• Nie Znaleziono Wyników

BADANIE TYPOGRAFII KATOWIC

VERENA GERLACH

neonów ery komunizmu, jak i najbardziej współczesne zjawisko „TypoPolo”, którego owocem jest kilka bardzo unikalnych krojów literniczych.

Być może uczestnicy mogliby również wykorzystać niektóre zacho-wane napisy lub szyldy sklepowe sprzed I wojny światowej. Ale czym to liternictwo różniłoby się od tego istniejącego w tym samym okresie w Niemczech, których częścią Katowice były przez długi czas? Czy po wyrwaniu takich krojów z kontekstu nadal odzwierciedlałyby one toż-samość miasta?

Tort warstwowy

Katowice mogą być postrzegane jako ogromny pischinger, rodzaj tortu stworzonego w 1881 roku przez wiedeńskiego cukiernika Oskara Pischin-gera i tak popularnego w Austrii, Polsce, Serbii i na Ukrainie, że w każdym z tych krajów uważa się go za narodowy. Podobnie jak ten tort, Katowice wydają się składać z wielu warstw.

Najniższe warstwy to słynne stare kopalnie, najwyższe zaś – klatki schodowe wieżowców, które są wspaniałym skupiskiem napisów wyko-nanych własnoręcznie przez mieszkańców oraz znaków przemysłowych przykuwających uwagę dużą różnorodnością liternictwa wykonanego z użyciem szablonów.

Kolory Katowic

Nawet najbardziej zauważalne kolory w panoramie miasta nawiązują do ich piewotnego zastosowania w kopalniach. Niemal wszędzie wśród sto-nowanych szaro-czarnych ceglanych fasad kamienic obserwator bez tru-du odnajdzie jaskrawe akcenty w odcieniach błękitu, cytrynowej żółci czy krwistej czerwieni. Są to wewnętrzne powierzchnie wnęk okiennych, które mieszkańcy malują na jasne kolory, by rozświetlić widok z okna powstałą w ten sposób barwną ramką.

Podobno w dawnych czasach maszyny i narzędzia górnicze należą-ce do danej kopalni były oznaczane kolorami, przy czym każda kopalnia miała własny kolor. Farba miała chronić cenne maszyny i narzędzia nie tylko przed korozją, ale również przed kradzieżą. Te same farby, a co za tym idzie kolory, były rozdawane w formie nagrody dla najbardziej pro-duktywnych pracowników, dzięki czemu mogli oni rozjaśnić swoje domy poprzez ozdabianie framug i ram okien. Obecnie, choć większość kopalń zamknięto, malowanie wnęk okiennych jest nadal popularnym i jakże uj-mującym zwyczajem na Śląsku. Poza centrum Katowic nadal można zna-leźć wiele jego przykładów w starych dzielnicach górniczych, takich jak Nikiszowiec lub Szopienice.

Inne warstwy

Inne warstwy miasta to dziesiątki tandetnych jaskrawych szyldów i tablic – często bardzo źle zaprojektowanych, ale na szczęście wykorzystujących wielkie litery dość standardowych krojów bezszeryfowych. Są one elemen-tem walki o uwagę potencjalnych klientów i mają zachęcać do odwiedze-nia jednego ze sklepików tłoczących się w wątpliwej urody podwórkach na tyłach kamienic. Ta armia tablic i napisów, nierzadko nadal głosząca chwałę „TypoPolo” i często przekazująca tę samą informację na różne spo-soby, stanowi wyjątkowo zgiełkliwą kakofonię kolorów i kształtów. Gdy uda się znaleźć poszukiwany sklep czy też dostrzec piękno elewacji lub zapomnianego podwórka, jest to jak, pomijając osobliwe okrycie, zdjęcie welonu z głowy nieśmiałej panny młodej lub rozpakowanie prezentu.

Ukazywanie miasta

Czy zatem te warstwy reklam i znaków próbują coś ukryć? A może ich wielkość i tandetny przepych mają za zadanie tuszować szarą rzeczywi-stość niektórych sklepów? W rzeczywistości są one czasami tak ogrom-ne, że często zasłaniają całe fasady pięknych modernistycznych i bruta-listycznych budynków. Brak przejrzystej informacji może nawet dawać mieszkańcom poczucie uprzywilejowania: „Jako jeden z nielicznych wy-brańców wiem, co jest pod spodem”.

Fascynacja Ślązaków zakrywaniem i tworzeniem iluzji widoczna jest również w powszechnym stosowaniu firan stanowiących oczywistą su-gestię, że wnętrza ich domów skrywają coś wyjątkowego i cennego. Poza tym, czy ogromne banery wywieszane są po prostu z chęci zarobku? Czy właściciele zwyczajnie wynajmują swoje domy jako przestrzeń reklamo-wą, nie zważając na to, że mieszkańcy często tracą w ten sposób możli-wość wyglądania przez okno…?

Strzałki

Jednym z efektów ubocznych mnogości warstw szyldów i napisów jest plaga wszelkiego rodzaju strzałek mających pomóc przechodniom poru-szać się po tej informacyjnej miejskiej dżungli. Epatujące bogactwem roz-miarów, kształtów i form strzałki atakują przechodnia dosłownie wszędzie.

Ponieważ wiele katowickich sklepów znajduje się w podwórkach ukry-tych na tyłach kamienic, drogowskazy tego rodzaju byłyby rzeczywiście bardzo przydatne, gdyby nie fakt, że strzałka wydaje się również przeka-zywć dodatkowy komunikat: „Nasz sklep jest w beznadziejnym miejscu”.

Co gorsza wiele z tych strzałek stosuje się jako elementy ozdobne lub by zwrócić uwagę na sklepy znajdujące się bezpośrednio przy ruchliwych ulicach handlowych. W takim przypadku można je wręcz interpretować

jako komunikat: „Nasz sklep jest faktycznie beznadziejny”. Czy tego ro-dzaju drogowskaz ma być zatem znakiem firmowym Katowic, czy jest po prostu godnym ubolewania błędem?

Wnioski

Niektóre elementy już wykorzystywane w typografii i projektowaniu przestrzeni publicznej Katowic mają konkretne walory użytkowe. (Na-leży zauważyć, że strzałka była już powszechnie stosowana na przykład w grafice Bauhausu do przekazywania idei trójwymiarowości w pracach drukowanych). Są one również przejawem lokalnej tożsamości i z pewno-ścią mają obiecujący potencjał. Problemem jest ogromny harmider wizual-ny, wywołany nagromadzeniem elementów przekrzykujących się w walce o naszą uwagę. Ostatecznie ma się chęć po prostu uciec od tej kakofonii.

Być może, nawiązując do krótkiego, choć istotnego okresu moder-nizmu na Śląsku, odpowiedzi należy szukać w maksymie „mniej znaczy więcej” Miesa van der Rohe (mimo że nie był on Ślązakiem)? Jednak bez przesady! Widoczne tu i ówdzie na współczesnych katowickich ulicach przejawy swoistego uroczego niechlujstwa typograficznego mogą w isto-cie być kluczem do miasta i służyć zachowaniu jego lokalnej tożsamości typograficznej.

Jednym ze wspaniałych efektów warsztatów KATypO w 2013 roku był krój pisma Pischinger, rodzimy wielowarstwowy krój pisma zapro-jektowany przez Martę Moskwę, Ewę Sadowską, Michała Pawłowskiego, Macieja Kodzisa i Grzegorza Owczarka, mający odzwierciedlać całą typo-graficzną historię Katowic.

PRZEKŁAD