• Nie Znaleziono Wyników

Wiadomości bibliograficzne

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1894, T. 1 (Stron 191-198)

— Akademia Umiejętności w K rakow ie. W ydział filologiczny.

N a posiedzeniu z 11 grudnia r. z. prof. dr Sternbach odczytał roz­

prawę p. t. „O itacyzmie greckim ,“ tudzież zaznajomił słuchaczów z pracą, swoją p. t. „Lectiones Aesopide.“ Przedm iot ten stanowi zbiór bajek ezopowych, ogłoszony niedawno z rękopisu paryskiego Suppl.

Gr. nr 690. A utor zestawia w aryanty nowego wydania z tekstem do­

tychczasowych i wyświetla ich znaczenie pod względem gramatycznym, leksykalnym, stylistycznym i rzeczowym. S ekretarz złożył rozprawę p. Józefa W ierzbickiego p. t. „O życiu i pismach K aspra Miaskow- skiego.“ W pracy swej autor dokładnie uw ydatnia powyższą postać, zajmującą w ybitne miejsce w poezyi naszej z początku X V I I w. i pro­

stuje błędne wiadomości o jej życiu. W reszcie rozpatruje znaczenie poety we współczesnej literaturze, zastanaw ia się nad jego wierszem i językiem; w końcu kreśli postać jego, ja k o obywatela kraju, charak­

teryzuje jego poglądy polityczne i przekonania religijne. W odczytanem sprawozdaniu za rok ubiegły z posiedzeń koinisyi między innemi za­

znaczono, iż w r. z. skończyło się pięciolecie istnienia wydaw nictwa

»Biblioteki pisarzy polskich.“ W tym okresie aż do grudnia r. z. wy­

dano ogółem w 27 oddzielnych tomach 33 utwory, obejmujące razem 209 arkuszy druku. Staraniem kom itetu wydawniczego było uwzglę­

dniać dzieła prozaiczne i poetyckie, tudzież różne działy literatury ró­

wnomiernie, z zachowaniem atoli pierw szeństw a dla utworów dawniej­

szych, pochodzących z X V I w. i wreszcie tych, których pierwotne wy­

dania należą do rzadkości bibliograficznych. Z 33 utworów 15 p rze­

drukowano z unikatów, 5 takich, które się zachowały w dwu tylko egzem plarzach przedruku.

N a posiedzeniu ściślejszem dokonano wyboru członków komitetów konkursowych imienia ś.p. Barczewskiego. W ydział zamianował współ­

pracownikami komisyi historyi sztuki pp. M athiasaB ersohna w W a rsz a ­ wie, Adam a Chmielą, Józefa Dziekońskiego w W arszaw ie, H erm ana

E hrenberga w Królewcu, W alerego E liasza, X . J . F ija łk a, lir. Jerzego M ycielskiego i Antoniego Ryszarda: Rozprawy prof. Sternbacha ode­

słano do kom itetu wydawniczego; rozprawę p. W ierzbickiego oddano do referatu p. Tretiakow i. W końcu sek retarz przedstaw ił świeżo wy­

dane nakładem Akadem ii dzieło p. t. „A cta rectoralia Almae Univer- s ita tis studii Cracoviensis inde ab A. M C C C L X IX , editionem curavit dr W ladislaus W isłocki.“ Do kom itetu wybrani zostali: pp. W isłocki, Rostafiński, Ulanowski, T retiak i W indakiewicz.

D nia 30-go listopada r. z. odbyło się posiedzenie komisyi historyi sztuki pod przewodnictwem prof. d-ra M aryana Sokołowskiego. Na wstępie przewodniczący w gorących słowach uczcił pamięć zmarłego M atejki, poczem przedstaw ił dwa komunikaty: p. H erm ana E hrenberga z Królewca: Pismo Z ygm unta A ugusta pod datą 22 lutego 1548 roku do R ady m. Gdańska, wzywające tę ostatnią, aby odesłała architekta F ry d ery k a do W ilna, który tam budowle rozpoczął, i nie dokończywszy ich, wyjechał. N astępnie Polecenie króla Zygm unta I, wystosowane do tejże Rady z 1533 r., aby rozkazała kaznodziejom pamiętać o Świę­

topietrzu, które przez papieża królowi odstąpione zostało w celu na­

praw y i wzmocnienia zamków nadgranicznych. Oba te pisma pochodzą z archiwum państwowego w Gdańsku. Prócz tego prof. Sokołowski odczytał dokumenta z archiwum ks. Czartoryskich z epoki Stanisła­

wowskiej (lista architektów włoskich z wymienieniem budowli w ar­

szawskich, które wznosili, pisana własną ręką króla; drugi dokument, potwierdzający istnienie fabryki pasów w Stanisławowie; i dwa kwity, wydane przez m alarza Ludw ika M arteau Ryxowi za po rtrety wyko­

nane z polecenia króla z lat 1775 i 1786). D r J e rz y lir. M ycielski od­

czytał pracę p. t. „K siążka szkiców rysunkowych, przypisyw ana a r­

chitekcie G aetano Chiaveri w królewskim gabinecie rycin w D reźnie.“

Prof. Łuszczkiewicz przedstaw ił transkrypcyę napisu na słupie drogo­

wym z wieku X I I w Koninie. Prof. Odrzywolski—fotografię odkopa­

nej bazy kolumny romańskiej z t. zw. łapami w Wąchocku, nedesłaną przez p. Dziekońskiogo. I wreszcie p. Chmiel przedstawił rysunki ko­

ścioła romańskiego w Końskich, romański portal i tympanon, tudzież fragm enta gotyckie z tegoż kościoła.

— D r med. Sened. Ribbing, profesor uniw ersytetu w Lunda. „H y- giena pici i jej moralne następstw a.“ Z upoważnienia autora przełożył ze szwedzkiego dr B. K . W arszaw a.

A utor tę pracę, powstałą z odczytów, przeznaczył dla młodzieży, którą zachęca do życia wstrzemięźliwego i zachowania bezwzględnej czystości przed ożenieniem się. Dowodzi, że choroby, powstałe skut­

kiem wstrzemięźliwości (zarówno u kobiet, ja k i mężczyzn) są prostem urojeniem. Ribbiug potępia pewien rodzaj literatu ry powieściowej, ja k również obrazy i fotografie, szkodliwie działające na wyobraźnię i zmy­

sły młodzieży. W reszcie upatruje w zatruciu alkoholem w ażną przy­

czynę upadku. Id eał życia nieskazitelnego w skazuje on w dobieraniu wzorowych stadeł małżeńskich, do czego należy przysposabiać młodzież

obojej płci odpowiednem wychowaniem.

— Zygm unt Ologer. „Ze starych szpargałów ś. p. K arola Żery, fraszki i opowiadania.“ W arszaw a. N akład Lewentala.

Gloger, przeglądając skrzynię starych szpargałów na poddaszu jednego z dworków nadnarw iańskich, zualazł śród zbutwiałych doku­

mentów dość gruby rękopis, w skórę niegdyś czerwoną oprawny, z rze­

mykami przy okładkach do związywania. Był to właśnie zbiór niniej­

szych fraszek i opowiadań, które po odpowiednem uporządkowaniu i skróceniu, drukiem obecnie ogłosił. Ż era był typem wesołego szlach­

cica na zapadłej prowincyi. Urodzony w początkach ośmnastego wieku, dożył prawie do jego końca. „Z niejednego pieca chleb jadał, znał do­

brze w szystką szlachtę mazowiecką i podlaską między Bugiem i N a r­

wią. Z b ierał wesołe i „pocieszne historyjki, z życia wszystkich w arstw zaczerpuięte“ i staran n ie je zapisywał w przeznaczonej na to książce. J a k i wszyscy jowialiści szlacheccy, nie ma on kastowych uprzedzeń do dowcipu chłopskiego. Notuje każde wyrażenie i przysło­

wie, zasłyszane kiedykolwiek. W spomina znajomych księży, słynących dowcipem. P o w tarza niektóre zuane powszechnie dykteryjki, a pomie - szcza i wiele takich, które dziś za współczesne naszym czasom uchodzg, ja k się zaś pokazuje, były już popularne przed półtora wiekiem.“ Z a ­

notowane przez niego śpiewki, wiersze, odpowiedzi i maksymy, charak­

teryzują ludzi i obyczaje, śród których żył. Z tego wrzględu G loger uporządkow ał i ogłosił rękopis, jako mający w artość nie tylko humo­

rystyczną, ale i etnograficzną. Przytaczam y tu parę zdań ze starego kazania księdza Gelarowskiego, które i dziś, ja k ongi, charakteryzują pewien stan rzeczy: „Dawniej jeden człowiek miał jednego sługę: aż miło, bo pewny był zapłaty. A teraz i dwunastu sług przyjmą, a ża­

dnemu nie zapłacą... Dawniej ludzie tylko prości kradli, chłopi, a teraz Wysoki to cech, bractwo. P rzed tem byli złodzieje partacze, nie mieli

cechu, do którego teraz i ludzi godnych przyjmują,. Ju ż to partacz, co kobyłę ukradnie; trzeba go obwiesić. Ale to cechmistrz, co kilk a ty ­ sięcy weźmie, a ujdzie mu to.“

— Zygmunt Ologer. „Słownik gw ary ludowej w okręgu Tykociń- skim.“ (Odbitka z IV tomu „ P rac filologicznych“). W arszaw a, 1894.

Z a główny punkt swycli badań autor wziął wioskę Jeżew o i jej okolice w promieniu trzymilowym. Połowę ludności stanowi tam dro­

bna szlachta, przybyła w średnich wiekach z Mazowsza; resz ta —wło­

ścianie. O trzy mile od Jeżew a ku wschodowi (w pow. Białostockim), leżą pierwsze wioski, mówiące dyalektem mieszanym, przejściowym, polsko-russkim. D yalekt ten stanowi właśnie wschodnią granicę bada­

nych okolic, w których lud używa wyrazów, w słowniku tym objętych.

Dostrzegłszy u młodych pokoleń pewne różnice w wymawianiu i wiele wyrazów naleciałych, autor przyjął za punkt wyjścia mowę starszego pokolenia. Z tego względu słownik je s t poniekąd zbiorem archaizmów mowy ludu w okręgu Tykocińskim.

— Wacław Nałkoiuski. „Zarys geografii powszechnej rozumowej.“

W arszaw a. Paprocki. 1893.

J e s t to wydanie drugie, uzupełnione i objaśnione 44 drzeworytami.

A utor uwzględnił z ostatnich lat zdobycze, dokonane przez badania geograficzne i podróże. Pierw sze trzy rozdziały obejmują geografię ogólną: astronomiczną, fizyczną i antropologiczną. R eszta książki za­

w iera geografię szczegółową.

— Zeszyt 3, tom 83 „Pam iętnika Tow arzystw a lekarskiego,“ w y­

chodzącego pod redakcyą, M aryana Jakow skiego, zaw iera między in- nemi: „B akterye w pow ietrzu“ przez Odona Bujwida, „W yniki badań wody studziennej w L ublinie“ przez J . Brunnera, Z. Mierzyńskiego i A. Zaw adzkiego.

— Zeszyt I okazowy „Pism a Świętego,“ nakładem redakcyi „W ę­

drow ca.“

J e s t to Pismo Starego i Nowego Testam entu, podług tekstu ła­

cińskiego W ulgaty. P rzek ład księdza Jak óba W ujka, zatwierdzony przez Stolicę Apostolską, z objaśnieniami podług J . F r. Ałlioli. Całość zdobić będzie 1,000 illustracyi, odtwarzających zabytki i pomniki św iata biblijnego. W ydanie nowe pod kierunkiem księdza H enry ka Kossow­

skiego, biskupa sufragana dyecezyi kujaw sko-kaliskiej. Zgodność i wierność tek stu z pierwotnym przekładem księdza W ujka przy

zosto-sowaniu dzisiejszej pisowni sprawdził ksiądz Roch Filochowski, p rałat kapituły m etropolitalnej warszawskiej.

Konrad Nilclewicz. „Przem ysł owocowy, czyli najkorzystniej­

sze i wszechstronne zużytkowanie owoców w przemys'le wielkim i ma­

łym, w handlu i gospodarstwie domowem.“ W arszaw a.

A u to r ten w ciągu paru miesięcy występuje ju ż po raz drugi z pracą, mającą znaczenie praktyczne w gospodarstwie. (Pierwsza:

„K ultu ra winorośli“). Niniejsza praca je s t to właściwie rozszerzona i uzupełniona dawniejsza, w'ydana przed dwoma laty p. t. „W ina owo­

cowe i miody.“ P . N. omawia fabrykacyę najrozmaitszych gatunków, więc i miodów. Nadto, podaje oparte na długoletniem własnem do­

świadczeniu wskazówki w zakresie wyrobu octów, alkoholi, soków, konserwów i syropów. Znajdują się tam przepisy, w ja k i sposób najle­

piej suszyć owoce i konserwować surowe tudzież suszone. Uwagi te mają ważne znaczenie, gdyż nieumiejętne przechowywanie i zużytko- wywanie owoców je s t główną przeszkodą w rozwoju tej gałęzi gospo­

darki. A utor wreszcie opisuje różne sposoby podrabiania wszelkich gatunków win, likierów i koniaków, powszechnie, ze względu na m ar­

kę, uchodzących za najlepsze. Twierdzi, iż dzisiaj niepodobna już znaleźć oryginalnego francuskiego koniaku. Sprowadzony do nas i po­

szukiwany przez „znawców,“ je s t produktem fałszowanym. Książka je s t zaopatrzona w 35 rysunków, objaśniających najbardziej używane w przemyśle owocowym przyrządy i aparaty. D la tych, którzy-by się chcieli zająć przemysłem owocowym, zaniedbanym i lekceważonym u nas, książka p. Niklew icza dostarczy sporo ciekawych i pożytecznych wskazówek.

— D r R u d o lf ron Ihering, prof. wszechnicy w Getyndze. „W alka 0 praw o.“ Z dziesiątego wydania oryginału przełożył Bohdan K . P e ­ tersburg. Grendyszyński. 1894.

„Celem praw a—mówi autor—je s t pokój, środkiem zaś dopięcia tego celu—walka. Dopóki prawo bronić się będzie przeciw bezpraw iu,—

a trw ać to będzie do skończenia św iata, — dopóty w alka nie zostanie zawieszoną. Życiem praw a je s t ta w alka narodów, rządów, stanów 1 jednostek.“ A utor obszernie rozw ija tę myśl, że w alka w stosunku do praw a je s t tem właśnie, czem praca w stosunku do własności. W ro­

zwoju dziejowym prawo przedstaw ia się w obrazie ciągłych poszuki­

wań, wysileń i walk, je s t nieprzerwanem dążeniem. Jak o pojęcie celu, wśród chaotycznej gmatwaniny dążności i interesów ludzkich, prawo to w poszukiwaniu drogi właściwej porusza się po omacku. Ih erin g w swym trak tacie uwydatniając fakt, że poczucie praw a różni się w sto­

pniach czułości zależnie od zawodu i stanow iska osób, i że spraw dzia­

nem tych stopni są interesa pewnych sfer społecznych,—w ykazuje i oświetla to twierdzenie, że każdy posiadacz praw a broni w niem naj­

istotniejszych warunków swego życia. Niezmiernie ciekawy je s t wy­

kład t. zw. patologii poczucia prawa, ja k również dowodzenie na tem at dwóch założeń: że w alka o prawo jest obowiązkiem wobec siebie same­

go i—że obrona praw a je s t obowiązkiem wobec społeczeństwa. W koń­

cu autor krytykuje obowiązujące dziś ogólne prawo rzymskie i twierdzi, że je s t ono dalekiem od wymagań zdrowego poczucia praw a.

D r August Kwaśniclci. „U sterki hygieniczne w wychowaniu dziew cząt.“ Kraków. N akład Tow arzystw a opieki zdrowia. 1893.

A utor w szeregu wadliwości kształcenia dziewcząt przedew szyst- kiem zaznacza wielce szkodliwy wpływ wczesnego posyłania dziewcząt do szkół na ich rozwój fizyczny. Przedw czesne uformowanie się, niedo- krewność, nerwowość, skrzyw ienie kręgosłupa i t. p., bez porównania wcześniej występują u dziewcząt, uczęszczających do szkół przed dzie­

siątym rokiem życia, aniżeli u uczących się w domu. Jeszcze jedno: W tym wieku dzieci przebyw ają choroby zakaźno-wysypkowe, które zazwyczaj szybko i gwałtownie się rozszerzają przez szkołę. A utor się skarży, iż wobec dzisiejszych warunków kształcenia, dwa ważne czynniki wy- wycliowawcze: dom i przyroda, są usunięte od wpływu na kształcenie dziewczęcia. „Niesłusznie często nieuczącemu się dziecku zarzucamy bezczynność, wówczas, kiedy umysł jego właśnie pracuje nad somodziel- nern odgadnięciem jakiegoś zjaw iska i ćwiczy się w samoistnem myśle­

niu, w logicznem kojarzeniu przyczyn i skutków odbywającego się wokoło niego życia. J a k bez nauki gim nastyki ludzie umieją chodzić i potrafią fizycznie pracować, a gim nastyka tylko ruchy przyrodzone rozwija i wydoskonala, ta k i bez nauki szkolnej mózg ludzki je s t uzdol­

niony od przyrody do myślenia i doskonalenia się, gdyż to je s t jego funkcya psychiczno-fizyologiczna; tylko zakres i stopień jego pojmowa­

nia bez nauki byłby stokroć mniejszy i bałam utny. Dzisiejszy system wychowawczy przypomina nieoględnego ogrodnika, który, szczepiąc szlachetną płonkę i m arząc o w spaniałych owocach szczepy, zapoznaje życiodajną dziczkę, bez której soków i owoc nie powstanie, i płonka uschnie. Szkoła nowoczesna, pochłaniając cały czas dziecka, usiłuje kulturą, sztuką, nie tyle doskonalić, ile zastąpić przyrodę ku wielkiej szkodzie intelektualnego indywidualizmu wychowańców, gdyż tylko umysł, samodzielnie ćwiczący się w myśleniu, * może w sobie wyrobić drogocenny zmysł spostrzegawczy i oryentacyjny, a wreszcie posiąść ten najwyższy skarb psychiczny człowieka, który zowiemy zdrowym sensem.“ Zdrowy rozsądek—to je s t właśnie życiodajny pień. Jeżeli na nim nie będzie zaszczepiona nauka, niewyda ona żadnego owocu.

A utor żąda zmniejszenia zakresu programowego dla średnich szkół żeńskich, co dało-by więcej wolnych chwil do samodzielnego ćwiczenia umysłu i ciała i pozostawania pod wpływem rodziny. „Nie ta kobieta jest wykształconą, któ ra pamięcią chwyta, a nie p rzetraw i w umyśle chociażby najobszerniejszego m ateryału nowoczesnej nauki, lecz ta, która, czytając poważną książkę, rozumie ją i je s t zdolna wyrobić swój własny sąd o tem, co czyta.“ Zdaniem p. Kwaśnickiego, wszechstronne acz powierzchowne w ykształcenie odpowiada naturze niewieściej i umo- żebnia jej spełnienie przeznaczeń życiowych. „M atka musi odpowie­

dzieć, i to rozsądnie i z rozwagą, na wszystkie a ta k różnorodne pytania dziecka; żona, mogąca się porozumiewać z mężem w specyalnych sp ra­

wach jego zawodu, umili mu życie i stanie się duchowym jego tow arzy­

szem; pani domu, mająca swój sąd o najważniejszych zagadnieniach chwili, w yw iera urok tow arzyski i tworzy w swym domu kulturne ogni­

sko wymiany m yśli.“ Czy dla zadośćuczynienia tym zadaniom w ystar­

czy powierzchowne wykształcenie? Będzie to nie wiedza, lecz blaga, która nie tylko nie jest dostateczną do porozumiewania się z mężem w specyalnych spraw ach, nie tylko nie popłaca w rozmowach towarzy­

skich, ale naw et nie w ystarcza do zadowolenia pytań dziecka. W iele mają racy i czysto hygieniczne wskazówki autora. W edług Krafft- Ebinga, dziecko od la t ośmiu do dziesięciu powinno spać godzin 10, młodzież od lat 10-ciu do 20-tu—9 godzin. P rzy dzisiejszym systemie nauki szkolnej warunkom tym niepodobna odpowiedzieć w zupełności.

„Program szkolny obliczony je s t na dzieci silne i zdolne, a nie uwzglę­

dnia wątłych, umysłowo tępych, lub dziedzicznie nerw ow ą niewytrzy- małością obciążonych. Uczennice nasze śpią przeciętnie 7—7'/2 godzin, i to snem niespokojnym, gorączkowym, zasypiają pod wrażeniem gnę- biącem niedokończonego przygotowania na dzień dzisiejszy.“ Obok przeciążenia umysłowego, nerwowość dziewcząt wynika z moralnych Wzruszeń. Strach, niepewność powodzenia w szkole, sprowadza u w ą­

tłych, a zw łaszcza u pochodzących z rodzin neuropatycznych, ciężkie zaburzenia układu nerwowego, jak taniec św. W ita, histerya, a nawet opilepsya. W strząśnienia moralne są najszkodliwsze, gdy się łączą z wysiłkiem umysłowym, szczególnie zaś u dziewcząt w okresie rozwo­

jowym. Nie je s t to chwila ani do stosowania surowego rygoru, ani do rozluźniania rutyny wychowawczej. „Jeśli dziewczyny, należącej do rodziny neuropatycznej, nie wyzwolimy z jarzm a szablonowego syste-

»iu dzisiejszego wychowania, jeśli nie uwzględnimy jej osobniczych cech i przez lekceważenie lub rozmyślną zarozumiałość nie zastosujemy systemu indywidualnego, opartego na głębszej znajomości natury ludz­

kiej i jej najdelikatniejszych zboczeń, to skarłowacenie organizmu i roz­

drażnienie nerwów przejdzie w okres ogólnego zwyrodnienia fizycznego

i moralnego.“ Autor swoje uwagi i żądania streszcza w szeregu n a­

stępujących punktów: Program wychowania kobiety powinien mieć na względzie przysposobienie jej do przyszłego zadania w rodzinie i spo­

łeczeństwie. Ze względu na mały „dorobek naukowy“ uczennic, posy­

łanych do szkół, tudzież bacząc na wielkie korzyści moralne przebyw a­

nia ich w domu, śród rodziny, uczęszczanie dziewcząt przed końcem l()-go roku życia do szkół publicznych uniemożebnia im nabycie najnie­

zbędniejszych zasad i wzorów. Rozległość programu żeńskich szkół średnich nie da się usprawiedliwić wymaganiami intelektualnemi przy­

szłego życia i działania kobiety. W yłożenie tej samej wiedzy w za­

kresie skróconym je s t jedynym środkiem do uzyskania czasu na „kul­

turę m oralną“ i rozwój fizyczny. W obec faktu, że kobieta nie potrze­

buje czytać specyalnych dzieł naukowych cudzoziemskich autorów, uczenie kilku obcych języków nowożytnych, i to w stopniu, doprowa­

dzającym do doskonałości kouwersacyjnej, oraz szablonowe kształcenie, bez względu na brak talentu, w sztukach pięknych, odbywa się kosztem zdrowia uczennic. Wobec późnego tw ardnienia kości u dziewcząt, sie­

dzenie po całych dniach w szkole i po-za szkołą przyczynia się do skrzyw ienia kręgosłupa oraz kości płaskich, z nim złączonych, i wy­

wołuje mechaniczne przeszkody w odbywaniu fizyologicznych prze­

znaczeń kobiety. Przew aga w obecnym systemie wychowawczym kształcenia umysłowego nad moralnem i iizycznem winna być usunięta za pomocą zrównoważenia tych ćwiczeń. Przeciążenie umysłowe mię­

dzy innemi je st przyczyną błędnicy, tudzież osłabienia układu nerwo­

wego. Zapoznawanie ćwiczenia woli u dziewcząt w ytw arza w ykształ­

cone niedołęgi, niezdolne do ważnych zadań. W ytw arzanie w kołach rodzinnych atmosfery ciągłych obaw o zdrowie i życie doprowadza do zboczenia psychicznego, objawiającego się lękiem śmierci i jest powo­

dem mnożącego się dziś zastępu potwornych egoistów, ludzi tchórzli­

wych. Każdy naród posiada indywidualne cechy fizyczne i moralne, stosowanie więc żywcem programów szkolnych, zapożyczonych od ob­

cych narodów, lub też wychowywanie dzieci przez cudzoziemców, je s t i ze stanowiska przyrodniczego szkodliwe.

R ed ak to r od p o w ied zialn y i W y d a w c a :

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1894, T. 1 (Stron 191-198)

Powiązane dokumenty