• Nie Znaleziono Wyników

Podczas swego stosunkowo krótkiego okresu pracy z grupami w latach 40-tych W.R. Bion sformułował wnioski, które wyprzedzały o szereg lat psychoanalityczne teorie dotyczące przeciwprzeniesienia i roli analityka. Bion pisał: „To właśnie w leczeniu grupowym wiele interpretacji musi być formułowanych na podstawie siły emocjonalnych reakcji analityka.

Wierzę, Ŝe reakcje te są zaleŜne od faktu, Ŝe analityk w grupie jest odbiorcą tego, co Melania Klein (1946) nazwała identyfikacją projekcyjną i Ŝe ten mechanizm odgrywa bardzo waŜną rolę w grupach” (1961, s. 149).

Warto przypomnieć, Ŝe doświadczenia Biona z grupami miały miejsce przed pojawieniem się publikacji psychoanalitycznych, które mówiły o tym, Ŝe reakcje emocjonalne analityka mogą być cennym instrumentem w rozumieniu nieświadomości pacjenta (pogląd ten explicite sformułowała Paula Heimann w swym artykule z 1950 roku, artykule który wzbudził wówczas wiele kontrowersji i obiekcji).

Bion miał inne cele w odniesieniu do grupy niŜ Foulkes, choć były między nimi równieŜ podobieństwa i zbieŜności. Jak sformułował to Robert D. Hinshelwood (1999) celem Biona było „...ontologiczne badanie: jaka jest natura grupy? I jakie jest miejsce osoby w grupie złoŜonej z innych osób?”. Bion uwaŜał, Ŝe „...takie badanie, samo w sobie, ma leczące właściwości, poniewaŜ rozwija dojrzałość członków grupy, którzy podjęli się takiego badania”. (s. 481).

Pisząc o swej pracy z grupami Bion dotykał kwestii toŜsamości analityka i jego roli w grupie. Pisał (1961): „Wydaje mi się, Ŝe doświadczenie przeciwprzeniesienia ma całkiem wyraźną jakość, która powinna umoŜliwić analitykowi odróŜnienie sytuacji, w której jest obiektem identyfikacji projekcyjnej, od sytuacji w której takim obiektem nie jest. Mianowicie analityk czuje (w tej pierwszej sytuacji – przyp. T.K.), Ŝe jest manipulowany tak, by odgrywał rolę, jakkolwiek trudną do rozpoznania, w czyjejś fantazji – lub teŜ analityk czułby Ŝe tak jest, gdyby nie to co patrząc wstecz mogę tylko nazwać przejściową utratą wglądu, poczuciem doświadczania silnych emocji i zarazem przekonaniem, Ŝe ich istnienie jest w pełni uzasadnione przez obiektywną sytuację, bez potrzeby uciekania się do zawiłego wyjaśnienia ich przyczyny”.

I dalej: „UwaŜam, Ŝe zdolność do otrząśnięcia się z takiego otępiającego poczucia rzeczywistości, które towarzyszy takiemu stanowi, jest czymś, czego głównie potrzebuje analityk w grupie – jeŜeli jest on w stanie to zrobić, znajdzie się w pozycji by dać to co uwaŜam za prawidłową interpretację...” (s. 149). (podkreślenie moje – T.K.)

Zatem według Biona zdolność do otrząśnięcia się z tego „otępiającego poczucia rzeczywistości”, w którym czujemy, Ŝe zjawiska, które obserwujemy w grupie są oczywiste, zrozumiałe „same przez się” i nie wymagają od nas uciekania się do „zawiłego wyjaśnienia ich przyczyny”, jest podstawowym warunkiem do tego, by analityk grupowy mógł

funkcjonować w grupie jako analityk grupowy. Zarazem warunek ten pokazuje, jak sfera toŜsamości analityka grupowego jest nieodmiennie uwikłana w jego pracę w grupie.

Ten rodzaj zdominowania umysłu analityka przez „otępiające poczucie rzeczywistości”

jest jedną stroną monety, której bliŜej przyjrzę się za chwilę. Co jest drugą stroną monety, jeŜeli chodzi o toŜsamość analityka w grupie? Innymi słowy, co jest „otępiane” w naszym umyśle i w naszej toŜsamości podczas pracy z grupą?

Moim zdaniem, fundamentem toŜsamości analityka w grupie jest jego zdolność do utrzymywania myślącej relacji z wewnętrznym obiektem, jakim jest analiza grupowa rozumiana tu jako źródło określonej prawdy, do której – w odniesieniu do indywidualnych członków grupy oraz grupy jako całości – analityk grupowy chce się zbliŜyć. Ten wewnętrzny obiekt jakim jest analiza grupowa dla analityka grupowego moŜe być róŜnie reprezentowany w jego umyśle w sposób świadomy i nieświadomy jako, na przykład, jego własny analityk grupowy, superwizor, ośrodek szkolący itd. Dla mnie istotne jest to, na ile analityk grupowy podczas sesji jest w stanie myśleć o swoich doświadczeniach w grupie i o doświadczeniach innych uczestników grupy. Takie myślenie moŜna by porównać do wewnętrznej rozmowy, do relacji z obiektem innym niŜ pacjent i grupa. Relacja taka pozwala z jednej strony terapeucie zachować kontakt z pacjentami i z grupą, a zarazem nie dać się totalnie zdominować projekcjom grupy, zachować potrzebny do terapeutycznego funkcjonowania dystans, tak samo jak do terapeutycznego funkcjonowania potrzebna jest empatia z przeŜyciami członków grupy.

R.D. Hinshelwood (1994) uŜywa terminu „refleksyjna przestrzeń” w odniesieniu do takiego aspektu grupy, w którym „członkowie (grupy) wiąŜą się emocjonalnie ze sobą i z której mogą wyłaniać się osobowości” (s.96). Analityk grupowy potrzebuje stale odnawiać i podtrzymywać w sobie podobną „refleksyjną przestrzeń”, na której waŜną cechę zwróciłem uwagę przed chwilą i do której będę jeszcze wracał w dalszej części mojego referatu.

Myślę, Ŝe wszyscy moŜemy sobie przypomnieć takie sytuacje z naszej pracy z grupami, gdy opisywana tu przeze mnie moŜliwość myślenia o grupie podczas sesji grupowej była powaŜnie naruszona, jeŜeli nawet nie całkowicie wyeliminowana. Nasuwa się waŜne pytanie:

co w grupie jest podstawą dla takiego doświadczenia analityka, które w tak istotny sposób narusza jego toŜsamość i zdolność do myślenia oraz funkcjonowania jako analityk grupowy?

Wróćmy znowu do Biona. UwaŜał on, Ŝe gdy spotykają się dwie osoby, rozpętuje się

„emocjonalna burza”. Myślę, Ŝe spostrzeŜenie to jest tym bardziej prawdziwe, gdy spotyka się sześć, siedem, czy osiem osób, tak jak ma to miejsce w małej grupie analitycznej. Gdy w takiej grupie ludzie spotykają się i wchodzą ze sobą w kontakt, lub nawet gdy starają się tego kontaktu unikać, powstaje trudna emocjonalnie sytuacja, w której – trawestując znane powiedzenie – członkowie grupy starają się, Ŝeby „z czegoś złego wyszło coś dobrego”. To psychoanalizą pacjentów psychotycznych i „borderline”. Swoje odkrycia Bion opisał później w kontekście róŜnic między „psychotyczną częścią osobowości” i „nie-psychotyczną częścią osobowości” (1957). UwaŜał, Ŝe osoba moŜe stawić czoła „emocjonalnej burzy” starając się być świadomą i starając się myśleć o swoich doświadczeniach albo teŜ moŜe odciąć się od

swych przeŜyć, atakując swoją zdolność do myślenia i postrzegania swoich stanów psychicznych. Podobną sytuację moŜemy obserwować w grupach.

MoŜna by tę sytuację sformułować tak, Ŝe na jakimś poziomie kontakt jednej osoby z drugą osobą w grupie jest dla obu tych osób nieodmiennie zaburzający, z tego względu, Ŝe kontakt z tym, Ŝe druga osoba ma swój własny umysł – swoje własne myśli, uczucia i wyobraŜenia – jest zarazem doświadczeniem, Ŝe ta osoba jest psychologicznie odrębna.

Doświadczenie odrębności drugiej osoby ma szereg waŜnych konsekwencji emocjonalnych poniewaŜ rodzi uczucie zaleŜności, zazdrości, zawiści, frustracji, tęsknoty itd., a jeŜeli chodzi o osoby z którymi pracujemy w grupach, jest to często szczególnie trudne i nieprzyjemne doświadczenie. PrzeŜycie, Ŝe inna osoba ma swój umysł, musi być zatem często w grupie odrzucane (to odrzucenie ma róŜne formy), co prowadzi do dobrze nam znanego z grup wraŜenia wzajemnego odcięcia się członków grupy od siebie, pokawałkowanej komunikacji, wrogiego milczenia itp.

Zarazem jednak trzeba zauwaŜyć, Ŝe na wczesnym etapie rozwoju grupy członkowie grupy szukają podobieństw między sobą i starają się ignorować róŜnice, bo na tym etapie róŜnice są dla grupy psychologicznie zbyt trudne do przyjęcia. Nieświadomą tendencją grupy jest wówczas pomijanie róŜnic, poniewaŜ dla Ŝycia grupy i jej rozwoju ich pełne wydobywanie i uświadamianie sobie byłoby zbyt zagraŜające. Jest to ten aspekt Ŝycia grupy, który terapeuta grupowy powinien widzieć i respektować.

Podsumowując swoje doświadczenia z grupami i mając do dyspozycji świeŜo zdobyte wglądy dotyczące mechanizmów psychicznych psychotyków Bion (1955) stwierdził, Ŝe regresywne stany grupy, które nazwał „podstawowymi załoŜeniami” są oparte na mechanizmach psychotycznych, które odkrył w swej indywidualnej pracy z pacjentami psychotycznymi. Bion stwierdził, Ŝe w grupie istnieje pewna „pula” przeŜyć, która powstaje w anonimowy i nieświadomy sposób z tego, co wkładają do grupy jej członkowie. Taką

„pulę” Bion nazwał „mentalnością grupową” i stwierdził, Ŝe „mentalność grupowa” jest

„maszynerią wzajemnej komunikacji, która jest zaprojektowana po to, by zapewnić, Ŝe Ŝycie grupy przebiega zgodnie z podstawowymi załoŜeniami” (1961, s. 65). Innymi słowy, jest to taki poziom funkcjonowania grupy, w którym struktura komunikacji w grupie oparta jest na utrzymywaniu dominacji mechanizmów psychotycznych. Za chwilę dokładniej pokaŜę jak to się przejawia w grupie i jaki ma związek ze stanem umysłu analityka grupowego.

Bion próbował znaleźć odpowiedź na pytanie, co jest podstawową cechą psychotycznej mentalności. W kontekście naszej dzisiejszej refleksji nad grupami moŜna by powiedzieć, Ŝe odpowiedź, którą znalazł, dotyczyła dwóch rzeczy: po pierwsze ataku na zdolność myślenia, tak aby bolesne stany psychiczne nie mogły być postrzegane przez podmiot, bo nie ma on juŜ wtedy (ogólnie rzecz biorąc) czym ich postrzegać, i po drugie – co jest tylko innym sposobem powiedzenia tego samego – ataku na zdolność wiązania.

Bion uwaŜał, Ŝe głównym czynnikiem róŜnicującym funkcjonowanie psychotyczne od nie-psychotycznego jest „... atak na ego i matrycę myślenia” (Grinberg, 1980, s. 26).

Zdolność wiązania juŜ na bardzo podstawowym poziomie róŜnych elementów psychicznych prowadzi do rozwoju myślenia i umoŜliwia symboliczną komunikację z sobą samym i z innymi osobami.

Oczywiste jest, Ŝe zdolność ta jest czymś podstawowym dla rozwoju grupy, a według Foulkesa jednym z podstawowych zadań analityka jest pomoc w rozwijaniu komunikacji w grupie.

Foulkes stworzył termin „matryca grupowa”, przez który rozumiał „psychiczną sieć komunikacji, która jest wspólną własnością grupy...” (1990, s. 182) lub „...operacyjną podstawę wszelkich relacji i komunikacji” (1965, s. 118). Foulkes podkreślał w ten sposób

terapeutyczną rolę rozwijających się na róŜnych poziomach w grupie znaczących powiązań między członkami grupy. Jako jedno z podstawowych dla rozwoju grupy Foulkes widział zjawisko „rezonansu” między członkami grupy: „reakcji, która zawsze wiernie i trafnie odbiera nieświadome znaczenie i ‘długość fali’ pobudzającego ją wydarzenia” (1990, s. 299).

Myślę, Ŝe to właśnie taka dynamiczna sieć nieświadomych i świadomych powiązań w grupie („matryca grupowa”) stoi w opozycji do takiego aspektu funkcjonowania grupy, który Bion określił mianem „mentalności grupowej”. Psychotyczny aspekt funkcjonowania grupy obejmuje atak na matrycę grupową, tak jak rozumiał ją Foulkes, co jest ściśle związane z tym, Ŝe psychotyczna część osobowości pacjenta w grupie atakuje matrycę jego własnego myślenia – jego zdolność wiązania ze sobą róŜnych treści psychicznych oraz same powiązania między róŜnymi stanami wewnętrznymi. W tym sensie psychotyczność grupy („mentalność grupowa”

w terminologii Biona) jest inną stroną psychotyczności jednostki, tyle Ŝe zintensyfikowaną poprzez efekt „puli” stworzonej przez nieświadomy wkład innych osób w grupie, które wnoszą do grupy swoje psychotyczne mechanizmy funkcjonowania.

Postaram się teraz zilustrować te skomplikowane kwestie teoretyczne dwoma krótkimi przykładami klinicznymi zaczerpniętymi z artykułu Hinshelwooda (2003). Pierwszy przykład pokazuje grupę, której członkowie są „dostrojeni” emocjonalnie do siebie i mimo Ŝe są ze sobą w konflikcie i z pewnością nie jest to obraz międzyludzkiej harmonii, to jednak członkowie grupy pozostają ze sobą w emocjonalnym kontakcie i „pracują” nad znaczeniem tego, co się dzieje w grupie.

Dwaj męŜczyźni w grupie dyskutowali trywialny szczegół dotyczący pracy remontowej nad samochodem, który naleŜał do jednego z nich. Pan „A” opisał kłopot jaki miał z zardzewiałą śrubą. Pan „B” opowiedział o tym, jak sam kiedyś miał taki problem i poradził sobie z nim waląc w śrubę młotkiem. Pan „B” wydawał się zadowolony z siebie, gdy opowiedział o tym. Inny męŜczyzna, Pan „C” roześmiał się cicho i zwrócił Panu „B” uwagę na jego uczucie dumy z siebie. Pan „A” wydał się tym zaskoczony i potem trochę rozzłoszczony, gdy zdał sobie sprawę z tego, Ŝe dał Panu „B” okazję do uczucia zadowolenia z siebie. Powiedział Panu „B”, Ŝe to nie było Ŝadne rozwiązanie walić młotkiem w śrubę i wyjaśnił dlaczego. Było jasne, Ŝe chce „zdołować” Pana „B”. Dwie kobiety w grupie przyglądały się temu męskiemu sparringowi z pewną fascynacją. Jedna z nich powiedziała:

„MęŜczyźni!” z drwiącą rozpaczą w głosie. Druga kobieta powiedziała, ze jej mąŜ wrócił niedawno z meczu piłkarskiego z siniakiem na policzku, o którym nie chciał nic mówić. (s.

187)

Drugi przykład pokazuje członków grupy, którzy „wcinają się” wzajemnie w swoje wypowiedzi i emocjonalnie odcinają od siebie. W sensie emocjonalnym brak jest powiązań, nie ma mowy o emocjonalnym spotkaniu między osobami w tej grupie.

Pani „X” opisała wydarzenie, w którym jej mąŜ miał awanturę z jej matką. Inna kobieta w grupie , Pani „Y” odczekała aŜ ta opowieść się skończy i natychmiast poprosiła o daty nadchodzącej przerwy w terapii. Zostały one niedawno podane w grupie. Terapeuta zwrócił grupie uwagę na to, jak Pani „Y” ucięła opowieść Pani „X”. Powiedział takŜe, Ŝe Pani „Y”

wycięła ze swej pamięci daty dotyczące przerwy. Pani „Y” natychmiast zwróciła się z tym pytaniem do innej osoby w grupie. MęŜczyzna zaczął opowiadać o swojej teściowej, pozornie podąŜając za Panią „X”, jednak faktycznie był zupełnie pochłonięty swoją opowieścią – bardziej starał się wyszukać dla siebie matkę w grupie, poniewaŜ w dzieciństwie na długie okresy był oddzielany od matki. (s. 188)

Jak to, co powiedziałem do tej pory, ma się do interesującego nas dzisiaj tematu toŜsamości analityka grupowego?

OtóŜ, moim zdaniem psychotyczny aspekt funkcjonowania grupy i konflikt między tym psychotycznym aspektem a zdrowszą częścią grupy znajduje swój wyraz w umyśle analityka grupowego podczas sesji (a niekiedy jeszcze długo po jej zakończeniu). Z jednej strony moŜna by mówić o sytuacji, w której analityk jest w stanie myśleć o grupie, stawiać w swych myślach róŜne hipotezy dotyczące tematów pojawiających się w grupie, tematów które mają swoją dynamikę i swoją określoność; jest w stanie sformułować – najpierw w sobie, potem wobec grupy – interpretację dotyczącą tego, co obserwuje w grupie; jest w stanie integrować w sobie róŜne strony własnego doświadczenia w grupie w danym momencie: swoje uczucia, swoje myśli, swój stan fizyczny oraz wypowiedzi i zachowania uczestników grupy.

Z drugiej strony, czasem mamy do czynienia z sytuacją, w której analityk grupowy czuje się „bombardowany” róŜnymi kawałkami przeŜyć, które nie mają dla niego sensu, a zarazem czuje, Ŝe sama zdolność nadawania sensu temu, co przeŜywa i obserwuje jest jakby nieobecna. W jego doświadczeniu wewnętrznym brakuje przestrzeni. PrzeŜywa to, co Bion nazwał „otępiającym poczuciem rzeczywistości” – czuje, Ŝe obserwowane zjawiska w grupie istnieją bez głębszego znaczenia i Ŝe nie ma „ potrzeby uciekania się do zawiłego wyjaśnienia ich przyczyny”. W takich sytuacjach próby interpretacji podejmowane przez analityka – nawet gdy juŜ one nastąpią – spotykają się często ze strony grupy ze zdumieniem, skrywaną wrogością, pobłaŜliwym uśmiechem, niemal kpiną – analityk ma poczucie, Ŝe jest kimś „z innej planety”. Ze strony grupy odbiera mniej więcej taki komunikat: po co mówić tak zawile o sprawach, które są tak proste i oczywiste? Po co wprowadzać jakieś zamieszanie i wygłupiać się z tymi psychoanalitycznymi teoriami? MoŜna by powiedzieć, Ŝe w takiej sytuacji analityk grupowy swoim wysiłkiem interpretacyjnym i swoim myśleniem ingeruje w

„maszynerię wzajemnej komunikacji, która jest zaprojektowana tak, by zapewnić aby Ŝycie grupy przebiegało zgodnie z podstawowymi załoŜeniami” (Bion).

MoŜna by rzec, Ŝe w tym pierwszym przypadku analityk czuje, Ŝe moŜe w grupie „mieć swój umysł” – miejsce w sobie, w którym moŜe poddawać psychicznej „obróbce” róŜne swoje doświadczenia z kontaktu z grupą.

W tym drugim wypadku analityk w róŜnym stopniu odczuwa brak swego umysłu – miejsca, gdzie mogą w twórczym stosunku być ze sobą jego myśli i jego myślenie o grupie.

MoŜna by nawet powiedzieć więcej: gdy analityk stara się mimo wszystko myśleć i pokazuje grupie efekt tego myślenia w formie interpretacji, pojawienie się umysłu analityka w grupie, która porzuciła swój umysł, jest dla wszystkich bardzo niepokojącym i wręcz szokującym przeŜyciem.

Chciałbym teraz przedstawić dwa krótkie przykłady z ambulatoryjnej długoterminowej grupy, którą prowadzę, by zilustrować niektóre z powyŜszych kwestii.

W grupie jest siedem osób, dwóch męŜczyzn i pięć kobiet. Grupa istnieje od roku, przy czym kilka osób doszło po wakacjach na miejsce tych pacjentów, którzy nie wrócili do grupy po wakacjach i przerwali terapię. W tym sensie jest to grupa, której członkowie czują się bardzo niepewnie co do moŜliwości związania się ze sobą na dłuŜej. Zarazem moŜna zauwaŜyć, przewaŜnie nieświadome dla samych pacjentów, bardzo duŜe wzajemne oczekiwania dotyczące bliskości i zaspokojenia waŜnych potrzeb emocjonalnych. Sytuacja ta budzi sporo obaw i napięć, takŜe we mnie.

Na tę sesję przyszli wszyscy, co jest raczej rzadkością w tej grupie. Jeden z dwóch męŜczyzn – pan N. – spóźnił się kilka minut. Pana N. nie było na ostatnim spotkaniu grupowym, co wzbudziło w grupie obawy Ŝe moŜe on „wypaść” – w ostatnim czasie chodzi

„w kratkę” tłumacząc to koniecznością wyjazdów słuŜbowych poza Warszawę. Jednocześnie pan N. opowiadał sporo ostatnio o swoim związku, o tym, Ŝe nie moŜe zrealizować danej

dziewczynie obietnicy ślubu i waha się czy nie wycofać się w ogóle z tego związku, czy to jest „kobieta dla niego”.

Początek sesji zajęła młoda kobieta – pani B. – która wyjaśniła dlaczego nie było jej na dwóch ostatnich spotkaniach: myślała o rezygnacji z grupy. Jednak ostatnio poczuła się rozbita psychicznie i zdecydowała się przyjść. Mówiła teŜ chwilę o konflikcie między swoją mamą, która mówi jej by nie wychodziła z domu, bo to źle działa na chorego ojca (według relacji pacjentki mama spędza całe dnie poza domem), a chłopakiem który uwaŜa, Ŝe pani B.

jest zbyt zaleŜna od swej matki. Matka pani B. twierdzi, Ŝe chłopak chce ją uzaleŜnić od siebie.

W trakcie tej opowieści wszedł pan N. Chwilę przysłuchiwał się opowieści pani B. Po chwili drugi męŜczyzna w grupie – pan M. – zwrócił się do niego ze spokojnym pytaniem, dlaczego nie było go ostatnio? Czy nie brakowało mu grupy? Czy nie potrzebował jej? Pan N.

szorstko odparł, Ŝe „u niego było to prostsze, bo miał delegacje”. Potem ostrym tonem rzucił w kierunku milczącej grupy: „Przyjęte?!”.

W grupie zapanowała pełna napięcia i konsternacji cisza. Miałem wraŜenie, Ŝe to

„przyjęte?!” – agresywne, nie znoszące sprzeciwu i tak naprawdę nie oczekujące odpowiedzi – uderzyło jak pocisk w dopiero zawiązującą się na tej sesji siateczkę wzajemnych powiązań, zaufania i słuchania siebie. Poczułem się oszołomiony, zaniepokojony i niezdolny do myślenia.

Ten krótki przykład pokazuje, moim zdaniem, ten rodzaj funkcjonowania grupy, reprezentowany tu przez pana N. i jego „Przyjęte?!”, który moŜna by określić jako psychotyczny. Pan N. nie jest w stanie przyjąć pytania ze strony grupy dotyczącego jego uczuć do grupy, a zwłaszcza jego potrzeby zaleŜności. Przypuszczam, Ŝe poczuł się zaatakowany i obwiniony, wikłany w coś, co przeŜywał jako niebezpieczne dla siebie. Grupa ma „przyjąć” jego „wyjaśnienie” jako „proste” i nie wymagające zbędnych i skomplikowanych tłumaczeń. Jest to bardziej „knebel” dla grupy niŜ odpowiedź, która moŜe być początkiem rozmowy i myślenia. Silne było we mnie wraŜenie, Ŝe wykrzyknik pana N.

był jak pocisk, który uderza w zdolność refleksji grupy nad tym, co dzieje się w grupie. Efekt uderzenia tego „pocisku” odczułem na sobie. Efekt wypowiedzi pana N. poczułem bardziej jako fizyczne działanie, które uniemoŜliwiło mi w tamtej chwili myślenie.

Drugi nieco dłuŜszy przykład pochodzi z nieco późniejszego okresu. Na początku sesji były tylko dwie kobiety, po kilku minutach pojawiła się trzecia. Po następnych kilku przyszedł pan M. Jedna kobieta zawiadomiła grupę tydzień wcześniej, Ŝe nie będzie jej dzisiaj z powodu spraw słuŜbowych. Chwilę zastanawiali się czy czekać na pozostałych, czy zaczynać, padło w moim kierunku pytanie, co robić? Odparłem, Ŝe juŜ zaczęliśmy i miałem wraŜenie, Ŝe członkowie grupy odebrali to jako pozwolenie na rozpoczęcie „właściwej”

części sesji.

Jedna z kobiet – młoda męŜatka, nazwę ją panią A. – rozpoczęła długą opowieść tym, Ŝe ostatnio wpada w złość i obawia się, Ŝe ponownie moŜe mieć objawy depresyjne. Jej mąŜ ma bardzo mało czasu dla niej, pracuje długie godziny w swej nowej pracy, wraca do domu późnym wieczorem. Co więcej, jest zadowolony ze swej nowej pracy i z relacji z ludźmi,

Jedna z kobiet – młoda męŜatka, nazwę ją panią A. – rozpoczęła długą opowieść tym, Ŝe ostatnio wpada w złość i obawia się, Ŝe ponownie moŜe mieć objawy depresyjne. Jej mąŜ ma bardzo mało czasu dla niej, pracuje długie godziny w swej nowej pracy, wraca do domu późnym wieczorem. Co więcej, jest zadowolony ze swej nowej pracy i z relacji z ludźmi,

Powiązane dokumenty