• Nie Znaleziono Wyników

m ację o działalności Polskiej Sekcji M ię d z y n a ro d o w e g o Tow arzystw a im . Bonhoeffe- ra w śró d takich referentów spotkanie. (25 kw ietnia 1999) p rz y ul. Bartla 7, w ielu osób spuścizną ks. doc. Dietricha B onhoeffera. Ten cykl sp o ­

„Czy i kiedy Dietrich Bonhoef- fer zostanie uznany przez obec­

dy zakam arek życia pry w at­

n eg o , spokój i p o ż e g n a ln y sw ym bracie Jakubie, ale w ła­

śnie n a N auczycielu. Słucha z uw ag ą słów skierow anych do Tomasza: "jam jest droga i prawda, i żywot. N ikt nie przy­

chodzi do Ojca, jeno przeze się to ogólnie przyjm uje. Po­

mijając szczegóły i daty, daje się przew idzieć, o ile w y ra­

sta z przeszłości i teraźniej­

szości.

Patriarcha A braham m a­

jąc 75 lat, pochow aw szy sw e­ strachu nie stanow i o odw a­

dze, ta k sam o b ra k w ą tp li­

wości nic nie m ów i o wierze.

A b ra m m ia l p o w o d y do obaw, ale P an rzekł do niego:

„Nie obawiaj się Abramie, bo ja jestem twoim obrońcą". A bram uw ierzył i poczytane m u to Stała się rzecz niepojęta. P an

Bóg z a w a rł p rz y m ie rz e z c z ło w ie k ie m . K ilk a n a śc ie w ieków później zaow ocow a­

ło ono cudem .

N ad przyrodzone zjawi­

ska biblijne zw iązane były z w ybitnym i jednostkam i, któ­

re w sy tu aq i zagrożenia szu­

kały pom ocy i oparcia w m i­

ło sierd ziu w szechm ocnego Stwórcy. Po w ielu stuleciach droga w iary człowieka w ła­

skę P ana Boga osiągnęła kul- m in aq ę w osobie Syna Czło­

wieczego. Pokonał O n śmierć p rz e z z m a rtw y c h w s ta n ie . N a drodze ludzkości pojaw i­

ła się całkowicie now a barie­

ra, b a rie ra w ia ry w Z m a r­ polegała dawniej na w ytrw a­

łym przepłukiw aniu piasku.

Przy odrobinie szczęścia, na d n ie n a c z y n ia , k u ra d o śc i

chło okazuje się, że jest to tyl­

ko piryt, czyli siarczek żela­ żmijowe" w skazuje n a obłudę i k r ę ta c tw o w ła ś c iw e l u ­ d z io m o d n ie p a m ię tn y c h czasó w d o d ziś. Słow am i:

„Ojcem waszym jest diabeł, oj­

ciec kłamstwa" p rzy g w ażd ża rystyczny. Dla szeregow ego członka K ościoła d ylem aty bez zagłębiania się w filozo­

fię i bez długiej znajom ości długiej listy n a z w isk g rec­

kich czy niem ieckich filozo­

fów.

C zytam y ta.: „Takzwany post­

modernizm unicestwia albo chce unicestwić prawdę jako osobną wartość życia, samodzielny i prawomocny cel: prawda w zna­

czeniu tradycyjnym jest przesą­

dem, być jej nie może". O kazu­

je się, że dla niektórych filo­ dzie żywej, nie m oże przytra­

fić się integrow anie w obcy

biologiczna, osobow a, a nie

n a naginać do potrzeb chw i­

li.

W szystko w skazuje n a to, że Piłatow a p ra w d a m a się n a d a l dobrze i funkcjonuje do dziś J e s t ona n adal p rzed ­ m iotem sporów i nieporozu­

m ień . Być m o że B arth jest życie jest najcenniejszą w a r­

tością, zaś życie w ieczne jest c e le m i s e n s e m is tn ie n ia najpierw życia doczesnego, a następnie życia wiecznego, życia w K rólestw ie.

P salm ista stw ierdza, że życie nasze jest zbyt cenne, aby ktokolw iek mógł, naw et za największe bogactwa, sam siebie w ykupić (Ps. 49). W y­

rokuje też, że n ig d y się nie zdarzy, by człow iek żył na wieki. Człow iek podziela los bydła - jednako ginie głupiec, jak i m ędrzec. Grób jest do­

m em n a w iek i d la w sz y st­

kich istot. Jednakże, psalm i­

sta ufa, że dusza jego będzie w yzw olona z Szeolu.

lizow aniem problem u. Pyta­

n ie z a d a w a n e J e z u s o w i brzm iało zaw sze jednakowo:

„Co mam czynić, by osiągnąć życie wieczne?" Pytający, każ­

dorazow o m iał n a m yśli do­

czesne, nieograniczone życie n a ziem i. P an Jezus nie za­

przecza i w skazuje na w ypeł­

nianie przykazań.

Dla ew angelisty św. Jana tem at życia w iecznego sta­

Czego zatem pow inien na­

u c z a ć g o rliw y m is jo n a rz , działający w śró d w tó rn y ch p o g an naszego kontynentu, w oparciu o Ewangelię spisa­

n ą przez ulubionego ucznia Jezusa? Jakie jest przesłanie czwartej Ewangelii? niew ielu. Jest ona skierow a­

n a d o ty c h lu d z i, k tó r z y

ko jako p ierw szy przekracza to, co d o tąd było n ieprzekra­

czalne - w raca ze śm ierci do ży c ia . K o n se k w e n c ji te g o fak tu nie ogarniają najtęższe um ysły. To zap iera dech w piersiach. Po d ru g ie - zw y ­ cięstw o d u ch a n a d m aterią.

C zytam y bow iem , że: „Dach daje życie, ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam po­

wiedziałem, są duchem i są ży­

ciem" (J. 6, 63).

P i s m o

M ożna n aiw n ie sądzić, że skoro najistotniejsze słow a czw artej E w angelii zo stały w ienie do Biblii. Dzieje to ta­

litä r y zm ów , m aso w e lu d o ­ bójstw a, k tó ry m nie zdołały p rz e c iw d z ia ła ć a u to ry te ty kościelne, w y stępow anie zła n a n ie s p o ty k a n ą s k a lę - w szystko tó zachw iało w ia ­ rą w O patrzność Bożą. Spo­

łe c z e ń s tw a o n a s ta w ie n iu d em okratycznym nie m ogą zrozum ieć spraw iedliw ości biblijnej, w m yśl której cen­

niejsza jest jed n a odnalezio­

n a ow ieczka, niż 99 innych.

Biblia jest P ism em natch n io ­ n y m . Je d n a k z a p is u k sią g d o k o n y w ali lu d zie, b ard zo p rz e ję c i p o w ie rz o n y m im zadaniem , niem niej tylko lu ­ dzie. R ów nież tylko lu d zie przepisyw ali i tłum aczyli Pi­

sm o, a później je in terp reto ­

„Z baw ienie niew ierzących"

w: „A rka N oego" z 30 sierp­ skłom rych do balsam ow ania 1 m u m if ik o w a n ia P is m a .

liardach lat, zaś ew olucja o r­

ganizm ów żyw ych to h isto ­ ludzkości. A dla przyszłości w a ż n e je st to, że w id z ie li­

D ociekliw ości Tomasza zaw dzięczam y ow ą k w in te­ jeśli nie, to gdzie się znajdą?

D o p y tań , z k tó ry m i sobie

ślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami." (Iz. 55,8).

W ła d ysła w P y tlik 24

M

ożna zauw ażyć w o s ta tn ic h la ta c h jakby przesunięcie

znaczenia słow a la ik w do­

datnim kierunku. Stało się tak n iew ątp liw ie za p rzy czy n ą dow artościow ania laików w Kościele rzymskokatolickim, zapoczątkow anego p rzez II Sobór W atykański. N azw a ta, u ż y w a n a od d aw n a w obec m asy w iernych w spom niane­

go Kościoła, którego term ino­

logia odcisnęła m ocne piętno n a języku polskim , w yzbyta z wcześniejszej konotacji, za­

czyna być tu i ów dzie używ a­

n a w niektórych Kościołach o dziedzictw ie reformacyjnym.

N a szczęście nie w e w szyst­

kich - np. w Kościele ew an­

gelicko - reform ow anym na­

dal n ikt nie nazyw a wiernych

czenia - ignorant, dyletant nie znający się n a rzeczy - ale p rz y p o m in a się z n aczen ie ety m o lo g iczn e tego słow a.

Czy jednak laik przestał już oznaczać ow ego niekom pe­

tentnego ignoranta? Nie - tyl­

ko akcenty zostały inaczej roz­

łożone. W Kościele rzym sko­

katolickim, gdzie słowa laik i laikat zadom ow iły się n a do­

bre, nadal

laikow i przeciwstawia się duchownego, k się d z a k o m p e te n tn e g o w spraw ach w iary i zbawienia, zaró w n o z ty tu łu jego w y ­ kształcenia, jak i wyświęcenia (po którym jest zdolny do w y­

konyw ania w Kościele szere­

g u czynności zastrzeżonych d la p rz e d sta w ic ie li k leru ).

D o w a rto śc io w a n ie la ik a tu

cze w ybrało bez reszty jedną.

O ile m i w iad o m o n ik t nie próbow ał zastanow ić się n ad takim właśnie wyborem. Pora to wreszcie uczynić.

Grecki rzeczow nik laikos, z którego n a gruncie polskim pow stał laik, fonetycznie jest podobne do innego rzeczow ­ nika - laikas. Próżno szukać go naw et w : „Słowniku grec­

ko - polskim " w ydanym p o d re d ak cją Z ofii A b ra m o w i- czówny, b ę d ący m n ajw ięk ­ szym dotychczas tego ty p u o p ra c o w a n ie m . A le, g d y zw rócim y się do obcych lek­

sykografów, to dow iem y się, że np. Emil Boisacq, Diction- naire etymologicjue de la langue grecque n a stronie 550, laikas tłum aczy jako prostitue, a W.

Pape, Griechische - Deutsches

figur stylistycznych, jakich wiele znajdziem y w obu Te­

stam entach. Wystarczy przy ­ p o m n ie ć z e sta w ie n ie słó w Petros i petra w Ew angelii M ateusza (16,18: ei Petros laxi epi taute te petra), z czego ka­

tolicy wyciągają dalekosiężne w nioski i tw ierdzą, że Jezus m ianow ał w tym mom encie Piotra skałą czyli fundam en­

tem Kościoła. N ie chcą oni pam iętać, że fundam entem , skałą Kościoła jest Chrystus (1 Kor. 10,4: e Petra de en ho Chri­

stos). Dlatego m ożem y śpie­

w ać Na skale Kościół stoi, a slca- łą jest Chrystus Pan. W Ewan­

gelii M ateusza (16,18) m am y zaś do czynienia z pospolitą hom onim ią. Polisem antycz- ność leksykalna została w y ­ korzystana w tej samej

księ-laikam i i nie prow adzi się w n im debat n ad dow artościo­

w a n ie la ik a tu , tr u d n o b o ­ w iem dyskutow ać n a d tym , czego istnienia się nie uznaje.

Laik - to słow o pochodze­

nia greckiego.

N a g ru n c ie p o lsz c z y z n y , oznacza ono członka Kościo­

ła rzym skokatolickiego, nie będącego księdzem , a w tór­

nie - człowieka w jakiejś dzie­

d z in ie n ie k o m p e te n tn e g o , zgoła ignoranta. Laikatem na­

z y w a się o g ó ł św ie c k ic h c z ło n k ó w te g o ż K o ścio ła.

Niestety, słyszy się niekiedy obie w spom niane n azw y w ustach niektórych ewangelic­

kich pastorów w odniesieniu d o sw o ich w s p ó łw y z n a w ­ ców. Stępienie owego w tórne­

go z n a c z en ia u ła tw ia ta k ą p ra k ty k ę . K toś m ó g łb y z a ­ pew ne powiedzieć: Nie m a w n iej n ic z e g o z d ro ż n e g o . W szak laik pochodzi od grec­

kiego w y razu laos - lud, a w odniesieniu do pism chrześci- jań sk ich lu d Boży. Ju ż nie podkreśla się w tórnego

zna-polega zatem n a pobudzeniu jego aktywności, jako pom oc­

ników kleru przy użyciu za­

le d w ie k o sm e ty c z n y c h zmian, innym rozłożeniu ak­

centów. Nie podkreśla się już tak jaskraw o opozycji laikat - kler, ale w życiu kościelnym nadal staw ia się duchow ień­

stw o p o n ad ów lu d Boży, p o ­ spolity tłum . W szak grecki laos to także tłum.

M nie jednak zaintrygow a­

ło coś innego. W szak język grecki na oznaczenie lu d u m a jeszcze inne słowo - demos, tak dobrze nam znane (demo­

kracja - w ładza lu d u ). Dlacze­

go deryw at rzeczow nikow y dla nazw ania ogółu świeckich w iernych pow stał od laos, a nie od demos? M ożna prze­

cież hipotetycznie wyobrazić sobie nazw ę demikat (demy- kat), zbudow aną w taki sam sposób, co laikat i określenie d e m ik (d e m y k ) p a ra le ln e p o d w zględem struktury sło­

wotwórczej do laik. Chrześci­

ja ń stw o m ając do w y b o ru dw ie p o d sta w y słow otw

ór-Handwörterbuch t. 2 s. 6 obja­

śn ia laikas jako die Hure.

Wielki Thesaurus Graecae lin- gue H enryka Stephana w t. 5 dom yśla się w p raw d zie, że w yraz laikas pow stał „librari fortasse culpa pro laikastria"

(s. 39), ale to ostatnie słowo oznacza w łaściw ie

nierządnicę, jesteśm y w ięc n a d a l w tym s a m y m k r ę g u z n a c z e n io ­ wym . W spom niany słow nik polski notuje natom iast cza­

sow nik laikazo z odpow ied­

n ik ie m p o ls k im upraw iać nierząd, a to samo znaczenie podają słowniki obcojęzycz­

ne. Zaś Dictionnaire etymologi- que Boisacqa uznaje za praw ­ d o p o d o b n y zw iązek p o d a ­ nych wyżej w yrazów z leko - członek męski.

Pom iędzy laikiem a laikas nie m a więc zw iązku znacze­

niow ego, ale jest p o dobień­

stw o brzm ienia wystarczają­

ce do igraszki słownej, zesta­

w ienia homofonów, posługi­

w an ia się w y razam i w ielo­

znacznym i czyli stosow anie

dze w rozdziale 19,24, gdzie znajduje się przestroga, że ła­

tw iej w ie lb łą d o w i p rz e jść przez ucho igielne niż boga­

czo w i w ejść d o K ró lestw a Bożego. W skazuje się p rz y tym , że jedno z wejść do Jero­

zolim y m a kształt przypom i­

nający u cho igły. P rzejdzie p rz e z n ie c z ło w ie k , m o że przem knąć się m ałe zwierzę takie jak kot czy pies, lecz nie przeciśnie się d u ży zw ierz w rodzaju wielbłąda. W ten spo­

sób obrazow ą w ypow iedź Je­

zusa łączy się z jerozolimski­

m i realiami i nie jest to obja­

śnienie b e z p o d sta w n e . A le należy zarazem pamiętać, że po grecku

kamelos to także lina okrętowa,

upleciona, jak się zdaje, z wiel­

błądziej wełny, m ożna więc słowa: eukopoteron estin kame- lon dia trypematos rafidos diel- thein ro z u m ie ć , że łatw iej przeciągnąć linę przez uszko igły niż bogaczowi wejść do

Królestwa Bożego. O trzym u­

jem y obraz sensownie skom ­ ponowany, bardziej klarowny od obrazu w ielbłąda przepy­

ch a ją c eg o się p r z e z U cho Igielne w m urach Jerozolimy.

W przekładzie nie d a się nie­

stety utrzym ać tej dw uznacz­

ności, tej ig ra sz k i słow nej.

Tłumacz m usi w ybrać jedną z d w u podanych wyżej m oż­

liwości translacji.

To tylko małe próbki w yko­

rzystywania wieloznaczności słów i hom onirnii, środków w ypow iedzi cenionych przez lu d zi z kręgu k u ltu ry śród­

ziemnomorskiej . W literaturze polskiej z w irtuozerią stoso­

wali ten środek stylistyczny: J.

Tuwim i B. Leśmian, J. Brze­ w rażliw i nasi Sarmaci i dzięki tem u wyczuciu wzbogacili w istotny sposób literaturę pol­

ską. Skłonność do posługiwa­

Jeśli się ją uwzględni, jasne się stanie, że h ip o tety czn ie p rzez nas stw orzona form a demik (demyk) nie umożliwia takich skojarzeń, jakie daje laik. W praw dzie

nie znajdujemy laika w Septuagincie ani w Nowym

Testamencie, nie przeszkodziło to jednak K le m e n so w i A le k s a n d ry j­ gymikos andra pany apodeche- tai, lain presbyteros e lam diako- nos lam Mhos ...(Stromatam 90, 1). P o lsk i p rz e k ła d Jan in y

Niemirskiej - Pliszczyńskiej o d d ał to p rzez : „... poziuala sprawować funkcję prezbitera, diakona czy lailai tytko mężowi żyjącemu w jednożeństwie..."

(Kobierce 1, 281). Rychło za­

ostrzone zostały w ym agania w obec przebiterów , zw łasz­

cza n a c h rz e ś c ija ń s k im W schodzie. Do chrześcijań­

stw a przeniknęły pom ysły o grzeszności ciała, o tym , że jest ono w ięzieniem dla d u ­ szy, że płodzenie przyszłych pokoleń cielesnych ludzi i w ogóle aktywność seksualna są niegodziw e. Poglądy te naj­

pełniejszy w yraz znalazły w m anicheizmie i jego później­

szych euro p ejsk ich o d m ia ­ nach (katarow ie, bogom iło- w ie - przyp. red.) - zyskały dużą popularność i m usiały być zw alczane przez Kościół jako niebezpieczne skrajności.

Ale n a w e t ortodoksyjni d o ­ gm atycy kościelni ludzi żyją­

cych w n o rm a ln y c h ro d z i­

nach uznaw ali za gorszych od zakonników. W yniesiono na ołtarze celibat i życie zakon­

cych się z rozpustą było zama- skow anym odw etem zgorzk­

niałych ascetów wobec żyją­

cej w ro d zin ach w iększości chrześcijan. W p raw dzie n a ­ d al ta p o sp o lita w iększość b y ło b ra ć m i i sio stra m i w Chrystusie, ale gorszymi, bo uw ikłanym w stosunki ciele­

sne, o czy m iała przypom inać z rę c z n ie ch o ć p o d s tę p n ie u k u ta n a z w a laik, w której tk w i o b raźliw a insynuacja.

Poniew aż w raz z u p ły w em czasu naw et niewolnicy przy- w ykają d o sw ojego jarzm a, zarów no fizycznego jak i d u ­ chow ego, tak i katolicy nie w yczuw ają już prowokaq'i w podobieństw ie słowa laik do laik as - k... i p o k re w n y c h słów, a dow artościow anie la­

ik a tu p rzy jm u ją z rad o ścią

cze za żyda Marcina Lutra dotar­

ły również na Śląsk Cieszyński.

Wówczaspowstały tam pierwsze kościoły ewangelickie zabrane jednak przez katolików w roku 1654. Po tydr wydarzeniach, aż do 1709 r., śląsko - deszyńscy lutera­

nie nie mieli żadnego Domu Mo­

dlitwy. W przetrwaniu okresu dężkich prześladowań pomogły im książki ewangelickie - przede wszystkim Biblia polska, polska postylla Samuela Dambrowskie- go i czeskikanq'onal Jerzego Trza- nowsłdego.

W rokul709,kiedyzostałwy- budowany kościół na Wyższej Bramie (w Cieszynie), zaczęli do niego uczęszczać ewangelicy z całej ziemi cieszyńskiej.

13 października 1781 r., cesarz Józef II wydał patent tolerancyj­

ny. W myśl jego ustaleń, ewange­

licy, mimo że nie zostali zrówna­

ni w prawach z katolikami, mieli być tolerowani w Cesarstwie.

Zgodnie z patentem, tam gdzie żyło 100 rodzin albo 500 „dusz"

ewangelickkh, można było zało­

żyć zbór i wybudować Dom Mo­

dlitwy i szkołę. Ewangelicy dotąd oficjalnie uznawani za katolików zaczęli ujawniać się. Toteż 12 stycznia 1782r. mieszkańcy Dgot- Id wysłali do Wiednia Jerzego Wa- ładia, aby ten przedłożył cesarzo­

wa prośbę o zezwolenie na zało­

żenie zboru, postawienie Domu Modlitwy oraz szkoły a także po­

wołanie duszpasterza i nauczy- m ateriału budow lanego, jednakowoż nie śmie mieć wieży ani dzwonów, ani też wejścia od drogi, jak to mie­

wają kośdoły katolickie.

wiedzać chorych ile chce, ale nie wolno m u pod najsu­

3. Nauczyciel powołany przez gminę ewangelicką, musi się co do metody nauczania i re­

gulaminu dostosować do norm, ustanowionych przez ła, pastor musi być jednak potwierdzony przez cesa­

rza, o co m a się postarać Konsystorz ewangelild au­

gsburskiego wyznania w Cieszynie.

lenia wnieśli ligocanie prośbę do Urzędu Krajowego w Ciezynie, o możliwość założenia cmenta­

twy odbyło się niezwykle uro­

czyście. 01 maja 1782 nabożeń­

stwo inauguracyjne odpraw/ił ce­

sarsko - królewski ks. superin­

tendent Jan Traugott Bartelmus z Cieszyna.

Mimo że ligoccy ewangelicy założyli swój zbór i Dom Modli­

twy, poświęcili cmentarz i rozpo- częlibudowę szkoły, nie mieli jesz­

cze duszpasterza. Dopiero 20 września 1782 r. do Ligotki spro­

wadził się jej pierwszy pastor. Zo­

stał nim ks. Stephan Nicolaydes rodemzWegier,poprzednio opie­

kun parafii w Raciborzu (na Mo­

rawa A). Kolejnymi proboszcza­

mi zboru byli: ks. Chrystian Ra- schke, ks. Jerzy Philippek, ks. Je­

rzy Heczko, ks. Karol Kulisz.

Z czasem usamodzielniły się dwa filiały zboru ligockiego.

W 1877 r. powstał nowy zbór w StaryA HamraA, a w 1909 r. - zbór we Frydku.

_______ Oprać. Janina Unicka 26

Powiązane dokumenty