Często w praktyce klinicznej, w relacji lekarz-pacjent obserwujemy sytuacje stanowiące przykłady tzw. poszerzonego ojcostwa, wybiegają cego poza więź biologiczną. Relację tę m ożna rozpatrywać na poziomie emocjonalnym, poznawczym i społecznym.
Zwykle pacjent w sytuacji poważnej, przewlekłej choroby, czując się bezradny i emocjonalnie zregresjonowany chorobą, oczekuje odwołania się do polegania na miłości drugiej osoby i okazywanej dobroci. Co p o zostaje w zgodności z potrzebą bycia kochanym. C hory odwołuje się do więzi terapeutycznej z lekarzem, oczekuje klimatu zaufania, szacunku, zainteresowania. Znajdujemy w tym często trudnym do zwerbalizowania stanie emocjonalnym elementy relacji przeniesieniowej do wczesnej rela cji m atka-dziecko, do „śladów miłości pierwotnej” (Le Doux, 2000).
Relacja lekarz-pacjent może stanowić istotny element leczący, zwłasz cza kiedy lekarz posiada świadomość własnej emocjonalności, wykazuje wysoki stopień kongruencji, empatii oraz spolegliwości w stosunku do pacjenta (LeShan, 2008).
Profesor dr W iktor Dega zrezygnował z funkcji rektora Akademii Me dycznej w Poznaniu, aby być bliżej swoich chorych. Przeznaczył w całości światową Nagrodę Alberta Laskera na rozbudowę Kliniki Rehabilitacji.
134 Małgorzata Chodak
On nie tylko leczył swoich pacjentów, ale im towarzyszył w życiowych problemach i wspomagał w każdej możliwej sytuacji. Kiedy przychodził do chorych po zabiegach operacyjnych, mówili, że ustępował im ból (Chodak, 2002b).
W książce Wiktor Dega znany i nieznany wydanej przez Wydawnictwo Akademii Medycznej im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu w 2000 roku, w przedmowie czytamy (Stasiewicz-Jasiukowa, 2000):
Jeden z największych obrazoburców i ekscentryków w dziejach m edycy ny, Philippus A. Th. Paracelsus (1493-1541), zaliczany do najw ybitniej szych lekarzy wszechczasów, uważał, że: N ajw yższą wartością w leczeniu
jest miłość. To miłość daje natchnienie w medycynie i bez niej nie m ożna być praw dziw ym lekarzem.
Twierdził też, że gdy serce poszukuje wielkiej miłości, nie znajdzie ni
gdzie większej n iż u lekarza.
W drugiej połow ie XX w ieku, dzięki Profesorow i W iktorze Dedze (1896-1995), m iłość, w spółczucie oraz najwyższej pró b y h u m a n izm rozśw ietlały m yśl i d uch zarów no poznańskiej, ja k i polskiej m edycy ny.
Przedstawione poniżej przykłady traktują o poszerzonym doświad czeniu ojcostwa w sytuacjach granicznych, chorobach terminalnych i Zespole Stanów Bliskich Śmierci (NDE). Zawierają unikalne ilustracje i relacje chorych z materiałów prezentowanych podczas konferencji n a ukowych w Kiel, Dreźnie i Neapolu (Chodak, 1995a; 1998: 2002a).
Zarówno materiał ilustracyjny, jak i przekaz udowadniają, że odczu wanie ojcostwa w stanach głęboko zmienionej świadomości niesie ze sobą gratyfikacje na poziomie percepcji i może gwarantować komfort przejścia.
Michalina
Oto rysunek (rys. 1) chorej pięćdziesięcioparoletniej po zabiegu wą troby i wycięciu śledziony w wyniku nowotworu. Leczył ją profesor dr Ju lian Aleksandrowicz. Jeździł razem z nią na zabiegi bioenergoterapii pro wadzone przez Stanisława Nardellego. Po ciężkim zabiegu chirurgicznym profesor podarował jej małą niebieską perską kotkę. Pomimo pierwotnie złego rokowania medycznego chora m iała się dobrze. Kłopoty zdrowotne połączone z depresją rozpoczęły się po śmierci S. Nardellego i po śmierci profesora, który nie tylko był dla niej wspaniałym lekarzem, ale uosobie niem ostoi i nadziei.
136 Małgorzata Chodak
Na kolejnym rysunku (rys. 2) widzimy ogrom ną postać uśmiechniętego profesora, który ją nadal leczy i trzym a swoją rękę pomiędzy pacjentką a mną. Poprzez swoją, a odczuwaną przez chorą obecność, doradza i p o średniczy w terapii, stojąc pomiędzy nami.
Rysunek 2. Dom inująca postać Profesora w procesie psychoterapii.
Często na wielu etapach terapii relacjonowała obecność, towarzysze nie oraz szczególne zadowolenie profesora, co stanowiło wzmacniający efekt terapeutyczny. Na przykład po relaksacji i wizualizacji rysowała i pisała (rys. 3):
Rysunek 3. C hora po relaksacji z wizualizacją z kotką od Profesora
Czuję się zupełnie zdrowa, nic mi nie dolega. Jestem najszczęśliwsza. - Julek cały czas był przy mnie. Julek był bardzo zadowolony ze mnie.
Mietek
23-letni pacjent na parę dni przed śmiercią (w wyniku potworniaka) doświadczył przeżyć, które ujął w rysunku i opisał następująco:
To ja w świetle. Ci zm arli m ów ili m i, abym się nie m artw ił, poniew aż oni są ze m ną.
M oje sp otkanie z dziadziem w jasności. D ziadzio pogłaskał m n ie po głowie. Przez te n gest chciał pow iedzieć, że jest ze m n ą, p o m ag a m i i że m n ie kocha. W jasności w kolorze olśniew ającym w idziałem dwie kule
138 Małgorzata Chodak
obracające się, stykające się ze sobą. S pom iędzy n ich w ydobyw ało się światło, które załam yw ało się w krysztale, dając k olory tęczy.
Chory zmarł uśmiechnięty podczas wykonywania ćwiczeń relaksacyj nych i medytacyjnych przy muzyce.
Warto się zatrzymać przy tych opisach, gdyż w opinii zachodnich spe cjalistów, którzy je konsultowali, należą do rzadkości. Profesor psychologii Hans Eysenck uważa je za niezwykłe. Pisze o występowaniu miast ze światła i szkła, rzek ze szkła, budowli z kryształu, przesyconych światłem (Eysenck, Sargent, 1994). Według C.G. Junga kryształ jest symbolem duchowego roz woju. Jest też symbolem nieśmiertelności, niezniszczalności duchowej. Tę cza symbolizuje radosne przejście do zmiany zwanej śmiercią.
Podczas konferencji w M ontrealu w 1996 r. poświęconej problematyce um ierania i towarzyszących doznań były cytowane powyższe opisy z m o ich publikacji, o czym dowiedziałam się znacznie później (Węgrzynow ska, 1996; Brune, 2008).
Łucja
Chora, po dwóch zabiegach mózgu z powodu glejaka, na parę dni przed śmiercią miewała odwiedziny nie tylko podczas snu swoich zna jomych zmarłych.
Przebywała z nim i razem w nieznanych dla siebie wnętrzach, w zam kach na skale. Określała te spotkania jako cudowne, uszczęśliwiające doznania. Mówiła, że przebywała w przepięknej krainie baśni i chociaż bardzo chciałaby, nie potrafi tego opowiedzieć słowami. Jedynym spo sobem byłoby ujrzenie tego przeżycia razem z nią. Mówiła: „musicie to koniecznie zobaczyć razem ze m ną!”.
Małgosia
U 30-letniej chorej, z zawodu lekarza, z rozpoznaniem IV stopnia ziar nicy złośliwej, z przerzutami i wieloma komplikacjami po przeszczepie szpiku kostnego, występowały sny, w których pojawiał się Jan Paweł II. Papież otaczał ją miłością, ochroną, otuchą i bezpieczeństwem. Oto jej relacja i rysunek mandali:
W eszłam b ra m ą b ez drzw i um ieszczoną w śro d k u kam iennego b u d y n ku o jasnym , b iało-szarym kolorycie. W ew nątrz znajdow ały się piękne ogrody, otoczone m u rem z białym i kolum nam i. N a śro d k u najbliżej położonego ogro d u stała fo n tan n a, n a szczycie której znajdow ała się M atka Boża w niebieskim okryciu. Pow itał m n ie O jciec Święty. I w p ro w adził do ogrodu. R ozm aw ialiśm y - w yglądało to ja k spow iedź, o p o w iadanie m ego życia. O n chyba i ta k w szystko w iedział - w ydaw ało się, że z n a m n ie długo i nie m a m nic do ukrycia. Siedzieliśm y n a fotelach przy fontannie. Później zostałam d o prow adzona do fo n tan n y i usły szałam słowa:
- Pij tę wodę.
O jciec Święty pochylił się i zdecydow anie skłonił m n ie w k ie ru n k u tafli sadzawki. Z aczęłam pić tę w odę, n ajpierw nabierając w ręce, później b iałym plastikow ym kubkiem .
Po w ypiciu w ody doszliśm y do stojących leżaków, krzeseł (białych) i O jciec Święty p rzytulił m n ie m o c n o do serca. Był tak i duży i m ocny, a ja płakałam ze szczęścia.
(...) Staliśm y n a pięknym , og ro m n y m białym tarasie. W zyw ana do p rzeniesienia w in n e M iejsce, z tru d e m odchodziłam .
Rysunek 4. M andala przedstawiająca spotkanie z Ojcem Świętym w ogrodzie
To głęboko poruszające przeżycie zawarte w mandali stało się dla cho rej sygnałem wywoławczym dla tych obrazów, które przeżywała w unie sieniu, ulegając sile, jaka z nich emanowała. Na rysunku, będącym pre zentem dla mnie, zwraca uwagę ogród z twórczą, soczystą zielenią. Cho
140 Małgorzata Chodak
ra znajduje swoje centrum wewnętrzne, przemieniające centrum życia w ogrodzie i pije wodę ze źródła życia. Zyskuje siłę psychiczną i duchową niezbędną do kontynuowania swojej przemiany w ciężkiej skompliko wanej chorobie, znajdując się w zasięgu promieniowania ojcostwa Jana Pawła II.
Bożena
Kobieta w wieku 45 lat, przeżywająca kryzys emocjonalny, z rozpo znanym psychogennym zapaleniem skóry. Z deficytem dotyku. Matka bała się jej dotykać, gdy była małym dzieckiem, po utracie poprzedniego, które zmarło w jej ramionach. Ojciec zmarł, gdy m iała 12 lat. Jej rysunek jest próbą i symbolicznym zaznaczeniem głębokiego doznania religijne go, które przedstawia się następująco: Jest małym dzieckiem „dotknię tym” ręką Boga. Relacjonuje:
W jed n y m m om encie d o ty k Boga obudził we m n ie wiedzę, że m ogę daw ać siebie, nie odejm ując sobie siebie; jestem w ażna, czuje się silna, nie p o trzebuję ju ż nieszczęśliwego, w ew nętrznego dziecka, pożegnałam się z nim ; nie boję się przyszłości, bo czuję się zaopiekow ana; dostałam spokój, którego nie odczuw ałam od wielu lat.
Bóg był z b ro d ą, p o d o b n y ja k z o b raz u M ichała A n io ła Stw orzenie
świata.
Andrzej
28-letni mężczyzna został zasypany prawie 4-metrową skarpą ziemi na budowie. Doznał wieloodłamowego złamania miednicy, stłuczenia płuc, zatoru tętnicy biodrowej. Był zagrożony amputacją kończyny dolnej z powodu objawów martwicy. Siedem dni nieprzytomny. Doznał spotka nia z sacrum:
M iałem tak ą łatw ość m yślenia o Bogu. Bogu jako istocie życia czło wieka. I nagle p rzed sobą zobaczyłem rzeźbę z kościoła m ojej mamy. Z ch m u ry w yłaniał się b ro d aty m ężczyzna z ro zp o sta rty m i rękom a i z siłą n iesam ow itą przekazał m i, że nie m a nic niem ożliw ego. I p o godziłem się ze w szystkim - i ju ż nie m a m żalu do kogokolw iek za to, co się stało. (... )
I w tedy też poczułem , jakbym stał n a szczycie góry, ale nie w idziałem d okładnie siebie, ale to byłem ja. (...) Stałem n a w zgórzu z p o d n ie sio n y m i i rozłożonym i rękam i i w ołałem : Boże, Tato, Ojcze!
I poczułem , jakby się lało przeze m n ie światło, siła i m iłość, i pozytyw n a energia, k tó ra trw ała. Światło się wlało do m n ie i rozproszyło się, a w raz z n im ciepło, takie oczyszczenie i usunięcie w szystkiego n eg a tywnego. (... )
M oje myśli stale w racały n a tę górę. Było to jakby trw an ie w tym , z n ie sam ow itą jasnością myśli.
I byłem zu pełnie spokojny. P otem zobaczyłem b iałą sylwetkę n a szczy cie góry. (... )
A przeze m n ie w płynął taki sn o p żółty, złoty. C hciałem , aby to ja k n aj dłużej trw ało.
Bo to było Boskie Światło.
I chcę zrobić wszystko, aby tego nie stracić. Bo w iem , że to jest Boskie Światło.
Z a życia dośw iadczyłem i zobaczyłem , raczej w ew nętrznym i oczam i, to Światło, które było b o d źc em utw ierdzającym m o ją w iarę w Boga. Nie m a m teraz żadnej w ątpliw ości co do „św iatłości w iekuistej”. Śm ierć jest tylko przejściem do innego świata.
Nastąpił spektakularny proces szybkiego powrotu do zdrowia, obyło się bez amputacji i mężczyzna powrócił do swojego zawodu, technika b u dowlanego. Jest szczęśliwym m ężem i ojcem córeczki Gabrysi.
*
James Bugental, przedstawiciel psychologii transpersonalnej, pisze o mistycznym doświadczeniu Boga, zwracając uwagę na niewyobrażalny potencjał znajdujący się w każdym z nas, naszej głębokiej wrażliwości, w pragnieniu zgłębienia istoty człowieczeństwa. Pisze o „deidentyfikacji „ego”, duchowych doświadczeniach, oswobodzeniu prowadzącym do no wej identyfikacji ku odkryciu swej własnej istoty, zjednoczonej najgłębiej ze wszystkim. Celem terapii według Jamesa Bugentala jest doprowadze nie człowieka do jego duchowej ojczyzny (Grün, 2001; Miller, 1996; Van- nier, 1999; Winstanley, 1994).
Wszystkie cytowane powyżej wypowiedzi i rysunki chorych były ob jęte niezbędną konsultacją teologiczną, udzieloną przez ks. prof. M ie czysława Lubomirskiego, wykładowcy Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, konsulatora Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, w Kongre gacji Nauki i W iary w Watykanie (Zarębczan, 2004).
142 Małgorzata Chodak
Bibliografia
1. B rune F. (2008), K ontakty ze zm a rły m i to nie fa n to m . Fakty naukow e p o
twierdzające istnienie transkom unikacji (wykład), U niw ersytet E kono
miczny, Kraków, 4.XII.2008.
2. C h o d a k M. (1995a), Zastosowanie m etod pracy z wyobraźnią, w ew nętrz
nym healerem oraz roli pea k experiences w leczeniu chorób now otw oro wych, „Psychoterapia”, n r 4.
3. C h o d a k M. (1995b), Terapeutyczna rola osób zm arłych, O śro d ek P o m o cy i Interw encji Psychologicznej C M UJ, „Zeszyty Interw encji K ryzyso wej”, g rudzień, t. 5, Kraków.
4. C h o d a k M. (1998), Walor sym bolicznych wyobrażeń w sytuacji choroby
i zdrow ienia, „Sztuka Leczenia”, n r 2.
5. C h o d a k M. (2002a), Fenom en głębokiego doświadczenia religijnego i jego
w pływ u chorych w stanie term inalnym , [w:] C złowiek i człowieczeństwo. Strategie bycia i staw ania się człowiekiem, red. H. Rom anow ska-Łakom y,
H. K ędzierska, Olsztyn.
6. C h o d a k M. (2002b), Profesor W iktor Dega - pełne hum a n izm u , wszech
stronności i miłości w idzenie chorego (referat), M an - M edicine - C u ltu
re, 12th E uropean Sym posium o f Som atotherapy. 5th E uropean S ym po sium o f P sychosom atic E ducation, Kraków, 2 5 -2 7 October.
7. Eysenck H.J, Sargent C. (1994), W yjaśnienie niewyjaśnionego. Tajemnice
zjaw isk paranorm alnych, W arszawa.
8. G rü n A. (2001), Sercem i w szystkim i zm ysłam i. Refleksje na ka żd y dzień
roku, Kielce.
9. Le D oux J. (2000), M ó zg emocjonalny. Tajemnicze postaw y życia em ocjo
nalnego, Poznań.
10. LeShan L. (2008), Psychoterapia X X I w. Więcej n iż m etoda, W arszawa. 11. M iller G. (1996), Bóg je st ojcem - bardziej je st je d n a k m atką. O brazy B o
ga w Biblii, „H ory zo n ty W iary ”, n r 7.
12. Stasiew icz-Jasiukowa I. (oprac.), (2000), W iktor Dega zn a n y i niezna
ny, Poznań.
13. V annier M.A. (1999), Bóg Ojciec. Tajemnica Miłości. Ojcowie Kościoła
o Bogu Ojcu, Warszawa.
14. W ęgrzynow ska K. (1996), M ystische Erlebnisse bei Kränken in extrem en
Zustanden, Via M u n d i M itteilungen, 23. D ecem ber, [broszura].
15. W instanley SDB M .T.(1994), Nasze wyobrażenie o Bogu, „Życie D u c h o we”, n r 1.