• Nie Znaleziono Wyników

WĘDRÓWKI JOANNY1, CZYLI O DAROWANYCH KRESKACH

Muszę je d n a k powiedzieć, że jeszcze, g d y chodziłam do szkoły, postanow iłam sobie, że, kiedy będę ju ż duża i będę m ia­

ła ja k ojciec, własną maszynę do pisania, w tedy opiszę dokładnie ca ły n a sz dom.

Żeby ju ż nikt się nie dziwił „Taak? To tak

je s t u ciebie?” Lecz żeby każdy m ógł so­

bie w ziąć książkę i spokojnie przeczytać 0 tym.2 (s. 61) - taka je st geneza książki wspomnieniowej Joanny Papuzińskiej za­

tytułowanej Darowane kreski. Niezwykłej o p o w ie ści o dom u rodzinnym , innej od tego typu lektur, bo nie ma tam typowego dla wspomnień nostalgicznego nastroju, bo dom stoi w mieście, a je g o głównym bo­

haterem nie jest matka, lecz ojciec. W koń­

cu mieszka w nim nietypowa rodzina, nie więzy pokrewieństwa łączą jego mieszkań­

ców, lecz w sp ó ln y dach. Nie ma w nim życia religijnego, ale w Boże Narodzenie śpiewa się kolędy.

W któ rym ś m ie jscu a u to rka w s p o ­ m niała o p o m ysła ch za p o życzo n ych od Korczaka (s. 60) i istotnie dostrzec można w jej rodzinie ślady aury Korczakowskie­

go „Naszego domu”.

Autorka cały czas pisze w liczbie mno­

giej: nasz, naszego, u nas, nasza mama.

Tak też za czyn a ją się Darowane kreski:

Nasz najpierwszy dom z je d n e j strony m iał m iasto, brukow ane ulice, tram w aje i p o ­ dwórka, a z drugiej strony szczere pole, za którym chowało się słońce (6).

Jerzy Cieślikowski pisał, że interpre­

tacje raju dziecięcego, robione z pozycji do­

rosłości, stanowią przestrzeń i czas świę­

ty, zbudow ane są z atrybutów rajskości, indyw idualnej kultury, wiedzy, w yobraźni 1 typu uczuciowości. A że je s t to raj prze­

żyw any przez każdego z nas, je g o zago­

spodarowanie je s t robione z tego, co w in ­ dyw idualnej dorosłości uchodzi za „m iłe wiekowi dziecinnem u”. Joannie Papuziń­

skiej miłe jest przede wszystkim miasto - tu będzie je j raj. O tym m ieście jeszcze przyjdzie napisać.

* * *

Dom dzieciństwa zawsze stoi w ogro­

dzieQ pisze badaczka zagadnienia, a je d

-nak okazuje się, iż gry i zabawy w mieście były równie atrakcyjne ja k te na strychu czy w ogrodzie, a w arszawskie ulice były przestrzenią, w której przeżyć można było niesamowite przygody.

Centrum dziecięcego raju zwykle bywa matka, ale tu najważniejszy jest ojciec, tro­

chę tajemniczy, często znikający z domu, ale najpierw szy w serdecznych myślach narratorki, jest centralną postacią dzieciń­

stwa, społecznik, z pasją ratujący osiero­

cone w czasie wojny polskie dzieci i znaj­

dujący im rodziny zastępcze, a przy tym pogodny, dzielny, zaradny, zawsze poja­

wiający się w życiu dziecka wówczas, gdy jest najbardziej potrzebny.

A jednak Jerzy Cieślikowski twierdzi, że Raj dzieciństwa je s t rajem „m atki”. [...]

Miłość ojca je s t protekcjonalna, je s t m iło­

ścią wyboru, wyróżniającą przyw ilej uko­

chanego dziecka. Matka kocha wszystkie dzieci je dnakow o. R aj je s t p rzestrzenią, w której nie ma strachu i nie ma przem o­

cy. Naturą raju je s t wiejskośćR. I to wszyst­

ko w Darowanych kreskach się nie potwier­

dza.To ojciec kocha wszystkie dzieci je d ­

jaw iają się przez moment w opowieści bab­

ci Tosiuni. A z tych niedopowiedzeń, zadu­

mań rodzi się prośba czytelnika do autorki, by napisała książkę o swojej matce, o jej pięknym, dramatycznym życiu, gdyż bra­

kuje tego bardzo w Darowanych kreskach.

Pejzaż wiejski pojawi się tylko w cza­

sie opisu wyjazdu na kolonie do Stoczka, z któ re g o d z ie c k o z a p a m ię ta ło przede wszystkim wiersz, który w ydaw ał się mu bardzo trudny, autorka cytuje z niego frag­

ment Nie śpiewajcie, chłopcy pieśni tej, bo bardzo sm utna... - a to przecież trochę zniekształcony wiersz Miłosza pt. Kołysan­

ka,6 który wtedy jeszcze widocznie był po­

wszechnie znany.

Przestrzeń wiejska w sposób znaczą­

cy pojawia się tylko w czasie wakacji. Ga­

jówka „Stefanka” w Nadarzynie - to czas le tn ie go w yp o czyn ku, o p isa ny zg o d n ie z konwencją. Jest w ięc wyjazd, powitanie nowej przestrzeni, już oswojonej a przecież pełnej niespodzianek, domek posiadający wszystkie właściwe przestrzenie: piwnicę i strych, ogród i domowe zwierzęta, ogród pojawi się tu po raz pierwszy, dopiero wła­

śnie w Nadarzynie, bezpieczny, idylliczny, z b a b c ią (F rancuzi n a zyw a ją ją grande mere - wielka matka) i tu pełni ona taką rolę. Zbiera owoce, robi z nich smakołyki, z polnych i leśnych chwastów przygotowuje świetne dania. Ogród je st oczywiście za­

czarowany i zaraz za nim rozciąga się las pełen tajem nic i rzeka, struga o lśniącym piaszczystym dnie. W akacje były począt­

kiem czegoś innego, św iat zostaw ał po­

większony o nowe obszary, o nowych ko­

lorach, kształtach, zapachach, ale te opisy nie są skonwencjonalizowane, zachowane w nich zostało indywidualne doznawanie dziecięce.

Najważniejszy jest las; to piękny opis, także przez kontrast z miejskim krajobra­

zem. Polanki, uroczyska, którym „babcia Tosiunia” nadawała imiona, owoce leśne, smakujące niczym największe przysmaki.

Jest to jeden z piękniejszych opisów lasu w naszej literaturze, czuje się zapach igli­

wia i sm ak poziomek. Jest też rytuał nie­

dzielnych odwiedzin i przyjazdów ojca oraz innych członków rodziny.

Jednak to miejski dom przez całą oku­

pację był schronieniem dla wielu osób, tu

ciągle przychodził ktoś nowy i wszyscy się m ieścili7. Gdy ten dom ulegnie rozbiciu, jego obraz w pamięci dziecka będzie tak silny i trwały, że poniesie go w sobie przez całe dzieciństwo i gdziekolwiek rzuci je los, pamięć tamtego domu będzie chroniła jak

żek wspomnieniowych o dzieciństwie, opi­

sujących zagładę domu jako coś nieodwra­

calnego. Choć dopiero w czasie tułaczki po obcych mieszkaniach dziecko odkrywa, że własny dom to przestrzeń, w której każda niegrzeczność będzie wybaczona, w cu­

dzym domu trzeba być o wiele grzeczniej­

szym. Gdyby zbadać frekwencyjność słów w Darowanych kreskach, to okazałoby się, że dom jest najczęściej powtarzanym w y­

razem.

W miarę komplikowania się okupacyj­

nej sytuacji rodziny dziecko będzie odkry­

wało, że cały świat może być „piętrowym dom em ”, a W arszawa je st jednym z jego pięter. Zdolności adaptacyjne małej Joan­

ny s ą zdum iewające, ale je s t to w łaśnie ten kapitał psychiczny wyniesiony z domu, o którym pisano wcześniej. Dziewczynka za m yka ją c o czy m arzy o sw oim dom u, chodzi po nim, napotyka bliskich. Napisał Gaston Bachelard: Wspominamy marząc.

M arzenia p rzyw ra ca ją nam n a jzw ycza j­

rzenia poetyckiego wokół spektaklu świa­

ta do m arzenia dzieciństwa dokonuje się w ym iana wielkości. Dlatego dzieciństw o

nasze je s t źródłem największych pejzaży.

Nasze sam otności z dzieciństw a dostar­

czyły nam pierwotnego bezkresu.

Marząc o dzieciństwie, powracamy do s ch ro n is k a m arzeń, k tó re o tw a rły nam świat3.

Tak też mała Joanna pow racała do utraconego gniazda.

I choć zniszczenie domu Papuzińskich w Powstaniu Warszawskim porównywalne jest ze zniszczeniem W ańkowiczowskiego

„Domeczku”10 i po powrocie okazuje się, że cała okolica dzieciństwa została zniszczona:

A le pam iętam , ja k i s m u tn y i b ie d n y wydał się nam po powrocie nasz porzuco­

n y domek. B ył bardzo postrzelany, je d n ą ścianę m iał przebitą ja kim ś pociskiem czy odłamkiem. Całe wnętrze m iał stratowane i za brudzone - znak, że g o sp o d a ro w a li w nim ja c y ś przypadkow i przybysze. Bla­

szany portret Mickiewicza, z którym nasza babcia nie rozstawała się nigdy, leżał po­

deptany gdzieś w kącie (20).

To je d n ak ostatecznie, gdy zam iesz­

kają przy ulicy Lwowskiej, po długich po­

szukiw aniach „norm alnego dom u” - nie mieszkania, tamten dawny dom zostanie znów w nim „odbudowany”, przede wszyst­

kim w psychice i wyobraźni mieszkańców.

Zamieszka tu teraz wielka rodzina, stale będzie ktoś przybywał, czasem ktoś będzie odchodził, ale każdy natychm iast będzie stawał się jej pełnoprawnym członkiem, każ­

dy, kto nie miał własnego gniazda - będzie mógł tu zostać. Mieszkało więc - od 12 do 16 osób - w tym troje dorosłych: ojciec, bab­

cia Tosiunia i ciocia Lunia. W tej „połatanej rodzinie” istniały trwałe więzi emocjonalne, choć własnego rodzeństwa Joanna Papu­

zińska miała sześcioro: dwie siostry i czte­

rech braci, to wszystkie inne dzieci miesz­

kające razem z nimi traktowała tak samo ja k swoje siostry i braci. W tym domu ma­

terialnie się nie przelewało, skrom ny styl życia inteligenckiej rodziny nie był jednak wówczas czymś wstydliwym.

Z tego domu dzieciństwa, ja k ju ż na­

pisano bardzo nietypowego i odbiegające­

go od innych domów dzieciństwa, wypro­

w adzić można najważniejsze zaintereso­

wania i pasje przyszłej uczonej, a także jej podstaw owe cechy osobow ościow e. Na przykład ciocia Stefa tak „faszerowała” ją baśniami, że była „cała napęczniała od tych bajek” (7)11, a babcia Tosiunia snuła w spa­

niałe opowieści o swym dzieciństwie prze­

platając je piosenkami i pieśniami, o Row- jest miłość do książek. Początek tego uczu­

cia był bardzo wczesny, bo późniejsza pi­ legionowych), z tego bogactwa narodziła się dziecięca zabawa w słowa - obecna w życiu i pisarstwie Joanny Papuzińskiej aż po dzień dzisiejszy14.

„Dni świąteczne”, święta Bożego Na­

rodzenia, to było wielkie czytanie: Cały dom zam ieniał się w wielką sypialną czytelnię, a to dlatego, że połowę, co najm niej pre ­ zentów stanowiły książki (68). Zawarła Pa­

puzińska przy okazji tego opisu znakomitą analizę emocji czytelniczych: zamyślenia, przerażenia, radości. Tego wszystkiego, co

p o w ró ci potem w je j n ie p o w ta rz a ln y c h książkach: Czytaniach domowych i Inicja­

cjach literackich.

P iękny opis b ib lio te ki („skarbu nad ska rb a m i”) i z b ib lio te ka rką F elicją15 po­

d o b n ą do s y m p a ty c z n e j n a s tro s z o n e j sowy, osobą niezwykłą, z którą „bibliotecz­

ne dziecko” natychmiast zawarło przyjaźń - je s t n orm alną ko n se kw en cją tego, co działo się wcześniej. W Darowanych kre­

skach nakreśliła autorka jeden z najpięk­

niejszych opisów biblioteki, jaki zna litera­

tura polska. W bibliotece mieszczącej się przy ul. Pięknej w pałacyku Okunia znaj­

dowały się jeszcze przedwojenne książki dla dzieci, o niezwykłych okładkach, przy których wydania powojenne w yglądały - jak czytamy - „ścierkowato” .

Niezwykle sensualistyczne i nastrojowe je s t następujące wyznanie: Ja k łasuch16, który siedząc w przeobfitej spiżarni obiecu­

je sobie, co zje jutro, co pojutrze, tak ja ob­

chodziłam półki z książkami wybierając te, które będę chciała przeczytać kiedyś, które muszę zaraz przeczytać, i te, które mogą trochę poczekać.

Wiedziałam, że nie przeczytam wszyst­

kich tych książek, domyślałam się, że minie moje dzieciństwo zanim zdołam przebrnąć przez wszystkie tomy, ale też do mnie nale­

żało rozkoszne w ytyczanie dróg, ja k im i przez ten wielki księgozbiór mogłam wędro­

wać. [...]

Znalazłam tu swoją krainę wybredno- ści, gdzie byłam książkow ą władczynią, czyli dosłownie księżniczką, a wszystkie m oje grymasy, ka p rysy i w ybryki b yły tu zupełnie na miejscu (9S).

Później jeszcze było odkrycie strychu w a k a c y jn e j g a jó w k i, „S te fa n k i” , g d z ie d z ie w c z y n k a o d n a la z ła z d u m ie w a ją c e książki, na których podarte i poszarpane karty dziecko wychowane w szacunku dla

książki patrzyło ze zgrozą. Były to przed­

wojenne czytadła o wampirach i piraniach i nieszczęśliwych miłościach. To była zu­

pełnie inna, nieznana dotąd literatura, inne też budziła emocje.

Te wędrówki po krainie książek, trwa­

jące po dzień dzisiejszy, ow ocują nie tylko czytelniczo, ich efektem je st specjalne za­

in teresow anie spraw am i b ib lio te czn ym i i czytelniczymi w ich praktycznym w ym ia­

rze. Problem atyka pracy bibliotekarskiej w „G uliw erze” (kiedyś w w yodrębnionym dziale „M iędzy dzieckiem a książką”, czy w „W kręgu odbioru”) należy do tematyki wiodącej. Z tej fascynacji w yw odzą się też

„wędrówki Joanny” wożącej „kufer z książ­

kami” do małych, biednych bibliotek w ca­

łej Polsce. Fundacja „Książka dla dziecka”

sponsorująca ów kufer, była zawsze sze­

roko prom ow ana w „G u liw e rz e ” i s ta ro ­ św iecka skrzynia d ocierała do bibliotek dziecięcych z najodleglejszych stron.

Akcja Darowanych kresek została wpi­

sana w linearny czas historii i tak zaistniały w nim dwa totalitaryzmy: jeden to naloty, gruzy, zabici, tułaczka; drugi to likwidacja harcerstw a, o dejście ukochanej druhny Hanki, zamknięcie ulubionej szkoły, dziw­

ne znikanie ojców, zdum iew ający zw rot ję z y k o w y „Irena sie d z i” , ję z y k ezopow y dorosłych i żołnierz o jednej nodze śpiewa­

jący w pociągu piosenki okupacyjne, a ci­

szej już taką zwrotkę:

Nad brzegiem Wisły chytre Sowiety, co mieli pomoc nieść dla Polaka ruskim sposobem nas wykiwali ciężka je st dola chłopaków z AK-al A w zakończeniu, jakby w zawstydzeniu, pojawia się krótka informacja, że sama au­

torka też „paradowała” w czerwonej chuście.

Ale w tym wszystkim jest więcej zdzi­

wienia niż zgrozy, to znakom ity przykład

narratora subdziecięcego. Autorka nie tyl­

ko odtwarza dziecięcy styl myślenia, ale naśladuje go językiem. Choć dziecinny lęk o ojca w ywołuje przerażające sny, powo­

dujące niezrozumiałą dla dorosłych nerwo­

wość i je st jakby wyrwany z innej rzeczy­

wistości. Przy opisywaniu najdram atycz- niejszych wydarzeń autorka ścisza głos, nie dopowiada. Grzegorz Leszczyński określił ten typ narracji jako kam eralną w yciszoną gaw ędę o w łasnym dzieciństw ie i chyba jest to trafne określenie17.

Odnajdziemy tu wszystkie wyznaczniki literackie gawędy, ale jeszcze coś bardzo w łasnego, intym ny ton zw ie rze n ia przy w yraźnej pow ściągliw ości, zostaw iającej czytelnikowi pole do domysłów. W tej ta­

neralnie jednak W „Darowanych kreskach”

[ . ] pom inięty został wojenny koszmar, to­

w a rzyszący św iadom ości czytelnika [. ] Kule tu także rażą i zabijają, ale w krainie dzieciństwa wszystko je s t ja k b y oswojone, dram atyzm świata zostaje zneutralizowa­

n y przez dziecięcą radość życia1V.

I dlatego mimo wszystko jest to świat pełen radości. Niejako prowokuje czytelni­

ków do opisywania własnego dzieciństwa, odkrywania niezwykłości tego czasu.

Kraina dzieciństwa w osobistych [...]

wspomnieniach bywa porządkiem skonwen­

cjonalizowanym, ale w wyborze miejsc ma charakter subiektyw ny i czasoprzestrzeń dzieciństwa je st zawsze odmienna, choć przeważnie wiejska. Tu jednak jest to miej­

ska przestrzeń - Warszawa, przez którą prze­

cież płynie rzeka, najpiękniejsza, Wisła; ob­

szar ten jest najbliższy dziecku i sprawdzal­

ny jest w niej każdy szczegół. W Warszawie

zakorzeniona jest Joanna i cała jej rodzina, także z tego faktu wynika sakralizacja całej warszawskiej przestrzeni - wpisanej w topi- kę miasta nieujarzmionego.

To je st własny świat, do Łodzi to już była wyprawa, zarazem jednak dający w y­

obrażenie o ojczyźnie, bo w domu śpiewało się o Lwowie, o morzu, i była „sołaskawa- raba” o której uczyło się w szkole. Ojciec, któremu dziewczynka często towarzyszy­

ła, ze swoich podróży przyw oził w iedzę o innych miejscowościach. Był to w ięc za­

razem dom wielki ja k świat.

Darowane kreski różnią się od wielu innych wspomnień pisarzy napisanych już po wojnie, bo w tam tych: przedstawione [...] obrazy dzieciństwa posiadają wyrazi­

ście wspólną cechę: je s t to świat utracony

bezpowrotnie nie tylko wskutek zwykłego p rze m ija n ia czasu, ale także z po w o du gwałtownego kataklizmu historii. Dom dzie­

ciństwa został spalony, a ogród wycięty1W. W ksią żce P a p u ziń skie j ka ta k liz m y nie zniszczyły domu, bo był on zawsze tam, gdzie ojciec i rodzina. Istnieje taki niezwy­

kły ko m e n ta rz do D a ro w a n ych kresek.

W „G uliw erze” w numerze 1 z roku 199S znajduje się zdjęcie: w dom u przy ulicy Lwowskiej (tym samym, w którym m iesz­

kała rodzina Papuzińskich), w dużym po­

koju, przy okrągłym stole (także tym sa­

mym) odbywa się posiedzenie rady redak­

cyjnej „G uliw era” ; w otoczeniu członków redakcji króluje dawna „A siunia” , dzisiaj profesor Joanna Papuzińska. Nie ma więc podzw onnego dla domu dzieciństwa, bo wszystko przepojone jest jasnym, ciepłym

humorem, a autorka zapewniła swej rodzi­

nie dłuższe trwanie w swej pamięci i w mu­

rach domu, w którym w szystko trwa ja k przed laty.

To nie je s t „szczęście z d a tą w czo ­ rajszą” , bo w ciąż istnieje, a bohaterowie

„g lin ia n e g o g a rn k a ” , który ro zp a d a ł się i sklejał, żyją w autorskiej, a potem czytel­

niczej pamięci i m ają się tam całkiem do­

brze, nic się nie postarzeli, żyją nawet ci, którzy ju ż pomarli10.

1 Jest to aluzja do tytułu powieści Ewy Szel­

burg-Zarembiny: Wędrówki Joanny.

2 J. Papuzińska: Darowane kreski, Warsza­

wa 1984, s. 60. Wszystkie cytaty pochodzą z tego wydania, liczba w nawiasie po zakończeniu cytatu oznacza numer strony.

3 Por. M. Czermińska: Autobiograficzny trój­

kąt. Świadectwo, wyzwanie i wyznanie, Kraków 1998, s. 304. Oczywiście literatura zna opisy miej­

skich domów dzieciństwa (S. Lem: Wysoki zamek, J. Żylińska, J. Parandowski: Zegar słoneczny, K.

Brandys: Mała księga, M. Kuncewiczowa: Klucze i Fantomy - ale zapisane zostało w nich spojrze­

nie na dom dzieciństwa z dorosłej perspektywy, podobnie jak w tekstach zebranych w tomie Kraj lat dziecinnych, red. M. Danilewicz-Zielińska, Lon­

dyn 1987.

4 Ibidem, s. 160.

5 Zofia Wędrychowska-Papuzińska pedagog, bibliotekarz, społecznik, kierowniczka wzorowej biblioteki dla dzieci na warszawskiej Ochocie w la­

tach 193S-1942. Została 19 maja 1944 roku za­

mordowana na Pawiaku.

6 Por. Cz. Miłosz: Wiersze wybrane, Warsza­

wa 1980, s. S.

7 Podobnie jest we wspomnieniach o okupa­

cyjnym domu Zofii Kossak, w którym w miarę po­

trzeb „powiększały się „ ściany”. Por. Zwyczajna świętość. Wspomnienia o Zofii Kossak, opr. K. He- ska-Kwaśniewicz, Katowice-Cieszyn 1997.

8 Por. G. Bachelard: Wyobraźnia poetycka, wybór pism, przeł. H. Chudak, A. Tatarkiewicz, Warszawa 197S.

9 G. Bachelard: Poetyka marzenia, przekład, opracowanie i posłowie L. Brogowski, Gdańsk 1998, s. 118.

10 Por. M. Wańkowicz: Ziele na kraterze, Warszawa 1960. Pisałam o tym W: Radość wzro­

stu i rozpacz zniszczenia, czyli o „Zielu na krate­

rze” Melchiora Wańkowicza, W: Kultura literacka dzieci i młodzieży u progu XXI stulecia, Warsza­

wa 2002, s. 26-46.

11 Baśniom i fantastycznym opowieściom po­

święciła wydane w roku 1989 Zatopione królestwo.

12 To właśnie Darowane kreski można uznać za ciąg dalszy „babcinych” opowieści.

13 Istotnie się przydał, przecież Joanna Pa­

puzińska jest także poetką.

14 Pisane obecnie limeryki są przecież taką zabawą w słowa.

15 To Joanna Papuzińska nazwie bibliotekar­

ki „damami biblioteki” por. Moje biblioteki, „Guli­

wer” 1997, nr S, s. 29.

16 Interesujące, choć raczej przypadkowe, jest to, że jedna z książek M. Musierowicz nosi tytuł Łasuch literacki, a jedna z ostatnich książek Cz. Mi­

łosza zatytułowana została Spiżarnia literacka.

17 G. Leszczyński: Czas odnaleziony, „Guli­

wer'’ 199S, nr 1, s. 7.

18 Ibidem.

19 M. Czermińska: Autobiograficzny trójkąt.

Świadectwo, wyznanie, wyzwanie, Kraków 1998, s. 296.

20 K. Filipowicz: Odkrycie nowego lądu, „Za­

ranie Śląskie” 1967, z. 2, s. 248.

WSPOMNIENIA