI w

W dokumencie gospodarka społeczeństwo nauka (Stron 39-45)

37 manista formułować dobre wnioski na temat życia ludzi

w cywilizacji technicznej skoro nie zna podstaw funkcjo-nowania tej cywilizacji, czyli podstawowych praw fizyki i zasad najważniejszych technologii. Dlatego, by przyszli absolwenci studiów humanistycznych (ekonomicznych) pozbyli się tego nieuzasadnionego, nabożnego stosunku do techniki, który krępuje w sposób istotny ich myślenie (nic tak bowiem nie krępuje naukowca i  nie ośmiesza jego działalności, jak niewiedza) należałoby wprowadzić na wszystkich kierunkach studiów humanistycznych od-powiednie wykłady i ćwiczenia praktyczne.

Nieuzasadniona wiara we wszechmoc nauki… Korzy-stając z  obecnej wiedzy, technologii i  występujących współcześnie możliwości, wiele wielkich problemów we współczesnej gospodarce (np. problem ubóstwa, bez-domności, wykluczenia) można by zlikwidować „od ręki” i to niewielkim kosztem,.. Nie można tego jednak uczynić ze względu na ograniczenia społeczne., mental-ność społeczną, rutynę organizacyjną, ideologie itp.

Gospodarka oparta na wiedzy Należy zauważyć, że twierdzenie to jest truizmem. Każda gospodarka zawsze była oparta na wiedzy. Czasami wiedza człowieka pry-mitywnego była o wiele bardziej rozległa niż obecnego, zwykłego wykonawcy, który zna tylko bardzo wąski od-cinek wiedzy technologicznej. Ludzie z odległych epok przedcywilizacyjnych nie potrafili pisać i czytać książek, ale znakomicie potrafili czytać, księgę przyrody, posiada-li rozległą wiedze o właściwościach farmakologicznych ziół i leczeniu niektórych schorzeń, potrafili przewidzieć pogodę, przetrwać w  warunkach skrajnych, gdzie tzw.

człowiek cywilizowany zginąłby natychmiast z  głodu, zimna, braku wody lub na skutek nieumiejętnego postę-powania ze zwierzętami. Czy ta wiedza nie jest bardziej imponująca od wiedzy przeciętnego cywilizowanego człowieka, który wie, co prawda, że ziemia jest „okrą-gła” lecz nie potrafi obliczyć jej promienia i wyznaczyć orbity, a jego umiejętności zawodowe ograniczają się do operowania wózkiem widłowym czy do prowadzenia samochodu, czy obsługi komputera, którego techniczna zawartość jest dla większości „czarna magią”; człowieka, który z TV dowiaduje wie, że w odległości 10 tys. km od niego szaleniec strzelał do tłumu, ale nie wie, czy jutro będzie miał pracę, który przyswaja bezkrytycznie „papkę informacyjną” przygotowaną przez agencje informacyj-ne, który nie jest w stanie myśleć samodzielnie oraz ana-lizować krytycznie posuwane mu przez innych wnioski, komentarze i oceny, który może, co prawda komuniko-wać się przez Internet, ale nie jest zdolny do głębszych refleksji.

Często mówiąc o  gospodarce opartej na wiedzy pod-kreśla się celowość inwestowania w tzw. kapitał ludzki.

Okres nauki jest istotnym składnikiem kryterium tzw.

wskaźnika HDI, którym mierzy się poziom rozwoju kra-jów. Problem jednak w tym, że niewłaściwie rozumie się samą wiedzę i przecenia jej rolę w niektórych dziedzi-nach życia gospodarczego. Większość osób związanych z  dydaktyką nie chce zauważyć faktu, wydawałoby się oczywistemu, że przeciętnemu uczniowi lub studentowi często zupełnie nie jest potrzebna wiedza „wtłaczana do głowy” w coraz dłuższym okresie nauki. Członek społe-czeństwa w procesie kształcenia przyswaja bardzo duże zasoby wiedzy jałowej (pseudo wiedzy bądź wiedzy ency-klopedycznej niepotrzebnie absorbującej pamięć). Ponadto znaczna część zdobywanej, tej „rzeczywistej”, wartościo-wej wiedzy i umiejętności nie będzie mu w przyszłości do niczego potrzebna i zostaje zapomniana. W praktyce znajomość np. matematyki przez przeciętnego urzędnika czy managera w firmie ogranicza się do prostych działań z zakresu niższych klas szkoły podstawowej. Tymczasem na studiach musiał on zaliczyć kilka działów matematy-ki wyższej. Zapewne bardzo ciekawe byłyby wynimatematy-ki po-wtórnego egzaminu maturalnego z matematyki wśród, zdawałoby się związanych z tą dyscypliną przedstawicieli zawodów takich, jak: profesorowie ekonomii, menedże-rowie, czy niektórzy technicy wyższego szczebla.

Okazuje się również, poziom wykształcenia, tak napraw-dę, w praktyce nie odgrywa tak istotnej roli w robieniu tzw. kariery, jak się powszechnie sądzi. W przypadkach zatrudniania pracowników w zawodach, w których wy-magane są umiejętności rutynowe, wystarczają kwalifi-kacje formalne i  ewentualnie wyniki testów psycholo-gicznych, zręcznościowych itp., które mają stwierdzić czy cechy psychofizyczne danego pracownika, nie będą w  rażącej sprzeczności z  charakterem, wykonywanej, najczęściej podrzędnej, rutynowej pracy (np. urzędnika, kasjera, sprzedawcy). W praktyce przy obsadzaniu nie-których stanowisk większą rolę odgrywają czynniki po-zamerytoryczne. Przykładem może być kompromitujący brak podstawowych kwalifikacji szefów wielu wielkich firm oraz polityków.

Przy okazji omawiania współczesnego postępu cywili-zacyjnego podkreśla się rolę informatyki oraz internetu w życiu współczesnego społeczeństwa. Tymczasem wie-lu wie-ludzi nie potrafi posługiwać się komputerem i inter-netem, nie dlatego, że nie jest w stanie opanować tej bar-dzo prostej umiejętności, ale dlatego, że nie jest to im do niczego potrzebne. Tak naprawdę, współczesny internet można porównać do wielkiego wysypiska śmieci, na któ-rym oczywiście możemy znaleźć perły, ale niestety

sto-sunkowo rzadko. Dostęp do bardziej wartościowych in-formacji jest kosztowny, przy czym kupuje się często tzw.

„kota w worku”. Okazuje się, że w sytuacji, kiedy korzy-stanie z  komputera rzeczywiście jest niezbędne, ludzie bardzo szybko, i to niezależnie od wieku i wykształcenia, potrafią opanować jego tajniki bez żadnego szkolenia.

Oddzielnym problemem jest pojawienie się w relacjach międzyludzkich pośrednika w postaci internetu. Rodzi, to coraz bardziej serio traktowane niebezpieczeństwo odhumanizowania relacji interpersonalnych oraz zmian w psychice człowieka, których skutki mogą być doniosłe, jakkolwiek w  chwili obecnej są jeszcze dość słabo rozpoznane. Dotyczy to zarówno stosunków zawo-dowych jak i - co szczególnie ważne - osobistych.

Problematyczny jest też pozytywny wpływ współcze-snych bardzo udoskonalonych technicznie środków masowego przekazu na rozwój cywilizacji. W  prasie radiu i telewizji dominuje pogoń za sensacją, informa-cje podawane są często w sposób nierzetelny. Mimo ich różnorodności, powielają one stereotypy, które bardzo często dezorientują społeczeństwo. (Inna sprawa, że na skutek zapaści artystycznej i organizacyjnej w dziedzinie tworzenia znakomitych dzieł kultury nie za bardzo jest, co rejestrować i przekazywać. Brak jest po prostu nowych genialnych dzieł a dobre zdarzają się nader rzadko.)

c

ZyInnowAcjAmIdAjesIęsterowAć

?

Nie wystarczy zwiększać finansowanie nauki oraz cele-brować działalność naukową, aby następował znaczący postęp. Przypadki, które rządza innowacjami mają to do siebie, że nie dają się sterować. Można wydawać bardzo duże środki na wynalezienie innowacji rozwiązującej jakiś problem i  efekt będzie mierny. Przykładem jest chociażby historia amerykańskiego „niewidzialnego” sa-molotu tzw. piątej generacji, na który wydano bilion (sic!

- amerykański trylion) dolarów i który okazał się kom-pletnym niewypałem. (źle lata, psuje się, nie osiąga za-mierzonych parametrów taktyczno bojowych, jest łatwo wykrywalny przez nowe generacje radarów). Inną taką innowacją, nad którą pracuje się od ponad pięćdziesięciu lat i na którą czeka z niecierpliwością nasza cywilizacja jest wprowadzenie technologii umożliwiającej kontro-lowanie syntezy termojądrowej i dostęp do praktycznie nieograniczonych zasobów prawie darmowej energii.

Istnieje wreszcie sytuacja kiedy wprowadzanie innowacji nie wymaga wynajdowania rzeczy nowych. Wystarczy łączyć istniejące wynalazki bądź rozpowszechniać istnie-jące rozwiązania i osiągać znaczące, z góry przewidzia-ne efekty gospodarcze, np. rozpowszechnianie telefonii

satelitarnej i  komórkowej, udoskonalanie i  rozbudowa Internetu itp.

Bardzo niepokojącym zjawiskiem z jakim mamy obec-nie do czyobec-nienia jest wyhamowaobec-nie tego, co do obec- niedaw-na niedaw-nazywaliśmy rewolucją niedaw-naukowo – techniczną. Cią-gle jesteśmy w obliczu głodu innowacji, które napędzają procesy rozwojowe. Tymczasem jesteśmy blisko sytuacji, w której będziemy musieli ogłosić koniec rewolucji na-ukowo technicznej z powodu braku znaczących, epoko-wych odkryć.

Obecny rozwój (początek XXI w.) polega, na ogół, na doskonaleniu technologicznym starych wynalazków i tworzeniu na tej bazie nowych produktów, które często są hybrydami rzeczy starych: np. telefonii komórkowej (telefon komórkowy to nic innego jak połączenie radia, techniki mikrofalowej, komputera i  technologii półprze-wodnikowej umożliwiającej miniaturyzację. Wszystkie te technologie były znane już w latach 50 tych.). Symp-tomatyczne jest, że wielomiliardowe nakłady skierowa-ne na rozwój nauki w stosunkowo niewielkim stopniu przyczyniają się do jej rozwoju. Przykładem mogą być olbrzymie sumy asygnowane na budowę wielkich akce-leratorów cząstek elementarnych.

Dla pełnego obrazu wymienić należy dziedziny, w któ-rych ma miejsce niezaprzeczalny postęp będący źródłem oczywistych korzyści;

Są to:

• postęp w  komunikacji transporcie (nowe, coraz doskonalsze środki transportu) i znaczna redukcja kosztów i czasu transportu,

• rozwój telefonii i innych środków łączności, ułatwie-nie porozumiewania się na duże odległości, bezpo-średni przepływ informacji między kontynentami,

• zmniejszanie kosztów i  czasu przetwarzania infor-macji a także możliwość operowania i przetwarza-nia olbrzymich zasobów informacyjnych,

• automatyzacja procesów produkcyjnych i  usługo-wych,

• niespotykane dotychczas możliwości rejestrowania i przesyłania obrazu i dźwięku w formie niemal ide-alnej,

• wprowadzenie owych materiałów i technologii przy-czyniających się do obniżki kosztów,

• nowe możliwości w  zakresie projektowania tech-nicznego i analiz,

Smolaga L.: Specyfika popytu na innowacje na początku XXI w.

39

• możliwości w  zakresie skutecznego i  precyzyjnego sterowania systemami w  ogóle (tak technicznymi jak i ekonomicznymi).

Nie zmienia to jednak faktu, że są to technologie do-skonalące stare wynalazki, których możliwości powoli się wyczerpują. Nowych rewolucyjnych odkryć, mimo wielkich nakładów na naukę i technikę, ostatnio, na ra-zie w zasadra-zie brak. Niektórzy nawet głoszą tezę, że już prawie wszystko, co było do odkrycia, zostało już odkry-te. Na szczęście, w historii naszej cywilizacji takie prze-konanie wśród ludzi zajmujących się nauką pojawiało sie już niejednokrotnie i za każdym razem okazywało się nieprawdziwe…

n

owewyZwAnIAdlAInnowAcjI

- s

yndrom AutomAtyZAcjI

Jak już wcześniej stwierdzono - to właśnie technologia jest najistotniejszym wyróżnikiem naszej cywilizacji.

Społeczeństwa obecnych krajów różnią się od społe-czeństwa np. antycznego, ateńskiego nie tyle poziomem demokracji, kultury, mądrością czy organizacją życia społecznego, co właśnie technologią. Technologia, któ-ra umożliwia przekazywanie informacji na odległość z szybkością światła, która pozwala współcześnie podró-żować z szybkością szybszą niż dźwięk, przetwarzać nie-prawdopodobnie wielkie zasoby informacji, wytwarzać podstawowe i niezwykle skomplikowane dobra w proce-sach zmechanizowanych, czy wręcz zautomatyzowanych.

Takie możliwości były niedostępne i  niewyobrażalne dla starożytnego Ateńczyka. To technologia sprawia, ze praca człowieka zastępowana jest przez współczesnych

„niewolników” jakimi są automaty (roboty przemysło-we). Jak byśmy nie patrzyli na dzieje cywilizacji zawsze okaże się, że technologia (czy jakkolwiek inaczej byśmy nazwali ten czynnik) zawsze była decydującą przyczyną głębokich przeobrażeń cywilizacyjnych.1 Rzecz oczywi-sta zmiany technologii powodowały rewolucję w innych dziedzinach życia społecznego, niemniej, jednak zmiany te miały już charakter w zasadzie wtórny.

Fakt zastępowania pracy człowieka przez pracę maszyn obserwowany był od dawna i  budził różnego rodzaju refleksje społeczne. Juz w XIX wieku wywoływał niepo-koje robotników o miejsca pracy, które miały rzekomo zabierać coraz wydajniejsze maszyny. Adwersarze tych poglądów wskazywali, że postęp techniczny tworzył wię-cej miejsc pracy niż likwidował. Było to prawdą nie dla-tego, ze na wytworzenie nowoczesnych maszyn należało zużyć więcej pracy niż one oszczędzały, gdyż byłoby to

1 W ekonomii marksistowskiej rolę taka przypisuje się tzw. siłom wytwór-czym (bazie ekonomicznej)

nonsensem ekonomicznym, lecz dlatego, iż większa wy-dajność pracy przyczyniła się do potanienia produktów, dzięki czemu, znajdowały one coraz więcej nabywców w kraju i za granicą. W efekcie zapotrzebowanie na pro-dukcję rosło niewspółmiernie i rzeczywiście, trzeba było zwiększać zatrudnienie, żeby zaspokoić rosnący popyt.

Tak się jednak działo do pewnego momentu historii cy-wilizacji technicznej.

„Coraz szybsze tempo automatyzacji przybliża gospo-darkę do dnia, kiedy w fabrykach nie będzie robotników.

W latach 81 – 91 w USA zlikwidowano ponad 1,8 mln miejsc pracy w produkcji. Dziś robotnicy stanowią mniej niż 17 % ogólnego zatrudnienia.”... 47 lat po tym jak K.

Marks wzywał robotników całego świata by się łączyli, Jacqes Attali, francuski minister i doradca Mitterranda z przekonaniem głosił koniec ery robotników. Maszyny są nowym proletariatem – oświadczył- klasie robotniczej wręcza się wypowiedzenia z pracy.”2

Dotychczas proces automatyzacji gospodarki napotykał na barierę, nie tyle możliwości technicznych, co na ba-rierę kosztów. Zautomatyzowanie niektórych czynności wymagało tak dużych nakładów inwestycyjnych, ze stało się nieopłacalne. Jednakże postęp techniczny w innych dziedzinach sprawia, że po pewnym czasie techniki te stają się nie tylko opłacalne ale stają się o wiele bardziej efektywne ekonomicznie od tradycyjnych. W  efekcie tradycyjne techniki oparte na pracy są nieuchronnie wy-pierane.

Wiele wskazuje na to, ze współcześnie automatyzacja procesów produkcyjnych a nawet więcej, procesów go-spodarowania (automatyzowane są bowiem, procesy transportu handlu i wiele dziedzin usług, np. bankowe) zbliża się do „punktu krytycznego”, którego przekrocze-nie spowoduje gwałtowny spadek zapotrzebowania na siłę roboczą (pracowników) i  kosztów oraz ogromny, praktycznie nieograniczony, wzrost możliwości wytwór-czych społeczeństwa.3 Punkt ten nazwijmy umownie

„punktem automatyzacji”. Jego osiągnięcie oznacza, że proces zastępowania siły roboczej (i  pracy tzw. umy-słowej, rutynowej) przybierze charakter lawinowy, gdyż automatyzacja przyczyni się do znaczącego spadku war-tości (kosztów) następnych mutacji zautomatyzowanych urządzeń (systemów produkcyjno usługowych) a  ten

2 Jeremy Rifkin, Koniec pracy, Schyłek siły roboczej na świecie i początek ery postrynkowej, Wyd. Dolnośląskie, Wrocław 3003, s 22

3 W teorii takie wzrosty i gwałtowny spadek zapotrzebowania na siłę ro-boczą można prześledzić m. In na modelu dynamicznym wykorzystują-cym metodę przepływów międzygałęziowych. Model ten zaprezento-wany został w pracy: Lech Smolaga, Efektywność postępu techniczne-go, Wydawnictwa WSP w Bydgoszczy, Bydgoszcz 1989 str. 286 – 297.

spadek wywoła z kolei uruchomienie bodźców do dal-szej automatyzacji.

Spowoduje to, ze cywilizacja będzie w stanie zapewnić każdemu członkowi społeczeństwa względną obfitość, praktycznie darmowych, podstawowych dóbr4.

Jest to niewątpliwie bardzo optymistyczna wiadomość dla społeczeństwa ale bardzo niekorzystna dla kom-pleksu kapitałowo – finansowego. Oznacza ona bowiem koniec epoki robienia wielkich interesów na produkcji i  dystrybucji podstawowych środków do życia. Nale-ży również skonstatować, że po przekroczeniu „punktu automatyzacji” nastąpi koniec dotychczasowego ładu fi-nansowo organizacyjnego gospodarki. Nie można prze-cież osiągać wielkich zysków w  gospodarce, która wy-twarza „darmowe” dobra.

Darmowe dobra spowodują również rewolucje w  spo-sobie myślenia i  organizacji życia społecznego, kultu-rze, systemie wyznawanych społecznych wartości (np.

w świadomości społecznej nastąpi defetyszyzacja pienią-dza)

Pojawi się także nowe wyzwanie dla systemu gospodar-czego polegające na stworzeniu odpowiedniego systemu motywacyjnego dla uruchomienia i  eksploatacji tego zautomatyzowanego systemu reprodukcji.

Tak więc zmiany technologiczne spowodują rewolucję w  systemie instytucjonalnym społeczeństw. (skądinąd teza mało odkrywcza, bowiem sformułowana została półtora wieku temu) Nastąpi koniec pewnego świata i pewnej – moim zdaniem - utopijnej wizji organizacji i rozwoju życia społecznego opartej na wartościach prze-liczanych na pieniądze. Wiadomo, kto będzie wygranym a kto przegranym. Dlatego też lobby finansowe i wielki kapitał zrobią wszystko, ba już robią, aby do realizacji tej wizji przyszłego świata nie dopuścić. Wiele wskazuje na to, że wymienione siły już w chwili obecnej zdają sobie sprawę z grożącego im niebezpieczeństwa i uruchamiają

4 Należy tu odpowiednio rozumieć słowa „obfitość” i „darmowych” jako pewnego rodzaju przybliżenie do stanu idealnego., Nie jest to obfitość w  sensie dosłownym, matematycznym ale praktycznym, to znaczy w granicach zdrowego rozsądku. Na przykład obfitość chleba oznacza, że każdemu członkowi społeczeństwa, gdyby zaistniała taka potrzeba można dostarczyć kilkakrotnie więcej chleba niż wynoszą potrzeby fizjologiczne a nie kilka ton. Podobnie rzecz ma sie z pojęciem dóbr

„darmowych”. Nie oznacza ono, że koszt będzie równy matematycz-nemu zeru, gdyż zawsze będą niezbędne jakieś nakłady pracy ludzkiej i innych „cennych” zasobów ale, że wartość większości dóbr będzie tak mało znacząca, że praktycznie nieodczuwalna dla konsumenta i społe-czeństwa. Należy również zdać sobie sprawę z faktu, że to zjawisko ob-fitości dotyczyć będzie dóbr podstawowych, typowych, niezbędnych do zaspokajania potrzeb podstawowych. Zawsze bowiem, można wy-myśleć jakieś wydumane potrzeby, np. helikopter dla każdego, których zaspokojenie będzie nieosiągalne.

procesy opóźniające nadejście tego, co jest nieuchronne!

W  postawie tej nie ma niczego nadzwyczajnego, gdyż stanowi ona zwyczajny, naturalny odruch obronny. Jest to „sprawa życia lub śmierci”; problem być albo nie być dla „wielkiego kapitału”. Zostaną więc użyte przez ten

„kapitał” wszystkie możliwe, dostępne środki, tak legal-ne jak i pozaprawlegal-ne. Im szybciej współczeslegal-ne społeczeń-stwa zdadzą sobie sprawę z pułapki rozwojowej, w której się znalazły tym lepiej, tym proces automatyzacji gospo-darek będzie miał łagodniejszy przebieg, tym mniejsze będą jego, nieuchronne koszty społeczne.

Automatyzacja gospodarki rodzi jeszcze jedno patolo-giczne zjawisko. Jest nim pogłębienie nierówności w po-dziale dochodu narodowego. Przy niedoskonałej kon-kurencji producenci nie obniżają cen swoich wyrobów proporcjonalnie do obniżki kosztów jednostkowych.

Wywołuje to pogłębienie zakłócenia w sferze podziału dochodu narodowego między uczestników procesu go-spodarowania i miedzy różne grupy społeczne. Niewła-ściwe relacje w  podziale dochodu narodowego z  kolei skutkują niedostatecznym popytem globalnym w  sto-sunku do potencjalnej podaży, uruchomienia mechani-zmów recesyjnych i podwyższenia kosztów wytwarzania a wiec zaniku znacznej części efektów automatyzacji.

b

eZrobocIetechnologIcZne

-

ZApotrZebowA

-nIenAwIelKIeInnowAcjespołecZno

eKono

-mIcZne

Najbardziej znamiennym, groźnym i  wciąż niedoce-nianym zjawiskiem jest wspomniane wcześniej rosnące bezrobocie technologiczne. Rozwój automatyki i jej upo-wszechnienie w przemyśle i innych działach gospodar-ki zrodzi nowe bardo poważne problemy ekonomiczne i społeczne o randze niespotykanej dotychczas w historii cywilizacji. Ich rozwiązanie będzie prawdziwym wyzwa-niem XXI w. Automatyzacja spowoduje gwałtowny spa-dek popytu na pracę. Już obecnie inwestycje w przemyśle na skutek występowania opisanych wyżej mechanizmów postępu technicznego i  wyboru praco-oszczędnych technik, często zamiast przyczyniać się do wzrostu za-trudnienia powodują jego spadek. (Wielu ekonomistów mówi o tzw. bez-zatrudnieniowym wzroście)

Proces ten prowadzi do nieuchronnego wzrostu bez-robocia technologicznego na skalę dotychczas niespo-tykaną.5 Łatwość, z jaką się automatyzuje współcześnie

5 Wielu ekonomistów bagatelizuje problem bezrobocia technologicz-nego argumentując, że od dawna obawiano się, że postęp techniczny przyczyni się do powstania bezrobocia ale obawy te okazywały się nie-uzasadnione gdyż przy postępie technicznym rosło również zatrudnie-nie. Jest to stereotyp, z powodu którego często negowane jest istnienie

Smolaga L.: Specyfika popytu na innowacje na początku XXI w.

41 procesy produkcyjne sprawia, iż w  najbliższych

kilku-dziesięciu latach bezrobocie to prześcignie wielkość za-trudnienia. Wzrost bezrobocia spowoduje w następstwie spadek globalnego światowego popytu i przyczyni się do globalnego kryzysu gospodarczego. [Smolaga 2008 ] Ujawni się z całą ostrością sprzeczność między krótko-okresowym interesem przedsiębiorstw a  długookreso-wymi interesami gospodarki i społeczeństwa jako cało-ści. Z jednej strony osiągnięcia nauki i techniki stworzą wspaniałe możliwości rozwoju ludzkości i zaspokajania potrzeb na niespotykanym dotychczas poziomie, z dru-giej, niedostateczny popyt globalny wywoła spadek produkcji i sprawi, że możliwości te będą marnowane.

Innymi słowy sytuacja stanie się bezsensowna i paradok-salna. Paradoks polega na tym, iż system gospodarczy zadławi się własną sprawnością techniczną. Sprzeczność ta nie może być rozwiązana za pośrednictwem tradycyj-nych mechanizmów rynkowych. Likwidacja tego para-doksu będzie wymagała gruntownej zmiany filozofii

Innymi słowy sytuacja stanie się bezsensowna i paradok-salna. Paradoks polega na tym, iż system gospodarczy zadławi się własną sprawnością techniczną. Sprzeczność ta nie może być rozwiązana za pośrednictwem tradycyj-nych mechanizmów rynkowych. Likwidacja tego para-doksu będzie wymagała gruntownej zmiany filozofii

W dokumencie gospodarka społeczeństwo nauka (Stron 39-45)

Powiązane dokumenty