• Nie Znaleziono Wyników

od spraw trudnych

W dokumencie Apostolstwo Chorych, 2016, R. 87, nr 5 (Stron 36-40)

REDAKCJA: – Jest Pani pielęgniarką środowi-skowo-rodzinną. Na czym polega Pani praca?

ELŻBIETA KUREK: – Praca pielęgniarki śro-dowiskowo-rodzinnej polega – mówiąc najogólniej – na wykonywaniu zabiegów medycznych i pielęgnacyjnych wzglę-dem osób chorych. Może się to doko-nywać albo w placówce podstawowej opieki zdrowotnej (np. przychodni) albo w domu pacjenta. Zadania pielęgniar-ki środowiskowo-rodzinnej mogą być różne w zależności od potrzeb zgła-szanych przez osoby chore. Ja od kilku lat pracuję jako pielęgniarka w opiece długoterminowej.

– Co to oznacza w praktyce?

– Mam na stałe przydzielonych pa-cjentów, głównie geriatrycznych, których

odwiedzam cztery razy w tygodniu w ich domach. Wizyta każdorazowo trwa co najmniej półtorej godziny. Moja praca charakteryzuje się tym, że działam głów-nie w teregłów-nie i dzięki bardzo częstemu kontaktowi z chorymi, dobrze znam ich potrzeby i oczekiwania.

– Praca w opiece długoterminowej jest chyba szczególnym rodzajem pielęgniar-skiej posługi, bo przez stały kontakt osoby chorej z pielęgniarką, rodzi się między nimi silna więź.

– Tak. Kiedy pielęgniarka środowi-skowo-rodzinna przychodzi do chorego kilka razy w tygodniu przez długie mie-siące, siłą rzeczy powstaje między nimi wyjątkowa zależność. Pacjent stopniowo nabiera zaufania do pielęgniarki i nieraz zdarza się, że mówi jej o wiele więcej niż Pielęgniarka środowiskowo-rodzinna Elżbieta Kurek opowiada o swojej miłości do chorych i o tym, że zawsze można zrobić więcej niż trzeba.

37

APOSTOLSTWO CHORYCH

swojej rodzinie. To pielęgniarka często staje się dla chorego najbardziej zaufaną osobą i powiernikiem wszystkich tajem-nic. Ale z tym oczywiście bywa różnie. Ja mam to szczęście, że z moimi chorymi faktycznie łączą mnie bardzo serdeczne relacje, ale znam przypadki, w których chory nie był w stanie zaakceptować w opiece jakiejkolwiek osoby z zewnątrz.

Wówczas pojawiał się problem, bo za-biegi trzeba było wykonać, a pacjent nie pozwalał się dotknąć. Ale to są raczej odosobnione sytuacje.

– W opiece nad chorym w domu współ-pracuje Pani również z jego rodziną?

– Tak, o ile osoba chora taką rodzinę posiada. Jest wielu chorych, którzy mają

zapewnioną opiekę ze strony najbliż-szych, ale są i tacy, którzy żyją zupełnie samotnie. Rodzina jest nieocenioną po-mocą dla pielęgniarki środowiskowej, choć właściwie należałoby powiedzieć odwrotnie, że to pielęgniarka stanowi pomoc dla rodziny w sprawowaniu opie-ki. Trzeba pamiętać, że rolą pielęgniar-ki – nawet najbardziej profesjonalnej i empatycznej – nie jest wyręczanie rodziny w opiece nad człowiekiem cho-rym. Pielęgniarka pełni funkcję jedynie wspomagającą. Istnieją bowiem zabiegi i czynności medyczne, których wykona-nie wymaga umiejętności i uprawwykona-nień, ale podstawowa opieka względem osoby chorej przebywającej w domu, należy zawsze do rodziny. Podobnie jest z rolą

CANSTOCKPHOTO.PL

APOSTOLSTWO CHORYCH

38

szkoły w wychowaniu dziecka: szkoła wspomaga proces nauczania i wycho-wania, ale osobami, które wychowują dziecko w wymiarze podstawowym, są zawsze jego rodzice. Ich roli nikt nigdy nie będzie mógł zastąpić.

– Jak zatem wygląda podział obowiązków między Panią a rodziną chorego w spra-wowaniu nad nim opieki?

– Jak już powiedziałam, istnieją bardziej i mniej skomplikowane czyn-ności medyczne, które należy wykonać w opiece nad chorym. Do tych bardziej skomplikowanych należą na przykład:

robienie zastrzyków, dbanie o czystość stomii lub cewnika, pobieranie krwi, zmiana opatrunków czy pomiar ciśnie-nia. Natomiast przy takich zabiegach pielęgnacyjnych jak mycie, oklepywanie, przebieranie, zmiana pościeli czy kar-mienie, rodzina na ogół bardzo dobrze daje sobie radę. Osobiście kieruję się zasadą, aby włączać w opiekę nad cho-rym jak największą liczbę osób z jego rodziny. To ma nie tylko konsekwen-cje praktyczne, ale ma również wymiar psychologiczny. Chodzi o to, by każ-dy członek rodziny miał poczucie, że w sprawowaniu opieki nad chorym coś od niego zależy, że ma na coś wpływ. Nie wyręczam więc rodziny w tym, z czym sama potrafi sobie dobrze poradzić.

Oczywiście kiedy zostaję poproszona przez rodzinę o pomoc nawet w tych podstawowych czynnościach pielęgna-cyjnych, jak na przykład wymiana pielu-chy lub mycie, nigdy tego nie odmawiam.

Instruuję, podpowiadam, wspólnie szu-kamy najlepszych sposobów pomocy

choremu, zawsze jednak prowadzę do samodzielności. Powtórzę raz jeszcze:

ja tylko wspomagam.

– Co w takim razie z tymi chorymi, którzy – jak Pani powiedziała – często żyją zupełnie samotnie? Jaki jest wówczas zakres Pani opieki sprawowanej wobec nich?

– Wówczas obowiązków w opiece nad chorym mi przybywa. Muszę za-dbać o chorego nie tylko medycznie, ale także w wymiarze higieniczno-pie-lęgnacyjnym. Często również w takich przypadkach – choć to już nie należy do moich obowiązków – dbam, by pacjent miał posprzątany dom i coś ciepłego do zjedzenia. To oczywiście wymaga ode mnie nieco więcej zachodu i za-angażowania, ale nie potrafię patrzeć bezczynnie na czyjąś krzywdę i biedę.

– Wobec tego przywołam w tym miejscu jeszcze inny Pani – również „nadobowiąz-kowy” – zwyczaj. Otóż zdarza się, że przy-prowadza Pani do osoby chorej kapłana z posługą sakramentalną.

– To prawda. Nigdy jednak nie ro-bię tego bez wiedzy chorego lub wbrew jego woli. Wychodząc z taką propozycją, zawsze pytam go o zdanie. Nikogo do niczego nie wolno zmuszać, zwłaszcza osoby chorej. Często jednak wychodzę z taką propozycją, ponieważ przez lata swojej pracy zorientowałam się, że wielu z moich podopiecznych miało potrzebę spotkania i rozmowy z kapłanem, ale zupełnie nie wiedzieli do kogo się z tym zgłosić. Postanowiłam, że spróbuję im pomóc również w tym zakresie. Najczę-ściej zgłaszam takiego chorego do jego

39

APOSTOLSTWO CHORYCH

parafii i potem już regularnie odwiedza go kapłan lub szafarz. Kapłani są mi wdzięczni za to, że trzymam rękę na pulsie i tylko czasem się dziwią, jak to możliwe, że nikt wcześniej nie zgłosił tych chorych w kancelarii parafialnej.

– Czego najbardziej Pani potrzebuje do tego, by dobrze wypełniać swoją posługę wobec osób chorych?

– To ważne pytanie, ale niełatwo na nie odpowiedzieć. Myślę, że w mojej pracy jest wiele istotnych kwestii, które mogą zdecydować o tym, czy zostanie ona wykonana w należyty sposób. Na pewno ważna jest współpraca z rodziną chorego, o której już rozmawiałyśmy.

Trudno też byłoby mi wykonywać moje zadania bez określonych cech osobo-wości i charakteru. Praca pielęgniarki środowiskowo-rodzinnej nauczyła mnie na przykład cierpliwości. Z natury nie jestem zbyt cierpliwa, ale tę cechę można w sobie wypracować przez lata. W pracy pomaga mi także to, że staram się ni-czemu nie dziwić i nikogo nie oceniać.

Kiedy na przykład przychodzę do domu chorego, w którym jest strasznie brud-no, nie myślę wcale: „Ależ to paskudny, śmierdzący dom. Muszę zrobić co do mnie należy i szybko się stąd wynosić”.

Nie, nie ma we mnie takich odruchów i takiego myślenia. Naprawdę. Nawet jeśli dom do którego wchodzę faktycznie nie pachnie zbyt miło i panuje w nim wielki bałagan, wówczas staram się tej sytuacji jakoś zaradzić, a jeśli nie mogę nic poradzić, to przynajmniej mogę nie oceniać. To już jest dużo. Siły do pracy czerpię od moich najbliższych. Mając

ich wsparcie, mogę zdziałać naprawdę wiele. Oni zawsze stoją po mojej stronie, motywują mnie do ciężkiej pracy i dają poczucie, że są ze mnie dumni. Bez tego trudno byłoby mi dobrze pracować.

– Wśród chorych jest Pani nazywana

„Panią Elą od spraw trudnych”. Cieszy Panią taki zawodowy przydomek?

– No tak, chorzy tak mnie nazywają.

Nie wiem skąd to się wzięło, ale podoba mi się to branżowe przezwisko.

– Pani nie wie skąd ono się wzięło, a ja chyba się domyślam. Czy nie przypadkiem stąd, że nigdy nikomu nie odmawia Pani pomocy i robi o wiele więcej niż do Pani należy? Czy nie przypadkiem stąd, że kiedy inni bezradnie rozkładają ręce, Pani znaj-duje rozwiązanie? Czy nie przypadkiem stąd, że w Pani słowniku nie istnieją słowa:

„Nie da się”, „nie mogę”, „nie mam czasu”?

– Być może. Ale ja naprawdę nie myślę o sobie w ten sposób. Miło mi, że inni doceniają, to, co i jak robię, ale staram się jedynie rzetelnie wypeł-niać swoje obowiązki. To nie jest nic nadzwyczajnego.

– Właściwie to ma Pani rację. Rzetelność, obowiązkowość, dobroć czy współczucie – ten zestaw cech powinien być między ludźmi standardem, a nie luksusem. Ale w tej kwestii chyba wciąż mamy wiele do zrobienia...

rozmawiała: RENATA KATARZYNA COGIEL

APOSTOLSTWO CHORYCH

40

Zachęcamy do nadsyłania na adres redakcji intencji do modlitwy wstawienniczej, a zarazem apelujemy – szczególnie do Chorych – aby swoje cierpienia zechcieli ofiarować we wszystkich nadsyłanych intencjach. Będzie to piękna i konkretna realizacja drogi ich apostolstwa.

Pogotowie

W dokumencie Apostolstwo Chorych, 2016, R. 87, nr 5 (Stron 36-40)

Powiązane dokumenty