oświeconego człowieka, i wskazuje piękną świątynię w Eb- sambule badaniom uczonego świata. Jego wzorowe opowia
danie przenosi nas do starożytnej i nowoczesnej Nubii;
pomniki, krajowidoki, plemiona, obyczaje, język, prze
mysł, kupiectwo, nic niepominione; dla tego też o nim po
wiedziano, źe po raz drugi odkrył tę wielką krainę. ! Przedrzeć się do świątyni w Ebsambule, i dalej posu
wać archeologiczne badania swego przyjaciela Burckhardta, zdawało się Be l z o m e m u tak piękną i chlubną rzetezą, źe jej niechciał zostawić dla innych badaczów. Wkrótce staje w starej budowli; gorliwości jego niewstrzymuje żadna za
wada. Po dwakroć oszukując chciwych Arabów, zniewala ich- do uczestnictwa w swem wielkiem przedsięwzjęciu; ich rękami trzy pagórki piasku rozgrzebane, i światło dzienne znowu oświeca niejednowiekowym pomrokiem okryte wnę
trze pomnika, jego wielkie sale ze słupami, dwanaście izb, liczne rzeźby i malowanie tak świeże , jak gdyby umnik wczoraj dopiero je ukończył. Ebsambuł, ten piękny medal sztuki starożytnej-, objawia się na podziw Europy; pułko
wnik zaś St r a t o n, wymierzywszy go z dokładnością mate
matyczną, dokonał jego wskrzeszenia w ogóle i w szcze
gółach. Inne prace archeologiczne w Nubii nadają Belzo- niemu nowe prawa do wdzięczności staroźytników.
Nie myślimy pominąć milczeniem podróży W adolingto- na i Hanbarego, ni pięknych prac Gauów, Rosseliuich, Szam- polionów około pomników Nubii niższej: przyiiajeiny wszyst
ko, ęzego dokonali dla dobra umiejętności archeologicznych;
■alei zapaleni miłością starożytności sięgnęli okiem poza miejsca dotąd p rz e jrz an e :^ Azali w Solibie przestały się pojawiać te olbrzymie pomniki, ' zaświadczające o uprawie sztuk w tej częśpi Afryki? gorliwy Caillaud zajął się od
powiedzią na to pytanie; zapuścił się daleko poza Solib, a nawet za miejsce ,' gdzie leżą; gruzy Meroe, i poszedł w górę doliny nadnilowej, aż pod 2 stopień szerokości pół
nocnej * i w swych Jbadaniach objął starodawną Etyopię i nowożytną Nubię. Ci są celhiejsi' poprzednicy Hoskinsa, których torem sam się puszczając,: nie zawsze ich bezstron
nie oceniał.
Do dnia 1 lutego 1833 r. Hoskins już rok bawił nad brzegami Nilu; wtedy postanowił zapuścić się ku północy, lecz po krótkim pobycie w Tebach, zaczął myśleć, gdzie się na dal ma udać. Czy iść do Meroe, czy powrócić do Londynu? mówił do siebie Hoskins- w chwili, kiedy podróż
nik waha się co ma przenieść: czy pamięć miejsc rodzin
nych, czy powab miejsc nieznanych. Niewiadomo, co był
by obrał z tego dwojga, ale przybycie Ba n d óNie g o;, zdatnego rysownika włoskiego, rozstrzygnęło pytanie. Nubija i jej pomniki zyskały przodek. Ołówek Bandoniego wspierał uczoność Hoskinsa, który sobie wtedy dopiero obiecywał wrócić do Anglii, gdy będzie mógł do niej zawieść w dzien
niku podróżnym całą starożytną Etyopię. Idźpiy więc za tym śmiałym podróżnikiem, bo jeżeli Hoskins • pomylił się niekiedy,- z a ’ to często dobrze mówił i dobrze widział.
378
I
Uwagi jego są trafne, rozmaite,i prawie zawsze^ uczące a. nigdy, żmudne.- „,-s— ••••> • •
; Kto nigdy -niedoznał przyjęcia u dowódcy tureckiego lub egipskiego w Nubii) niech się dowie,', co ma czynić a czego unikać. Wchodząc do tego Turka, podróżnik ma się niskp ukłonić, położyć prawą rękę na sercu, poczem niech usiądzie na dywanie po muzułmań&ku, czyli innemi słowy po.krawiecku. Wszakże nie koniec na tem: usiadłszy ma jeszcze raz pokłonić się , - a jeżeli gospodarz je s t osobą wielkiego znaczenia, tedy ma uniżenie:rękę jprawą do ust a potem do czoła przyłożyć: tu następują grzeczności , ze strony T u r k a » J a k się pan masz? Jak .piękny człowiek z pana! jak. piękną masz brpdjęl Właśnie, jakbyś był je
dnym z naszych ! Witam pana,, i dzięki mu składam!« Po
czem niewolnicy przynoszą filiżanki z kawą i fajki. Jeżeli należysz do wyższej szlachty ,,iigosp.odarz poda ci swoją fajkę. Gdy ten, którego odwiedzasz jest tylko kaszcfem lub nazrem, za twym przybyciem powstanie nieco ze swego siedzenia. Ale duma jego rzadko kiedy zniży się do takiej dworności;, bo. i on lubi na małym dworze swoim odgry
wać rolę sułtana. Wszyscy Turcy mają z urodzenia, lub też łatwo przybierają poważną m inę.. Daje się widzieć na
w et, że wyzwoleńcy,. nagle na godności i do władzy pod
niesieni, okazują się bez Wymusu takiemi, jak gdyby od dzieciństwa do podobnego znaczenia nawykli.
Ten rodzaj wychowania polegający .na tem, że umieją jako tako przeczytać i napisać list cztero-lub
pięcio-wier-379
szowy, nie może stanowić żadnego odróżnienia, bo i na tej zdolności schodzi zupełnie nie jednemu naczelnikowi Wyso
kiego znaczenia:' Podałem mojemu nazrowi, : mówi Hos- kins, firman baszy; pocałował go według lamecznego zwy
czaju i przyłożył do czoła, potem Kopt sekretarz przeczytał mu; wysłuchawszy co opiewa, natychmiast podał mi swoję fajkę, czego z razu nieuczynił. Lecz w tej chwili mój służący przyniósł mi moję własną według danego sobie roskazu. Wiedziałem, że ustępując cośkolwiek z moich praw przy tej dziecinnej dworności, mniej byłbym powa
żany przez nazra i jego dwór, a co większa, przez Ara
bów mających mi towarzyszyć‘ w pustyni aż do Berberu.
W ogóle, nienawidzę etykiety i ‘ceremonii; lecz z doświad
czenia się nauczyłem, że w obejściu się z Turkami nieo
dzownie potrzeba przestrzegać tych Wszystkich zwyczajów.
Europejczycy nieznający obyczajów wschodnich,'-są w ógó- le bardzo pokorni.
Wyjdźmy czemprędzej z tego przybytku ceremonii, i udajmy się do zastępu mającego nam tow*arzvszyć aż do Berberu. Otóż i jej dowódca szajeh Ababdeków, wesoły i grzeczny, jak człowiek mający żądać od nas okupu: jestlo bardzo piękny Afrykanin, rysy ma regularne, ubiór prze
sadzony, turban płócienny bicluteńki. Oddając się jemu al
bo raczej opatrzności pod opiekę, idźmy na dolinę nad- nilową.
Wystawcie sobie po prawej i po lewej stronie pusty
nię nierówną, zasutą czerwonym piaskiem lśniącym pod 381)
ogniste m słońcem, pustynię objętą cale niebieskim widno
kręgiem, kędy ta i owdzie sterczą czarne lab brunatne skały. Wystawcie sobie między temi dwoma skwarami Nil szeroki na kilkaset sążni, już toczący roztrącające się o granitowe skały wody, wybiegłe z koryta, juźto cichy i niemy, rozpościerający długie mielizny, na których zasy
pia szkaradny krokodyl. Tu Nil wydaje się naksztalt srebr
nej wstęgi, biegącej po wąskiej taśmie z murawy, która się zdaje być jej frandzlą. W swoim biegu jest dziwaczny, bądź gdy zamknięty między dwie ściany murowane prze
myka się z szybkością strzały, bądźto gdy swobodnie mię
dzy dwoma niskiemi brzegami lubi zwalniać swój bieg i bialemi wodami opasuje wielkie zielone wyspy z najbogat
szą wegetacyą, między któremi odznacza się piękna wyspa Argo, z dwudziesta dwoma wsiami, z ciekawemi zwaliska
mi, źyznemi łanami, gęstym i tak łagodnym cieniem pod tak gorącem niebem.
Nie tylko ten Nil tak malowniczy, z temi skałami czer- wonemi, brunatnemi lub czarnemi, które czasem służą mu za koryto, z tą wąską wstęgą uprawnych łanów, ciągnącą się do Dongoli, i w szerokości zmieniający się co ćwierć lub pół mili, z drzewami palmowemi, łanami durrabu i wio
skami, ale i cała ta dolina,' łup przez rzekę wydarty pu
styni, zwraca uwagę, którą daleko silniej budzą zwaliska świątyń olbrzymiej wielkości, w samej skale wykutych.
Te okazują się powszechnie na brzegu, leżącym na
przeciw uprawnych łanów, i winny poczęści widok swój 381
cudowny olbrfcymićj wspaniałości;' nagości i jednostajno- ś a zifDli,d która j e otacza. Większa ich .część, została od- rvsowana i opisana przez Gaua, Burckliardta, Caillauda i Iloskinsa. Wiemy, że te dawne pomniki są. owocem sztu
ki! egipskiej, wiemy nawet: nazwiska królów, co niektóre z nich'po wznosili. Szampolion powiedział nam, źe świą
tynie, których, zwaliska ukazują’ Się pod Ibrimem były zbu
dowane z rozkazu Tutmozyśai T / 'ź e Tutinozys lłliw zniósł te;''których gruzy leżą niedaleko Semneh, Amady i Tomas;
że świątynia w Athor nosi nazwisko od żouy Sezóstrysa wielkiego.‘<i Na świątyni w Amarah i na innych, należących jeszcze do Nubii niższej,' zńać niezaprzeczone ślady .tegoż s&mego pochodzenia, lot
• €aly! ten ikrajowidok znika: zaraz na wstępie do p u styni. Wiadomo^ że w bliskości łioroska tworzy.Nil ogrom
ne zagięcie aż pod wyspę Mograt^ długi: zakręt ciągnący się na 700 mil, który można wyminąćiprzechodząc prz«z pustynię: !< Tu i chodzisz po ruchomym piasku, po spiczastych głazach', a> często po pokładzie soli,'który ziemię powleka.
Stają ci przed oożyma .ułomki"granitu, jaspisu,. marmuru;
rzadkieto szczęście ,i: jeżeli napotkasz niekształtną akacyę, pód którą mógłbyś schronić,się przed spieką;- gdy się zBIi*- żasz do. źródeł, musisz lękać się zasadzek zastawionych przez Arabów. 'Szczęściem Hoskins niespotkał innych nie
przyjaciół oprócz njidów i utrudzenia. Słyszał tylko śpiew Araba, poganiającego dwugarbnego wielbłąda, >tylko po
wieści Arabów:, osładzające/godziny i wytchnienia.. Widział 382
na kilku skałach napisy hieroglificznc, zaświadczające; że starożytni puszczali się tą samą drogą, prowadzącą z Egip
tu do Berberu.
Na stanowisku w El Marrah ludzie wydawali się jego oku równie ubodzy jak ziemia, na której żyją. Tam na rozkaz baszy osiadło dziesięć rodzin z obowiązkiem od
grzebywania zasypanych piaskiem studzien. Ci biedni lu
dzie , których robota tak blisko, tak mocno obchodzi życic podróżnika, nieotrzymują żadnej od rządu pomocy; mają po kilka wielbłądów i te sprzedąją lub wynajmują kupcom przechodzącym z karawanami. Każda karawana daje im niewielki podarunek, często drobnostkę, oni zaś i z tego są zadowoleni. Żyją pod rogożowemi namiotami, dzika ich postać, dziwne ułożenie włosów, piękne rysy twarzy, do
syć odpowiadają naszemu wyobrażeniu o ludziach na pu
styni. Piją tylko Wodę słoną i mdlącą, ale taka jest siła nawyknienia, źe im się przykrą nie wydaje. Niemasz nic nędzniejszego ani1 smutniejszego, jak to obozowanie arab
skie na pustyni. Kobiety i mężczyzni są chtfdzi, nędzni, okryci łachmanami; niektórzy i -tego niemają. Lenistwo jest jedynem zbytkiem u tych mieszkańców. Wszakże obok tej tak wielorakiej nędzy, ci Nubijczykowic, niemający ża
dnych z sobą stosunków, żyjąc odgrodzeni w każdej wio
sce, zdają się być mniej nieszczęśliwymi od chłopów egip
skich. W obudwu tych krajach ziemianin jest niewolnikiem.
Ale Nubijczyk niema nad sobą dozoru, przeciwnie zaś bie
dny fellach egipski ciągle zostaje pod okiem okrutnego pana;
Pam . N auk. T. II. zeszyt 3 . ' 2 5
383
ten ostatni jestto kat stojący, przed swą ofiarą i obecnością swoją podwajający jej męczarnie.
Drogi aź do Eł-Mekhejru (Ankhejre), stolicy Berbera, niema nic zajmującego. Ta ziemia Berber tak pięknie kwi
tnąca za czasów Burckhardta, dziś wyludniona i uboga.
Abbas bej, rządca tej prowincyi, oświeci- nas, dla czego rzeczy tak stoją. »Mam tu — mówił do Hoskinsa''— nie
wielu albo żadnych przyjaciół, a wielu wrogów. Tak trudno zaspokoić 'baszę, nieuciskając ludu. Tym Aleksan
dryjczykom nigdy • niepoślesz dosyć pieniędzy, a gniewają się, gdy do nich dochodzą krzyki złupionycb. Tuszę sobie, że bóg mi poszczęści i poda sposób, jak sprawować urząd z zadowoleniem mego pana.« To szczęście, jakiego satra
pa żądał od bOga, byłoto zdanie się ludu na los, i stało mu się według życzenia. Nie miejcie tego Turka za złego, doprawdy', jestto najlepszy w świecie człowiek; wspania
łomyślny, uprzejmy, poprzestaje na dawanych mu podarun
kach i Sam je lubi rozdawać ; usłużność tak daleko posunął, ż e , gdy Hoskins oświadczył mu, iż krajowcy ze wstrętem pozwalają się’ malować Bandoniemu, wydał natychmiast roskaz ścinania głów* tym j co niezecheą biadać do malo
wania. W jego Służbie znajdował się syn pewnego meli- ka,' czyli królika krajowego, i pełnił przy nim obowiązki germka; Bandoni odmalował go tak dokładnie, że biedny młodzieniec mocno się tem zmartwił i lękał się, czy bej nie myśli wystawić tego wyobrażenia na widok jego ziom
ków. » Obchodź się ze mną — rzekł do niego dumnie — 384
jak z człowiekiem, i niewystawiaj na widowisko liitłn, jak ciekawe i rzadkie zw ierze.« Ten książę bez-znaczenia, miał wzniosłe serce, zręcznie wywijał szablą, i, że go pochwalę według tamecznego sposobu mówienia , był zdol
ny do zabicia stu ludzi'w bitwie. Zresztą, był doskonar lej budowy i hożej kibici, jaką tylko można sóbie wyobra
zić.— Młody Bisharyn niezdołał także uchronić się włoskiego pęzla. Z okoliczności tego portretu Hoskins opowiada, jak bej zażartował z tego Bisharyna.
Jestto obrazek wschodnich obyczajów, dosyć.,i jak. się zdaje, ciekawa afrykańskiej wesołości-próbka. Bej ze swo
imi urzędnikami oświadezył biednemu młodzieńcowi, że je steśmy do nich wysłani z -Kairu dla ucięcia mu głowv.
Chodziło wszakże tylko o odmalowanie jego portretu, my niewiedzieliśmy wcale, źe sobie z niego takie- żarty' stro
jono. Gsiadł na ziemi spokojniej z rezygflaeyą odwrócił na bok -głowę, i wcale się nieruszał.' Przez trz y1 ćwierci godziny był w takićj postawie. Żaden z tych, którzy sia
dali przed nami w postawie do odmalowania j nieokazał po
dobnej stałości; wyznać należy, ze jak na pacyenta nader była wzniosłą. Po ukończeniu portretu wezwaliśmy go, aby w stał, i daliśmy mu mały podarunek. Jak twarz jego była wtedy piękna i pełna wyrazu! jak oczy jaśniały ra
dością a zarazem i podziwieniem! jak go to rozrzewniało, że wraca do życia! Opowiedział nam, jakiego właśnie uniknął losu, jaką w nim budziło niespokojność oczekiwa
nie zabójczego ciosu; podziękował nam za ludzkość, a to
słowami taką wdzięczność okazująccmi, że nas do łez po
ruszył, i niechęć ku bejowi wzbudził. Ale nie koniec na tćm, nasz młodzieniec miał jeszcze jedną próbę wytrzy
mać. Bej zastraszył go, źe na mocy zrobionego przez nas portretu, nabyliśmy czarodziejskiej mocy nad jego osobą, i że go natychmiast możemy wywieść z sobą. Tą razą przywiązanie do kraju było silniejsze niżeli pierwej obawa śmierci; śmierci czekał z niezmrużonem okiem — na samą myśl, że mu przyjdzie opuścić rodzinne pustynie, wpadł w głęboki smutek. Z wielkim bólem serca dopytywał się łudzi beja, czy to jest prawda. Co większa, melik i obecni naczelnicy, aczkolwiek śmiech na sobie wymuszali, bez- mała nieuwierzyli w nekromantyczną potęgę naszych ołów
ków, a zwłaszcza mojej camerce lucidm.
W końcu odmalowano beja, który ten portret prze
znaczył dla jednej ze swych oblubienic. ZdaWało się, że rad widział siebie odmalowanego w bogatym stroju, przy pałaszu, i z wąsami. Niepodobały mu się tylko cienie-;
byłyto w oczach jego czarne plamy, i prosił usilnie, żeby je jako wywabić. Hbskins miał zaszczyt z nim wieczerzać.
Była wszystka szlachta z okolicy, a między innymi kady, sędzia i wielki kapłan w zielonym zawoju, szajch Ababdeków z najdawniejszego rodu w całem plemieniu, szajchowie Bi- sharynów, i jakiś melik w niebieskiej odzieży, uchodzący za człowieka doświadczonej odwagi. Jego okrzykiem bojowym było: jestem bykiem, synem byka; zginę lub zwyciężę.
Żył sobie nawet wyśmienicie, zjadał za czterech. Zape
wniano nas, że na śniadanie zjada! barana. Całe to do
stojne towarzystwo zasiadało u okrągłego stołu, albo ra
czej u tablicy na niskich nogach z kruszcu białegó, stojącej na ziemi, w porządku, jakiego'wymagała dworność. Dano dwadzieścia potraw mięsnych jedne po drugich, w końcu zaś zupę z ryżu. We wszystkich tych potrawach niewiel
ka była rozmaitość. Składały się z baraniny w rozlicznych postaciach, z wielorakiemi przyprawami, ziółmi, fasolą i sosami kairowskiemi. Na mocy przywileju bej pierwszy zanurzał ręce w potrawach, a po ńim dopiero zaproszeni goście; skosztowawszy jednego lub dwóch wyborowych kąsków jego mość bejowska, kiwnął głową, i wnet znikał półmisek, który na stole niepostał dłużej nad minutę. Nie
wiele mówiono — i nie bez przyczyny. Gaduła musiałby się obejść bez wieczerzy. Hoskins nieodzywał się i nie- zaspokajał apetytu, myślał, źe należy do dobrego tonu nie
wiele jeść z ra z u ; lecz gdy chciał powetować za swoje, już było po czasie. Wieczerza nie trwała dłużej nad 20
minut.
El-Mekhejr posiada około 3500, a cała ziemia najwię
cej 30,000 mieszkańców. W okolicach znajdują się ręko- dzielnie indygo i garbarnie. Trudnią się w Berberze upra
wą bawełny, pszenicy i innych zbóż. Trzcina cukrowa doskonale się udaje na wyspach Nilu. Te różne gałęzie przemysłu doznają zachęcenia ze strony baszy, ale pracują w nich na jego' tylko liczbę. Zarząd Mehmeda Alego, tak zachwalany w Europie, jest czynniejsży, lecz nie mniej
387
uciążliwy jak innych baszów; Z początku wysysa krew z opanowanych ziem, i gdy mu już sam trup zostaje pod ręką,, w.miejsce pierwiastka żywotnego stara się podstawić ruch; sztuczny, jaki mechanika nadać może kościeniowi.
Ale udajmy śię w górę rzeki, a przy lekkim wietrze przepłyńmy* kędy'się Nil łączy z Astaborasem starożytnych.
Ta ziemia■ leząca przed nami jestto wyspa Meroe, głośna od tak dawna, cel długiej podróży naszego badacza.
Długą wieków koleją aż do nas brzmiało imie Meroy, ale kraina z miastem tegoż nazwiska, niepewna i tajemni
cza, pojawia się w zamglonej oddali. Długo jej poszuki
wali nowożytni j a jednak weszliśmy na jej ślad za prze
wodem starożytnych; nasząto własną było winą, jeżeliśmy błąkali'się zbyt blisko, po posadzie Merawe, pod górą Bar
ką,- lub po innych miejscach Nubii niższej, llerodot, Aga- tarchides, Strabon, pierwsi podali nam odtógłość drogi od Egiptu, a dwaj ostatni, nazwisko i położenie rzek skrapla
jących tę krainę Meroe. - Eratostenes i Pliniusz wskazali nam dokładnie nawet rzek ę, na której brzegach stało mia
sto tegoż imienia. Żyjący w XIX stuleciu mężowie: Burck- hardt, Cąillaud, Ruppel, owi uczeni badacze, skorzystawszy z ich nauki, zwiedzająe piramidy, zwaliska, gruzy rozrzu
cone pod wsią Assur, na północ Shendy a na południe znijścia się Atbary z Nilem, rzekli: tu leżała starodawna Meroe. Nie zachodzi więc już wątpliwość co do posady tej świętej ziemi, kędy się spełniło rozwinięcie jednej z najdawniejszych cywilizacyj, jakie tylko dzieje zapamię
tać mogą. Nie dziw, że podróżnicy doznają uniesienia na widok takiej posady, takich pomników, takich grobowców.
Po wszystkich stronach piramidy wznoszą się jedne za dru- giemi, a na wszystkich wyryte ślady ręki czasu. Niektóre piaskiem zasute, inne zaś całkiem rozwalone. Główna, najokazalsza grupa, ta , ;co właśnie najmniej]uszkodzona, leży nieco mniej niż o pół mili od rzeki, na wyniosłości górującej po nad rozległą równiną. Ta grupa wygląda niemal w kształcie luku, którego cięciwa 150 a obłączy- stość 125 stóp wynosi. Caillaud ogłosił już obszerny'opis tych piramid; dla' uniknienia więc powtarzania, podamy kilka szczegółów, chociaż i z tych nawet niektóre nieuszły uwagi biegłego poprzednika Hoskinsa.
W portykach bywa zwykle izba, mająca od sześciu do dwudziestu stóp długości, sześć do jedenastu stóp sze
rokości. Stoją powszechnie na wschód lub w kierunku północno-wschodnim; należałoby to przypisać jakiej pobud
ce religijnej , czyteż względowi astronomicznemu? możnaby słusznie mniemać, źe ten kierunek wyniknął z potrzeby zasłonienia portyków od zwykle w tych stronach wiejących wichrów, któreby je wkrótce piaskiem napełniły. Większe piramidy spoczywają na podstawach, mających 63 stóp ;Q;
podstawy mniejszych wynoszą stóp siedmnaście. Wszystkie zbudowane z drobnych kwarców glinkowych dość kruchych i bez cymentu. Zadziwiającą ich trwałość temu przypisać wypada, że leżą na wyniosłych skałach, gdzie się*woda utrzymać niemoże. Wszystkie budowle na równinach i
śla-389
<ly miast starożytnych całkiem znikły; co tez nas.tąpić mu
siało, gdyż na takim gruncie peryodycznie padają deszcze.
Czyli Etyopowie — mówi Hoskins — od Egipcyan zna
jomość sztuk przyjęli, czyli też sztuki popłynęły w górę Nilu, aby się dostały do Etyopii? Jedno lub drugie z tych domniemań przyjąć wypada, bo podobieństwo stylu wykry
wa widocznie spólne pochodzenie. Ani wątpić, źe te pi
ramidy sięgają najodleglejszych wieków. Ponieważ stały
ramidy sięgają najodleglejszych wieków. Ponieważ stały