• Nie Znaleziono Wyników

P R Z E Z

Józefa Chmielewskiego.

II.

Zacznijmy od wychowania. Tutaj nastręczają się szczególnie następujące środki. Dziecię widzi w swoim otoczeniu, jak rodzice i inni dorośli obchodzą się ze zwierzętami, jak je pielęgnują, jak ich używają. Bywa mimowolnie naprowadzane do pilnego i dokładnego śledzenia i poznawania ich samych, jak również ich życia; do zastanawiania się nad pewną biegłością w budo­

waniu siedzib, różnorakością ich pożytku dla ludzi, troskliwością dla swych młodych, niezaprzeczoną a odszczególniającą je zmyśl- nością, tudzież nad ich rozlicznymi właściwościami, przymiotami i cechami. Pod żadnym warunkiem nie wywołuje się w dzieciach wstrętu lub odrazy do zwierząt. Zwraca się przytym ich uwagę na rozlicznych przykłach na stosunek zwierząt do ludzi; poucza się je nietylko o zwierzętach, żyjących w obrębie ich otoczenia, ale także o tych, które z dalekich stron tutaj przybywają, a mianowicie pod tym względem, jak one niezawodny, a często­

kroć niezbędny przynoszą pożytek ludziom. T ym to sposobem powoli obudzą się w dzieciach żyw y interes dla przyrody i świata zwierzęcego, a potym także poczucie wdzięczności dla niego.

Łatwo można udowodnić, że my ludzie tak z całym ogromem naszych pierwszych i najpilniejszych potrzeb cielesnych, jak i w skutek tego z całym naszym życiem kulturnym od zwierząt jesteśmy zawisłymi. Przewaga zwierząt pod względem sił fizy­

cznych jest niejako ekwiwalentem duchowej wyższości człowieka, albowiem gdy on ze swej strony poweźmie ideę, inicyjatywę, są ońe pod wielu względami jedynymi narzędziami wykonawczymi.

■ A żeby się w tym utwierdzić, weźmy tylko pod rozwagę cały ruch handlowy i komunikacyjny.

Nietylko jednak ma się dziecko zapoznawać ze światem zwierzęcym w teoretyczny, ale także i w praktyczny sposób.

Na wsi, wśród wiejskiej ludności, w ypływa już samo z siebie, że i najmniejsze dzieci zapoznają się z hodowlą bydła i ptactwa domowego. W yręczając rodziców, przyzwyczajają się od młodości, iż same karmią zwierzęta z własnej ręki. Mieszkający zaś w mie­

ście powinni, o ile to tylko być może, wynagradzać to dzieciom swoim przez przynajęcie do swego pomieszkania chociażby jak najmniejszego ogródka lub bodaj podwórka w ostatecznym razie, . a chociażby do hodowania w yb rali: psa, kota, kozę, królika, kurę, kaczkę, gęś lub jakiego ptaka śpiewającego, powinni dzie­

ciom okazywać naprzód własnym przykładem, iż starannie dbają o te zwierzęta, a potym zachęcać je, ażeby częściowo lub cał­

kowicie pielęgnowały pomienione zwierzęta, i jak najtroskliwiej uważać na to, by jak najpunktualniej przestrzegały n. p. czasu karmi, czyszczenia siedzib i t. d.

Poczciwi rodzice powinni z wszelką usilnością doraźnie występować przeciw jakiemukolwiek dręczeniu zwierząt, n. p. psa, kota, i jaknajwcześniej i najgłębiej wszczepiać w dzieci obrzy­

dzenie na widok okrutnego obchodzenia się ze zwierzętami innych osób, jak sług, uliczników i. t. d. Nawet na muszce, robaczku nie powinno się dziecko zaprawiać do okrucieństwa.

Nietylko władze policyjne, ale wszyscy dorośli, szczególnie rodzice i wychowawcy powinni i muszą z nieubłaganą ścisłością czuwać nad tym, ażeby nie wybierano i nie burzono gniazd ptaszych, nie polowano zdradziecko za ptakami, nie sprzeda­

wano ich potajemnie i nie dręczono zwierząt. Niestety jednak, jak się pokazuje w praktyce życia, nam dorosłym jakoś dziwnym sposobem zanadto stępiało uczucie odpowiedzialności za zacho­

wanie się dzieci na polu i u licy ; lękamy się, albo po największej części wahamy się i nie uważamy za uprawnionych, a cóż dopiero mówić za obowiązanych, iżbyśmy i na cudze dzieci czujne zwracali oko i przeciw niejednym grubym wybrykom jakiegobądź rodzaju stanowczo występować chcieli!

Rozumie się, że dla ochrony ptaków śpiewających należa­

łoby ofiarować niejednego kota i niejednego ptaka drapieżnego.

Co się zaś szczegółowo tyczy historyi naturalnej, to z na­

ciskiem należy podnieść, co się już i wyżej napomknęło że nie trzeba w niej ograniczać się do samej tylko suchej syste­

matyczności (która zresztą nie nadaje się do żadnych szkolnych

nauk przyrodniczych), tudzież do anatomicznych i tym podo­

bnych postrzeżeń i wiadomości, lecz starać się jedynie o sam materyjał użyteczny, ażeby dziecko tym sposobem zapoznać nie- tylko z dokładnym, o ile być może wszechstronnym, teorety­

cznym, ale także w całym znaczeniu tego słowa — moralnym, praktycznym stosunkiem do świata zwierzęcego. Opisywanie zewnętrznego kształtu i całej cielesnej budowy zwierzęcia, jako też porządkowanie poszczególnych istót według pewnych rodza­

jów, gatunków i t. d. powinno iść ręka w rękę ile możności z zwięzłym postępowaniem metodycznym, względnie opowia­

daniem o sposobie życia i użytkowaniu tych istót ze strony człowieka. Jedynie tylko pod tym warunkiem i tą drogą krocząc, można się spodziewać rozumnego i godziwego postępowania ze zwierzętami.

Oczywiście, że u wrodzonego, bezwzględnie dzikiego umy­

słu, mianowicie chłopca, nawet zapomocą takich pouczeń i środ­

ków wychowawczych nie da się wypielęgnować ani przyjazne usposobienie względem zwierząt, ani też wywołać ludzkie obcho­

dzenie się z nimi. W takim razie nie pozostaje nic innego, jak tylko nieugięta surowość prawa, a przedewszystkim należyta czujność, zapomocą której w stosownym czasie i na właściwym miejscu zapobiega się, ażeby n. p. ptasznicy nie mogli wykonywać swego niecnego rzemiosła.

Mniemamy atoli, że dla działania, przyczyniającego się do ochrony zwierząt ze strony policyi i państwa, otwiera się jeszcze zbyt szeroki zakres. G d yb y młode, wzrastające pokolenie było świadkiem częstego a sprężystego występowania dorosłych ludzi wogólności, a szczególnie zaś stróżów publicznego dobra, prze­

ciw każdemu rodzajowi nieludzkiego, okrutnego obchodzenia się ze zwierzętami, niezawodnie — iż nietylko przez naukę i inne środki wychowawcze — spotęgowałby się u młodzieży zmysł do pojmowania obowiązków względem zwierząt (gdy przeciwnie naj­

częściej, nie widząc przykładu i nie czując nadzoru, dopuszcza się ona nadużyć barbarzyńskich), a wtedy z pewnością szlache- tue usiłowania towarzystw ochrony zwierząt o wiele snadniej, raźniej i skuteczniej i w daleko szerszym zakresie prowadziłyby do pomyślnego osiągnięcia wytkniętych celów.

Niezaprzeczenie jednak należy to do pojawiających się wszędzie słabostek moralnych naszego rodu, że m y samolubno- ścią, żądzą panowania i możnowładczą dumą popychani i zaśle­

pieni — nas samych i może jeszcze najbliżej nas stojących albo namacalnych korzyści nam dostarczających — zwykliśmy uważać za środkowe słońce naszych ogólnych pożądliwości, czynów i postępków, ażeby z drugimi, a wogóle z wszystkimi innymi, obok ludzi żyjącymi stworzeniami obchodzić się bardziej jeszcze po macoszemu.

Suum cuitfue powinno tedy być naszym godłem nietylko w stosunku naszym do ludzi, ale także w stosunku do stworzeń niższych, którym zawdzięczamy tak rozliczne a obfite dary.

Bądźmy zatym ludźmi w pierwszym rzędzie dla siebie, da­

le j dla swoich równych i dla tych „niemych, “ których Opatrzność zesłała dla naszego pożytku, wygody, ulgi w pracy, zysku, obro­

ny, zabawy i przyjemności!

Bądźmy dla nich sprawiedliwi, wyrozumiali i względni!

Usposabiajmy dla nich dzieci nasze od najwcześniejszej ich mło­

dości — nauką, przykładem, prośbą i groźbą — czule i życzli­

wie ; nie pozwalajmy im robić krzywdy i przykrości, a przeciw starszym, wyrządzającym tym niemym boleść lub szkodę, wystę­

pujmy z całą świadomością poczucia godności naszćj i prawa, a będziemy się mogli słusznie nazywać tym mianem, którego nam Stwórca użyczyć raczył w stworzeniu całym. Czyńmy wszystko, co należy od s ił naszych, i tak niechaj czynią wszyscy.

Wtedy ziemia, na której zógar żywota wybija swe okresy czasu, będzie znośniejszym padołem płaczu.

Niejedne z powyższych uwag wypadałoby odnieść także do stosunku człowieka względem świata roślinnego. Z pewnych powodów należałoby taksamo mieć wzgląd na rośliny, ja k i na zwierzęta. Nietrudno bowiem dowieść, że tak poszczególni ludzie, jak i całe ludy, bez najmniejszej odpowiedzialności, osta­

tecznie wszakże w zgubny i szkodliwy dla siebie sposób, pa­

stwili się i pastwią nad światem roślinnym, a szczególnie lasem

— dlatego tćż i tutaj można stwierdzić zuchwałe nadużywanie panowania człowieka w przyrodzeniu.

Tymczasem, zastanawiając się bliżej nad poruszoną spra­

wą, dotarlibyśmy mniej więcej do tychsamych wywodów, co i wyżej przytoczone. Z tego powodu pozostawiamy rzecz całą do roztrząsania szanownym Czytelnikom. Z całości jednak w y­

nika to życzenie, że ludzie przez wzgląd na swoje własne dobro powinni być coraz lepszymi, to i czasy, na które tyle narzeka­

nia, będą lepsze.

K to sercem ukocha świat Boży, Świat w sercu raj szczęścia otworzy.

Dziesięcioro przykazań ochrony zwierząt.

1. Będziesz czcił Boga w wszystkich dziełach jego, a zatym też w zwierzętach r uznawać w nich będziesz moc i mądrość jego.

2. Nie będziesz męczył żadnego zwierzęcia, nawet szkodli­

wego. Nie będziesz wbijał na szpilki żywych owadów, motyli itd.

3. Będziesz używał najprędszego i najmniej bolesnego spo­

sobu przy zabijaniu zwierząt, gdyby ci to koniecznie uczynić wypadało.

4. Będziesz szanował i oszczędzał zwierzęta podczas prze­

wozu.

5. Nie będziesz nadużywał sił zwierząt pociągowych, które

tobie służą. Będziesz unikał wszystkiego, co szkodzi ich zdrowiu, jakoto zostawiania ich na mrozie i na wielkim upale. Będziesz używał bicza tylko w ostatniej potrzebie po ludzku a niejako kat.

6. Nie będziesz chwytał żadnych ptaków ani wybierał ich gniazd, bo tym uchybiasz moralności i rozporządzeniom zwierzch­

ności.

7. Będziesz trzymał w domu tylko takie zwierzęta, które dobrze wyżywić i pielęgnować zdołasz, i dasz im wszelką mo­

żliwą swobodę, bo i ty niewolnikiem być nie chcesz.

8. Będziesz pielęgnował chore zwierzęta, radził się znaw­

ców i postępował podług ich rad. Boleść czuje zwierzę zarówno jak człowiek.

9. Będziesz wstrzymywał drugich od złego obchodzenia się z zwierzętami i będziesz rozszerzał myśl i obowiązek ochrony zwierząt. Głosząc zasady moralności, które uznajesz, czcisz one i siebie samego.

10. Będziesz postępował według zasady: «Byt zwierzęcia jest uprawniony i służy tobie ku pożytkowi, a każdy występek na nim dokonany hańbi ciebie samego i imię twoje.«

P o w y ż s z e z le c e n ia c z y li p r z y k a z a n ia o c h ro n y z w ie r z ą t — id ą c z a p rzy k ła d em in n y ch to w a r z y s tw o c h ro n y z w ie r z ą t — o g ło s iliś m y dru­

kiem w n a szy m cza so p iśm ie w N r ze . 1 . ( 1 8 8 9 , str. 1 6 .) . W y d z ia ł K rak . S tow . ochr. zw . n a p o sie d z e n iu o d b y ty m 1 1 . s ty e z n ia i 1 2 . k w ietn ia br. u c h w a lił za rz ą d z ić o d b itk ę z ty c h p ię k n y c h i w z n io s ły c h rad W 1 0 0 0 e g z . i p o le c ił jodnOITiyŚlniO s e k re ta rz o w i r o z e sła n ie ty c h ż e w raz z broszu rk ą D y r . R y b o w s k ie g o „Sko w ro nek* ty m zarządom sz k o ln y m , k tó r y c h k ie ro w n icy i n a u c z y c ie le są c zło n k a m i to w ., do b e z p ła tn e g o ro zd a n ia p ilnym d ziecio m . U c h w a le tćj sta ło się z a d o sy ć . Od k ilk u n au ­ c z y c ie li, k tó rzy g o r liw ie i su m ien n ie sp ełn ia ją o b o w ią z k i czło n k ó w n a ­ s z e g o h u m an itarn ego to w a r z y s tw a , o trzy m a liśm y sp ra w o zd a n ia , które ty lk o m o g ą n as z a c h ę c ić do d a lsz śj p ra cy w w y tk n ięty m k ieru n k u . I ta k np.

a) Z Rudaw y (p. Krzeszowice) pisze nam p. Stanisław Polaczek:

«Serdecznie imieniem własnym i dziatwy szkolnej dziękuję za przesłane książeczki (20 egz. „ Skowronek*) i «Dziesięcioro przykazań ochrony zwierząt“ (100 egz.). W edle życzenia Szanow­

nego Wydziału, wyrażonego w liście z dnia 26. kw. br. L. 127.

Książeczki rozdałem między najpilniejsze dzieci i ta k ie , k tó r e k a r a n e już by ły z a w y b ieran ie gniazd p t a s z y c h ! Jaki skutek książeczki te, praca moja i ks. Maciejowskiego, miejscowego wikarego, oduoszą, niech posłuży ta okoliczność, że starsze dzie­

ci szkolne bez naszej wiedzy zawiązały między sobą rodzaj sto­

warzyszenia ku ochronie gniazd ptaszych, a szczególniej sko­

wronków, które na pastwisku w miejscach najniebezpieczniej­

szych pozakładały gniazda. Dzieci strzegą ich i chronią nietyl­

ko od złośliwych dzieci, ale i bydła, które pasąc się ■ mogłoby pognieść jajka lub pisklęta. Jak nas to cieszy, wyrazić niepodo­

bna — widocznie ziarno nauki nie pada na opokę! Podczas każdej z ks. Maciejowskim przechadzki odwiedzamy w towarzy­

stwie dzieci gniazdeczka i przekonywujemy się, iż dziatwa do­

brze swoje obowiązki pojmuje. Dzieci te na popisie publicznym w czerwcu mamy zamiar wynagrodzić

Dodać także winienem, że każde przekroczenie dzieci w tym kierunku dotkliwie karzemy, a ksiądz Maciejowski przy każdej sposobności skutki dręczenia zwierząt karci i takowego zakazuje! «Dziesięcioro przykazań« rozdałem podczas odczytu między członków tutejszej czytelni.«

o) Z Wieliczki donosi nam wielce czcigodny nauczyciel p. Marcin R em bacz:

«Ponieważ młodzież w miasteczkach, a zwłaszcza na wsi pa­

sterze dopuszczają się dość często niszczenia gniazd ptaszych, wybierania młodych piskląt, tłuczenia jaj, chwytania pożytecz­

nych ptaków bądź do jedzenia, bądź też w celu spieniężenia ta­

kowych, — i tym podobnych złośliwych psót, przeto grono nauczycieli trzechklasowej szkoły w Wieliczce uchwaliło urzą­

dzić lekcyje dla wszystkich uczniów tego zakładu w celu pou­

czenia dziatwy o pożytku zwierząt, a tjjmsamym koniecznej p o ­ trzebie ochraniania ptaków pożytecznych.

W tym też celu zgromadzonym uczniom odczytano nie­

które ustępy z broszurki tak pouczającej, jaką jest „ Opiekujcie się ptaszkami* przez waszego sekretarza skreślonej, a po w y ja ­ śnieniu dokładnym każdego prawie ustępu, następowało egzami­

nowanie uczniów, aby tym lepiej rzecz odczytana i wyjaśniona w ich pamięci utkwiła.

Po tej lekcyi rozdano uczniom kilkadziesiąt sztuk „Dzie­

sięcioro przykazań ochrony zwierząt“, przysłanych nam przez Szanowny Wydział, — a po jednym egzemplarzu przybito w każ­

dej klasie, aby młodzież odczytując częściej te «Przykazania»

przypom niała sobie naukę o ptaszkach.

Lekcyja odbyta z uczniami zakładu naszego odniosła ten skutek, że młodzież szkolna nietylko sama wstrzymuje się od niszczenia i chwytania ptaków, ale także czuwa i nad tym, aby kto inny tego nie czynił «

J a k z jednój stro n y p o w y ż s z e sp ra w o zd a n ia u c ie s z y ć m o g ą k a ż ­ d e g o c z ło n k a t.ow. och ro n y zw ier zą t i p o b u d zić g o do d a lszej g orliw ćj p ra c y na p o lu hu m anizm u, tak z d ru g iśj stro n y sp ra w o zd a n ie p. W . Ł a b u d y , k iero w n ik a sz k o ły lu d ow ej w J a w o r n ik u (p o w . m y ś le n ic k i) m usi ob u rzy ć k a ż d e u c z c iw e , sz la c h e tn ie m y ślą c e se r c e . S p ra w o zd a n ie to p r z y ta c z a m y w całój r o z c ią g ło ś c i.

«Stosownie do szanownej odezwy z d. 26. kwietnia b. r. L . 127 ma zaszczyt podpisany donieść, że i o egzemplarzy prze­

dzy dzieci pilne jako rzecz nadzwyczaj pouczającą i umoralnia- jąca. Co zaś do „Dziesięcioro przykazań ochrony zwierząt“ tych bezwarunkowo nie można zdaniem moim rozszerzać pomiędzy ludem i do tego przez szkołę, gdyż forma ich u ludu prostego bardzo podrażniłaby uczucie religjne. Już sam napis: «Dziesię- cioro przykazań« ludzi prostych, wiejskich a religijnych bardzo drasnąć może, bo oni znają tylko «Dziesięcioro Bożych przykazań.

Wszystkie zresztą te 10 przykazań ochrony zwierząt przy­

brane są w szatę religijną. Dla nas nie jest to nic dziwneeo.

ani śmiesznego, ale z ludem prostym rzecz ma się inaczej. Znam ja jego tajniki, bom zpomiędzy nich wyszedł, i pomiędzy ni­

mi już 10 lat jako nauczyciel pracuję Człowiek prosty, gdyby przeczytał wspomniane przykazania, powiedziałby z oburzeniem:

«Widzis jak ci hań juz przerobili dziesięcioro Bożego przykaza­

nia! Co też to teraz tych niedowiarków na tym świecie? A le że też to i nasz nauczyciel do nich należy ?....»

Autor onych przykazań widać spodziewał się jak najle­

pszego skutku, odziewając je szatą religijną, ale się pomylił, bo daleko lepszy skutek moźnaby było osiągnąć, gdyby się to samo ubrało w formę świecką, np. I O praw zakazujących dręczenia zwierząt. T o jest moje osobiste zapatrywanie i prze­

konanie, przeciwko któremu działać nie mogę.«

J a k z a g r a n ic z n e to w arzy stw a och ron y zw ier zą t, tuk tć ż p o je d y n ­ c z y ich c zło n k o w ie w yd aw an iem sto so w n y c h p isem ek p o u c z a ją c y c h s ta ­ rają się o św ie c a ć p u b licz n o ść c z y ta ją c ą o p o trz eb ie, m oraln ym o b o w ią z ­ ku i m a ter y ja ln y c h k o r z y śc ia c h co ra z szerzej w> k o n y w a n śj m orelnćj i praw n ćj op iek i n ad zw ierzęta m i. Z łeg o w s z ę d z ie d o s y ć , w ię c i za g r a n icą . W w ielu m iejsca ch j e s t g o je d n a k co do r z e c z o n e g o p rzed m io ­ tu ju ż z n a c z n ie in n e j niż u n a s, ra z, ż e lic z b a e z \ ta ją c y c h r z e c z y p o ­ ż y te c z n e j e s t tam n ie s ły c h a n ie w ię k sz ą n iż u n as, w ię c ro zrzu ca n e zia rn a r a d y , p r z e s tr o g i, n au k i lu b p rośb y lic z n ić j pad ają na z ie m ię urod zajn ą i ob fitszy w y d a ją o w o c ; p ow tóre, iż w ła d z e g d z ie in d z ić j w ię k sz ą o d zn a cza ją się sp rę ż y s to ś c ią , pod za s g d y u n as ta sp ra w a w ie lu w c a le n ie w ie le o b c h o d zić s ię zd aje a n a w et d rażn i! Jak u nas je s t , to je s t , c o do o ś w ia ty , m o raln ości i d ob rob ytu w o g ó le w c a le nie- ś w ie tn ie , i d la c z e g o ta k je s t , w iadom o k ażd em u . T a k m ija p o k o len ie p o p o k o len iu b e z w id o c z n e g o p o s tęp u . P ie rw sz y m źród łem o św ia ty — to sz k o ła ; le e z ja k a p ła c a , ta k a p ra ca , taki p racow n ik , ta k a s z k o ła , t a ­ k i n a u c z y c ie l; jaki n a u c z y c ie l, ja k a sz k o ła , ta k a o św ia ta ; ja k a o św ia ta , ta k a o b y c z a jn o ść . P o trz eb a w ię c b ardzo siln e g o przek o n a n ia , ab y w o b ec t a k ie g o stan u r z e c / y n ie z w ą tp ić , o w szem m ieć o ch o tę do w z ię c ia n a s ie b ie c z y n n o śc i b ib lijn e g o s ie w a c z a , w ie d z ą c , że u n as n ie c zw a r te , a le n a w e t s e tn e ziarnk o n ie p ad n ie na gru n t urodzajn y.

D o ta k ie g o ziarn a sia n e g o , którem u sto k ro tn y ż y c z y m y p lon , z a li­

c z a m y w ła śn ie p o w y ż s z e „ D ziesięcio ro p rzy k a za ń ochrony zw ierząt.11 D la w ie lu a to tylko u nas, je s t to n o w o śc ią . In d z ić j c z y to w d ru gich p ro- w in c y ja c h n a s zć j m on arch ii, c z y tć ż za g ra n icą ty tu ł „ D z ie s ię c io r o p r z y ­ k a z a ń och ro n y z w ie r z ą t” lub „ D z ie s ię c io r o p r z y k a z a ń m y ś liw s k ic h ” n ie

razi n a w et n a jg o r liw s z e g o k a to lik a . W s z a k sp ra w a lu d z k ie g o o b c h o d z e ­ n ia się z z w ierzęta m i j e s t sp raw ą r e lig ijn ą , sp raw ą m oraln ą. P io s im y z a g lą d n ą ć ta k do sta r eg o te sta m en tu , j a k n o w e g o , a w lic z n y c h m iejs­

c a ch z n a jd z ie c ie S z a n o w n y K iero w n ik u d z ia tw y w iejsk iej, u s tę p y p o le ­ ca ją c e ochronę z w ier zą t. S p ra w a op iek i nad zw ier zę ta m i ma p o d sta w ę ś c iś le e ty c z n ą — a te g o c h y b a je d y n ie c i n ie p r z y zn a w a ją , d la k tó ry ch sa m y ch n ie ma m o ra ln o ści lub u k tó ry ch ta k o w a n ie w y n o si się pon ad o p ło tk i p o w ie rzch o w n ćj le g a ln o ś c i. Że z re sz tą d ą ż e n ie do r o zs ze rz a n ia m o ra ln o ści p rzez w s z c z e p ia n ie lu d z k ie g o o b c h o d ze n ia się z zw ierzęta m i n ie m oże b y ć n ie z g o d n e z r e lig iją , której o sta te cz n y m celem p r z ec ie ż ta k ż e nie j e s t n ic in n e g o , jak ż y c ie n a tc h n io n e z a c n o śc ią i sz la c h e tn o ­ ś c ią , p rzejęte u czu ciem s p ra w ie d liw o śc i, ła g o d n o śc i i lito ś c i, to c h y b a d la ty c h n ie j e s t ja sn y m , k tó r z y o r elig ii ja k ie ś o d ręb n e m ają w y o b ra ­ ż e n ie pro u su e t u tilita te propria.

P o w y ż s z e ra d y n ie p oraź p ierw szy u k a z a ły się pod p o w y ż s z y m ty tu łe m u n as, bo j u ż na k ilk a d z ie s ią te k la t w s te c z zn ajd u jem y j e w p ism a ch n iem ieck ich , fr a n c u sk ic h , a n g ie ls k ic h , p o ś w ię c o n y c h sp raw ie o ch ron y z w ier zą t. S tam tąd je w z ięto . P o sz k o ła c h lu d o w y c h i śre­

d n ich w N ie m c z e c h , S z w a jc a r y i, P ra n cy i i A n g lii p rz y k a z a n ia te zn ajd u ­ j ą się z a w ies zo n e na ś c ia n a c h , w p ię k n y ch i k o szto w n y c h w y d a n ia ch ju ż to na p a p ierze, ju ż tć ż na b la c h a c h . A p r z e c ie ż n ie d a ły się tam s ły s z e ć g ło s y , że p rzy k a za n ia te w y tw a rza ją lu b w y tw o r z y ć m og ą n ie ­ d o w ia rk ó w . N ik o g o tam n ie r a ziła sz a ta r elig ijn a , w ja k ą j e ubrano.

M ie jcie ż, S z a n o w n y K ierow n ik u , o d w a g ę w y s tą p ić o tw a rcie do w a lk i z ciem n otą lu d u , a ła tw ićj W a m to p r z y jd z ie , n iż in n y m , b o ś c ie , ja k sam i p o w ia d a cie , w y s z li z lu d u . M iejcież o d w a g ę w y s tą p ić p rzeciw k o złem u , b ez o g ró d k i, c ż y to j e s t d la k o g o n o w o śc ią lu b n ie, c z y się kom u p o d o b a lu b n ie, sk oro ty lk o c e l j e s t s z la c h e tn y i w z n io s ły . L u d z ­ k ie o b c h o d ze n ie się z lu d źm i j e s t u nas r ze cz ą d o s y ć m ło d o c ia n ą , a c ó ż dop iero z z w ie r z ę ta m i! P r z e c ie ż zn am y w ie lk ic h (w w łasn ćj g ło w ie i m y śli) p e d a d o g ó w , k tó rzy d ziecio m sw oim p o z w a la ją w s z y s tk ic h mo­

ż liw y c h w z g lęd em z w ier zą t n ie g o d z iw o ś c i. C óż d op iero c z y n ić b ęd ą u ie- p e d a g o g o w ie ? Ci z a w sz e słu s zn ą m ają p r z y c z y n ę do p s u c ia p ta szęto m lę g u , do ch w y ta n ia ich i w ię z ie n ia po sm r o d liw y ch k la tk a c h , do kraja­

n ia z w ier zą t ży w ce m i t. d.

J e ż e li w ię c in d zićj u n a s, jak d o w o d zą t e g o p o w y żćj p r z y to c z o ­ n e sp ra w o zd a n ia z R u d a w y i W ie lic z k i, sp ra w ę p o w y ż s z ą p rzy jęto m ile i n ie ob a w ia n o s ię , a b y te p rz y k a z a n ia d r a ż n iły u c z u c ia r elig ijn e n a s z e ­ g o c h ło p k a , sk ą d ta k śm ia łe tw ie r d ze n ie, ż e d r a ż n iły b y c h ło p k a ja w o r ­ n ic k ie g o ? U w ie r z y lib y śm y tem u W a sz e m u tw ierd ze n iu , g d y b y ś c ie b y li z ro b ili d o św ia d c ze n ie . A le tak n ie b y ło , b o ś c ie się oparli na tw ierd zen iu , ja k o b y ś c ie dob rze z n a li tajn ik i j e g o . c h y b a m ie liśc ie tę n a d zie ję, że r a ­

d y p o w y ż s z e u d zie lo n e d zia tw ie w iejsk ićj n ie w p ły n ą k o r z y stn ie z te g o

d y p o w y ż s z e u d zie lo n e d zia tw ie w iejsk ićj n ie w p ły n ą k o r z y stn ie z te g o