• Nie Znaleziono Wyników

Ż ycie, p rz e p ły w a ją c e obok n as w a rtk im p rąd em , w y m a g a nieu stan n ej czujności, a b y nie dać się p o c h ło n ąć m olochow i, k tó r y p o ry w a codziennie ty sią c e ofiar. Na imię m u: z d e n e r w o w a n i e ! N e rw y , to dziś nagm inna choroba, ata k u ją c a ja k zło śliw y b a k c y l całe sp o łe c z e ń stw a i poszczególne jednostki.

Z apom inam y często , że, a b y p rz e trw a ć n iep o w o d zen ia ży cio w e, ab y m ieć siły do bud o w an ia no w eg o ju tra, do zap ew n ien ia sobie prom iennego w y p o czy n k u po w a lk a c h i k lęsk ach dni s z a ry c h i sm u tn y ch — m u s i m y o b u d z i ć w s o b i e w e w n ę t r z n ą s i ł ę , k tó ra po zw o li nam zd o b y ć k u ltu rę spokoju i ró w n o w ag i.

B o p ra w d z iw y m zw y c ię z cą je st ty lk o ten, k tó ry n a w e t m im o p rz e g ra n ej, p o siad a jeszcze dość siły, a b y iść n ap rzó d . A n ap rz ó d m o żn a iść w ó w c z a s, g d y się nie z a tra c iło w w alce w e w n ę trz n e g o spokoju, n ie z a w o d n e g o p rz e w o d ­ nika na ro z sta jn y c h ście ż y n a c h ży cia.

A by b y ć z a w sz e p an em siebie, a b y z d o b y ć b e z c e n n ą k u ltu rę spokoju, m usim y w y z b y ć się g o rą c z k o w e g o tem pa, jak ie b ie rz e m y już od ran a, na sk u tek albo ro ztarg n ien ia, albo n iep u n k tu aln eg o w s ta w a n ia z łóżka. P su je on a n a sz ą p lanow ość p ra c y , w y w o łu ją c pośpiech, k tó r y sz a rp ie n erw am i od n a jw c z e ś ­ niejszych godzin. W y z b y w a ją c się o w e g o d e n e rw u ją c e g o pośpiechu, p rz y ­ w y k n ie m y do p an o w an ia n ad sobą, do k o n c e n tro w a n ia siły , w oli i ro zu m u na ten n a jw a ż n ie jsz y punkt, k tó ry w danej chw ili je st celem n aszeg o dążenia.

W sz y stk o , co k o lw iek n as sp o ty k a , m oże b y ć o d pow iednio zm ienione lub nasilone p rzez nas sam y ch . B ieg w y p a d k ó w p o d o b n y je st do pociągu, su n ą­

cego po szy n ach , m y jed n ak n a s ta w ia m y z w ro tn ic ę i m y k ie ru je m y nim w ed łu g naszej woli. Jeżeli zab ra k n ie nam spokoju w d e c y d u ją c y m m om encie, k a ta ­ stro fa je st w y n ik iem raczej naszej nieuw agi, niż konieczn o ści losu...

U trz y m a n ie się na p o w ierzchni w sp ó łc z e sn e g o ży cia, p o śró d ogólnego k ry z y su , k tó ry nie o sz c z ę d z a ciosów z a ró w n o m a te ria ln y c h , jak i m o raln y ch w y m a g a racjo n aln eg o , p sy ch iczn eg o n asta w ie n ia , a b y w y tw o r z y ć duchow ą odporność, k tó ra p o z w o liła b y p rz e trw a ć o k res niep ew n o ści i w alk i. K ażdy cios, b ra n y pod k ą te m depresji, sta n ie się c iężarem nie do podźw ig n ięcia, jeżeli in sty n k tem sam o z a c h o w a w cz y m nie o p a n c e rz y m y się p rz e c iw k o n ajg o rszem u : u tracie w e w n ę trz n e j ró w n o w a g i i um iejętn o ści z a p a n o w a n ia nad okolicznoś­

ciami.

G dy znajdujem y się w ś ró d ludzi, je st już rz e c z ą obojętną, czy m ilczym y, c z y ro z m a w ia m y ; w a ż n ą je st ty lk o a tm o sfe ra , k tó ra nas o tacza, a k tó ra w y tw a rz a n a s z w e w n ę trz n y n a stró j. O na to p o siad a m oc zn iew alan ia lub o d strę c z a n ia od nas ludzi. I tu k ry je się ta jem n ica p o w o d zen ia n ie k tó ry c h jed n o stek , k tó ry m w y s ta rc z a , a b y in te rw e n io w a li osobiście, a w s z y s c y i w s z y s tk o u k ła d a się w ed łu g ich ży czeń . A by p o siąść ow ą tajem nicę, n a leży k ażd ej g o d zin y i k aż d e g o d n ia m ów ić so b ie: „dzień d zisiejszy je st dniem b ło g o ­ sław io n y m , cok o lw iek w nim ro zpocznę, u d a mi się, a zatem n ap rz ó d — do c z y n u !“

„ N a p rz ó d !“ N au czm y się rz u c a ć sobie ten ro z k a z z siłą i spokojem ; naucz­

m y się p o w ta rz a ć go n ie ty lk o m ózgiem , lecz se rc e m , k a ż d ą kom órką ciała i k a ż d y m sw oim ru ch em , a m y śl ta zro d zi siłę, k tó r a — jak ż ó ra w okrętow y p o d n o sz ą c y s w ó j ład u n ek , — w y dźw ignie w re sz c ie n a sz e m ocne zam iary z głęb in N iew idzialnego k u zrealizo w an iu i rz e c z y w isto śc i.

A jeżeli czasem nie u da nam się u niknąć ciosu ,nie pow inien on b y ć potę­

g o w a n y i w y o lb rz y m ia n y p rz e z n asze ro z stro jn e n e rw y . S pokój i tak t, nabyty tru d n y m n a w e t w y siłk iem , będzie z a w sz e d ro g o cen n y m sk a rb e m na ścieżce ży c ia ,

Je ż e li lu d zk o ść zalew a d zisiaj fala depresji, zniech ęcen ia i w zajem nej nie­

ufności, p o w o d u sz u k ać n a le ż y w e w z ajem n em o b a rc z a n iu się odpow iedzial­

n ością za bieg w y p a d k ó w , k tó ry p o w o d u je ogólne z a ła m a n ie się linji ew olu­

cyjnej, sp y ch an ej b ru ta ln ie do nizin n ę d z y niety le m aterialn ej, ile psychicznej.

P a trz ą c e m u z iw yżyn, k ę d y h o ry z o n t ro z s z e rz a się i ukazuje ogrom zachm u­

rzen ia, z d a w a ć się m oże, że c a ły ś w ia t p ę d zi ku ślepej p rz e p a śc i sam o zatra- cenia. M iłość, k tó r a je st je d y n ą d źw ig n ią i w a ru n k ie m ogólnego szczęścia i d o b ro b y tu — p rz y w a lo n ą z o s ta ła g łazem sk ra jn e g o egoizm u! Na ruinach p rz y ja z n e j w s p ó łp ra c y i w z a je m n e g o p o ro zu m ien ia św ię c i sw ój p iek ieln y sab- b a t N ienaw iść. W ra z z M ulfordem zgo d zić się m usim y, że ty lu i ta k różno­

ro d n y c h fo rm n ie n a w id z e n ia się nie b y ło z p ew n o śc ią jeszcze n ig d y : n ien a­

w id z i się już n ie ty lk o w a rs tw a m i i k a stam i, p o ziom o i pionow o, ale i po p rz e ­ k ątn ej, od n a ro d u do n aro d u , „ p a trio ty c z n ie “, i w p o p rz e k , od p artji do partji...

P o m ię d z y za ś tem i g łó w n em i n ie n a w istn y c h u czu ć k ieru n k am i b ieg n ą z y g z a ­ k o w a te , jak ż y łk i bo czn e n a ciele ludzkości, niezliczone nien aw iści pom iędzy jed n o stk am i, m ięd zy p rzed sta w ic iela m i grup i z rz e sz eń , ta k od se rc a do serca, sp o so b em p ry w a tn y m . A c z a s e m c i w ł a ś n i e , k t ó r z y n a j w i ę ­ c e j m ó w i ą i p i s z ą o m i ł o ś c i , n i e n a w i d z ą n a j g o r ę c e j...

B o n ie n a w iść s ta ła się p o k a rm e m i p rzykazaniem , s z a l b i e r z y p ra w d y i f a ł s z e r z y ś w ię te g o ognia.

L ecz oto już ty le n a g ro m a d z iło się cierpień, a fa łsz cią ż y ć z a c z y n a b a r­

kom ludzkości ta k nieznośnie, że i tę sk n o ta p rz e p o tę ż n a s ta w a ć się zaczyna, a b y się c z eg o ś do w ied zieć o p ra w a c h , k tó re tern w sz y stk ie m rząd zą... I tęsk n o ­ c ie tej stan ie się zadość, a n a p y ta n ia p rz y jd z ie odp o w ied ź. T ak ie je st bow iem p r a w o n ad praw am i, że czeg o duch ludzki p ra g n ie , to p ręd zej, c z y później — z a leżn ie od siły p rag n ień i liczb y p ra g n ą c y c h — ziścić się m usi.

S tw a rz a jm y w ię c jak n ajliczn iejsze hufce sz e rm ie rz y D obrej S p ra w y . P rz y w o łu jm y z dalekiego K osm osu p ro m ien ie m iłości i pokoju, a ś w ia t p rz e ­ m ieni się iw o g ró d p ełen sło ń ca i k w ia tó w !

K ażd y z n as je st zb io rem su b sta n c y j p sy ch iczn y ch , p o siad ającej zdolność p rz y c ią g a n ia m yśli i p ro m ien io w an ia ich w o k ó ł siebie n a p o d o b ień stw o m ag n esu , k tó ry s w y c h w ła śc iw o śc i u ż y c z a in n y m opiłkom żelaza... Ja k ie zaś p rą d y b ęd ą m ia ły do nas do stęp , z a le ż y od tego, jak ie w n as sa m y ch drzem ią p ie rw ia stk i. Je ż e li prom ieniow iać będzie siła i ra d o ść , z d ecy d o w an ie i nadzieja, sp ra w ie d liw o ść i p o rz ą d e k , to z biegiem czasu ta k silny w ir w y tw o r z y się w o k ó ł n a szej isto ty , że złam ie on w szelk i opór i w w y n ik u p rz y n ie sie nam w s p a n ia łe z w y c ię stw o .

Q o l d f e r n e a u x tw ie rd z i: „O rganizm , to zb io rn ik en erg ji o zm iennem napięciu, w y c z e r p u j ą c e j się i o d n aw iającej n ie ty lk o n a d ro d ze z m y słó w , ale i inne mi sp o so b am i“. T e „inne sp o so b y " to p rz e d e w sz y stk ie m um iejętność

.944

w y ła w ia n ia z s z a re g o tła co d zien n y ch godzin p ro m ie n n y c h isk ie re k ra d o śc i i nadziei.

R a d o ść o d n a w ia i o d m ład za org an izm . N ależy p o sią ść sz tu k ę u m iejętn eg o w y k o rz y s ty w a n ia w oln y ch od zajęć godzin na z a p e w n ie n ie sobie o d p o czy n k u i n e rw o w e g o odp rężen ia.

Ż ycie dzisiejsze nie s p rz y ja z a b a w o m i szero k iem u ży ciu to w a rz y sk ie m u , w iele jed n ak za le ż y od tego, k o g o u c z y n im y to w a rz y s z e m n a sz y c h chw il w olnych.

O b co w an ie z ludźm i, o d b ieg ający m i od nas poziom em u m y słu i w e w n ę tr z ­ nej k u ltu ry , z ludźm i, z k tó ry m i nie z g a d z a m y się intelektualnie, je s t m oraln em sam o b ó jstw em . Z m ęczenie, jakiem u u leg am y w ich to w a rz y s tw ie , d ziała jak trucizna. C zęsto w iele godzin m usi u p ły n ąć, a b y p o w ró c ić do zupełnej ró w n o ­ w agi. O taczajm y się w ię c ludźm i, od k tó ry c h p ły n ie fala spokoju, ró w n o w a g i i ogólnej ży czliw ości. O dpow iednie otoczenie m oże b y ć id ealn ą d źw ig n ią n aszeg o sam o p o czu cia, z a w sz e bo w iem u le g a m y w p ły w o m ' ty c h ludzi, do k tó ry c h czujem y n a jw ię k sz ą sy m p atję.

Nie o b a rc z a jm y ich je d n a k n aszem i zg ry z o ta m i, b o w iem i oni p o trz e b u ją spoczy n k u , a jeżeli n a tw a rz a c h ich w idnieje pogoda, z n a k to je st, że zdobyli k u ltu rę spokoju, k tó re j im b u rz y ć n a s z y m egoizm em nie w olno:

Jeżeli u d a m y się na sp o czy n ek , nie p o zw ó lm y , a b y z o s ta ł z m ą c o n y w izjam i sm utku, k tó re do p u szczaliśm y w ciągu dnia do siebie. Z chw ilą p r z y ­ łożenia g ło w y do poduszki, nie p ro w a d ź m y już w alk i m y ślo w ej z n aszy m i przeciw nikam i, nie p rz y w o łu jm y s ta ry c h z g ry z o t i k rz y w d , k tó re d aw n o w inny b y ć zapom niane. Z am iast b o w iem odpoczy n k u , p rz e m ę c z y m y u m y sł i n e rw y , z a b ie ra jąc g o ry c z e dnia jeszcze w k rain ę snu.

W czasie u p a rte j b ezsen n o ści d o b rz e je s t — o ile to m ożliw e — zm ienić pokój, w k tó ry m się śpi, a b y r o z e rw a ć sieć m y ślo w ą , k tó ra łą c z y nas z o ta ­ czającemu rzeczam i, a jeszcze w ięcej tą, k tó rą sam i ro zp ięliśm y n ad u p arcie u d ręczo n ą g ło w ą . M yśli to is to ty ży ją c e , k tó re a ta k u ją n a s i to w a rz y s z ą n am w chw ilach w y p o czy n k u . S ta ra jm y się zatem , a b y ci n ie u stan n i n asi to w a ­ rz y s z e mieli prom ienne oblicza i d o b ro tliw e sp o jrzen ie na św ia t.

O statn i p osiłek p rz e d snem w inien b y ć lekki i conajm niej d w ie g o dziny p rz e d udaniem się n a sp o czy n ek . D o b rz e je st o d b y ć je sz c z e sp a c e r n a św ie- żem p o w ietrzu , ró w n y m krokiem , o d d y ch ając g łę b o k o i m y ślą c o rz e c z ac h m iłych i pogodnych. U ła tw i to n a le ż y te funkcjonow anie p łu c i se rc a i za p e w n i nam z d ro w y , sp o k o jn y i p o k rz e p ia ją cy sen.

K siążka, k tó rą w e ź m ie m y do rę k i p rz e d zaśnięciem , p o w in n a d a ć nam pogodne chw ile odpoczy n k u . C z y ta n ie sen sa c y jn e j le k tu ry , lub dzienników , p ro w a d z ą c y ch z a c ię tą w alk ę z obozam i p rz e c iw n e m i lub o b ciążo n y ch re p o r­

ta ż e m zbrodni i w szelak ich p rz e s tę p s tw , je st p o k arm em z a tru w a ją c y m w w y ­ sokim stopniu n asze ciało m entalne. U p ra w ia ją c te g o ro d zaju le k tu rę , czy n im y sobie k rz y w d ę , k tó rej doniosłości nie z d o ła m y ry c h ło docenić. Z g ry źliw o ść, p esy m izm i złe sam o p o czu cie są n ajczęściej o w o cam i ty c h z a tru ty c h 'w y zie­

w ó w , k tó re w ieją ze szp alt nieo d p o w ied n ich k sią ż e k i „b o jo w y ch " a rty k u łó w dziennikarskich.

W reszcie, g d y n am je st ta k źle, że już ludzie drażn ią, a najbliżsi n a w e t sta ją się nam ra c z e j p rz e sz k o d ą , niż lekiem n a ro z e d rg a n e n e rw y , w sp o m n ijm y sobie, że p o z o sta ła nam je sz c z e jed n a d ro g a do u z y sk a n ia k u ltu ry spokoju — a tą je st b ezp o śre d n ie i zupełne zato p ien ie się w pięknie p rz y ro d y .

3 4 5

L as, g ó ry lub m orze, to pełni m iłości n au czy ciele ciszy, p o gody i harmonji.

T rz e b a ty lk o m ieć oczy, k tó re w i d z ą , i u szy , k tó re s ł y s z ą . . .

P r z y r o d a ze s w ą b iało śn ieżn ą zim ą p o w ie nam w ie lk ą p ra w d ę i zw ierzy w ielk ą tajem nicę, że oto, a b y b y ć szczęśliw y m , trz e b a um ieć odrzucać stare k r z y w d y i g o ry c z m inionych dni, ja k d rz e w a o d rz u c a ją zw iędłe, pożółkłe liście, b y do sto jn ie i ze spokojem o czek iw ać now ej zielonej szaty ... Że n a u k a z a p o m i n a n i a je st sz tu k ą rów nież w ażn ą, jak n a u k a zap am ięty w an ia... Że zdolność p rz e b a c z a n ia je s t siłą i cudem , k tó ry na n a jstra sz n ie jsz y c h gruzach buduje św ią ty n ie pokoju i radości...

Jarstwo

W y c h o w a w c y i p rz e w o d n ic y d u sz ludzkich z w ra c a ją b a c z n ą u w a g ę na zag ad n ien ia higjeny, d o k tó ry c h n a leży o dpow iednie o d ży w ian ie — ciało b o ­ w iem o d d z ia ły w a n a d uszę i ściśle je s t z nią zw iązan e.

Ju ż w s ta ro ż y tn o ś c i k a p ła n i, uczeni i p isa rz e z a sta n a w ia li się niejedno­

k ro tn ie n ad s p ra w ą o d ż y w ia n ia . P l a t o n z a c h o w y w a ł w jedzeniu n a jsu ro w ­ sz ą w strz e m ię ź liw o ść , P i t a g o r a s i jego u czn io w ie b y li jaro szam i — p rze­

c h o w a ły się n a stę p u ją c e s ło w a jed n eg o z nich, P o rfira :

„ M o rd ercy , złodzieje, ty ra n i s p o ż y w a ją w iele m ięsa; p o ży w ien ie roślinne n iety lk o d o d atn io o d d z ia ły w a n a zdrow ie, ale i na ro zw ó j w ła d z u m y sło w y c h — s tw ie rd z iło to w ie lo k ro tn e d o św iad czen ie.“

S k ro m n e, s u ro w e b y ło ż y c ie C y c e ro n a , W irg ilju sz a i M a rk a A ureliusza. — S en ek a, po p rz ejściu n a jarsk ie o d ży w ian ie, p isze:

„O d ro k u już nie m iałem w u sta c h k a w a łk a m ięsa i w czasie ty m zdolności m e i s p ra w n o ś ć u m y sło w a n iep o m iern ie się ro z w in ę ły .“

P o d o b n e tw ie rd z e n ia o d n ajd u jem y w e F ran cji po w ielu w iekach. L a- m a r t i n e w sw o ich w y z n a n ia c h m ów i:

„M atk a m o ja b y ła p rz e św ia d c z o n ą i ja od niej p rz y ją łe m to m niem anie, że zab ijan ie z w ie rz ą t, k a rm ie n ie się ich ciałem i k rw ią, to jedna z w ielkich nęd z ro d u lu dzkiego.“

S ły n n y h isto ry k fra n c u sk i M i c h e l e t tw ie r d z i:

„ K rw aw e, o rd y n a rn e , m ięsne p o ży w ien ie źle o d d z ia ły w a n a kobietę, p o b u ­ dza gw ałtow tne n a m iętn o ści i w y b u ja łą w y o b ra ź n ię . '

N a n ie w ie d z y o p ie ra się p rz e są d , iż c z ło w iek nie m oże się o b ejść bez p o k a rm u m ięsnego. B ra k p o tra w m ięsn y ch n a p ro szo n y m obiedzie c z y kolacji w sferze śred n iej inteligencji b y łb y u w a ż a n y za śm ie sz n ą ek sc e n try c zn o ść, lub — sk ą p stw o ! L udzie, k tó rz y się m ało s ty k a ją z p rą d e m now oczesnej m yśli nau k o w ej, nie z a s ta n a w ia ją się n ad p o w sz e c h n e m d ążen iem n o w e j m e d y ­ c y n y do u su n ięcia d ie ty m ięsnej. O to p a rę zd ań w tej k w estji, w y p o w ie d z ia ­ n y ch p rz e z n ajw ięk sze p o w ag i w św iecie m e d y c z n y m :

„ J e s te m zw o len n ik iem d iety jarsk iej ch o ciażb y ty lk o dlatego, że an a­

tom icznie i s tru tu ra ln ie je s t czło w iek is to tą o w o co żern ą. Ja k o lekarz w iem ró w n ież, że z d ro w e , n a tu ra ln e p o ż y w ie n ie roślinne k onserw uje z d ro w ie i u trz y m u je ró w n o w a g ę sił fizy czn y ch i u m y sło w y c h .“

P rof. dr. m ed. H olm R ay.

3#

„M ięso je st p o ży w ien iem n ie n a tu ra łn e m i d la te g o pow oduje z a b u ­ rzen ia funkcjonalne. Nie dziw ię się te ż w cale, że m ię so ż e rn y Z achód p odlega n ajp o w a ż n ie jsz y m chorobom , jak ra k i t. p."

D r m ed. J. Oldfield.

„M ięso i w y d zielin y z w ie rz ę c e są ta k tru jące, że ci co je sp o ży w ają, cierp ią b e z w y ją tk u p ra w ie zaw isze n a zap alen ie p rz e w o d u p o k arm o w eg o , w y r z u ty sk ó rn e i t. p." S ir R o b e rt C h ristiso m , dr m ed.

„M ięso z w ie rz ą t pow oduje b ez p o śre d n io w iele ciężkich i ch ro n iczn y ch chorób. S krofuły, to źró d ło c z ę sty c h z a ch o rzeń , są w y tw o re m d iety m ięsnej. S ło w o „sk ro fu ły " p o w s ta ło z w ło sk ie g o „ sc ro fa “ — Świnia. J e s t to ch o ro b a n a w ie d z a ją c a c z ę sto św inie i w r a z z p o ż y w ie n ie m m ięsnem przeniesiona d o org an izm u czło w iek a."

D r m ed. A. R ingsford, prof. S o rb o n y p ary sk iej.

„ C ie k a w y m je st fakt, iż w ielu ludzi nauki z a c z y n a u z n a w a ć tru p y z w ierzęce za p o ż y w ien ie n ie z d ro w e i nie o d p o w iad ające w y m o g o m o rg a ­ nizm u. S k ład n icą energij ży cio w y c h są ro ślin y . R o ślin a buduje i w y tw a ­ rz a en erg ję. Z w ierzę p o ch łan ia i w y d z ie la . K re w z w ie rz ą t p e łn a jest tru cizn p o w s ta ły c h ze z u ż y te j energji. T ru c iz n y te są jeszcze w y tw a rz a n e jakiś czas po śm ierci z w ie rz ę c ia ." D r m ed. J. H. Kellog.

P rz y z w y c z a je n ie sp o ż y w a n ia tru p ó w z a b ity c h z w ie rz ą t je st n ie ty lk o n a j­

głębiej n ieety czn e, ale rów nież ru jn u jące n asz m echanizm fizy czn y . P o d c z a s pro cesu zabijania — stra c h , ro z p a c z , za c ie k ło ść i ból z w ie rz ę c ia w y w ie ra ją w p ły w p rze m o ż n y na g ru c z o ły ciała, p o w o d u jąc w y d zielan ie się su b sta n c y j tru jący ch , p rz e n ik a ją cy c h k a ż d ą k o m ó rk ę ciała i w ra z z niem d o sta ją c y c h się do organizm u czło w iek a. J e s t fak tem d o w ied zio n y m w nauce, iż w te n w ła śn ie sposób p o w s ta ją z a ra z k i c h o ro b o tw ó rc z e . W ten sam sp o só b i m y sam i z a tru ć m ożem y k ażd e p o ży w ien ie, jeśli je s p o ż y w a ć b ęd ziem y w n a stro ju p rz y g n ę b io ­ ny m lub p o n u ry m , albo te ż p o d czas w y b u c h u gn iew u c z y nien aw iści. Nie zap om inajm y rów nież, że ro z k ła d tru p a a tern sam em w y tw a rz a n ie się ro z m a i­

ty c h su b sta n c y j tru ją c y c h , ro z p o c z y n a się n a ty c h m ia st po m om encie zabicia.

C óż dopiero m o żem y p o w ied zieć o m ięsie u ż y w a n y m n a drugi lub trz e c i dzień po zam ordow aniu, albo też o tru p a c h z w ie rz ę cy c h , p rz e c h o w y w a n y c h dla

„ sk ru sz e n ia “ p rz e z długie ty g o d n ie ? (zające, s a rn y i t. d.).

S p o ży w an ie m ięsa je st fizjologicznem obniżaniem skali w ib ra c y jn e j sam e­

go organizm u. D e w izą ludzi n o w y ch p o w in n o b y ć :

„p rag n iem y p o ż y w ie n ia n ajracjo n aln iejszeg o ".

D la u trz y m a n ia ż y c ia p o trzeb u je n asze ciało p e w n y c h energji, t. zw . „kalo- ry j“, o kreśloną ilość żelaza, fosforu, pro tein , w ę g lo w o d a n ó w i g ło śn y ch dzisiaj

„w itam in". O tóż w sz y stk ie te czy n n ik i zn ajd u jem y w p o k a rm a c h ro ślin n y ch , ow o cach i ro zm aity ch p rz e tw o ra c h m lecznych, ja k : m asło, śm ietan a, se r i t. p.

W . H.

Specjalnych przepisów, jak sporządzać racjo n aln e m e n u jarskie, n arazie nie podajem y. Jeżeli jednakże sp raw a reform y odżyw iania żywiej zain teresu je naszych Czytelników, to m ożem y wydać w osobnym d o datku odnośne w skazów ki i przepisy. Z ainteresow anym zw racam y uw agę na świeżo w yszlą z d ru k u broszurę d ra S u ć e k ’ a p. t. „N ajnow sze m etody racjonalnego odżyw iania“. Cena 1.50 zł, str. 45 (przyp. red.).

347

D r A lexis C a rre l: „C Z Ł O W IE K — TEN NIEZNANY“ („L 'hom m e, cet in co n n u .“) P a r y ż 1936,).

A utor stw ierdza fakt, że n a u k i m atem atyczno-astronom iczne i fizyko­

chem iczne ro zw ijają się szybciej i o wiele w yprzedzają rozwój n a u k biolo­

gicznych, psychologicznych, m oraln y ch i społecznych — człowiek współ­

czesny wie znacznie więcej o świecie zew nętrznym aniżeli o sobie samym, 0 w łaściw ościach swej n a tu ry .i p raw ach n ią rządzących. Dzisiejsza tech­

niczna cyw ilizacja, n a zdobyczach n a u k ścisłych op arta, z zapoznaniem n a j­

istotniejszych w łaściw ości i potrzeb człowieka, je st d lań szkodliw a — w wy­

tw arzan y ch przez n ią w a ru n k a c h ludzkość męczy się, cierpi, wyrodnieje.

Ale zm ierzch jej już bliski — cyw ilizacja ta ro zk ład a się i załam uje pod ciężarem w łasn y ch błędów i niepraw ości. P odjąć w ypadnie olbrzym i wysiłek dla o d r o d z e n i a c z ł o w i e k a , szukać now ych dróg jego rozwoju

1 działalności. . . . ,,

A utor nie podaje żadnego p ro g ram u —< w szelki bowiem program , wedle jego m n iem an ia, tam u je przejaw y potężnych sił tw órczych, k tó re dopełnią dzieła. N adm ienia tylko, że pom ocną tu będzie s y n t e t y c z n a w i e d z a o c z ł o w i e k u , k tó ra w praw dzie nie istn ieje jeszcze, ale k tó ra la d a chwila pow stać może i pow inna. G rom adzą się już d la ń niezbędne m a te rja ły w wielu różnych gałęziach n au k , z k tó ry ch k ażd a bad a poszczególne przejaw y i wła- ściwości n a tu ry ludzkiej, jak : biologia, an ato m ia, fizjologia, psychologia, socjologia, ety k a i ekonom ia. W y ra sta ją c a z nich w i e d z a s y n t e t y c z- n a o b e j m i e p e ł n e g o c z ł o w i e k a , jednostkę lu d zk ą jako całosc niepodzielną, w której w szystkie części łączą się, wiążą, oddziaływ ują na

siebie i u z u p e łn ia ją w zajem nie. . . . . .

A utor jest pracow nikiem naukow ym , badaczem z j a w i s k ż y c i a n a ziemi — stu d ju je z nap iętem zainteresow aniem człowieka, sta ra się poznać jego istotę, odgadnąć zaw iłą grę jego losów i przeznaczeń. Cenna jego k siążk a porusza wiele zagadnień a k tu a ln y c h i niepokojących pierwszo­

rzędnej m iary. Do o rje n ta c ji w jej treści posłużą najlepiej poniżej podane

^ „Duch je st najpotężniejszą siłą w świecie." „Dziwne zjaw isko, że myśl, k tó ra p rzetw arza pow ierzchnię ziemi, dźw iga i niszczy narody, odkrywa nowe św iaty w czasie i przestrzeni, p racu je bez p o ch łan ian ia odpowiedniej do w yników p racy ilości energji."

„W jasnow idzeniu i telep atji p rzejaw ia się m ało dotąd zn an a strona

n a tu r y ludzkiej." . . . . .

„M istyk sięga poza czas i przestrzeń, dociera do niewypowiedzianego, odczuw a jedność w szystkiego, co istn ieje; tonie w kontem placji Boga — sty k a się z wyższą rzeczyw istością. W arto ść i żywotność każdej religji zalezy od ognisk w iary m istycznej, k tó re zdołała rozpalić."

„N ieznane są dotąd olbrzym ie dziedziny naszego życia wewnętrznego.

„Nowe pchnięcie, now y k ieru n ek dać trzeba badaniom naukow ym od fizyki i fizjologji iść k u zagadnieniom m o raln y m i duchowym ."

„Dla społeczeństw a zm ysł m o raln y w ażniejszy jest od inteligencji.

w

kach. Całe procesje przesuw ały się przez jego gabinet, trzym ały go przy b iu rk u od dziesiątej ran o do pierw szej godziny po południu, od trzeciej do szóstej przychodiły kobiety. Nie prow adził on staty sty k i ani kartoteki, nie pozw alał nikom u pom agać sobie ani w trącać w te spraw y. Codziennie dobierał kogoś odpowiedniego z „gości“ i prosił o zajęcie się kołejnem w prow adzaniem przybyłych do gabinetu. Ludzie złam ani bólem odchodzili odeń z uczuciem jakoby zbliżyli się do Boga samego...

Miał on w łaściw e sobie ujęcie W i e l k i e g o P o c h o d u L u d z ­ k o ś c i , usuw ającego w cień w szelkie osobiste spraw y, wzloty, upadki.

„Pochód ów to w z n o s z e n i e s i ę n a coraz inne, coraz wyższe płasz­

czyzny przez gw ałtow ne w strząsy i przew roty, zw iastujące nadejście now ych czasów i now ych stosunków . Każdy, chce czy nie chce, uczestni­

czyć m u si w Pochodzie — pozostaje m u jedynie praw o stanow ienia, czy m a być bezwolnie niesiony przez prąd , pow iększając wznoszące się n a dro­

czyć m u si w Pochodzie — pozostaje m u jedynie praw o stanow ienia, czy m a być bezwolnie niesiony przez prąd , pow iększając wznoszące się n a dro­

Powiązane dokumenty