Quo vadis i Faraon, powieści tak pozornie zbliżone do siebie pod względem problem owym i tem atycznym , ukazujące się w tak niew iel kim odstępie czasu, uczyniły ryw alizację obu pisarzy jeszcze bardziej zauważalną: obaj — jeden wsławiony epickimi w izjam i Polski ry cer skiej, drugi szerokim malowidłem dziewiętnastowiecznej W arszaw y — cofali się w odległą przeszłość człowieczeństwa, by z niej uczyć się historii. Sprowokowało to k ry tyk ę do konstatow ania analogii, zresztą dość powierzchownego. K rajow y, a potem św iatow y sukces Quo vadis zaćmił Faraona, k tó ry nie doceniony był naw et na gruncie polskim. Rację ma Ja n Parandow ski stwierdzając, że pierwsze la ta Faraona upłynęły „w cieniu Quo vadis” 56.
Spraw a staw ała się tym drażliwsza, że zbliżał się czas, kiedy obu powieściopisarzy należało uhonorować jubileuszem. Dotychczasowy façon d’être obu nie pozostawiał wątpliwości, po czyjej stronie będzie zwycięstwo. W ystarczyło przypomnieć, jak Lwów przyjm ow ał Prusa, pisarza i społecznika57, i jakie przyw itanie zgotowano Sienkiewiczowi w mieście, które miało w praw ę w przyjm ow aniu m onarchów 58. Naw et olim pijsko spokojnem u zwycięzcy sprawa, czy i o ile w yprzedził w oce nie współczesnych innych przedstawicieli swojej generacji, nie była obojętna, skoro swej korespondentce zrobił takie wyznanie:
Teraz „Tygodnik Ilustrow any” w pam iątkowym numerze, poświęconym rocznicy 25 Szkoły Głównej, dał mój portret, jako jej dawnego ucznia. Jest także Prus, C hm ielowski i Św iętochowski. Już mi m ówiono, że psuje im to krew, że postawiono m nie na czele. Naprawdę w szystko mi to jedno, bo jeśli mam trochę chełpliw ości — to przed T obą...59.
I chyba dostatecznie w ymownym dowodem, jakie w ym iary przy bierała ta spraw a, jest fakt, że jeden z najciekawszych i najbardziej odkryw czych artykułów wśród całej powodzi publikacji poświęconych
ralnej. W: Dzieła w s zystk ie. Pod redakcją A. G ó r s k i e g o i S. K o ł a c z k o w
s k i e g o . T. 8. Opracował K. I r z y k o w s k i . Warszawa 1937, s. 63—64.
56 J. P a r a n d o w s k i , Ramzes. „Wiadomości Literackie” 1932, nr 1. P rze druk pt. Faraon w: O d w ie d zin y i spotkania. W arszawa 1934, s. 151.
57 „Kurier L w ow sk i” w r. 1898 (nry 198, 203, 207) zam ieszczał krótkie rzeczowe sprawozdania z rozm ów Prusa i odwiedzin pisarza w stowarzyszeniach rzem ieślni czych.
58 Sienkiew icza w itano uroczyście na dworcu; przed H otelem Europejskim, gdzie m ieszkał, 2000 m łodzieży urządziło mu owację; brał udział w m nóstw ie ban k ietów i przyjęć, od Towarzystwa Dziennikarzy i L iteratów otrzym ał złote pióro. Z każdej jego w izyty, np. bytności w parlam encie, prasa podawała szczegółowe sprawozdanie. Zob. „Dziennik P olsk i” 1900, nry 118, 119, 121.
59 List do J. Janczew skiej, b.d., z r. 1887. Cyt. za: K r z y ż a n o w s k i , Henry k
S I E N K I E W I C Z I P R U S 33
autorow i L alki w roku jego jubileuszu był właśnie paralelą: Prus г Sienkiew icz. Szeroko znany, zręcznie unikający wszelkich niebezpie czeństw, jakie stw arza konw encja jubileuszowych laurek, pozwala na sform ułow anie hipotezy, że ta próba oddania suum cuique była n aj lepszą form ą spłacenia długu wobec jubilata.
Ignacy M atuszewski zastrzegł się zaraz na początku swojej paraleli, że nie odpowie na pytanie, „który z nich jest wyższy”, ponieważ m ie rzyć można tylko rzeczy jednorodne, „tymczasem prawdziwe talenty, poza czysto zew nętrznym i cechami, niewiele m ają żywiołów wspól nych” 60. Wobec tego paralela dążyć może jedynie do ukazania odręb ności pisarzy, przy czym każdy z nich będzie nadal ceniony przez tych, którzy cenili go dotąd. Trudno powiedzieć, czy ostatnie sformułowanie zawiera tylko sceptyczną ocenę wpływu krytyk i na opinię czytelników, czy też w yraźnie wskazuje, że zestawieni w paraleli pisarze znajdują odbiorców i wielbicieli w różnych kręgach. P u n k t wyjścia stanowi dla Matuszewskiego „kursująca po W arszawie form ułka”, że P ru s jest wię cej filozofem, Sienkiewicz artystą. Tę form ułkę M atuszewski zasadniczo przyjm uje, stara się ją tylko pogłębić, zajm ując się „pierw iastkam i pla stycznym i u Sienkiewicza” oraz „żywiołem filozof iczno-poetycznym u P ru sa ” 61. Sienkiewicz, zdaniem Matuszewskiego, jest indyw idualistą, P ru s syntetykiem — świadczy o tym sposób potraktow ania współczes ności w Rodzinie Połanieckich i Lalce oraz przeszłości w Quo vadis i Faraonie. Podobnie przeciw staw ny jest sposób ujm owania myśli filozo ficznych: Sienkiewicz — „podobnie jak Homer i Hezjod — budował św iat nadziemski z żywiołów świata ziemskiego”, P rus natom iast roz w ijał swe idee „w sposób filozoficzny, albo też ubierał w form y orygi nalnych symbolów i alegorii” 62.
Dłużej zatrzym ał się k ry ty k nad trzem a „ważnymi czynnikami tw ór czości poetyckiej, a mianowicie: miłością, hum orem i cierpieniem ” 63. Interesujące szczególnie są uwagi na tem at erotyzmu, który sam Sien kiewicz uczynił przedm iotem swego sporu z Prusem . Miłość u Sienkie wicza „należy do żywiołów, nie tylko pierwszorzędnych, lecz traktow a nych z pew ną predylekcją, idealizowanych, pieszczonych i pielęgnowa nych przez au to ra”. U P ru sa zaś „miłość rzadko w ystępuje w szacie
69 I. M a t u s z e w s k i , Prus i Sienkiewicz. (Paralela). „Kurier Codzienny” 1897, nr 1; „Tydzień” (dodatek literacki do „Kuriera L w ow skiego”) 1897, nry 2—3. Cyt. za: Swoi i obcy. (P o k rew ie ń stw a i różnice). Z arysy literacko-estetyczne. Wyd. 2. W arszawa 1903, s. 161. Artykuł ten w yw ołał żywą polem ikę. Szczególnie ostro w y stąpił, zawsze antyprusowsko nastawiony, C h m i e l o w s k i („Prawda” 1898, nry 4—5).
61 M a t u s z e w s k i , op. cit., s. 165. « Ibidem, s. 168, 169.
63 Ibidem, s. 169.
34 J A N I N A K U L C Z Y C K A - S A L O N I
godowej” 64, jest potężną siłą, która może być dobroczynna, gdy ujm ie się ją w granitow e tamy. P rus jest także tym w yjątkow ym w literatu rze europejskiej powieściopisarzem — konstruującym w ielką całość po wieściową bez oparcia się na w ątku erotycznym.
Jako hum orysta P rus zachowuje spokój ducha, dobrotliw y uśmiech wobec swych postaci, nieraz zbyt skomplikowanych, by mogły znaleźć szerszy oddźwięk czytelniczy. Sienkiewicz często uciekał się do gryzącej satyry. Sienkiewicza cechuje hedonizm, k tó ry każe jego bohaterom cofać się przed cierpieniem. P rus widzi w cierpieniu czynnik ew olucyjny, pozwalający doskonalić się światu. Wniosek z paraleli:
Sienkiew icz idealizuje św iat zm ysłow y, w ykazując, ile w nim jest ładu, składu i piękna, Prus [...] stara się natom iast uchylić rąbek zasłony skryw ającej w ew nętrzny porządek istnienia 65.
Narzuca się tu naturalnie takie pytanie: rzeczywiście owych wywo dów autor nie zakończył wnioskiem, który z dwóch pisarzy jest „w ięk szy”, ale czy taki wniosek nie w ypływ a z zestawienia, bez woli autora, i czy sam dobór zestawianych cech nie wskazuje, kogo w ybrał autor paraleli — hedonistę rozkochanego w urokach zmysłowego św iata czy filozofa zadumanego nad zagadką istnienia. Nie byłoby chyba w ątpli wości, kogo w ybrałby czołowy k ry ty k polskiego modernizmu, naw et gdyby się nie zdradził, przyznając Prusow i zdolność tw orzenia symbo lów czy uznając hum orystyczne „typy i pom ysły” P ru sa (z charak tery stycznym zastrzeżeniem: „w powieściach — nie w kronikach”) za „zbyt skomplikowane, żeby się mogły stać popularnym i” 66.
W trzy lata po skrom niutkim jubileuszu P rusa k raj cały św iętow ał uroczystości sienkiewiczowskie. Odłożone na życzenie jubilata, który z doskonałym wyczuciem sytuacji nie chciał połączyć w jednym roku obchodów mickiewiczowskich i własnych, przybrały charakter święta ogólnonarodowego, święta literatu ry polskiej. Może w arto byłoby poku sić się o skreślenie epickim piórem tej atm osfery hołdu, wdzięczności i bezkrytycznego uwielbienia, do której obfity m ateriał rzeczowy zebrał Julian Krzyżanowski w swoim Kalendarzu. Prus, jako stały w tym okresie współpracownik „K uriera Codziennego”, przyłączył się także do tego ogólnego chóru, pisząc pięciostronicowy szkic pt. H enryk S ien kiewicz.
Jakąż laurkę wypisało zwycięskiemu ryw alow i w yjątkowo ubogie i oschłe w tym okresie pióro? Skonstatow ał więc przede w szystkim roz liczne przejaw y sław y Sienkiewicza, następnie stwierdził, że za wcześnie
64 Ibidem, s. 169, 170. 65 Ibidem, s. 174. 66 Ibidem, s. 172.
S I E N K I E W I C Z I P R U S 35
jeszcze pisać o społecznym oddziaływaniu pisarza, nie wiemy bowiem, kto i czego dokonał pod wpływ em bohaterskiej atm osfery jego utwo rów. Aby jednak zdefiniować sztukę Sienkiewicza, stary P ru s sięgnął do encyklopedii po definicję sztuki, ale ona nie dostarczyła odpowiedzi zadowalającej, więc autor szkicu musiał sam skonstruować teorię, według której jedną z najbardziej naturalnych potrzeb człowieka jest żądza prawdy. T alent zaś Sienkiewicza na tym polega, że dzięki umiejętności plastycznego przedstaw ienia św iata um iał tę potrzebę zaspokajać. P rzy kład tej zaspokojonej tęsknoty podał niezbyt przekonujący: otóż ludz kość staw iała sobie najrozm aitsze pytania dotyczące państw a Nerona. A więc P ru s nie ustąpił, nie dał się przekonać przeciwnikowi; dla wymogów jubileuszowych jedynie tak m anew row ał swoją teorią, by choć odrobinę przystaw ała do pisarstw a Sienkiewicza. Kończąc zaś, w tradycyjnym życzeniu zwróconym do jubilata, pozwolił jej zabłysnąć wT całej pełni:
Sam zaś jubilat niech patrzy na św iat z dotychczasową uwagą, niech od krywa coraz nowe w arstw y społeczne w łonie sw ego narodu i coraz nowe prądy w rozwoju cyw ilizacji, ale o nowych bohaterach niech opowiada św iatu swoim dawnym pięknym i bogatym językiem 67.
8. Zakończenie
T raktując swój szkic jako próbę rekonesansu, bardziej szczegółowego niż uwagi A ndrzeja Staw ara, ale dalekiego od w yczerpania sprawy, musiałam dać stosunkowo duże fragm enty wypowiedzi współczesnych. Pokazać m ateriał dowodowy, że ów u k ry ty antagonizm osobisty, pole mika publicystyczna, zamaskowana i okazjonalna, wreszcie ryw alizacja „na utw ory” jest faktem rzeczywistym. Wobec maskowania się uczestni ków tej nowej w ersji „antagonizm u wieszczów”, tej nowej w alki o rząd dusz, musiałam szukać potw ierdzenia swych supozycji w zeznaniach świadków. Dotychczas przytoczone stanowią dowód literackiego współ zawodnictwa, o stosunku zaś osobistym obu pisarzy czytamy u Adama Brezy:
Sienkiew icz i Prus. Dziw ny, nieokreślony i nigdy dokładnie zdefiniow ać się nie dający stosunek panował m iędzy tym i dwom a ludźmi. Sienkiew icz uważał się n iew ątpliw ie za coś o w iele od Prusa w yższego. Pow odzenie trochę mu za w róciło w głow ie, aż doszło do tego, że wprost nie znosił przy sobie nikogo, ko go m ógłby posądzać, że i on chciałby się piąć ku górze. A Prus? [...]. Po cichu, w tajem nicy — m oże nawet przed samym sobą — zazdrościł trochę tego głośne go powodzenia i laurów sw em u antagoniście. Hołdy, przekłady na różne języki obce, Oblęgorek — w szystko to truło po trochu Prusa. N ie m ów ił tego nigdy 67 B. P r u s , Henry k Sienkiewicz. „Kurier Codzienny” 1900, nr 354. Cyt. za:
36 J A N I N A K U L C Z Y C K A - S A L O N I
i nikomu, nawet najzaufańszym , najbliższym ; ale tak było. [...] Ci, którzy chcieli gw ałtem paralelę stw orzyć pomiędzy Prusem a Sienkiew iczem , nie w ybrnęli z trudnego zadania. [...] Więc i stosunek ich osobisty opierał się, że użyję tego wyrażenia, na w zajem nej polityce. A le kto na nich bliżej patrzał, dojść m usiał do wniosku, że w zajem nie bardzo się k o c h a li68.
Od zestawień z Sienkiewiczem nie były wolne naw et arty k u ły ogło szone pod w rażeniem śmierci Bolesława Prusa. M iały one jednak inny już charakter — ludzie i spraw y postyczniowe odchodziły w przeszłość, staw ały się wspomnieniem wobec tego, czym żyło społeczeństwo polskie po rew olucji r. 1905 a w przeddzień w ybuchu w ojny światow ej. P e r spektyw a czasowa i uczuciowa umożliwiała sądy chłodniejsze i spra wiedliwsze.
I tak np. anonimowy sprawozdawca „K uriera Litewskiego” stw ier dzał, że Sienkiewicz i P rus dokonali tego w dziedzinie prozy, czego po kolenie wieszcze w dziedzinie poezji. Wniosek stąd, że m ieliby prawo upomnieć się o miejsce na poetyckim Parnasie:
W espół z Sienkiew iczem Prus rozpoczął u nas okres w ielkiej powieści, okres pod w ielu w zględam i analogiczny z okresem naszej w ielkiej poezji. I tym razem m ieliśm y całą plejadę talentów , z których za rów nie w ielkich, jakkolw iek tak różnych od siebie, uznawano obydwóch w ym ienionych pisarzy i spornym było jedynie nazwisko tego, kogo do trójcy gwiazd pierwszorzędnych zaliczać jeszcze m o żn a 69.
Zygm unt W asilewski natom iast nie m iał wątpliwości, komu przyznać pierw szeństw o :
Sienkiew icz zdobył św iat, jak Apollo, bo m iał dar przem ieniania każdego ruchu sw ej duszy w św iatło obiektyw ne sztuki. [...] Kto tak pojm uje sztukę, ra czej kogo artyzm tak posiądzie — ten jest klasykiem ; a kto się nim stał po ro m antyzm ie, który odkrył nowe dziedziny człowieka i nowe arkana sztuki, ten zawładnąć m usiał całą współczesnością.
Stanowisko społeczne Prusa jako poety było trudniejsze. B ył to pisarz (z natury sw ej organizacji duchowej) na w skroś liryczny, subiektyw ny. A taki artysta jest trudniejszy do obcowania, każde bowiem jego dzieło, każdy obraz trzeba brać nie wprost, lecz pod kątem przełam yw ania się w jego duszy 70.
Myślę, że za wcześnie na inne wnioski z zebranego tu m ateriału niż te, które starałam się formułować w toku ich analizowania. Mianowicie, że m am y tu do czynienia ze świadomym przeciw stawianiem różnych stanow isk ideowych, różnej koncepcji sztuki pisarskiej i ze świadomą ryw alizacją pisarską. A więc, że poszczególne etapy drogi twórczej
68 A. B r e z a , Wspomnienie o Bolesławie Prusie. „Ruch Literacki” 1934, nr 10. Cyt. za: Wspomnienia o Bolesławie Prusie. Zebrał i opracował S. F i t a . Warszawa 1962, s. 97—98.
69 Sp. Aleksan der Głowacki. „Kurier L itew ski” 1912, nr 104.
S I E N K I E W I C Z I P R U S 37
P rusa m odyfikowały odpowiadające im etapy drogi Sienkiewicza i że wzajemnie były m odyfikowane działaniem współzawodnika. Wszelkie inne wnioski będą przedwczesne i stronnicze.
A rtykuł poświęcony w zajem nym stosunkom Sienkiewicza i Prusa, pisany na uczczenie rocznicy Sienkiewiczowskiej, przypom ina trochę koncept dziewiętnastowiecznych redaktorów przedrukow ujących utw ory Sienkiewicza dla uczczenia Prusa. Ale chyba tylko pozornie: chodziło bowiem o przypom nienie w kładu skromnego ryw ala Sienkiewicza w jego wspaniałą karierę.