KRAKÓW 7 - 8/99
UKAZUJE SIĘ OD 1989 ROKU C E N A
5,00
z ł■i
NR J2/ 1J
ISSN 0 8 6 0 8 4 8 2
PRZEGLĄD EWANGELICKI
MSES1ĘCZW1I4 SPOŁECZNO - KULTURALNY
. Pi • «-:
J1& .Ä lfe Ife
W numerze m.in.:
Westfalski Pokój, Kościół Jezusowy w Cieszynie,
Polska parafia ewangelicka w Cambridge
a ponadto:
rozważania o papieskiej wizycie w Polsce, sekty i nowe ruchy religijne,
interesujące spojrzenie na laika oraz „pytania” i „zabójcze baby” .
i jeszcze
Tomasz Żółtko,
1
Bułat O k u d ż a w a
Jak się nauczyć malować
Jeśli chcesz zostać malarzem, rysunku nie kwap się uczyć.
Rozłóż przed sobą pędzle, najlepiej z sierści borsuczej, białą w eź farbę, bo jest początkiem wszystkiego, a potem w eź żółtą farbę, bo wszystko na świecie dojrzewa, potem szarą w eź farbę, gdy jesień niebo ołowiem pociąga, nie zapomnij o czerni, bo ws2ystko swój koniec osiąga, liliowego koloru nie żałuj,
śmiej się i płacz,
potem w eź granatu, by wieczór jak ptak zatrzepotał na dłoni, dodaj też czerwieni, żeby buchnęły płomienie, potem dorzuć nieco zieleni, niechaj gałąź na ogniu spłonie.
Zmieszaj te tony, jak uczucia w sercu tajone, potem uczucia i serce zmieszaj
z niebem i ziemią,
a potem...
Bo najważniejsze to płonąć i w ogniu nic nie żałować.
Może ktoś najpierw potępi, w pamięci jednak zachowa.
I »
Tłum. Ignacy Szenfeld
Ilustr.: St. Wyspiański, Cykl „Cztery żywioły”, fragment „Ogień”, szkice do polichromii kościoła Franciszkanów w Krakowie
Jesteśm
SYMBOLE
W num erze:
Jesteśmy
Symbole 1
Żyć i wierzyć uczciwie Rozmowa z Tomaszem
Żółtko 2
O. Zdzisław Kijas (QFMConv)
M ałżeństwa mieszane - ubogacanie, czy zagrożenie
dla Kościołów 3
Ks. A lfred Jagucki Czy dwojaki koniec historii ludzkości:
wieczne zbawienie i wieczne potępienie 5 Ks. M arcin Undas
50 lat chóru parafii ew. - augsb. w Zgierzu 7 W ładysław Sosna Wielcy rodem
z Końskiej 8
A gnieszka G odfrejów Zrozumieć now e ruchy
religijne 9
Sz. Beźnic, Z. Pasek, P. Pawelec
Sekty i now e ruchy
religijne 10
Ks. Paw eł H ause Ekumeniczny plany obchodów Wielkiego Jubileuszu 2000 roku 11 Ks. A lfred Bieta
50-lecie polskiej parafii ew.-augsb. w Cambridge 12 Karol Toeplitz
Nieznośne pytania 13 Krzysztof R. M azurski Westfalski Pokój 14 W ładysław Sosna
Ewangelicki Kościół Łaski
w Cieszynie 16
Srebrny Krzyż
Zasługi 17
H enryk D om inik
Pielgrzym sam otny 18 A gnieszka G odfrejów
Zabójcze baby? 19
H enryk O rzyszek Śląskie śpiewanie 20 Ks. A lfred Bieta
Bóg jest miłością 20 Jacek R om ankow
Wrocławskie wspom nienie
D.Bonhoeffera 22
W ładysław Pytlik Droga i praw da.
i żyw ot 23
Rafał Leszczyński Igraszki z laikiem 25 Janina Unicka
Założenie zboru w Ligotce Kameralnej 26 Edw ard Rydygier
Reforma edukacji a integracja europejska 27 M ajowe obrady ZG
PTEw. 28
Zam iast katechizm u Potrzeba odnowy 28 Iw ona Czajka
Zm arł kardynał
Hum e 29
VI Forum Inteligencji
Ewangelickiej 29
Spotkanie przew odników -
ew angelików 29
Listy Inform acje K onkurs
Przegląd czasopism Nasza okładka:
B. Heczko, Ustroń
W
okresie wakacji i urlopów - w czasie w o ln y m od cod z ie n n y c h z a ję ć , m a m y m ożliw ość zatrzym ać się na
ch w ilę i p o m y śle ć o s p r a w ach, k tó ry m i n ie chcem y zajm ow ać się n a co d zień . M ożem y też w czasie letnich w ęd ró w ek otrzeć się o m iej
sca i zd arzen ia, które n ieraz g łęb o k o z a p a d n ą w n a sz ą pam ięć i nasze serca.
M oże znajdziem y się w O św ię c im iu - B rzezince ? M oże spojrzym y na „żw iro
w isko" ? N asz w zrok będzie się m ógł zatrzym ać tylko na
„papieskim " krzy żu (ośm io
m etro w y krzyż został z b u dow any w czasie p obytu p a p ieża w O św ięcim iu w 1979 r., w czasie pierw szej w izy ty w Polsce, a u staw io n y zo
stał n a „żw irow isku" w 1988 r.). C hw ilę, zap ew ne, z a d u m a m y się n a d z a m ie s z a n ie m , k tó r e w y w o ły w a ł, jeszcze nie tak d aw no, sto jący tu „las" krzyży. Z naj
d z ie m y w p a m ię c i w y p o w ie d z i K a z im ie rz a S w ito- n ia , k tó ry s ta n ą ł n a g le w obronie krzyża, jako sym bo
lu w iary (podobno w o d p o w ie d z i n a p a p ie s k i a p e l:
„Brońcie k rzyża"). Pojaw ią się n a m też p rz e d oczam i o b razy o d p raw ian ia, p rzez k się ż y ż B ractw a P iu sa X, mszy. U słyszym y w y p o w ie
d z i h ie r a r c h ó w K o śc io ła rzy m sk o k ato lick ieg o i „la
ru m " ortodoksyjnych środo
w isk żydow skich. Z astan o w im y się jeszcze ch w ilę i być m oże zadam y sobie p y tanie, czy m y jako ew ange
licy m a m y tu coś do p ow ie
dzenia. Polska Rada Ekum e
niczna n ab rała w o d y w u sta . Kościół ew angelicko - a u gsburski ...? M ilczał. H onor i odw agę ew angelików ra to w ał ks. bp. Z. Tranda (patrz m .in. "SiM" 11/98). A m oże to jest tak , jak p o w ie d z ia ł m i, w p ryw atnej rozm ow ie, j e d e n z k s ię ż y K o śc io ła
ew angelicko - au g sb u rsk ie
go „To n ie n asza sp ra w a ."
C z u ję w s o b ie ja k iś lęk i pustkę. Czy jesteśm y?
N ie k tó r z y z n a s , te g o roku, w ybiorą się na M azu
ry. W dro d ze na północ Pol
ski, mijając W ielbark zo b a
czy m y w c e n tru m m ia s ta p u sty , z a n ie d b a n y k ościół ew angelicki. Jeszcze chw ila i go nie b ęd zie. Z ajrzyjm y do niew ielkiej miejscowości B isz ty n e k w p o w ie c ie bi- skupskim . Stoją tam w y p a lone ru in y kościoła ew ange
lickiego, a w m iejscu, za p a m ię ta n e g o p rz e z e m n ie z d zieciń stw a, ołtarza rośnie drzew o . P iękny to sym bol, ale zn o w u znajduję w sobie te n lęk i p u stk ę. Pojedźm y do R eszla w p o w iecie k ę trzyńskim . W cieniu górują
cego n a d m ia s te m z a m k u (h isto ry c z n e j s ie d z ib y b i
sk u p ó w w a rm iń s k ic h , ale także daw nej p arafii ew an gelickiej) znajdziem y zg rab ny, p o ło żo n y na uboczu b u d y n e k k a p lic y e w a n g e lic k iej. N ie c h n a s n ie z m y li k rz y ż zw ień czający b u d y nek - m ieści się tu kaw iar- nia-g aleria „K aplica". O w szem , n a s tro jo w a , ale nie m am y ochoty pochylić czo
ła w m odlitw ie. A m oże o d w iedzim y W arpuny, położo
ne n iedaleko od prężnej p a ra fii ew an g elick iej w S or
k w ita c h . Z a p re z e n tu je się n a m b u d y n e k k o ś c io ła e w a n g e lic k ie g o d u m n ie sp o g ląd ający w stro n ę p o bliskiego jeziora. K iedy p o dejdziem y bliżej zobaczym y p ierw sze w ybite szy b y
P a trz ę n a ś w ia t, k tó ry m nie otacza. Szukam w p a mięci obrazów z dzieciństw a i znajduję w nich pew ną p o ciechę, ale po chwili w racam do teraźniejszości i zn o w u zaczynam odczuw ać pustkę i lęk.
I
sam sieb ie p y ta m . CZY JESZCZE JESTEŚMY ?Bogusław Tondera
Zyć i wierzyć uczciwie
T omasz Żółtko
- rocznik 1962, absolw ent Chrześcijańskiej A k ad em ii Teologicznej, m u zy k , k o m pozytor, poeta, publicysta. B arw na i niekonw encjonalna p o stać w spółczesnej p iosenki autorskiej. A utor tom ików w ier
szy: M odlitw y (1990), Trzy odsłony niewidzialnych obrazów (1992), Postmodernistyczne impresje wolne od cła i reguły (1993), Tam , gdzie trzeba być jakimś (1997).
W ydal także autorskie płyty: Wspólne myśli (1990), Listy do Karoliny (1991), Dominika z w yspy poszukiwaczy prawd (1992), The best of... (1992), Klatka skandalu (1994), W poprzek (1996), Targ mięsny (1998).
- Ostatnio miałem okazję usłyszeć Cię na tzlo. „Koncercie eku
menicznym" w Toruniu. Kiedy zacząłeś się interesować poezją i muzyką? Czy miała na to wpływ szkoła, czy impuls indywidual
ny, potrzeba duszy?
- U rodziłem się i w ychow ałem w rodzinie, w której p ie
lęg n o w an y był szacunek dla sztuki. N iezależnie w ięc od m oich „in d y w id u aln y ch im p u lsó w ", zainteresow anie m u zyką i poezją w y n ik a w znacznej m ierze z odebranego w y chow ania.
Bogu kogoś, k to m nie kocha, k to m i w ybacza, p rzy w raca m oją godność, nadaje sens istn ien iu i o b d arza pokojem . Bi
blię traktuję jako Słowo Boga, co w n a tu ra ln y sposób im pli
kuje m oje zainteresow anie jego treścią oraz p rag n ien iem in tegralności codziennego życia z B ożym i oczekiw aniam i.
- Te „Modlitwy" są właściwie poetycką wykładnią teologii bi
blijnej. nie ma w nich "taniej łaski" miłościwie nam powszechnie panującej. Dotknąłeś iu nich głębokich zoarstw ludzkich wahań, pytań wątpliwości, które ma każdy uczciwy, a nie powierzchowny chrześcijanin. Skąd się wzięło u Ciebie to CREDO, osadzone u samych źródeł Ewangelii?
- U w ażam , że żyć uczciw ie i w ierzyć uczciw ie oznacza niek ied y p rzy zn an ie się p rz e d Bogiem i p rz e d sam y m sobą
d o w ła s n y c h w ą tp liw o śc i.
Ten, kto n ig d y nie w ą tp i jest albo pyszałkiem , albo fa n a tykiem . Z dw ojga złego nie w iem , co gorsze.
- Wiele występujesz w róż
nych środowiskach. Czy ludzi świeckich raczysz tylko świecki
mi, określając umozonie, tema
tami, czy wplatasz także piosen
ki stricte religijne?
- Jestem „w ojującym p rz e ciw n ik iem " d zielen ia tw ó r
czości n a religijną i św iecką.
M ięd zy in n y m i d lateg o , że nie w iem , w k tó ry m m iejscu n a le ż y w y ty c z y ć g r a n ic ę m ięd zy je d n ą a d ru g ą i p o co w ogóle takiego m iejsca s z u kać? Stąd niezależnie od miej
sca i a u d y to riu m m oje k o n certy są takie sam e. P o ru szam w nich w szystkie istotne dla m nie zagadnienia. O czyw istym jest, że tem at życia z Bogiem należy do jed n eg o z nich.
- Pieśniarska twórczość tzw. chrześcijańska po latach zastoju przeżywa obecnie swoisty renesans. Soliści, zespoły, festiwale, budzą zainteresowanie bez względu na formę i styl utworów m u
zycznych. Jak sądzisz, czy to zainteresowanie to tylko moda, czy rzeczywiście przykład odrodzenia duchowego - przynajmniej mło
dzieży, uczestniczącej zu tych koncertach?
- Twoja twórczość jest osadzona w realiach współczesnego ży- - O d ro d zen ia duchow ego, n a w iększą skalę, n ig d zie w cia. Szczególnie mocno dotykasz spraw bolesnych: zakłamania, ob- Polsce do tej p o ry nie zaobserw ow ałem . Sądzę w ięc, że za- łudy, oszukiwania samego siebie i innych. Widać to mocno w wier- in tereso w an ie tzw. „m u zy k ą chrześcijańską" jest p rzy k ła- szach refleksyjnych. Skąd te bolesne odczucia dzisiejszego świata? d em p rz e m ia n k u ltu ro w y ch zachodzących w obrębie pol- Dlaczego zajmują one tak dużo miejsca w Twojej twórczości? skiego katolicyzm u.
- Tem atyka tak a jest odzw ierciedleniem m ojego postrze- - Czy Twoje nowe utwory, które mam nadzieję jeszcze w tym gania rzeczyw istości, a także m oich osobistych przeżyć - o ro/or usłyszeć, będą podejmowały jakąś nową tematykę, nowe cele,
których nie chciałbym m ów ić. które sobie stawiasz?
- Dużą część twórczości poświęcasz Bogu i sprawom wiary. - N a razie nie p rzy g o to w u ję m ateriału na n o w ą płytę. Pła- Kiedy i dlaczego problem czystej nauki biblijnej i zbawienia zain- nuję w y d ać takow ą d o p iero latem 2001 roku.
spirowały Twoje zainteresowania?
- D zięku ję za ro zm o w ę i życzę p o w o d zen ia . - Wiele lat te m u p odjąłem decyzję uczynienia Jezusa C hry
stu sa kim ś w ażniejszym od siebie. D zięki tem u odkryłem w N o t. H en ryk D o m in ik
2
10 marca br., w Krakowie, odbyła się sesja poświęcona problematyce tzw. małżeństw
m ieszanych („ S iM '. nr 3-4 '"O. Została ona zorganizow an i przez K rakow ski O ddział Polskiej Rady Ekum enicznej i M iędzyw ydziałow y Instytut El um enii i D ialoyu l’apie- sl iej .'.Ladom ii Teologie ■naj. j a t ... kontynua. ja ekum enic ch rozmów prow adzi my ch na ten tem at p rz e z krakow skich przedstaw icit ii po-,:, zególnych denom inai ji cluześci- jańsl ich. \ \ ygłoszone w ó w cza s referaty stały się po d staw ą artj kulów, które prezentu jem y naszym C zytebrikom na łam ach kolejnych num erów „Słowa i M yśli".Małżeństwa mieszane - ubogacenie czy zagrożenie dla Kościołów?
K
w e s tia m a łż e ń s tw m ieszanych w p ra k tyce i praw ie Kościoła n ie je st czy m ś n o w y m . G łów ną osnow ą tego proble
m u był, sięgający starożytno
ści, zak a z za w ie ra n ia m a ł
żeństw a m ieszanego ze stro
n y katolickiej. W niektórych okresach nabierał on szcze
gólnej ostrości. Tak np. słyn
n y kan. 72 S ynodu Trullań- skiego z 691 r. p o raz p ierw s z y w p r o w a d z ił te r m in
„ p r z e s z k o d y z ry w a ją c e j"
m a łż e ń s tw o m ie s z a n e w K o ściele W s c h o d n im . D o w ie k u XIII zakaz ten d o ty czył w rów nej m ierze herety
ków , s c h iz m a ty k ó w i n ie w iernych. D opiero w okresie późniejszym „zakaz zawiera
nia małżeństwa między katoli
kiem a ochrzczonym niekatoli
kiem przybrał postać przeszko d y w zbraniającej, natomiast w odniesieniu do niewiernych ustaliła się przeszkoda z ie w a jąca".
M im o tych orzeczeń co
ra z częściej d o ch o d z iło do zaw ierania m ałżeń stw m ie
szanych. Podczas gdy w śre
dniow ieczu m ałżeństw a ta kie należały do rzadkości, od czasu Reformacji zw iązki ta
kie zaczęły pojaw iać się co
raz częściej. Pojaw iła się więc p o trz e b a uściślenia w y m o gów p raw n y ch p rz y ich za
w ieraniu. D okonał tego p a p ież Benedykt XIV w konsty
tucji „M agnae nobis" z roku 1748. K onstytucja skierow a
n a do Kościoła w Polsce p o d aw ała d o k ład n e w aru n k i, p o d jak im i m o żn a u dzielić zezw olenia n a zaw arcie m ał
żeństw a m ieszanego: „Odtąd Kościół zezwalał na związki mie
szane jedynie w wypadku, gdy
strona akatolicka złożyła formal
ne zobowiązanie (rękojmię), że stronie katolickiej nie będzie w takim małżeństwie groziło nie
bezpieczeństwo utraty wiary, a oboje nupturienci złożą zobo
wiązanie, że potomstwo będzie ochrzczone i wychowane w wie
rze katolickiej. Jest też charakte
rystyczne, że od Benedykta X IV Kościół nie wymagał ju ż od stro
ny akatolickiej wyrzeczenia się błędów iu wierze".
Obecnie rów nież docho
dzi do zaw ierania m ałżeństw pom iędzy katolikam i a aka
tolikami. W św ietle n au k i II Soboru W atykańskiego oraz d o k u m e n tó w o p u b lik o w a n y c h p o n im z a g a d n ie n ie m ałżeństw m ieszanych trze
b a r o z p a tr y w a ć w in n y m świetle, choć kw estia ta jest n ad al tru d n a i skom plikow a
na, zarów no p o d w zględem p ra w n y m jak i d u sz p a ste r
skim. Do p raw nych tru d n o ści należy niew ątpliw ie za
gadnienie tzw.
rękojmi
i pełnego u d ziału w Eucharystii, d o d u s z p a s te r s k ic h n a to m iast kw estia uczestniczenia w życiu swojego Kościoła.
Czym są „małżeństwa mieszane"?
K odeks P raw a Kanonicz
nego „m ałżeństw em m iesza
ny m " określa każde m ałżeń
stw o zaw ierane m iędzy stro
n ą k a to lic k ą a s tr o n ą ochrzczoną, która nie p o zo staje w pełnej kom unii z Ko
ściołem rzym skokatolickim . O k re śle n ie to p o d d a w a n e jest krytyce i w jego miejsce proponuje się inne: „m ałżeń
stw a o różnej przynależności w yznaniow ej", „m ałżeństw a o różnej przynależności ko
ścielnej" albo też „m ałżeń stw a o niejednakow ej p rz y
należności wyznaniow ej (czy kościelnej)". Jednakże pojęcie
„m ałżeństw a m ieszane" jest n a tyle popularne, że uży w a
ją go często naw et jego kry
tycy. N a p o p u la rn o ść tego term in u w p ły w a niew ątpli
w ie zarów no historyczna cią
głość jego u ż y w a n ia , jak i zw ięzłość sam ego sform uło
w ania.
Trudny problem rękojmi
W okresie posoborow ym , polskie środow isko ekum eniczne podjęło ten tem at 22 lis to p a d a 1979 r. P u n k te m wyjścia do spotkania się pol
skiego śro d o w isk a ekum e- nicznego i ro zm o w y na te
m a t m ałżeństw m ieszanych b y ł p r o je k t „ In s tru k c ji w spraw ie duszpasterstw a m ał
żeństw o niejednolitym w y zn aniu", który został n astęp
nie przedłożony do zatw ier
dzenia Konferenqi Episkopa
tu Polski. Prace n a d tym p ro je k te m p r o w a d z o n e b y ły p rz e z P o d k o m isję D ialogu K onferenqi E piskopatu Pol
ski oraz Polską R adę Ekum e
niczną. R ozm ow y w ykazały w iele w spólnych elem entów w iary i teologii istniejących p o m ię d z y ty m i Kościołam i w o d n ie sie n iu d o m a łż e ń stw a. Jednocześnie potw ier
dziły one sm u tn y i bolesny dla w iern y ch z in n y ch Ko
śc io łó w fa k t tzw . rę k o jm i (cautelae), k tó ry c h K ościół rz y m sk o k a to lic k i ż ą d a ł w p rzy p ad k u m ałżeństw o róż
nej p rzy n ależn o ści w y z n a niowej, zgodnie z ustalenia
m i K o d ek su P ra w a K ano
nicznego z 1917 r., które ob
w iązyw ały katolików do cza
su o p u b lik o w a n ia n o w eg o K o d e k su w r. 1983. M im o w y d a n y c h w m iędzyczasie
kilku dokum entów n a tem at m ałżeństw m ieszanych stary K odeks zach o w y w ał sw oje ustalenia w tej kw estii. Tym sam y m tw o rz y ł on p e w n ą p raktykę w świecie katolic
kim urabiając um ysły p rzy szłych duszpasterzy. Sobór W atykański II, k tó ry z a p o czątkow ał now y sposób m y
ślenia teologicznego w Ko
ściele katolickim , m yślenia otw artego na Kościoły p ra w o sła w n e i p ro te sta n c k ie , spojrzał ró w n ież inaczej n a problem m ałżeństw o różnej p rz y n a le ż n o śc i w y z n a n io wej. Kw estia ta pojaw iła się już w konstytucji „M agnae nobis" w 1748 r. Podtrzym ał ją ró w n ie ż K o d ek s P ra w a K an o n iczn eg o z 1917 r. w kan. 1601, 2°: „Rękojmię skła
da nupturient niekatolicki, że usunie od nupturienta katolic
kiego niebezpieczeństwo odpad
nięcia od wiary, a oboje nuptu
rienci, że wszystkie dzieci będą ochrzczone i wychowane tylko po katolicku".
Prawodawca katolicki wymagał moralnej pewności co do wypełnienia rękojm i,
k tó ra zasa d n ic z o w in n a być sk ła d a n a n a p iśmie. W kan. 1602 była rów n ie ż m o w a , ż e k a to lic k i w spółm ałżonek w inien roz
tropnie zabiegać o naw róce
nie swojego w spółm ałżonka akatolika n a w iarę swojego Kościoła. O bow iązkiem or
d y n a r iu s z a o ra z in n y c h d u s z p a s te rz y b y ło w ie rn e czuw anie n a d w ypełnieniem tych zobow iązań.
S ytuaqę zm ienił II Sobór W atykański, k tó ry zm ien ił n a s ta w ie n ie n ie ty lk o d o chrześcijan innych w yznań, ale rów nież do rękojmi i m ał
ż e ń s tw w y z n a n io w e ró ż nych. Oficjalne dokum enty n a te n te m a t zaczęły p o ja
w iać się jednak dopiero w okresie posoborow ym .
N ie sposób om ówić tu tre
ści każdego z nich. N ależy jednak podkreślić, że w kw e
stii rękojmi, ze strony Kościo
ła rzym skokatolickiego n a stąpiła d u ża ewolucja i chęć wyjścia naprzeciw w ym aga
n io m stro n y niekatolickiej.
W p ra w d z ie są o n e w c ią ż
3
przypom inane i obow iązują stro n ę katolicką, to je d n a k zm ieniło się zarów no ich ro z u m ie n ie , ja k i s ta w ia n e przez nie w ym agania. N adal je d n a k śro d o w isk a ek u m e
niczne staw iają sobie p y ta nie, czy zm iany te z w łaści
w y m sz acu n k iem o d n o szą się do strony niekatolickiej, która rów nież m oże odczu
w ać zo b o w ią z a n ie d o w y chow ania p otom stw a w w ie
rze swojego Kościoła.
Prawo m iłości prawem podstaw ow ym Katechizm Kościoła Katolic
kiego podkreśla w agę proble
m u , jaki sta n o w ią m a łż e ń stw a m ieszane. „Nie można jednak nie dostrzegać trudności małżeństw mieszanych. Wyni- kają one z faktu, że podział chrze
ścijan nie został jeszcze prze
zwyciężony. Małżonkowie mogą odczuwać dramat rozbicia mię
dzy chrześcijanami we własnej rodzinie. Różnica religii może spotęgować jeszcze te trudności.
Rozbieżności dotyczące wiary, samej koncepcji małżeństwa, a także mentalności religijnych mogą stanowić źródło napięć w małżeństwie, ziołaszcza w od
niesieniu do wychowania dzie
ci. Może luystąpić wówczas nie
bezpieczeństwo indyferentyzmu religijnego" (n. 1634).
W Katechizmie nie pojawia się w yraźnie kw estia rękojmi.
W przeciw ieństw ie do w cze
śniejszych dokum entów w a
tykańskich stawia na pierw
szym miejscu samo m ałżeń
stw o m ieszane, m ocno ak
centuje aspekt duszpasterski tego rodzaju związków:
„W wielu regionach dzięki dialogowi ekumenicznemu róż
ne wspólnoty chrześcijańskie mogły zorganizować zuspólne duszpasterstwo małżeństw mie
szanych. Jego zadaniem jest po
moc tym małżeństwom w prze
żywaniu ich szczególnej sytuacji to świetle wiary. Ma ono także pomagać im w przezwyciężaniu napięć między zobowiązaniami, jakie małżonkowie mają wobec siebie, a zobowiązaniami wobec swoich wspólnot eklezjalnych.
Powinno ono zachęcać do rozwi
jania tego, co jest wspólne w ich wierze, i do szacunku dla tego, co ich dzieli" (n. 1636).
Je st to b a r d z o w a ż n a m yśl, którą przejm ie n astęp nie Dyrektorium Ekumeniczne, opublikow ane w 1993 roku, p rzez Papieską R adę ds. Jed
ności C hrześcijan. D o k u m en t ten stara się zauw ażyć wiele pozytyw nych w artości m a łż e ń s tw m ie s z a n y c h . P r z y p o m in a , że tr o s k a o
„trwałość i stałość nierozerwal
nego zoęzła małżeńskiego i 'wy
nikającego zeń życia rodzinne
go" jest najw ażniejszą troską Kościoła. Już nie sam o egze
kw ow anie p ra w a jednej czy drugiej strony, ale troska o w zajem ną m iłość, zgod ę i trwałość zawartego zw iązku jest głów n ym i p od staw o
w y m z a d a n ie m K o śc io ła (Kościołów), je st to w ielka now ość w dokum entach ko
ścielnych. Kościół rzym sko
katolicki sp o g lą d a n a m a ł
ż e ń s tw a m ie s z a n e n ie o d
„swojej" strony, tzn. od stro
n y p r a w a , ja k ie p o s ia d a w zględem strony katolickiej w chodzącej w zw iązek m ał
żeński ze stroną akatolicką, ale, przeciw nie, stara się spo
glądać n a życie m ałżonków ich w łasnym i oczami. P róbu
je więc dostrzegać ich potrze
by, problem y czy niebezpie
c z e ń s tw a ja k ie n ie s ie im w spółczesny św iat. Tym sa
m y m bardziej, niż d o tąd Ko
ściół stara się uszanow ać su m ienie strony niekatolickiej, która „może odczuwać podob
ne zobowiązanie ze względu na swe w łasne zaangażow anie
chrześcijańskie" (n. 150). C hy
ba rów nież z tej racji Dyrek
torium stw ierdza, że „w Pra
wie Kanonicznym nie wymaga się od tego drugiego partnera żadnej, pisemnej czy ustnej, obietnicy", że dzieci będ ą w y chow yw ane po katolicku.
D yrektorium dopuszcza także m ożliw ość udziału w celeb row an iu m ałżeństw a szafarza z K o ścio ła lu b Wspólnoty eklezjalnej strony niekatolickiej. M oże on od
czytać Pism o Święte, w y p o wiedzieć słowa krótkiej zachę
ty i pobłogosławić związek (n.
158). Dyrektorium stw ierdza również możliwość, p o d okre- ślonym i w arunkam i, uczest
n ictw a e u ch a ry sty czn eg o osób żyjących w małżeństwie mieszanym:
„Chociaż małżonkowie w małżeństwie mieszanym mają zuspólne sakramenty chrztu i małżeństwa, udział w Euchary
stii może być tu tylko 'wyjątko
w y i powinno się w każdym przypadku zachowywać normy podane niżej, a dotyczące do
puszczenia chrześcijanina nieka
tolika do komunii eucharystycz
nej, jak też normy dotyczące udziału katolika to komunii eu
charystycznej w innym Koście
le" (n. 160).
W p ra w d z ie d o k u m e n t nie m ów i w p ro st, że istnieje m ożliw ość p ełnego i ciągłe
go u czestniczenia w sak ra
m e n c ie E u c h a ry s tii p rz e z m a łżo n k ó w z ró żn y ch K o
ściołów, jed n ak w ażn e jest,
że problem zostaje zau w ażo n y i że d o p u sz c z a się tak ą m ożliw ość. B ardziej szcze
gółow e u sta le n ia w o d n ie sieniu do m ożliw ość i zak re
su teg o u c z e stn iczen ia p o w in n y p o d a ć K o n feren cje E p is k o p a tó w p o s z c z e g ó l
nych krajów.
* * *
Z asługą Dyrektorium jest zw rócenie u w a g i n a p o trz e b ę e k u m e n ic z n e j fo rm acji m a łż o n k ó w n ależący ch do różnych K ościołów chrześci
jańskich. P o n ad to ten d o k u m e n t w a ty k a ń s k i a p e lu je w yraźnie do otoczenia d u sz p a s t e r s k ą o p ie k ą r o d z in m ie s z a n y c h w y z n a n io w o . O s o b y ż y ją c e w m a łż e ń stw ach m ieszanych nie p o w in n y b y ć p o z o s ta w io n e bez troskliw ej opieki ze stro
n y Kościoła. Troska ta nie m a jednak polegać n a przeciąga
n iu s tro n y a k ato lick iej n a k ato lick ą, ale n a d o w a rto ścio w an iu ich w zajem nego d u chow ego bogactw a.
O d p o w ie d n ia o p ie k a d u szp astersk a oraz w zajem n y d ia lo g p o m ię d z y m a ł
żo n k am i staje się d ro g ą do ic h w z a je m n e j h a r m o n ii, zg o d y i stałości w m iłości.
Z auw ażm y, że w spółczesna n a u k a Kościoła rzy m sk o k a
tolickiego zdaje się zw racać w iększą u w ag ę n a m ałżo n ków , ich tro sk i i nadzieje, a n iż e li n a „ sw o je " p ra w o stro n y katolickiej. W zajem n a m iło ś ć i tr w a ło ś ć ic h zw iązku, ich godność i w o l
n o ść w d ia lo g u z B ogiem , zdają się w y p rzed zać ż ą d a n ia staw iane p rz e z rękojm ie.
W te n sposób m ałżeń stw a m ieszane stać się m ogą na
dzieją dla jedności K ościo
łów , środow iskiem ro zw o ju rzeczy w isteg o ek u m e n i
z m u . T ak r o z u m ia n e n ie b ę d ą już m iejscem zagroże
n ia i p o d z ia łó w , ale m ie j
sc e m b ło g o s ła w ie ń s tw a i je d n o ś c i. Ż e b y je d n a k d o tego do szło p o trz e b a w ie l
kiego w y siłk u sam ych m ał
żonków , jak ró w n ież w sp ó ł
d z iałan ia d u sz p a ste rz y ich Kościołów.
o. dr hab. Z d z is ła w K ijas (OEM Conv)
r 1
i' i K ó r1')
Rodzicielskie błogosłaiuieństiuo M arkus von Lindau (1516)
4
Czy dwojaki koniec historii ludzkości:
wieczne zbawienie i wieczne potępienie?
A
p o sto ł P aw eł n a p isał: „Bóg chce, aby w szyscy ludzie byli
zbawieni i doszli do poznania praiudy" (1 Tym. 2, 4-8).
D latego P a n n asz Jezus C h r y s t u s w y s ła ł s w o ic h apostołów n a m isje m ówiąc:
„Idźcie tedy i czyńcie ucznia
mi wszystkie narody, chrzcząc je io imię O jca, Syna i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystko, co wam przykaza
łe m " . D o d a ł ta k ż e : „Kto uwierzy i ochrzczony zostanie będzie zbawiony, ale kto nie u io ierzy będzie p o tęp io n y"
(M at. 28,19-20 i Mar. 16,16).
O d te g o c z a su m in ę ło ju ż 2000 lat, a są jeszcze m ilio
n y lu d z i, k tó rz y nie do szli d o p o z n a n i a p r a w d y i u m a rli b ez c h rztu św iętego.
W p ra w d z ie A p o sto ł n a p i
sał: „Co o Bogu wiedzieć moż
na, jest i dla pogan jawne, gdyż Bóg im to objawił. Bo niewi
dzialna Jego istota, to jest wie
kuista Jego moc i bóstwo mogą być od stworzenia świata oglą
dane w dziełach i poznane umysłem, tak iż nic nie mają na siuoją obronę" (Rzym . 1, 12). Ale czy to w y starczy do zb aw ien ia?
P io tr p o w ie d z ia ł o Jezu sie: „Nie ma w nikim innym zbawienia, albowiem nie ma żadnego imienia pod niebem danego ludziom, przez które m o g lib yśm y być zb a w ien i"
(D z. 4, 12). Tak w ię c a n i M ojżesz, ani M ahom et, ani K o n f u c ju s z lu b B u d d a - n ik t p o z a Jezusem C h ry stu sem nie je st tym , p rz e z k tó reg o człow iek m ó g łb y być zbaw iony. To b u d z i sp rz e ciw i n iepokój u w y z n a w ców in n y ch religii.
S u n d ar Singh, w y z n a w ca h in d u iz m u , g d y p rzeczy tał Biblię, w pie rw sz y m o d ru c h u sp alił ją. N ie zazn ał je d n a k spokoju, d o p ó k i nie do stąp ił łaski jaka wcześniej b y ła d a n a p r z e ś la d o w c y chrześcijan P aw ło w i - obja
w ił m u się C h ry stu s. O d tą d m a rtw ił się o sw oich zio m k ó w ż y ją c y c h w p o g a ń stw ie, a szczególnie o sw o ich najbliższych - o ojca, k tó ry go w y g n a ł z d o m u i w y d z ie d z ic z y ł. P o c ie sz a ł się jed n ak , że istnieje purgato- rium , g d z ie n ie w ie rz ą c y m
re p re z e n to w a n a w cześniej p rz e z O ry g e n e s a , te o lo g a z m a rłe g o w 254 r. G reck i te rm in apokatastasis w y stę p u je ty lk o w k a z a n iu ap . P iotra, któ ry p o w ied ział, że n a d ejd zie czas „odnowienia w szystkich rzeczy" (D z. 3, 21). N a u k a o ap o k atastazie
tam y: „Kościoły nasze uczą, że przy końcu świata Chrystus się zja w i, by odpraw ić sąd i wskrzesi wszystkich zmarłych.
Pobożnym i wybranym da ży wot wieczny i radość wieku
istą, a bezbożnych i diabłów potępi, by cierpieli bez końca".
O d w o ja k im k o ń c u ż y c ia ludzkiego m ów i biblijne p o d o b ień stw o o bogaczu i Ła
z a rz u , g d z ie n a p is a n o : „I stało się, że umarł żebrak i za
nieśli go aniołowie na łono Abrahamowe. Umarł też i bo
gacz i został pochowany, iv kra in ie u m a rłych cierpiał m ęki" (Ł u k . 16, 19-21), Śm ierć nie jest kresem , k o ń cem w s z y s tk ie g o ; n ie je st też k ro p k ą , lecz d w u k ro p k ie m , p rz e jś c ie m w in n ą rzeczyw istość, w in n y stan b y tu . A są d w ie rzeczy w i
stości: „łono A braham ow e", czyli raj oraz m iejsce m ęki.
W raju znajdują się ap o sto łow ie, za w y ją tk ie m J u d a sza, oraz „dusze zabitych dla Słowa Bożego i dla świadectwa, które złożyli" (Obj. 6, 9-). O nich p o w ied zian o , że „cały ich duch i dusza i ciało będą zachow ane bez n a g a n y na dzień przyjścia Pana naszego Jezusa Chrystusa" (1 Tes. 5, 23). W tej wielkiej p o czek al
ni, jak ą jest „łono A b rah a
m o w e" (raj), znajduje się też lu d w y b ra n y Izrael, o k tó ry m A p o sto ł n a p isa ł w 11.
rozdziale L istu do Rzym ian:
„Zesłał Bóg na nich ducha znieczulenia. Dał im oczy, któ
re nie widzą i uszy, które nie słyszą aż do dnia dzisiejszego"
jednak „Nie odrzucił Bóg swe
go ludu, który uprzednio sobie upatrzył" b o „Zatwardziałość przyszła na część Izraela aż do czasu, gdy poganie w pełni wejdą" (w. 25). P oza kilkom a w y jątk am i w sp o m n ia n y m i p rz e z Biblię (H en och - 1.
M ojż. 5,23, Eliasz - L. Król.
L. 11, być m oże M ojżesz -
Ikona Anonim
b ę d zie d a n a sposobność do głosi, że w k o ń cu w szystkie w e w n ę tr z n e j p r z e m ia n y , duchy, n a w e t dem ony, w ró- oczyszczenia i d o jrzew an ia cą d o oczyszczone do Boga.
d o o g ląd an ia C h ry stu sa. W A w ięc n a stą p i p o w szech n e tym , zbliżył się do rzym sko- zb a w ie n ie .
katolickiej n a u k i o czyśćcu. D o k try n a ta zo stała od- o p a r te j n ie s te ty ty lk o n a rz u co n a zaró w n o p rz e z Ko- k s ię d z e a p o k r y f ic z n e j i ściół w sch o d n i ja k i zachod- uznanej p rz e z Kościół kato- n i. P rz y ję to n a to m ia s t n a - licki d o p iero w 1546 r., n a u k ę o w ieczn y m zb aw ien iu Soborze Trydenckim . W po - i w ieczn y m p o tę p ie n iu . W b o żn o ści Singha w y stą p iła a rty k u le XVII A u g u s ta n y te ż m y ś l o apokatastazie, czy- z a ty tu ło w a n y m „O p rz y j- li p o w szech n y m zb aw ieniu, ściu C h ry stu sa n a są d " czy
5
5. M ojż. 34, 6) w szyscy m u s z ą p r z e jś ć p r z e z k r a in ę u m a r ły c h , ż e b y s ta n ą ć p r z e d s ą d e m C h r y s tu s a : jed n i p o p obycie n a „łonie A b r a h a m o w y m " in n i p o pobycie w „m iejscu m ęk i".
J a k n a p i s a ł a p . P a w e ł
„W szyscy staniemy przed są
dem Bożym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, do
konane w ciele, dobre i złe" (2.
Kor. 5,10).
N a p rz e strz e n i w iek ó w ży ły n a św iecie m ilio n y lu d z i, k tó r z y n ie d o c z e k a li przyjścia n a św iat Zbaw icie
la. O n i w ie d z ie li o B ogu tyle, co m o że b yć o g ląd an e w d ziełach stw o rzen ia i p o z n a n e u m y s łe m (R zym . 1, 19-20). Ich grzech em było i jest, że „poznawszy Boga nie wielbili Go jako Boga i nie zło
żyli M u dziękczynienia", lecz
„zamienili chwałę nieśmiertel
nego Boga na obrazy przedsta
wiające śmiertelnego człowie
ka, a nawet ptaki i czworonoż
ne zwierzęta i płazy. Zamieni
li Boga prawdziwego na fałszy
wego i oddawali cześć i służyli stworzeniu zamiast Stwórcy, który jest błogosłaioiony na wieki" (Rzym. 1,23-25). Było i je st to w id o c z n e w reli- giach p o g ań sk ich . A le takie b a łw o ch w alstw o u w id o c z n iło się ró w n ie ż w h itle ry zm ie, a tak że w stalinizm ie i faszyzm ie.
C zy p o z d ro w ie n ie „heil Hitler" n ie by ło tego w y ra zem ? D zieci u czono m odlić się „Unser Führer, unser Gott, gibt uns unser täglich Brott".
A w śró d tych, k tó rz y w iw a to w ali n a cześć sw oich w o d z ó w , b y ły ty s ią c e lu d z i w y w o d zący ch się ze sp o łe
c zeń stw z n a z w y chrześci
jańskich. Ci lu d zie, p o odej
ściu z naszeg o św iata, znaj
d u ją się te r a z w k r a in ie u m arły ch z tym i, k tó rz y z a m iast o d d a ć cześć Jezusow i C h ry s tu s o w i w o ła li: „Nie chcemy, aby ten królował nad nami!" (Łuk. 19, 14). W ielu z nas chrześcijan nie b ęd zie m ia ło w y m ó w k i w d n i u S ąd u O stateczn eg o , p o n ie w a ż J e z u s p o w ie d z ia ł:
„G dybym nie p rzy sze d ł do nich i nie mówił, nie mieliby
grzechu, lecz teraz nie mają w ym ów ki z powodu grzechu swego" (Jan. 15,22).
A co z m ilio n am i lu d zi, k tó rz y u m a rli p rz e d p rz y j
ściem Jezusa? O ni zn ajdują się w k ra in ie u m a rły c h w stanie bezcielesności. C zy są n ie ś m ie rte ln i, sk o ro są w H ad esie ju ż o d tysięcy łat?
P rzecież n ieśm ie rte ln y jest tylko Bóg, m ów iący o sobie
„Jam jest alfa i omega,( począ
tek i koniec)" (Obj. 1, 8). Bóg jest „...jedyny, który ma nie
śmiertelność" (1. Tym. 6,16).
K ra in a u m a r ły c h je st sta n e m p rzejścio w y m , d e c y d u ją c y m o w ie c z n o ś c i.
P o śm ierci n a k rz y ż u Jezus z stą p ił d o k ra in y u m a rły c h - w y z n a n iu w ia ry p o w ta rz a m y słow a: „...umarł i po- grzebion, zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zm a rtw y c h w stał...". A p. P io tr n a p isa ł o Jezu sie „...w ciele wprmo
dzie poniósł śmierć, lecz w duchu został przwrócony do życia. W n im też poszedł i zwiastował duchom będącym w w ięzieniu" (1. P. 3, 19) -
„W tym celu bowiem i umar
łym głoszona była Ewangelia, aby tu ciele osądzeni zostali na sposób ludzki, ale w duchu żyli na sposób Boży" (4, 6).
Z aś a p . P a w e ł n a p is a ł do E fezjan (4, 2,9,10): „ W stą
piw szy na wysokość, powiódł za sobą jeńców i ludzi darami obdarzył. A to, że wstąpił, cóż innego oznacza aniżeli to, że lopierw zstąpił do podziemi.
Fen, który zstąpił, to ten sam, co i w stą p ił wysoko ponad wszystkie niebiosa, aby napeł
nić w szystko ". Tu n a s u w a się p y ta n ie . C z y z w ia s to w a n ie z m a rły m E w an g elii s k o ń c z y ło s ię p o z m a r t w y c h w s t a n i u i w n ie b o w s t ą p i e n i u J e z u s a ? C z y u m a rli n ie m ają ju ż m o ż li
w o ści p rz y ję c ia lu b o d rz u cen ia Z b aw iciela? N ie k tó r z y u w a ż a j ą , ż e s łu ż b ę z w ia s t o w a n i a E w a n g e lii u m a r ły m w y k o n u ją z b a w i e n i , k t ó r z y b ę d ą c
„...przed tronem Bożym słu żą M u we dnie i w nocy w, św iątyni Jego" (Obj. 7, 15).
Z w ró ćm y je d n a k u w a g ę n a to , że p o z n a n ie E w an g elii
je st m o żliw e n ie ty lk o d z ię k i sło w u m ó w io n em u . W ie
lu d o c h o d z i d o p o z n a n ia i w ia r y p o p r z e z c z y ta n ie . B iblia je st ju ż p r z e tłu m a czo n a n a n ie m a l w sz y stk ie ję z y k i i, s ta ra n ie m T ow a
rz y stw B iblijnych, w m ilio n a c h e g z e m p la rz y do ciera do w sz y stk ic h n aro d ó w . W o d p o w ie d z i n a to . P a n Bóg m ó g łb y p o w ied zieć: „Myśli moje, to nie m yśli wasze, a drogi wasze to nie są drogi moje [...]. Lecz jak niebiosa są w yższe niż ziemia, tak moje drogi są w yższe niż drogi wa
sze i m y śli m oje n iż m yśli wasze" (Izaj. 55, 8.9).
Jest rzeczą n ie b e z p ie cz n ą le k c e w a ży ć m o ż liw o ść z b a w ie n ia d a n ą w ż y c iu d o c z e sn y m , a n a w e t je s z cze p o p rz e jśc iu d o k ra in y u m a r ły c h . C h r y s tu s P a n m ó w i: „Kto słu ch a słow a mego i w ierzy Temu, który mnie posłał, ma żyw ot wiecz
ny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł ze śmierci do ży w o ta " (J. 5, 24). W te d y p o s ta w ie n i p o p ra w ic y Bo
żej u sły szą: „Pójdźcie błogo
sław ieni Ojca mego, odzie
dziczcie Królestwo, przygoto
wane dla was od założenia ś w ia ta " . N a t o m i a s t ty m , k tó rz y z n a jd ą się p o le w i
cy p o w ie: „Idźcie precz ode mnie przeklęci, w ogień wiecz
ny, zgotow any diabłu i jego aniołom" (M at. 25,34 i 41).
W Konfesji A ugsburskiej (rozdz. 17.) n ap isan o : „Ko
ścioły nasze uczą, że przy koń
cu świata Chrystus się zjawi, by odprawić sąd i w skrzesi wszystkich zmarłych. Poboż
n ym i w ybranym da ży w o t wieczny i radość wiekuistą, a bezbożników i diabłów potępi, by cierpieli bez końca". G d y czytam y te sło w a ro d zi się p y tan ie, czy w olą Boga, k tó ry jest m iłością m oże być, że n a w ieczn e p o tę p ie n ie z o stan ą sk azan i w szyscy, k tó rz y n a p rz e strz e n i w iek ó w nic o Jezusie C h ry stu sie nie słyszeli, czy n a w e t ci, k tó rz y słyszeć nie chcieli? C zy w ie c z n e p o tę p ie n ie , p o tę p ien ie b ez końca jest w sp ó ł
m iern e d o n a w e t n a jstrasz
niejszej zb rodni? C zy m ogą
b yć szczęśliw i ci, k tó rz y d o s tą p ią z b a w ie n ia w ied ząc, ż e są in n i, k tó r z y c ie rp ią w iek am i m ęki, a w śró d nich lu d z ie n ie g d y ś n a m bliscy?
T e o lo g S c h le ie r m a c h e r u w a ż a ł, że m o żem y p o g o d z ić się je d y n ie z c z a s o w y m , ale n ie z w ie c z n y m p o tę p ie n ie m b ezbożnych.
D u sze p o tę p io n y c h nie s ą n ie ś m ie r te ln e ! B ib lia m ó w i o „ drugiej śm ierci"
(Obj. 2, 11 i 10, 14) czyli o c a łk o w ity m u n ic e stw ie n iu (2. Tes. 1,9) w szy stk ieg o , co sp rzeciw ia się Bogu. W O b
jaw ien iu św. Jana czytam y, że: „...śmierć i piekło zostaną wrzucone do jeziora ogniste
go" {Ob). 20,10 i 1 9 ,2 0 ).D la
tego te ż m ó g ł Jan n ap isać, ż e „śmierci ju ż nie będzie"
(Obj. 21, 4), a P aw eł oznaj
m ić: „A jako o sta tn i wróg zniszczona będzie śmierć" (1.
Kor. 15, 26). W te n sposób w szy stk o zo stan ie p o d d a n e B ogu i „Bóg będzie w szystkim we w szystkich" (1. Kor. 15, 28). To stan ie się, „...aby na imię Jezusa zginało się wszel
kie kolano na niebie i na ziemi i pod ziemią i aby wszelki ję
zyk wyznawał, że Jezus Chry
stu s je s t Panem ku chwale Boga Ojca" (Bil. 2 , 10.11).
Jest rzeczą zro zu m iałą, że nie w szy scy zg ad zają się z tak ą w izją końca lu d z k o ści. M yśl o w ieczn y ch m ę k a c h p o tę p io n y c h je s t n ie d o z n ie s ie n ia , n a w e t je śli s k a z a n i n a n ie b y lib y n aj
w ięk si zb ro d n ia rz e lu d z k o ści, p o d o b n i d o tych, k tó rzy w kończącym się tysiącleciu w o k ru tn y sposób zg ład zili m ilio n y lu d z i. Jed n ak że nie m o żn a n ik o m u w ziąć za złe, je ż e li ob staje p r z y d w o ja k im k o ń cu h isto rii lu d z k o ści. Przecież n asze p o zn an ie e s c h a to lo g ii, rz e c z y o s ta te c z n y c h , m a c h a r a k t e r cząstkow y. M o żn a też zro zu m ieć ty ch , k tó rz y życzą sobie, ż e b y ch w ila śm ierci b y ła k o ń cem w sz y stk ie g o , rz e c z ą d e f in ity w n ą . Taką m y ślą k ieru ją się ateiści, a z a p e w n e i ci n a jw ię k s i z b r o d n i a r z e w d z ie ja c h lu d zk o ści.
K s. A lfre d Jagucki
5 0 LAT CHORU
PARAFII EWANGELICKO - AUGSBURSKIEJ W ZGIERZU
P
ierwszą informację doty c z ą c ą p o c z ą tk ó w działalności muzycznej w zgierskiej parafii znajduje
m y w piśm ie Rady Parafialnej
polskim i tekstami, repertuar chóru stawał się coraz obszer
niejszy. W dużej m ierze było to zasługą pierw szego dyry
genta - Paw ła R iedla, który
Chór ze Stalowej Woli z 8 maja 1948 r., zaś pierw szy u d o k u m e n to w a n y w y stę p chóru parafialnego odbył się z okazji Konfirmacji, w Zgierzu (również pierwszej, powojen
nej) 18 kwietnia 1949 r.
O d początku istnienia chór uśw ietniał sw oim śpiew em nabożeństw a i wszelkie uroczystości kościel
ne nie tylko w rodzimej para
fii. Wyjeżdżał także do parafii w: Ozorkowie, Kutnie, Łowi
czu, Łęczycy, Kaliszu. Oprócz występów „obowiązkowych"
(święta, pogrzeby, konfirmacje, śluby) chór brał udział w die
cezjalnych zjazdach chórów. Je
den z nich szczególnie zapisał się w pamięci uczestników, za spraw ą utw oru pt.: „Dzięki", o nowoczesnym jak n a lata 60-e rytmie. Pieśń ta w zbudziła u słuchaczy mieszane odczucia - jednych zachwyciła jej orygi
nalność, inni krytykowali chór za „niepoważne potraktow a
nie zjazdu".
Lata 90-e to okres obfitują
cy w liczne w y jazdy (także zagraniczne). Trzykrotnie chór gościł w partnerskiej parafii w A ltenm edingen (1991, 1992, 1998), a raz w Lenz (1992).
Po początkow ych tru d n o ściach ze zdobyw aniem n u t z
fot. Autor przekładał teksty niemieckich pieśni ze starych przedw ojen
nych śpiew ników chóralnych na język polski.
Chór zgierski nie m iał am bicji w ykonyw ania wielkich, uznanych utw orów o w yso
kim stopniu trudności. Śpie
w ał natom iast
pieśni bliskie sercom jego czło n k ó w . Ten śp ie w urzekał słuchaczy i był naj
w ięk szy m a tu te m zesp o łu . N ie w iadom o dokładnie, ile pieśn i w yćw iczył z chórem Paw eł Riedel w okresie sw o
jej 33-łetniej d y ry g e n tu ry . Szacuje się, że m ogło ich być około 200.
W 1950 r. chór liczył 18 członków. Tworzyła go głów
nie m łodzież. W latach 60-ych liczebność zesp o łu w zrosła do 20-30 osób. N astępne lata okazały się dla chóru trudne.
Emigracja rodaków zagrani
cę, głównie do Niemiec w la
ta c h 7 0-ych, o b jęła ta k ż e członków chóru, także tych będących jego „filarami". Do
chodziło w ów czas do sy tu acji, k ied y to P aw eł R iedel d y ry g o w a ł i je d n o c z e śn ie śpiew ał jako tenor lub alt.
Lata 80-e były również nie
łatwe. Długoletnich członków
chóru nie oszczędzał czas, a młodych osób nie przybywa
ło. Dopiero w połowie lat 90- ych sytuacja zaczęła się popra
wiać. W skład chóru weszło kilka m łodych osób, w tym rów nież z zaprzyjaźnionych p arafii rzym skokatolickich.
Odmłodzenie chóru spowodo
w ało, że do jego repertuaru m o ż n a by ło w łączyć nieco trudniejsze, oryginalne utwory, z partiami solowymi wykony
w anym i przez Katarzynę Mat- czak. N adal jednak zespół w ra
ca chętnie do utw orów sprzed lat, a jest z czego wybierać. O d 1981 r., kiedy to pałeczkę dyry
gencką przejęła Janina M arek - U ndas , wyćwiczono blisko 150 mniej lub bardziej znanych pieśni kościelnych.
Obchodzący swój Jubileusz chór liczy obecnie 18 osób. Ma charakter ekum eniczny i za
p rasza w szystkich chętnych do wspólnego chwalenia Boga pieśnią. Dla parafii liczącej dziś około 100 osób słowa księdza Gloca: „Jak chór śpiew a to zbór żyje" nabierają podw ój
nego znaczenia.
O d 5 do 6 czerwca br. chór parafii ewangelicko - augsbur
skiej w Zgierzu obchodził 50- lecie swego istnienia. W rocz
nicowym nabożeństwie m .in.
udział wzięli: ks. bp Mieczy
sław Cieślar, który wygłosił kazanie i dokonał poświęcenia nowego instrum entu organo
wego (typu Content D 2700), ks. dr hab. Bogusław Milerski z Łodzi, ks. prob. Cezary Jor
d an i chór parafii ewangelic
kiej ze Zduńskiej Woli, pani diakon teol. Halina Ploszek z Żyrardowa, ks. Henryk Góra - proboszcz najbliższej parafii rzymskokatolickiej w Zgierzu, ks. Szczepan Orzechowski - proboszcz parafii starokatolic
kiej mariawitów w Dobrej oraz Zgierzu, ks .Kazimierz Kacz- m arski-proboszczparafii sta
rokatolickiej m ariaw itów w Strykowie, ks. dziek. Stanisław M uchewicz z Kościoła polsko- katolickiego z Łodzi i ks. Fry
deryk Domaradzki ze Zborów Chrystusowych z Łodzi oraz przewodniczący Rady Miasta Z gierza - S ław om ierz Jani
szewski. Z zagranicy przybyli daw ni parafianie, mieszkający dzisiaj na terenie Niemiec (m.
in.: A leksander Ernst, Erich Miller, H elm ut Spletzer, Anna Radke - córka pierwszego dy
rygenta chóru), a także człon
kowie przedwojennych para
fialnych o rk iestr d ęty ch ze Zgierza (Alfred Reiter) i okoli
cy (Helmut Grunwald).
Jubileusz uświetniły koncer
ty: Chóru - jubilata pod dyrek
cją Janiny Marek - Undas oraz Chóru Towarzystwa Śpiewa
czego LUTNIA ze Zgierza pod dyrekcją Dawida Bera.
Nadesłał ks. Marcin Undas
N abożeństwo jubileuszowe fot. Autor
7
W 125. rocznicę urodzin Józefa, Jana i Jerzego Jana B u zk ó w
WIELCY R O D EM Z K O Ń SK IEJ
Cz. II
J
an i Jerzy Jan Buzkowie, synowie Andrzeja i Marii z Kajzarów, przyszli na świat 27 III 1874 r., a więc zaledwie cztery miesiące po narodzinach Józefa. I oni okazali się niemniej zainteresow ani nau k ą i nie
mniej zdolni od swego kuzyna.
Rok później od niego pożegna
li cieszyńskie gimnazjum z ta
kim samym przeświadczeniem o nabytej wiedzy i o swoich ko
rzeniach. Każdy z nich wszak
że poszedł za głosem swego po
wołania.
Lekarz
Jan Buzek, śladem swego ku
zyna poszedł do Krakowa, po
dejmując dla odmiany studia medyczne. Już w 1901 r. uzyskał tytuł doktora nauk wszechme- dycznych i miał zapewnioną dalszą karierę naukową u boku słynnego profesora H enryka Jordana. Widać jednak zaszłyja- kieś okoliczności, że dr Jan Bu
zek przeniósł się bliżej domu ro
dzinnego. Krótko zatrzymał się w Białej, a w 1902 r. osiadł na stałe w Dąbrowie na Śląsku Cieszyńskim, gdzie przez kilka
dziesiąt lat pełnił obowiązki le
karza gminnego i górniczego.
Rychło zasłynął z wyjątkowo ofiarnej służby lekarskiej, a w równym stopniu także jako nie
zwykle aktywny społecznik w szeregu polskich organizacji.
Największe zasługi położył w Macierzy Szkolnej. Przy wy
datnym jego poparciu doszło do założenia drugiego polskiego gimnazjum na Ziemi Cieszyń
skiej - w Orłowej. Był także za
łożycielem i pierwszym preze
sem Ogniska Polskiego w Dą
browie. Powołał też do życia Związek Staiych Strzech "Zni
cza", wspierający materialnie ubogich studentów. Zmobilizo
wany w czasie I wojny świato
wej, wrócił z niej szczęśliwie w sławie lekarza. Skutecznie ratu
jącego żołnierzy przed różnymi epidemiami. W rodzinnych stro
nach nie ominęły go jednak bo
lesne doświadczenia z powodu wybuchu konfliktu zbrojnego pomiędzy Polakami i Czechami i ostatecznego podziału Śląska Cieszyńskiego pomiędzy Cze- chosłowację i Polskę w połowie 1920 r. Dr Jan Buzek postanowił mimo wszystko pozostać w Dą
browie i ze zdwojoną energią włączył się w działalność naro
dową. Oprócz pracy w Macie
rzy Szkolnej, w Związku Har
cerstwa Polskiego, w "Sokole" i wielu różnych komórkach żyda narodow ego, zw iązał się ze Stronnictwem Ludowym, został jego prezesem i z jego ramienia, w 1929 r. został wybrany posłem do Zgromadzenia Narodowe
go w Pradze. Sześć lat później powierzono m u funkcję wice
prezesa Rady Naczelnej Pola
ków w Czechosłowacji. Siłą rze
czy, skrótowo przedstawiona li
sta funkcji wystarczająco ilustru
je niezwykłą aktywność i odda
nie dr. J. Brożka dla polskiego śro
dowiska na Zaolziu. A przecież prowadził jeszcze wykłady w szkołach z zakresu higieny, opu
blikował szereg artykułów za-, równo związanydi z wykony
waną praktyką lekarską, jak i działalnością społeczną.
Przyszła jesień 1938 r., gdy na niespełna rok zachodnia część ziemi deszyńskiej znalazła się w granicach Polski. Następna je
sień przyniosła bolesną napaść wojsk hitlerowskich na nasz kraj. Na Polaków, także z Zaol
zia, spadły pierwsze ciosy terro
ru. Dr Jan Buzek rychło przeko
nał się, jak kruche było jego prze
konanie o możliwośdadr niesie
nia pomocy innym. Wszak on nigdy nie pytał wzywającego go
pacjenta jakiej jest narodowośd.
Cieszył się też powszechnym szacunkiem. Teraz stał się ofia
rą aresztowań. 2 1 IX 1940 r. za
kończył żyde w obozie koncen
tracyjnym w Dachau. Urna z prochami dr. Jana Buzka zosta
ła złożona w grobie jego pierw
szej żony A nny córki ks. Karola Michejdy, zmarłej w 1909 r.
Metalurg
Jerzy Jan Buzek pozostawił swój chlubny ślad w zgoła zu
pełnie innej dziedzinie, w me
talurgii żelaza. Po maturze w 1895 r. udał się do znanej au
striackiej uczelni technicznej w Leoben, uzyskując ostatecznie w 1899 r. tytuły inżyniera gór
nika i hutnika. Pierwsze lata przepracował we wspomnianej Hucie Żelaza w Trzyńcu. Od 1911 r. przez resztę życia służył swoim talentem Odlewni Że
liwa w Węgierskiej Górce; ry
chło doprowadzając zakład do niezwykłego rozkwitu. Stop
niowo też, od starszego inży
niera awansował na dyrektora zakładu, a w 1923 r. na naczel
nego dyrektora Spółki Hutni
czej.
Już w Trzyńcu, inż. Jerzy Bu
zek podjął szerokie badania nad tedmologią wytopu żeliwa i budow y żeliwiaków. Wyniki tych badań opublikował w kil
ku czasopismach technicznych w kraju i zagranicą. Bezpośred
nim efektem tych badań było ustalenie optymalnej ilości po
w ietrza, potrzebnego dla za
pewnienia właściwego przebie
gu wytopu żeliwa w zależno
ści od przekroju poprzecznego pieca. Wielkość tę w literaturze fachowej przyjęto nazywać na cześć inżyniera - stałą Buzka.
Zakład Odlewniczy w Węgier
skiej Górce był zresztą dla inż.
J. Buzka kolejnym laboratorium badawczym i miejscem doko
n y w an ia śm iałych ekspery
mentów. Niemałą sensację było wówczas odlanie największej na świecie rury wodociągowej o średnicy 1, 2 m. i długości 5 m. Wiedza inżyniera podbudo
wana solidną praktyką zwróci
ła uwagę Akademii Górniczo - Hutniczej w Krakowie. Od 1927 r. inż. J. Buzek prowadził już wykłady na uczelni z zakre
su odlewnictwa, a później tak
że metalurgii wielkich pieców.
W 1933 r. habilitował się, przed
stawiają kolejną pracę pt. „Teo
retyczne uwagi o budowie i pę
dzeniu płomieniaków odlewni
czych", z którą zapoznał rów- nież uczestników Międzynaro
dowego Zjazdu Odlewników w Pradze. Dwa lata później zo
stał członkiem koresponden
tem Polskiej Akademii Nauk Technicznych. Już jako profe
sor założył Stowarzyszenie Techników Odlewników Pol
skich STOP i był jego pierw szym prezesem. Uczestniczył także w pracach Komitetu Nor
malizacyjnego przy Minister
stw ie Przem ysłu i Handlu.
Obok wielu innych, wielkie za
sługi położył w Towarzystwie Szkół Ludowych, zarówno w Zarządzie Głównym, jak i w Kole w W ęgierskiej G órce, gdzie ustanowił specjalny fun
dusz zapomogowy dla kształ
cenia ubogiej m łodzieży Ży
wiecczyzny. Dużo publikował - ktoś obliczył, że jest on auto
rem 64 prac naukowych z za
kresu swojej speqalności. Dzię
ki jego osiągnięciom, polska szkoła odlew nictw a stopów żelaza wysunęła się na czołowe miejsce w świecie.
Prof. Jerzy Jan Buzek zmarł 9 I I 1939 r. i został pochowany na cieszyńskim cmentarzu ko
munalnym. Wraz z jego śmier
cią technika polska poniosła wielką stratę.
Już na marginesie w spo
mnijmy, że z jeszcze innej ga
łęzi tego ro d u w yw odzi się obecny premier Rzeczypospo
litej, prof. Jerzy Buzek. Ale to już osobny temat.
Władysław Sosna
Czy m ożliwe jest pojednanie?
ue zaangażowanie się m rzecz pojednania: Pojednanie- dar Boga i zrodto nowego życia.
P o d c z a s D r u g ie g o Z g r o m a d z e n i a E k u m e n ic z n e g o E u r o p y , k tó r e o d b y ło s ie w G r a z u , w c z e r w c u 1997 r o k u , w ) d a n o d o k u m e n t z a t y t u ł o w a n y '" C h r z e ś c ija ń s k ie z a a n g a ż o w a n i e s ię n a r z e c z p o je d n a n ia : P o - j e d n a n i e d a r B o g a i ź ro d io n o w e g o ż y c ia " . O d te g o c z a s u te m a t p o j e d n a n i a to w n r z ) s z v w ie k i s p o t k a - t i o m e ł u m m ic z n y m : je s t p r z e d m i o t e m d y s k u s ji. W p a r a f ii e w a n g e lic k o - a u g s b u r s i iej w iC rak o w ie d o k u m e n t z G r a z u s ta l s ie b a z ą d o sześ< i u s p o tk a ń d \ s k u s y jn v c h ( g r u d z i e ń 1998 - c z e r w ie c ! 999). P re - z e n t o u a n s p o n i ż s z ) c y k l a r t y k u ł ó w je s t re la c ją z ty c h ż e .
CZĘSC IV
ZROZUMIEĆ NOWE RUCHY RELIGIJNE
C
zytając „Orędzie" z Grazu nie sposób oprzeć się w rażeniu, że pragnie ono objąć wszystkich i wszyst
ko. Nie chodzi więc tylko o po
wtórzenie pewnych tematów, dosyć szeroko dyskutowanych już wcześniej, ale także o spoj
rzenie na problem y całkiem nowe i wcale nie mniej ważne.
Takim tematem jest chociaż
by kwestia nowych mchów re
ligijnych, sprawa nowa i nieno
wa, bo tzw. sekty istniały jesz
cze przed powstaniem chrześci
jaństwa (były grupą w obrębie danej religii). Od pewnego cza
su można zauważyć wzrost za
interesowania nowymi mchami religijnymi związany z sytuacją końca wieku i wymieszaniem się elementów różnych kultur.
Współczesny człowiek zaczął poszukiwać własnej
tożsamości,
a w tych poszukiwaniach czę
sto czuje się samotny. Może więc zwrócić się ku wspólnocie, któ
ra obiecuje, ale także daje, ciepło, akceptację i pomoc w trudnych sytuacjach życiowych. Są tacy, którzy znajdują to wszystko w chrześcijaństwie, ale są też tacy, którzy nie mogą odnaleźć się w tej instytucji, która zrzesza masy i często pomija jednostkę. Nie jest już dzisiaj prawdą, czego do
wiedli psychologowie, że istnie
je tylko pewien typ charaktem podatny na działalność nowych ruchów religijnych. Czasami grupy społeczne czy bardziej zinstytucjonalizowane mają w swoim gronie osoby z tenden
cjami psychotycznymi. Jak w każd y m p rz y p a d k u istnieją wyjątki i gdybyśmy chcieli zna
leźć w jakiejś nieformalnej gra
pie kogoś niezrównoważonego emocjonalnie to zapewne nam by się to udało.
Wraz z zainteresowaniem nowymi ruchami religijnymi,
pojawiła się też niechęć i stereoiypy,
które powtarzane są w mediach i literaturze na ten temat. Nie tylko nie mówi się o pojedna
niu, ale zapomina się o podsta
wowych prawach człowieka - prawie do wolności myśli, su
mienia i wyznania. W kwestii nowych ruchów religijnych po
trzebne jest więc nowe spojrze
nie w duchu pojednania i ak
ceptacji, które nie wyklucza jed
nak „-poszukiwań sprawiedliwości i prawdy".
Termin „nowe ruchy religij
ne" jest stosunkow o now y i chyba bardziej trafny niż do
tychczas stosowane słowo „sek
ta", które nabrało w yraźnie ujemnego charakteru. Mimo to pragnę podać definicje obu tych określeń. Wiele jest definicji
„sekty”, gdyż samo słowo poja
wiło się jeszcze zanim zaistnia
ło chrześcijaństwo, początkowo także zwane sektą. Słowo po
chodzi z łaciny, wyprowadza się je od następujących słów:
„secta" - kierunek, postępowa
nie, stronnictwo, „secare" - od
cinać, rozdzielać „seyuor" - iść za kimś. Sekty - jak stwierdza Ersnt Troeltsch w „Die Sozial
lehren der christlichen Kirchen und Gruppen" - to takie odróż
niające się od oficjalnego Kościoła grupy, które zachowując określone elementy idei chrześcijańskiej uj
mują je i kultywują w oderwaniu od innych, czyniąc to w taki spo
sób, że w konsekwencji przeciwsta
wiają się doktrynie Kościoła panu
jącego i wyłamują się ze wspólno
ty, którą on stanowi." Soq'ologia, jak i religioznawstwo używają (lub używały) tego pojęcia tak
że w stosunku do grup społecz
nych lub grup w obrębie danej
religii. „Naiue ruchy religijne" to wewnętrznie zróżnicowany zespól organizacji, z których większość po
jawiła się w dzisiejszej postaci zv drugiej połowie naszego wieku, i które oferują zwykle pewien rodzaj odpowiedzi na fundamentalne py
tania natury religijnej, duchowej i filozoficznej (Eileen Baker, Nowe ruchy religijne). Ta definicja uak
tualnia sprawę, poszerza per
sp ek ty w ę i w ydaje się być obiektyw na. W tem acie n o wych ruchów religijnych nie często jednak stosuje się defini
cje o charakterze obiektywnym.
Tworzy się raczej własne, nada
jąc im charakter powszechny, jak np. definicja p. Ryszarda Now aka z Komitetu Obrony Przed Sektami, który w progra
mie TY określił sektę jako
„grupę przestępczą, która nazyw a siebie religią."
W praktyce więc o wiele czę
ściej używa się słowa „sekta" i z góry przesądza się o ujemnym wpływie danej grupy. W tym miejscu można by zapytać dla
czego tak się dzieje. Jest to zwią
zane z niewiedzą, brakiem ak
ceptacji, ze strachem przed in
nością. Wielokrotnie praw da o danym stowarzyszeniu zostaje przekształcona i poddana „spo
łecznej o&ró&ce ". Nie widzi się już nic poza zagrożeniem , jakie grupa stanowi. Zapomina się, że to właśnie do tych grup moż
na wstąpić w wyniku świado
mego wyboru. Mało kto prze
cież rodzi się członkiem sekty.
Ten artykuł nie ma na celu idealizaql nowych ruchów re
ligijnych i przekonania wszyst
kich, że powinni do nich nale
żeć. Chodzi raczej o to, by za
stanowić się jakie są źródła na
szych uprzedzeń i czy w jakiś sposób można się z nimi upo
rać. Należy jednakpamiętać, że
nowe ruchy religijne nie są jednolitym tworem.
Jak sama definicja wskazu
je to nie jedna organizacja, a ze
spół organizacji. Każda z nich m a inne założenia i zasady, każda odwołuje się do innej religii lub filozofii niejedno
krotnie zupełnie obcej miesz
kańcom Zachodu. W związku z różnorodnością poglądów i sp o so b am i d ziałan ia, NRR można podzielić na szkodliwe, destrukcyjne i nieszkodliwe, niedestrukcyjne. Eileen Baker pisze o sytuacjach „potencjal
nie" niebezpiecznych, które mogą wskazywać na szkodli
wość sekty: „1) Odcięcie się ru
chu (pod względem geograficz
nym lub społecznym) od reszty społeczeństwa, 2) Stopniowe uza
leżnienie się konwertyty od defi
nicji i ocen rzeczywistości podsu
wanych przez ruch, 3) Ustana
wianie przez ruch ostrych, niewe- ryfikowalnych rozgraniczeń po
między 'nami' i 'nimi', 'boskimi' i 'szatańskimi', 'dobrym' i 'złym ', itp., 4) Podejmowanie przez inne osoby istotnych decyzji dotyczą
cych życia konwertytów, 5) Pod
pieranie się przez przywódców bo
skim autorytetem dla uzasadnie
nia swoich działań i żądań, 6) Dą
żenie przywódców do osiągnięcia jedynie słusznego celu w jedynie słuszny sposób". („Nowe ruchy religijne" s.213-214).
Istnieją grupy niebezpieczne, które łamią prawa człowieka i można zauważyć ich szkodliwe działania na członków (jak cho
ciażby „Niebo"). Każdą grupę powinno się badać oddzielnie i dopiero po zbadaniu ostrzegać o jej szkodliwości (pocieszające jest, że powstają centra informa-
9