• Nie Znaleziono Wyników

Władysław Hondra, urodzony w 1921 roku, Stawki. Uratowani to Ida Wakerman i jej dwoje dzieci Moszko i Bronisława.

WALDEMAR [SYN]

Niemcy po jakimś czasie przyjechali ich wy-bić w Adampolu, a tam około stu Żydów pra-cowało w majątku. Wszystkich chcieli zabić.

I tak ci nasi Żydzi opowiadali, że ich spędzili na plac i mieli ich rozstrzelać czy zawieźć do Sobiboru, czy tam gdzieś zakopać. Kilku mło-dych Żydów uciekło. Od razu ich zastrzelili.

Nasza Żydówka tam była z dziećmi. Wszyscy stali na tym placu. Zelinger wyprawił Niem-com gościnę, ale on nie mógłby odwołać roz-kazu, więc to chyba wszystko było prawdą, że gubernator Frank był jego szwagrem. Ktoś

wysoko postawiony musiał ich powstrzymać, bo oni go nie zabili. Gościnę wyprawił. Przez całą noc Niemcy pili. Rano się rozjechali.

A Zelinger powiedział Żydom: „U mnie nie możecie zostać. Musicie stąd iść”. Mężczyź-ni poszli do lasu, a kobiety to wiadomo, chy-ba że ktoś brał na przechowanie. Ale to nie było łatwe. Tak jak ci nasi Żydzi. Dziadek dowiedział się o tym, ktoś musiał zawiado-mić, pojechał furmanką, żeby ich przywieźć, tę Żydówkę z dziećmi. Zobaczyło go jakieś małżeństwo żydowskie. Dawali swoją córkę i woreczek biżuterii. Dziadek mówi, że nie:

„Ja nie mogę wziąć. Mnie za dużo już tych tro-je. Przecież to trzeba i jeść gotować, wszyst-ko. Za biżuterię to każdy... Ktoś ją tam prze-chowa, nie obawiajcie się”. Dziadek nie wie, jaki był los tej Żydówki. Ktoś ją pewnie wziął na przechowanie. A tych swoich przywiózł...

Ludzie nie wiedzieli, nikt nie wiedział z są-siadów, bo ludzie by nie wytrzymali... Jak ten przypadek z rodziną Ulmów, ktoś wydał, ktoś musiał powiedzieć. A to było tak zrobione, że nikt nie wiedział, że on Żydów przywiózł. Ja to znam tylko z opowiadań. Ktoś opowiadał,

że żona jednego wiedziała, powiedziała mę-żowi. Mąż przykazał jej, żeby nikomu nic nie mówiła. To było w tajemnicy utrzymane... Po tamtej stronie mieszkania [żyli] starsi dziad-kowie, nawet oni nie wiedzieli, że tu Żydów przechowują. Babcia, która mieszkała w ro-dzinie, nie wiedziała. Była już dużo po osiem-dziesiątce. Jej nie mówili. Siostra ojca nosiła jedzenie, gotowała, a ta babcia mówi: „Co ta wnuczka tak dużo je, gdzie to jedzenie się po-dziewa!?”. A ona to jedzenie do wiaderek jak dla świnek i niosła.

Tutaj Niemcy chodzili [zaraz za domem była granica na Bugu]. Ojciec opowiada, że przy-jechali po najmłodszego brata, który zna-lazł magazynek. Przyjechali na rewizję, za-szli do obory z drutami i w siano je wbijali.

A Żydzi dalej byli. Cały samochód Niemców.

To był taki czas, że Żydzi się wałęsali, że przechodzili przez Bug, zza Bugu ich gonili w tę stronę.

WŁADYSŁAW

[Działo się to najprawdopodobniej przed la-tem 1941 roku, kiedy była granica na Bugu

i Żydów nie umieszczano jeszcze w get-tach.]

Byli takie czasy, że im można było chodzić wszędzie, mieszkać, ale nikogo nie wolno było trzymać. To tam było prawie rok. Ży-dzi byli luzem. To oni co? Dawaj uciekać za Bug! Niemcy puszczali, ale Ruskie ich nie puszczali. Z osiem ich było, mężczyźni.

W Pawlukach mieszkali... Ktoś natłuma-czył, że tutaj jest Żydówka i oni [przyszli].

Przyszli namarznięte. Co ona ma zrobić?

[Przyszła] do nas do sąsiadów: „Idźcie, buty im pozdejmujcie, bo zimno im w nogi”. My z bratem przyszli i jeden trzyma za nogi, a drugi buta ściąga. Jak ściągnęli – białe paluszki! A czego? Skarpety przymarzli do butów, do skarpet przymarzła skóra. I białe.

My ich porozzuwali i poszli do mieszkania.

Jak nagrzeli się, to się modlą. [Sąsiadka Ży-dówka] przylatuje z płaczem: „Co robić ta-kiego? Oni nie mogą jiść. Poodmarzane nogi.

Mnie nie można trzymać”. My się radzim.

Zameldować Niemcom no musowo, prawda?

Zameldować Niemcom, Niemcy przyjadą, gdzie ich poprowadzą? Wygonią na podwó-rze, wybiją i koniec. Nam nic nie będzie, jak-by my zameldowali, tę Żydówkę, sąsiadkę może jeszcze by nie bili, bo jej wolno było mieszkać, ale tych 7, 8 to by wybili. I co tera robić? Zima była wtedy ostra, śnieg strasz-ny. Odwieźć, odwieźć do Włodawy! Ale kto powiezie? Ja najstarszy. Ojciec mówi: „Nie, ty nie powieziesz! Ty młody, ja już przeżył, ja ich powiozę”. Konie mielim dobre, szyko-wać sanie podwójne. Snopki, słomy, sznury, podjeżdżać po dom. Załadujem ich. 7 czy 8 ludzi, to nie są żarty, to nie 2. Ale sanie dłu-gie wyszykowane. Podjechali tutaj pod ga-nek. Pokładli my ich jak snopy, ale żeby oni mieli otwory. Na górę snopy chłopskie, duże żerdzie położyli, snopy na wierzch. Przywią-zali sznurami... Taka zawieja była! Mówię do ojca: „Niemcy...”. A ojciec: „Tera psa nie ma!”. „A jak złapio?”. „No to co zrobić...”.

„A jak zabiją? Później będą dochodzić po woj-nie, wojna się kończy, będziem winne. I tak niedobrze, i tak niedobrze”.

Śnieg, pamiętam, wyżej kasztanów, pojechał ojciec. Śpimy. Przyjeżdża, trochę wypiwszy.

Pytam: „Jak było?”. „Udało się. Wiało wszę-dzie! Ja w śniegu, konie białe”. Zajechał do Włodawy, tam zaraz Żydki się znaleźli i mnie zaprowadzili. Od razu przynieśli koce, konie nakryli i powiedzieli dla mnie: „Niech pan idzie ze mną, a tutaj my będziem pilnować”.

I zaprowadził ojca do mieszkania, a tam siedzi trzy rabiny, opowiada ojciec. Jeden z brodą siwą. Zaczęli dziękować, dali mu pie-niędzy. Stary z brodą mówi: „Przyszedł czas, że nas wykończą”. On wiedział, uczony taki.

Mówi: „To co pan zrobił, to... pan Bóg tobie wynagrodzi. Popamiętasz pan słowa rabina.

Że panu i pańskiej rodzinie włos z głowy nie spadnie”.

[Medal przyznano w 1998 roku.]

D A T A Z Ł O Z·

E N I A R E L A C J I : 2 0 0 8 R O K N A G R A Ł A : A L E K S A N D R A G U L I N S K A

ładysław Hondra wurde 1921 geboren. Er lebte mit seiner Fa-milie in Stawki, in der Nähe von Włodawa. Sie wohnten gemein-sam mit der jüdischen Familie Wakerman in einem Haus.

Eines Tages kamen zu ihnen acht Juden aus Pawluki, die kaum noch gehen konnten, weil

ihre Beine erfroren waren. Familie Hondra und Frau Wakerman kümmerten sich um sie und brachten sie nach Włodawa.

Familie Wakerman wurde später in ein La-ger nach Adampol deportiert. Ida Waker-man floh mit ihren Kindern Moszko und Bronisława aus dem Lager und versteckte sich auf dem Bauernhof von Familie Hondra.

Es war so gefährlich, dass sie niemanden, nicht einmal den Nachbarn, Verwandten und der Großmutter davon erzählten.

1998 wurde Familie Hondra die Medaille der

„Gerechten unter den Völkern“ verliehen.

D E U T S C H

E N G L I S H

ładysław Hondra was born in 1921. He lived with his brothers, sister and father in Stawki near Włodawa.

Władysław recounts that before the war, and also after the war had begun, they shared their house with a Jewish family the Waker-mans: Ida and her two children, Moszko and Bronisława. One day, eight Jews from

Pawluki came to them. They could not walk;

they had frostbitten legs. The Hondra family and Mrs. Wakerman took care of them, and later took them to Włodawa. The Rabbi from Włodawa thanked them profusely. Later, the Wakerman family ended up the camp in Adam-pol. When Ida Wakerman and her children managed to escape from there, the Hondra family hid them on their farm. Władysław’s

son, Waldemar, born after the war, stresses that all the events related were very danger-ous for those concerned. Neither the rest of the family nor their neighbors knew about the Jews being sheltered, even their grand-mother wondered why they cooked so much food. In 1998 they were awarded the medal

“The Righteous Among the Nations”.

359