• Nie Znaleziono Wyników

Trauma zmediatyzowana: między współczuciem a odrzuceniem

Część II: Studia nad traumą: między dramatem realnym i zmediatyzowanym

II 1.8 Trauma zmediatyzowana: między współczuciem a odrzuceniem

Susan Sontag w swoim tekście O fotografii napisała, iż „pierwsze zetknięcie z fotograficznym zapisem przerażających tematów stanowi rodzaj objawienia (…): negatywną epifanię.”122 Dla Sontag takie negatywne objawienie miało miejsce w księgarni w Santa Monica, gdzie jako mała dziewczynka zetknęła się ze zdjęciami z Bergen-Belsen i Dachau.

„Nic, co widziałam później – ani na zdjęciach, ani w życiu – nie dotknęło mnie tak brutalnie, głęboko, błyskawicznie” – stwierdza amerykańska intelektualistka, a kilka linijek dalej dodaje: „Gdy patrzyłam na nie [zdjęcia], coś się we mnie załamało. Dotarłam do jakiejś granicy, nie tylko granicy potworności: czułam nieodwracalny smutek, zranienie, ale zarazem coś we mnie stwardniało, coś obumarło, coś jeszcze płacze.”123 Mając na uwadze dotychczas analizowane kwestie, możemy stwierdzić, iż Sontag doświadczyła traumy (relacjonuje swoje przeżycie jako nagłe, przerażające i pozostawiające ranę). Ta trauma nie była jednak związana z bezpośrednim uczestnictwem w bolesnym zdarzeniu, którego reprezentację stanowią fotografie, lecz z pośrednim (zapośredniczonym przez obraz) doświadczaniem, oglądaniem cudzego cierpienia. Ten rodzaj przeżyć David Berceli, podobnie jak E. Ann Kaplan, nazywa traumatyzacją zastępczą. Polega ona na „nieświadomej zmianie w procesie

122 S. Sontag, O fotografii, tłum. S. Magala, Kraków 2009 (1973), s. 27-28.

123 Ibidem, s. 28.

51 myślenia, spowodowanej ekspozycją na traumatyczne doświadczenia innych.”124 Oglądając dane wydarzenie czy też słuchając o nim, jesteśmy bezpieczni, a mimo to zaczynamy się bać, cierpieć na bezsenność, stajemy się nieufni. Dla Bercelego współczesnym przykładem takiej traumatyzacji jest zamach na World Trade Center. „Każda z wież zawaliła się tylko raz, jednak wielu z nas widziało ten moment wielokrotnie w telewizyjnych powtórkach, co złożyło się na zastępczy skutek traumy.(…) Odnotowano strach przed lataniem na terenie całego kraju; wiele osób przez kolejne dni czy nawet tygodnie miało koszmary senne i niepokojące myśli. Lęk, który podsycał dyskryminację ludzi przypominających Arabów, wzrósł drastycznie.”125 Z obserwacji tej możemy wysunąć następujący wniosek: obrazy medialne szokujących i bolesnych wydarzeń posiadają potencjał traumatyczny, który dzięki szerokiemu rozpowszechnieniu telewizji i fotografii może zostać aktywowany wśród wielu tysięcy odbiorców medialnych przekazów. Innymi słowy – fotografie czy migawki telewizyjne mogą stać się pierwszym ogniwem traumatic sequence. Przekazy te winny jednak spełniać pewne warunki. Po pierwsze, muszą ukazywać cierpienie niewinnych ofiar (nie każdą śmierć uważamy za niezasłużoną), po drugie – prezentowane wydarzenie musi zostać ukazane jako zagrażające poczuciu tożsamości grupy, jej bezpieczeństwu, wartościom i integralności. Traumatyzacja zastępcza, jak zauważa E. Ann Kaplan, „zachęca członków społeczeństwa do skonfrontowania się z daną katastrofą, a nie do jej ignorowania, i w ten sposób może okazać się przydatna. Z drugiej strony, może skutkować wzrostem niepokoju i obroną przed kolejnymi okazjami do zetknięcia się z nią.”126 Pierwszy typ reakcji zakłada przyjęcie roli świadka, który, za pomocą empatii, odwołuje się do własnych bolesnych przeżyć. Niektóre obrazy medialne wywołują w nas jednak tylko „pustą empatię”127. Dzieje się tak, zdaniem Kaplan, gdy obrazom nie towarzyszy informacja o szerszym kontekście prezentowanych wydarzeń. Autorka Trauma Culture kategorię „pustej empatii” przypisuje m.in. fotografiom, które „New York Times” umieścił na swych łamach w marcu 2003 roku.

Prezentują one fragmenty amerykańskich działań zbrojnych w Iraku i właśnie ze względu na swój fragmentaryczny charakter – nie mogą przekazać widzom całej prawdy o wojnie. Poza

124 D. Berceli, Zaufaj ciału. Ćwiczenia, które uwalniają traumę, stres i emocje (TRE), tłum. A. Świtalska, B.

Piecychna, Koszalin 2011, s. 28.

125 Ibidem, s. 27.

126 E. Ann Kaplan, op. cit., s. 87.

127 Zob.: ibidem, s. 93.

52 tym, przejawiają tendencję do obrazowania losów pojedynczych ludzi (przez co widzowie tracą dostęp do szerszego kontekstu wydarzeń) lub też skupiają się na nowoczesnej technologii, ukazując coraz to zmyślniejsze (coraz sprawniej performujące w rozumieniu McKenziego) pojazdy wojenne i broń. Tak obramowane zdjęcie nie tworzy odpowiednich warunków dla wytworzenia się empatycznych uczuć wobec osób przedstawianych na obrazie.128

Bardzo często zdarza się również, iż konkretne grupy wypierają istnienie traumy, ponieważ wiązałoby się to z zaprzeczeniem „pozytywnych iluzji”129, jakie dana zbiorowość wytworzyła o sobie i otaczającym ją świecie. Niektóre ze zdjęć te iluzje bardzo dobitnie demaskują – zwłaszcza, jeśli prezentują dowody krzywd, jakich inni doznają z naszej winy. Przywołam jeden przykład takiego zdjęcia, burzącego nasze dobre mniemanie o sobie. Jest nim fotografia wykonana przez Nicka Uta w roku 1972 roku, przedstawiająca nagie, przerażone wietnamskie dzieci, uciekające z wioski, na którą przed chwilą zrzucono napalm. Ten obraz zalicza się do kategorii tzw. „świeckich ikon”130 – obrazów, które zdolne są skonstruować w widzu postawę moralną, zmusić go do działania przeciw okrucieństwom, które znalazły swą reprezentację na zdjęciu. Wierzy się, iż widok małej, niewinnej dziewczynki (Kim Phuc), której twarz wykrzywia grymas boleści i przerażenia, zdołał na tyle oburzyć społeczeństwo Amerykanów (innymi słowy – traumatyzacja zastępcza wytworzyła w nich postawę świadka), iż przyczynił się do przyspieszenia końca wojny w Wietnamie. Obraz ten doczekał się swojego sequelu – zdjęcia przedstawiającego dorosłą, szczęśliwą Kim Phuc, trzymającą w objęciach swe nowonarodzonego dziecko (fotografia została wykonana przez Joe McNally’ego w roku 1995). Robert Hariman i John Louis Lucaties słusznie zauważają, iż to drugie, późniejsze zdjęcie, zapewnia nam, ludziom Zachodu, swoistą terapię. Pierwotny obraz traumy Innego zatrzymał nas w pewnej pułapce znaczeniowej, przerwał ciągłość historii przez nas pisanej, kazał nam do siebie powracać. Dlatego też skonstruowaliśmy narrację (przy użyciu fotografii), która pozwoliła nam na „ruszenie z miejsca”, odejście od przerażającego wspomnienia o wojnie w Wietnamie i niewinnych dzieciach, które na tej wojnie ucierpiały.

128 Zob.: ibidem, s. 95.

129 Zob.: D. Berceli, op. cit., s. 69.

130 Zob.: C. Brink, Secular Icons. Looking at Photographs from Nazi Concentration Camps, „History&Memory”

tom 12, nr 1, wiosna/lato 2000.

53 Widok dorosłej, zdrowej, zadowolonej Kim Phuc kompensuje więc nam przeszły dyskomfort, powodowany wyrzutami sumienia.131

Fotografie sprawują więc dwojakiego rodzaju funkcje w procesie traumatyzacji zastępczej i jej leczenia. Mogą albo przyczynić się do wytworzenia w nas postawy empatycznej, a tym samym zmusić do wzięcia odpowiedzialności za prezentowane krzywdy, albo też sprawić, iż wybierzemy drogę wyparcia lub nawet zaprzeczenia. O zaistnieniu pierwszej czy drugiej postawy decyduje zawsze kontekst, w jakim dane zdjęcie zostaje umieszczone. Pamiętać jednak musimy, iż tylko postawa świadka zapewnić może uleczenie z traumy – w przeciwnym razie skazani będziemy na powroty danych obrazów, przypominających o nieprzepracowanych przez nas treściach (cierpieniu własnym i cudzym).132

Powiązane dokumenty