1940-1960” rozdział zatytułowany ,,Emigracja p o li tyczna” zaczyna się od następujących zdań: „ Układy jałtańskie postawiły przed każdym Polakiem na obczyź
nie konieczność dokonania wyboru, czy wrócić do Kra ju, czy też pozostać na obczyźnie i stać się częścią emi gracji politycznej. Wybór ten był trudny z racji polity cznych, ze względu na podjęcie przez byłego premiera Stanisława Mikołajczyka próby realizowania postano wień jałtańskich i zachęcanie przez niego do powrotu szerokich mas żołnierskich w imię obowiązku pracy nad odbudową zniszczonego kraju. Wybór ten był trudny także ze względów czysto ludzkich, osobistych, rodzin nych, a nostalgia, uczucie zawsze dominujące na ob czyźnie, nie czyniła wyboru łatwiejszym” .
Jaki był Państwa stosunek do problemu powrotu, względnie pozostania na emigracji? Jak motywowali Państwo swoją decyzję?
Adam i ja nie zamierzaliśmy wracać. Byliśmy też przeciwni powrotowi Mikołajczyka. Mieliśmy pretensję do tych, którzy wracali, by obejmować stanowiska rządo we, administracyjne lub działać w stronnictwach tworzo nych pod kontrolą kom unistów. Ich powrót bowiem usprawiedliwiał zdradę sojuszników. Natomiast zdawa liśmy sobie sprawę, że stronnictwa krajowe są w innej sy tuacji. Wiedzieliśmy, że społeczeństwo będzie musiało dostosować się do postanowień jałtańskich i podjąć próbę legalnego działania.
Latem 1945 roku w Europie zachodniej znajdowało się około miliona Polaków.
Polskie siły zbrojne liczyły ponad 200 tysięcy żoł nierzy. Największa, wielusettysięczna masa Polaków
znajdowała się w Niemczech, a tworzyli ją byli więźnio wie jenieckich i koncentracyjnych obozów, wywiezieni na roboty, ewakuowani, uciekinierzy. W następnych mie siącach większość tych, którzy znaleźli się w N iem czech, wróciła do Polski. Starania rządu w Warszawie, a także władz brytyjskich, by nakłonić do powrotu żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Obczyźnie, skończy ły się tylko częściowym powodzeniem. Wróciło około
100 tysięcy osób, większość - 500-600 tysięcy - pozostała na emigracji. Była to więc społeczność ogromna.
Jak wyglądała emigracja polska w Anglii?
Najbardziej aktywną i świadomą częścią emigracji byli żołnierze, a wśród nich nadawali ton weterani II Kor pusu. Latem i jesienią 1946 II Korpus został przewiezio ny do A nglii, a we wrześniu Polskie Siły Zbrojne przekształcono w Polski Korpus Przysposobienia i Roz mieszczenia, zarządzany przez Anglików. Była to droga do demobilizacji. W jego ramach prowadzono szkolenie zawodowe żołnierzy i uczono ich angielskiego. Po dwu letniej służbie wszyscy mieli zacząć pracować.
Część emigrantów osiadła we Francji, część wyjecha ła do Ameryki i Australii, niektórzy pozostali w Niem czech, ale największa i najaktywniejsza część pozostała w Anglii. Na początku lat pięćdziesiątych w Wielkiej Brytanii mieszkało 160 tysięcy Polaków, przy czym w sa mym Londynie ponad 50 tysięcy. W Londynie znajdo wała się siedziba rządu, kierownictw a stronnictw i różnych organizacji społecznych, redakcje wielu pism. Polacy w Anglii stworzyli niespotykaną gdzie indziej społeczność, która przez pół wieku nie rozpłynęła się w społeczeństwie brytyjskim. Pozostali autonomiczną grupą nie tylko z własną kulturą i organizacjami społecz nymi, ale z własnym stylem życia, autorytetami, obie giem literackim, naukowym, publicystycznym.
Trzeba mocno podkreślić, że nasza emigracja nie miała charakteru zarobkowego, nie miała też zamiaru po
zostać na Zachodzie na stałe. Polska została podbita przez Stalina i z jego mandatu komuniści stopniowo obejmowa li władzę. Zostaliśmy na emigracji, by walczyć o niepod ległość i ustrój demokratyczny, by podtrzymać i rozwi jać myśl polityczną, oddziaływać na zachodnie rządy i społeczeństwa, przypominać o prawach Polski. Chyba nikt nie sądził wtedy, że komuniści będą rządzili przeszło 40 lat. Liczyliśmy na szybszą zmianę sytuacji i spodzie waliśmy się powrotu do kraju w ciągu najwyżej parunas- tu lat. Byliśmy więc wychodźstwem walczącym i z zało żenia tymczasowym.
Stan tym czasowości utrwalił się jednak. Powstał odrębny i mało znany Polakom w kraju obieg życia społecznego i politycznego. Proponuję, abyśmy w dal szej części naszej rozmowy podzielili wątki i najpierw porozmawiali o społeczeństwie polskim w Anglii, a do piero następnie o polityce polskiej na emigracji.
Zgadzam się z Pańską propozycją. Przez wiele lat wa runki życia były niezwykle ciężkie. Większość żołnierzy szła do rolnictwa, kopalń, na budowy. Wielu Polaków pracowało w fabrykach na nocnej zmianie. Żartowano, że w tych fabrykach robotnicy tytułują się „panie pułkowni ku” , „panie majorze” . Wyżsi oficerowie często praco wali w hotelach przy czyszczeniu sreber lub jako win dziarze. Pensje brytyjskie dostali niektórzy generałowie, którzy walczyli pod dowództwem brytyjskim; wszyscy inni żołnierze po wyjściu z Korpusu Rozmieszczenia zo stali z niczym. Generał Bór-Komorowski plótł koszyki i tak zarabiał na życie. Spotkałam kiedyś jego żonę niosącą dwie potwornie ciężkie paczki. Zapytałam, co to jest. Powiedziała, że to jej praca chałupnicza. Pani Wanda Pełczyńska, była posłanka na Sejm i żona szefa sztabu AK, gotowała w angielskich domach. Pani Raczkiewi eżowa, wdowa po Prezydencie, zajmowała się naprawą sztucznej biżuterii. Przedwojenny minister Juliusz Ponia towski zamiatał podłogę w fabryce, generał
Karaszewicz-Tokarzewski zarabiał jako robotnik fabryczny. Część ko biet pracowała u Anglików jako opiekunki dzieci. Bieda była duża.
Myślę, że nastąpiło swoiste przemieszanie społeczne. Ułatwiało to utrzymanie ścisłych więzi między Polalami i było ważnym czynnikiem ożywienia stowarzyszeń i placówek. Chyba dopiero tam ci ludzie byli „u sienie i ,,na swoim m iejscu” nie tylko w sensie narodowym i politycznym, ale także społecznym.
Jeśli mogli, skupiali się w tych samych dzielnicach, a nawet przy tych samych ulicach. Londyński Earls Court nazywano po wojnie „polskim korytarzem” . Polacy ma sowo wynajmowali tam pokoje, na ulicy słyszało się język polski. Istniały polskie sklepy, introligatoinie, zakłady krawieckie. Gdy ktoś chciał coś kupić, wola! iść do polskiego sklepu, a nie do angielskiego, bo po pierw sze mógł się bez trudu porozumieć, po drugie mógł kupić różne polskie specjalności, jak polski chleb lub kiszę gryczaną. Była w tym też chęć wspomagania swoich
Mówimy o trudnej sytuacji materialnej Polaków, ale przecież rząd polski dysponował dużymi funduszami.
Nie tak znów w ielkim i, bo w 1945 roku cięść pieniędzy rządowych trafiła na konto rządu warszawskie go. Część druga uratowanych pieniędzy służyła pomocy ludziom oraz podtrzymywaniu pism, wydawnictw i in nych inicjatyw społecznych.
Pomysłodawcą nawiększej próby obrony fundiszy rządowych był konsul Karol Poznański, który zapropino- wał zakładanie spółek akcyjnych i lokowanie w nich pie niędzy. Niektóre spółki zawiodły. Domy, które kupowa no, nie zawsze dało się potem utrzymać i niestety viele z nich przeszło w prywatne ręce. Część tych spółek słu żyła jednak skutecznie sprawie emigracji, część domów pozostała w rękach społecznych.