• Nie Znaleziono Wyników

Sienkiewicz i Prus

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Sienkiewicz i Prus"

Copied!
38
0
0

Pełen tekst

(1)

Janina Kulczycka-Saloni

Sienkiewicz i Prus

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 57/3, 1-37

(2)

I.

R O Z P R A W Y

I

A R T Y K U Ł Y

JA NINA KULCZYCKA-SALONI

SIENKIEWICZ I PRUS

I. Program literacki pozytywistów a rzeczywistość historyczna

Spotkania nasze b yły rzadkie i chłodne; organizacje przeciw staw ne zbliżyć się do siebie nie m ogły — w żadnym celu, n aw et publicznym . [...] N ie łączyła nas żadna sym patia. W jednym zaw odzie i w jednych ciężkich zmrokach prze­ byliśm y życie, nieznajom i sobie i obcy 1

— pisała u schyłku życia o sobie i o swoich wielkich współcześni- kach Eliza Orzeszkowa. Jak o przykład zaś tej obojętności i obcości, przykład szczególnie bolesny, podała uchylenie się obu powieściopisa- rzy od proponowanego przez nią solidarnego w ystąpienia w okresie uroczystości mickiewiczowskich organizowanych w r. 1898 przez pisa­ rzy rosyjskich w P etersburgu. Propozycja pozostała bez odpowiedzi — dialogu nie nawiązano.

Jeżeli stylistyczna form uła Orzeszkowej: „nieznajomi sobie i ob­ cy” — jest najzupełniej słuszna i w ystarczająca na określenie stosunku Sienkiewicza i P ru sa do osoby i działalności pisarki z Onwilu, to wza­ jem ny stosunek tych dwóch najw ybitniejszych postaci naszego popo­ wstaniowego życia literackiego nie jest tak jednoznaczny, by dało się go ująć w jakąś prostą form ułę.

Przede w szystkim dlatego, że ci dw aj naw iązali dialog dość wcze­ śnie, niemal od razu, gdy w ysunęli się na czoło am orficznej bezkształt­ nej grupy „m łodych”, i prow adzili go długo w sposób bardzo urozmaico­ ny. K westiam i tego dialogu b y ły zarówno publicystyczne w ystąpienia obu pisarzy zaw ierające ich artystyczne credo i jego ogólnoświatopoglą- dowe postulaty, jak też u tw o ry literackie, k tó re stanow iły praktyczne zastosowanie tych teoretycznych postulatów . Dialog to rzeczywiście pro­ wadzony półgłosem, czasem zaś wręcz szeptem, pełen aluzji i niedopo­

1 List do A. Drogoszew skiego, z 16 IV 1903. W: Listy. T. 2, cz. 2. W arszawa 1938, s. 138.

(3)

о J A N I N A K U L C Z Y C K A - S A L O N I

wiedzeń, niem niej nie pozbawiony w ew nętrznej dynam iki i napięcia. Te aluzje wzajemne są tak częste i tak niepokojące swym pozornym chło­ dem, że nasuwa się pytanie, czy istotnie twórczość obu powieściopisarzy jest tylko autonomicznym ciągiem rozwoju intelektualnego i doskonale­ n ia się artystycznego, jak to przedstaw iają dotychczasowe monograficzne ich ujęcia 2. Czy też te ciągi autonomiczne zazębiają się o siebie, m ody­ fikując się wzajemnie, dając sąsiadowi pewne bodźce twórcze i czerpiąc także z jego bogactwa? 3 Czy te ciągi u jęte łącznie nie dadzą bardziej czytelnego i bardziej zrozumiałego łańcucha przyczyn i skutków?

P arafrazując więc form ułę Orzeszkowej można powiedzieć, że ci dw aj pisarze są sobie „znajomi i nieobcy”, co bynajm niej nie zakłada ani pokrew ieństw a postaw twórczych, ani przyjaznych stosunków oso­ bistych, zakłada natom iast konieczność wzajemnego oddziaływania, w ynikającą z sytuacji społecznej obu, z ich roli w życiu narodu.

2 Najobszerniejsza i dotychczas najbardziej w yczerpująca próba m onograficznego ujęcia twórczości Prusa (Z. S z w e y k o w s k i , Twórczość B olesła w a Prusa. T. 1—2. Poznań 1947) nie staw ia w ogóle tego problemu. Tak samo pozostał on poza obrę­ bem zainteresowania autorek popularnych m onografii: Prusa (J. K u l c z y c k a - - S a l o n i , Bolesław Prus. Warszawa 1964) i Sienkiew icza (A. Ł a d y k a ( N o f e r ) ,

H e n ry k Sienkiewicz. Wyd. 4, rozszerzone. Warszawa 1965). Problem ryw alizacji obu

pisarzy poruszył K. W. Z a w o d z i ń s k i (Prus. W: Stulecie tró jc y p o w ieśc io­

pisarzy. Studia nad społe cznym i a rty sty c zn y m znacze niem dzieła O rzeszkow ej, P ru ­ sa, Sienkiewicza. Łódź—W rocław 1947, s. 47—52). Sprawę sw ego rodzaju „rów­

n oległości” dróg obu pisarzy postaw ił jako naczelną dla zinterpretow ania twórczości S ienkiew icza A. S t a w a r (Pisarstwo Henryka Sienkiewicza. W arszawa 1960, s. 177— 180). Zwrócił także uwagę na rolę inspirującą Lalki jako pow ieści o m etropolii w stosunku do R odziny Połanieckich i na ryw alizację obu pisarzy, która się w tym w łaśn ie m om encie rozpoczęła. Szukając początku tej ryw alizacji znacznie w cześn iej, pragnę uiścić dług w dzięczności w obec krytyka, który w kilku lakonicznych zda­ niach ujął problem niezm iernie istotny dla zrozum ienia twórczości obu pisarzy. J. K r z y ż a n o w s k i w swoim bilansie badań sienkiewiczologicznych (Nowe sp o j­

rzenie na Sienkiewicza. W: W kręgu wielkich realistów. K raków 1962, s. 20) uznał

ten problem za jedno z najw ażniejszych zadań badawczych.

3 Pewną próbę ukazania wzajem nego stosunku pisarzy, a ściślej, roli in spiru ­ jącej Sienkiew icza w stosunku do Prusa, podjęła J. R o s n o w s k a w artykule udo­ stępnionym m i w m aszynopisie. Autorka zajęła się niem al w yłącznie rekonstrukcją procesów psychologicznych, których w ynikiem były zarówno teoretyczne sform uło­ w ania Prusa, jak też jego osiągnięcia artystyczne. Szkic niniejszy staw ia sobie inne zadania: jest po prostu interpretacją tego, co dwaj pisarze w zajem nie o sobie pisali, próbą w yjaśnienia następstw a podejm owanych przez nich zadań artystycznych oraz stosunku obserwatorów, tj. krytyki literackiej, do tych rów nolęgłych dróg teore­ tycznych. Problem to obszerny, nasuwający liczne' trudności m ateriałowe i in ter­ pretacyjne — o jego pełne ujęcie, z uwzględnieniem w szystkich godnych tego g ło­ sów krytycznych, można by się pokusić chyba tylko w książce. Dlatego mój szkic jed yn ie punktuje najw ażniejsze momenty.

(4)

S I E N K I E W I C Z I P R U S 3

Teoretyczne założenia program u literackiego pozytywistów w ar­ szawskich zdaw ały się na pozór uniemożliwiać powtórzenie się „an ta­ gonizmu wieszczów”, w alki o pierwszeństwo w narodzie, o wodzostwo ideowe w tym pokoleniu. Ogólna koncepcja pisarza 4 była kształtow ana w świadomej opozycji do koncepcji rom antycznej. Nie kw estionując walorów poezji wieszczej, stw ierdzano w doskonale czytelnej aluzji:

Poezja nasza z w yżyn idealizm u przyniosła nam w iele cudownych kw iatów , ale za to ow oce politycznego idealizm u kosztowały nas niem ało za w o d ó w 5.

Przeciwstawiono się więc rom antycznem u kultow i poety, przyzna­ w aniu m u w społeczeństwie uprzywilejowanego stanowiska, które w y­ łączało go z życia rzeczywistego, z w ysiłku i tru d u dnia codziennego, i sprawiało, że „przyw ilej na wyższość” staw ał się faktycznie „przyw i­ lejem na niższość” 6. Żądano, by poeta był „rodzonym lub najstarszym bratem ludzkości, m istrzem jej dum nym i zarazem pokornym jej ucz­ niem ” 7, by „porzucił egotyczne marzenia, obejrzał się po świecie i za­ czął żyć życiem ogółu” 8. Stw ierdzano z ogromną w tej sytuacji odwagą, że sztuka tak samo kosztuje, jak arm ia lub drogi bite, dlatego pow inna tak samo legitym ować się w artością użytkową, bo społeczeństwo „m usi [...] odnosić z zapłaconych przez siebie rzeczy jakiś pożytek” 9. Sprow a­

4 Zagadnienie to opracowałam szerzej w rozprawie K r y t y k a literacka lat 1862—

1881 (w zbiorze: Z literatu ry lat 1863—1918. Studia i szkice. Cz. 1. W rocław 1957)

oraz w artykule Program y i d ysku sje literackie. W pracy zbiorowej: Obraz litera ­

t u r y polskiej X I X i X X wieku. Literatu ra polska w cikresie realizmu i naturalizmu.

T. 1. W arszawa 1965).

5 J. Z a c h a r y a s i e w i c z , Idealizm i realizm. Stu dium historycznoliterackie. „Kłosy” 1872, nr 372.

6 E. O r z e s z k o w a , O powieściach T. T. Jeża z rzu te m oka na powieść w ogóle.

Studium. „N iw a” 1879, nry 97— 101. Cyt. za: Pisma krytycznoliterackie. Zebrał

i opracował E. J a n k o w s k i . W rocław 1959, s. 147.

7 E, O r z e s z k o w a , L is ty o literaturze. „N iw a” 1873, nry 43—44, 46—48. Cyt. jw., s. 114— 115.

8 H. S i e n k i e w i c z , Bez tytułu. „Gazeta Polska” 1873, nr 78. Cyt. za: Dzieła. Wydanie zbiorowe pod redakcją J. K r z y ż a n o w s k i e g o . T. 47. W arszawa 1950, s. 21.

Przy pow oływ aniu się na inne pozycje pisarza posługujem y się tym sam ym w ydaniem Dzieł, przyjm ując następujące skróty: PH = O pow ieści historycznej. „Słow o” 1889, nry 98— 101 (t. 45. W arszawa 1951); RP = Rodzina Połanieckich. T. 1—3 (t. 32—34. W arszawa 1949); SL I = Szkice literackie. I : „Zarys literatury

polskiej z ostatnich lat szesnastu” przez dra Piotra Chmielowskiego [...]. „Gazeta

Polska” 1881, nry 211—213 (t. 45); SL II = Szkice literackie. II: „Pisma” Bolesła w a

Prusa. „Przygoda Sta sia ”, „Powracająca fala”, „Michałko”, „Sieroca dola”. T. 1. [...].

„Gazeta P olsk a” 188'l, nry 216—219 (t. 45). Liczby obok skrótów wskazują strony, w yjątek stanow i Rodzina Połanieckich, gdzie na pierwszym m iejscu podajem y tom , a następnie stronę.

9 J. M. K a m i ń s k i , O stosunku poezji do życia społecznego. „Przegląd T y­ godniow y” 1872, nry 5— 10.

(5)

4 J A N I N A K U L C Z Y C K A - S A L O N I

dzono więc twórczość pisarską do rzędu innych czynności produkcyj­ nych, literatu rę do rzędu innych wytworów. Poetę podporządkowano ogólnej zasadzie społecznego utylitaryzm u. O debrano — w teorii p rzy ­ najm niej, w głośnych m anifestach i proklam acjach — poecie otacza­ jącą go aureolę jednostki w yjątkow ej, uprzyw ilejow anej z racji n ie­ ziemskiego pochodzenia jego u zd o ln ień 10. Próbowano te uzdolnienia i sam proces tw órczy objaśnić bądź w kategoriach psychologicznych, opisując mechanizm psychiczny człowieka pracującego u m y sło w o n , bądź w kategoriach socjologicznych, ukazując tzw. geniusza jako w y ­ tw ór określonych w arunków histo ry czn y ch 12. Słowem, pokolenie po- styczniowe zdobyło się na ogromny wysiłek, aby zedrzeć z poety ten nim b (naturalnie zdzierano go z epigonów, nie atakując na ogół wiesz­ czów narodowych), którym został ozdobiony przez pokolenie rom antycz­ ne. Chodziło tu bowiem o uw olnienie lite ra tu ry od tych irracjonalnych a niebezpiecznych treści zaw artych w koncepcji poety-wieszcza, co wiedzie swój naród, „gdzie Bóg — w bezm iar — wszędzie” 13. A by możliwie jak najbardziej zracjonalizować samą literatu rę, poddać ją kontroli i ocenie społeczeństwa, dla którego jest tw orzona, i na no­ w ych zasadach oprzeć stosunek do niej. Staw iając postulat unowo­ cześnienia społeczeństwa polskiego, przebudow ania go na wzór za­ chodnioeuropejskich społeczeństw burżuazyjnych, pozytywiści w ar­ szawscy nie mogli pominąć takiego anachronizmu, jak owa w yolbrzy­ m iona rola literatu ry i ktilt poety. Nie mogli tego zrobić ty m bardziej, że lite ra tu ra była faktycznie jedyną dziedziną, w której i o którą mogli toczyć boje.

Czy jednak ten program literacki, przynajm niej na ty m odcinku, był do zrealizowania? Czy może „młodzi” przeliczyli się z siłami, a nie docenili działania tradycji, w yobrażeń ukształtow anych przez poezję wieszczą, tradycji tym potężniejszej, że znajdującej pełne potw ierdze­ nie w rzeczywistym życiu? Czy w ysunięty ideał pisarza-obywatela,

uczestniczącego w życiu społeczeństwa, pisarza, którem u za produkcję literacką społeczeństwo płaciło i którego kontrolowało tak samo jak innych wytwórców, nie pozostawał w jaskraw ej sprzeczności z rzeczy­ wistością? Pisarz-obyw atel w sytuacji narodu pozbawionego wszelkich instytucjonalnych form życia narodowego? Pisarz staw iający sobie za

10 P. C h m i e l o w s k i , Geneza fantazji. Szkic psychologiczny. „Niwa” 1872, nry 21—23, oraz wyd. osobne, nakładem redakcji „N iw y”: W arszawa 1873. Przedruk w : Pism a krytycznoliterackie. Opracował H. M a r k i e w i c z . T. 1. Warszawa 1961.

11 J. O c h o r o w i c z , O tw órczości poetyckiej. Lw ów 1877.

12 P. C h m i e l o w s k i , Geniusz i masy. „N iw a” 1872, nr 23. Przedruk w: Pisma

k rytycznoliterackie, t. 1.

(6)

S I E N K I E W I C Z I P R U S 5

cel „naukow e” studium nad życiem współczesnym i mówienie praw dy o nim — czy to ideał możliwy do zrealizowania w owych w arunkach? Czy zmiany w społeczeństwie polskim po pow staniu styczniowym były aż tak głębokie, że umożliwiały tę przem ianę, czy raczej w łaśnie w a­ runek um ożliw iający ją nie został spełniony?

Opór, z jakim przyjęto program literacki „m łodej” prasy, jest na ogół znany; ograniczym y się może do kilku, nietypowych, przykładów konfliktu m iędzy ideałem nowym a tradycyjnym . Oto co np. pisał Ta­ deusz Żuliński o Spasowiczu, najodważniej i najkonsekw entniej doko­ nującym rew izji rom antycznego dziedzictwa. P unktem w yjścia dla Żulińskiego jest stw ierdzenie, że Spasowicz nie pierw szy atak u je Pola, poprzednikiem jego w tym względzie był K ornel Ujejski:

Ale K ornel U jejski to prawdziwy wieszcz, to gorąca dusza — p. Spasow icz zaś to trzeźw y i zim ny krytyk. [...] U jejski w poezji szuka w szędzie ducha — p. Spasow icz talen tu artystycznego. U jejski marzy i ocenia Pola skalą kapłań­ stw a narodowego — Spasow icz zw ykłą skalą literacką. U jejski w k rytykę sw ą przelał całą sw ą duszę — p. Spasowicz tylko ro zu m 14.

Nad tru m n ą Adama A snyka bezim ienny autor stwierdzał, że każdy naród gorzko opłakiw ałby śmierć poety,

Lecz o ileż cięższy żal rozpierać m usi serca m ilionów żałobą okrytych w tym społeczeństw ie, którem u zawsze jeszcze wolno żyć życiem narodów n iep od le­ głych w yłącznie — w krainie ducha, gdzie na szczęście nie zdolen w ładać żaden zaborca i gdzie nie istn ieje fizyczna przemoc brutalnej p ię ś c i15.

Nawet sceptyczny i oschły Poseł Praw dy, który dał najbardziej konkretną i najbardziej druzgocącą kryty kę poezji rom antycznej, prze­ prowadzoną ze ściśle „naukowego” stanowiska, nie zdobył się na kon­ sekwencję w praktyce wobec projektu wzniesienia pom nika M ickie­

wiczowi:

Prawda, że natura życia ograniczyła naszą szczerość i odwraca nasze oczy od cieniów ku św iatłom , że dla zdrowia dusz potrzebujem y w ięcej złudzeń, w ięcej ukochania gniazda w łasnego niż inne narody [...]16.

Zrozumiała więc jest presja i w arunków historycznych, i jedno­ litej przeważnie opinii publicznej naw et na tych pisarzy, k tórzy z w ro­ dzonej skromności i dla wyznaw anych poglądów porów nyw ali swoją pracę do czynności piekarza, a utw ory swoje do bułek 17, którzy prze­

14 T. Ż u l i ń s k i , W łodzim ierz Spasowicz o W in ce n tym Polu. „Ruch L iteracki” 1878, nr 21.

15 U tr u m n y serdecznego poety. „Dziennik P olsk i” 1897, nr 214. 16 Poseł P r a w d y o Mickiewiczu. „Dziennik P olsk i” 1897, nr 85.

17 B. P r u s , S łó w k o o k r y ty c e p o zy ty w n e j. „Kurier Codzienny” 1890, nry 308— 316. Cyt. za: Pisma. Pod redakcją Z. S z w e y k o w s k i e g o . T. 29. W arszawa 1950.

(7)

6 J A N I N A K U L C Z Y C K A - S A L O N I

stali wreszcie gardzić „m artw ą budową — św iatem ” 18. Mimo szczerej dążności do zracjonalizowania procesu twórczego, do w yznaczenia sobie właściwego miejsca we współczesnym społeczeństwie, mimo prób ziden­ tyfikow ania pracy pisarza z w ysiłkiem poznawczym uczonego i m i­ mo ogromnego wysiłku, by przygotować czytelnika do odbioru takiej lite ra tu ry — pisarze pozytywistycznego obozu właściwie niedługo utrzym yw ali się w nakreślonych przez siebie ram ach. Raz po raz „w ychylali się” poza te granice, chcieli i daw ali więcej, niż dawać była pow inna tak pojm owana literatu ra. Jak b y na ironię, najw yraź­ niej „w ychylił się” najbardziej zintelektualizow any polski powieścio- pisarz tego okresu, najbardziej „naukow y” i najbardziej u p arty w swych pozytywistycznych koncepcjach. Uczynił to co praw da nie w granicach literatu ry sensu stricto, lecz publicystyki, działalności kryptopolitycznej, którą w latach tych cenił znacznie wyżej niż a rty ­ styczną pisaninę. P ru s ogłaszając swój Szkic p ro g ra m u 19 w iązał z za­ w artym w nim „odkryciem ” iście irracjonalne nadzieje: spodziewał się, w brew swojej całej historycznej i socjologicznej wiedzy, wbrew rozum nem u rozeznaniu w stosunkach politycznych, że naród można zbawić „książeczką”, podając mu do w ierzenia i do realizow ania pew ­ ne, naw et najbardziej szacowne, praw dy.

Słowem, mimo całe morze atram entu, któ ry „m łoda” parsa wy- ekspensowała dla propagowania nowej literatu ry , sprowadzonej do roli lite ra tu ry w norm alnie rozw ijającym się społeczeństwie, funkcjonow ała nadal inna koncepcja literatu ry . Funkcjonowała, bo znajdowała opar­ cie w rzeczywistości, której nie mogli zaprzeczyć naw et scjentyści typu Świętochowskiego, jak w ynika z przytoczonego wyżej cytatu. Była nią koncepcja literatu ry, jedynej dostępnej narodowi polskiemu dziedziny w zględnie wolnej działalności, dziedziny zastępującej i kompensującej w szystkie inne. I chyba ta koncepcja musiała oddziaływać na „młodych” bez względu na to, jakie program y literackie głosili i usiłowali reali­ zować.

L iteratu ra pozostała nadal „na św ieczniku”. Ruchliwość i aktyw ­ ność intelektualna „m łodych” autom atycznie w zm acniała jej autorytet. Czym zaś literatu ra była dla Polaków, niech świadczy wspomnienie Tadeusza Korzona:

18 A. G. В e m, Powołanie wieszcze. „Opiekun D om ow y” 1873, nr 21.

19 В . P r u s , Szkic programu w obecnych warunkach rozw oju społeczeństwa.

Cz. 1—2 ogłoszone w „Nowinach” (1883, nry 82—87), całość w broszurze: War­

szawa 1883. Prus w iązał z tą rozprawą duże nadzieje, odkładał jej publikację do sprzyjającego m om entu (zob. S z w e y k o w s k i , op. cit., t. 1, s. 57), po latach zaś uważał „odkrycie”, którego dokonał form ułując program oparty na prawach spo­ łecznego rozwoju, za swoją dużą zasługę (zob. S łó wko o k r y ty c e p o z y ty w n e j, s. 189— 191).

(8)

S I E N K I E W I C Z I P R U S 7 Przyjęcia w znow iły się skromne, bez obżarstwa, ale ożywione rozprawam i o literaturze, odradzającej się w W arszawie [...}20.

W jakim zaś tonie przyzwyczajono się pisywać o literaturze, skoro Chmielowskiego, jednego z tych, który obdzierał literatu rę z jej ro ­ m antycznego uroku, pochwalono słowami:

tak zw ięźle, a dokładnie, tak prostym, skromnym, a pełnym poezji piórem scharakteryzow ał [...] cały nasz Panteon, cały nasz P a rn a s21.

A więc ów ton hołdu, ton hagiografii tylekroć w ytykany krytyce polskiej — od P rusa 22 do Backvisa 23 — nie znikł w ocenach lite ra tu ry postyczniowej.

2. O pierwsze miejsce na polskim Parnasie

A skoro tak, nie mogło być obojętne, kto na tym P arnasie czy w tym P anteonie zajm ie pierwsze miejsce. P ytanie to musiało być postawione i było staw iane wobec wyraźnego odczucia pustki, która pow stała, kiedy „za ostatnim poetą zam knęła się bram a” 24. A utor Z arysu litera tu ry polskiej z ostatnich lat szesnastu próbował ustalić hierarchię; podstawą uszeregowania był stosunek do program u „m łodej” prasy. Stąd pierwsze miejsce zajęła Orzeszkowa, jedno z następnych Świętochowski. Ta ocena wywołała złośliwą uwagę Sienkiewicza, że b y ły to raczej „wieńce za waleczność w walce młodych ze stary m i” (SL I, 289) niż uznanie rzeczywistych zasług artystycznych. U stalona przez Chmielowskiego hierarchia nie utrzym ała się trw ale: niedługo po ogłoszeniu Zarysu na pierwsze miejsce wśród młodego pokolenia w ysunął się Sienkiewicz jako autor Ogniem i mieczem. Był on, jak to można określić po łacinie, longe primus; drugie miejsce w yraźnie

20 T. K o r z o n , Mój pam iętn ik przedhisto ryczny. Kraków 1912, s. 129.

21 Z. S., K ilk a słów o „Zarysie literatury polskiej z ostatnich lat szesnastu ”

dra P. Chmielowskiego. „Dziennik P olsk i” 1882, nr 5.

22 B. P r u s , Kr o n ik a tygodniowa. „Kurier W arszawski” 1884, nr 346. Cyt. za:

Kronik i. Opracował Z. S z w e y k o w s k i . T. 7. Warszawa 1958, s. 278:

„Rzecz godna uwagi, że kiedy gdzie indziej szacunek dla autora w yraża się zw yczajnym sądem o jego dziełach, u nas — w ym aga serwilizm u. G łośny autor jest jak m agnat, m niej głośny — jak drobny szlachcic, a krytycy — z am atorstw a przyjm ują rolę dworaków: szaraczkom z daleka kiw ają głową, a przed m agnatami padają na kolana”.

23 С. В а с к V i s, La Conception de la critiqu e littéraire en Pologne depuis 1863. „Revue des Études S la v es” t. 33 (1956), s. 36: „II n’y a pas des portraits, mais une

lonque rangée de sta tues de bronze, toutes figées dans la m ê m e expression de grandeur convenue et de douteur path étique”.

24 M. K o n o p n i c k a , Wstęp. W: Poezje. W ydanie zupełne, krytyczne. Opraco­ w ał J. C z u b e k . Słow o w stępne H. S i e n k i e w i c z a . T. 1. Warszawa [1916], s. 1.

(9)

8 J A N I N A K U L C Z Y C K A - S A L O N I

zajmował Prus. Ale im dalej, tym m niejsza „odległość” dzieliła aufora Lalki od autora R odziny Połanieckich. Gdy zaś zbliżano się do roku jubileuszowego, coraz częściej spotykać można w prasie takie sform u­ łowania:

W ostatnich latach B olesław Prus zasłynął jako powieściopisarz, i w tym kierunku zadokum entował niepospolity talent, dzieląc laury z Henrykiem Sienkiew iczem 25.

Albo też:

Porównanie Prusa jako jednego z dwu szczytów naszej bieżącej literatury do słońca samo już się narzuca [...]26

— jak zaczyna się, utrzym any w tonie najwyższej adm iracji, wywiad Jan a Zgody z Prusem . Nazwiska Sienkiewicza i P ru sa zbyt często w y­ stępują łącznie, by nie nasuwać przypomnienia, że słońce jest tylko jedno: k tó ry więc z nich jest owym słońcem? Czasem spotkam y wręcz hum orystyczne rozstrzygnięcie tego pytania. H um orystyczne dla czy­ telnika, ale czy dla tego, na czyją niekorzyść wypadło? Tak np. „Ga­ zeta Narodowa” zawiadomiła swoich czytelników, że „K urier Codzien­ n y ” w ydał specjalny num er jubileuszowy, poświęcony Prusowi, na który złożyły się utw ory najznakom itszych polskich piór:

Między innym i i Henryk Sienkiew icz nadesłał drobnostkę sceniczną Muszę

wypocząć. A ponieważ w szystko, co w yjdzie spod pióra Sienkiew icza, ma dla

ogółu polskiego nadzwyczajny powab, zam ieszczam y tę drobnostkę w d zisiej­ szym naszym felieton ie 27.

I rzeczywiście na s. 1 pisma znajdujem y hum oreskę Sienkiewicza, a wiadomość o jubileuszu — na stronie 2.

3. K ontakty osobiste i pierwsze wypowiedzi

Nasuwa się więc pytanie, jak układały się w zajem ne stosunki pi­ sarzy, których nazwiska tak często łączono w najdziw niejszy sposób, pisząc o stanie powieściopisarstwa polskiego w dobie postyczniowej, i jak przebiegały orbity twórcze „dwóch słońc naszej lite ra tu ry ”.

Znali się osobiście, bo nie znać się nie mogli w ciasnym środowisku literackim Warszawy, ale mimo w spólnoty zawodu należeli właściwie do odmiennych światów.

Przede wszystkim różny był ich stosunek do społecznego „punktu w yjścia”, szlacheckiej genealogii. Nie ma potrzeby zatrzym yw ać się

25 Jubileusz Prusa. „Gazeta Narodowa” 1897, nr 5.

26 J. Z g o d a , W ędrowało sobie sionko. „Kurier L w ow sk i” 1898, nr 203. 27 Jubileusz Prusa.

(10)

S I E N K I E W I C Z I P R U S 9

dłużej nad tradycjonalizm em i proszlacheckimi sentym entam i Sien­ kiewicza, znanym i od mom entu, gdy wyszydził je bezlitosny Poseł P ra w d y 28. M niej znany jest stosunek do tych spraw szczelnie zakon­ spirowanego Prusa, mówiącego o sobie rzadko i niechętnie. Choć po­ sługiw ał się pseudonim em starego szlachcica, choć ukochanych boha­ terów uczynił em igrantam i ze szlacheckiego dworku, nie traktow ał po­ ważnie swej szlacheckiej genealogii: gdy chłop-korespondent zarzucił mu, że jest arystokratą, kronikarz pisał:

Na toż w am zeszło, o św iętej pam ięci przodkowie moi, którzy (prawda, że zatknąw szy szablę na m iedzy) w łasnoręcznie oraliście ziem ię i pasaliście by- dełko, nie w yłączając „św ińskiego nasienia” 29.

Do różnych światów należeli: krew ny, pow inow aty starych ziemiań­ skich i półarystokratycznych rodzin oraz potom ek tego rodzaju „ary­ sto kracji”. Różna też była ich sytuacja społeczna i różne wobec tego obowiązki. Sienkiewicz, jako autor Trylogii, uw olnił się z dziennikar­ skiego kieratu. P ru s właściwie do końca życia pozostał dziennikarzem. A więc Sienkiewicz, uznana literacka wielkość, zabierał głos „publi­ cystycznie” tylko wtedy, gdy jakąś okazję polityczną czy k ultu raln ą uznał za godną swego w ystąpienia. Prus, będąc kronikarzem „K uriera W arszawskiego”, „K uriera Codziennego”, „Tygodnika Ilustrow anego”, m usiał pisać o wszystkim, co interesowało opinię publiczną. Czyli że Sienkiewicz w ypowiadał się o P rusie tylko wtedy, kiedy raczył. P ru s — zawsze w tedy, kiedy Sienkiewicz z jakichkolw iek względów znalazł się w centrum publicznego zainteresowania. Co za łaska losu dla Sien­ kiewicza i jaka próba ch arakteru dla Prusa.

P ru sa zasługą jest, że zwrócił uwagę na niepospolity talen t Litwosa i że stanął w jego obronie przeciwko ocenom „Przeglądu Tygodnio­ wego”, k tóry zarzucił Litwosowi oszkalowanie społeczeństwa polskiego w Szkicach węglem. U tw ór ten nazwał „prześw ietnym ” i uzasadnił ocenę zgodnie ze swoim pryncypialnym utylitaryzm em społecznym:

S zkice te były [...] gorzką, lecz konieczną nauką dla obojętnych, dotknęły

k w estii w spółczesnej i w niejednym obudzić m ogły drzem iące poczucie obo­ w iązku. Inaczej rzecz się ma z Poddanką. Tam bowiem nie dotyka się k w estii w spółczesnej, nie uczy się nikogo i do niczego nie zachęca; tam gorycz podaje się dlatego tylko, że jest gorzką 30.

28 A. Ś [w i ę t о с h o w s к i], H enryk Sien kiew icz ( L i t w o s). „Prawda” 1884, nry 27—32. Przedruk w: Polska k r y t y k a literacka. (1800—1918). Materiały. T. 3. War­ szawa 1959, s. 332, 336.

29 B. P r u s , K ronika tygodniowa. „Tygodnik Ilustrow any” 1906, nr 49.

30 B. P r u s , K ron ika tygodniowa. „Kurier W arszawski” 1877, nr 47. Cyt. za:

Kroniki, t. 3 (Warszawa 1954), s. 44. Prus powrócił jeszcze do tej sprawy w „A te­

neum ” (1877, z. 1; przedruk w: Kroniki, t. 3, s. 402—407). — Ocena S zkiców węglem. w „Przeglądzie T ygodniowym ” oraz odpowiedzi na uwagi Prusa — zob. kom

(11)

enta-10 J A N I N A K Ü L C Z Y C K A - S A L O N I

K ronikarz W arszawy m usiał także odnotować sukces Sienkiewicza po jego powrocie z A m eryki w roku 1880. Zrobił to z hum orem i dosko­ nałym wyczuciem sytuacji. Zgodnie z nastrojem kronik dał podtytuł: Co p. Sienkiew icz wyrabia z piękniejszą połową W arszawy, i przedsta­ w ił sukces tow arzyski Litwosa po powrocie z Ameryki. D owiadujem y się więc, że stał się atrakcją zebrań towarzyskich: mówiono o Sienkie­ wiczu, czytano jego utwory, lub naw et zjaw iał się „ O n s a m ”. Mło­ dzieńcy stylizowali się na Litwosa, noszono naw et fryzurę d la Sienkie­ wicz. P unktem kulm inacyjnym był jego o d czy t31, na k tó ry Prusow i udało się zdobyć miejsce — salę zapełniały wyłącznie przedstaw icielki płci pięknej; kiedy „na białym tle drzw i zarysowało się coś czarnego, a na czarnym — biały tró jk ą t”, kronikarz nie dostrzegł nic, „bo fizjo­ nomię jego [tj. Sienkiewicza] pochłonęło tysiące par rozgorączkowa­ nych oczów”. Spraw ozdania z odczytu nie dał, tłum acząc się: „rola m oja jako »badacza prądów opinii« zaczyna się od tej chwili, kiedy czarny p łat opatrzony białym trójkątem rozpłynął się w ostatecznej naw ałnicy oklasków”. „Badacz prądów opinii” zanotował dwa zjawiska: zafascynowanie płci pięknej urokiem Sienkiewicza, jego doskonale w y­ studiow anym façon d’être, oraz nastrój zmęczenia i nudy, k tóry w y­ czuwa się w nim w yraźnie. „Jeździł po świecie chcąc się rozerw ać — i — św iat go znudził. Myślał, że sława go zabawi, lecz i na dnie jej kielicha znalazł nudy...” 32 B ystry obserw ator nie dał się zwieść pozo­ rom stworzonym przez pisarstw o Sienkiewicza, piewcy „naszych ży­ lastych przodków”, i dostrzegł tego nerwowca i • dekadenta, którego współczesnym ukazało dopiero Bez d o g m a tu 33.

4. Sienkiewicz — krytyk opowiadań Prusa

Innych spraw dotyczy i w zupełnie innym tonie utrzym ana jest pierw sza obszerniejsza wypowiedź Sienkiewicza o P ru sie (SL II). Asum pt do niej dała książka Chmielowskiego, poświęcona dorobkowi postycz- niowego pokolenia, którą Sienkiewicz zrecenzował w długim artykule,

rze do t. 3 K ro n ik (s. 548—550). Por. także: J. K r z y ż a n o w s k i , Wojna o „Szkice

w ę g le m ”. „Kurier Codzienny” 1952, nr 89. Przedruk w: W kręgu w ielk ich realistów,

s. 101—102.

31 Sienkiew icz m iał w ciągu lutego 1880 trzy prelekcje, na których czytał fragm enty Za chlebem. Dochód z prelekcji trzeciej, która odbyła się 26 II w Sali Ratuszowej, przeznaczony był na rzecz osad rolnych.

32 B. P r u s , K ronika tygodniowa. „Kurier W arszawski” 1880, nr 41. Cyt. za:

Kroniki, t. 4 (Warszawa 1955), s. 263, 265, 266.

33 Pierw szy zwrócił na to uw agę A. P o t o c k i (H enryk Sienkiewicz. W: Szkice

i wrażenia literackie. Lw ów 1903, s. 41): „Zdaje m i się, że S ienkiew icz sam nie jest

(12)

S I E N K I E W I C Z I P R U S 11

m ającym charakter pryncypialnej polemiki z byłym sprzymierzeńcem (SL I). Wśród b urzy prasowej wywołanej przez tę książkę wypowiedź Sienkiewicza odznaczała się rzeczowością i spokojem, na co zresztą prasa zwróciła uwagę 34.

Zacząwszy od stw ierdzenia, że Chmielowski posługuje się niemal w yłącznie jednym kry teriu m — nazw alibyśm y je dziś ideologicznym, a Sienkiewicz nazyw a „sym patiam i stronnictw a” (SL I, 284) — co n a j­ w yraźniej widać przy ocenie Bolesława Prusa, „który w prost został pokrzyw dzony” (SL I, 286), Sienkiewicz już w ocenie pierwszej w y­ powiedzi Chmielowskiego o Prusie w ytknął mu zabieg krytyczny do­ wodzący uprzedzenia do pisarza. Zabieg ten zresztą Chmielowski p rak ty ­ kow ał długo przy ocenie autora A n ie lk i: stosunkowo dużo uwagi po­ święcając jego pierw szym próbom beletrystycznym , przechodził do po­ rządku nad utw oram i późniejszymi. Stąd też sądy uogólniające, słuszne w odniesieniu do studenckich prób, pozostają w jaskraw ej sprzeczności z w aloram i takich osiągnięć, jak np. Przygoda Stasia, A n tek czy Po­ wracająca fala. Dlatego też polemista nie w aha się zarzucić Chmielow­ skiem u, że poszedł „zbyt daleko na drodze an ty p atii”, że napisał.książ­ kę „do wysokiego stopnia stronną i do wysokiego stopnia niedokładną” (SL I, 287). Bo pom ijając piękne opowiadania P rusa dowiódł, że albo ich nie czytał („ale w takim razie któż ma czytać, jeśli nie ten, kto pisze lite ra tu rę ”, SL I, 287), albo ich nie zrozumiał. Surowa opinia k ry ty k a o P rusie pozostaje w jaskraw ej sprzeczności z pochwałami pod adresem Świętochowskiego, a przecież

Stanowisko to [tj. Św iętochow skiego] nie jest dość w ysokie, nie dość obiek­ tywne, pogląd niew yrobiony, m łodzieńczy i za ciasny do pisania literatury, bo form owany z punktu w idzenia dziennikarza należącego do partii. [SL I, 288]

Wyczucie w artości artystycznej i bezstronność osądu pozwoliły Sienkiewiczowi dostrzec pisarza nie docenionego dotychczas przez augurów literackich „m łodej” prasy, a naw et często postponowanego, oraz pokazać na jego przykładzie, do jakich błędów i nieporozumień prowadzi wyłączne posługiwanie się k ry teriam i ideologicznymi, świa­ topoglądowymi.

W polemice Sienkiewicz contra Chmielowski są dwa m om enty godne uwagi: 1) ogólna postaw a Sienkiewicza domagającego się, by literaturę oceniać na podstawie kryteriów artystycznych, literackich, by nie identyfikow ać jej z publicystyką, służącą propagowaniu haseł stron­ nictw a; 2) posługując się ubogim zestawem narzędzi krytycznych Chmie­

34 Z. S., op. cit.: „We w szystkich dotychczasow ych recenzjach, krytykach lub w zm iankach (oprócz chyba głosu Sienkiewicza) uderza niem iły ton zgryźliwości, jadu, stronniczości [...]”.

(13)

12 J A N I N A K U L C Z Y C K A - S A L O N I

lowskiego, świadomie i złośliwie, potrafił pokazać talent, k tó ry spełnia lepiej niż kreow ane przez Chmielowskiego wielkości postulat np. spraw ­ nego „rysunku charakterów ” (SL I, 287).

Nawiązaniem do tej polemiki są pierwsze zdania arty k u łu poświę­ conego Prusow i. Sienkiewicz nazwał P rusa talentem , „zbyt mało może dotąd podnoszonym przez krytykę, ale lubionym przez czytelników i w pływ owym ” (SL II, 293). N utę polemiki dostrzeżemy jeszcze w stw ierdzeniu następnym , że talen t ów potrafią rozpoznać „literaci, ludzie fachowi, um iejący ocenić robotę artystyczną i lubować się nią” (SL II, 293) — nb. tej fachowości odmówił zdecydowanie Chmielow­ skiem u — oraz ludzie prości. To niespodziewane zestawienie jest punk­ tem w yjścia do charakterystyki P rusa rzeczywiście now atorskiej na tle ówczesnej prakty ki recenzenckiej. Pisarz ten rep rezen tu je w alory dotychczas w literaturze polskiej nie spotykane: wprowadził nowy typ bohatera i pozyskał nowego czytelnika.

Literatura pow ieściow a szukała przedm iotów w salonach, w dworach szla­ checkich, dworkach zaściankowych i w chatach w iejskich, ale pom ijała zaułki i żyjącą w nich w arstw ę społeczną, ważną, bo liczną, a m ającą tę w yższość nad w ieśniactw em , że przejętą jest duchem obywatelskim . Prus obserwow ał w łaśn ie tego rodzaju ludzi podobno od dzieciństwa, stąd łatw o m u było otwo­ rzyć drogę do tego ulicznego świata. [SL II, 294]

Sienkiewicz wskazał więc nowatorstwo P ru sa natychm iast po uka­ zaniu się tych jego utworów, które pozwalały w autorze niew ybrednych hum oresek dostrzec ciekawy i oryginalny ta len t pisarski, a na długo przedtem , nim P ru s potrafił uświadomić sobie w łasny program i w y­ tyczyć drogę. Stw ierdzenie Sienkiewicza, że P rus szuka swoich boha­ terów poza kręgiem salonów, dworów i dworków, brzm i niem al jak cytat z programowych wypowiedzi Prusa, ogłaszanych w kilka lat po om awianym artykule.

Na pytanie, jakie czynniki pchnęły P rusa ku penetrow aniu niezna­ nych w literatu rze środowisk, Sienkiewicz wskazał trzy: koleje życia pisarza, jego skłonności filantropijne, które kazały mu zajmować się biednym i i potrzebującym i, oraz „zamiłowanie artystyczne”. Temu za­ m iłow aniu artystycznem u Litwos poświęcił najwięcej uw agi — P rusa przede wszystkim interesuje życie bujne, nie skrępow ane konwencjami tow arzyskim i i nie skażone w pływ am i wychowania, dlatego „w arsztat szewiecki więcej m u się uśmiecha niż salon” (SL II, 295). N astępnie środowisko to dostarcza bogatego m ateriału humoryście, zaspokajając zarówno jego żywiołową radość jak potrzebę kochania. Dlatego P ru s pisze bez oglądania się na spraw y uboczne, z samej potrzeby pisania: „Kto mocno czuje, ten tw orzy z siłą, a tam praw da mówi sama za sie­ bie”. (To ostatnie sformułowanie znowu brzm i niem al jak cytat z póź­

(14)

S I E N K I E W I C Z I P R U S 13

niejszych wypowiedzi Prusa.) Skutkiem tego Prus, „Umysł [...] trzeźwy i zachwycający się realnością życia”, z takim zapałem chw yta objawy życia, że odtw arzając je, „praw ie pałką w głowę bije — m niej dba o resztę” (SL II, 296).

Ta braw urow a m etoda urodzonego realisty nie zyskuje aprobaty Sienkiewicza: samo życie nie stanow i powieści. P rus m yli się sądząc, że jeżeli w naturze fak ty nie grupują się w jakieś organiczne całości, to tym sam ym powieściopisarz zwolniony jest z obowiązku selekcji fak­ tów i komponowania ich w artystyczną całość. Przeciwnie:

takie o r g a n i z o w a n i e [tu zwracam uwagę na „nowoczesność” Litw osow ego sform ułowania] jest poniekąd zadaniem powieści. Życie dla autora pow ieścio­ wego jest tym , czym glina dla rzeźbiarza, która dostarcza mu realnego m ate­ riału, ale sam a przez się jest bezkształtną. [SL II, 296]

I tu zaczyna się polemika z P rusem i jego p rak ty k ą pisarską. Sien­ kiewicz bowiem jest przeciw nikiem „naśladowania n atu ry ”, twórczość artystyczna w inna być wyższa ponad nie, a rty sta musi zrobić wybór, z surowego m ateriału faktów dostarczanego przez życie, tchnąć „włas­ nego ducha, zaprowadzić ład artystyczny i wyrazić przez nią swój ideał” (SL II, 296). Słowem, Sienkiewicz deklaruje się jako przeciwnik obiektywistycznego, przedmiotowego odtw arzania życia, jest natom iast zwolennikiem sztuki „dydaktycznej”, sztuki, która służy artyście jako środek w yrażenia jego „ideału” i przekazania go czytelnikowi. Sytuacja zatem jasna: Sienkiewicz uznał w Prusie pisarza wybitnego, torującego literatu rze polskiej nowe drogi, nb. pisarza nie docenionego przez k ry ­ tykę, równocześnie jednak wyznał, że sam ceni inne wartości literackie. W yraźnie i stanowczo zaoponował przeciw postawie Prusa, w którego twórczości „praw da przeważa nad pięknym ładem ” i który „ludzkość więcej kocha niż sztukę” (SL II, 297). P rus nie jest w olny od tenden­ cji» „wszelako tendencja jego jest aposteriorycznym w ynikiem rozwa­ żania stosunków ludzkich, nie zaś aprioryczną ideą au to ra”, czyli ideą, 0 którą — pod nazwą „ideału” — upominał się sam Sienkiewicz. Tę P ru - sową tendencję Sienkiewicz charakteryzuje jako dem okratyczną, jed­ nak nie na zasadzie teorii filozoficzno-społecznej, „ale jako najprostszy układ życiowy, k tóry w inien się praktykow ać na mocy sprawiedliwości 1 miłości ludzi do ludzi”. Równocześnie P rus nie służy żadnemu stron­ nictwu, i podobnie jak „filantrop bierze w nim górę nad arty stą ”, tak „filantrop i p atriota zwycięża w nim d oktrynera i człowieka p a rtii” (SL II, 307). Znowu więc to, co w obozie tzw. postępowym określano jako polityczną bezbarwność lub niekonsekwencję pisarza, znalazło uzna­ nie w oczach Sienkiewicza.

Analizując dalej opowiadania Prusa, Sienkiewicz stwierdza, że prze­ waża u autora zainteresow anie „duszami elem entarnym i”, w którym

(15)

14 J A N I N A K U L C Z Y C K A - S A L O N I

zresztą jest zgodny z epoką, że obce mu są „wydelikacone uczucia” i „zawiłe procesy psychiczne” (SL II, 308). Znowu więc subtelny k ry ­ tyk wydobył tę cechę twórczości, którą jako elem ent program ow y sform ułuje sam P rus w kilka lat później.

O statni zarzut ze strony Sienkiewicza pada przy okazji Powracają­ cej fali, którą uważa za najlepszy i najbardziej dojrzały utw ór Prusa. W tej — jak ją nazyw a — powieści stw ierdza „jakiś posępny m orał społeczny” i zarzuca nadm iar pesymizmu: „Utwór jego nie zachęca, ale raczej zniechęca” (SL II, 313). Niezmiernie charakterystyczne są rady, mające pomóc Prusow i w przezwyciężeniu pesymistycznego nastroju powieści: „Miłość, która zwykle w powieściach pozłaca łagodnym światłem posępniejsze obrazy” (SL II, 314), obca jest nie tylko Pow ra­ cającej fali, ale w ogóle twórczości Prusa. Znów zatem uchwycił Sien­ kiewicz jedną z najbardziej charakterystycznych cech twórczości p rzy ­ szłego autora Faraona, przyszłego przeciw nika powieści poświęconej „biegowi z przeszkodam i” do ślubnego ołtarza. Ale ta interesująca i w yjątkow a na tle ówczesnym cecha nie znalazła uznania w oczach Sienkiewicza, przeciwnie, oceniona została jako m ankam ent. Miłość bowiem jest „w yborną osnową, osią bajki, naokoło której można nam o- tać do woli wszelkich stosunków życiowych” (SL II, 314) — a więc żywiołowej prawdzie, braw urow em u realizm owi P rusa przeciw stawił świadomie konstruow aną „bajkę”. Następnie, ponieważ w ątek miłosny ma swój w yraźny przebieg, przez w prowadzenie go można uniknąć owego kompozycyjnego bezładu, który cechuje Prusa. I wreszcie — i to jest najbardziej interesujące dla przyszłego tw órcy powieści „pisa­ nych w trudzie niem ałym dla pokrzepienia serc” — ponieważ miłość „to wieczysta poezja, światło, tęcza” (SL II, 314), opisując ją można by przełam ać ten posępny nastrój powieści P rusa poświęconej tru d n y m problemom narodowym i społecznym, czyli po prostu, jak to Sienkie­ wicz w yznał w odczycie o naturalizm ie, uciec przed nimi, odwrócić się od strasznego dnia współczesnego. „Tych blasków i tęcz P ru s się zrzeka dla analizowania stosunków życiowych, które same w sobie w yglądają jak dzień bez słońca” (SL II, 314).

A zatem reasum ując można powiedzieć, że w momencie ogłoszenia pierwszej swojej ważkiej pozycji książkowej P ru s znalazł w Sienkie­ wiczu krytyka, k tó ry stanął na wysokości zadania: obronił go przed spostponowaniem przez wielkość uznaną, „oficjalną”, w yrastającą co­ raz w yraźniej na au to ry tet obyw atelski i moralny. K rytyka, k tó ry potrafił wskazać miejsce P rusa w literaturze niezależnie od doraźnych sporów i animozji. Co więcej, k ry ty k ten analizując pierwsze utw ory Prusa, które ostały się dzięki swej wartości, nie dzięki sentym entom do pierwocin przyszłego wielkiego powieściopisarza, uchwycił n ajisto t­

(16)

S I E N K I E W I C Z I P R U S 15

niejsze cechy postaw y pisarskiej i talen tu Prusa. Te elem enty świado­ mości pisarskiej, które znajdą w yraz w jego publicystyce lat 1884— — 1887, oraz te cechy talentu, które zabłysną w całej pełni w Placówce, w Lalce i w Faraonie, Sienkiewicz dostrzegł już w Powracającej fali. Równocześnie jednak ten b ystry k ry ty k P rusa powiedział, że nie apro­ buje ani jego m etody twórczej, ani jego „aposteriorycznej” tendencyj­ ności, ani poglądów, które z jego utw orów można wyczytać. Wskazał także drogę osiągnięcia praw dziw ej wielkości pisarskiej. W zakończeniu arty k u łu jeszcze raz powrócił do zarzutu, że Prusow i b rakuje „form architektonicznych”.

Prus nie stw orzy póty nic praw dziw ie znakomitego, póki się nie nauczy architektury. A le jeśli się nie nauczy, to będzie dla piśm iennictw a naszego praw dziw a szkoda. [SL II, 315]

Ale spór o „architektoniczne form y” powieści polskiej nie był by­ najm niej sporem artystycznym , sięgał znacznie głębiej, i chyba akcent końcowy arty k u łu można uznać tylko za wybieg pisarski Sienkiewicza, który swój program powieści — czarownej bajki, krzepiącej zmęczone teraźniejszością serca, powieści erotycznej, dobrze skonstruow anej i cie­ szącej artystycznym ładem um ysły zmęczone chaosem współczesnego św iata — przeciw stawił bardzo w yraźnie bezładnej, chaotycznej wizji rzeczywistości, uchwyconej przez brawurowego realistę w Powracają­ cej fali.

5. O powieść historyczną

Jak b y odwdzięczając się Sienkiewiczowi za szkic poświęcony Opo­ wiadaniom, P ru s jako jeden z pierwszych w burzliw ej, ogólnonarodo­ wej dyskusji „ocenił” Ogniem i mieczem. Recenzję swoją opatrzył zna­ m iennym mottem: „Łatw iej jest krytykow ać, aniżeli tw orzyć” (P 29) 35, które wydać się mogło sui generis zlekceważeniem intelektualnego, analitycznego w ysiłku k ry ty k a przy równoczesnym schyleniu czoła przed talentem pisarza.

- Analogicznie do wypowiedzi Sienkiewicza recenzja P rusa składa się z dwu w yraźnie wyodrębnionych elementów: ogólnoestetycznego credo, ogólnej teorii sztuki, i szczegółowej, z tych założeń w ynikającej, oceny powieści Sienkiewicza. M amy więc tu do czynienia ze świado­ mym przeciw stawieniem się Sienkiewiczowskiej koncepcji sztuki — „pokrzepienia serc”, sztuki ucieczki od wrogiej rzeczywistości współ­

35 W ten sposób oznaczamy pozycję: B. P r u s , „Ogniem i m ie czem ”. Powie ść

z daw n yc h lat Henryka Sienkiewicza. „Kraj” 1884, nry 28—30. Cyt. za: Pisma, t. 29.

(17)

16 J A N I N A K U L C Z Y C K A - S A L O N I

czesnej — oraz z wykazaniem na przykładzie szczegółowym, do jakich wypaczeń artystycznych prowadzą błędne założenia ogólne.

Prusow ska koncepcja sztuki była już nieraz przedm iotem szczegóło­ wej a n a liz y 36, w ystarczy więc dla »naszych celów przypom nieć tylko jej tezy podstawowe. Powołując się na au to ry tet T aine’a, P ru s uznaje rolę poznńwczą sztuki, owo „przedstawienie najogólniejszych przyczyn i najstalszych praw, jakie rządzą światem, przede w szystkim n a tu ra l­ nie św iatem ludzkim ” — za najważniejsze, za zapewniające jej zna­ czenie szczególne wśród innych dziedzin kulturotw órczej działalności człowieka. Za elem ent w tórny uznał „sposób przedstaw ienia”, który jest „pokrowcem sztuki” i który w yw ołuje na odbiorcy w rażenie, po­ nieważ „dopiero owe »najogólniejsze przyczyny i cechy« zjaw isk są duszą sztuki i nadają jej wartość kształcącą, doskonalącą rodzaj ludzki” (P 34). A więc m am y do czynienia z1 w yraźną postaw ą esthétique du contenu, estetyki „zawartości”, k tó ra nie jest celem sama w sobie, lecz środkiem służącym wielkiemu celowi — doskonalenia się ludzkości, a więc postępu.

W przeciw ieństw ie zatem do pozornie optym istycznej, w gruncie rzeczy zaś defetystycznej postawy Sienkiewicza wobec historii — P ru s głosi postawę męskiej odwagi, dzielnego spojrzenia w oczy współczes­ nej rzeczywistości, zm ierzenia się z nią. Dokonać tego można tylko przez jej poznanie. I artyści spełniają w tym wielkim dziele rolę „na­ uczycieli ludzkości”, dokonujących własnych odkryć lub popularyzują­ cych cudze. P rus naw et wskaże dziedzinę, w której arty sta dokonywać może odkryć własnych: jest nią wiedza o człowieku. Trudno oprzeć się pokusie przytoczenia zdania często cytowanego, a jakże znamiennego dla Prusow ej koncepcji sztuki. Ów niew ydarzony adept nauk ścisłych, przejęty jak nikt może z jego pokolenia religion de la science, irracjo­ nalną w iarą we wszechmoc nauki, postaw ił wielkich pisarzy na rów ni z wielkim i uczonymi:

Takie charaktery, jak Ham let, Makbet, Falstaf, Don Kiszot, są odkryciam i ty le przynajm niej w artym i w dziedzinie psychologii, co prawo biegu planet w astronomii. Szekspir tyle wart, co Kepler. [P 35]

W tak u jętej hierarchii można widzieć samoobronę pisarza, dla k tó ­ rego twórczość literacka była drogą z konieczności, nie z wyboru, próbę rehabilitacji w oczach w łasnych i cudzych tej „pisaniny”, k tó rą tak nisko oceniał, gdy m yślał o wyborze dla siebie najbardziej w artościo­

36 Sprawę tę om ów ił szczegółowo Z. S z w e y k o w s k i {„Lalka" Bolesła w a

Prusa. Warszawa 1927, s. 64—85), specjalną rozprawę zaś pośw ięcił S. M e l k o w s k i (Poglądy estetyczne i działalność kry ty c zn a Bolesława Prusa. W arszawa 1963).

(18)

S I E N K I E W I C Z I P R U S 17

wego zaw o d u 37. Niemniej droga i sposób tej rehabilitacji pozostawały w związku z ogólnym nu rtem myśli europejskiej, zrodziły się z przy­ sw ojenia jej najistotniejszych zdobyczy.

W dalszym ciągu polemiki z Sienkiewiczem P ru s w ystępuje prze­ ciwko u ta rtem u przekonaniu, że poecie wolno jest dawać „pierwszeń­ stwo niezwykłości, malowniczości, silnym w rażeniom przed praw dą” (P 52). Sienkiewicz tak w łaśnie postępuje: z praw dziw ych elementów, zaobserwowanych w rzeczywistości, kombinuje, układa obrazy najzu­ pełniej dowolne. Słowem „organizuje” według dowolnie obranych za­ sad dostarczony przez obserwację m ateriał. Tymczasem piękno tkw i nie w dowolnych, naw et najkunsztowniejszych, dziełach ludzkich rąk i rozum u ludzkiego, lecz w naturze, któ ra tw orzy dzieła doskonałe.

U tarła się naw et opinia, że poecie wolno przerabiać ten biedny św iat, jak mu się podoba, co pochodzi stąd, że cała armia najgenialniejszych poetów nie w ykom binuje tak niezw ykłych, m alowniczych i w zruszających w ypadków, jakie nieustannie tw orzy natura. Trzeba tylko um ieć w ypatrzyć w nich cechy głów ­ ne, oddzielić od podrzędnych, a w reszcie i dopełnić wyobraźnią, o i l e c o ś w a ż n e g o u k r y ł o s i ę p r z e d w i a d o m o ś c i ą . [P 52; podkreślenie J.K.-S.]

A więc rola w yobraźni w procesie tw órczym została sprowadzona do tej, którą odgryw a w pracy naukowej — P rus zresztą w następnym akapicie poda expressis verbis, że owo d o p e ł n i e n i e musi odpo­ wiadać w szystkim w arunkom , które współcześni uczeni staw iają nauko­ w ej hipotezie.

Rzecz jasna, że powieść Sienkiewicza nie ostoi się wobec takich kryteriów . Recenzent nie znajdzie w niej tego, czego w każdym utw o­ rze literackim szukać będzie, nie znajdzie — praw dy. Znajdzie nato­ m iast „litera tu rę”, i to tę właśnie, do której przyzwyczajony jest prze­ ciętny konsum ent romansów. Na plan pierwszy bowiem została w ysu­ nięta w alka o Helenę, skomplikowana w ydarzeniam i w ojny polsko-ko- zackiej w ten sposób, że elem enty dwóch ciągów: historycznego i p ry ­ w atnej historii miłosnej, zostały stopione w jeden łańcuch przyczyn i skutków. W ynikiem tego jest fałszywa w izja dziejów z jednej strony, z drugiej zaś sprowadzenie powieści do wym iarów gry, zabawy z czy­ telnikiem , przed któ rym autor rozsnuwa perypetie swego romansu:

niejeden oczytany w rom ansach z góry przew idyw ał, że pomimo w szelkich przy­ gód cnotliw y Skrzetuski osiągnie w końcu możność .odrodzenia się w dwunastu potomkach. W razie zaś przeciwnym m ógł naw et wyobrazić sobie tuzin innych rozwiązań, w ięcej lub mniej korzystnych dla głów nych bohaterów i ich przy­ jaciół. [P 46]

37 Zob. list B. P r u s a do M. Godlewskiego, z 25 VII 1868. W: Listy. Opraco­ wała, kom entarzem i posłow iem opatrzyła K. T o k a r z ó w n a . Warszawa 1959, s. 33.

(19)

1 8 J A N I N A K U L C Z Y C K A - S A L O N I

W ten sposób P ru s dowiódł, że rom ans Sienkiewicza zw iązany jest z dawnym i koncepcjami literatu ry , że autor nie dotrzym uje kroku umysłowemu rozwojowi Europy, nie przysw aja sobie nowszych zdoby­ czy naukowych i artystycznych. Obraca się w tym kręgu, w którym autor, przekonany o swej bezgranicznej licentia poetica, dowolnie kon­ struow ał w łasny świat. W yraz „baśń”, tylekroć używ any później na określenie Sienkiewiczowych opow ieści38, nie padnie tu z u st Prusa. Ponieważ, niestety, jego zdaniem Ogniem i m ieczem baśnią nie jest: składa się bowiem z elementów prawdziwych, skonstruow ane nato­ m iast jest na fałszywej zasadzie. Konsekwencje tej fałszywej zasady są najrozmaitsze; jedną już wskazałam: jest nią potraktow anie historii miłosnej jako spiritus m ovens dziejów. Pociągnie ono za sobą przeocze­ nie tych czynników, które P rus uważa za motor dziejów, mianowicie konfliktów narodowych, wyznaniowych, społecznych i ekonomicznych. Sienkiewicz zaś „całe dzieło zalał krw ią i pożogą, bynajm niej nie troszcząc się o ich źródła” (P 32). K onstruując swój rom ans z happy end’em, w stęp do „odrodzenia się Skrzetuskiego w dw unastu potom­ kach”, Sienkiewicz m usiał dać także happy end, historyczny: w dąże­ niu do skonstruow ania pięknego, estetycznego obrazu przeszłości, do czego w alnie dopomogły mu niezwykłe uzdolnienia językowe, autor Ogniem i m ieczem m usiał unikać praw dy; musiał to robić przede wszystkim dlatego, że błędnie w ybrał taki okres historyczny. A więc Sienkiewicz jako pisarz, który „nie lubi podawać czytelnikow i rzeczy gorzkich [...], naw et zm ienił dzieje, pełne tylko goryczy...” (P 67)

Ale nie tylko wizja ogólna konfliktu polsko-kozackiego u Sienkie­ wicza nie zaw iera praw dy, brak jej także w zakresie w iedzy o czło­ wieku, nie ma tu nowych typów psychicznych, co stanow i jedno z głównych zadań literatu ry . M usiał się cofnąć w stosunku do rzetel­ nych zdobyczy swoich dawnych utworów, i w postaciach głównych bo­ haterów dać m arionetki zam iast żywych ludzi. Opis owych m arionefek należy zresztą do najciekawszych osiągnięć krytycznych eseju. W cha­ rakterystykach swych postaci Sienkiewicz poszedł, tak samo jak w konstrukcji romansu, śladam i daw nych mistrzów. Dlatego też „do skarbnicy obejm ującej powieściowe charaktery nic nie dorzucił. Jego osoby »robią wrażenie«, ale nic nie uczą, nic nie w yjaśn iają”. N astępne zdanie będzie niezm iernie charakterystyczne, i w nim może znajdzie­ m y najw ażniejszy powód ta k w szechstronnej i tak drobiazgowej roz­ praw y z Ogniem i m ieczem . Brzmi ono:

38 Najbardziej konsekw entną i najbardziej udokum entowaną interpretacją T r y ­

logii jako „baśni na tle dziejow ym ” stw orzył Z. S z w e y k o w s k i (Baśń na tle dzie jow y m . „Życie Literackie” 1946, nr 12. Przedruk w: „Trylogia” Sienkiewicza. Szkice. Poznań 1961).

(20)

S I E N K I E W I C Z I P R U S 19 Tym czasem, choćby w dawniejszych powieściach Sienkiewicza, znajdujemy pew ien nowy typ ucznia gimnazjum, emigranta, pisarza Zołzikiewicza i im p o­ dobne, które rzuciły prom ień św iatła na społeczne stosunki. [P45]

Słowem, chodzi o sprawę, która tak bardzo leżała Prusow i na ser­ cu — chodzi o tem atykę historyczną, tak jego zdaniem niepożądaną w literaturze polskiej. W recencji Ogniem i m ieczem spraw y tej nie postaw ił wprost. Zrobił tylko Sienkiewiczowi zarzut z niewłaściwego w yboru tem atu, tem atu, któ ry nie nadaw ał się do tego rodzaju zabie­ gów wychowawczych. Nie powiedział, że mu chodziło o powieść histo­ ryczną w ogóle.

Tak natom iast zinterpretow ał dyskusję wokół Ogniem i m ieczem jego autor, podejm ując w odczycie O powieści historycznej obronę nie atakow anej powieści, lecz gatunku literackiego w ogóle. W swej olim­ pijsko spokojnej odpowiedzi nie zaszczycił w ym ienieniem żadnego z krytyków Trylogii. Zatrzym ał się tylko dłużej nad jednym sprawo­ zdawcą, k tó ry to, „z fachu przyrodnik”, „wygłosił sąd nie tylko ustnie, ale i piśm iennie” (PH 115)39.

Sprawozdawcy tem u zarzucił, zresztą w trybie przypuszczającym, że „o przebiegu zdarzeń z epoki Chmielnickiego dowiedział się dopiero” z Ogniem i m ieczem . Obrona powieści historycznej, którą przeprow a­ dził Sienkiewicz, była bardziej generalna, stanow iła polemikę z więk­ szymi auto ry tetam i intelektualnym i epoki niż ów m izerny „z fachu p rzyrodnik”. Jednak zarzuty tego ostatniego m usiały mocno zaboleć trium fującego autora Trylogii, skoro jego jednego w ym ienił aluzją w śród ty lu swoich przeciwników i ty lu chwalców.

Odczyt o powieści historycznej stanowi właściwie jeszcze jedno, wzbogacone poczuciem słuszności dzięki czytelniczemu trium fow i T r y ­ logii, sform ułowanie artystycznego credo. Sienkiewicz uważał, że wi­ nien jest tego rodzaju oświadczenie czytającej publiczności, ponieważ „stanowisko piszącego u nas, jak i wszędzie, jest służbą publiczną” (PH 102), a więc każdy pisarz powinien starać się dowieść, że w ybrał drogę właściwą. W dążeniu do określenia tej swojej drogi Sienkiewicz zdeklarow ał się w sposób rzeczywiście zaskakujący: „K ierunków nie m a złych i dobrych” (PH 104), lecz są takie, które w danym momencie dziejowym być muszą, w szystkie zaś są przem ijające, nie pozostaje po nich nic. N atom iast są dzieła dobre lub złe, szczere lub konwencjo­ nalne — a więc zajął postawę ponad ścieraniem się prądów literackich

39 J. K r z y ż a n o w s k i (H enryk Sienkiewicz. K alen darz życia i twórczości. Wyd. 2, rozszerzone. W arszawa 1956, s. 158) pisze o odczycie poświęconym powieści historycznej: „głównie jednak rozprawiał się tu Sienkiew icz z w yw odam i Prusa na tem at Ogniem i m ie c z e m ”.

(21)

20 J A N I N A K U L C Z Y C K A - S A L O N I

epoki, ponad szkołami i kierunkam i, a także ponad tym i, k tó re domi­ nują obecnie, a które praw dę uznały za swój cel i ideał.

Za rzecz n a tu raln ą uważa Sienkiewicz zarzut fałszu i bałam uctwa, który spotykał powieść historyczną od przedstawicieli takiej estetyki. Broni więc przede wszystkim praw dy w powieści historycznej, a n a­ stępnie przeciw stawia się powszechnemu sądowi, że gatunek ten zatru ­ wa dusze czytelników jałowym marzycielstwem. Pierw szej broni w ten sposób, że proces tw orzenia powieści historycznej i niehistorycznej jest taki sani, że i tu, i tam pisarz musi uzupełniać dane obiektyw ne w ytw o­ ram i fantazji. Co więcej, powieść historyczną staw ia wyżej, ponieważ epoki minione pozostawiły po sobie rozm aite dokum enty, które czynią rekonstrukcję np. psychiki pana Paska bardziej możliwą niż współ­ czesnego bankiera.

Czy nie będzie zbyt dowolna taka in terp retacja powyższej teorii? Sienkiewiczowi psychicznie był bliższy św iat „naszych żylastych przodków” niż businessman’a — i czy nie dał przypadkiem klucza do Rodziny Połanieckich i głównego bohatera tej powieści, pisząc:

Kto nie ma tradycji handlowej (a m ówiąc nawiasem , nie m a jej zw ykle literat), ten z trudnością może zrozumieć rozm aite czynniki grające w duszy człowieka, który te tradycje dziedziczył, który urodził się i w ych ow ał w atmo­ sferze przesiąkniętej nam iętnością zysku i zdobywania bogactw, choćby nad miarę ich użycia. [PH 118—119]

Poza tym człowiek epok dawnych był bardziej szczery, m niej w y ra­ finowany, współczesny m askuje się doskonale. „Nic tu nie pomoże jednoczesność tych ludzi, bo obserw ując ich naocznie, dostrzeżemy tylko stronę zew nętrzną zjaw isk” (PH 119). Słowem, powieść histo­ ryczna może „być tak realną, tętnić takim życiem jak każda na dzi­ siejszych stosunkach op arta” (PH 120).

Tu się kończą harce z przeciwnikiem na jego w łasnym polu, które nie jest bynajm niej polem autora Trylogii. Przeciwnie, jego stanowisko jest całkowicie różne — przede wszystkim, w brew w stępnym zapew­ nieniom o „służbie publicznej” i obowiązku tłum aczenia się przed spo­ łeczeństwem, Sienkiewicz uważa, że k ry ty k a jest w gruncie rzeczy za­ jęciem jałowym, „bo autor, jeśli chce być szczerym, pójdzie i powinien iść zawsze za swym w łasnym uczuciem i artystycznym widzeniem rzeczy” (PH 121). K ry ty ka bowiem najczęściej reprezentu je dogmatyzm literacki i jako taka jest czynnikiem zastoju, nie postępu. Chce narzu­ cić sztuce obowiązki, chce zmusić ją, by służyła społecznemu pożytko­ wi. Tymczasem „gdyby jej [tj. sztuce] naw et dowiedziono, że jest dla ludzkości szkodliwą, nie przez to przestałaby istnieć” (PH 121). Sprawę służby społecznej pisarza, szczególnie zaś autora powieści historycznej,

(22)

S I E N K I E W I C Z I P R U S 21

ujął Sienkiewicz w zdanie mgliste, ale dające możliwości rozm aitej in­ terpretacji:

Czym są w ogóle dzieje ludzkości i poszczególnych jej ghłęzi? Historią upad­ ków i odrodzeń. Zbytecznym byłoby mówić, ile z rozwagi nad tym falowaniem życia m oże w ypłynąć otuchy. Do w szelkiego napoju można dodać narkotyku, ale n ie idzie za tym, żeby nie było napojów pokrzepiających. [PH 122—123]

Dlatego też kończy autor apelem o przywołanie krytyków do po­ rządku:

Jest po prostu śm iesznym uroszczeniem żądać od samorodnej łąki, w którą nasiona rzuca w iatr boży, by takim i a nie innym i kwiatam i zarastała. W litera­ turze kierunków i rodzajów nie wprowadzali krytycy — jeno twórcy. [PH

123—124]

Całość odczytu Sienkiewicza jest więc, mimo przypom nienia euro­ pejskich autorytetów krytycznych, przeciwko którym rzekomo w ystąpił autor Trylogii, polemiką z Prusem . Sienkiewicz atakuje jego koncepcje literatu ry , jego żądanie dyscypliny intelektualnej płynącej z przyswo­ jenia zdobyczy myślowych epoki. Koncepcji tej przeciw stawia twórcę wolnego, szukającego drogi twórczej intuicyjnie i odnajdującego ją za pomocą czynników metafizycznych; głoszonej przez P ru sa solidarności z realistycznym i tendencjam i literatu ry europejskiej — indyw iduali­ styczną postawę ponad prądam i i kierunkam i epoki, ugruntow aną nie­ zachwianym przekonaniem , że przem ijające są w dziejach ludzkości k ierunki artystyczne, nieśm iertelne natom iast są wielkie dzieła. Zro­ zum iałe . samo przez się, że poglądy te mógł głosić pisarz przekonany 0 nieśm iertelności w łasnych dzieł. Zadaniu poznawania współczesności 1 wzbogacania człowieka w wiedzę o nim sam ym — przeciwstawiona została teza o tym , że niepoznaw alny jest człowiek dnia dzisiejszego, doskonale zaś czytelny człowiek epok minionych. Doskonaleniu czło­ wieka przez potęgowanie jego możliwości poznawczych przeciwstawio­ na została m glista nauka płynąca z rozważania „historii upadków i od­ rodzeń”. Wreszcie rygorom intelektualnym , pracy pisarza dążącego do w ykrycia praw rządzących światem pozaludzkim i ludzkim — sponta­ niczna, niepoddaw alna żadnym wymogom urodzajność „samorodnej łąki, w którą nasiona rzuca w iatr boży” (PH 123).

M amy więc w yraźne sform ułowanie dwóch postaw: Prusowskiej, zrodzonej z przem yślenia i przysw ojenia tego, co było zdobyczą now­ szej m yśli europejskiej, i Sienkiewiczowskiej, związanej ze sprym ity- wizowanym, uproszczonym dziedzictwem rom antyzm u.

Z jednej stron y zarysow ana została wizja pisarza, k tó ry *na pozio­ mie współczesnej sobie m yśli europejskiej wyciągając z ogólnych zdo­ byczy naukowych wnioski dla swej pracy artystycznej, zapatrzony

Cytaty

Powiązane dokumenty

Eyy Mrhaćove, CSc., dekanky Filozoficke fakulty Ostravske univerzity, Filozoficka fakulta,

Объясняется это тем, что русский язык в Централь­ ную Азию пришел вместе с процессом колонизации ее Царской Росси­ ей, поэтому

При цьому сильною стороною криміналістичного запобігання є взаємозв'язок різних за змістом заходів

Podczas takiego określania monotoniczności funkcji jeśli ludzik w pewnym przedziale wspina się ku górze to mówimy, że funkcja jest rosnąca.. przypadku, gdy schodzi na dół

czną, powinien nią być przynajmniej — ale w równej mierze jest i musi być nawet przedsiębiorstwem, jeżeli ma istnieć i prosperować, bo tylko ten teatr

Plnołio (Ś|ąsk| Teatr Lalki ł Aktora ,,Aleneum.. Pinokio jcst lalką zmeuha.ni- zowoną - wydluża nlu się znacz,nie rosnący od klamstwa rlos' sanr też. chodzi po

The EBSPM Research Repository A data set containing data of finalized software deliveries, from four different companies, including Core Metrics, Stakeholder Satisfaction

Niemniej jednak praca Jana Lewandowskiego, mimo iż wiele za­ gadnień omówiono w niej w sposób pobieżny i niedostatecznie pogłębiony, spełniać będzie w