• Nie Znaleziono Wyników

Okres studencki obfitował w niezwykle istotne wydarzenia w życiu Szeluty, a także nawiązanie znaczących znajomości. Wtedy również miał miejsce jego kompozytorski debiut, po raz pierwszy wykonano publicznie i wydano drukiem jego utwory. Wówczas doszło też do założenia Spółki Nakładowej Młodych Kompozytorów Polskich. Wydarzenie to można uznać za kluczowe w całej biografii Kompozytora, bowiem utrwaliło ono jego pozycję w dziejach muzyki.

2.1. Konserwatorium Warszawskie

W 1901 roku Apolinary Szeluto wstąpił do Państwowego Konserwatorium w Warszawie. Równolegle od 1902 r. odbywał studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego249. Po rocznym kursie teorii muzyki pod kierunkiem Michała Mariana Biernackiego (1855-1936)250 i zdanym egzaminie z dwuletniego kursu harmonii w trybie eksternistycznym u Marka Zawirskiego251, w 1903 roku rozpoczął studia kompozycji w klasie Zygmunta Noskowskiego. Jego profesorem instrumentacji był Roman Statkowski252. Czas studiów upłynął Szelucie pracowicie. Można zakładać, że młodemu kompozytorowi towarzyszyła silna wewnętrzna motywacja, nastawiony był na zdobywanie wiedzy, ćwiczenie i doskonalenie techniki kompozytorskiej i warsztatu. Zetknął się wówczas z kilkoma postaciami, które miały okazać się znaczące dla jego przyszłej kariery

246

Niektórzy, w tym Zuchowicz i Jazdon stosują pisownię nazwiska „Exner”, por. Z. Zuchowicz, A. Jazdon, op.cit., s. 982-983.

247

A. Szeluto, Życiorys, mps z 21 sierpnia 1950 roku, op.cit.; idem, Życiorys, mps z 27 lutego 1946 roku, op.cit.

248

Idem, Życiorys, mps z 21 sierpnia 1950 roku, op.cit. 249

M. Gmys, Szeluto Apolinary, op.cit., s. 242. 250

Biernacki jako kompozytor zasłynął pieśniami chóralnymi utrzymanymi w stylistyce późnoromantycznej. 251

Jak dotąd nie udało mi się ustalić lat jego życia. 252

oraz wywarły decydujący wpływ na całą jego twórczość, poglądy i zapatrywania na rolę kompozytora, istotę i cel kompozycji. To w odniesieniu do tych osób, na zasadzie podobieństwa bądź kontrastu, jak też przywołując konkretne zdarzenia z ich udziałem, chyba najpełniej scharakteryzować można Apolinarego Szelutę jako studenta oraz przyjrzeć się jego biografii z tego okresu.

Niewątpliwie postacią, która odcisnęła na młodym Szelucie najsilniejsze piętno był Z. Noskowski. Szeluto opisuje swojego nauczyciela jako „wymagającego”, społecznika, człowieka bez reszty poświęconego pracy253. Noskowski wykształcił całe pokolenie muzyków Młodej Polski, prywatne lekcje pobierał u niego nawet Mieczysław Karłowicz254. Silna zachowawczość profesora, zbytnia ostrożność, a nawet nieufność wobec nowych trendów w muzyce europejskiej sprawiały, że jego ocena wśród kompozytorów młodopolskich była przeważnie krytyczna. Przez bardzo długi czas odrzucał on m.in. Ryszarda Straussa, który był bożyszczem młodego pokolenia muzyków255. Metody wykładania harmonii, kontrapunktu i instrumentacji przez Noskowskiego uważano za przestarzałe, w upodobaniu, a wręcz narzucaniu „staromodnych wzorców” dostrzegano apodyktyczność256. Henryk Opieński w taki sposób scharakteryzował pedagogikę Noskowskiego: „Wszyscy uczniowie Z. Noskowskiego wychowani byli w atmosferze poprawnego, pseudo-klasycznego stylu, kulcie dla rytmów i pieśni ludowej, a przede wszystkim w kulcie dla swego mistrza. Atmosfera pozbawiona jakiegokolwiek entuzjastycznego dla prawdziwie wielkich mistrzów pierwiastku”257. Te ideały, poglądy i zapatrywania na sztukę trafiły na podatny grunt w osobie Apolinarego Szeluty, który je zinterioryzował i zaczął sam utożsamiać się z nimi.

253

A. Szeluto, Ze wspomnień o Zygmuncie Noskowskim, mps z 27 grudnia 1949 roku, Akta Muzeum Miasta Słupca.

254

M. Gmys, Harmonie i dysonanse, op.cit., s. 65. 255

Ibidem, s. 67. 256

Ibidem, s. 64. 257

Ibidem, s. 64; Z dostępnych przekazów wynika jednak również, że pomimo konserwatywnych poglądów, Z. Noskowski jako pedagog szanował indywidualizm swoich uczniów, pozostawał otwarty wobec ich twórczych eksperymentów. Wskazuje na to m.in. opis B. Gromadzkiego tyczący się relacji Noskowskiego z Karolem Szymanowskim. „Ze wszystkich mecenasów i znawców sztuki muzycznej ówczesnej Warszawy jeden jedyny Zygmunt Noskowski poznał się na geniuszu Karola. (...) Dzięki niezłomnemu stanowisku swego ojca dostał się Karol do klasy kompozytorskiej Zygmunta Noskowskiego, który swym wytrawnym profesorskim węchem wyczuł już w pierwszych pracach Karola jego geniusz i od początku studiów go wyróżniał, otoczywszy pieczołowitą opieką. (W klasie kompozytorskiej Noskowskiego byli równocześnie z Karolem: Grzegorz Fitelberg, Ludomir Różycki i Apolinary Szeluto). Dzięki temu nawiązała się nić przyjaźni między mistrzem-profesorem a mistrzem-uczniem. Noskowski, znany ze swego uszczypliwego języka, mówił o Karolu zawsze: <moj syn duchowy>. Karol korzystał wówczas wiele od Noskowskiego i na odwrót – Noskowski korzystał wiele od swego ucznia, który otwierał przed swym profesorem nowe horyzonty. Śmiem przypuszczać, że każdy inny profesor nie potrafiłby, jak Noskowski, dawać Karolowi wskazówek techniczno-teoretycznych, nie krępując nigdy indywidualności i inwencji twórczej swego ucznia”, cyt. za: B. Gromadzki, Wspomnienia o młodości Karola Szymanowskiego, [w:] J.M. Smoter, op.cit., s. 36-37.

Z zachowanych wypowiedzi Szeluty258 można wnioskować, że z Noskowskim łączyły go relacje dość bliskie, widział on w swym profesorze nie tylko mistrza i artystycznego mentora, ale również poniekąd ojca. Niewątpliwie Noskowski odnosił się do Szeluty z dużą życzliwością i sympatią, na co wskazują przytaczane przez młodszego kompozytora wspomnienia. Gdy w roku 1905 podczas przedstawienia opery Tannhäuser Wagnera doszło do aresztowania Szeluty przez carską żandarmerię pod zarzutem szerzenia treści rewolucyjnych, Noskowski był jednym z tych, który się za nim wstawił, co w efekcie doprowadziło do jego uwolnienia. Cytowane przez Szelutę słowa Noskowskiego istotnie wskazują na ojcowski stosunek profesora do niego, jak np. pełna troski rada Noskowskiego: „Proszę mi komponować, a nie politykować”259. Z kolei po zamknięciu Konserwatorium Noskowski udzielał bezpłatnie w swoim domu lekcji najwybitniejszym uczniom, w tym Szelucie260.

Z przekazu A. Szeluty dość jednoznacznie wynika, iż Noskowski spośród swoich uczniów najbardziej cenił właśnie jego. Wskazują na to następujące słowa: „Prof. Noskowski od razu oznajmił, że spodziewa się po mnie wiele, gdyż w ciągu jednego roku ukończyłem roczny kurs teorii muzyki i dwuletni kurs harmonii.”; „Prof. Noskowski stale wyróżniał moje kanony i fugi pisane na chór.”; „Z polecenia Noskowskiego chór <Lira> wybrał mnie na akompaniatora i zastępcę kapelmistrza. (...) pamiętam na koncercie w Filharmonii przy wyprzedanej sali [po wykonaniu Serenady Schuberta] Noskowski podszedł na estradzie do mnie, podziękował gorąco i uścisnął mi rękę, a dopiero potem powrócił na pulpit kapelmistrzowski i parę razy ukłonił się publiczności”.261

O wysokiej pozycji, jaką zajmował u Noskowskiego Szeluto, nadziejach, jakie profesor z nim wiązał, świadczyć może również przytaczana przez Józefa Kańskiego historia: „Zygmunt Noskowski, zapytany swego czasu – najpewniej gdzieś w 1903 roku – jakich ciekawie zapowiadających się uczniów hoduje w swojej klasie kompozycji w warszawskim Konserwatorium, odpowiedzieć miał pono, że istotnie ma trzech adeptów, z których może być dumny. Jeden z nich – twierdził Noskowski – to pod każdym względem fenomenalny talent, o którym głośno kiedyś będzie w świecie. Drugi może nie jest tak wyjątkowo utalentowany, ale także ma dane, aby stać się wybitnym kompozytorem: zwraca uwagę zwłaszcza bujną inwencją melodyczną i zmysłem kolorystyki orkiestralnej. Trzeci wreszcie nie dorównuje tamtym dwu młodym muzykom, ale i z niego coś będzie:

258

Mowa tu o Życiorysach spisanych przez Szelutę oraz wspomnieniu o Noskowskim. 259

A. Szeluto, Ze wspomnień o Zygmuncie Noskowskim, op.cit; Cytowane przez Szelutę słowa Noskowskiego istotnie wskazują na ojcowski stosunek profesora do niego, jak np. pełna troski rada Noskowskiego „Proszę mi komponować, a nie politykować”.

260

M. Gmys, Harmonie i dysonanse, op.cit., s. 65. 261

sztukę kontrapunktu opanowuje w każdym razie znakomicie. Okazało się później, że opinia wytrawnego muzyka i pedagoga sprawdziła się – ale na odwrót. Owymi trzema uczniami Zygmunta Noskowskiego byli bowiem: Apolinary Szeluto, Ludomir Różycki i – Karol Szymanowski”262. Z perspektywy czasu historia ta, mająca znamiona anegdoty, może wywoływać uśmiech, sprawiać wrażenie, jakby opierała się na artefakcie. W pierwszej dekadzie XX stulecia nie było to jednak takie oczywiste. Wystarczy zestawić powstające wówczas utwory Szeluty z analogicznymi kompozycjami jego kolegów, na przykład Szymanowskiego i Różyckiego, by przekonać się, że ich wartość wcale tak znacząco nie odbiega od siebie, a może i pod pewnymi względami dzieła przyszłego kompozytora-prawnika przewyższają przykłady z twórczości jego kolegów. Takiego zdania jest m.in. Tadeusz Szantruczek (1931-2016), teoretyk i krytyk muzyczny. Zestawiając Preludia op.1 (= op.6) Apolinarego Szeluty z Preludiami op.1 Karola Szymanowskiego stawia między nimi znak równości, a nawet zdaje się sugerować przesunięcie szali na korzyść Szeluty263. Kwestia ta zostanie omówiona nieco szerzej w kolejnych rozdziałach pracy. W tym miejscu warto jeszcze podjąć inne zagadnienie, a mianowicie, czy ta bardzo pozytywna opinia Noskowskiego o Szelucie, jak również jego wczesne sukcesy kompozytorskie nie utwierdziły młodego muzyka w przekonaniu o randze swojego talentu i własnej wielkości? W późniejszych latach miało to bowiem nieść bolesne konsekwencje w postaci dystansowania się od niego przez środowisko artystyczne oraz kpinach mieszkańców Słupcy264.

Jak już zostało zaznaczone, w czasie studiów Szeluto pomagał Noskowskiemu współpracując z prowadzonym przez niego chórem „Lira”, którego był akompaniatorem oraz zastępcą kapelmistrza265. W późniejszych latach Szeluto, jako jeden z nielicznych młodopolskich kompozytorów, obok Tadeusza Joteyki (1872-1932) i Ludomira Michała Rogowskiego (1881-1954), wciąż pozostawał wobec Noskowskiego pełen uznania, powstrzymując się od bardziej krytycznego spojrzenia na jego działalność i twórczość266. Gdy zaś Warszawskie Towarzystwo Muzyczne im. F. Chopina zorganizowało zbiórkę pieniędzy na ufundowanie pomnika na grobie Noskowskiego na Cmentarzu Powązkowskim, Szeluto przeznaczył na ten cel cały dochód ze swego monograficznego koncertu kompozytorskiego, który miał miejsce 3 kwietnia 1925 roku w Sali

262

J. Kański, Apolinary Szeluto 1884-1966, op.cit., s. 16. 263

Rozmowa z Tadeuszem Szantruczkiem, op.cit. 264

Rozmowa z Hanną Czajką, 03 sierpnia 2016 r. 265

A. Szeluto, Ze wspomnień o Zygmuncie Noskowskim, op.cit. 266

Konserwatorium Warszawskiego267. Fakt ten świadczy niewątpliwie o wielkim uznaniu i wdzięczności Szeluty wobec Noskowskiego oraz potwierdza ich wzajemne dość zażyłe relacje.

2.2. Idee rewolucyjne i działalność polityczna

Rok 1905 zapisał się w życiu młodego kompozytora jako burzliwy, naznaczony udziałem w wydarzeniach politycznych, zebraniach wiecowych, demonstracjach i ulicznych pochodach268. Dla Szeluty jako ideowca miały one istotne znaczenie. Stanowiły bowiem okazję do publicznego zaprezentowania własnego, już wówczas bardzo klarownego stanowiska, wypełnienia swego rodzaju misji. Jak wcześniej wspomniano, podczas przedstawienia wagnerowskiego Tannhäusera w Teatrze Wielkim w Warszawie Szeluto rozrzucał ulotki o treściach rewolucyjnych, nawołujące do obalenia caratu, co doprowadziło w konsekwencji do jego zrewidowania i aresztowania przez policję carską. Ostatecznie w związku z brakiem dowodów, a także wstawiennictwem radcy stanu oraz władz Konserwatorium Warszawskiego, dyrektora Kapgera i profesora Noskowskiego, został on jednak zwolniony269. Niedługo później Szeluto wziął udział w bojkocie szkół carskich. Wydarzenia te poskutkowały zamknięciem Uniwersytetu oraz Konserwatorium, co wiązało się z koniecznością przerwania przez niego studiów prawniczych (na III roku) i kompozytorskich (na V roku), a w konsekwencji podjęciem decyzji o wyjeździe do Berlina270.

Zanim opuścił ojczyznę, wraz z dwoma kolegami, studentami Uniwersytetu, wybrał się w trwającą trzy tygodnie pieszą wędrówkę po kraju, od Warszawy przez tereny Radomia i okolic, Kazimierza n. Wisłą, Puław, aż po Góry Świętokrzyskie. Młody kompozytor grywał wówczas piosenki i tańce ludowe na nabytej w przydrożnej karczmie starej harmonii. Korzystając z okazji wraz ze swymi towarzyszami rozprowadzał ulotki partyjne. Nocował w domach okolicznych chłopów, bądź też pod gołym niebem „w stogach siana”. Z Gór Świętokrzyskich został odtransportowany do Kielc271. Wydaje się, że Szeluto cenił sobie kontakty z ludźmi „prostymi”. Wskazywać na to może również fakt, że jego przyszła żona nie posiadała ani profesjonalnego wykształcenia, ani też szlachetnego pochodzenia, a w późniejszych latach tworzył muzykę przede wszystkim „dla

267

A. Szeluto, Ze wspomnień o Zygmuncie Noskowskim, op.cit.; idem, Życiorys, 1947 r., op.cit., s. 10; J. Kański, Apolinary Szeluto 1884-1966, op.cit., s. 16.

268

A. Szeluto, Ze wspomnień o Zygmuncie Noskowskim, op.cit. 269

Idem, Życiorys, 1947 r., op.cit., s. 6-7; idem, Ze wspomnień o Zygmuncie Noskowskim, op.cit. 270

Idem, Życiorys, mps z 27 lutego 1946 roku, op.cit. 271

ludu”. Adolf Chybiński wyraził się w liście do Zdzisława Jachimeckiego, że Szeluto „ma chłopską inteligencję (i takąż pisownię i ortografię)”272. Co się tyczy „pisowni i ortografii”, o brakach Kompozytora w tym zakresie można się przekonać analizując jego korespondencję, libretta oper, bądź partytury. Fakt ten, choć niechlubny, nie umniejsza jednak w żaden sposób jego osobowości, czy talentowi kompozytorskiemu.

2.3. Znajomość z Karolem Szymanowskim i innymi wybitnymi postaciami

Podczas studiów w Warszawskim Konserwatorium Apolinary Szeluto nawiązał liczne znajomości koleżeńskie, które miały zaważyć na dalszych latach jego kariery i wytyczyć artystyczną ścieżkę. Sam w swym wspomnieniu o Noskowskim wskazuje z nazwiska czterech „kolegów klasowych”: Bronisława Szulca (1881-1955), Ludomira Rogowskiego, Stefanowicza oraz Czerniawskiego273 (nieznani z imienia). Nie były to jednak najbardziej znaczące znajomości. Bardziej brzemienna w skutkach okazała się relacja z Bronisławem Gromadzkim (1883-1944), prawnikiem i psychologiem, która przyniosła ważne owoce artystyczne. Gromadzki, skrzypek – amator, był przyjacielem Karola Szymanowskiego (1882-1937), z którym uczył się w szkole w Elizawetgradzie na Ukrainie. Do historii przeszedł jako ten, któremu Szymanowski zadedykował swoją Sonatę

skrzypcową d-moll. On też zaznajomił Szelutę z muzyką swego kolegi, co miało miejsce

jesienią 1904 roku274. Szelutę zainteresowały zaprezentowane mu przez Gromadzkiego utwory fortepianowe Szymanowskiego: Preludia op.1 oraz Wariacje b-moll op.3. Wkrótce też doszło do spotkania obydwu muzyków. Już wówczas zaznaczyły się ich krańcowo odmienne sposoby podejścia do roli kompozytora i inne poglądy na ważne kwestie życiowe. Dla zaangażowanego społecznie, przesiąkniętego młodzieńczymi ideami, tytana pracy, a przy tym nieco ascetycznego wręcz i prezentującego moralizatorskie stanowisko Szeluty, nie do pogodzenia zdawała się być postawa kolegi, prowadzącego bogate życie towarzyskie, co w oczywisty sposób ograniczało czas na kompozycję, jak też nie dość dbającego jego zdaniem o własne zdrowie275. Odmienność poglądów obydwu kompozytorów swoje apogeum osiągnęła w 1906 roku podczas spotkania w restauracji

272

Cyt. za: B. Wojciechowska, Panie Szeluto, dlaczego?, [w:] K. Winowicz, Apolinary Szeluto 1884-1966, op.cit., s. 109.

273

A. Szeluto, Ze wspomnień o Zygmuncie Noskowskim, op.cit. 274

Ten sam Gromadzki z muzyką Karola Szymanowskiego zapoznał również innego artystę, Artura Rubinsteina, por. A. Rubinstein, op.cit., s. 139-140; B. Gromadzki, Wspomnienia o młodości Karola

Szymanowskiego, [w:] J.M. Smoter, op.cit., s. 32-40.

275

Wskazują na to następujące słowa Szeluty: „Zwróciłem Katotowi uwagę, że bardzo mizernie wygląda, jest widocznie wyczerpany (...) Oświadczyłem Katotowi, że <jak masz tak wielki talent, musisz dbać o

Burgraf w Berlinie, w którym oprócz nich uczestniczyli również Grzegorz Fitelberg

(1879-1953), Ludomir Różycki (1883-1953) oraz Heinrich Neuhaus (1888-1964). Podczas gdy Szeluto wyraźnie stał na stanowisku zasadności ciągłej pracy, komponowania w „stylu narodowym” z przeznaczeniem „dla najszerszych warstw społeczeństwa”, Szymanowski opowiadał się za „sztuką dla sztuki”, pisaniem „za natchnieniem”, nie skupianiem się na preferencjach i możliwościach receptywnych odbiorców. Doszło wówczas do sporu pomiędzy kompozytorami, który odcisnął swoje piętno na dalsze lata, skutkując rozluźnieniem więzi276.

Szeluto istotnie musiał przez cały czas w sposób niezwykle poważny podchodzić do swojej profesji i muzyki per se. Jego siostrzenica Maria Pawłowska-Popescu wspomina, jak wielkim zaskoczeniem było dla niej usłyszeć go improwizującego spontanicznie „jakąś lekką muzykę” do zasłyszanej melodii granej przez orkiestrę miejscowej straży pożarnej w Lipcach na cześć Czesława Pawęckiego, burmistrza miasteczka, a przy okazji samego Szeluty, obchodzących w tych dniach imieniny277. Być może dźwięki te przywołały Szelucie wspomnienia dawnych, studenckich czasów, gdy wędrując pieszo po kraju „po pieśni ludowe”, „z bibułą partyjną pod pachą” i korzystając z gościnności wieśniaków, „nabył starą harmonię uliczną. Zawiesił ją przez pas na ramieniu i na postojach i popasach wygrywał przygodne piosenki i tańce ludowe”278.

Istotną postacią w życiu Apolinarego Szeluty okazał się również Stanisław Ignacy Witkiewicz (1885-1939), zwany Witkacym. Gdy latem 1905 roku przez kilka miesięcy młody kompozytor przebywał w Zakopanem, to najczęściej gościł właśnie u Witkiewicza279. Jak sam wspomina, „dobrze zapamiętał słowa pożegnania wypowiedziane przez (...) Witkiewicza (...): <Zachowajcie swą odrębność narodową. Nie poddawajcie się wpływom obcym w sztuce>”280.

W Zakopanem Szeluto poznał również Mieczysława Karłowicza (1876-1909), którego przez całe życie niezwykle cenił, a w sposób literalny dał temu wyraz w swym tekście „Ze wspomnień o Mieczysławie Karłowiczu”281. Do pierwszego spotkania muzyków doszło prawdopodobnie latem 1905 roku w Zakopanem. Szeluto z Ludomirem Różyckim postanowili odwiedzić słynnego już wówczas kompozytora, który wyraził zadowolenie z niespodziewanej wizyty młodszych kolegów, z satysfakcją przysłuchiwał

zdrowie, którego widocznie nie masz za wiele ... a przede wszystkim musisz siedzieć w domu i wciąż pracować>”, por. A. Szeluto, Ze wspomnień o Karolu Szymanowskim, op.cit.

276

K. Winowicz, Apolinary Szeluto 1884-1966, op.cit., ss. 66, 12. 277

M. Pawłowska-Popescu, op.cit., s. 51. 278

A. Szeluto, Życiorys, 1947 r., op.cit., s. 7. 279

Ibidem, s. 7-8. 280

Ibidem, s. 9. 281

się ich młodzieńczym dyskusjom o muzyce i sztuce282. Szeluto jeszcze wiele razy podczas tamtego pobytu w Zakopanem gościł u Karłowicza, był jego „prawie codziennym gościem”283.

Kolejną znaczącą osobą dla młodego Szeluty był wspomniany Ludomir Różycki. Zanotowane jest znamienne wspomnienie ich znajomości, spisane ręką Szeluty. Otóż podczas pobytu w Zakopanem w 1905 roku powzięli zakład, któremu z nich uda się w miesiąc nauczyć wszystkich 24 fug z I tomu Das Wohltemperierte Klavier J.S. Bacha. Po trzech tygodniach Szelucie pozostały jeszcze tylko trzy fugi, ale w związku z możliwością zorganizowania koncertu kompozytorskiego grupy „Młoda Polska”, podczas którego miał wystąpić w podwójnej roli: jako kompozytor i pianista, zmuszony był przerwać studia nad utworami Bacha. Przegrał w związku z tym zakład, stawiając Różyckiemu sześć dużych kufli piwa284. Zachowała się korespondencja Szeluty, z której wynika, że jeszcze po I wojnie światowej utrzymywał on kontakt z Różyckim. O ile jednak w latach studenckich wymiana idei i poglądów dwojga kompozytorów oraz wspólne zgłębianie muzycznej wiedzy mogło przynieść obopólne korzyści rozwojowe, o tyle w późniejszym czasie, choć istnieją pewne podobieństwa w ścieżce zawodowej jednego i drugiego, mają one raczej charakter przypadkowy, niezależny od siebie, bez wzajemnego oddziaływania obu twórców na siebie.

Inną ważną postacią był Heinrich Neuhaus, kuzyn Szymanowskiego, „nadworny pianista” Młodej Polski, w późniejszych latach fenomenalny pedagog. Miał on w repertuarze wczesne kompozycje fortepianowe Szeluty, które publicznie wykonywał. Podczas koncertu warszawskiego członków Spółki Nakładowej Młodych Kompozytorów

Polskich grał Preludia op.1 oraz Nocturne z Sonaty fortepianowej H-dur op.8.285 Obaj muzycy na początku XX wieku, chociaż ich znajomość trwała stosunkowo krótko, serdecznie się przyjaźnili. Neuhaus wypowiadał się o Szelucie w superlatywach, czego przykładem jest list do rodziców (notabene, napisany po owym muzycznym wydarzeniu) z 16 marca 1906 r.: „Zacny Szeluto jeszcze bardziej polubił mnie po tym koncercie. (...) Nie macie pojęcia, ile dobrego może przynieść przyjaźń z takim człowiekiem, jak Szeluto. Nie spotkałem dotychczas nikogo, kto by jak on, tak głęboko, do dna i bezkompromisowo zapatrywał się na zawód artysty”286. Wyrażona w ten sposób opinia Neuhausa na poglądy i ideowość Szeluty może świadczyć o tym, że były one czymś bardzo charakterystycznym

282 Ibidem. 283

Z listu do Adolfa Chybińskiego z 14 lipca 1948 roku, cyt. za: K. Winowicz, Nieznane listy Apolinarego

Szeluty do Adolfa Chybińskiego, op.cit., s. 60-61.

284

A. Szeluto, Życiorys, 1947 r., op.cit., s. 8. 285

Ibidem, s. 8. 286

dla Kompozytora. Pianista nadaje im pozytywne znaczenie, czegoś, co zbliżyło do siebie obu muzyków. Nie znalazło to jednak odzwierciedlenia w podjęciu dłuższej, trwałej artystycznej współpracy, pomimo że Szeluto w zasadzie do końca życia pozostał wierny swoim młodzieńczym ideałom. Uznać można nawet, że w dojrzałych latach zaprzepaścił on ważne znajomości zawarte w okresie studenckim. Kontakt z wieloma osobami został albo zerwany, albo na tyle rozluźniony, że nie dawał Kompozytorowi wsparcia. Można się zastanawiać, z czego wynikała taka postawa Szeluty. Próbę udzielenia odpowiedzi na to pytanie podejmiemy w kolejnych passusach rozprawy.

W tym miejscu należy wspomnieć o jeszcze jednej istotnej znajomości nawiązanej przez Szelutę w czasach studenckich. Trudno jest, nawet z perspektywy przeszło 100 lat, ocenić ją jednoznacznie. Relacja ta z początku dawała młodemu muzykowi szansę na rozwój kariery, z czasem jednak stała się destrukcyjna, w efekcie doprowadzając do jego odłączenia od grupy kompozytorów młodopolskich, a w dalszych konsekwencjach do odsunięcia kompozycji na boczny tor. Postacią, która okazała się tak kontrowersyjna dla Szeluty, był Grzegorz Fitelberg. Trudno przecenić zasługi Fitelberga dla Spółki

Nakładowej Młodych Kompozytorów Polskich i dla dziejów muzyki polskiej w ogóle. To

przede wszystkim dzięki jego przedsiębiorczości, znakomitemu zmysłowi organizacyjnemu Szeluto miał możliwość publicznego zaistnienia jako kompozytor. Fitelberg cenił go jako twórcę, czego wyraz dał m.in. w liście do A. Chybińskiego z 25 maja 1906 r.: „Szeluto skomponował ostatnią część sonaty. Coś tak bajecznego i