• Nie Znaleziono Wyników

Wstęp

Henri Bourassa, polityk i dziennikarz, w ciągu pierwszych dwóch dekad XX wieku był najbardziej wpływowym francusko-kanadyjskim intelektualistą.

Ultramontanin i wielki przeciwnik brytyjskiego imperializmu był zaciekłym obrońcą odrębnej kultury francusko-kanadyjskiej. Bourassa uważał jednak, że dla francuskojęzycznych Kanadyjczyków jedyną ojczyzną musi pozostać zjednoczona Kanada. Co ciekawe pozostawał również wielkim wielbicielem brytyjskiego systemu parlamentarnego i brytyjskiego liberalizmu politycznego.

Bourassa, utalentowany mówca z wielką odwagą wyrażający swoje poglądy, zainspirował rozwój silnego ruchu nacjonalistycznego we francuskiej Kanadzie, ale jednocześnie swoim ciągłym naciskiem na jedność Kanady i jej podwójny, anglo-francuski charakter, zraził część środowiska nacjo-nalistów. Przedstawiony poniżej artykuł Burassa opublikował w gazecie

„Le Devoir”, którą założył w 1909 roku. Ostrzega w nim anglojęzycznych Kanadyjczyków przed szkodami w relacjach z frankofonami, jakie powoduje bezwzględne popieranie przez Kanadę wszystkiego co brytyjskie. Jednocześnie największe zagrożenie dla Kanady Bourassa widział w rosnącej amery-kanizacji. Mimo, że po I wojnie światowej nacjonalizm Bourassy przestał być atrakcyjny dla większości mieszkańców Quebecu, to nie zapomniano o nim, a jego wizja była inspiracją między innymi dla Pierre’a Elliotta Trudeau.

Sugerowana literatura: Casey Murrow, Henri Bourassa and French Canadian Nationalism, Montreal: Harvest House, 1968; Joseph Levitt, Henri Bourassa and the Golden Calf, Ottawa: Les Editions de l’Universite d’ Ottawa, 1972.

Introduction

Henri Bourassa, politician and journalist, in the first two decades of the twentieth century was the most influential French-Canadian intellectual.

Ultramontane and a great opponent of British imperialism he was an avid defender of a distinct French-Canadian culture. Bourassa believed, however, that the only home for French Canadians must remain in a united Canada.

Interestingly, he also remained a great admirer of the British parliamentary system and the British political liberalism. As a gifted orator with great courage to express his views, Bourassa inspired the development of a strong nationalist movement in French Canada, but his constant emphasis on the unity of Canada and her dual, Anglo-French character often alienated nationalists.

Presented below is his article published in the newspaper „Le Devoir”, he founded in 1909. Burassa warned English Canadians off harm caused by Canada’s unequivocal support of all things British to relations with French Canadians. At the same time, Bourassa saw the progressive Americanization as the greatest threat to Canada. Although Bourassa’s nationalism ceased to be attractive to most people in Quebec after World War I, it was not forgotten, and his vision was still an inspiration to Pierre Elliott Trudeau.

Suggested Readings: Casey Murrow, Henri Bourassa and French Canadian Nationalism, Montreal: Harvest House, 1968; Joseph Levitt, Henri Bourassa and the Golden Calf, Ottawa: Les Editions de l’Universite d’ Ottawa, 1972.

WERSJA POLSKA Jakkolwiek będzie wyglądała Kanada w najbliższej lub odległej przyszło-ści, francuski Kanadyjczyk jest wciąż w istocie Kanadyjczykiem. Pozostaje nawet głęboko Brytyjczykiem – z przyzwyczajenia, instynktownie lub z roz-mysłem, jeśli nie dzięki żarliwszemu uczuciu, o którego pielęgnację jego anglo-kanadyjski wspólnik nie dbał. Z tych dwóch powodów francuski Kana-dyjczyk jest gotowy na nowe wyrzeczenia by zachować jedność i niepodle-głość Kanady oraz związek łączący ją z Anglią, a tym samym uniknąć nie-bezpieczeństwa wchłonięcia przez Stany Zjednoczone. Ale zanim się tego podejmie, stawia dwa kluczowe dla niego warunki dla osiągnięcia pożądane-go celu. Po pierwsze, interesy Kanady winny być ważniejsze niż dobro Wiel-kiej Brytanii. Po drugie, anglojęzyczni Kanadyjczycy powinni również mieć swój udział w wyrzeczeniach na rzecz wspólnej sprawy, przestać traktować francuskich Kanadyjczyków, jak wyrzutków Konfederacji i zacząć traktować ich jak wspólników, sojuszników i braci.

Prawdę mówiąc, francuskiego Kanadyjczyka dziwi postawa jego angloję-zycznych współobywateli i każe mu czasami wątpić w szczerość ich patrio-tyzmu i prawdziwość ich miłości do ojczyzny. Trudno mu pogodzić ich gromkie zapewnienia o lojalności ze zdumiewającą ślepotą w obliczu

real-nych niebezpieczeństw zagrażających jedności Konfederacji, a jeszcze mniej z ich uporem przyzwalającym na wzrost niebezpieczeństwa, a nawet na jego przyspieszenie.

Z trudem przychodzi mu zrozumienie faktu, iż najskuteczniejszym sposo-bem, aby przyczynić się do wzrostu wielkości i bezpieczeństwa Imperium jest toczenie wojen na wszystkich morzach świata, nim podejmie najbardziej elementarne środki w celu zapewnienia obrony terytorium Kanady: zwłasz-cza, gdy na kartach historii, a nawet w wyznaniach imperialistów, znajduje świadectwo bezsilności brytyjskiej floty w ochronie Kanady przed Stanami Zjednoczonymi, jedynym narodem rzeczywiście zdolnym podbić jej teryto-rium.

Wydaje się mu absurdalnym, że Kanada może i powinna „ratować” Wielką Brytanię i Francję, strzec neutralności Belgii, zniszczyć niemiecką flotę na Morzu Północnym, podporządkować sobie Austrię i Włochy na wodach Morza Śródziemnego, podczas gdy pozostaje tak wiele do zrobienia u siebie;

gdy ciągle potrzeba wielu lat intensywnych wysiłków i bajecznych sum na dokończenie tych zasadniczych dzieł na terytorium Kanady, które od wieków posiada Wielka Brytania.

Nie zamierza narzucać swojego punktu widzenia, ale uważa, że ma prawo do wyrażania i podtrzymywania swojej opinii w każdej kwestii dotyczącej Kanady bez posądzenia o postawę nieobywatelską, on – najstarszy i najbar-dziej doświadczony ze wszystkich Kanadyjczyków. Sądzi, iż może prawowi-cie pozostać wiernym polityce uważanej od wieków przez brytyjskich mężów stanu za najskuteczniejszą w zachowaniu jedności politycznej imperium i zapewniającej jej finansowe bezpieczeństwo, nie będąc jednocześnie ciągle oskarżanym o tchórzostwo, bunt czy niewdzięczność przez tych, którzy mniej zrobili niż on sam, aby zachować Kanadę jako posiadłość brytyjską.

Ale uderzający kontrast między deklaracjami imperialistów, a ich stosun-kiem do kwestii mających żywotne znaczenie dla Kanady, zadziwia go ponad wszystko i rodzi poważne wątpliwości co, do szczerości większości Kanadyjczyków manifestujących zaciekłą lojalność i całkowity imperializm.

„Chrońmy flagę i konstytucję” krzyczą szowiniści

„Z chęcią”, odpowiada francuski Kanadyjczyk, „ale zanim będę bronił fla-gi i konstytucji przed wrogami z zewnątrz, którzy jeszcze nie zaatakowali, czyż nie pilniejsza jest obrona ich przed wrogami z wewnątrz, drącymi flagę i naruszającymi konstytucję?” Czczenie flagi i konstytucji jest zupełnie pra-widłowe, ale jeszcze lepiej jest przestrzegać zasad, tradycji i prawa, których flaga jest tylko symbolem a konstytucja formułą.

Francuski Kanadyjczyk zawsze czcił flagę i szanował konstytucję. Czy mogą powiedzieć to samo, ci, którzy uczynili z flagi – symbolu zjednoczenia – przed-miot niezgody narodowej, sygnał do szturmu siły na prawo, sztandar

brutal-nej dominacji większości? Czy oni mogą poświadczyć to samo o sobie, ci którzy nigdy nie przestają zniekształcać i ograniczać litery prawa, aby sku-teczniej naruszać jej ducha?

„Brońmy się przed amerykańskim podbojem, konsekwencją niemieckiej supremacji”

Dlaczego nie szukacie najpierw ochrony przed powszechną zarazą ame-rykańskich poglądów, zwyczajów i mentalności, które ujawniają się w wa-szym życiu rodzinnym, intelektualnym i społecznym? W tym tkwi moralna aneksja, preludium politycznego wchłonięcia i jest bardziej przerażająca niż katastrofy przepowiadane przez lamentujących derwiszów imperializmu.

Zastanówcie się więc!

Już jesteście Amerykanami poprzez wasz język, wasz nosowy akcent, waszą potoczną gwarę, wasz ubiór, codzienne nawyki, przez jankeską literaturę za-lewającą wasze domostwa i kluby; przez waszą sensacyjną prasę i wasze cheł-pliwe i uroczyste formułki; przez wasz głośny i nietolerancyjny patriotyzm;

przez wasze uwielbienie dla złota, blichtru i tytułów.

Jesteście już Amerykanami, dokładnie poprzez to, co najbardziej nas dzie-li: poprzez wasz system szkół zwanych „narodowymi” – dokładną kopię mo-delu amerykańskiego, w których poddajecie wasze dzieci walcowi uniformi-zacji i kształcicie je lub raczej odkształcacie na doskonałe podobieństwo małych Jankesów, podczas gdy my wierni jesteśmy starej brytyjskiej zasadzie posza-nowania wolności sumienia ojców rodzin.

We wszystkich tych sferach, francuscy Kanadyjczycy oparli się amerykań-skiej chorobie, dzięki językowi, francuamerykań-skiej mowie, najlepszemu z narodo-wych konserwantów w Kanadzie, a którego niektórzy z was tak głupio starają się pozbawić Kanadę.

Niestety, w sferze publicznej, w której żyjemy obok siebie, a gdzie macie przewagę liczebną i językową, amerykanizujecie nas tak, jak samych siebie.

[...]

Przyjrzyjmy się teraz całości życia narodowego w Kanadzie.

Mówicie: „Chrońmy brytyjskie instytucje”. Zgoda, ale tyle samo jest wart duch, tyle samo litera, tyle samo dusza, tyle samo ciało. Duch ożywiający instytucje kraju i określający ich charakter kształtuje się, bierze swój początek i kierunek w zwyczajach publicznych oraz moralności mężów stanu, polity-ków i publicystów.

W swojej zewnętrznej konstrukcji, kanadyjskie instytucje są tylko w poło-wie brytyjskie. Nasz system federalny naśladuje amerykańską konstytucję.

Nasze życie narodowe, zwłaszcza przez ducha, przekształciło się najgłębiej i staje się coraz bardziej zwykłą repliką cywilizacji amerykańskiej – z tą róż-nicą, że w Stanach Zjednoczonych przemiana zwyczajów i administracji publicznej dokonała znacznych postępów, podczas gdy w Kanadzie ich de-gradacja postępuje.

Jesteśmy Amerykanami przez despotyzm machiny partyjnej, przez ciężkie nadużywanie klientelizmu, przez wpływ korporacji i ich szefów, przez sprze-dajność naszych polityków, przez kumoterstwo i lobbing pustoszące nasze parlamenty, przez korupcję, którymi nasze instytucje publiczne – federalne, prowincjonalne i miejskie – są skażone wskutek szybkiego zanikania kodek-su honorowego w finansach, w transakcjach handlowych, a nawet z praktyki wolnych zawodów.

Już kilka lat temu wyższy urzędnik jednego z naszych przedsiębiorstw ko-lejowych oświadczył, podczas prywatnego spotkania, iż ze wszystkich parla-mentów, z którymi miał kontakt w Ameryce, parlament w Ottawie jest naj-kosztowniejszy! Wątpię, iż ceny spadły od czasu, gdy wypowiedział te słowa.

Szybko zbliżamy się do dnia, kiedy, jak piętnaście czy dwadzieścia lat temu w Stanach Zjednoczonych, żadnej osobie której zależy na honorze i reputacji nie będzie wolno ubiegać się o stanowiska przedstawicielskie. Nikt, chyba że obdarzony dużym bogactwem, nie będzie w stanie zaspokoić chciwości tłumu bez akceptacji haniebnej pomocy; a jak można honorowe pragnienie, skojarzyć ze sforą skorumpowanych polityków?

Jak wygląda porządek społeczny i gospodarczy w Kanadzie? Organizacja kanadyjskiej klasy pracującej pozostaje praktycznie w rękach amerykańskich związków zawodowych. Kapitał amerykański opanowuje nasz przemysł, przej-muje nasze lasy, energię wodną i nasze ziemie. Spekulacje na amerykańskiej giełdzie zasilają oszczędności z naszych banków, z głęboką szkodą, w cza-sach kryzysu, dla kanadyjskiego handlu. Znaczna część naszych kolei jest tylko „dodatkiem” kolei amerykańskich.

Całkowite zatrzymanie procesu gospodarczej penetracji może okazać się niemożliwe. Nikt nie zaprzeczy, że przynosi to znaczącą korzyści materialne Kanadzie. Ale w naszych oczach, bezpieczeństwo narodowe jest ważniejsze niż materialne bogactwo. Należy podjąć starania, aby zmniejszyć przynaj-mniej najszkodliwsze konsekwencje tego podboju ekonomicznego.

Wielokrotnie, nacjonalistyczni „demagodzy” zwracali uwagę władz publicz-nych na to zagrożenie. Mężowie stanu śmiali się i wzruszali ramionami.

Niektórzy z dzisiejszych najbardziej gorliwych patriotów ubili całkiem ładne interesy z najeźdźcami. Niezliczeni są ci zagorzali lojaliści, którzy nie marzą o niczym innym jak o wojnie i rzezi w imieniu Wielkiej Brytanii, ale są zawsze gotowi sprzedać dziedzictwo narodowe pod warunkiem, że dostaną od tego prowizję.

Gdy wiją się z bólu na samą myśl o niebezpieczeństwie, jakie niesie dla jedności narodowej sprzedanie kilku bel siana Amerykanom lub gdy błagają

nas o pomocy w zatopieniu niemieckich okrętów, aby „ratować nasze instytu-cje”, my z kolei powinniśmy wzruszyć ramionami i zaśmiać się.

„Chroń nasz charakter narodowy”

Na tym stanęliśmy, ale jak możemy wierzyć w szczerość i przenikliwość tych, którzy widzą jedynie zagrożenia na Morzu Czarnym, Śródziemnym czy Północnym, a nie zauważają niebezpieczeństwa rosnącego na kanadyjskiej ziemi, od jeziora Górnego po Góry Skaliste?

Ci sami ludzie, którzy chcą teraz uwikłać nas we wszystkie wojny i kon-flikty imperialne, sprzyjali bądź milcząco zaakceptowali zbrodniczą politykę imigracyjną uprawianą w Manitobie, Albercie i Saskatchewan i czyniącą z nich poprzez ludność, język, zwyczaje, tradycje, dążenia, żądania, poglądy polityczne i społeczne kraj obcy dla starszych prowincji. Oznacza to znaczą-cy wpływ różnorodnych sił ludzkich na jeszcze większe pogłębienie podziału między Wschodem a Zachodem, już i tak głęboko zaznaczonego różnicami klimatu, gleb i produkcji. Jak odebrano nasze wysiłki, gdy chcieliśmy pomóc w dziele unifikacji hamując ten ruch, zasiedlając te terytoria osadnikami ze starych ziem prowincji Quebec, odtwarzając na tyle, na ile tylko było to możliwe tradycyjne i podstawowe warunki konfederacji, przeciwstawiając językowi, zwyczajom i tradycjom Amerykanów – bastion z języka, zwycza-jów i tradycji francuskich?

Wykorzystano przeciwko nam wszelkiego rodzaju przeszkody i knowania.

Sprzyjano osadnictwu Galicjan i duchoborców, Skandynawów, mormonów oraz Amerykanów, a nie francuskich Kanadyjczyków lub francuskojęzycznych Europejczyków, których moglibyśmy łatwo zasymilować. Aby zachować Kanadę od niebezpieczeństwa „sfrancuszczenia”, jak otwarcie pozwolił sobie stwierdzić wiceminister do spraw interioru, domagali się od Anglii, nie nara-żając się na najmniejszą nawet krytykę, wyrzutków z więzień i przytułków oraz wyciągali pomocną dłoń do ludzkich resztek zebranych przez Armię Zbawienia i Church Army. Kompanie zarządzające parowcami i kolejami, dotowane przez skarb federalny, który otrzymuje podatki tak samo od fran-cuskich Kanadyjczyków, jak i od innych podatników, przywoziły imigrantów ze slumsów z Liverpoolu do Winnipegu, za mniejsze opłaty niż synowie rol-ników z Quebecu i innych wschodnich prowincji musieli zapłacić za trans-port do Manitoby.

W ciągu kilku lat pozazdroszczono francuskim Kanadyjczykom na Za-chodzie ich szkół, oficjalnego uznania dla ich języka i wszystkiego, co mogło przyczynić się do zachęcenia ich, aby osiedlali się na narodowej ziemi opła-canej w jednej trzeciej z ich sakiewek. Kiedy zaczęli wysuwać żądania spra-wiedliwości, mając oparcie w konstytucji i uroczystych obietnicach najwybit-niejszych mężów stanu Konfederacji, spotkała ich brutalna odmowa: „Jest was mniej niż nas; i nawet mniej niż mormonów. Poza tym to jest angielski

kraj. Jeśli nie jesteście zadowoleni, pozostańcie w waszym ‘rezerwacie’ lub wybierzcie drogę emigracji”.

W Ontario wzrost ich [liczebności] zapowiedziano jako niebezpieczeństwo narodowe. „Nie chcemy Francji z czasów Ludwika IV”, pisał nie tak dawno misjonarz na stronach „Globe” z Toronto. Można przypuszczać, że Sycylij-czycy z ich nożami, polscy Żydzi i SyryjSycylij-czycy są bliżsi sercu tego apostoła.

Po tym wszystkim, czy ktoś może się jeszcze dziwić czemu francuscy Kanadyjczycy nie drżą, gdy mowa o „kanadyjskiej jedności”, „instytucjach brytyjskich” czy „kulcie flagi”? W ich własnym interesie, Star, Patrie i cały oddział wciągnięty w imperialistyczną krucjatę, muszą zrobić jedno: zorga-nizować kampanię, aby przywrócić konfederacji jej dawną postać, zwrócić prawa francuskim Kanadyjczykom, z których ich ograbiono w połowie kana-dyjskich prowincji, wykorzenić tę idiotyczną nienawiść, która grozi zreduko-waniem ich do tej samej sytuacji prawnej, w jakiej znajdują się Czerwono-skórzy i wreszcie walczyć wytrwale z wirusem amerykanizmu zatruwającym całą Kanadę, a w szczególności jej anglojęzyczną część.

Tylko pod tym warunkiem uwierzy się w ich szczerość i uzyskają oni trwa-łe efekty. W przeciwnym razie ludzie obdarzeni zdrowym rozsądkiem dojdą do wniosku, że niektórzy zwolennicy imperializmu padli ofiarą snobizmu utytułowanych parweniuszy lub zwabieni zostali urokiem przyszłych tytu-łów, a reszta, posłuszna bardziej niegodnym pobudkom, uznaje dominację sekretnych funduszy zasilających ich kasy lub posiadająca, jak niektórzy człon-kowie rady Admiralicji, zyski w fabrykach materiałów zbrojeniowych. [...]

Źródło: „Le Devoir”, 19 i 20 lipca 1912.

WERSJA FRANCUSKA Quel que soit l’avenir prochain ou lointain, le Canadien-français est essentiellement canadien. Il reste même profondément britannique – au motus par habitude, par instinct ou par raison, sinon par un sentiment plus ardent, que du reste son associé anglo-canadien ne s’est guère préoccupé d’entretenir.

A ce double titre, il est prêt à de nouveaux sacrifices pour maintenir l’unité et l’indépendance du Canada et le lien qui l’unit à l’Angleterre, et par conséquent pour détourner tout danger d’absorption du Canada par les Etats-Unis. Mais à cela, il met deux conditions, qu’il croit essentielles à l’objet désiré. La première, c’est que les intérêts du Canada priment tout même l’avantage de l’Angleterre; la seconde c’est que le peuple anglo-canadien fasse aussi sa part de sacrifices à la cause commune, qu’il cesse de le considérer comme le paria de la confédération, et qu’il accepte enfin de le traiter comme un collaborateur, un associé et un frère.

Pour tout dire, l’attitude de certains Anglo-Canadiens l’étonne et lui fait parfois douter de la sincérité de leur patriotisme et de la pureté de leur amour pour la mère-patrie. Il ne peut réconcilier leurs démonstrations tonitruantes de loyalisme avec leur aveuglement stupéfiant en face des dangers réels qui menacent l’unité de la confédération et moins encore avec leur persistance à laisser croitre le péril et même à l’accélérer.

Il comprend difficilement que la manière la plus efficace de contribuer à la grandeur et à la sécurité de l’empire soit d’alter guerroyer sur toutes les mers du globe avant d’avoir adopté les mesures les plus élémentaires pour assurer la défense du territoire canadien, surtout lorsqu’il recueille à chaque page de l’histoire et jusque dans les aveux des impérialistes le témoignage éclatant que la flotte anglaise est impuissante à protéger le Canada contre la seule nation réellement capable de le conquérir : les Etats-Unis.

II lui semble absurde que le Canada puisse et doive „sauver” l’Angleterre et la France, préserver la neutralité de la Belgique, anéantir la flotte allemande dans la mer du Nord, tenir l’Autriche et l’Italie en respect dans la Méditerranée, quand il lui reste tant à faire pour mettre sa propre demeure en ordre, et qu’il lui faudrait consacrer des années d’efforts intenses et dépenser des sommes fabuleuses pour compléter, sur son propre territoire, les œuvres essentielles dont l’Angleterre est pourvue depuis des siècles.

II ne prétend pas imposer sa manière de voir ; mais il croit avoir le droit de formuler et de soutenir ses opinions sur toute matière qui intéresse le Canada, sans s’entendre taxer d’incivisme, lui, le plus ancien et le plus éprouvé des Canadiens. Il pense même pouvoir légitimement rester fidèle à une politique considérée pendant un siècle, par les hommes d’Etat de la Grande-Bretagne, comme la seule efficace pour maintenir l’unité politique de l’Empire et en assurer la sécurité matérielle, sans se faire continuellement accuser de lâcheté, de sédition et d’ingratitude par des gens qui ont fait moins que lui pour conserver le Canada à l’Angleterre.

Mais ce qui l’étonne par-dessus tout et commence à jeter dans son esprit des doutes sérieux sur te sincérité de la plupart des Canadiens qui font étalage d’un loyalisme farouche et d’impérialisme intégral, c’est d’observer le contraste frappant qui marque leurs professions de foi impérialistes et leur attitude sur les questions vitales du Canada.

« Sauvons le drapeau et la constitution! » s’écrient les jingos. Volontiers, répond-il, mais avant de défendre l’un et l’autre contre des ennemis de l’extérieur qui ne les ont pas encore attaqués, il est plus pressant de les préserver des ennemis de l’intérieur qui déchirent le drapeau et violent la constitution.

C’est beau, le culte du drapeau et de la constitution, mais ce qui vaux mieux encore, c’est le respect des principes, des traditions, du droit, dont le drapeau n’est que l’emblème, et la constitution la formule.

Il l’a toujours défendu, le drapeau ; il l’a toujours respectée, la constitution.

Peuvent-ils en dire autant, ceux-là qui font du drapeau, signe de ralliement,

un objet d’inimitiés nationales, le signal de l’assaut de la force contre le droit, l’étendard de la domination brutale de la majorité ? Peuvent-ils se rendre le même témoignage, ceux qui ne cessent de torturer et de rétrécir la lettre de

un objet d’inimitiés nationales, le signal de l’assaut de la force contre le droit, l’étendard de la domination brutale de la majorité ? Peuvent-ils se rendre le même témoignage, ceux qui ne cessent de torturer et de rétrécir la lettre de