• Nie Znaleziono Wyników

W ZDANIACH, PRZYSŁOWIACH, MAXYMACH I TREŚCIWYCH MYŚLACH

W dokumencie Kalendarz Dla Wszystkich na rok 1887 (Stron 31-38)

ułożonych w porządku abecadłowym

przez ś. p. A D A M A B A R T O S Z E W I C Z A .

(W yiinek ze słownika przysłów .)

Przysłowia zapowiadają stopień eywilizaeyi, moralności i rozsądku narodowego. — X . Stan. Czerski.

Ani Bogu świeczki, ani czartu ożoga. — Ani Bogu, ani ludziom, (nikomu nieprzydatny). Ani do tańca, ani do różańca.

Bądź tylko dzieckiem Bożem , a nie będziesz sierotą na ziemi. K s. Antoniewicz.

Będziesz się Bogu rachował z każdego dnia, któryś stracił, nic nie uczyniwszy ludziom do­

brego. Staszic.

B ez błogosławieństwa B ożego i ludzkiej przy­

jaźni trudno się kusić o powodzenie i szczęście.

Kaczkowski.

Bez B oga świętej woli, ani jeden włos nie spadnie nam z głow y.

B łogosław iony naród, któremu jest Panem Bóg jego. Woronicz.

B łogo temu, w czyjem sercu zamieszka B óg i prawda. Pruszakowa.

Boga się bój i kochaj, a kiedy żyjesz poczci­

wie, jak On przykazał, możesz nie dbać na dja- bła. Ossoliński.

B óg zwyczajnie umyka dobrodziejstwa tym, którzy sobie danego nie umieją zażyć. Pasek.

B oga nie można błagać, tylko przez dobre uczynki. — C złowiek tylko przez ludzkość staje mu się podobnym. Staszic.

Boga się b ój, a na postrachy ludzkie trwożyć się nie będziesz. Matuszewic.

Bogu nie ma świeczki, lecz bies ma gro­

mnicę. Pol.

Bogu tajemne nie są ludzkie sprawy. Ten z nieba widzi, kto krzyw (winny), a kto prawy.

J. Kochanowski.

Bóg dał dlatego sędziemu dwie nszy, a nie j e ­ dno, ktemu z obu stron głow y, iżby nie z j e ­ dnej, ale z obu stron dobrze słyszeć mógł. Górnicki.

Bóg jest nas wszystkich ojcem , z jednej matki

z ziemi zlepieni, rodzoneśmy dziatki. W acł. R ze­

wuski.

B óg ojców złości karze aż na wnuków kości.

B óg nam natenczas sprzyja i niebieskie siły, Gdy się ludzkie ratunki od nas oddaliły. X . W y ­ szyński, Argienida.

B óg tych, którzy na bliźnich łaskawi,

N igdy bez wielkich nagród nie zostawi. X . H olo- wiński.

B o że ! jakeśm y słabi, gdy nie jesteś z nami!

Boże pomóż m i! bo m oja łódka tak mała, a morze tak w ielkie!

Co Bogu to B ogu ; co cesarzowi to cesarzowi.

Skarga.

Co pan ożyw i, to i wyżywi. K ogo Pan B óg stworzy, głodem nie umorzy.

Co zjem , to wiem, a co ubogiemu dam, to przed Bogiem (u Boga) mam.

Cóż jest ludzka m ądrość, gdy je j B óg daleki.

X . Gorczyczewski.

Czas na chwale B ożej przepędzony, najszaco­

wniejszą jest dnia cząstką. Krasicki.

Czcić B oga jest religią człow iek a ; czcić prawa religią obywatela. Brodziński.

Człowiek bez B oga jest cyfrą bez jedności. A . N.

Człowiek patrzy na twarz, B óg zaś na serce Człowiek uważa sprawy, B óg chęci waży. Ma­

tuszewic.

Czy kto ma h erb, czy nie m a, braciaśmy po prostu;

Czy kto żyje w pałacu czy w lepiance z chrostu.

Chłopiśmy i parobki przed Bożem obliczem . Syrok.

D ał ci Bóg dary, używajże miary. Rysiński.

Daw noby Bogu piorunów nie stało, gdyby za każdym grzechem się ciskało. Potocki Sylro.

D obrego szczęścia każdy dopomoże, ale w złym razie tylko T y sam B oże, (tak nucił hetm. Ż ó ł­

kiewski we wszystkich przygodach).

D o Boga gdy trw oga; kto nie umie pacierza, niech na morzu płynie.

G dy największa trwoga, tuż jest pom oc Boga.

Gdy B óg zechce to i siekiera pod ławą za­

pieje — K to ma szczęście, temu i w ół cielę urodzi.

G dy B óg chce, miedzianym murem pajęczyna będzie. Kochanowski.

Gdzie Chrystusowa dziedzina, tam murem i pa­

jęczyn a. Skarga.

Gdzie Pan B óg, tam zwycięstwo. Skarga.

Gdzie zgoda tam Pan B óg mieszka. Rysiński.

Gdzie Pan B óg nie ma ołtarzy, tam królowie tronów nie mają. Bogusławski.

Gdzie tylko stąpi twa noga, dostrzeże cię oko Boga.

Ja temu wierzę, że kogo Pan B óg chce ska­

rać, wprzód mu rozum bierze. A . Lipski.

Jak trwoga do B oga, ja k bieda do żyda, jak nędza do księdza. X . Hołowiński.

Jako wy z Panem B ogiem , tak też Pan B óg z wami. Opaliński. — Jako tatka Bogu tak B óg tatce. Orzechowski, — Jak Kuba B o g u , tak Bóg Kubie.

Jeżeli w grzechach leży serce twoje.

Kup wszystkie woski na świece, kup ło je ; Ś w ieć, pal, kadź, krop, dzwoń, jeśliś Bogu dłużny L epszeć są posty, modlitwy, jałm użny.

Pókiś śmiertelnym opętany grzechem ,

Smutkiem anioły, djabły karmią śmiechem. Po­

tocki Argenida.

Krasicki tęż samą myśl tak wyraża z całą dzielnością:

Próżne Pawle ofiary, gdzie skażone serce;

Krzyw się, m rugaj, bij czołem , k lęcz, szeptaj i dmuchaj, Zm ów różańców bez liku, bez liku mszy słu ch a j;

Jeśliś zdrajca, obłudnik, darmo kunsztu szukasz, Możesz ludzi omamić, B oga nie oszukasz,

Syp fundusze, a kradnij, B óg ofiarą wzgardzi.

I świat, i życie, wszystko przeminie, Kto Bogu ufa ten nie zaginie.

Kara Boża pędzi nogą żwawą.

Za tymi, co się zwykli ociągać z poprawą.

Raszewski Antygona Sofokl.

Smaczniński tęż samą myśl tak w yraża:

Zemsta Boga niedościgłym lotem

Dogania winowajców, rzuca na nich grotem, K iedy świat zasmuci, B óg może pocieszyć. Pol.

K iedy rękę otworzysz (B oże!), wszyscy n asycen i;

A kiedy twarz odwrócisz, wszyscy zasmuceni.

Jeśli im ducha weźmiesz, w proch się wnet obrócą;

Jeśli im ducha natchniesz, na świat się zaś wrócą.

Kochanowski.

K ogo Boska nie zasłania ręk a, darmo ten szuka pod cudzą odzieżą ochrony. Bernatowicz Nałęcz.

K ogo N ajwyższy Stwórca w swej twierdzy po­

sadzi, N ic mu złośliwych ludzi rada nie zawadzi.

X . Syruć.

K ogo dziś B óg zafrasuje, tego jutro umiłuje.

Pasek.

Komu B óg jeszcze nie naznaczył śmierci, Ten się najsnadniej i z grobu wywierci.

Komu jeszcze B óg śmierci nie naznaczył z nieba.

B y b ył w grobie, wynijdzie wątpić nie potrzeba.

Kmita r. 1588.

K to B ogu całem sercem zaufał, nigdy zawie­

dzionym nie został. Woronicz.

Kto zapomina B oga , tego opuszczają ludzie.

Bułharyn.

Kto świadczy dla B oga, nie lęka się niew dzię­

czności. M arya Leszczyńska.

Lekarz leczy, B óg uzdrawia. Koszutski. Bóg lekarz najlepszy.

Lepiej Bogu pośw ięcić piękny kwiat m łodości, niżeli wiek zgrzybiały i brudy starości.

Łatwiej z Panem B ogiem , ja k z ludźmi.

Ign. Chodźko.

Mądry zawsze się tym kontetuje i obejdzie, co mu B óg dał. Opaliński.

Milszą jest Bogu jednego nieszczęśliwego p o­

ciecha, niźli stu bydląt ofiara. Staszic Numa.

M ódl się, Bóg jest jedyną ucieczką i pociechą w utrapieniach.

Na pierwszych spraw potocznych progu, Ten zaczął dobrze, kto co zaczął w Bogu. Kasp.

Miaskowski.

Najmilsza Bogu m uzyka, głosy poczciwych ludzi. Krasicki.

Nie rychłyć, ale łuczny Bóg w swym gniewie,

31

a gdy on łuku pociągnie, nikt nie wie. K asp.

Miaskowski.

Nie schronią wieże, gdy B óg nie strzeże. Ant.

Górecki.

N igdy nie będziesz spokojnym, skoro przesta­

niesz b y ć z Bogiem. Molski.

Obala Pan B óg i mocne na ziemię, a im kto pyszniejszy, tem prędzej padnie, a im kto wyżej się nosi, tem niżej pada. Kaczkowski.

Od Boga poczynajm y, B óg początkiem wszemu.

A początku zaś niem asz, ani końca jemu.

Jan Kochanowski.

Pan Bóg, który prawdę lubi, szachrajów ka­

rze i gubi. Molski.

Pan B óg rozum daje, gdy karze. Binkowski.

Pan B óg pono stworzył wieś, a djabeł w y ­ myślił miasto. Pruszakowa.

Pan B óg stworzył jarmarki, a djabeł frymarki.

Wielogłowski.

Pan B óg dał dla utrzymania życia żołądek, a gło w ę , aby miała rozsądek. Podolski-Donkisz.

P a n , który kiedy spojrzy, ziemia d rż y : Pan, który kiedy ręką gór dotknie, dymem idą góry.

J. Kochanowski.

Pijanego a dziecię, Pan B óg strzeże. Bysiński.

Póki Bóg w nas i nad nami, póty my bogaci i spokojni. Z of. Klimańska.

Próżno Boga kusi, kto o bogactwo i szczęście prosi, a nie pracuje i złym jest. Skarga.

Przyjem niej B ogu , gdy kto skrycie wspiera, niż gdy głośno obdarza, a milczkiem obdziera.

L . A . D.

Przez świętych do B oga , a przez sług do pana, droga każdemu, jak mówią, usłana. J a b ło ­

nowski Pot. A rg. o

R ęka Boża i w szczęściu i w złym razie pra­

wego człowieka wspiera. Krasicki.

R ęka ludzka tego nie naprawi, co ręka Boska dotknęła. Paul. Krakowowa.

Ręki i sił nie żałuj, a Bóg cię wspomoże.

Sam Pan B óg nie bierze, gdzie niemasz nic.

Bysiński.

Serce B óg ceni, nie słowa. A . E. Odyniec.

Siedzi sobie w chacie jak u Pana B oga za drzwiami (jak u Pana Jezusa za p iecem , bez kłopotów).

Sierocie Bóg o jce m , a familią wszyscy, jak on biedni. Kraszewski.

Służąc Bogu nikt nie umarł głodem . Ghros.

Job.

Starszy Pan B óg, niż święty Marcin. Rys.

T a k to zwyczajnie B óg zrządza, że zawsze człow iek sam wpada w tę sam ołów kę, którą na innych buduje. Pasek.

T a m , kędy Boża opieka przebyw a, C hoćby najsroższe przygody zapadły, Nie dojmie onycb zjadłość zapalczywa.

Nie dojmie temu ja d w złości obrzydły,

K ogo Pan trzyma pod swojemi skrzydły. Krasicki.

Tam, gdzie myśl Boża nie łączy społeczeństwa, tam żaden klej ludzkich pom ysłów nic trwałego złączyć nie zdoła. W al. Wielogłowski.

Ten Bóg, który nas wszystkich stw orzył, k o ­ cha wszystkich równie, i chce żebyśmy wszyscy szczęśliwymi byli. Staszic.

Ten wszystko może, kogo Pan Bóg wspomoże.

Podolski Donkisz.

T o, co się wielkiem zdajo na ziemi, bywa nie­

kiedy małem przed Bogiem. Bułharyn.

Trudno z wolą Bożą w czuby, kiedy zagrzmi po sercu. Potocki A rg.

Trudno z Bogiem walczyć. R ys. — Myślicio-li z Panem Bogiem iść do w ójta? Ossoliński.

U bogi a pyszny B oży nieprzyjaciel. Rys.

Jeśli ubogim my żałujem y, to Bóg nam. Opal.

U czynki dobre byw ają, które do Boga zmie­

rzają. Rys.

U czynisz, jeżeli chcesz, z w ody wino, B o że ! Człek tylko z wody wodę obiecyw ać może. F re­

dro.

U fa j, Bóg ci dopom oże; ale pracuj sam nie­

bożę.

U fa j, a B óg w ysłucha! wszyscy śmiertelni ułomni.

L ecz jeśli szczera je s t skrucha, B óg dobry prze­

stępstw zapomni. A . E . Odyniec.

U czcie się z nas niniejsze i następne wieki, Że kto paizą (tarczą) Boskiej osłonion opieki, Niechaj go gruzy świata otoczą dokoła,

Stać on będzie sam jed en , i nie schyli czoła.

Woronicz.

Uznawajmy m oc B oga , który dęby kruszy, W raz z gałęźm i, kiedy c h c e , na popiół ususzy.

Drużbacka.

Umie Pan B óg u godzić, gdzie boli. Rys.

- 32

Umie Pan B óg odmienić wyroki sw oje, jeśli my odmienim złości nasze. Skarga.

W ięk sze jest miłosierdzie Boskie, niżeli całego świata fnrya. Pasek.

W ie B óg czyj baran, czyj kozieł. Knapski.

W iotch e, niedługo-trwałe, znikome jest dzieło, Które bez woli B oga, przez ludzi stanęło. Sta­

szic. Iliada.

Dwaj inni tłumacze tęż samą myśl Homera tak wyrażają:

B ez woli nieba wyniesione dzieło

Nie m ogło potrwać długo, i zły koniec wzięło.

Przybylski.

W niedługim czasie rozpoczęte dzieło

B ez woli nieśmiertelnych, smutny koniec wzięło.

Dmochowski.

W o lę chłopka „ o p a t r z B o ż e ! 8 niźli pań­

skie obietnice.

W olę później z Bogiem , niż prędzej a z sza­

tanem.

W oln o Bogu, jak o Panu, kanar urobić z chrzanu.

Chrościński.

W oln o psu i na Pana B oga szczekać. — W oln o kurcie i na Bożą mękę szczekać. Pasek.

W szechm ocna wola Boska, nikt się nie w y­

ki cha, Komu gorzkiego zażyć rozkaże kielicha. Drużb.

W szyscy ludzie w obliczu B oga są równi; mą­

drość, talenta i cnoty stanowią jedyn ą różnicę między niemi. Napoleon.

W szyscyśm y ludzie równi przed światem i B o­

giem. Fredro Alex.

W tenczas śluby sypiemy, gdy nas troski chwycą, Uwolnieni, zbywam y Boga obietnicą. Potocki.

W zgardzisz słowem B ożem , B óg tobą wzgar­

dzi. Pasek.

Zacznij z Bogiem , bo bez B oga , Jest niepewna każda droga.

Żadnego B og nie m iłu je, jed n o tego, który z mądrością przebywa. Wujek.

Żaden tego nie nawróci, od kogo B óg twarz od­

wróci. Rys.

Za głos Boski uznają, co wszyscy zgodnie trzymają.

Zgin ie, kto Boga przeznaczeniom wprzeciw kroczy.

Zginie chociaż waleczny, kto wprzecz niebu walczy. Staszic Iliada.

Zgadzać się z wolą B oga, jedyną jest ulgą stra­

pionego serca. Marya Leszczyńska.

Ź le jest w cudze ozdoby, w cudze się pstrzyć piórka,

B óg widzi czyj kogut, czyj baran, z w ysoka, Niech się pstrzy, niech się rzegocze, a wzdy sroką sroka. A . Lipski.

Znaj twego Boga, twego B oga , który Na wszystkie tw oje sprawy patrzy z góry, Masz mu być wiernym, bliźniemu i sobie;

Nie mów o nikim , nie będą o tobie. Karpiński.

Z łe samo się o Bożą rozbije mękę.

Z Panem Bogiem łatwiej, ja k z ludźmi. Ign.

Chodźko.

Zwycięztw o w bojach jest we władzy Boga.

Zw ycięztw o własnych wzruszeń w własnej naszej m ocy. Staszic Iliada.

Ż y jm y , niech się d ja b e ł sm u ci, Bóg p o c z ci­

w ych Die p orzu ci. Molski.

P R Z Y P O W I E Ś Ć O P S Z E N IC Y .

(z podania ludu)

p r z e z J A N A C H Ę C I Ń S K I E G O .

I .

Coście tak smutni przy świętej niedzieli?

Jaka zaduma zasępia wam czo ło ? Na Bożym świecie tak raźno, wesoło,

W iosenka idzie i lud się weseli.

Na nasze trudy, na nasze zagony, Słonko promieńmi cieplejszemi ciska, Ziemia odetchła, stopniały śnieżyska,

33

W dzięczy się oku kobierzec zielony.

Skowronek piosnkę zmartwychwstania dzwoni, W lesie brzmi echem ligawka pastusza, Mimoehcąc w człeku raduje się dusza, Cóż wam markotno, kumotrze Antoni?

II.

Jak b yć w esołym , mój druhu, mój bracie, N ajdzie przednówek, zabraknie nam ch leba, A tu czeladka i dzieciska w chacie,

T a ć to przyodziać, przykarmió potrzeba.

Z eszłego roku nietęga pszenica,

Chude kłosięta... a nuż będą chudsze?...

Niedziw, że smutek wybiega na lica, Ż e człek ze strachem przemyśla o jutrze.

H e j! kiedyś! k ied yś!... już dawno ogniście, Tem u z półtora tysiąca lat będzie,

Kłosiska długie, ja k trzcinowe k iście, A ziarna b yły , ja k gałki żołędzie.

Odtąd co roku nędzniejsze nam zboże, A praca cięższa, pot leje się strugą.

Znać nas opuszcza miłosierdzie B o że , Znać koniec świata ju ż chyba niedługo!

H I.

Co bo p le cie cie ?!... Antoni! B óg z wami!

Czyż na Opatrzność uskarżać się m ożem ? Z ły duch widocznie pokusą was mami;

0 miłosierdziu nie bluźnijcie Bożem ! T oż Chrystus swoją wszechmogącą dłonią 1 tak grzesznikom pozostawił w iele;

A le wy kmotrze słyszeli że dzwonią, Jeno nie wiecie gdzie? w którym kościele?

Praw da, że temu lat w ięcej tysiąca, K łos się byw ało ja k zacznie od ziemi, T o w ierzchem , gdy się potężnie wyplem i, R osłego chłopa po łysinie trąca.

A czemu teraz chudziutko tak m ały?...

Tego nie w iecie, to ani wam w głow ie, Tak to, tak! kiedy przewinią ojcow ie, Trza by dzieciska odpokutowały...

O t! pogadanka złe myśli odpędza, Siadajno km otrze, wypijm a na smutki, Ja wam opowiem zkąd światu ta nędza, Ż e kłos pszenicy od wieków tak krótki.

I T .

Onego czasu, od chwili do chw ili, Ze świętym Piotrem Zbaw iciel Syn Boży, W różne zakątki po świecie chodzili, Przepatrzeć jak tam ludkowi się sporzy:

Czy nad nim gwiazdka przyświeca szczęśliwa, Czy mu kłopoty na przekor nie biegą,

Czy wdzięczen darów niebieskich używ a, Ku Boskiej ch w ale, miłości bliźniego?

I wyszli sobie pewnego poranka, I szli daleko, a kędy spojrzeli, Tam bujne łany, tu gryka się bieli, N iby w weselnym wianeczku kochanka, Tam znów na słonku wygrzywa się żyto, Tu owies kiśćmi pełnemi potrząsa, Jak gaj konopie pod zieloną k itą , 1 jęczm ień hardo wygląda zpod wąsa.

A co pszenica, o Jezu ! o Chryste!

N ie ja k dzisiejsza... aż w sercu żal bodzie, Od samej ziemi kłosiska złociste,

Ziarno na ziarnie ja k pszczoły na miodzie.

A wszystko zboże ku górze het pnie się, Jakby to chciało dorównać sośninie, A niech wiaterek po łanach przepłynie, T o ci szum taki ja k w burzy, ja k w lesie, A ż świętym uśmiech w ybieżał z radości, Ż e B ożym dzieciom nie zabraknie chleba, Znać się gorąco modlili do nieba,

Znać w ludzkich sercach zepsucie nie gości...

Y .

I Chrystus z Piotrem szli długo a długo, Słoneczko w drodze św ieciło przecudnie, A le gdy skwarem cisnęło w południe, P o świętych skroniach popłynął pot strugą.

„P an ie!* Piotr rzecze: „wstrzym ajmy się nieco,

„B om i zm ęczony i głodny straszliwie,

„W k ró tce mię siły zupełnie odlecą,

„N iechaj wypocznę i niech się pożywię.*

I tak się stało: utrudzeni srodze Usiedli o b a j, a gęsta pszenica

Ciężarem ziarna schylona przy drodze, Przed skwarem słońca chroniła im lica.

I Piotr znów rzecze: „znać ludzie cnotliwi,

„N ie idzie wniwecz ich trud gospodarczy,

34

„Jest siła chleba i dla nich wystarczy,

„ I jeszcze biedny i gość się pożyw i."

I zerwał k ło se k , a śliezneć to k łosk i, N iby w ark ocze; rzecz panie nie marna!

W ydzierzgał z niego pełniutką garść ziarna.

I ją ł spokojnie pożyw ać dar Boski.

V I.

A ż jakiś człow iek z daleka nadbieży, I rzek ł: „bliźniege przestrzegać należy:

C złecze, wy kłosek z cudzego zerwali, A niech w łaściciel nadejdzie tą drogą,

Od ust oderwie i zelży was srogo,

Bo zły okrutnie!" rzek ł — i poszedł dalej.

A wkrótce drugi nadbieżał tam człow iek, A złość i chytrość patrzyły mu z pow iek, I mruknął z cich a, zacisnąwszy pięście:

„Jakiś w łóczęga pszenicę objada,

Pal go ta kaduk! nie m oja , ma szczęście!

N iech sobie gryzie, to zboże sąsiada."

A w krótce trzeci k ’ podróżnym przyskoczy, A zdała gniewem iskrzyły mu oczy, I k rzyk n ął: „h o la ! czyż na to pozw olę?

Czyż zasiewałem ku obcych posłudze?

Zkąd ci człow iecze niszczyć moję rolę?

Czyś mi zapłacił? czy nie wiesz co cudze?

Idź sobie dalej szarańczo, w łóczęgo, Idź do sąsiada a sąsiad bogatszy, P ola ogrom ne, pszenicę ma tęgą,

Choć zniszczysz zagon z potrudna dopatrzy!"

V II.

I lżył go srodze; aż święty Piotr w gniewie,

„C iszej! — zawoła — zazdrosny czło w ie cze !"

A oburzenie, ja k gdyby zarzewie, Łagodne lica rumieńcem powlecze.

„N a toż wam Stwórca łask tyle nadaje, B yście biednemu skąpili jałm użny?

Na toż wam zboża porosły jak ga je, A b y posiłku nie zyskał podróżny?

K iedy dostatek chciwością was plami, K iedy z nim sknerstwo zaradza się wszędzie, Już ta pszenica złotem i kłosami

C iebie ni drugich radować nie b ę d z ie !!"

I za kłos chw ycił i ujął od spodu,

I rz e k ł: „O P an ie! występnych skarż ludzi:

W kim głód bliźniego litości nie budzi, Niechaj sam zazna niedoli i gło d u !"

I ją ł palcami pomykać po kłosie, I całe pola ciemności ogarną,

I grzmiał gniew B oży w piorunu odgłosie, I wszędy z kłosów odlatało ziarno.

I lud się strwożył i w ołał: „o P a n ie!

Nasz chleb niszczeje, aż serce się ściska, Nie karz n a s ! nie k a r z ! Gdy ziarna nie stanie, Czem się wyżywią Tw e biedne d ziecisk a ?!"

V III.

A Chrystus widząc ja k naród się trwoży, Jak go zniszczenie przeraża i boli, W n et pożałow ał człow ieczej niedoli, I ułagodził nad światem gniew Boży.

„O jcz e ! — rzekł — słusznie pioruny T w e biegą, A le mi dozwól niech lud Tw ój o ca lę . . . .

Błędne owieczki i ku T w ojej chwale, . I wrócą jeszcze k'm iłości b liźn iego!"

I świętą dłonią kłos ujął od góry, Gdzie jeszcze chleba trzymało się sporo, I gromy zmilkły i rozpierzchły chmury, I lud za litość dziękował z pokorą.

Bo co ujęła ręka Chrystysowa, T o zachowało i ziarno i życie,

A gdzie go spodem wpierw b yło obficie, Dziś tylko słoma została jałow a.

I X .

Otóż widzicie kumotrze Antoni,

Czemu to kłosek pszeniczny tak k ró tk i;

Z łe , zawdy Z ludzkich występków pobudki, A miłosierdzie z W szechm ogącej dłoni.

Toż nam pracować, nie bluźnić się godzi, Biednych wspomagać, a ufać w pokorze, T oć nas opatrzy jed yn y D obrodziej, Jak od zniszczenia zachował nam z b o ż e ! O t : czas i do dom, stuknijwa się k ’ m o trze ! Gdy B óg pocieszy i życiem i zdrowiem, T o ja wam jeszcze co więcej opowiem I o Chrystusie i o świętym Piotrze.

35

S h a c L n i e L n a D Rt j l sI

-- 36

B S B S S I S

e>s-& <r-&Ś eT^ e^a

r o m a n s o b y c z a j o w y ( c h o c i a ż o b y c z a j n y )

W dokumencie Kalendarz Dla Wszystkich na rok 1887 (Stron 31-38)

Powiązane dokumenty