Gdy ie W'iąc wydeptywał po łące igraiąc, N ; Rzekł stary zaiąn :
Zetną trawki, ty w zrośniesz, i gdy się czas zmie
ni, (sien
K a to , co w wiośnie pragniesz, zapłaczesz w je-V l l l . K oń i W ie lb łą d z jfflessyngaf Ma^o dla nas, co mamy, w ięcty chcemy iesęczey A i.e tu prawda, pow'£Śd o komu umieszczę.
Skarżył się przed Jo,viszen^ hardy i zuchwały, lż ohoc wspaniały',
Chociaż rz. i k i ozdobny, Choć d® skokow,sposobny, •
8 0 H A I K I K O W E
Chociaż stąd bywa powszechnie chwalonym;
Przeciąż się mniemał bydź upośledzonym.
W czemże to? rzekł mu Jowisz: mów , na czem ci zbywa?
Oto kark nie zbyt wzniosły,a zbyt gęsta grzywa.
Nogi nie dośd wysokie , Piersi nie dość szerokie:
Każesz nosić człowieka, a, siodła nie dałeś.
Uyrzysz, co chciałeś,
Rzekł Jowisz- I natychmiast postawił wielbląo'a.
Koń, gdy pogląda;■
Oto masz z małą grzywa , rzekł Jowńz , kark wzniasly,.
Siodło, garb wyniosły, Piersi, iak chciałeś,
Nogi długie, iakich do chocm żądałeś.
Godzienbyś za zuchwałość.porównany z bydłem, Zostać straszydłem.
Ale głupstwu wybaczam; lecz aa ukaranie Wielbłąd zostanie.
Jakoż, skoro go uyrzy zdaleka, czy zbliska, (ska„
Drży zaraz koń ze strachu, rźe, z z y m a się, p E y
-I X . G ę j i, Gjjsi, iż R z ym uwolniły ,
.Wielbione były.
e>e ę S ć , i » 81 A że się t 6 i w nocy i krzyczeniem działo,
Gięte chwała, Szły na radę, i stanęło,
Aby zacząć nowe d ł*To : W krzyczeniu się nie szczędzić,-Lisy z łasa wypędzić.
W ię c wspaniałe, a żwawe , Poszły w nocy i wrzawę
W ltsie zrobiły, Lisy zbudziły:
A te , gdy z jamy wypadły, Zgryzły gęsi i zjadły.
X. W a b i k.
. W a b i ł s t r z e l e c t a k dobrze, i
i
zwodził z w ie r z ę t a ,Szły na głos, albo raczey na śmierć niebożęta.
9 n zaś i gubiąc zwh rze i ptaszęta hcbej Jeszcze s'ę z nich naśmiewrał i podnosił w pychę.
T rifiłs się, iz gdy raz z wabikiem polował, torugrstr^ejec, co także na ptaszki czatów ał, Głos słysząc,gdy na len krzyk strzelić się^ośmib-
lił, '
Zamiast ptaszka, kompana swoiego postrzelił.
I to może hycli nauką, Gubi się frant «woią sztuką.
82 B A Y K 1 S O W E '
X I . tjó r a i D olin a.
Jak to zw jciw y, wyższy hardy . , Doznawaiac zwykłey vYzgardy,
Rzekła ia z dolina górze.-T y się wznosisz, ia się ijurzę, Jednakbyrn się nie m eniała.
Góra szczytem swym- zuchwała,.•
Pogroziła dolinie.
Ale w teyźe godzinie Osiadł tuman na górze, tjjĘjg*- A z.nim wiatry i burze f
W ia tr liść dębów pom iotał, Cedry piorun zdruzgotał;
X I I . P s z c z ó łk a .
SkłaijałA pszczółka na wiatr, ale to podobno Chciało się źyć osobno.
Zgoła, iak się wyprawiła, Przez trzy dni w domu nie była.
Cukier iey zasmakował, chciała się sposobie, Jakby go zrobić.
Choć się wiele pracow ało, Kiedy się to nie udało,
Fokryiómu W ró ciła do domu.
■ i ? >'$ ' - S c z ę ś ć nr. 85 A szerszenie tymczasem, ,
Bniaiące za lasem, W ul się zakradły , I miód iey zjadły.
I mc pszczółkom to bywa, K^o ma- niechay używa.
Chciwość żądze podnieca, zby tnie żądze źle wio
dą.
IDobry rozum po szkodzie lepszy rozum przed szkodą.
'X III. C z ło w iek i G ołęb ie.
"W gołębniku chowane, ua w yniósł . m dębie, Skarżyły się na ludzi niewinne gołębie ; Skarżyły się i słusznie strapione zwierzęta,
• Iż szły dla nich na iadłomłode gołębięth.
Vv Lem szła m a l k a n a s t r a w ę , posLrzegł .a strz ą b , 1'irciwy.
W ię c w biegu wybuiałym kiedy zapalczywy, . Już ją tylko miał uiąć iuż prawie ugnębia ; Postrzegł strzelec gonitwę i,zabił jastrzębia.
Ocalona, lot nagły pomału zelzyła, A kiedy do gniazdeczka i dzieci przybyła, A przybyła z radością, \iczuciem i drżeniem,
*He&ła: i człowiek iednąk nit złem iest stworze
niem.
8 4 ' ' B A Y t f 1 N O W E .
X IV ., W y r o k.
Czy nos dla labak iery , c z y ona dla nosa, Była wielka dysputa ze starym młokosa.
Na złotnika sVj*cl przyszedł; bezwzględny,aszcze- Dał wyrok nieóclwłocznie: nos dla tabakiery. (ry,
X V . P o c h o d n ia i Ś w ieca.
Sw i e cA blisko pochodni ra z sta w io n a była.
W ię c barda wielkim blaskiem gdy się wynosiła, Rzekł ktoś: oudzey iasności małaś uczestniczka:
Zna każdy, co pochodnia; zna każdy, co świe
czka.
. X V I . W in o S zam pań skie, i Nie złe tó;by w a' czasem, co przymusi.
Mruczało wino, iż go czopek dusi.
I żwawe v\ ielce W rzało w butelce,
, I póty wrzało, aż go się pozbyłc.
Ale cóż się wydarzyło?
P rzez połowę wyleciało, Co zostało, wywietrzało:
Aż frak oni ec własnym czynem*
-Poszło w ocet, bywszy winem.
B A Y K I N O W E.
1
C Z Ę Ś Ć C Z W A R T A
B A Y K A P I E R W S Z A .
K ru k i L is z Ezopa.
- By w a cz ę s to zvt ledziońym, Kto lubi bydźchwalonym.
Kruk miał w pysku ser ogromny : Lis niby skromny
Przyszedł do niego i rzekł, miły braoie, Nie mogę się n a c i e s z y ć , kiedy p a tr z ę na cię:
Gożto za o czy?
Ich blask aż mroczy 1 Czyi można dostać Takową postać ?
\ A nióra iakie ?
;S k ln ią c e , iednakie.
A ieśli nie iestem w błędzie, Pewnie i głos .śliczny będzie*
i W ię c kruk w kantaty;— skoro pysk rozdziawił, Ser wypadł, lis go porwał, i kruka zostawił.
, ' 8
8 6 B A Y K l N O W E
I I . D u d ek ■ z Fe dr a. ! Zl e ten czyni, kto cudzą rzecz sobie przyswoił.
W pióra się pawie dudek ustroił, I w tey postawie
W szedł między pawie.
Poznał { żdraycy świ ‘że rozboie, 1’o stra iił cudze , i stracił swoie.
. Z tey więc pobudki, W ró cił, gdzie dudki, A le w śmiech z niego.
Chciałeś cudzego ?
Dobrze ci tak, i nikt cię żałować nie może, (że, K.iedyś stworzon na dudka, bądź dudkiem
niebo-I niebo-I niebo-I . S ło ń ce i Z a b f , ,z teg o ż.
Sąsiad E z o p a , złodziey się żenił,
Ezop do bayki: — tak rzecz wymienił:
Słońce chciało mieć żonę ,>
Zaby 'stryrożone Tak wrzeszczały, Iż się słyszeć Jowiszowi dały.
, P yta się: o co rJVk się kłopocą ?
Rzekła z nich iedna: iak nie narzekać ! Ody teraz samo może dopiekać,
' c z ę ś ć IV. 87 I suszyć bagna, któie nas chłodzą j
Niechże się z niego inne rozrodzą, A z panem oycem razem wyruszą, Bagna i rzeki, i nas wysuszą.
I V . W o r k i.
Ni e patrzaymy na w zorki:
Zeszły się taz dwa worki, Pozłacany I skórzany.
Pozdrowiwszy się wdzięcznie, Rzekł złoty: to niezręcznie
1żeś skórzany, I obszarpany : Gdy patrzę na cię, Zal. mi cię bracie.
Choć ia u kupca, ty* między pany.
Rzekł mu skórzany
Ani się trbszczę , f ■ Ani zazdroszczę.
Owszem mnie cię ż a l, bracie , żeś choć zloty', g lup>>
Nie ten dobry', co błyszczy, ale ten, co kupi.
V. K ot i K og u t
Kot Sprawiedliwy k oguta dławił Za to, iż'się czynami zbyt złemi osławił,
5*
8 ? B- A Y K 1 JVT G W W,
A te czyny były tafcie : Budził zw ierzęta wszelakiej
A budzid się nie godzi,
Sen przerwany zdrowiu szkodzi.-M ałżeńskiej wiary koty wielbipiele,
On miał żon wiele
A co gorzey, nieprzy kładme,
Szkaradnie,. ■
Bez względu na pokrewieństwa, W chodził w małżeństwa.
Dławiącemu Jak mógł, rzekł po swoiemu
Dław n y : Sędzio sławny !
* Przykładny k ocie!
W ie m ia ótwoiey żarliwey cnocie, I kiedy dę iey dziwię,
Bozwćl, niech <ę też usprawiedliwię.
Móy ród ieśli toapładzaui, I udziom przeto dogadzam.
Pieiąc, budzę do pracy, I maiętni i żebracy D la tego mmc ohowaią*.
Na tobie się ni( anaią, Bzekł kot: a źe ja głodny, W ię c ty życia niegodny.
c z 15 § <5 i?. Fy V T M o ty l i C h rząsz cz.
CzAsem sie z łą bydź zdaie bard ziey , łiiz i e s t / chwila.
\
kłapało dziecko chrząszcza filozof motyla.
Musiał się chrząszcz po kiyku kręcić na około.
Motyl pielęgnowany poglądał wesoło, I żałował kompana; puściło go di iecię.
W sadzony motyl za śklo, kiedy kończył życie R zekł-teraz znam, iak zmienne w pozorach isto
ty ! (szczoty.
Lepsze prostych dziwactwo , niż mądfycK pie-V I T, S zczep w inny.
MoWiA Araby, iż gdy szczep winny Adam posadził, djabeł zbyt czynny-Podlał krwią pawia, co Adam sz zej ił.
A gdy się W wzroście szczep ooraz krzepił, I listki wydał,
Djabeł krew małpią dó pierwśzey przydał*
Zeszły iagody: skropił lwią iuchą.
A gdy doyrzały, a było sucho, Skropiłie wszystkie posoką świnią*
Cóż teraz czynią ?
Oto gdy wina śklaokę kto łyknie-;
Jak paw się nadmie; po djrugiey krzyknie;
a*
t f l B A Y R 1 H O W <
Skacze iak małpa, gdy śklauki mnoży;
Po piątey, szóstey, iak lew się sroży • A kiedy coraz więcey przyczynia, Z pawia, lwa, małpy, staie się Świnia.
V I I I . W ilczek..
[ Wi l c z e k ch o w a n y zrobi# się grzecznym ,.
Bezpiecznym,
Je g o m o ś ć pieścił, Jejm ość pasła„
Przywykł do mleka i masła- Hoży , dogodny, "
W liczek b ył modny;.
Nieszczęściem kurcze^ zas>zie mu drogę.
Chęć— zjem to kurczę? skrupuł;— me mogę.
W.*ęc chciwy, trwoźny, a czuły, Gdy się biedził ze skrupuły,
Jakoś w ley walce gorącey ; Zjadło się km czę niechcący.
Po kurczęciu kogutek, po kogucie kura, Przemogła r/ mm natura.
Z resztą poszedł do łasa.a wpadłszy w manowce.
O W wilczek si ał s>ę wilkiem, gryzł gęsi i owce.
Aż go nakoniec w jamie dostali.
Naycięźey zacząć, póydzie się daley.
C Z Ę Ś Ć IV. g i
I X . M ły n a rz , Syn ie g o , iO s ie ł, z Ta Fojataine.
Ni e wiem, gdziem ia to czytał,ale mnieysza o to.
Miał :cden młynarz osła: tak zmęczył robotą, Iź nie wiedząc co robić.
W olał p r z G d a ć , niż dobić.
W o ła syna w yrostka, co go w domu chował, I rzecze- żeby się nasz osiełnie zmordował,
W długiey drogi przeciągu;
. Zanieśmy go na drągu^
Dźwiga stary i stęka, chłopiec ieszcze gorzey.
Im, szli cbiey, im szli sporzey, Tein sroźey trud uciemiężał, Tem bardziey imosieł ciężał.
Gdy to postrzegli,, Ludzie się zbiegli,.
Śmiechy się w zniosły:
W zd y ćto trzy osły !.
A ten nay mniey, co na drągu.
Nie koutent młynarz z zaciągu, Rozumu się poradził,
Syna na osia w.sadził.
A z pierwsi, co napotkał, nu/l się gniewać o to.
T y na ośle, niecnoto J
Rzekli do chłopca: a slarv pieszo!
(Więc do kiiów gdy się śpieszą,
9 2 b a y k i n o w e
-Aby ich złość n_e uniosła, Zsadził syna, siadł na o >ła.
Przechodziły dziew częta, mówi iedna drugiey P a trz , biedny chłopiec , ialt do wysługi
Ten stary go używa.:
Dziecię z p^-acy o m d l e w a £-•
A dz.aa niemiłosierny , Choć dzieeiuch tak mizerny^
Pieszo go iść przymusza.
T o stai ego gdy wzrusza j i 'O sadził chłopca za siebie.- ' Ze dogodził potrzebie , Jedzie,Jcoutent z wynalazku Ledwo co wyieohał z lasku, Znowu krzyk: iaoyto głupi!
A kto od nich osła kupi ? Podróżą go udręczą, Ciężarem go zam ęczą:
Chyba skórę przedadzą.
Tłie źle oni coś radzą,
(Rzekł młynarz) chociaż i łaiąv W-ięó z synem z osła zsiadają.
Aż znowu,mówią przechodnie, r* któżto widział, abywy godnie 0śu'ł-szeuł wolno, a młynarz za nim.
W ybaczj bracie, ze cię: gam m :
C * Ą 3 Ć IV. 9 5 Każdy z ciebie śmiać się będzie, Jak się : .ie poprawisz w błędzie.
Nie ppprawię, rzekł młynarz, dose przymówek
zniosłem , (osłem.
Chciałem wszystkim dogodzić ,. i w tem byłem Odtąd, czy kto pochwali, czy mnie będzie winił, K-ie będę dLał nic o to; co fchcę, będę czynił.
Co rzekł, to się tjściło, I dobrze mu z tćm było.
X F u ie r w e r k . W lesie, w noc ciemną
Zapalony faierwerk miał postać przyiemną.
W ię c kontenci puszkarze, ' Chcąc rzecz zlepszyó w zamiarze,
Ku milszemu upominku ,
<Xdprawili rzecz ną rynku.
Ten, gdy się w łasnem oświeceniem krasił, Faierw erk ugasił,
Zawiódł skorych w ozynieniii.
|> T r z e b a św iatłu b j dź w oięijin. • X7V R z e p a .
JCtfLAwY, głuchy, stary i ślepy Zeazli w ór rzepy.
Chciało się jiodieść. boieść nie mieli : K e c z gdy sz ło c to, jakby się wzięli,
g4 B I T K I NOWE.
Powiedział stary: ia nie ugryzę;
Powiedział chromy: ia ledwo liżę;
Ślepy: nie Widzę iey towarzysze;
Głuchy: a ia was bracia nie słyszę.
I lak gdy ciągle spór z sobą wiedli, Została rzepa, i n c nie iedlu
Jak u nich rzepa-, tak u nas mienie, Każdy ma swoie*wy rozumienie, fedy o zysk idzie., chcemy zarób,ć ; A kiedy na zysk, nikt nie chce robić.
X I I . U rubrelka.
Phosił P>ramin pobożny oświecenia z góry.
W tern duch sta n ą ł, a w pośród pełney gr*mo-- tów chmury,
W zniósł się głos: w Lem co znaydżiesz, iest naty
ka wielka
Duch zniknął. Spoyrzy B ram in , aż przed nim umbrelka
Jeżeli się przestraszył, bardziey eszcze zdziw ił;
Zcby się iednak górney myśli nie sprzeciwił, W ziął rz e c z , którey zdatności dotąd był,nie
wiedział.
Gdy więcsmulny iw myślach zatopiony siedział, Nie wiedząc, czy los wieihić, czyli nań narzekać;
T ak abzwyczaynie słońce zaczęło dopiekać,
c z ę ś ć iv. g5
‘l i nie maiąc wśród pola żadnego schronienia, Z rozpostarley umbrelki zyskał pomoc c . ni i.
W tein zbierały się chmury, i wiatry powstały;
Lubo w tey porze Bramin cierpliwy i trw ały,
• Przecięż widząc , co zyskał, rzekł sobićy duch zdarzył,
K io wie, może w tyin darze i inne skoiarzył, Gdy mu więę w iatr był pi zykrym mocą swoią
n ielka,
Zastawił się, i.zyskał schronienie umbrelką.
Po wichrze deszcz się spuścił, i gdy pola moczył, Bramin kiedy narzędzie dano sobie zoczył, .'•■Rzekę ukryię się pod tern, co mi dały duchy,
W zniósł nad sis-bie. izosl ał wśród ulewy suchy.
W ię c patrząc na tak zdatną radź dugodzieielkę, W ielbił dawcę, i chwalił dogodną utnbreiKę.
W'tern słyszy odgłos w grzmocie : Ucz się z ma- icy rzeczy,
Co masz czynić, iak, czynić, i- co mieć na pieczy.
W ia try ; są namiętności dz ielne i burzliwe : Deszcz rzęsisty’ przygwdy życia niess częśliwei
Zbytnie słońca upały; pomyślność gdy w ;elka, Uczyni to rostropność, co teraz umbrelką.
X I I I , L e w i O sieł, s Fe dra.
KiEiry dmv głupi, śmiech z wzgardą zyska W z ią ł laz lew osia do stanowiska, •
9y b a f k i o -w■%
I oki'ył liściem, Zęby za przyjściem Zw ierzęta go nie poznały,
A gdy ryknie, uciekały.
A on ie miał brać w ów czas utaiony.
Co miał czynić, nauczony, Jak iął śpiewać po swoiemu, Tafc i aał połów lwu obżartemu,
, Iż mu za to podziękował. / I masz za co, rzekł osieł, bom ia sam polował.
Żebyś nie był tak głupim, nie byłbyś zuchwały, Rzekł zwierz wspaniały;
Zkżyłem cię dlatego, iź jesteś straszydło, Skryłem postać obrzydłą ; A żeś, iest hardy,, z tego teraz wniosłem :
l i ooieł, choć z lwem, przecię ząwrsze osłem.
* X.i V. S z c z y g ie ł i K os.
I Po nad wrzosem
Szczygieł z kosem
PoW&ilzih- się o to, kto z nich lepiey śpiewa, Koło drzewa
W idząc, iż się przymyka, - Zdali sąd na p t a s z n ik a :
Ten przyiazni zadatki Chcąc dać, proaił 'do klatki;
■c z ę ś ć iv. 97 Ale i kos i szczygieł powiedzieli na to,
Lepsza zwada na dworze, niż zgoda za kratą.
X V . F i l o z o f i C hłop.
W i e l k i ieden f.lozof, co w sz y stk o posiadał, Co bardzo wiele myślał, więcey ieszcze gadał, Dowicdziął się o drugim, który na wsi mieszkał.
Nie omieszkał I kolegę odw.edzieć, I od niego się dowiedzieć, Co umiał, i skąd była ta iego nauka,
Znalazł chłopa nieuka.
Bo i czytać nie umiał, a więc xiążek nie miał.
Ouiemiał. jna dworze.
A chłop w śmiech mo:e xiegi (rzekł) wszystkie W ó ł, co orze,
Sposobi mmc do pracy, uczy cierpliwości:
Pszczoła, pnności : Kod, iak bydź zręcznym :
Pies, iak wiernym i wdzięcznym : A sroka, co na płocie ustawicznie skrzeczy,- Jak lepiey milczeć, ni iji gadać nie do rzeczy.
X V I. K u g la rz e.
Dosyć się to często zdarza, Byw a kuglarz nad kuglarza.
9
98 , B A Y R 1 N O W E Jeden z nich, a i est nie mało,
Żwawo i śmiało Pokazywał, co m oie, Zjadał łyżki i noże, Z całek ciasta rohił grosze,
K arty prze mieniał w kokosze.
Go chciał staw iał, co chciał zmykał, Usta kłódkami zamykał, Kuropatwv robił z chleba : Zgoła był takim, iak tt zeba : Bawił, dziwił od tygodnia.
W szedł drugi i powiedział: ią się z o w i ą zbrodnią;
Rzekł zatem do pierw szego: kolego i bracie ! Na tzemieśle się nie znacie :
A wy, co mnie widzwie, P atrzcie, cuda uyrzycie.
Oto zw'erciadło, Co wszystko zgadło.
Zbliżył się szpetny, uyrzał postać miłą;
Frzyszedłgarbatśf, i garbu nic b) łc> 5 KażdjT z pociesznym odszedł zadatkiem , Kto nie miał zębów, znalazł dostatkiem :
Poczerniałe,
B y ł y b i a ł e ,
Stara baba, będąc młodą.
P o c ie s z y ła się urodą.
W szyscy sprawcę uw iellwali-, W azyscy razem zawołali.
Oto zwierciadło..'I Co wszystko zgadło.
Dał lichw iarzowi w rękę pełen kaszy garnek:
Skoro w ział, tyle groszy było, ile ziarnek:
Glina, postać przybiała okutey szkatułki.
O tw orzył'stratny, znriazł pozew i pigułki .*
Rzucił; porwał złodziey, i brzęczała złotem.
Ale gdy odbił zamek z niezmiernym łoskotem, Przestraszył go natychmiast widok aiespodzia-
ny,
' Złoto zmkło, znalazł się stryczek i kaydany.
Stawił butelek parę szampańskich, Oto, rzekł, exlrałU obietnic pańskich.
Zrazu nic w nich nie by to : Coż się poi em zjawiło ? Oto coś, .ak się zaczęło burzyć, Mieszać, przew racać, pienić i kurzyć,
S z e l e s t z ro b ił s ; ę wielki, Pękły plnc butelki, I znowu nic me było.
Gdy to wszystkich dzświło, Jakieś dziwackie iął odprawiać szepty,
J a k g radna. stolik le c ia ły r e c e p t y . b*
c z Jg ś ć i v . 9^
*OD B > Y K 1 N O W E
W ziął j>dnę zdrowy, czytał, i słabó mu było:
.W ziął chory, mc nie znalazł, i to uleczyło.
Spazmatyczna, co tam stała, To na swoiey wyczy lała, Chcesz nie bydź chora ? Strzeż.się doktora.
Zmienił moilne kornety, w worek wypróżniony * Zrobd pierścień z pszenicy, a kufer z karbony.
Zadziwili się wszyscy; ou rzekł: to iest fraszka.
Dał młodemu trzos złota, została się flaszka.
Postrzeg* w ciżbie dworaka dał mu pęcherz z zło tem ;
K azał ścisnąć; natychmiast niespodzianym zwro
tem ,
Odmieniwszy postawę prostą i obrzydłą, W y slrzelił, iak z ai m aty, i wydał kadzidło.
W z ią ł fascykuł od iurysty, Dmuchnął, został piasek czysty : Z piasku owego zaraz bicz ukręc.ł,
Z bicza zrobił kałamarz; a gdy w nim c !»ś zm ę- Uyrzdii w rękach swoich za taką robotą, (cił, Ten , co miał sprawę , piasek ; co w niey gadał,
złoto.
Sędziemu dwa pęcherze dał od zapozwanyc h, Obadwa były pełne papierów pisanych.
C Z j f Ś. Ć IV. 1 0 1
Pękł, co był ubogiego, skoro go w ym ienił:
Bogacza w ważny wexel zaraz się, przemienił.
A wszyscy zawołali zdaleka i zbliska | T o mito pęcherz, gdy kto na nim zyska.
Chceoie wiedzieć, rz e k ł: iakto przemysł rzeczy mnoży ?
Niech z was każdy w ten worek pieniacze poło-Stosuiąo się do rozkazu, (ży.
Napełmli go do razu.
On się pokłonił, podskoczył, wykrzyknął, Brzęknął pieniędzmi, rolsm ;ąf się i zniknął.
X V I I . P szczu ły .
RozUM się rozpościera, to przywiley wieku : In ie tylko w człowieku,
Ale iui i zwierzęta, chociaż p ism ińe kryślą, Głęboko myślą.
Pszczoła do mędrca zawędrowała, A gdy go mówiącego żarliwie słyszała;
Zapomniawszy o kwiatkach, co na oknie stały, Na to sw óy umysł natężyła cały.
Aby poiąd, co on gada.
Z nauki rada,
B e z m iodu, le c z z rozu m em do roiu p rz y b y ła : I iako mądra tóm się zatrudniła,
1 0 Z B A Y K. t N O W E.
Jakby go to polepszyć, le piey usposobić, Zgoła nową rzecz zrobić.
Gdy się więc zeszły, na pierwszym wniosku Radziła nie robić wosku.
Bo i wiele kosztuie, i człek go podrzyrna.
Druga odmiany przyczyna :
Ze miud zbyt słodli i wydarza straty, Gmiiać kwiaty.
2 ’ zśół się obeysć użytkiem : Rzeczpospolite niszczą się zbytkiem.
A n o w o ś ć i m bard zi<*y szkodzi,
Rzekła matka ; niech was to nie zwodzi, . Co p r ó ż n e m ę d r k ó w roią m o z o ł y ,
Bez miodu, wosku, nie będą pszczoły.
Próżna iest i szkodliwi na człowieka zmowa.
Prawda, my go karmieaiy, ale on nas chowa ; Niech więc tak będzie, >ak było od wieka, Człowiek dia pszczoły, a pszczoła dla człeka.
X V I I I - S ło ń c e, O błoki, Z iem ia .
Sk a r ż y ł a się p r z e d słońcem z i e m i a n a a b ł o k i .
Cóż potem, że poś wiec.e lot wiedziesz wysoki, Kiedy eię obłok kryie, i wilgoć zachmurza?
pieroż.kiedy z chmury uczy ni się burza,.
*Ć Ę ś ć i " . j o3
Noc ze dnia. Słońce rzekło : darmo Się rozwo
dzisz ,
Nie skarż się na obłoki, ty *e sama rodzisz.
Zeszła się raz swmia z lwicą,
W i ę c w dysknrsa: w tych przewlekła Z żalem świnią lwicy rzekła :
Zal mi ciebie, luboś godna, Luboś zac na; żeś irtuey płodna-
Patrz na moię zgraję sw jn k w Co tu córek! co tu synków ! A wszystkie iednym pomiotem Rzekła lwicji: wiem. ia o teai : Ródź ty dziesięć, cztery,-dwa,
Jan mało i źle robił, więcey ieduak zyskał.
Dlaczegóż los, tak różny mieli ti malarze?
P iotr malował podobne, Jan pięknieysze tw arze, X I X . L w ic a i M a c io r a ,
Zl e t o , g d y s i ę p o d li s z c z y c ą :
e Ay k i n o w e
X X I . K o n i e c . <t>S \ A .eszczeiednę— alboż to przychodzą.
Bayki na rozkaz?— gdy zechcą, się rodzą;
A kiedy nie chcą, wołay, wrzeszcz, iak czayka,
Tak, iak nasz Józio, co go pieści matka, Postrzegł opłatka.
Fostraedz, naprzeć się, to u niego iednof*
W ię c matkę biedna,
Nóz m ęczyć, day go— a opłatek zjadła.
Dam, (rzekła), ale Józiu, ucz się abecadła.' Porozumiał to Józio, za co go tak łechce : W .ę ć rzekł, schoway opłatek: kiedy każesz, nie
t ' *
Nie przyydzie bayka.
chcę.
K o n i e c B 4 i e k.
BO O K K EEPER 2 0 0 6
0 0 1 0 0 0 0 1 7 2